Paradox: Ratując Przyszłość

By Verdunt

234 50 27

Paradox Ratując Przyszłość to opowieść o nadziei, rodzinie i przyjaźni, rozgrywająca się w świecie po katastr... More

Prolog Pierwszy (Głos kosmosu Zagrał na rogu przeznaczania raz kolejny )
Prolog Drugi (Znów wzywa miecz i wita go śmierć)
Prolog Trzeci ( Tarcza pękła, piekło zawitało )
Mapy Oraz Informacje

Rozdział Pierwszy

12 1 0
By Verdunt


Miejsce:
Stacja Badawcza "Chronos"

Frakcja: Zjednoczone Narody Ludzkie (z ang. United Human Nations w skrócie U.H.N)

Położenie: Na Krańcu pasa krupiera niedaleko Neptuna

EVIE

W światłości gwiazd, które wydawały się być jedynymi stałymi punktami w nieskończonym chaosie kosmosu, stacja badawcza "Chronos" stała jako pomnik ludzkiej ciekawości i determinacji. Dla mnie, Evie, dwudziestoletniej marzycielki z głową pełną gwiazd i sercem bijącym w rytmie nieodkrytych planet, każdy dzień spędzony na tej stacji był jak otwarcie nowego rozdziału w księdze wszechświata. Tego poranka, jak zwykle pełna oczekiwań, podążałam wąskimi korytarzami stacji do sali wykładowej, gdzie miały się odbyć zajęcia z historii ludzkości i frakcji, które teraz nią kierowały. Naszym przewodnikiem w tej podróży przez czas był doktor Elias Vogel, naukowiec o miękkim głosie i spokojnym spojrzeniu, które skrywało niewypowiedziane historie nieskończonych przestrzeni.

-Dzisiaj, drodzy studenci, przyjrzymy się Zjednoczonym Narodom Ludzkim, ich misji i wyzwaniom, jakie napotykają w próbach zjednoczenia rozproszonych kolonii ludzkości,   -rozpoczął doktor Vogel, uruchamiając hologramy przedstawiające nie tylko U.H.N., ale również inne frakcje takie jak Wolne Kolonie Ludzkie i Związek Nowej Ludzkości. Jego głos, choć spokojny, był pełen pasji, gdy opowiadał o nadziejach i tragediach, które kształtowały naszą nową rzeczywistość w kosmosie.

-Choć U.H.N. stara się budować mosty pokoju, nie możemy zapominać o niedawnych konfliktach, które rozdarły naszą ludzkość na strzępy, -kontynuował, a jego słowa rozbrzmiewały echem po sali, wypełniając przestrzeń ciężarem minionych wojen.

 
-Pokój, który teraz panuje, jest kruchy, a każda z frakcji patrzy na siebie z podejrzliwością, omijając swoje terytoria jak dawne rany, które jeszcze nie zagoiły się do końca.

Podczas gdy doktor Vogel mówił, nie mogłam oprzeć się uczuciu, że historia, którą próbujemy zostawić za sobą, wciąż ma na nas ogromny wpływ. Te frakcje, choć dążące do różnych celów, są jak rozproszone rodziny, tęskniące za jednością, ale zbyt zranione, aby ponownie sobie zaufać.

-Evie, czy uważasz, że istnieje sposób na trwały pokój między frakcjami?-nagle zapytał doktor Vogel, kierując do mnie pytanie, które przecięło moje zamyślenie jak laser przez ciemność kosmosu.

Zaskoczona, że to właśnie ja zostałam wybrana do odpowiedzi, na moment zgubiłam się w myślach. 

-Wierzę, że tak, doktorze Vogel, -powiedziałam w końcu, starając się ukryć drżenie w głosie.          -Pokój zawsze jest możliwy, gdy znajdziemy wspólny język i cele. Może właśnie w przestrzeni, wśród gwiazd, odkryjemy, że to, co nas łączy, jest silniejsze niż to, co nas dzieli."

