𝟷𝟿𝟺𝟶, 𝟸𝟿.𝟶𝟻
𝙶𝚘𝚍𝚣𝚒𝚗𝚊 𝟷𝟷.𝟶𝟶
Pov. Tadeusz
Wiązałem właśnie krawat, gdyż szykowałem się na spotkanie z Irką, miałem wyznać jej uczucia... Stres zżera mnie od środka.
Nagle do pokoju wparowała Tosia.
- Ty sobie żartujesz? - Prychnęła kpiąco. - Jesteś wystrojony jak śledź w święto morza!
- A to źle?
- I to jak! - Poczęła szperać w mojej szafie.
- Co ty robisz? - Podniosłem pytająco brew odwracając się do siostry.
- Mam! - Wrzasnęła.
- Co masz?
- Załóż to. - Rzuciła we mnie białą koszulą, beżowymi spodniami i tego samego koloru marynarką oraz szelkami.
- Ubrać to?
- Oczywiście śledziu. - Odparła i wyszła.
Przewróciłem teatralnie oczyma i wziąłem się za przebieranie. A kiedy skończyłem wyszedłem z sypialni i zrobiłem pozę modelki , dla żartów.
Moja siostra zaczęła dusić się ze śmiechu, dosłownie tarzała się po podłodze.
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko dobrze. - Wydusiła ledwo.
- Myślisz, że git wyglądam?
- Pewnie! Tylko pamiętaj o zakupie czerwonych róży!
- Jasne, jasne. - Począłem zakładać buty, a następnie kaszkiet. Gdy skończyłem ów czynność pożegnałem się z dziewczyną.
Opuściłem kamienicę, cały zestresowany szedłem w kierunku kwiaciarni. Głowę wypełniały czarne scenariusze mówiące o tym, że Kowalska może się nie zgodzić...
W dodatku non stop powtarzam w myślach formułkę, którą ostatnio wymyśliłem, bo w końcu muszę się jakoś przygotować do wyznania uczuć.
Nareszcie dotarłem do wskazanego wcześniej budynku, szybko przekroczyłem próg i zacząłem się rozglądać za jakimiś ładnymi różami.
Po wielu próbach zdecydowania się zirytowany udałem się do Pani obsługującej tenże sklep. Kobieta z uśmiechem dała mi radę, a potem podała upragniony bukiet z ulubionymi kwiatami Pszczoły.
Tym razem już bardzo radosny wyszedłem z budynku i podreptałem pod kamienicę... najlepszej przyjaciółki.
Stałem chwilę czekając na panienkę, aż w końcu się ukazała. Ciemne włosy związane w warkocz owinięty na dole niebieską wstążką, błękitna sukienka w czarną kratę, sweterek w odcieniu czerni oraz takie same trzewiki.
Wyglądała... cudownie, pięknie, fantastycznie i nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć. Jakby to Tocha powiedziała : Aż gęba z wrażenie opada.
- Serwus! - Wyrwał mnie z rozmyśleń głos tej uroczej brunetki.
- Serwus! - Podeszłem do niej z entuzjazmem jak i nutką stresu.
- Gdzie idziemy?
- Niespodzianka. - Posłałem jej lekki uśmiech i poszliśmy w stronę polany.
Będąc niedaleko tego wyjątkowego miejsca przystanąłem na chwilkę.
- Coś się stało? - Zapytała zaniepokojona.
- Zwiążę ci oczy wstęgą, nie bój się, okej?
- Ummm a czemu?
- Później się dowiesz. - Począłem robić ów czynność, a kiedy skończyłem nieśmiało chwyciłem dziewczynę za jej delikatną dłoń i zacząłem prowadzić na łąkę.
Podczas drogi o mało się nie wywróciliśmy o wystający korzeń, na szczęście w porę uratowałem sytuację.
Doszliśmy na upragnione łono natury. Odwiązałem dziewczynie materiał z twarzy, a Irena rozejrzała się.
- Ale tu cudownie! - Krzyknęła uradowana.
- Też tak sądzę.
- Pójdziemy tam? - Wskazała na miejsce nieopodal.
Usadowiliśmy się na zielonej niczym szmaragd trawce, wpatrywaliśmy się w otaczającą nas przyrodę, będącą kojącym widokiem dla naszych oczu.
- Po co właściwie tu się udaliśmy? - Zapytała.
- Chciałbym Ci coś... ummm powiedzieć.
- To śmiało mów. - Posłała mi pokrzepiający uśmiech.
- Z-Zakochałem się. - Oznajmiłem i zauważyłem jak dziewczynie mina zrzedła.
