Warm Nights Turn To Winter (S...

By EndlessNight28

3.5K 327 151

Harry jest uzależniony od heroiny, a Louis nie wie, jak długo jeszcze będzie w stanie to wytrzymać. TW: uzale... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11

Rozdział 6

293 30 30
By EndlessNight28

Ilość słów: 1900

– Nie rozumiem tego – wymamrotał Louis. Minęła godzina, Harry był już stabilny i nic mu nie zagrażało. Zayn spał na krześle obok jego łóżka, ściskając w ręce nadgarstek bruneta, a Louis był niesamowicie zmęczony.

Nick mruknął cicho:

– Czego nie rozumiesz?

– Jak ktoś z tak wysoką tolerancją może przedawkować. Jakoś nie mogę tego pojąć.

– Z tego co wiem, nie miał przy sobie nic – zaczął Nick. Też brzmiał na wykończonego. – Więc pewnie wziął coś od kogoś, wymieszane z substancją, do której nie był przyzwyczajony.

– Więc innymi słowy, jest pieprzonym idiotą?

Nick przytaknął skwapliwie.

Gdyby szatyn nie był tak zmęczony, pewnie wstałby i poszedłby zorganizować sobie jakąś kawę. Czekając w kolejce za kawą pewnie zastanawiałby się, dlaczego jedyne słowa jakie przychodziły mu na myśl to Mam dość. A potem zastanawiałby się, dlaczego go to dziwi, skoro właśnie tak się czuł: znużony i przytłoczony.

Nick musiał to wyczuć, bo pochylił się do niego i wyszeptał:

– Nie możesz mu tego zrobić. Nie teraz.

Louis parsknął cicho.

– Dlaczego?

– Właśnie przedawkował. Louis–

– I skwituje to wzruszeniem ramion i jutro znowu będzie zażywać. – Louis potrząsnął głową. W tamtym momencie złość, która w nim wezbrała dała mu energię do wstania z miejsca. Chwycił kurtkę z oparcia krzesła i przez moment zastanowił się, czy ją założyć, ale doszedł do wniosku, że zajęłoby mu to chwilę, w trakcie której Nick pewnie powiedziałby jeszcze coś, co by go zatrzymało.

Chciał zostać, tak bardzo chciał zostać, ale po prostu – nie mógł. Nie mógł patrzeć, jak Harry robi zawsze to samo.

– Louis, usiądź z powrotem. Louis, na boga–

Szatyn wyszedł z pokoju, trzymając w rękach swoją skórzaną kurtkę.. Odchodząc słyszał jeszcze, jak Nick coś mówi, ale wiedział, że nie było to skierowane do niego – ton był zbyt delikatny. Harry musiał się obudzić i pewnie panikował, ponieważ Louis sobie poszedł. Zostawił męża, który jest w szpitalu. Boże, powinien tam wrócić.

Zatrzymał się, ale nie zawrócił. Zamiast tego skierował się do wyjścia, którym się tam dostali. Mógł opuścić Harry'ego, ale nie zamierzał przeszkadzać w jego karierze. Nie mógł być tam widziany – ludzie zaraz dodaliby dwa do dwóch.

Schował się za rogiem, by założyć kurtkę i naciągnąć kaptur jak najmocniej się dało bez wyglądania podejrzanie. Szedł szybko ze spuszczoną głową i nie myślał nawet o tym, że nie ma samochodu, dopóki nie dotarł na parking.

Było już za późno, żeby się wracać, więc westchnął i usiadł na krawężniku, odwracając się tyłem do parkingu.Wyjął telefon i zadzwonił do Cary – nie wymagała zbytnich wyjaśnień – i poprosił o podwiezienie. Nie odpowiedział na żadne z jej pytań, poza tym, w którym pytała, czy Harry czuje się dobrze, na co odrzekł, że tak.

Zayn znalazł go dziesięć minut później. Wyglądał na wściekłego.

