Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział LV

6.5K 262 48
By VenaN-ks


Nie mogła przełknąć niczego więcej. Po mnogości i sile obrażeń, jakich doświadczyły obie kobiety, Hermiona sądziła, że czymkolwiek była ich misja - nie poszła im ona za dobrze. A tu jednak znaleziono ciała, aż trzech mężczyzn... Wyszkolonych i prawdopodobnie bardzo morderczych śmierciożerców.

Rowle nie żył.

Potwór nawiedzający ją w koszmarach, odszedł na dobre. I sądząc po krótkim opisie zamieszczonym w "Proroku" - jego śmierć nie była ani szybka, ani bezbolesna, skoro wspomniano o jego kompletnie zmiażdżonych dłoniach.

Hermiona mieszkając we dworze, mogła się na własnej skórze przekonać, że Narcyza nie była tylko i wyłącznie grzeczną, i poukładaną żoną czystej krwi - choć owszem - potrafiła doskonale odgrywać taką rolę. Jednak miała w sobie siłę i determinację, którą Hermiona wyraźnie zobaczyła w chwili, gdy bez pardonu rzuciła swoją szaloną siostrą o ścianę, a zaraz później wyklęła ją ze swego rodu, nie bacząc na konsekwencje. Narcyza Malfoy była niesamowicie silną kobietą i ona szczerze ją za to podziwiała.

Nie spodziewała się jednak, że w obronie swojej rodziny Cyzia posunie się, aż tak daleko. To znaczy - Hermiona wiedziała, że gdyby Lady Malfoy stanęła w obliczu bezpośredniego zagrożenia dla swojej rodziny, to zrobiłaby wszystko, by ich ochronić. Ale zaplanowanie całej akcji, być może z wyraźną prowokacją, by po prostu zabić...?

Panna Granger musiała uczciwie przyznać, że była w szoku. Podobnie jak z powodu tego, że Alma najwyraźniej aktywnie pomagała w tym wszystkim swojej najlepszej przyjaciółce.

To było niesamowite i poniekąd bardzo intrygujące.

I najwyraźniej nie wydarzyło się pierwszy raz. Greyback. Scabior. Czy to możliwe, że ktoś jeszcze? Hermiona nie mogła pozbyć się takich myśli.

Właśnie kończyła drugą filiżankę kawy, gdy do komnaty weszła Ginny.

- Cześć. Jak sytuacja? - zapytała od razu, spoglądając na wciąż pogrążoną we śnie Narcyzę.

- Lepiej. Zagrożenie życia na szczęście minęło - Hermiona uśmiechnęła się blado. - A jak się miewa Alma?

- Chciała koniecznie wstać z łóżka, ale jej zabroniłam. Musi oszczędzać te nogę - Ginny odwzajemniła jej uśmiech, po czym usiadła w drugim fotelu i sięgnęła po tosta. - Przytyję, jeśli ciągle będę tak zajadała stres, choć podobno od poniedziałku mamy rozpocząć treningi z Baryszkowem - mruknęła sama do siebie.

- Ubawisz się - Hermiona mrugnęła do niej porozumiewawczo.

- Mam taką nadzieję - Ginny wykrzywiła usta w drobnym grymasie. - Liczę też na to, że one obie szybko wydobrzeją. Nie poradzę sobie bez nich przy planowaniu tego wszystkiego...

- Przez całą noc myślałam o tym, jakie one są niesamowite - Hermiona spojrzała ukradkiem na łóżko. Naprawdę nie mogła nie podziwiać Narcyzy i Almy za to, czego obie dokonały.

- Mów mi jeszcze - Ginny uśmiechnęła się krzywo. - Myślałam, że matka Zabiniego to nadęta, próżna krowa. A tu proszę! Okazała się tak naprawdę śmiercionośną wojowniczką. - W głosie Ginny mimo wszystko pobrzmiewał podziw.

- Dogadujecie się lepiej, prawda? - zauważyła Hermiona.

Ginny skrzywiła się nieco, ale zaraz później uśmiechnęła się zadziornie.

- Jeśli masz na myśli Almę, to tak. Wyjaśniłyśmy sobie, czego obie od siebie nawzajem oczekujemy. Ja oczekuję, że ona będzie mnie szanowała i nie będzie patrzyła na mnie z góry. Ona, że ja również będą ją szanowała... I że nie skrzywdzę z premedytacją jej syna.

- To niezbyt wygórowane oczekiwania - zauważyła ostrożnie Hermiona.

- To prawda - Ginny uniosła głowę i popatrzyła jej w oczy. - I za nic nie skrzywdziłabym Blaise'a. On... Ja... Polubiłam go. Naprawdę.

- Serio? - Hermiona była ciekawa, czy relacja jej przyjaciółki z Blaisem, naprawdę jakoś zaczęła się wreszcie zmieniać.

- Nie chodzi tu tylko o to, że on zrobił to wszystko, żeby mi pomóc - Ginny na chwilę ukryła twarz w dłoniach. - Po prostu zawsze sądziłam, że to nadęty, zarozumiały palant, wiesz?

- A jednak rzeczywistość okazała się inna? - zapytała Hermiona, choć doskonale znała już odpowiedź.

