Dramione - Przyrzeczona [Zako...

נכתב על ידי VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... עוד

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział LXVII

6.2K 243 30
נכתב על ידי VenaN-ks




6 marca 1999





Poczuła lekki pocałunek na swoich ustach, a później na skroni. Wiedziała, że to Draco, który wychodził z ich łóżka, by zacząć zbierać się na trening. Żałowała, że musi ją opuścić, zwłaszcza, że pomimo zamkniętych oczu, słyszała mocno padający za oknem deszcz.

- Musisz już iść? - wymruczała, gdy odsunął się od niej.

Draco pochylił się i jeszcze raz cmoknął ją w usta.

- Niestety. Do zobaczenia po południu.

- Do zobaczenia - westchnęła sennie. - Kocham cię.

- Ja ciebie też księżniczko - wyszeptał, odgarniając jej kilka loków z jej twarzy.

- Twoja mama prosiła, bym przypomniała ci, że masz jeszcze dziś wybrać z asystentem Loredany, dodatki do garnituru na ślub - Hermiona nieudolnie zamaskowała ziewnięcie, patrząc spod na wpół przymkniętych powiek na siedzącego na skraju łóżka Draco.

Zauważyła, że od razu wyraźnie zesztywniał. Do ślubu zostały tylko dwa tygodnie. Wraz z Narcyzą doszły do wniosku, że pierwszy pomysł na ceremonię w wieczór przesilenia wiosennego, będzie najrozsądniejszym wyjściem. Draco stwierdził tylko, że nie ma zdania w tym temacie.

- Niech sama wybierze, co uzna za stosowne - odpowiedział cicho, podnosząc się z łóżka.

- Wszystko w porządku? - Hermiona zmarszczyła brwi, patrząc na niego z uwagą. To już kolejny raz, gdy zauważyła, że Draco dosłownie zamierał, jeśli padało choć słowo - nawet luźno związane z ich ślubem.

- Jasne. Śpij dalej skarbie - Malfoy spojrzał na nią przez ramię i wyraźnie zmusił się do uśmiechu. - Miłego dnia.

Nie zdołała mu nawet odpowiedzieć, bowiem wyszedł z sypialni.

Ułożyła się z powrotem na poduszce i westchnęła ciężko. Też nie była szczęśliwa z powodu tego, że chciano ich zmusić do ślubu, ale jednak nie popadała w odrętwienie na samo wspomnienie o tym dniu. Martwiła ją jego postawa. Jeśli mimo tego, że teraz naprawdę byli kochającą się parą narzeczonych, Draco dałby jej odczuć, jak bardzo nie chcę jej poślubić, Hermiona wiedziała, że mocno to przeżyje. Chyba po prostu będą musieli się zdobyć na poważną rozmowę o tym, nim za trochę ponad tydzień, zostaną zmuszeni, by przenieść się do Francji, gdzie cała ceremonia miała się odbyć.

💍💍💍 


Wstała dwie godziny później, przeciągając się i jak każdego poranka - na nowo podziwiając wygodę tego łóżka. Nie żeby temu, w jej starej komnacie czegoś brakowało, ale łóżko Draco było idealne i od kiedy - prawie dwa tygodnie temu - poprosił ją, by spędzała tam z nim każdą noc, ani razu nie przyśniło jej się coś złego.

Strzałka, jak zwykle przyniosła dla niej śniadanie i gotowy zestaw ubrań na cały dzień. Hermiona nie miała pojęcia czy skrzaty domowe doniosły Lucjuszowi lub Narcyzie, że ona i Draco praktycznie zamieszkali teraz razem, ale postanowiła się tym specjalnie nie przejmować. Wiedziała, że rodzice blondyna nie mieli nic przeciwko ich związkowi, a poza tym, byli przecież dorośli. Mieli prawo decydować o tym, czy chcą spać razem w jednej komnacie.