– Co ty robisz do kurwy? – wysyczał. Brzmiałby bardziej przerażająco, gdyby nie to, że był skulony w sobie, chowając się przed zimnem. Miał na sobie tylko t–shirt, a była już noc.

Louis westchnął i wzruszył ramionami. Miał straszną ochotę zapalić papierosa, ale nie miał przy sobie ani jednego. Zayn pewnie miał, ale szatyn nie sądził, że by mu go dał w tamtym momencie.

– Nie wiem. Wracam do domu.

Wyraz twarzy Zayna trochę złagodniał.

– Harry także, za jakąś godzinę.

– Nie Zayn, posłuchaj... – Louis odetchnął głęboko i przycisnął kciuki do kącików oczu. – Cara zawiezie mnie do domu, wezmę swoje rzeczy i jadę do Doncaster.

– Nie, nie możesz tego zrobić.

– Zayn–

– Nie możesz mu tego zrobić – odrzekł Zayn. – Już zachowuje się nieodpowiedzialnie, to by jeszcze–

Louis potrząsnął głową i wstał. Nie zamierzał siedzieć tam i pozwolić Zaynowi wpędzić go w poczucie winy. Nie wiedział, co potem zrobi. Wiedział tylko, że nie może już być z Harrym, bo gdy ten kolejny raz zażyje, załamie się psychicznie. Już był na dobrej drodze.

– Nie jestem zobowiązany do robienia czegoś, czego nie chcę – odpowiedział w końcu szatyn, na co Zayn zaśmiał się gorzko.

– Wyszedłem za niego, idioto. Jestem całkowicie pewien, że gdzieś w tych przyrzeczeniach było, że go nie zostawisz.

Louis przerwał mu.

– Świat nie kręci się wokół Harry'ego, rozumiesz to, kurwa? – Stracił panowanie nad sobą i prawie krzyczał. Byli kawałek od szpitala, więc w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby to usłyszeć. – Ty i Nick i wy wszyscy, wszyscy jego znajomi zachowujecie się, jakby to było wasze zadanie, siedzieć obok i robić wszystko, żeby go zadowolić. Ale my nie jesteśmy od tego, Zayn. A przynajmniej nie powinniśmy, bo już drugi raz w tym roku jesteśmy w pieprzonym szpitalu. Zachowujesz się, jakbym ja musiał w tym uczestniczyć, ale nie. Nie muszę.

Zayn przełknął ze zdenerwowaniem. Cała złość odpłynęła z jego twarzy. Musiał zdać sobie sprawę, jak Louis się czuł.

– Jesteśmy jego rodziną, Louis.

– Rodzina nie pozwala swoim bliskim wpędzać się do grobu.

– Louis–

– Posłuchaj mnie – szatyn przerwał, podnosząc ręce. Zayn zawahał się, ale pozwolił mu mówić. – Kocham go całym sercem, ok? Bardziej niż ktokolwiek na świecie. Ale nie mogę nadal kochać kogoś, kto świadomie wchodzi na niebezpieczną ścieżkę. Już nie.

Zayn miał w oczach łzy, ale Louis wiedział, że nie były one dla niego. Nikt nie rozumiał, jak ciężko jest być z kimś takim, jak Harry. Z osobą uzależnioną. Było to bolesne i męczące.

– On bierze, odkąd skończył szesnaście lat, Louis – powiedział Zayn, potrząsając głową. – Nie możesz oczekiwać od niego, żeby nagle się wyleczył. Musimy być dla niego w złych momentach, jeśli chcemy, żeby kiedyś było dobrze.

Louis był zmęczony i czuł się już od tego chory. Jak mógł myśleć, że jego życie było ciężkie, zanim poznał Harry'ego.

I odszedłby w tamtym momecie, gdyby nie Nick.

Nick przyszedł minutę po tym, jak Zayn skończył mówić. Wyglądał na równocześnie zirytowanego i smutnego. Louis nigdy jeszcze nie widział, by Nick był smutny z innego powodu niż Harry.

– Robi tam niezły raban przez ciebie – powiedział. Skrzyżował ramiona na piersi, także czując chłód nocy.

