LIKE ANIMALS | taekook

By kurwica_Jimina

110 15 0

Historia nastolatki pogrążonej w żałobie i tajemnicy po stracie rodziców. Co by było gdyby na ziemi żyła tyl... More

1
2
3
4
6
7
8
9
10

5

12 1 0
By kurwica_Jimina

Odleciał, a mnie zostawił samą w powietrzu z szybko bijącym sercem i piekącymi policzkami. Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Był przystojny to fakt, ale ja...po prostu nie.

Problemem nie było utrzymanie się w powietrzu, ale wylądowanie. Kiedy już byłam nad dachem naszego budynku zastanawiałam się czy mam się po prostu opuścić czy co. Nic mi nie powiedział, a rzekomo miał mnie wszystkiego nauczyć.

- No zniż się i wyląduj. Jaki masz problem. - Teraz zachowywał się całkowicie inaczej. Był oschły i nieprzyjemny. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale zrobiłam tak jak kazał. Trochę się zachwiałam, ale wylądowałam. Chłopak mroził mnie spojrzeniem, odwrócił się i przeszedł przez drzwi. Zaczynałam już go lubić, ale jego chyba się nie da. Nie chciałam iść od razu za nim, bo nie chciałam w tamtej chwili na niego patrzeć. Niech się obraża, wielki pan obrażalski. Po paru minutach ruszyłam do drzwi i schodziłam schodami w dół. Przechodząc koło jednych z kilkunastu drzwi usłyszałam dźwięk dobiegający z drugiej strony. Ktoś tam był. Postanowiłam złapać za klamkę, która ustąpiła pod moim naciskiem. Ostrożnie zajrzałam do środka. Na środku stał zakażony, który kiedy tylko mnie zobaczył rzucił mi się do szyi. Nie zdążyłam zareagować i mnie ugryzł po czym uciekł zostawiając mnie na korytarzu. Ruszyłam szybko do pokoju gdzie powinien się znajdować Taehyung, ale jego tam nie było. Pomijając fakt, że mnie okłamał na temat drzwi, które rzekomo miały być zamknięte, miałam wrażenie, że jest jedyną osobą, która faktycznie może mi pomóc. Zaczęłam się dusić. Czemu skoro byłem istotą, z tego co zrozumiałem, nadprzyrodzoną czułam jakbym miała umrzeć. Czy nie powinnam mieć jakiejś super umiejętności uzdrawiania się? Nie miałam czasu dłużej myśleć, a chłopaka nigdzie nie było, robiło mi się czarno przed oczami. Ostatnie co pamiętam to ciemność i słowa, które wypowiedziane z moich ust brzmiały, Tae.

Ocknęłam się jak zauważyłam wieczorem, gdyż zaczynało robić się ciemno. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje i gdzie się znajduję, ale zaraz zauważyłam czarnowłosego siedzącego obok mnie na materacu. Kiedy zobaczył, że się przebudziłam wstał i odwrócił się do mnie tyłem. Dalej był obrażony, chciałabym wiedzieć na co.

- Musisz cały czas szukać kłopotów? - Powiedział tylko surowym tonem. - Nie mam zamiaru cię dłużej ratować ani niańczyć. - Kompletnie zbił mnie z tropu.

- Nikt ci nie kazał mnie ratować.

- Nie? A kto wołał moje imię? Hm? Może mi jeszcze powiesz, że tego nie pamiętasz?! - Wydarł się. Nie lubiłam kiedy ktoś na mnie krzyczał. Nie dlatego, że byłam taka wrażliwa, tylko dlatego, że każdy myślał, że krzykiem coś załatwi. Nie ze mną te numery.

- Trzeba było zostawić mnie wtedy w tym samochodzie, miał byś teraz problem z głowy. - Powiedziałam w przypływie złości. Tak naprawdę to byłam mu cholernie wdzięczna, że żyję.

Spojrzał jakbym zabił mu matkę, podszedł i szarpnął mną do góry. Jego szczęka drżała, w jego oczach można było dostrzec wściekłość. Nie dziwiłam mu się, przegięłam.

