Narzeczona na chwilę | JUŻ W...

De MonicaMargaret

1.3M 9.9K 2.2K

"Daj światu coś miłego, a odwdzięczy się z nawiązką" - tak brzmi motto Mackenzie Wilson, specjalistki od czys... Mai multe

Rozdział 2
Rozdział 3
Wattpadowe Oscary
The Wattys 2016
Dlaczego nie ma więcej rozdziałów?
Widzimy się w kwietniu!
Przedsprzedaż
PREMIERA i gdzie kupić

Rozdział 1

80.3K 3K 716
De MonicaMargaret

Muzyka w mediach: Roo Panes — Tiger Striped Sky

(Edit: 01.05.2017 — rozdział poprawiony)

Mackenzie

Budzik zadzwonił równo o czwartej trzydzieści, więc bez zbędnego marudzenia wstałam i zaścieliłam łóżko. Starając się być cicho, poszłam do łazienki, gdzie radośnie powitało mnie moje odbicie w lustrze. Dziewczyna po drugiej stronie uśmiechała się promiennie, jakby życząc mi dobrego dnia. Umyłam twarz, zęby i zaplotłam ciemne włosy w warkocz, który bez problemów sięgał aż do moich pośladków. Wyszłam do kuchni, gdzie nastawiłam ekspres oraz przyszykowałam śniadanie dla Jade, starannie odkrawając skórki chleba. Zostawiłam kanapki na talerzyku obok szklanki z sokiem pomarańczowym i, uśmiechnąwszy się pod nosem, wróciłam do swojego pokoju, zabierając ze sobą kubek z kawą.

Na drzwiach wisiał drewniany wieszak, a na nim mój błękitny uniform. Zdjęłam go i przebrałam się, spoglądając na swoje odbicie w lustrze wmontowanym w drzwi szafy. Wyprostowałam nieistniejące fałdki, przygładziłam włosy oraz poprawiłam kołnierzyk koszuli. Westchnęłam, ponownie upiłam łyk kawy, po czym zgarnęłam swoją torbę leżącą na podłodze. Spakowałam do niej telefon, klucze oraz kilka potrzebnych drobiazgów. Upewniając się, że w jednej z przegródek spoczywała spokojnie moja karta dostępu, wyszłam z pokoju. Odniosłam kubek z niedopitą kawą do kuchni i zerknęłam na zegarek — wskazywał dokładnie piątą dwadzieścia. Chwyciłam przygotowane, zapakowane wcześniej kanapki, wrzuciłam je do torebki, po czym skierowałam się w stronę pokoju Jade.

Uchyliłam lekko drzwi, sprawdzając, czy wciąż spała. Wyglądała tak niewinnie, leżąc pod kołdrą udekorowaną księżniczkami Disneya. Jedną rączkę miała uniesioną nad głowę, a drugą położyła na brzuchu. Oddychała spokojnie i równo, a jej twarzyczka pozostawała łagodna. Uśmiechnęłam się lekko, a chwilę później zamknęłam drzwi, posławszy jej całusa.

Wyszedłszy z mieszkania zapukałam do sąsiednich drzwi. Po krótkiej chwili w progu stanęła panna Mester, ubrana w staromodną koszulę nocną z długim rękawem, sięgającą ziemi. Na głowie miała różowy czepek, a w lewej ręce trzymała papierosa, z którego rozżarzonej końcówki ulatywał dym. Zaciągnęła się i dmuchnęła w bok.

— Już wychodzisz, kochanieńka?

— Tak. Liczę, że zajmie się pani Jade — powiedziałam z lekkim uśmiechem. — Ma przygotowane śniadanie, trzeba ją tylko obudzić na czas i odprowadzić na przystanek.

— Kochanieńka, nie pierwszy raz to robię — odpowiedziała, wciskając między zęby papierosa, a ręce kładąc na moich ramionach. Ścisnęła je lekko w geście otuchy. — Damy sobie z małą radę. O nic się nie martw.

— Przepraszam, że panią w to angażuję. Zazwyczaj nie pracuję o tej godzinie, ale właśnie skończyli remont na osiemnastym i dziewiętnastym piętrze, i musimy tam posprzątać przed wniesieniem mebli.

Uśmiechnęła się tylko, machnęła ręką, po czym wyszła na korytarz i zamknęła drzwi swojego mieszkania. Stanęła przed wejściem do mojego, dopaliła papierosa, a następnie zgniotła peta kapciem na kamiennej posadzce.

— Zaharowujesz się na śmierć — stwierdziła, znów ściskając moje ramiona. Spojrzała mi głęboko w oczy. — Nie martw się o Jade, zajmę się nią. Obiecałam ci przecież, prawda?
A teraz idź, bo się spóźnisz.

Kiwnęłam głową, lekko się uśmiechając. Panna Mester była dobrą osobą i czasem zajmowała się Jade, kiedy musiałam dłużej pracować. Nigdy jednak nie prosiłam jej o przyjście tak wcześnie z samego rana, to był pierwszy raz. Byłam ogromnie wdzięczna za to, że się zgodziła.