Doktor Vogel uśmiechnął się ciepło, a ja poczułam, że moje słowa, choć może naiwne, były prawdziwe. W tym momencie, w sali wypełnionej przyszłymi odkrywcami i marzycielami, wierzyłam, że mimo ciemności, która nas otaczała, światło nadziei wciąż płonęło jasno  zarówno w sercach ludzi na "Chronos", jak i w dalekich zakątkach kosmosu, które jeszcze mieliśmy odkryć.Po zakończeniu zajęć, pełna nowych przemyśleń na temat frakcji i delikatnej równowagi, która utrzymywała nasz pokój, wyszłam na korytarze stacji "Chronos". Z refleksjami doktora Vogela wciąż rezonującymi w mojej głowie, poczułam, że każdy krok, jaki robię na tej stacji, jest krokiem po nieznanym terytorium, gdzie historia splata się z przyszłością. Wtedy zobaczyłam Zuzannę, moją starszą siostrę, ubraną w mundur ochrony stacji. Jej postawa, pełna determinacji i siły, była dla mnie zawsze źródłem inspiracji.

-Jak lekcje? -spytała, gdy podchodziłam. Jej głos był ciepły, ale można było wyczuć w nim nutę troski.

-Zawsze uczące,- odpowiedziałam, starając się ukryć rosnący niepokój przed nieznaną przyszłością. -Doktor Vogel mówił o frakcjach... o pokojach i konfliktach. Czasami zastanawiam się, gdzie my, jako jednostki, wpisujemy się w ten wielki obraz. Zuzanna założyła ramię wokół moich ramion, prowadząc mnie wzdłuż korytarza. 

-Wszyscy gramy swoją rolę, Evie. Nawet jeśli czasem wydaje się, że jesteśmy tylko małymi gwiazdami w tej nieskończonej przestrzeni.

Przechodząc obok panoramicznych okien, przez które widać było tańczące gwiazdy i dalekie planety, pomyślałam o naszej rodzinie. Ojciec, dr Łukasz Nadzieja, rzadko opuszczał swoje laboratorium, zatopiony w eksperymentach, które, jak wierzył, mogą zmienić los ludzkości. Matka natomiast, z równą pasją, prowadziła swoje badania, równocześnie zajmując się Annerem, naszym młodszym bratem, który był jak małe słońce, rozświetlające każdy ciemny zakątek stacji.

-A jak Dawid?- zapytałam nagle, myśląc o naszym starszym bracie, który przebywał na odległej stacji Eris. Jego wybór, by tam pracować, był dla nas wszystkich trudny, ale był to jego sposób na znalezienie własnej ścieżki wśród gwiazd.

Zuzanna westchnęła. -Ostatnio rzadko się odzywa. Ale wiesz, jak jest z Dawidem. Zawsze musi badać nowe horyzonty.

Dotarłyśmy do hangaru, gdzie ruch był bardziej intensywny. Pracownicy stacji, naukowcy i inżynierowie przygotowywali statki do kolejnych misji, a dźwięk pracujących maszyn wypełniał powietrze. W tym wszystkim matka czekała na nas, otoczona przez ekwipunek badawczy, który mieliśmy zabrać na planetoidę.

-Gotowe na kolejną przygodę?- zapytała, uśmiechając się szeroko. Jej entuzjazm był zaraźliwy, a mimo ciągłego niepokoju o przyszłość, w tym momencie poczułam ekscytację.

Tak, byłyśmy gotowe. Gotowe, by stawić czoła niewiadomej, przekraczać granice i odkrywać tajemnice wszechświata. Rodzina, mimo że rozproszona po różnych stacjach i zajęta swoimi projektami, była jak gwiazdozbiór  każdy z nas świecił swoim światłem, ale razem tworzyliśmy coś większego. Wyruszając z hangaru na planetoidę, zdałam sobie sprawę, że niezależnie od odległości, która nas dzieli, ta misja była kolejnym krokiem na naszej wspólnej ścieżce przez kosmos. W hangarze stacji "Chronos", wśród gwaru przygotowań i brzęku narzędzi, znalazłyśmy się w sercu kosmicznego mrowiska. Ludzie wokół nas, zajęci swoimi obowiązkami, tworzyli choreografię precyzji i skupienia. W tym technologicznym zgiełku, moja matka, Astra, stała jak spokojna wyspa w oceanie chaosu. Jej obecność była dla mnie i Zuzanny zawsze źródłem poczucia bezpieczeństwa i stabilności, nawet kiedy nasze serca biły szybciej na myśl o nadchodzącej misji.

-Jesteście gotowe, dziewczyny?- zapytała ponownie Astra, przeglądając listę kontrolną na swoim tablecie. Jej głos był spokojny, ale w jej oczach dostrzegłam iskrę ekscytacji, która zawsze pojawiała się, gdy zbliżała się kolejna wyprawa.