Po śniadaniu, Hermiona zmuszona była zejść do oranżerii, gdzie w towarzystwie Almy, Narcyzy i Ginny, zajmowała się wszystkimi szczegółami dotyczącymi przygotowań do ślubu i wesela. Było to nużące i nie sprawiało jej radości, ale nie chciała zostawić Narcyzy z tym samej, tym bardziej, że Lady Malfoy była ostatnio mocno zestresowana z powodu licznych misji Lucjusza, na które wysyłał go Voldemort.

Hermiona nie mogła zliczyć, ile wieczorów spędziła na kanapie, trzymając ją za dłoń i wpatrując się wraz z nią jak wskazówka jej męża tkwi na polu z napisem "śmiertelne zagrożenie", w czasie gdy Lucjusz był poza dworem. Sytuacja była jeszcze gorsza, gdy Draco był na misji razem z nim... Na szczęście przez treningi i zgrupowania drużyny lub też, być może z okazji zbliżającego się ślubu, Czarny Pan chyba postanowił trochę mu odpuścić, co sprawiało Hermionie ogromną ulgę.

💍💍💍 


Gdy Hermiona weszła do oranżerii, Narcyza popijała herbatę i przeglądała poranne wydanie "Proroka codziennego"

- Dzień dobry - przywitała się pierwsza Hermiona.

- Witaj kochanie - Narcyza uśmiechnęła się do niej ciepło. - Dobrze spałaś?

- Wspaniale - zapewniła Hermiona, odwzajemniając uśmiech i siadając przy niewielkim stole naprzeciwko swojej przyszłej teściowej.

- Draco powiedział mi dokładnie to samo, gdy go rano mijałam w drodze do kominka - Narcyza nadal przeglądała gazetę, ale dwuznaczny uśmieszek błąkał się dość wyraźnie po jej ustach.

- To chyba dobrze - Hermiona starała się nie zarumienić zbyt mocno.

- To rozsądne, że pomimo nocnych zajęć, potraficie złapać jeszcze odpowiednią ilość snu - dywagowała matka Dracona, wprawiając ją w coraz mocniejsze zażenowanie.

- Alma i Ginny chyba się się spóźniają - Hermiona chciała zmienić temat, patrząc wymownie na zegarek.

- Nie przyjdą - Narcyza złożyła gazetę i znów napiła się herbaty.

- Nie? Byłam pewna, że Ginny wczoraj mówiła mi, że koniecznie muszę dziś wybrać... coś ważnego - Hermiona naprawdę chciała wykrzesać z siebie więcej zaangażowania, ale słabo jej to niestety wychodziło.

- Bo tak miało być, ale z tego, co przekazała mi Alma w swoim liście, panna Weasley znów pokłóciła się ze swoim narzeczonym.

- Naprawdę? - Hermiona ledwo zdusiła jęk. - Czy oni kiedyś przestaną?

- Nie wiem. W każdym razie Alma postanowiła, że ona i Ginny wyjadą wcześniej do ich posiadłości we Francji. Spotkają się z nami w naszym zamku na trzy dni przed ceremonią. Twoja przyjaciółka zapewne do ciebie napisze, jak trochę ochłonie.

- Dobrze, że wyjechała - Hermiona sama się zdziwiła, ale odczuła pewną ulgę. Miała dość własnego stresu, związanego z weselem, by jeszcze musieć znosić wieczne dramaty, jakie Blaise i Ginnym im fundowali.

- Tracey Davis zapewne będzie bardziej niż chętna, by pomóc ci w ostatnich przygotowaniach - zaproponowała Narcyza.

- Myślę, że same sobie poradzimy - Hermiona uśmiechnęła się do blondynki. - Ty masz wszystko pod idealną kontrolą, a ja będę starała się dostosować do twoich oczekiwań.

- Już dawno i wielokrotnie przebiłaś wszelkie moje oczekiwania. - Choć Narcyza się uśmiechała, jej ton brzmiał poważnie.