- Blaise jest świetny! Potrafi mnie wkurzyć, rozbawić i rozczulić w ciągu zaledwie kwadransa - Ginny lekko pokręciła głową, jakby sama wciąż w to nie dowierzała.

- To cały on - Hermiona posłała przyjaciółce pokrzepiający uśmiech.

- Powiesz mi, jak sobie z tym radzisz? - spytała cicho Ginny, nagle poważniejąc.

- Radzę sobie z czym?

- Ze swoimi uczuciami do Malfoya, no i oczywiście z jego do ciebie.

Hermiona zerknęła nerwowo na Narcyzę, ale nic nie wskazywało na to, by Lady Malfoy miała się teraz obudzić.

- Ja... Nie jestem wciąż niczego pewna - przyznała szczerze.

- Wiem, że zerwałaś z Ronem z jego powodu, a to już duży krok.

- Nie zerwałam z Ronem dlatego! - zaperzyła się Hermiona. - Zerwałam z nim, bo zachowywał się jak palant, gdy Draco pomógł mi go ratować!

- Teraz to Draco, prawda? - Ginny uśmiechnęła się dziwnie triumfująco.

Hermiona wzięła głębszy oddech.

- Nie policzę, ile razy Draco mnie również uratował - Hermiona nerwowo splotła palce. - Myślę, że mógł to robić jeszcze w Hogwarcie. Przez ten cały czas, trzymał Rowla z daleka ode mnie, wiedząc, że ten psychopata chciał mnie dopaść.

- Ale wiesz, że to prawdopodobne, dlatego że Malfoy jest w tobie kompletnie zakochany? - spytała Ginny.

Hermiona miała wrażenie, że jej świat lekko zadrżał. Nie zadawała sobie tego pytania, a przynajmniej robiła wszystko co w jej mocy, by jej świadomość tego unikała. Jednak teraz, gdy Ginny wypowiedziała to na głos, nie mogła przed tym uciec.

Czy Draco był w niej zakochany?

Nie miała pojęcia.

Zachodziło jednak o wiele poważniejsze dla niej samej pytanie. Czy ona była zakochana w nim?

Odpowiedź brzmiała tak samo.

Właśnie zastanawiała się, co tak właściwie powinna na to odpowiedzieć swojej przyjaciółce, gdy usłyszała cichy jęk, a Narcyza delikatnie poruszyła się w łóżku.

Hermiona odetchnęła z ulgą. Najważniejsze, że matce Dracona nic nie było. Teraz jeszcze tylko, pozostało jakoś poukładać całą resztę.


💍💍💍


Pochyliła się, by pomóc chorej się napić. Był piątkowy wieczór. Jutro rano miały wrócić do domu, a Narcyza choć wyglądała wyraźnie lepiej, nie mogła jeszcze nawet wstać o własnych siłach.

Hermiona podzieliła się z nią swoimi obawami, co do ich sobotniego powrotu do dworu.

- Eliksir energii wystarczy na tyle, bym dotarła do sypialni, a później wymówię się zmęczeniem po zakupach i ogólną zmianą klimatu - Narcyza wyraźnie zmusiła się do uśmiechu.

- Myślisz, że to się uda? - Hermiona nie potrafiła ukryć swojego zmartwienia.

- Udawało mi się już wcześniej, a nie miałam wtedy tak doskonałej opieki.

- Jak wiele razy? - wyszeptała pytanie.

- Wystarczająco bym nie chciała tego wspominać - Kobieta zacisnęła powieki i wzięła drżący oddech. - Nie pytaj mnie o nic więcej, proszę. Jeśli przyjdzie odpowiedni czas, a ja poczuję się gotowa, wtedy obiecuję, że o wszystkim ci opowiem.

Hermiona wiedziała, że naciskanie na nią teraz nie przyniesie niczego dobrego, dlatego postanowiła odpuścić.

- Jeśli cię to w jakiś sposób ucieszy... - Narcyza odwróciła głowę i spojrzała jej w oczy. - Gorąco błagał o litość, zanim z nim skończyłam.

Hermiona sama nie wiedziała, co poczuła po tych słowach. Ulgę? Satysfakcję? Respekt?

- Dziękuję - wyszeptała przez ściśnięte gardło.

Narcyza ujęła jej dłoń.

- Bałam się, że nie zdążę pozostać świadomą na tyle, by poprosić cię byś w razie czego ich nie opuszczała. Wiem, że by sobie bez ciebie nie poradzili. Zwłaszcza Draco...

Hermiona nie sądziła, że arystokratka zdołała zapamiętać, to co jej powiedziała, zanim zemdlała.

- Nie zrobiłabym tego - zapewniła z mocą. I wiedziała, że wcale nie kłamie. Nie byłaby w stanie odejść z dworu i zostawić Draco w momencie, gdy straciłby ukochaną matkę. Chciałaby trwać przy nim, nawet jeśli on by tego nie chciał.

- Jednak wiedziałam, że jeśli do ciebie dotrę, to uratujesz mi życie - Narcyza uśmiechnęła się do niej. - Choć naprawdę przepraszam, że jednak cię w to wszystko wmieszałam.

- To nic - zapewniła ją szybko Hermiona. - Najważniejsze, że wszystko już jest w porządku.