Zuzanna, w swoim elementcie wśród przygotowań, odpowiedziała pierwsza. -Zawsze gotowa, mamo. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć, co tym razem odkryjemy.

Podchodząc bliżej, obserwowałam, jak matka dokładnie sprawdza każdy element wyposażenia. -A co z tobą, Evie? Jak się czujesz przed wyprawą?- zwróciła się do mnie, odłożywszy tablet na bok.

Spojrzałam przez ogromne okna hangaru, przez które widać było bezkres kosmosu. -Czuję... mieszankę emocji,- przyznałam. -Ekscytację, trochę strachu. Ale przede wszystkim ciekawość. Tyle jest jeszcze do odkrycia, mamo.

Astra uśmiechnęła się ciepło, podchodząc, by przytulić mnie na chwilę. -To naturalne, kochanie. Ważne, by pamiętać, że każde odkrycie, każda nauka, przynosi naszą rodzinę i całą ludzkość bliżej zrozumienia wszechświata. A ty masz w sobie tyle pasji i ciekawości, że jestem pewna, twoje odkrycia będą inspiracją dla nas wszystkich.

Jej słowa otuliły mnie niczym ciepły koc, dodając odwagi. W tym momencie dołączył do nas Anner, nasz młodszy brat, którego oczy błyszczały z podniecenia na widok przygotowań. 

-Nie mogę się doczekać, aż wrócicie i opowiecie mi o wszystkim! -wykrzyknął, niemal tańcząc z niecierpliwości.

-Obiecujemy, że przyniesiemy ci coś specjalnego,-odparła Zuzanna, mrugając do niego. Anner uśmiechnął się szeroko, a ja poczułam, jak serce napełnia się ciepłem na myśl o naszej rodzinnej więzi.

Wkrótce, zebrałyśmy nasze rzeczy i ruszyłyśmy w kierunku statku, który miał nas zabrać na planetoidę. Przechodząc przez hangar, czułam wzrok Annera na sobie. Jego entuzjazm był przypomnieniem, że to, co robimy, nie tylko poszerza naszą wiedzę, ale też zasiewa ziarna marzeń w młodszych pokoleniach.

-Wiesz,- zaczęła Astra, gdy wchodziłyśmy na pokład statku, "każda podróż to kolejna opowieść, którą będziemy mogły opowiedzieć przy kolacji. I choć Dawid jest teraz na Eris, jestem pewna, że też z niecierpliwością czeka na nasze historie."

Tak, nasza rodzina była rozproszona po różnych zakątkach kosmosu, ale te podróże, te opowieści, które dzieliliśmy, trzymały nas razem, tworząc niewidzialną sieć połączeń, która była silniejsza niż odległość dzieląca stację "Chronos" od odległej Eris czy nawet dalszych nieodkrytych światów. W sercu kosmosu, na pokładzie statku, czekającym na rozpoczęcie naszej wyprawy, poczułam, że jesteśmy częścią czegoś większego – nie tylko jako rodzina, ale jako ludzkość, która krok po kroku odkrywa tajemnice wszechświata.

Gdy przekroczyłyśmy próg promu U.H.N., który miał nas zabrać na niezbadaną planetoidę, moje serce zabiło mocniej. Prom, choć z zewnątrz wydawał się jedynie standardową jednostką zdolną pomieścić do 50 osób oraz średni ładunek, wewnątrz skrywał znacznie więcej niż można było przypuszczać. Jego wnętrze zostało przystosowane do potrzeb naukowych – zamiast przestrzeni dla pasażerów, znajdowały się tutaj zaawansowane laboratoria i sprzęt badawczy, gotowe do zbierania i analizowania próbek z odległych światów. W części kokpitu, gdzie zazwyczaj mieściło się trzech pilotów, tym razem wystarczył jeden – Astra, nasza matka, która była doświadczonym naukowcem i pilotem. Jej dłonie z łatwością przesuwały się po panelach sterowania, uruchamiając systemy promu. Obserwując ją, poczułam mieszankę dumy i podziwu. Astra, zawsze skupiona i pewna siebie, emanowała spokojem, który uspokajał nawet w obliczu nieznanego.

-Evie, Zuzanna, sprawdźcie jeszcze raz sprzęt w laboratorium. Musimy być pewne, że wszystko jest gotowe do pracy zaraz po wylądowaniu,- powiedziała, nie odrywając wzroku od pulpitów.