- Miło mi to słyszeć - Hermiona zmusiła się do nikłego uśmiechu, nadal mając w pamięci to, jak Draco dziś rano zareagował, gdy tylko wspomniała o ceremonii ślubnej.

- Na pewno wszystko w porządku? - Narcyza przyjrzała jej się uważnie.

- Tak... - odpowiedziała z wahaniem.

- Co takiego zrobił mój syn, że wzbudził w tobie niepokój? - Narcyza od razu odgadła, co takiego ją trapiło.

Hermiona westchnęła cicho. Musiała z kimś o tym porozmawiać.

- Draco wydaje się niepokoić ślubem - zaczęła ostrożnie.

- Wszyscy się tym niepokoimy - Narcyza dolała sobie herbaty. - To jedna z tych imprez, na których milion rzeczy może pójść źle.

- Bardziej chodzi o to, że chyba tego nie chce - wydusiła wreszcie z siebie Hermiona.

Narcyza przez chwilę przyglądała się jej w milczeniu.

- Mężczyźni Malfoyów, nie kochają swoich żon.

Hermiona lekko się wzdrygnęła. Co to oznaczało?

- A przynajmniej nie w tak dosłowny sposób, jak inni. Żona Malfoya to świętość. Czy ma ku temu odpowiednie cechy, czy też nie - uznawana jest za doskonałość, ponieważ Lord Malfoy wybrał właśnie ją, a mężczyźni tego rodu, zawsze wybierają tylko to, co najlepsze.

Hermiona przypomniała sobie, jak jeszcze przed jej przyjęciem zaręczynowym z Draco, Narcyza powiedziała coś podobnego swoim przyjaciółkom.

- Rozumiem...

- Gdy kolejny Lord Malfoy wybiera sobie żonę, ona z miejsca staje się najpiękniejszą, najmądrzejszą i najlepszą damą w całym świecie magii.

Hermiona usiłowała się nie skrzywić, słysząc te słowa.

- Jednak, to wcale nie musi być miłość - Narcyza wstała i gestem zachęciła Hermionę, by ta zrobiła to samo.

Bez słowa przeszły na jeden z korytarzy, gdzie wisiały portrety rodowe przodków rodziny.

- Mężczyźni spod herbu Malfoy nie muszą kochać swoich żon - tłumaczyła. - Ale zawsze muszą je szanować i o nie dbać. Skoro stały się one ich wyborem, są najlepszym, co mogło ich spotkać na ich życiowej drodze i z tego tytułu powinni oni oddawać im cześć.

Narcyza przystanęła przy portrecie Abraxasa Malfoya, który akurat drzemał w swoich ramach.

- Mój teść mi to powiedział, w dniu moich zaręczyn z Lucjuszem - wyszeptała. - Wytłumaczył mi, że od teraz będę dla jego syna centralnym punktem jego świata. Skoro to mnie wybrał na swoją żonę, będzie mnie czcił i wielbił, tak jak zasługuje na to prawowita Lady Malfoy - Narcyza uśmiechnęła się lekko do swoich wspomnień.

Hermiona lekko przygryzła wargę. Pamiętała, jak Draco powiedział jej, że prawie do samego końca szukał ucieczki przed ich zaręczynami. Nie wybrał jej. Wcale tego nie chciał... Choć, jak sam twierdził - tylko dlatego, by jej nie skrzywdzić. Sama nie wiedziała, co o tym myśleć, miała kompletny chaos w głowie.

- Mój syn byłby w stanie czcić ziemię, po której chodzisz Hermiono - Narcyza spojrzała jej w oczy. - Nie wątp w to, że jesteś jego jedynym wyborem. Nie widzi poza tobą świata.

- Ale wcale tego nie chciał - szepnęła Hermiona, czując jak łzy napływają jej do oczu.

- Tak, ale nie dlatego, że nie chciał ciebie. I nie boi się ślubu również dlatego, że cię nie chce - Narcyza położyła jej dłoń na ramieniu. - Boi się go, bo tak bardzo cię chce, że wie, że po tym, jak to się stanie, nie będzie już w stanie nigdy pozwolić ci odejść.