- Nie chcę tego słyszeć! - Wysyczał każde słowo. - Nie żałuję, że cię wtedy wyciągnąłem, nie żałuję. Nigdy nie żałowałem. - Patrzył prosto w moje przerażone oczy. Niby nie żałował, a zachowywał się kompletnie inaczej.

Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Nasze nosy praktycznie się stykały. Nie ruszyłam się nawet o milimetr. Chłopak patrzył tak jeszcze jakiś czas i mnie puścił. Wyszedł trzaskając drzwiami. Wiedziałam, że go wkurzyłam, ale on wkurzał mnie. Najpierw był uśmiechnięty od ucha do ucha, a później coś w niego wstąpiło i zachowywał się jak... Właśnie, jak? Jak kto? Był zły, sam to powiedział. Był z ciemnej strony, a to jednak musi coś znaczyć. Czego tak właściwie od niego oczekiwałam? Sama nie wiem. Pomyślałam, że przydałoby się coś zjeść, ale kompletnie nie czułam głodu, uznałam, że to pewnie przez stres. Poszłam do słoika z miodem i zaczęłam go jeść palcami. Po włożeniu słodkiej substancji do ust okazało się, że wcale nie jest taka słodka. Była obrzydliwa. Smakowała jak jakieś wymiociny, myślałam, że zwymiotuję. Zakręciłam wieko i odstawiłam to okropieństwo. Jak to możliwe, że to było to aż tak niedobre. Miód nie powinien się przecież psuć, więc jakim cudem.

Siedziałam na materacu i czekałam aż przyjdzie czarnowłosy. Kiedy w końcu się zjawił  i na niego spojrzałam miałem ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie, już rozkładałam skrzydła, których nie umiałam jeszcze chować i stałam przy oknie aby w razie co móc szybko uciec.

Z jego ust kapała krew, ale nie była tylko na ustach. Całe jego ubranie było nią pokryte. Jej zapach drażnił mój nos, ale co było bardziej przerażające, podobał mi się. Chciałam zlizać ją z niego. Skarciłam się za te myśli uderzając się ręką w głowę. Kim podszedł do mnie, uśmiechał się. Jego humor wyraźnie się poprawił. Nie podobało mi się to. W tamtej chwili wyglądał jak psychopata, obłąkane oczy, obłąkany uśmiech, on był obłąkany i był coraz bliżej mnie. Poczułam jak moje kły się wysuwają. Do cholery przecież nie byłam wampirem, więc dlaczego zapach krwi tak na mnie działał! Odwróciłam głowę, ale zaczęłam widzieć lepiej, a to oznaczało, że moje oczy się zmieniły. Co się ze mną dzieję?

- No dalej, spróbuj. - Zachęcał mnie, a ja nie mogłam się powstrzymać. Tak bardzo tego pragnęłam. Odwróciłam się do niego i przybliżyłam swoją twarz do tej jego. Uśmiech chłopaka się powiększył. Zbliżyłam się do jego ust wysmarowanych krwią i je polizałam. Zjechałam językiem niżej na brodę zlizując każdą kropelkę szkarłatnej substancji. Poczułam coś dziwnego, więc szybko się opamiętałam, odwróciłam od niego i wyskoczyłam przez okno. Długo nie spadałam, bo już za chwilę na chwiejnych nogach stałam na ziemi. Rzuciłam się przed siebie, nie odwracałam się żeby zobaczyć czy mnie goni. Biegłam bez opamiętania, aż w końcu po parunastu minutach się zmęczyłam.

- Boże, co ja zrobiłam, nie dam rady, czemu nie mogę mieć spokoju? - Poczułam gulę w gardle i nie mogłam oddychać. Wpadłam w panikę. - Cholerne skrzydła. - Machnęłam nimi i o dziwo się schowały. Rozejrzałam się po okolicy i zdałam sobie sprawę, że kompletnie nie wiem gdzie jestem. Rozglądałam się w koło i zaplątałam się tak bardzo, że nie byłam w stanie stwierdzić skąd przybiegłam. Zaczęłam szybciej oddychać. - Ja zaraz umrę, to już mój koniec! - Złapałam się za głowę i padłam na ziemię.