- Kim jest ta szczęściara? - Z jej ust ,,wylało się" kolejne pytanie.
- T-To T-Ty.
- Powtórzysz?
- To ty Irko, k-kocham c-cię. - Spuściłem wzrok wbijając w ziemię.
- Ja ciebie też kocham Tadeuszu. - Odparła po chwili ciszy, a na moją twarz wkradło się szczęście.
Odwróciłem się w stronę dziewczyny, wpatrywałem się w jej przepiękne tęczówki. Począłem się coraz bardziej przybliżać do Kowalskiej, aż w końcu nieśmiało złączyłem nasze usta w pocałunku.
Przedstawicielka płci żeńskiej niemalże odrazu odwzajemniła gest, jej malinowe usta były takie... niesamowite.
Tak bardzo pragnąłem tej chwili. Tak bardzo pragnąłem abym stał się kimś więcej dla tej niewinnej duszyczki. Tak bardzo chciałem żeby moja miłość do niej mogła ujrzeć świat.
Kiedy się oderwaliśmy Irena wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją rękoma.
Byłem z siebie dumny. Udało mi się przełamać. Wyznałem jej miłość, a ona to odwzajemniła.
Pomimo tej całej wojny nie sposób jest poczuć szczęście, które sprawia każdy najmniejszy gest. Jeden przytulas, jeden uśmiech, jeden chichot, to wszystko może sprawić by na naszą buzię wkroczył entuzjazm.
Pov. Antonina
Siedziałam w pokoju rozmyślając o każdym najmniejszym wydarzeniu, czasami miewałam takie chwile. Nagle nic nie wydawało się pozytywne, wszystko było w kolorach biało czarnych, powodujących bezwzględny mrok.
Jednym słowem, mam doła.
Nie wiem nawet dlaczego, przecież powinnam skakać ze szczęścia, gdyż mój Brat zapewne teraz się liże... ummm przepraszam, całuje z Moją najlepszą przyjaciółką.
Może jest coś ze mną nie tak?
Nie, napewno nie.
Mylisz się
Tosia myśl pozytywnie, myśl pozytywnie!
Cholera, nie umiem.
Może powinnam wypić herbatę?
Nie rób tego, znowu się poparzysz.
A stul pysk.
...Ale w sumie nie mam na nią ochoty.
Dobra, wiem! Zadzwonię do Rudego i się spytam czy może do mnie przyjść.
Podeszłam do telefonu i chwyciłam słuchawkę, następnie wykręciłam numer i przyłożyłam przedmiot do ucha oczekując na jakikolwiek dźwięk z drugiej strony.
~ Halo? - Odezwał się kobiecy głos.
- Dzień dobry Pani Zdzisiu, jest Janek?
~ Niestety nie ma, wyszedł do Alka.
- Dobrze, dziękuję, dowidzenia!
~ Dowidzenia Tosiu!
Zrezygnowana westchnęłam żałosnym jękiem nie mając pomysłu czym mogę się zająć. Gdy miałam już odchodzić wpadła mi świetna myśl do głowy.
Bartek!
Z prędkością światła zadzwoniłam do chłopaka, który dosłownie kilka sekund później odebrał.
~ Kto mówi?
- To ja Tosia!
~ Ooo Serwus! Co u ciebie?
- Możesz do mnie wpaść?
~ Tak, tak, teraz?
- Yhm.
~ To zaraz będę, do zobaczenia!
- Paaa! - Odłożyłam z hukiem słuchawkę i upadłam na sofę.
Pov, Janek
- To co? Jaki masz pomysł? - Zapytał zaciekawiony Dawidowski.
- Tajemnica. - Zaśmiałem się widząc zirytowany wzrok Alka. - Ale spokojnie, niedługo się dowiesz jak zwołamy chłopaków tutaj.
- A kiedy to zrobimy? - Kolejne pytanie ,,wypłynęło" z jego ust.
- Może jutro?
- Uda nam się to wszystko zorganizować w tak krótkim czasie?
- Taaa, we mnie nie wierzysz?
- W sumie co ja mówię! W końcu możesz nawet podbić świat tylko po to by twoja kochasia Tosieńka była szczęśliwa!
- Zamknij się idioto. - Walnąłem go w tył głowy.
- Odrobina kultury przydałaby się w twoim przypadku.
- Dobrze Panie kulturalny. - Burknąłem, po czym parsknąłem śmiechem oraz tym razem to ja oberwałem.
_____________________________________
Serwus wszystkim!
Słowa : 975