- Wcale nie chcę od niego odchodzić! - odpowiedziała z mocą Hermiona.

Ciepły uśmiech rozjaśnił oblicze Lady Malfoy.

- I wiem, że nie odejdziesz. Jesteś jego wyborem, a on twoim. Będziecie razem bardzo szczęśliwi, zwłaszcza gdy ta przeklęta wojna się skończy - Narcyza westchnęła ponuro.

- Mam nadzieję, że to będzie wkrótce - wymruczała Hermiona, pocierając oczy, by przepędzić resztki łez.

- Ja też. A teraz chodź, musimy jeszcze raz spojrzeć na listę usadzenia przy stołach. Stary lord Burke musi koniecznie być trzymany z dala od wszystkich młodych dziewczyn.

Hermiona zachichotała i ruszyła za Narcyzą w drogę powrotną do oranżerii, gdzie czekał na nich ogrom zadań związanych z Najbardziej Hucznym Ślubem Dziesięciolecia - jak zwykła zwać ich wesele Alma.

💍💍💍 


Szukała kolejnych informacji w rodzinnej bibliotece Malfoyów. Trochę frustrowało ją to, że Harry i Kingsley raczej lakonicznie pisali w dwukierunkowym dzienniku o ich planach podróży do Hogwartu w celu schwytania pani Norris.

Zawsze nienawidziła tego kota - jak niemal wszyscy uczniowie w szkole, niemniej wciąż próbowała znaleźć inny sposób, na zgładzenie horkruksa, niż zamordowanie biednego zwierzęcia.

Harry po prostu chciał skorzystać z jednego z kłów Bazyliszka, które Hermiona wciąż trzymała w swojej wyszywanej torebce. Było to rozsądne rozwiązanie, niemniej wtedy najpewniej pani Norris też nie udałoby się uratować. Sprawienie, by sam Voldemort zabił w niej cząstkę siebie - tak jak miało to miejsce w przypadku Harry'ego, w ogóle nie wchodziło w grę. Czarny Pan miał się nigdy nie dowiedzieć, że przypadkiem stworzył o dwa horkruksy więcej, niż zakładał jego chory plan.

Właśnie zastanawiała się, czy wezwać Strzałkę z prośbą o coś do picia, gdy ta pojawiła się przed nią ściskając list w dłoniach.

- Ważna wiadomość dla panienki - wyjaśniła skrzatka, podając jej zapieczętowaną kopertę.

Hermiona podziękowała jej z uśmiechem i szybko przeczytała list. Brzmiało to dziwnie, ale postanowiła, że i tak musi to sprawdzić.

- Przekaż proszę pani Malfoy, że musiałam na chwilę wyjść, ale jestem w bezpiecznym miejscu z przyjaciółmi - poprosiła Hermiona.

Nie wiedziała dlaczego Harry tak pilnie wezwał ją na Grimmauld Place, ale postanowiła, że musi to sprawdzić.

💍💍💍


Gdy wyszła z kominka w starym salonie, zastała swojego przyjaciela siedzącego na kanapie. Był blady i wyraźnie niewyspany.

Hermiona podeszła bliżej, ale nagle stanęła w pół kroku. Coś pachniało, jak pracująca pełną parą gorzelnia.

- Serio Harry? - zapytała z rozczarowaniem. - Nie ma jeszcze nawet południa, a ty już jesteś pijany?

- Co? Nie! - zaperzył się, wstając.

- Dobrze, że w pobliżu nie ma płomieni, bo zamiast mówić, zionąłbyś ogniem - narzekała.

- Ja... To od wczoraj - wydukał, lekko zarumieniony.

- Mniejsza z tym - Hermiona westchnęła ciężko. - Po co mnie tu wezwałeś? Wiesz, że to nie do końca bezpieczne.

