Butterfly | HS

By horanek23

289K 15.8K 1.5K

- To nie ma sensu. Jestem do niczego- westchnęłam, siadając na panelach, przy wielkim lustrze. - Wcale nie- c... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Zwiastun Motylka
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Epilog
It's inevitable everything that's good comes to an end...
Epilog ver. 2

Rozdział 29

6K 421 30
By horanek23

Harry


Podpisałem ostatni papier i podsunąłem go w stronę mężczyzny w mundurze. Podniósł kartkę, skanując ją wzrokiem, po czym uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.

- To wszystko, dziękuję- powiedział, chowając dokument do jakiejś teczki- To telefony dziewczyn- wystawił w moją stronę dwie komórki, które szybko chwyciłem. Skinąłem jeszcze i wstałem od biurka, wsuwając od razu po sobie krzesło.

- Dziękuję, dobranoc- odpowiedziałem, kierując się do drzwi.

Gdy opuściłem biuro policjanta, ruszyłem w stronę schodów.

Trochę zdziwił mnie telefon Lou po północy, tym bardziej, że numer był zastrzeżony. Gdy powiedziała, że jest na komisariacie, poczułem strach i troskę. Ale tak jest, prawda? Kiedy usłyszysz coś takiego, od razu w głowie powstają same czarne scenariusze. Wtedy myślałem o najgorszym, więc zapytałem jeszcze tylko gdzie się znajdowała i jak najszybciej potrafiłem założyłem buty, kurtkę, złapałem kluczyki od samochodu i wyleciałem z domu. W sumie nie byłem nawet do końca pewny, czy zamknąłem drzwi na klucz, ale w tamtym momencie kompletnie o tym nie myślałem. Musiałem się osobiście dowiedzieć co się stało, że moja Louisa jest na komisariacie.

Po jakiś dwudziestu minutach, może trochę za szybkiej, jazdy samochodem, znalazłem się tutaj. I można sobie wyobrazić moją ulgę, gdy zobaczyłem Lou bez żadnego zadrapania, ze wszystkimi włosami na głowie i odrobinę zawstydzoną miną. Obok zauważyłem też Zoey, ale ona wcale mnie wtedy nie obchodziła. Chwilę później podszedł do nas policjant. Słuchając powodu zatrzymania dziewczyn, miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Ja tu myślałem o jakimś porwaniu, pobiciu czy wypadku, a one po prostu były na imprezie. ''Chyba jesteś trochę przewrażliwiony, Styles.''

Kiedy wreszcie przeszedłem przez pół budynku i znalazłem się znów na głównym korytarzu, ujrzałem nerwowo chodzącą w kółko rudowłosą i siedzącą na jednym z krzesełek Zoey.

- Wasze telefony- odezwałem się, będąc już obok nich i wystawiając dłoń z urządzeniami.

- Dzięki- mruknęła Zoey, zabierając swoją komórkę.

- I co mówił policjant?- zapytała Lou, stając dosłownie kilka centymetrów ode mnie.

- Nic, podpisałem jakiś papierek i tyle- uśmiechnąłem się lekko, widząc jak wzdycha z ulgą- Odwiozę was do domu.

Dziewczyny skinęły, po czym razem skierowaliśmy się w stronę drzwi. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, uderzyło w nas zimne powietrze. Automatycznie spojrzałem na rudowłosą i jej cienką koszulę. Szybko zsunąłem z siebie kurtkę, zarzucając ją na ramiona dziewczyny.

- Harry, ale...- zaczęła, zsuwając z siebie okrycie.

- Jest okey- zapewniłem- Zakładaj to- złapałem na rękawy i pomogłem Lou założyć kurtkę.

- Naprawdę dziękuję, że przyjechałeś- powiedziała cicho, patrząc pod nogi.

- To nic takiego- wzruszyłem ramionami.

- Harry, który jest twój?- usłyszałem przed sobą głos Zoey. Spojrzałem na nią i zauważyłem jak stała przed dwoma samochodami, z których jeden był mój.