- Teraz, kiedy ten chory zwyrodnialec nie żyje, nawet lepiej niż w porządku - Narcyza zamknęła oczy, a jej uścisk na dłoni Hermiony powoli osłabł. Krótko później wyraźnie zapadła w kolejny sen.

Hermiona puściła jej rękę i rzuciła jeszcze kilka zaklęć diagnostycznych. Wyglądało na to, że faktycznie wszystko będzie dobrze. I ta myśl, przyniosła jej nadzieję i pocieszenie po trudach poprzedniego dnia i nocy.

💍💍💍


Plan Narcyzy zadziałał idealnie. Faktycznie - bez żadnych problemów - udało jej się dotrzeć do sypialni, wymawiając się przed służbą i skrzatami domowymi, chęcią odpoczynku. Lucjusza nie było w domu - bowiem, jak przekazał im Pekan, musiał pilnie udać się do ministerstwa.

Hermiona miała na końcu języka pytanie o to, czy Draco był w domu. Wiedziała, że jeśli tak, to najpewniej powinien właśnie kończyć swój codzienny trening. Ciągnęło ją, by pójść go poszukać i przynajmniej móc go zobaczyć, ale wiedziała jednak, że to mogłoby wydać się dziwne.

Postanowiła wrócić do biblioteki i zagłębić się w dalszej części badań o horkruksach. Nie mogła co prawda mocno się na tym skoncentrować, wciąż zastanawiając się nad tym, czy Draco był gdzieś w pobliżu. Prawie podskoczyła z radości, gdy zobaczyła jak drzwi od biblioteki się otwierają, a blondyn wchodzi do środka.

- Cześć - przywitał się z delikatnym uśmiechem, który ona od razu odwzajemniła.

- Cześć. Już po treningu? - zapytała, by jakoś rozpocząć rozmowę.

- Dziś nie trenowaliśmy - odpowiedział krótko. - Jak podróż? - Jego intrygujące oczy, wpatrywały się w nią intensywnie.

Hermiona szybko przełknęła. Nienawidziła tego, że musi go okłamać, ale wiedziała też, że nie ma wyjścia.

- Wszystko w porządku. Paryż jest piękny. - Zabrzmiało to, niczym pusty slogan, ale nie mogła nic na to poradzić. Nigdy nie była doskonale przekonywującym kłamcą. Szczerze mówiąc, do dziś zastanawiała się, jak Umbridge dała się jej tak łatwo nabrać na blef o ukrytej w Zakazanym Lesie broni na ich piątym roku.

- To świetnie - skwitował krótko Draco, nadal nie zdejmując z niej swojego przeszywającego spojrzenia.

Podszedł bliżej i oparł się biodrem o blat stołu, przy którym Hermiona prowadziła badania. Przełknęła nerwowo, gdy zapach jego wody kolońskiej dotarł do jej zmysłów. Merlinie! Palce wręcz ją mrowiły z chęci tego, by go dotknąć.

Żeby tego uniknąć, postanowiła poprzekładać i posortować pergaminy z notatkami.

- A jak się czujesz z tym, że Rowle nie żyje? - zapytał z pewną dozą ostrożności.

Hermiona poczuła, jak papiery wypadają jej z ręki. W ogóle nie spodziewała się po nim takiego pytania.

- Ja... Tylko czytałam o tym w gazecie - wspomniała, zła na to jak drżał jej teraz głos.

- Znaleziono jego i dwóch członków jego straży przybocznej w obskurnej alejce na Nokturnie - Draco mówił swobodnie, ale jego wzrok był twardy. - Podobno Rowla zabiła kombinacja kilku okropnych klątw. Nie ma wątpliwości, że pomęczył się przed śmiercią.

- Nie jest mi z tego powodu przykro – powiedziała całkowicie zgodnie z prawdą.

- Tak, mnie też nie - Draco nadal nie odrywał od niej spojrzenia. - Jednak jeden z jego sługusów trzymał w dłoniach zakrwawiony, przeklęty nóż. Najwyraźniej dźgnął nim kogoś tak mocno, że ten ktoś nieomal się nie wykrwawił.

Hermiona mimowolnie zadrżała. Przed oczami stanął jej wynik pierwszego zaklęcia diagnostycznego, jakie rzuciła na Narcyzę i tego strachu, jaki ją wtedy opanował. A co jeśli nie dałaby rady jej uratować? Ta myśl prześladowała ją często od dwóch dni.

Dopiero po chwili, zorientowała się, że w bibliotece zapanowała cisza. Draco nadal na nią patrzył, ale nic już nie mówił. Hermiona szybko zmusiła się do nerwowego uśmiechu.

- Najważniejsze, że ten zwyrodnialec wreszcie da nam spokój.

Odniosła wrażenie, że Malfoy nawet nie mrugał, gdy jego oczy wciąż ją skanowały. Wreszcie jednak odsunął się od stołu i odwrócił od niej swoje spojrzenie.

- Tak, to najważniejsze - powiedział cicho. - Mam nadzieję, że nie jesteś zbyt zmęczona na dzisiejsze przyjęcie?

- Nie - odpowiedziała od razu. - Cieszę się, że tam pójdziemy.