- Przyniosłaś kły Bazyliszka? - spytał, patrząc na torebkę, którą trzymała.

- Tak, ale oddam je osobiście Kingsleyowi - wyjawiła.

- No co ty Hermiona! - zirytował się Harry. - Nie ufasz mi?

- Nie - odpowiedziała szczerze. - Zwłaszcza od czasu, gdy zacząłeś pić.

- To przez stres - Potter nerwowo potargał swoje i tak rozczochrane włosy.

- Jasne - skomentowała cierpko. - Coś jeszcze?

- Parvati mówiła mi wczoraj, że spotkałaś ją i Deana - Harry ciężko opadł na starą kanapę, która zazgrzytała w proteście.

- Owszem, przed kilkoma dniami w restauracji - odpowiedziała ostrożnie.

Harry milczał przez chwilę.

- Parvati twierdzi, że nie wie, czy ono jest moje.

- Tyle zdołałam z niej wyciągnąć. Powiedziała mi też, co zrobiłeś Ginny - Hermiona mimowolnie zacisnęła pięści.

- Nie powiedziałaś jej o zaklęciu wierności. - To było bardziej stwierdzenie, niż pytanie.

- Nie, ale tylko dlatego, że ma obecnie dość na swoim talerzu. Nie licz jednak, że tego nie zrobię Harry - wyszeptała Hermiona, mimowolnie czując jak jej oczy kują niechcianymi łzami. - Ma prawo wiedzieć, co jej zrobiłeś i że nie tylko ona miała... chwile słabości, gdy byliście daleko od siebie.

Harry zacisnął usta.

- Kocham ją...

- Naprawdę? I to dlatego sypiasz z Parvati? Pomyślałeś choć przez chwilę o Deanie? Czy nie widzisz, jak on bardzo ją kocha?

- Nie rób mi wyrzutów! - Harry ponownie wstał, również zaciskają pięści. - Bo sama złamałaś Ronowi serce!

Hermiona roześmiała się głucho.

- Ron zrobił dziecko innej kobiecie, w miesiąc po naszym zerwaniu!

- Bo zostawiłaś go dla przeklętego Malfoya! Załamał się!

- Zostawiłam go, bo go nie kochałam! - wykrzyczała.

Harry zacisnął usta i założył ręce na piersi, odwracając od niej wzrok.

- Jeśli to wszystko, to wracam do domu - poinformowała cierpko, podchodząc do kominka.

- Proszę... Nie mów o niczym Ginny, nim to wszystko się nie skończy - wyszeptał Potter zbolałym tonem.

- Mam nadzieję, że sam jej powiesz, gdy będzie po wszystkim - powiedziała, postanawiając nie wspominać mu o tym, że Ginny obecnie wyjechała.

- W porządku - Harry wreszcie ponownie odważył się na nią spojrzeć.

- Trzymaj się Harry - Hermiona posłała mu nikły, smutny uśmiech. Powoli nie rozpoznawała w nim już swojego najlepszego przyjaciela i ta myśl naprawdę ją bolała.

Sięgnęła po proszek Fiuu i weszła do kominka.

- Hermiona...?

- Tak?

- Powodzenia... Na ślubie. - Kąciki jego ust lekko drgnęły - w próbie uśmiechu.

- Dziękuję - odpowiedziała beznamiętnie, po czym przeniosła się z powrotem do Dworu Malfoyów.

💍💍💍 



13 marca 1999

Draco był dziś na wieczorze kawalerskim. Hermiona nie była specjalnie zachwycona całą ideą tego pomysłu, ale był to wieczór, który Blaise zaplanował dla niego wraz z Grahamem i chłopakami z drużyny Srok.


Ona sama miała wyjechać już w poniedziałek do Paryża, gdzie zaplanowano dla niej kilka dni rozrywek w towarzystwie wybranych kobiet z arystokracji. Ostatnia jej chwile jako panny Dagworth-Granger, nim miała stać się kolejną Lady Malfoy. Przerażała ją trochę ta myśl.

