Ulotne szczęście- Legolas i M...

Bởi WIKTORIA12304

44.4K 2.3K 431

Druga część serii o przygodach Legolasa i Miriel. Zakochani są nareszcie razem. Mają śliczną córkę, wielu prz... Xem Thêm

Liebster Awards
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
+Bonus
Epilog

Rozdział 5

2.3K 151 21
Bởi WIKTORIA12304

POV Legolas


Powoli wjechaliśmy do lasu. Powietrze wokół było jeszcze bardziej przesiąknięte złem niż przed laty. Miałem setki myśli, jednak żadna z nich nie wydawała się wiarygodna. Co tu się dzieje? Spojrzeliśmy na siebie z Miriel. Nie poznawaliśmy okolic własnego domu.

-Tutaj jest tak zawsze?- szepnął Sam.

-Nie, przyjacielu- pokręciła głową moja ukochana- wszystko jest nie tak, jak być powinno. Jechaliśmy dalej w ciszy, czujnie rozglądając się wokół. Zrównałem się z żoną.

-Wokół nie ma żadnych strażników- powiedziałem cicho.

-Wiem- odparła, patrząc na mnie smutno- zawsze kilkoro dołączało do nas, od razu po wejściu do Puszczy. Coś się stało!

-Spokojnie, najdroższa- złapałem ją za dłoń, w geście pocieszenia, jednak nie wiele to dało. Czułem to samo, co ona. Gimli przez cały czas trzymał przygotowany topór. Normalnie spojrzałbym na niego wściekle, lecz teraz wiedziałem, iż może się to przydać. Król Gondoru jechał teraz przy naszym boku.

-Strasznie cicho- rzekł. Kiwnąłem głową.

-Za cicho- odparłem. Przed nami znajdowały się wrota pałacu. Po raz pierwszy widziałem to miejsce, bez pilnujących wejścia strażników. Zeskoczyliśmy z koni.

-Trzymajcie się blisko- szepnęła Miriel do hobbitów. Wszyscy moi przyjaciele trzymali w rękach broń. Ja również przygotowałem łuk, byłem gotowy, aby w każdej chwili wystrzelić strzałę. Szedłem jako pierwszy, za mną znajdowała się Miriel, po niej Gimli, hobbici, a pochód kończył rozglądający się wokół Aragorn. Odetchnąłem głęboko i jednym ruchem otworzyłem drzwi.

-O boże!- powiedziała moja ukochana, wbiegając do środka. Ja się na to nie zdobyłem, stałem jak zamurowany. Przede mną leżało setki ciał, moich pobrateńców, poddanych, przyjaciół. Miriel nachylała się po kolei nad każdym ciałem.

-Co tu się stało?- szepnął król Gondoru.

-Oni żyją!- krzyknęła moja żona, po czym spojrzała na nas- oddychają!- obudziłem się, jakby z transu i podbiegłem do niej. Miała rację. Dopiero teraz zauważyłem, iż piersi leżących wokół elfów unoszą się lekko. Potrząsnąłem jednym z leżących ciał, jednak nie dało to żadnego efektu. Spojrzeliśmy na siebie z Miriel i w tej samej chwili powiedzieliśmy.

-Tata!- czym prędzej pobiegliśmy w stronę sali tronowej. Słyszałem, że przyjaciele gnają za nami, lecz nie zwracaliśmy na to uwagi. Ujrzeliśmy przed wejściem do komnaty leżących strażników. Szybko przesunęliśmy ich na bok, aby móc otworzyć drzwi. Gdy tylko to uczyniliśmy, wbiegliśmy do sali i skierowaliśmy się w stronę tronu. Postać siedząca na nim, przywiązana była elfickimi sznurami. Miała również knebel w ustach. Spostrzegliśmy patrzące na nas błagalnie ciemnozielone oczy. To nie był król Mrocznej Puszczy. Na jego miejscu znajdowała się brązowowłosa elfka. Jako jedyna w naszym królestwie nie spała. Moja ukochana podbiegła do niej i uwolniła ją z opresji. Usłyszałem, iż reszta naszych towarzyszy dotarła właśnie do komnaty. Razem z nimi podszedłem do kobiet.