Przeszłam do modułowej części badawczej promu, podążając za Zuzanną. Przestrzeń ta, choć ograniczona, była wyposażona w najnowocześniejsze narzędzia do prowadzenia badań w terenie. Każdy mikroskop, każdy analizator i urządzenie do zbierania próbek stanowiły obietnicę odkryć, które mogły zmienić nasze rozumienie wszechświata. Wypełniając powietrze oczekiwaniem i cichą ekscytacją, sprawdzałyśmy każdy element, upewniając się, że wszystko jest gotowe do akcji. Gdy prace przygotowawcze dobiegły końca, usiadłyśmy w części przeznaczonej dla załogi, przypinając pasy bezpieczeństwa. Prom zaczął wypełniać się charakterystycznym, niskim warkotem silników, a ja zamknęłam oczy, starając się uspokoić bijące niepokojem serce. Pomimo niezliczonych symulacji i treningów, każda podróż w nieznane budziła we mnie skomplikowaną paletę emocji – od ekscytacji, przez zdumienie, po strach przed tym, co mogą odkryć nasze badania.

-Evie,- szepnęła Zuzanna, chwytając moją dłoń widząc ze ciężko znoszę start promu -Pamiętaj, jesteśmy w tym razem ,razem  jesteśmy niepokonane- próbowała mnie uspakajać Zuzanna.

Jej słowa, pełne siły i wsparcia, były jak kotwica, która przytrzymywała mnie, gdy prom powoli odrywał się od doków stacji "Chronos", kierując się w głąb nieznanego. Zza okna obserwowałam, jak stacja kurczy się w oddali, a przed nami rozciąga się nieskończoność kosmosu, pełna tajemnic do odkrycia. W tym momencie, gdy prom przecinał ciszę kosmosu, poczułam się częścią czegoś niezwykle wielkiego. My, trzy kobiety – matka i dwie córki, wyruszyłyśmy w podróż, która mogła odkryć nowe prawdy o wszechświecie. I choć każda z nas miała inne zadanie, inne marzenia i obawy, to w tym momencie, zawieszone między gwiazdami, byłyśmy jednością, gotową stawić czoła wyzwaniom, które na nas czekały. Prom, nasz tymczasowy dom, niósł nas przez kosmiczną otchłań, a my, w jego wnętrzu, byłyśmy gotowe na to, co przyniesie nam przyszłość. Patrząc na Astrę, która z takim spokojem i determinacją prowadziła naszą jednostkę, poczułam, że niezależnie od wyników naszej misji, już osiągnęłyśmy coś wielkiego – pokazałyśmy, że odwaga do poszukiwania, do pytania i eksplorowania jest tym, co naprawdę definiuje nas jako ludzkość. W sercu nieskończoności, wśród gwiazd, które były naszymi przewodnikami i świadkami, wyruszyłyśmy naprzeciw nieznanemu, trzymając się mocno tej niewidzialnej nici, która łączyła nasze serca z marzeniami przeszłych i przyszłych pokoleń odkrywców. Podróż przez przestrzeń kosmiczną, mimo że była rutynowym przedsięwzięciem dla mieszkańców stacji "Chronos", za każdym razem niosła ze sobą uczucie niepokoju i ekscytacji. Prom, który stał się naszym tymczasowym domem i laboratorium, przemierzał galaktykę z precyzją i determinacją, której mogłabym tylko pozazdrościć. Zuzanna, zawsze bardziej odważna i pewna siebie, spoglądała przez okno na przesuwające się gwiazdy z zaciekawieniem, które często widziałam w jej oczach podczas naszych dziecięcych przygód. Astra, nasza matka i pilot tego rejsu, utrzymywała prom na kursie z niezachwianą koncentracją. Obserwowanie jej, jak prowadzi nas przez kosmos z taką łatwością, zawsze budziło we mnie podziw. To było coś więcej niż umiejętność; to była pasja przekładana na każdy ruch dłoni na panelach sterowania. Gdy zbliżaliśmy się do celu naszej misji, napięcie rosło. Misja ta miała na celu zbadać niezbadaną dotąd planetoidę, która, jak sugerowały wstępne skany, mogła zawierać minerały niezbędne dla dalszych badań i ekspansji ludzkości w kosmosie. Każdy z nas miał swoje zadanie – Zuzanna zajmowała się przygotowaniem sprzętu badawczego, ja byłem odpowiedzialny za analizę próbek, a Astra koordynowała całą misję i pilnowała, aby wszystko przebiegało zgodnie z planem.