Siedziała z Narcyzą w salonie. Wskazówka z imieniem Draco znajdowała się na polu "dobra zabawa". Hermiona miała tylko nadzieję, że ta dobra zabawa nie wiązała się z występem jakiś wyuzdanych striptizerek.

Narcyza jednak z pewnością nie bawiła się dobrze, bowiem wskazówka Lucjusza, znów znajdowała się na polu "śmiertelne zagrożenie". Kolejna, niebezpieczna misja od Czarnego Pana, napawała wszystkich lękiem. Nawet dobrze, że od przyszłego tygodnia, mieli być już we Francji - może tam Lord Malfoy zazna wreszcie trochę spokoju.

- Loredana przysłała mi dziś wiadomość sową - zagadnęła Narcyza.

- Tak?

- Suknia będzie gotowa do ostatniej przymiarki na wtorek w jej atelier w Paryżu.

- W porządku - Hermiona zmusiła się do uśmiechu. Coraz bardziej denerwowała się rozmawianiem o ślubie, zwłaszcza, że ona i Draco nadal krążyli wokół tego tematu, zamiast po prostu porozmawiać. Hermiona wiedziała jednak, że będą musieli to zrobić. Miała cichą nadzieję, że narzeczony nie będzie cierpiał jutro na kaca i będą może mogli wybrać się na jakiś spacer, i wtedy wreszcie poruszyć ten temat.

Matka Dracona najwyraźniej chciała powiedzieć coś jeszcze, ale nagle w kominku buchnęły zielone płomienie. Hermiona przelotnie spojrzała na zegar, ale żadna ze wskazówek Malfoyów ani drgnęła. Skoro nie wracali Draco ani Lucjusz, w takim razie kto...?

Narcyza krzyknęła ze zgrozy, gdy spostrzegła scenę przed sobą. Hermiona zamarła na chwilę, sparaliżowana.

Szybko jednak oprzytomniała i wydobyła z rękawa swoją różdżkę.

- Szybko! Potrzebujemy pełnej diagnostyki Granger! - krzyczał Snape, machając różdżką nad nieprzytomnym, zakrwawionym Lucjuszem.

Wskazówka się nie przesunęła, bowiem Lucjusz przez cały czas był w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Hermiona wiedziała to już po pierwszym odczycie jej zaklęcia. Było naprawdę źle.

Narcyza klęczała u boku męża, płacząc i niezgrabnie oczyszczając jego zakrwawioną twarz zaklęciami. Severus wlewał do gardła Lucjusza, jakieś pośpiesznie wyjęte ze swojej szaty eliksiry, a Hermiona wciąż rzucała kolejne zaklęcia kontrolne. Jednak, każde jedno z nich, wyraźnie wskazywało na to, że żeby ojciec Draco wyszedł z tego cało, chyba naprawdę musiałby wydarzyć się cud.

💍💍💍 



Popijał ognistą, średnio zainteresowany tym, jak Marcus Flint drąc się na całe gardło, wsuwał galeony w specjalny woreczek przypięty do biodra wijącej się  striptizerki. Wcześniej Draco nawet nie wiedział, że na Śmiertelnym Nokturnie są kluby oferujące takie usługi, jak magiczny taniec na lewitującej rurze.

Średnia rozrywka - jeśli ktoś chciałby poznać jego zdania. Sto razy bardziej wolałby się teraz zakopać pod kocem przy kominku z Hermioną przy boku i dobrą książką w dłoniach.

Siedzący obok niego Graham, posłał mu spojrzenia z ukosa.

- Już tęsknisz? - zakpił. - Nie widzisz jej ledwo kilka godzin.

- Nie o to chodzi - mruknął Draco, znów popijając bursztynowy płyn, zadowolony z tego, jak palił jego gardło.

- Jak Granger się czuje przed ślubem? - zapytał nieco cierpko Montague, przykładając do ust własną szklaneczkę.

Draco wzruszył ramionami.