- Świetnie. W takim razie do zobaczenia później - Malfoy odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.

Wciąż drżała, a ogrom emocji, z którymi walczyła przez ostatnie dni, dosłownie ją przywalił. To było jak impuls.

- Draco! - zawołała, a on zatrzymał się wpół kroku i odwrócił w jej stronę.

- Co...? - Chyba chciał zapytać, ale nie zdążył, bowiem zachwiał się na nogach, gdy Hermiona dosłownie na niego wpadła, najwyraźniej pragnąc tylko jednego - ukryć się przed całym światem w jego ramionach.

Szlochała w zagłębieniu jego szyi, a dźwięki jej ulgi i rozpaczy odbijały się echem po całej bibliotece. Przytulał ją do siebie mocno, obejmując ją w talii swoim ramieniem, a palcami drugiej ręki delikatnie przeczesując jej włosy.

Szeptał jej uspokajające słowa i mówił, że rozumie. I że najważniejsze, że już po wszystkim.

Prosiła płaczliwie, by o nic nie pytał. Nie chciała go okłamywać, ale nie mogła powiedzieć mu prawdy.

Obiecał, że nie będzie. Obiecał, że wszystko będzie dobrze. Zapewnił ją, że jest bezpieczna i że nigdy nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić.

I ona mu uwierzyła. Całą sobą.


💍💍💍


Lokal nie był tak zły, jak Draco początkowo się tego spodziewał, ale nie była to też ta sama klasa, co inne arystokratyczne przyjęcia zaręczynowe. Wystarczyło spojrzeć na wysoce zniesmaczoną minę Pansy czy Daphne, które krytykowały wszystko, co tylko mogły - począwszy od kolacji w formie bufetu, a na sukience Milicenty skończywszy.

Muzyka była głośna - i jak przystało na dyskotekę, dudniła głucho, ale Draco i tak się uśmiechał. Hermiona, wraz z Ginny i Tracey wywijały właśnie na parkiecie, wyraźnie doskonale się przy tym bawiąc. Po oficjalnej części, wszystkie przebrały się w o wiele krótsze sukienki, które nie pozostawiały zbyt wielkiego pola do wyobraźni dla uważnego obserwatora.

Sukienka Hermiony była jasno złota i pięknie komponowała się z jej opaloną skórą. Pieczołowicie wystylizowane loki opadały, na jej zgrabne plecy, a wysokie szpilki, sprawiały, że jej nogi zdawały się nie mieć końca. Draco był prawie pewien, że musiała rzucić na nie zaklęcia amortyzujące, skoro nie odczuwała zmęczenia, tak energicznie w nich podrygując.

- I jak człowiek, ma pozostać dziś trzeźwy? - mruknął Blaise, patrząc z ogniem w spojrzeniu na Ginny, która z zamkniętymi oczami, bez reszty oddawała się wywijaniu w rytm muzyki, a jej seledynowa sukienka, subtelnie kołysała się wokół jej ud.

- Powinieneś spróbować, jeśli nie chcesz, by narzeczona połamała ci palce, gdy nieodpowiednio spróbujesz jej dotknąć - droczył się z nim Graham.

- Albo lepiej po prostu, postaraj się dotykać jej odpowiednio - poradził mu Terence z szerokim uśmiechem. Ewidentnie było widać, że jego relacja z Tracey musiała dobrze się układać, bowiem Higgs był w doskonałym humorze.

- Zawsze się o to staram - marudził Blaise, wciąż nie mogąc oderwać swojego wzroku od rudowłosej.

Draco również ponownie skupił się na Hermionie. Była piękna. Niezaprzeczalnie.

A fakt, że spędziła dzisiejsze przedpołudnie, tuląc się ufnie do niego na niewielkiej kanapie w jego rodzinnej bibliotece, prawie odbierał mu zdolność logicznego myślenia.

Ona go potrzebowała.

Nie udawała tego ani nie szukała pierwszej, dostępnej opcji - czuł to całym sobą. Był teraz kimś ważnym w życiu Hermiony Granger i choć nadal nie chciał robić sobie złudnych nadziei, to nie mógł też zamykać się w głupim zaprzeczeniu. Tutaj z pewnością było coś więcej i Draco szczerze miał nadzieję, że uda mu się wkrótce odkryć to wszystko.

- Boisz się, że jeśli choć przez chwilę spuścisz ją z oczu, to ktoś ci ją ukradnie? - sarknął Graham, patrząc z ukosa na Dracona.

Dopiero te słowa uświadomiły mu, że bez przerwy gapił się na tańczącą Hermionę.

- Nic na to nie poradzę Monatgue. Muszę pilnować tego, co należy do mnie - odciął się Draco, odkładając swoją szklankę z whisky i wstając.

- Tylko nie pozwól, by Granger usłyszała, jak mówisz, że musisz jej pilnować, bo też możesz nie ujść po tym cało - Graham posłał mu kwaśny uśmieszek. - Jest raczej bardzo samodzielna.

- Najważniejsze, że nie protestuje, gdy nazywam ją moją - Draco odwzajemnił uśmiech - tyle, że jego był bardziej złośliwy. Wciąż nie był do końca pewien, jak takie żarty tak naprawdę wpływają na Grahama.