- Nie dam rady na to patrzeć. - Odezwał się znajomy głos. Spojrzałam do góry na chłopaka, który wylądował przede mną. Wyciągnął ręce przed siebie żebym do niego podeszła, ale ja zamiast tego się odsunęłam. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy po tym co zaszło. - No chodź, przecież nie gryzę. - Ja dalej nie reagowałam. - Przecież tylko mnie polizałaś, to była żądza krwi, nic wielkiego, nie musimy o tym rozmawiać jeśli nie chcesz, ale chodź do mnie szybko, bo będziemy mieli kłopoty.

- Nie mogę. - Odparłam. Ukucnął więc przede mną i wziął mnie w swoje ramiona.

- Wezmę cię do domu. - Chwycił mnie, podniósł i już rozkładał skrzydła do lotu, ale nagle usłyszałam inny głos, od razu spojrzałam na jego właściciela.

- Proszę proszę, Hajseusz we własnej osobie. - Taehyung złapał się za głowę i patrzył złowrogo na chłopaka również ze skrzydłami. Jak to możliwe, że nigdy ich nie widziałam? Że nikt ich nigdy nie widział.

- Herpolin, co cię sprowadza na Ziemię? - Czarnowłosy schował mnie za siebie i mocno trzymał ręką. Widziałam jak jego mięśnie się spięły, bał się go.

- Bracie mój kochany, chyba nie sądzisz, że przegapiłbym twoją klęske. Dobrze, że rada cię wygnała, bo nie mogę na ciebie patrzeć. - Nabijał się z niego. Kim głośno oddychał. Nic z tego nie rozumiałam, w ogóle nic nie rozumiem. Bracie? Rada wygnała? Hajseusz? Herpolin?

- Skoro nie możesz tak bardzo na mnie patrzeć to co cię przygnało z wizytą do mnie? - Był wściekły i to bardzo.

- A może ja wcale nie przybyłem do ciebie? - Czułam palący wzrok na sobie. Zaczęłam się trząść. To wszystko już mnie przerastało.

- Zostaw ją, nie śmiej jej tknąć, bo cię zabiję! Wiesz, że nie będę miał oporów. - Bronił mnie, oczywiste było, że mówili o mnie. Chciałam stąd zniknąć, znaleźć się w naszym pokoju. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byłem, o dziwo, w naszym skromnym pomieszczeniu z materacem. Odetchnęłam z ulgą, ale trochę bałam się o Taehyunga. I czy ten rudzielec to faktycznie był brat Kima. Zastanawiało mnie też to jak go nazwał. Zapomniałam, ale pamiętam, że to zaczynało się na H.

- Fajne te moje moce, ciekawe co jeszcze potrafię? - Mówiłam sama do siebie, czekając aż wróci czarnowłosy chłopak. Minęła godzina, dwie, trzy, w końcu zaczęłam się martwić, że tamten go zabił, jednak po paru następnych minutach drzwi otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie Kim. Już miałam się cieszyć na jego widok, ale idąc zostawiał za sobą ślad krwi. Nagle zaczął się nią dusić i pluć. Nie wiedziałam co mam robić kiedy patrzył na mnie z przerażeniem. Krwi było coraz więcej aż padł na podłogę plecami do góry. Wtedy zobaczyłam coś przez co myślałam, że zemdleje. Z jego pleców wystawały dwa kikuty. Jego brat odrąbał mu skrzydła.





- - - - - - - - - -

No i jest następny. Co myślicie?

Nie sprawdzany, więc przepraszam za błędy


1480 słów

Continue Reading

You'll Also Like

234K 11.2K 38
Nie mam co tu pisać. Przeczytajcie to się dowiecie
6.9K 418 36
14-letnia Kaja która nie była zbytnio lubiana w szkole przez fascynacje krwią wreszcie ukończyła szkołę.Ma ona w planach pojechać wraz z dziadkiem do...
1.4K 115 10
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅• Rysunek na okładce nie należy do mnie! Autorem książki jest: YoungGhoul •❅──────✧❅✦❅✧──────❅• Restauracja zdobywająca mnóstwo...
274K 20.4K 47
Dwa lata po wybuchu epidemii. Około 80% populacji całego świata nie żyje czy raczej zostało zainfekowane, lecz mała grupa zdrowych ludzi wciąż próbuj...