- Jest zmęczona przygotowaniami.

- Nie boisz się, że ucieknie sprzed ołtarza? - Graham posłał mu złośliwy uśmiech.

Malfoy na chwile pogrążył się we własnych myślach. Czy się tego bał? Nie. Hermiona nie była tego typu osobą. Gdyby miała jakieś wątpliwości, zapewne już dawno, by mu o tym powiedziała. To nie znaczy jednak, że wszystko pomiędzy nimi było jasne. Potrzebowali rozmowy i Draco był doskonale tego świadom. Miał nadzieję, że może jutro wyrwie ją na jakąś przechadzkę i wtedy wyjaśnią wszystkie swoje sprawy.

Musiała wiedzieć, że od chwili gdy powie mu "tak" w trakcie ceremonii, być może już nigdy się od niego nie uwolni. Kochał ją najbardziej na świecie i nie chciał jej unieszczęśliwiać ani do niczego zmuszać, ale małżeńskie przysięgi tak właśnie działały - jeśli nie zechcieliby wspólnie rozwodu, nic nie mogło ich złamać.

- Co tam panienki? Co to za miny? - zażartował Zabb, siadając obok Draco i stawiając na stole kolejną butelkę whisky.

Zawodnicy z drużyny, dawni koledzy z Hogwartu i nadal najgłośniejszy z nich - Marcus Flint, bez przerwy wiwatowali przy scenie, na której wiły się piękne, roznegliżowane tancerki.

- Draco już tęskni za narzeczoną - zadrwił Montague.

- Serio? Nie wystarczy ci, że trzymasz ją przy sobie, albo pod sobą przez całe noce? - Blaise sugestywnie poruszył brwiami, a Graham parsknął pogardliwie, nim znów się napił.

- Montague się nudzi, więc wymyśla bzdury - Draco starał się nie krzywić. Zabini i reszta chłopaków starali się zapewnić mu miły wieczór. Nie mógł psuć tego swoją kwaśną miną.

Właśnie chciał zaproponować, by rozegrali partyjkę bilarda lub pokera, gdy nagle tuż przed nimi błysnęła srebrzysta smuga światła.

Po chwili zmaterializowała się ona w piękną, dostojną łanie.

- Natychmiast wracaj do domu, twój ojciec został ranny - oznajmiła mu zimnym głosem Severusa.

Draco zerwał się na równe nogi i nie oglądając się za siebie, rzucił się do wyjścia z klubu. biegł ile sił w nogach, w myślach błagając, by wszystko było dobrze.


💍💍💍 



Promienie zaklęć, które do niej powracały, miały kolor krwistej czerwieni. Stanu Lucjusza nie dało się określić inaczej, niż krytyczny. Hermiona jeszcze nigdy nie widziała nikogo w tak złym stanie. Starała się opanować, nie panikować i nie płakać, ale było jej naprawdę trudno się nie załamać.

Udało im się przenieść Lucjusza do jego sypialni, ale nawet Snape nie wyglądał na optymistę, gdy patrzył na rannego przyjaciela. Narcyza nie przestawała płakać, patrząc z rozpaczą na nieprzytomnego, bladego męża.

Hermiona wzdrygnęła się lekko, gdy drzwi z sypialni otworzyły się tak gwałtownie, że z impetem uderzyły w ścianę. Draco wbiegł do pokoju, wyraźnie roztrzęsiony. Wiedziała, że musiał się tu przenieść z klubu za pomocą teleportacji i zapewne całą drogę z punktu dostępu w ogrodzie, aż tutaj pokonał w najszybszym tempie, na jakie było go stać.

- Co z nim? - zawołał od progu.

Nikt mu nie odpowiedział.

Hermiona poczuła, jak oblewa ją zimny pot, gdy oczy jej narzeczonego spoczęły prosto na niej. To od niej oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie.

- To była mieszanina wielu klątw i fizycznych urazów wewnętrznych - wyszeptała z bólem.