-Zbliżamy się,- ogłosiła Astra, jej głos spokojny, ale wyczuwalna była w nim nuta ekscytacji. 

-Przygotujcie się do lądowania.

Zuzanna i ja wymieniłyśmy spojrzenia, w naszych oczach odbijała się mieszanka nerwowości i oczekiwania. Przygotowania do lądowania zawsze były dla nas momentem, który testował nasze umiejętności i odporność na stres. Gdy prom dotknął powierzchni planetoidy, delikatne drganie przeszło przez jego strukturę. Zuzanna natychmiast przystąpiła do uruchamiania systemów zewnętrznych sond i przygotowywała urządzenia do zbierania próbek. Ja, z notatnikiem w ręku, byłam gotowa do rejestrowania każdego odkrycia, które mogłoby poszerzyć naszą wiedzę o kosmosie.

W tym momencie Astra obróciła się do nas, jej twarz oświetlona blaskiem ekranów.
 -Pamiętajcie, bezpieczeństwo przede wszystkim. Nie wiemy, co nas tutaj czeka. Bądźcie ostrożne i nie oddalajcie się za daleko od promu.

Jej słowa były przypomnieniem, że kosmos, mimo wszystkich jego cudów, był środowiskiem nieprzewidywalnym i często niebezpiecznym. Zuzanna skinęła głową w geście zrozumienia, a ja poczułam, jak adrenalinа wzrasta w moim ciele. Wysiadając z promu, pierwsze kroki na nieznanej planetoidzie były dla mnie momentem niemal uroczystym. Otaczająca nas przestrzeń, choć pozbawiona życia, tętniła tajemnicą i możliwościami. Rozpoczęliśmy zbieranie próbek, każda z nich mogła być kluczem do nowych technologii lub lepszego zrozumienia wszechświata. W trakcie pracy, skupieni na zadaniach, nie zauważyliśmy, jak szybko mija czas. Prom, nasz bezpieczny azyl, był teraz tylko małym punktem wśród nieskończonych piasków kosmicznych. Zuzanna, zawsze bardziej skłonna do ryzyka, posuwała się coraz dalej w poszukiwaniu ciekawszych próbek. Nagle, bez ostrzeżenia, pod moimi nogami za trzęsła się ziemia. Planetoida, którą uważaliśmy za martwą i stabilną, okazała się być czymś znacznie więcej. Straciłam równowagę, a powierzchnia pod moimi stopami zaczęła pękać, tworząc wąską szczelinę, która zaczęła pochłaniać mnie w ciemności kosmosu.

-Evie! -krzyknęła Zuzanna, rzucając się w moim kierunku. Ale było już za późno. Ciemność otoczyła mnie, a ja, dryfując w przestrzeni, zdałam sobie sprawę, że każdy krok na nieznanym terytorium może być krokiem za daleko.

Dryfując w próżni kosmicznej, odcięta od promu i mojej rodziny, poczułam nie tylko strach przed nieznanym, ale i ogromną samotność. Kosmos, który zawsze wydawał mi się przestrzenią pełną możliwości, nagle stał się bezlitosnym więzieniem. Wokół mnie nie było nic prócz ciemności przetykanej odległymi punktami światła gwiazd, które wydawały się być teraz poza moim zasięgiem.

-Evie! Evie, czy mnie słyszysz? -dobiegł mnie głos Zuzanny przez komunikator w moim hełmie. Jej głos, pełen paniki i strachu, był niczym promień światła w ciemności.

-Zuzanna, ja... ja jestem tutaj, - odparłam, starając się utrzymać spokój, choć moje serce biło jak oszalałe.  -Nie wiem, co się stało. Podłoże się załamało i...

-Trzymaj się, Evie! Nie oddalaj się! Zaraz po ciebie przylecimy,- przerwała mi, a jej słowa były niczym kotwica rzucona w mój kosmiczny dryf.

W tym momencie, mimo rosnącej odległości, poczułam dziwny spokój. Astra i Zuzanna, moje punkty odniesienia, moja rodzina, były gdzieś tam, gotowe do działania. To dało mi siłę, by walczyć z paraliżującym strachem. Z niewiadomych przyczyn, być może przez instynktowne szukanie ratunku, zaczęłam powoli manewrować w przestrzeni, używając małych dysz w moim skafandrze, aby zminimalizować ruch dryfujący. Każde naciśnięcie kontrolera było dla mnie jak cios w bezkresną pustkę, która mnie otaczała. Nagle, przez mój zakłócony komunikator, dobiegł mnie kolejny głos, tym razem spokojny i zdecydowany. 