Wyszłam z bloku i skierowałam się na przystanek. Spojrzawszy na swoje odbicie w oknie pobliskiego sklepu, poszerzyłam uśmiech. Zawsze rozpoczynałam dzień uśmiechem, bo wierzyłam, że później odpłacał się czymś dobrym. W moim życiu wydarzyło się już wystarczająco wiele złego, należało to zmienić. W autobusie uśmiechnęłam się do starszej pani i ustąpiłam jej miejsca. Podziękowała mi kiwnięciem głowy oraz uściskiem dłoni.

Od roku pracowałam w biurowcu należącym do Warrick Industries. Zajmowałam się „czyszczeniem podłóg i powierzchni płaskich", co w zasadzie znaczyło tyle, że byłam sprzątaczką. Ta posada nie znajdowała się na mojej liście wymarzonych profesji, ale przynajmniej dostawałam sprawiedliwe wynagrodzenie, dzięki czemu mogłam płacić rachunki. Nie opływałam w luksusy, ale nie musiałam też prosić nikogo o pieniądze. Było dobrze.

Równo o piątej pięćdziesiąt wysiadłam z autobusu i skierowałam się w stronę głównego wejścia. Choć byłam tylko sprzątaczką, mnie również obowiązywały zasady bezpieczeństwa. Musiałam przejść przez wykrywacz metalu, a także poinformować pełniącego dyżur ochroniarza, po co zjawiłam się w budynku. Dopiero potem mogłam rozpocząć dzień pracy.

Quinten

Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Zdegustowany spojrzałem na dziewczynę leżącą obok mnie. Czarne prześcieradło okrywało ją od pasa w dół, pozostawiając nagie plecy na widoku. Na lewej łopatce miała pieprzyk; było to jedno z niewielu znamion, jakie znajdowały się na jej ciele. Była szczupła i niezwykle ładna, ale również wredna oraz oschła. A na imię miała Layla. Layla Bach. Modelka, aktorka, córka alkoholowego potentata. Wielokrotnie wyzywała mnie od bogatych paniczów, męskich dziwek, drani bez serca, a potem pieprzyła do nieprzytomności. Nie lubiłem jej ciętego języka, chamskich odzywek, wiecznie rozgadanej buzi. Cholera, nie lubiłem nawet jej samej, zachowywała się jak dziecko, była rozkapryszona, egocentryczna i często okrutna. Więc jak to się stało, że ciągle wracałem do niej po więcej? Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi. Wiedziałem tylko, że potrzebowałem jej boskiego ciała, nawet jeśli następnego dnia miałem czuć się jak gówno, bo znów uległem pokusie.

Wstałem, nie przejmując się Laylą, i ubrałem się w dres. Lubiłem biegać, a ponieważ ostatnio mój grafik był bardzo napięty, musiałem to robić z samego rana, jeszcze zanim wzeszło słońce. Rozkoszowałem się wiatrem we włosach oraz strużką potu płynącą po plecach. Przyspieszony oddech i tętno były dla mnie oznaką, że wciąż żyłem. Moja zwyczajowa trasa obejmowała około pięciu kilometrów, ale postanowiłem nieco ją wydłużyć, kiedy nie poczułem zmęczenia.

Wróciłem, gdy zegarek wskazał piątą. Layla jeszcze spała, choć przetoczyła się na plecy, przez co doskonale widziałem jej nagie piersi. Dwa ciemnoróżowe sutki odznaczały się na bladej skórze. Musiało być jej zimno, bo wyraźnie widziałem, że stwardniały. Niechętnie oderwałem od niej wzrok. Cholera, dlaczego musiała być taka seksowna? Rozczarowany swoim zachowaniem, poszedłem do łazienki i wziąłem szybki, letni prysznic.

Pół godziny później, ubrany w grafitowy garnitur, stanąłem nad Laylą, zapinając bransoletę zegarka na lewej ręce. Wiedziałem, że minie jeszcze kilka godzin, zanim blondynka otworzy oczy i nawet cieszyłem się z tego faktu. Mogła mnie później wyzywać od drani, ale nie chciałem stawać z nią oko w oko. Nie byłem typem faceta, który po upojnej nocy spędza czas rozmawiając, tuląc i wyznając miłość. Nie, ja zaliczałem się do tych, którzy zostawiają dziewczyny same, w zimnym łóżku, bez obietnicy na powtórkę. Layla nie stanowiła wyjątku.

Wyszedłem do salonu, wiążąc krawat. Dora już kręciła się po kuchni, przygotowując śniadanie dla mnie oraz mojej towarzyszki. Nie skomentowała mojego zachowania, nigdy tego nie robiła, choć widziałem jej niepochlebny wzrok. Prawdę mówiąc, nie robiło to na mnie wrażenia. Wcześniej może tak, ale przywykłem do tego. Nie pochwalała mojego zachowania, nie lubiła, kiedy sprowadzałem do domu kolejne jednorazowe wyskoki. Ale miałem to gdzieś, nie była moją matką, jedynie dbała o moje śniadania.