Draco -ciężko oddychając - przeniósł swoje spojrzenie na Severusa.

- Nie wiemy, jak szybko jego organizm będzie się regenerował - wyjaśnił ponuro Snape. - Jednak jeśli, to będzie za wolno...

- Nie! Nie! Nie! - wykrzyczała Narcyza, kładąc się na piersi Lucjusza i płacząc rozpaczliwie.

Hermiona nie powstrzymała dłużej swoich łez. To było, jak koszmarny sen. Co miała zrobić? Co poradzić na to nieszczęście?

- Kto mu to zrobił? - zapytał zimno Draco, podchodząc bliżej łóżka.

- Dolohov - odparł Snape. - Nie musisz się jednak martwić. Twój ojciec zdołał go zabić, nim ten drań zrobił to pierwszy.

- Musimy coś zrobić! - szlochała Narcyza. - Musimy go uratować! - krzyczała, patrząc z rozdzierającą desperacją, to na Severusa, to na Hermionę.

Hermiona zamknęła oczy, nie chcąc by Lady Malfoy dostrzegła w niej poczucie winy. Nie wiedziała, jak uratować Lucjusza...

- Rytuał iskry magii - wyszeptał Draco.

Snape od razu się ożywił.

- Ale to działa właściwie tylko na prawdziwie bratnie dusze - skomentował cicho.

Hermiona spojrzała Draco prosto w oczy. To była prawda. Bratnie dusze, były w stanie w ten sposób się uratować.

- Musimy spróbować - Malfoy podszedł do matki i delikatnie złapał ją za ramiona.

Stanęli razem, a ona oparła głowę o ramię syna, mocząc jego marynarkę łzami.

- To zadziała - Hermiona stanęła po drugiej stronie Narcyzy i również ją objęła. - Jestem pewna.

- Spróbujmy - zdecydowała Lady Malfoy, ocierając swoje łzy.

Hermiona posłała jej pokrzepiający uśmiech. Musieli spróbować, jeśli mieli jakimś cudem uratować Lucjusza.

- Muszę wracać, by sprawdzić, czy ktoś już doniósł do Czarnego Pana, że to Lucjusz zabił Dolohova - poinformował ich Severus.

- Dobrze - zgodził się Draco, machnięciem różdżki przywołując księgę z magicznymi rytuałami, w której było opisane przekazanie iskry magii.

- Będę was informował - Snape skinął im głową na pożegnanie i skierował się szybko do wyjścia.

- A my ciebie - obiecał mu Draco, z zaangażowaniem kartkując księgę w poszukiwaniu opisu.

Narcyza uspokoiła się i otarła oczy koronkową chusteczką. Z determinacją wypisaną na twarzy, patrzyła na wciąż nieprzytomnego męża.

Hermiona była pewna, że bez chwili wahania, Narcyza oddałaby swoje życie, w zamian za życie Lucjusza.

Przeniosła swoje spojrzenie na Draco.


I ona oddałaby swoje życie za niego.

המשך קריאה

You'll Also Like

31.9K 1.6K 15
Truskawkowe Dramione by Justinemariem 🍓💚🖤 Hermiona Granger nawiązuje współpracę z dawnym wrogiem z czasów szkolnych. Jej celem jest ochrona blisk...
483K 18.4K 24
Ministerstwo uchwala ustawę o małżeństwie, by ponownie zaludnić świat po wojnie. Hermiona Granger zostaje sparowana z Draco Malfoyem. Czy to kiedykol...
35.1K 1.6K 36
❗Zakończone❗ Jest dużo błędów w książce więc tak tylko ostrzegam (Kiedyś ją poprawię) Pewnego lata pewna dziewczyna wraz z młodszą siostrą i mamą pr...
18.5K 1.4K 25
Po trzech latach randkowania Ron przyznaje, że przez dwa lata zdradzał Hermionę z Daphne Greengrass - i Harry o tym wiedział. Podnosząc się po zdradz...