-Dziękuję, pani- szeptała zapłakana elfka, kłaniając się nisko.

-Cśś- Miriel przytuliła ją delikatnie.

-Tak strasznie się bałam- odparła płaczliwie dziewczyna.

-Już wszystko w porządku- powiedział Aragorn, kucając przy niej- jak masz na imie?

-Almariel- powiedziała cicho.

-A więc, Almariel- zaczęła delikatnie moja ukochana- mogłabyś nam powiedzieć, co się tu stało?

-To było straszne- rzekła elfka, oddychając głośno- najpierw powietrze zrobiło się ciężkie. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Król Thranduil rozkazał podwojenie straży, czuł, że coś jest nie tak. Wszystkim zaczęło robić się słabo, a... potem było jeszcze gorzej. Niektórzy zapadali w śpiączkę, po prostu nagle padali tak, jak stali. Wydawało się, jakby ten koszmar trwał bardzo długo, a minął dopiero jeden dzień. Słońce zaczęło chować się za horyzontem, już prawie wszyscy spali. Wtedy przez drzwi wbiegli orkowie. Spostrzegłam jeszcze, że kilku strażników na czele z królem walczy z nimi. Potem został już tylko król. Dalej nie wiem, ponieważ dostałam w głowę, od jednego z orków. Obudziło mnie moce walnięcie w policzek. Ujrzałam czarnowłosą kobietę, ubraną w czerwoną suknie. Powiedziała, żebym was pozdrowiła, gdy się zjawicie. Miałam wam również przekazać, że liczy na szybkie spotkanie. Rozkazała kilku orkom, aby przywiązali mnie do tronu i założyli knebel.

-A co z tatą?- zapytała Miriel. Zrobiła to dosłownie sekundę przed tym, jak te słowa miały wypłynąć z moich ust.

-Krzyknęła, żeby zabrali go do domu- odparła smutno Almariel- widziałam, jak ciągnął go po podłodze. Był cały we krwi, ale nie swojej tylko uruk- hai- nie wiedziałem, co zrobić. Odetchnąć z ulgą, że mój ada (tata) nie był ranny, czy wręcz przeciwnie, obawiać się, iż może już nie żyć.

-Musimy coś zrobić- powiedziała moja ukochana, wstając. Miała łzy w oczach, więc podszedłem i ją przytuliłem.

-Uratujemy go- szepnąłem, głaszcząc ją po plecach.

-Co robimy?- zapytał Aragorn.

-Chyba to oczywiste, prawda?- rzekł Gimli- ratujemy króla Mrocznej Puszczy.

-Przecież ty go nienawidzisz- powiedział Pippin.

-Thranduil wcale nie jest taki zły, jak kiedyś sądziłem- odparł krasnolud- w drogę?

-Nie możemy tak po prostu tam pójść- rzekła moja ukochana- musimy mieć jakiś plan.

-Po prostu tam wejdźmy i zabijmy wszystkich na swojej drodze- odpowiedział syn Gloina.

-Gimli, kocham ten plan, jednak Miriel ma rację- powiedziałem- takim sposobem tylko wszystko zniszczymy.

-A macie jakiś dobry plan?- warknął krasnolud.

-Przyjacielu- zwrócił się do niego Aragorn- mamy tylko jedną szansę. Musimy ją dobrze wykorzystać.

-Może...- zaczął Sam, jednak przerwała mu moja ukochana.

-Cśś!

-Miriel, co...- chciałem zapytać, jednak znowu przerwała.

-Cśś!- nie zauważyłem kiedy, rzuciła sztyletem, prosto w Almariel. Broń przygwoździła rękaw jej sukni do ściany.

-Miriel, co ty robisz?- zapytał wściekle Aragorn- ona jest przestraszona!

-Cicho!- warknęła moja ukochana. Spojrzałem na nią dziwnie.

-Kochanie, uspokój się- powiedziałem, jednak ona zbyła mnie machnięciem ręki.

-To trochę dziwne, że wszyscy zasnęli, a tobie nic nie było- rzekła, zwracając się do brązowowłosej elfki.

-Ja nie rozumiem- zaczęła szeptać przestraszona dziewczyna- nie wiem dlaczego.