Był to głos Astry. -Evie, -słuchaj mnie uważnie. Musisz się uspokoić i skupić na swoim położeniu. Jesteśmy na twoim kursie. Niedaleko twojego sygnału jest prom Aaron go pilotuje. On cię znajdzie." Aaron, młody pilot, którego zaledwie znałam, nagle stał się moją nadzieją na powrót. Moje palce ścisnęły kontroler w skafandrze mocniej, a ja skupiłam całą swoją wolę na utrzymaniu kursu, który mogłaby wyłowić moja rodzina. Chwile czekania wydawały się wiecznością, każda sekunda rozciągała się w nieskończoność, aż w końcu zobaczyłam coś, co przypominało strzałę światła, przecinającą ciemność. Był to prom, pilotowany przez Aarona, który zbliżał się ze zdumiewającą precyzją.

Gdy prom był już blisko, usłyszałam przez komunikator głos Aarona. -Evie, jestem tuż obok ciebie. Przygotuj się na wejście do śluzy.

Jego głos, pełen profesjonalizmu i spokoju, był dla mnie jak koło ratunkowe rzucone w środku kosmicznego sztormu. Śluza promu otworzyła się, a ja, kierowana przez Aarona, zostałam delikatnie wprowadzona do wnętrza.

Gdy tylko znalazłam się w środku, ciężar bezpieczeństwa opadł na moje ramiona. Śluza zamknęła się za mną, a ja, z trudem łapiąc oddech, zdjąłem hełm. Aaron, który teraz stał przede mną, uśmiechnął się lekko, podając mi rękę, by pomóc mi wstać.Gdy tylko zamknęła się śluza, Aaron zaczął sprawdzać systemy promu, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Jego profesjonalizm nadal mnie uspokajał.

-Evie, wszystko w porządku z tobą? - zapytał, patrząc na mnie przez chwilę z troską.

-Tak, wszystko w porządku, dziękuję - odparłam, starając się uśmiechnąć mimo zmęczenia.

Wtem jego wzrok skierował się na panel kontrolny.

-Słuchaj, prom twojej mamy i siostry zbliża się do nas. Zaraz będą na miejscu, przygotuj się na wstrząs podczas dokowania - powiedział spokojnie, ale z nutą ekscytacji w głosie.

Nie musiałam długo czekać. Zaledwie kilka minut później poczułam delikatny wstrząs przechodzący przez strukturę promu. To był moment, kiedy nasze pojazdy połączyły się w kosmicznym tańcu precyzji i inżynierii.

Aaron od razu ruszył do panelu dokującego, aby asystować przy zabezpieczaniu połączenia. Ja stałam nieruchomo, nasłuchując dźwięków, które miały ogłosić koniec naszej separacji.

Gdy tylko proces dokowania został zakończony, usłyszałam przez komunikator głos Astry.

-Evie, to my. Właśnie podłączyliśmy się do promu Aarona. Jesteśmy już razem.

-Masz niezłe szczęście,- powiedział, jego głos był teraz cieplejszy, bardziej ludzki.

Spojrzałam na niego, próbując znaleźć słowa wdzięczności, ale wtedy drzwi do śluzy ponownie się otworzyły, a ja zobaczyłam twarze mojej rodziny - Astry i Zuzanny. Ich oczy, pełne ulgi i radości z powodu mojego bezpiecznego powrotu, były wszystkim, czego potrzebowałam, by poczuć się znowu cała.

Ten moment, choć krótki, był dla mnie przypomnieniem o sile więzi, która nas łączyła, niezależnie od okoliczności. Byłam z powrotem w bezpiecznym miejscu, wśród ludzi, którzy stanowili mój dom. A misja, mimo wszystkich niebezpieczeństw, kontynuowała swój bieg.

W promie, teraz bezpiecznym azylem w nieskończonej przestrzeni kosmicznej, odetchnęłam z ulgą, czując pod stopami stabilny grunt. Ściskając rękę Aarona, którego działania uratowały mnie przed pewną śmiercią, próbowałam znaleźć słowa, które mogłyby wyrazić moją wdzięczność, lecz w tym momencie wydawały się one niewystarczające.