- Czarny- odpowiedziałem i sięgnąłem do spodni, aby wyjąć kluczyki, jednak gdy nie znalazłem ich w ani jednej, ani w drugiej kieszeni, uświadomiłem sobie, że schowałem je do kurtki- Lou, dasz mi kluczyki?- zapytałem, patrząc na dziewczynę po mojej lewej.

-  Co?- odpowiedziała zdezorientowana. Nie lubiłem się powtarzać, więc po prostu objąłem ją od tyłu i sięgnąłem po kluczyki. Musiałem ją trochę przestraszyć, bo szybko wyjęła dłoń z kieszeni, tym samym przejeżdżając po mojej ręce długimi paznokciami, które boleśnie przejechały po skórze- O boże, przepraszam!- pisnęła, łapiąc moją rękę i gładząc ją dłonią.

- Spokojnie, nic się nie stało- posłałem jej lekki uśmiech i otworzyłem samochód.

Po chwili wszyscy byliśmy już w środku. Rudowłosa siedziała obok mnie, a jej siostra z tyłu. Gdy upewniłem się, że każdy zapiął pasy, odpaliłem silnik i wycofałem z parkingu komisariatu.

Przez jakiś czas panowała między naszą trójką zupełna cisza, która zaczynała mi trochę ciążyć, więc włączyłem radio, aby po cichu chociaż trochę, zapełniło jakimiś dźwiękami auto. Gdy stanęliśmy na światłach, rozejrzałem się dookoła.

Mimo że było już około drugiej w nocy, po ulicach wciąż kręcili się różni ludzie i inne samochody. Choć mieszkałem tu już dość długo, to wciąż Nowy York nocą wydawał mi się niesamowity. Do tego nie dało się przyzwyczaić. Za każdym razem to było coś pięknego. Oczywiście dla kogoś, kto lubił mieszkać w mieście...

- Zoey, a co z twoim samochodem?- usłyszałem głos Louisy, gdy ruszyliśmy.

- Oh, jutro go zabiorę- odpowiedziała dziewczyna, na co rudowłosa tylko skinęła, co zauważyłem, kiedy na chwilę na nią zerknąłem.

***

Jakoś pół godziny później, stanęliśmy pod domem państwa Redbird. Podjechałem pod bramę wjazdową i zatrzymałem samochód. Wtedy usłyszałem głos Zoey.

- Dziękuję, że nam pomogłeś...

- Nie ma sprawy.

Odwróciłem się w jej stronę, uśmiechając. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, po czym wysiadła na zewnątrz, a ja spojrzałem na Louisę. Jej wzrok był utkwiony w splecionych dłoniach, a na czole pojawiły jej się dwie kreski, które były wynikiem ściągania brwi.

- Nad czym tak myślisz?- zapytałem, opierając się o kierownicę. Nie spuszczałem z niej wzroku.

- Zastanawiam się czy ci mówić, czy nie- mruknęła, po czym spojrzała mi w oczy.

- Chyba się boję...- zaśmiałem się cicho- O co chodzi?

- Bo ja na tej imprezie...- zawiesiła głos i odwróciła się w moją stronę całym ciałem- Całowałam się- uśmiechnęła się szeroko- Twoje nauki nie poszły na marne!

Przez chwilę patrzyłem na nią, nic nie rozumiejąc. Ale kiedy dotarło do mnie co powiedziała, poczułem jak puls zaczął mi przyspieszać. Nagle cały wypełniłem się złością i jakby bólem. Chociaż nie powinno, zabolało mnie to, że całowała się z innym. W głowie nie miałem innych słów niż same przekleństwa i myśli o tym gnojku, który zbliżył się tak bardzo do mojej Lou. ''Cholera, MOJEJ!''

- Kurwa- mruknąłem pod nosem, szybko wysiadając z samochodu. Nie mogłem dłużej usiedzieć w miejscu.