Teoria Hermiony, jakby kumpel z jednego domu był gejem i podkochiwał się w nim samym, zdawała się nie być tylko pustym gadaniem. Draco jednak nie miał siły radzić sobie teraz jeszcze i z tym. Nie po tygodniu, który właśnie przeżył.

- Gdzie idziesz? - spytał go Blaise, gdy wyszedł z ich loży.

- Pilna potrzeba - burknął w odpowiedzi. - Będziesz miał oko na...?

- Jak zawsze, przyjacielu - Zabb mrugnął porozumiewawczo, a Draco skinął mu lekko w ramach podziękowań i wreszcie ruszył w stronę toalet.


💍💍💍


Wiedział, że to nastąpi, choć oficjalnie tego człowieka nie powinno być na liście gości na przyjęciu Goyla. Draco nie wątpił jednak, że ten psychol nie mógł przepuścić takiej okazji. Cieszył się jednak, że uwaga przestępcy była skierowana na niego, a nie znów na Hermionę. Nad tym przynajmniej potrafił zapanować.

Instynktownie wiedział kiedy ma wyciągnąć różdżkę i wycelować nią prosto w gardło przeciwnika.

Drapieżny uśmiech wykrzywił wąskie wargi Dolohova. Draco wiedział, że Antoine był nie mniejszym psychopatą niż Rowle, ale jednak nigdy nie bał się go w takim stopniu, jak tamtego.

- Upadasz już tak nisko, że przychodzisz na przyjęcia, na które cię nie zapraszają, Antoine? - zakpił Draco, uśmiechając się na widok tego, jak szczęki tego zwyrodnialca zaciskają się w gniewie.

- Wpadłem tylko na chwilę, by przekazać ci kilka informacji - warknął.

- Na przyszłość wyślij mi sowę - poradził złośliwie Draco.

- Zawsze byłem pewien, że nie dorównasz swemu ojcu - wycedził przez zęby Dolohov. - Teraz widzę, że jednak dasz radę. Nierozwaga i głupota...

Draco zacisnął pięści. Wiedział, że śmierciożerca próbuje go tylko sprowokować do zadania mu pierwszego ciosu i absolutnie nie mógł na to pozwolić.

- Głupotą jest sądzić, że masz jeszcze jakieś pole do manewru, skoro zostałeś na nim całkowicie sam Dolohov - Draco powoli, nie spuszczając wzrok z mężczyzny, schował swoją różdżkę i wyminął go, mając zamiar odejść.

- Przyznaję, że nie zawsze podzielałem poglądy Thorfinna, ale w jednym w pełni się z nim zgadzałem. Ta śliczna, mała rzecz, którą tak zaciekle chronisz, to twoja największa słabość.

- Wiesz lepiej ode mnie, co się dzieje z ludźmi, którzy grożą mojej rodzinie - Draco odważnie spojrzał mu w oczy. - Nie powielaj tego błędu Antoine, a może jakoś przetrwasz.

- Ona jeszcze nie jest twoją rodziną...

Draco nie wiedział kiedy, ale nagle jego pięść znalazła się mocno zakleszczona na przodzie szaty mężczyzny, a on przyciągnął go do siebie tak, by ich spojrzenia się spotkały. Byli prawie tego samego wzrostu i budowy ciała, ale Draco wiedział, że Dolohov nie miał takiej samej siły mięśni.

- Jedno słowo albo chociaż nieodpowiednia myśl na temat mojej narzeczonej, a skończysz jak twoi przyjaciele. Zajebany, niczym pospolity karaluch, w zasikanym, śmierdzącym zaułku na Nokturnie - ostrzegł całkowicie poważnie.

- Słabość... - szepnął Antoine, choć w głębi jego oczu, czaił się strach.

Draco odepchnął od siebie mężczyznę i otarł dłoń o swoje spodnie, jakby ta została właśnie ubrudzona.

- Naprawdę myślisz, że mój ojciec wciąż pozwala ci żyć, bo się ciebie boi?

- Najwyraźniej... - zaczął mówić Dolohov.

- Nie. Pozwala na to, bo jesteś świetnym podbiciem dla jego zasług. Zawsze słabszy. Zawsze gorszy. Ciągłe udowadnianie jego wyższości nad tobą, to już praktycznie jego hobby - Draco uśmiechnął się złośliwie. - Pamiętaj jednak, że nie ma ludzi niezastąpionych. Jeden błąd, a będziesz mógł przekazać temu choremu pojebowi Thorfiemu moje pozdrowienia.

- Zobaczymy - Antoine ledwo otworzył usta, gdy to mówił.

Draco nic mu nie odpowiedział, tylko wreszcie wyminął go i odszedł. Czuł, jak krew dosłownie wrze mu w żyłach, a pięści same się zaciskają. Nie miał zamiaru pozwolić, by ktoś na nowo zagrażał Hermionie, skoro dopiero co pozbyli się tego problemu.

Gdy wrócił do głównej sali, ona nadal tańczyła w gronie dziewczyn. Poruszała się zmysłowo w takt muzyki, powodują tym, że zaschło mu w ustach.

Nie mógł pozwolić jej znów skrzywdzić. Nigdy.