Astra i Zuzanna podeszły, obejmując mnie tak mocno, jakby nigdy nie chciały puścić. -Nigdy więcej takich niespodzianek, proszę,- wyszeptała Astra, jej głos drżący od ulgi i zarazem wyrzutu. Zuzanna, zawsze silna i niezłomna, miała łzy w oczach, które szybko przegoniła uśmiechem. -Jakbyś mogła zrobić coś takiego bez mnie,- zażartowała, próbując rozładować napięcie.

Aaron, z uśmiechem obserwując naszą rodzinną chwilę, powiedział, -Powinniśmy wracać na 'Chronos'. Wszystko jest już gotowe do odlotu.-Jego spokojny głos przywrócił nas do rzeczywistości misji i przypomniał o obowiązkach, które przed nami stały.

W drodze powrotnej do kokpitu promu, nasze rozmowy nabrały bardziej technicznego charakteru. Astra zaciekawiła się szczegółami mojego wypadku, zadając pytania dotyczące struktury planetoidy, która okazała się niestabilna. -Musimy dokładnie zbadać te dane,- mówiła, -Twoje doświadczenie może dostarczyć nam cennych informacji na temat podobnych formacji w przestrzeni.

Zuzanna, zawsze zainteresowana praktycznym aspektem naszych misji, dodała, -Może potrzebujemy lepszych systemów ostrzegawczych dla naszych badaczy terenowych. Twoja sytuacja pokazała, jak szybko wszystko może się zmienić.

Aaron, teraz przy kontrolach promu, przygotowywał nas do startu. Jego skupienie i precyzja były uosobieniem profesjonalizmu, którego oczekiwało się od pilotów U.H.N. -Systemy gotowe, trajektoria ustawiona,- ogłosił, a prom zaczął delikatne odłączanie się od planetoidy.

Podczas podróży powrotnej, każdy z nas zatopiony był w swoich myślach. Ja rozmyślałam nad tym, jak blisko byłam utraty wszystkiego, co dla mnie ważne. Ta misja, choć pełna niebezpieczeństw, stała się dla mnie przypomnieniem, jak cenna jest chwila obecna i jak ważne są więzi, które nas łączą.

Astra, zamyślona, patrzyła przez okno na mijające gwiazdy. "Każda misja uczy nas czegoś nowego, nie tylko o kosmosie, ale i o nas samych," powiedziała cicho. "Twoje doświadczenie, Evie, to przypomnienie, że w obliczu niewiadomej najważniejsza jest odwaga, by stawić jej czoła, i wiara, że nie jesteśmy sami."

Podróż powrotna do stacji "Chronos" była zarówno momentem refleksji, jak i odnowienia naszego postanowienia, by kontynuować eksplorację kosmosu, pomimo wszystkich niebezpieczeństw, jakie to niesie. Wspólnie, jako rodzina i załoga, stawialiśmy czoło niewiadomemu, prowadzeni przez ciekawość i pragnienie odkrywania nowych światów.

Gdy prom zaczął zbliżać się do stacji "Chronos", odczułam dziwną mieszankę ulgi i niecierpliwości. Powrót ten nie był końcem naszej podróży, ale raczej kolejnym rozdziałem w naszej niekończącej się opowieści o poszukiwaniu i odkrywaniu. I choć przestrzeń kosmiczna była pełna niezliczonych zagrożeń, wiedziałam, że razem, jako rodzina, jesteśmy gotowi stawić czoła każdemu wyzwaniu, które przed nami stoi.

Gdy nasz prom zbliżał się do stacji "Chronos", obserwowałam przez okno przemieniający się pejzaż kosmosu. Stacja, która z daleka wydawała się być nie więcej niż delikatnym błyskiem światła wśród gwiazd, powoli zamieniała się w znaną i kojącą strukturę, symbol naszego domu w nieskończoności przestrzeni.

Aaron, z niezachwianą koncentracją, manewrował promem przez ostatnią fazę dokowania. -Za chwilę dotrzemy do stacji,- ogłosił, jego głos był spokojny, lecz nie można było nie zauważyć lekkiego napięcia, które towarzyszyło każdemu dokowaniu. -Przygotujcie się na lądowanie.

Astra, Zuzanna i ja, przytuleni do siebie w napięciu oczekiwania, obserwowaliśmy precyzyjne ruchy Aarona. Chwila, w której prom zetknął się ze stacją, przeszła niemal niezauważalnie, a jednak poczucie bezpieczeństwa, które przyniosła, było nie do przecenienia.