Matka. Mój wzrok padł na elegancką ramkę ze zdjęciem, stojącą na półce. Para na fotografii, moi rodzice, spoglądała na mnie z szerokimi uśmiechami. W tle widoczny był jacht, świeżo zakupione „cacko" taty. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co by pomyśleli, gdyby mnie widzieli. Nie było sensu, przecież nie żyli.

Dora przeszła samą siebie, szykując dla mnie naleśniki z syropem klonowym, specjalnie sprowadzanym z Kanady. Pachniały i smakowały wybornie. Pomyśleć, że z początku nie chciałem jej zatrudnić, ponieważ miała nadwagę oraz lekki meszek nad górną wargą. Zjadłem, nie spiesząc się zbytnio, i skierowałem się do windy. Nadszedł czas, by rozpocząć nowy dzień pracy.

W biurze znalazłem się dokładnie o siódmej. Przywitałem moją asystentkę, pannę Jacobs, skinieniem, po czym zająłem się przeglądaniem maili. Miałem zaplanowanych kilka spotkań, dlatego nie spieszyłem się z rozpoczęciem pracy nad nowym projektem. Mogłem to zrobić później. Panna Jacobs przyniosła mi kawę — pół na pół z mlekiem, bez cukru — a ja w tym czasie sprawdzałem pozostawione przez nią raporty z poprzedniego miesiąca, które położyła na moim biurku. Ta durna kobieta nie potrafiła poprawnie zapisać słowa „arbitraż", a w dwóch miejscach na białych kartkach znalazłem plamy po herbacie ziołowej, którą raczyła się każdego popołudnia. Wkurzyłem się i postanowiłem zrobić z nią porządek. To nie był pierwszy raz, kiedy przyniosła mi do biura poplamione papiery, jakby pracowała w kawiarni, a nie w porządnej, wartej miliony dolarów firmie. To musiało się skończyć.

Jednak panny Jacobs nie było w jej miejscu pracy. Kiedy wyszedłem ze swojego biura, zauważyłem, że jej krzesło stało puste, a kobieta zniknęła. Pewnie poszła do toalety, zdecydowałem więc, że na nią poczekam. Czas płynął, a moja asystentka chyba utknęła w przewodach kanalizacyjnych. Jej nieobecność rozdrażniła mnie jeszcze bardziej i, gdyby nie to, że zbliżała się ósma i miałem umówione spotkanie, poszedłbym jej poszukać tylko po to, by powiedzieć jej, że została zwolniona. Co za ignorantka. To cud, że wytrzymałem z nią miesiąc. Normalnie w życiu bym jej nie zatrudnił, skończyła marne studia, ledwo znała się na obsłudze ksera i bywała bardzo apatyczna. Czasem miałem wrażenie, że myślami błądziła gdzieś indziej, bo nic do niej nie docierało. Jednak Tierry, mój przyjaciel i współpracownik, uparł się, żebym ją wziął. Była jego kuzynką, czy jakoś tak, i miała problem ze znalezieniem pracy. Szczerze mówiąc, po tym, co pokazała, wcale się nie dziwiłem. Notorycznie zapominała o spotkaniach, spinała raporty po złej stronie i miała bałagan w papierach. Ach, zapomniałbym, że przynosiła mi poplamione dokumenty!

Choć ludzie często nazywali mnie bezdusznym draniem oraz wymagającym szefem, wcale się za takiego nie uważałem. Nie wymagałem dużo więcej, niż wchodziło w kompetencje osoby na danym stanowisku. To chyba nic złego, że chciałem asystentkę, która potrafiłaby dobrze skserować ważne dokumenty, spiąć je odpowiednio i przy okazji nie poplamić herbatą? Jak miałem prowadzić negocjacje, skoro propozycje projektów często miały pozaginane rogi? Musiałem dbać o wizerunek swój, a także firmy. Z tą myślą wyszedłem z biura, odnotowując w pamięci, by po powrocie ze spotkania zwolnić pannę Jacobs.

Continuă lectura

O să-ți placă și

270K 7.9K 94
Katy Hilfiger jest typową córeczką tatusia, która zalicza wszystko i wszystkich. Jej ciemnobrązowe, długie włosy, niebieskie oczy i zgrabne ciało to...
59.4K 2.5K 59
Kontynuacja powieści "Pomogę Ci Zaufać". Sara i Harry w końcu razem. Uczucie zawsze wygrywa, prawda? Ale czy na pewno? Każda miłość jest wystawiana n...
242K 6.2K 45
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
1.1K 104 17
Siedemnastoletnia Lizzy Anson musi opuścić rodzinne miasto- Brixham, do końca roku. Przeprowadza się wraz z matką do Leeds, gdzie mieszka jej ojciec...