Podszedł prosto do niej, jakby na świecie nie było dla niego właściwszej drogi. Bez skrępowania położył dłonie na jej talii i przyciągnął ją mocno do siebie. Ona była jego.

Hermiona była teraz jego i nie zamierzał z tego tak łatwo zrezygnować.

Uśmiechnął się lekko sam do siebie, gdy zarzuciła mu ręce na szyję i wtulając się w jego ciało, kontynuowała swój taniec, chcąc go zachęcić, by się do niej przyłączył.

Nie zamierzał jej odmawiać, więc już po chwili tańczyli razem, jak zwykle doskonale w tym zgrani. Blaise i Terence wkrótce dołączyli do nich na parkiecie i tak zabawa rozgrzała się na dobre. I mimo wszystko, ostatecznie był to bardzo udany wieczór.


💍💍💍


Hermiona była tylko trochę zawiedziona tym, że Ginny i Blaise postanowili zostać na noc z nimi we dworze. To oznaczało, że tego wieczoru nie dostała swojego pocałunku na dobranoc, co trochę ją frustrowało. Po całym wieczorze tańca w objęciach Draco, liczyła, że może tym razem, po powrocie do domu wydarzy się coś więcej. Niestety niespodziewana wizyta przyjaciół nieco pokrzyżowała te plany.

Niedzielę spędzili we czwórkę, pływając w basenie i popijając koktajle. Hermiona zerknęła kilka razy do wciąż odpoczywającej Narcyzy, która wmówiła Lucjuszowi, że przeziębiła się w Paryżu i z tego powodu on musi pozostać w gościnnej sypialni, by go przypadkiem nie zaraziła.

Hermiona nie wiedziała czy Draco i Lucjusz wierzyli w tę wersję. Coś jej mówiło, że nie. Zwłaszcza, gdy Lucjusz spytał Hermiony czy jest absolutnie pewna, że to przeziębienie nie będzie miało żadnych dalszych konsekwencji i że nie należy jednak skonsultować tego z ich rodzinnym uzdrowicielem. Gdy zapewniła go, że sama panuje nad sytuacją, uśmiechnął się tylko i stwierdził, że nigdy nie wątpił w to, by nie dopuściła, by jego żonie stała się krzywda.

Cóż... Miał absolutną rację, a Hermiona cieszyła się, że była w stanie pomóc.



💍💍💍


25 stycznia 1999


W poniedziałek rano, Hermiona otrzymała w czasie śniadania krótką notatkę od Draco, że znów był zmuszony odwołać ich trening. Starała się tym nie irytować, ale myśl o tym, że być może nie spotka go przez cały dzień, była dziwnie gorzka.

Humor jej się jednak poprawił, gdy krótko po lunchu, Draco pojawił się w bibliotece.

- Cześć! - przywitała go, nie mogąc powstrzymać szczerego uśmiechu.

- Cześć, jesteś zajęta? - Draco również szeroko się do niej uśmiechnął. Od razu było widać, że miał doskonały humor.

- Nie, niespecjalnie, a dlaczego?

- Zajmę ci tylko chwilę - zapewnił. - Wiem, że nie znosisz quidditcha, ale dziś po południu jest rozgrywany charytatywny mecz i tak się składa, że dostaliśmy zaproszenie na miejsca w loży głównej.

Hermiona postanowiła powstrzymać swój grymas. Naprawdę nienawidziła tej głupiej gry, ale przez lata przywykła już do tego, że wszyscy chłopcy, z którymi się zadawała, absolutnie to kochali. Mogła poświęcić na to jedno popołudnie, skoro to miałoby go uszczęśliwić.

- Jasne, możemy pójść - odpowiedziała, znów się uśmiechając.

To jak jego oczy zabłysnęły radością na jej odpowiedź, było doskonałą rekompensatą za wszelkie niedogodności, jakich mogła doświadczyć w czasie oglądania tej szalonej gry na miotłach.

- Idealnie. Zaczyna się o czwartej. Blaise i Ginny przeniosą się do nas kominkiem i razem zabierzemy świstoklik.

- W porządku - Hermiona uśmiechnęła się do niego pogodnie. Nawet quidditch nie wydawał jej się taki zły, gdy dawał jej możliwość, spędzenia całego popołudnia w bliskim towarzystwie Dracona.

Zdziwiła się, widząc co czekało na nią w jej sypialni. Była to zielona koszulka typowa dla graczy ze Slytherinu. Czy naprawdę miała to na siebie założyć? Na jej plecach widniał napis Malfoy 07 - czyli taki sam, z jakim Draco grał w Hogwarcie.

Uśmiechnęła się lekko sama do siebie. Czy to nie było przypadkiem trochę, jak znaczenie swojego terenu? Szybko jednak doszła do wniosku, że nawet jeśli tak, to nie zamierzała się z tym spierać. Wręcz przeciwnie - nawet jej się to podobało.