Nagle zrobiło mi się cholernie gorąco, więc cieszyłem się, gdy na zewnątrz otoczyło mnie zimno. Oparłem się o drzwi auta, zaciskając mocno dłonie. Nie wiedziałem czy bardziej byłem smutny , czy wściekły.

- O mój boże- usłyszałem najpierw dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, a potem głos rudowłosej- Jesteś zazdrosny!- czułem za sobą jej obecność i to jak wpatrywała się we mnie- Ty naprawdę jesteś zazdrosny!- zaśmiała się- Ale  nie rozumiem dlaczego, skoro od naszego pocałunku minął tydzień, a ty wciąż milczysz.

Tym razem spojrzałem na nią. Miała całkowitą rację. Milczałem. Ale dlatego, że bałem się jej odrzucenia. Po tym pocałunku, zacząłem przyłapywać się na tym, że coraz częściej myślałem o niej. O jej bliskości. Analizowałem, aż za bardzo, jej każdy gest. Wsłuchiwałem się w każde słowo. I teraz, rzeczywiście, czułem coś jakby na wzór zazdrości.

Czułem złość, że ktoś inny też zbliżył się do niej tak jak zrobiłem to ja.

Że znajdował się tylko centymetr od niej, może mniej.

Że spojrzał w jej oczy z tak małej odległości.

Że dotknął jej warg swoimi.

- Masz rację- odezwałem się w końcu, patrząc w jej oczy- Muszę to naprawić.

Widziałem, że chciała coś powiedzieć, zapytać. Ale ja nie dałem jej już dojść do głosu.

Szybko zbliżyłem się do niej i chwyciłem w dłonie oba policzki. Zwróciłem jej twarz do góry, po czym nachyliłem się i natychmiastowo przywarłem ustami do jej warg. Po chwili poczułem jak Lou oddaje pocałunek, a jej dłonie zacisnęły się na mojej koszulce.

- Naprawdę byłeś zazdrosny- rudowłosa uśmiechnęła się, gdy odsunęła się ode mnie na tyle, by móc spojrzeć mi w oczy.

- W sumie...- przeniosłem dłonie na dół jej pleców- To nadal jestem.

Dziewczyna zaśmiała się pięknie, po czym, bez żadnego ostrzeżenia, znów złączyła nas w pocałunku. 

~*~

CHCĘ PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY DOTARLI ZE MNĄ DO TEGO MOMENTU, BO TO BYŁA JEDYNA AKCJA, KTÓRĄ PLANOWAŁAM OD SAMEGO POCZĄTKU :)

Tak, wiem, że długo mnie nie było, wybaczcie, ale ten rozdział jest jednym z dłuższych i męczyłam go dzisiaj pół dnia dla Was :)

I chciałabym wyjaśnić jeszcze jedno. Nikt się o to nie czepiał, ale coś ostatnio takiego przeczytałam... Ja wiem, że źle spolszczam nazwę New York. Powinnam pisać New York, albo Nowy Jork, bo tak jest poprawnie. Ale nie pasuje mi tu 'new' a 'jork' wygląda dla mnie dziwnie, więc piszę po prostu Nowy York :) Wiem, to tak jakby napisać One Kierunek, czy coś takiego, ale to po prostu mój mały nawyk i wiem, że to błąd językowy :)

To chyba tyleee. Kocham Was!

I proszę ładnie o komentarze z opinią, bo to jeden z ważniejszych dla mnie rozdziałów :)

Continue Reading

You'll Also Like

2.5K 523 9
Wszystkie reklamy, które pojawiają się w telewizji, są prawdziwe. Pokazują realnych ludzi, realne rodziny i ich jak najbardziej rzeczywiste codzienne...
28K 2.1K 105
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
78.3K 6.4K 32
Na pierwszy rzut oka, jesteśmy zupełnie inną osobą, na jaką wyglądamy. Pierwsze wrażenie jest bardzo mylne. Holland zawsze chciała studiować modę, a...
160K 8.7K 23
(...) Mam nadzieję, że wiesz, w co właśnie się pakujesz (...)