-Miriel, przestań- powiedziałem ostro. Wiedziałem, że Almarien jest tak przestraszona, że w każdej chwili może zemdleć. Chciałem podejść do niej i ją uwolnić jednak moja ukochana zastąpiła mi drogę.

-Nie czujesz?- zapytała.

-Czego?

-Tego zła, które się z niej wydobywa- odparła.

-Najdroższa, jesteś zdenerwowana. Wydaje ci się- powiedziałem delikatnie, na co Miriel westchnęła głęboko i uśmiechnęła się.

-Pamiętasz kochany, jak zobaczyliśmy się pierwszy raz po sześćdziesięciu latach rozłąki?- rzekła.

-Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć- odparłem, nie wiedząc, o co jej chodzi. Moja ukochana stanęła przed Gimlim.

-Pamiętasz, jak stałam przed Sarumanem?- rzekła- jak krzyczałeś, żebym go zabiła?

-Należało się, gnidzie- warknął krasnolud.

-Zamknij się!- krzyknęła nagle Almarien- słyszysz? Zamknij się!- na naszych oczach zmieniła postać na córkę Sarumana, po czym upadła na kolana. Widziałem, że magia zamiany zużyła jej większość energii. Rzuciłem w nią mieczem, jednak zwinnie go złapała. Spojrzała na moją ukochaną z głęboką nienawiścią- kiedy się domyśliłaś?

-Jak tylko cię zobaczyłam- odparła Miriel.

-Mądra córeczka Galadrieli- powiedziała Silmarien, po czym uśmiechnęła się- zobaczymy, jak mądra będziesz, gdy w grę będzie wchodziło życie twojej córki.

-Nie waż się jej tknąć!- warknąłem jednocześnie z ukochaną.

-Może już to zrobiłam- szepnęła groźnie córka Sarumana. Byłem wściekły, nie panowałem nad sobą i szybko strzeliłem w nią strzałę, która... wbiła się w tron- mnie tu nie było! Przez cały czas byłam tylko iluzją- rzekła z uśmiechem- dość dobrą iluzją, skoro się nabraliście...- zniknęła. Staliśmy jeszcze przez chwilę na swoich miejscach, po czym Miriel odwróciła się gwałtownie i wyszła z komnaty. Ruszyliśmy za nią. Podbiegłem i dogoniłem ją.

-Kochanie, przepraszam- powiedziałem cicho- powinienem był ci zaufać!- nie odpowiedziała, tylko szła dalej, ku wyjściu z pałacu.

-Miriel, ja też przepraszam- rzekł Aragorn- nie powinienem był podnosić na ciebie głosu.

-Nic się nie stało- warknęła Miriel, po czym usiadła na schodach i zamknęła oczy.

-Co robisz?- zapytałem, jednak tylko rozwarła powieki i spojrzała na mnie groźnie.

-Kontaktuję się z Erlondem- odparła cicho- jeśli Daenerys coś się stanie, ja tego nie wytrzymam.

-Nic jej nie będzie, najdroższa- chciałem ją uspokoić, lecz otrzymałem tylko jej kolejne nienawistne spojrzenie.

-Będziesz już cicho?- zamknęła z powrotem powieki. Przyjaciele spojrzeli na mnie z uśmiechem.

-Ciężkie życie- szepnął ledwie dostrzegalnie Gimli. Uśmiechnąłem się. Nie miał racji. Miałem najlepsze życie, jakie mogłem sobie wyobrazić.

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

1.4K 75 12
Historia luźno oparta na ninjago. Mogą występować błędy. jeśli chcesz się dowiedzieć więcej,przeczytaj.
100K 5K 19
Młoda pisarka wraca do Londynu by zacząć swoje życie od nowa. Spotyka Johna Watsona, z którym momentalnie się zaprzyjaźnia. Co będzie gdy Sherlock Ho...
6.8K 374 18
R: Mysz! - krzyknął wysoki, gdy mnie zobaczył. Y/n: Wieżowiec! Odepchnęłam swoją walizkę nieco na bok i rzuciłam mu się w ramiona. Chłopak podniósł...
18.7K 1K 101
Każdy talks z kochanym Camilo <3 Czego chcieć więcej? #9 Encanto - październik 2023