Ginny i Blaise byli pełni entuzjazmu. Nic dziwnego. Obydwoje kochali quidditcha. Draco również ciągle się uśmiechał, ale Hermiona lubiła myśleć, że miało to jakiś związek z tym, że nosiła koszulkę z jego nazwiskiem. Blaise również miał na sobie koszulkę ze szkolnej drużyny Slytherinu, a Ginny ubrana była w logowaną koszulkę Harpii z Holyhead, które to rozgrywały dziś charytatywny mecz na specjalnie zaprojektowanym do warunków zimowych stadionie przeciwko drużynie Srok z Montrose.

💍💍💍


Loża była duża i ekskluzywna. Hermiona od razu zauważyła, że zostali do niej zaproszeni działacze obu drużyn wraz z rodzinami zawodników oraz sponsorami. Ucieszyła się, że Tracey i Terence również do nich dołączyli, a Graham oraz Giana i Marcus Flint, trzymali dla nich miejsca przy jednym z wielu okrągłych stolików, rozstawionych w dalszej części pomieszczenia - za trybunami.

Wszyscy mieli doskonały humor, który szybko udzielił się Hermionie. Właśnie rozmawiała z Tracey i Ginny o kolorach sukienek na przyjęcie zaręczynowe we Włoszech, gdy nagle poczuła, jak stojący obok niej i rozmawiający z kolegami Draco, zamarł przez chwilę.

Z niepokojem spojrzała na zacięty wyraz jego twarz, a zaraz później podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem. Ledwo zdusiła przekleństwo, gdy spostrzegła to samo, co on.

Ron patrzył prosto na nich z ciasno zasznurowanymi ustami. Wisząca na jego ramieniu Lavender, wyglądała na nieco spiętą i zaniepokojoną. Bill, Fleur, a także George, Angelina i Charlie wraz z Luną, również pojawili się w loży.

- Hej! - Ginny zerwała się i pognała, by przywitać się z braćmi. Widać ona też była zaskoczona, że ich tu dziś spotkała.

Hermiona wiedziała, że Ron liczył na to, że podejdzie pierwsza i się z nim przywita. Nie mogła jednak tego zrobić. Nigdy nie było wiadomo, kto z otoczenia Czarnego Pana, mógł teraz na nich patrzeć, a ona zgodnie z założeniami miała udawać, że odseparowała się od dawnych przyjaciół i ich poglądów.

Sama przed sobą, musiała jednak też przyznać, że wcale nie miała ochoty witać się z Ronem. Niezręczność tej sytuacji była i tak wysoka, patrząc na skrępowanie Lavender i mocne napięcie wciąż wyczuwalne w Draconie.

Na szczęście obie ekipy siedziały daleko od siebie, jednak Ginny pomimo spotkania z braćmi, jakby straciła swój dobry nastrój. Hermiona niepokoiła się trochę tym, że Draco wydawał się zachowywać podobnie. Przyszedł na ten mecz, by nacieszyć się oglądaniem swojej ulubionej gry. Nie chciała, by z powodu obecności Rona, stracił dobrą zabawę. To dlatego zagadywała go o różnych zawodników obu drużyn, cel meczu i jego przypuszczenia, co do wyniku.

Gra chyba była ekscytująca - przynajmniej patrząc na to, jak wszyscy podskakiwali na swoich miejsca i wiwatowali co jakiś czas.

Hermiona kątem oka obserwowała, jak Draco śledzi każdy ruch na boisku. Jego piękne oczy były skupione, a ona całą sobą czuła, jak bardzo interesował go każdy jeden aspekt tej gry. Kiedyś myślała, że Malfoy zaczął grać w quidditcha tylko dlatego, że zazdrościł tego Harry'emu. Teraz jednak miała pewność, że to była jego prawdziwa pasja.

💍💍💍


Mecz zakończył się zwycięstwem Srok, aczkolwiek zarówno komentator, jak i wszyscy zgromadzeni w ich loży działacze obu drużyn, zgodnie powtarzali, że chodziło tylko o dobrą zabawę oraz o zebranie pieniędzy z biletów dla organizacji charytatywnej wspierającej magiczne sierocińce.

W loży zapanowała atmosfera świętowania, tym bardziej gdy przyniesiono szampana i różne przekąski, by uraczyć nimi zebranych gości.

Hermiona stała przy jednym ze stolików, ponownie w gronie ślizgonów. Plecami opierała się o stojącego za nią Draco. Widziała, jak Ron rzucał raz po raz w ich stronę wściekłe spojrzenia, ale nie mogła się tym specjalnie przejmować. Ginny wyglądała na trochę rozdartą tym, że nie przebywała przy jednym stoliku ze swoimi braćmi i ich partnerkami, ale mimo to dzielnie trwała przy boku Zabiniego.

Nagle w drugim końcu pomieszczenia pojawił się wyczarowany podest. Niski, nieco krępy mężczyzna wskoczył na niego i pomachał do wszystkich, by zwrócić na siebie ich uwagę, nim sięgnął po swoją różdżkę i rzucił zaklęcie nagłaśniające.

Hermiona zauważyła, że do loży weszli właśnie reporterzy. Najpewniej miało paść jakieś ważne ogłoszenie.

- To Fabio Watkins, właściciel drużyny Srok.

- To jego wuj zginął w zderzeniu powietrznym z tym dziwnym mugolskim czymś, co lata bez skrzydeł? - zapytał Graham.

- To był helikopter - wyjaśnił Blaise.