-Udało się, jesteśmy na miejscu,- Astra wstała, uśmiechając się do nas wszystkich. -Dobra robota, Aaron.- Jej uznający gest w kierunku Aarona był dowodem na to, jak bardzo doceniała jego umiejętności i spokój, z jakim nas przeprowadził przez tę podróż.

Zuzanna, zawsze pełna energii, pierwsza wyskoczyła z fotela. -Nie mogę się doczekać, by opowiedzieć Annerowi o wszystkim!- wykrzyknęła, a jej entuzjazm był zaraźliwy.

Wraz z opuszczeniem promu, nasza mała grupa wkroczyła na stację "Chronos", gdzie powitanie wydawało się być cieplejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Anner, nasz młodszy brat, czekał na nas z niecierpliwością, jego oczy błyszczały z ekscytacji.

-Jak było? Co znaleźliście? Evie, czy to prawda, że dryfowałaś w kosmosie?- pytał, bombardując nas serią pytań, zanim jeszcze zdążyliśmy się dobrze przywitać.

Zuzanna śmiała się, obejmując go. -Spokojnie, Anner, wszystko ci opowiemy. Ale musisz obiecać, że najpierw posłuchasz bez przerywania.

Astra, obserwując naszą radosną reunię, dodała: -Mamy wiele do omówienia. Ta misja dostarczyła nam cennych danych, które mogą mieć duże znaczenie dla naszych przyszłych badań.

Nasze kroki skierowały się ku domowi, gdzie czekała ciepła kolacja i miejsce, w którym mogliśmy podzielić się opowieściami o naszej przygodzie. Gdy siedzieliśmy razem przy stole, opowiadając Annerowi o każdym szczególe naszej misji, poczułam, jak wyjątkowe są te chwile.

-Nie mogę uwierzyć, że dryfowałaś w kosmosie, Evie! Musiało być strasznie... i niesamowicie!

 -Anner słuchał z otwartymi ustami, gdy opowiadałam o swoim doświadczeniu.

-To było... pouczające,- odpowiedziałam z uśmiechem. -Ale najważniejsze jest to, że pokazało mi, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem. Niezależnie od tego, jak daleko podróżujemy lub jak wiele odkrywamy, to właśnie te chwile razem, tutaj, na 'Chronos', są tym, co naprawdę się liczy.

Rozmowy te, pełne śmiechu, naukowych dywagacji, i ciepłych wspomnień, przeciągnęły się długo w noc. Każde słowo, każde wspomnienie naszej wspólnej podróży było celebracją tego, co odkryliśmy – nie tylko na planetoidzie, ale i w sobie nawzajem. Byliśmy rodziną zjednoczoną przez wspólne marzenia o eksploracji kosmosu, a nasze przygody, choć czasami niebezpieczne, tylko umacniały naszą więź.

Podróż na niezbadaną planetoidę była jedną z wielu, które nas czekały, ale każda z nich przynosiła nowe odkrycia i uczyła nas czegoś nowego – nie tylko o wszechświecie, ale i o sile ludzkiego ducha, zdolnego do przekraczania granic i stawiania czoła wyzwaniom, nawet w najbardziej nieprzewidywalnych okolicznościach. W sercu nieskończoności, otoczeni przez gwiazdy, znaleźliśmy nasz dom – nie tylko na stacji "Chronos", ale i w sobie nawzajem, łącząc nasze marzenia, nadzieje, i dążenia w jedną wspólną podróż przez kosmos.

Continue Reading

You'll Also Like

2.6K 264 34
Tom II Kontynuacja "Miasta w kolorze Wiśni". UWAGA SPOJLERY W OPISIE Plan, który Wiśnia miała na swoje życie, legł w gruzach. Nie było w nim nic o uc...
E38521 By LaVREe

Science Fiction

130K 7.4K 62
Eulalia ma dopiero 17 lat, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami. Żyje w świecie wiecznej wojny, ubóstwa i bezprawia. W bardzo nietypowy sposó...
8.9K 782 44
Siedemdziesiąt lat po Wojnie Nuklearnej, która omal nie spowodowała zagłady gatunku ludzkiego, władzę na kontynencie sprawują Humanoidy. Syntetyczne...
84.4K 4.8K 34
Czy może być coś bardziej nudnego niż podróż przez kosmiczną pustkę? Czy może być coś bardziej frustującego niż arogancki pasażer z kijem w...? Czy m...