- Ciekawe o czym będzie przemawiał? - zastanawiała się Ginny.

Fabio zaczął swoją przemowę od pogratulowania obu drużynom dobrej gry, a później skupił się na mówieniu o nadchodzącym sezonie.

- Przepraszam na chwilę - Draco wyszeptał to wprost do jej ucha i Hermiona zdołała jedynie skinąć mu krótko i spojrzeć przez ramię, gdy od niej odchodził. Nawet nie zdołała zapytać, dokąd miał zamiar pójść.

- Pragnę również przy tej doniosłej okazji poinformować wszystkich fanów Srok z Montrose o naszym nowym nabytku na nadchodzący sezon! - zakrzyknął Watkins.

W loży zrobiło się cicho, jeśli nie liczyć pstrykania migawek aparatów fotoreporterów.

- Mam przyjemność ogłosić, że po ostatnich próbach nasza drużyna podpisała dwuletni kontrakt z nowym, bardzo obiecującym zawodnikiem!

Rozległy się krótkie brawa.

- Powitajcie go godnie w składzie naszej drużyny! Draco Malfoy nasz nowy szukający!


Wybuchły gromkie oklaski, a Tracey, Blaise i Ginny zaczęli nawet wyć i gwizdać. Draco w tym czasie dotarł do podestu i wspiął się na scenę, gdzie Watkins od razu przyciągnął go do uścisku, a później wręczył mu koszulkę Srok. Draco odwrócił ją tak, by wszyscy mogli zobaczyć napis Malfoy 07 na jej plecach.

Więc to stąd te wszystkie mordercze treningi i niechęć Lucjusza do własnej ścieżki kariery, jaką wybrał jego syn. Draco postawił na swoje marzenia i postanowił zostać profesjonalnym graczem quidditcha. Hermiona nie mogłaby być z niego bardziej dumna.

Patrzyła na niego z nieukrywanym podziwem, nieomal zachwytem. Wyglądał doskonale, gdy stał tam i pozował do zdjęć. Był doskonały.


Jego uśmiech był promienny, gdy odbierał gratulacje. A ta nieprzejednana, niczym nieskrępowana radość, była czymś, co chyba widziała u niego po raz pierwszy, ale już teraz czuła, że chciałaby móc oglądać ją już zawsze.

Błyskały flesze aparatów, a reporterzy przepychali się do przodu, chcąc zadać mu jak najszybciej te najbardziej nurtujące ich pytania.


Hermiona nagle poczuła, jak ktoś kładzie jej dłoń na ramieniu.

- Idź do niego - Tracey wymownie wskazała jej na scenę. - Wszyscy czekają, aż to ty złożysz mu gratulacje.


Hermiona nerwowo przygryzła wargę i rozejrzała się po zebranych w loży znajomych.

Niebieskie oczy Rona były mocno skupione na Draconie. Taki sukces jego największego rywala, był wyraźnie niczym sztylet wbity prosto w jego zgorzkniałe serce.

Hermiona wzięła głęboki oddech i powoli skierowała się w stronę sceny. Widząc to dziennikarze i fani, szybko rozstąpili się przed nią, schodząc jej z drogi i czekając na to, co miało nastąpić. Gdy Draco zauważył, że się zbliżała, podszedł do skraju podestu i wyciągnął do niej swoją dłoń...

Wspięła się na podest, po czym od razu zarzuciła mu ręce na szyję. Była wzruszona i szczęśliwa z powodu jego sukcesu. Życzyła mu wszystkiego, co najlepsze.

- Gratuluję! - szepnęła mu do ucha.

- Dzięki. I dziękuję, że zgodziłaś się tu dziś ze mną przyjść. - Jego oczy wciąż promieniały szczęściem.

- Za nic nie mogłabym tego przegapić - odpowiedziała pewnie, po czym wspięła się na palcach i przytknęła swoje usta do jego.

To był krótki, słodki pocałunek, taki którym narzeczona bez skrępowania może obdarzyć swojego ukochanego, lecz nim przeminął Hermiona uzyskała pewność.

Ukochany.

Naprawdę nie było sensu dłużej przed tym uciekać. To było niezaprzeczalne. Prawda była taka, że kompletnie i bez reszty była zakochana w Draconie Malfoyu.

Continue Reading

You'll Also Like

17.9K 547 11
BOOK BY: @KrasiaHoshiko Jakie były odczucia Jake'a w tych wszystko sytuacjach z Duskwood? Co pomyślał, kiedy zrozumiał, że czuje coś dziwnego do MC [...
31.9K 1.6K 15
Truskawkowe Dramione by Justinemariem 🍓💚🖤 Hermiona Granger nawiązuje współpracę z dawnym wrogiem z czasów szkolnych. Jej celem jest ochrona blisk...
35.1K 1.6K 36
❗Zakończone❗ Jest dużo błędów w książce więc tak tylko ostrzegam (Kiedyś ją poprawię) Pewnego lata pewna dziewczyna wraz z młodszą siostrą i mamą pr...
15.1K 589 17
Isabel West jest zwyczajną psychoterapeutką, pracującą w zwyczajnym szpitalu, aż pewnego dnia wpada na młodą Monet. Dziewczynie udaje się jakoś opano...