– Jaką mam winę w tym, że wylądował w szpitalu, bo przedawkował?

Nick parsknął.

– Oczywiście, że to nie twoja wina. Ale to, że zostawiłeś go w szpitalu, wywołało u niego atak paniki i to już jest twoja wina – odrzekł Nick i odgarnął włosy, które nadal trzymały się w górze na nadmiarowej ilości żelu. – To pierwszy od lat, Louis.

Nick miał rację: Harry nie miał ataków paniki od czasu, gdy miał siedemnaście lat. Miał dwadzieścia sześć.

– Na miłość boską – powiedział Nick. – Wróć i uspokój go. Uspokój go, pomóż mi zabrać go do domu i gdy już dobrze odpocznie, będziesz mógł zrobić cokolwiek zechcesz – dokończył ze smutkiem.

Brzmiało to sprawiedliwie. Nawet w stanie takiego przytłoczenia, Louis zdał sobie sprawę, że może takie pozostawienie Harry'ego było złe. Był prawie pewny, że gdyby teraz odszedł, czułby się fatalnie i wróciłby. Oboje potrzebowali swego rodzaju zakończenia, jeśli chciał trzymać się planu.

Harry był jego mężem. Kochał go. Ale nie mógł już znieść obecności heroiny, a to był dominujący czynnik w życiu bruneta. Harry nigdy nie postawiłby go wyżej niż heroinę, więc Louis musiał postawić siebie nad Harrym.

– Dobrze – zgodził się. W końcu nie był bezduszny.

Nick i Zayn westchnęli z ulgą. Wrócił z nimi do środka.

***

Harry wprost wczepił się w niego w powrotnej drodze do domu.

Cara prowadziła, Nick siedział na fotelu pasażera, a Zayn po drugiej stronie bruneta, próbując nie ingerować w ich bańkę. Wstrzymywał oddech, modląc się do boga, żeby Louis zmienił zdanie.

Szatyn mógł kochać Harry'ego bezgranicznie, ale to nie oznaczało, że chciał patrzeć, jak ten dąży do własnej zagłady. Nie mógł już tego robić.

– Przepraszam – wyszeptał brunet po raz kolejny. Te ciągle powtarzane przez niego słowa, ściskały serce Louisa. Twarz Harry'ego była w jego schowana w jego szyi i ramieniu. Drugą ręką obejmował szatyna za szyję, a kolana podciągnął na jego udo.

Ani razu Louis nie odpowiedział, że wszystko jego w porządku, co doprowadziło bruneta do rozpaczy, gdy dotarli do domu.

– Nie możesz mnie zostawić – powiedział Harry, bliski łez. Szamotał się z guzikami od koszuli, zbyt szybko przebierając palcami, by cokolwiek mogło mu się udać. Louis patrzył na niego ze smutkiem, siedząc po drugiej stronie kuchennego stołu. Nie chciał teraz prowadzić tej rozmowy. Nick miał rację, Harry potrzebował odpoczynku. I Zayn zostawał na noc w pokoju gościnnym, zbyt zmartwiony, by opuszczać bruneta. Louis nie chciał robić tego w jego obecności.

– Harry...

– Nie, Lou – brunet spuścił głowę, nadal nie radząc sobie z koszulą. – Potrzebuję cię. Wiem, że to brzmi samolubnie i przepraszam, że nie ma mnie dla ciebie, ale będę. Musisz tylko powiedzieć, co mam zrobić i to zrobię – sapnął, wreszcie porzucając odpinanie guzików. Podniósł głowę i wyglądał na kopletnie załamanego. Po samej jego twarzy było widać, że tego dnia przeszedł wiele. – Nie wiem, jak sobie poradzę bez ciebie.

Louis nie mógł się powstrzymać:

– Heroina ci pomoże.

Brunet wzdrygnął się, a potem zdusił szloch. Jego twarz przybrała taki wyraz, jakby czuł rzeczywisty ból. Otarł twarz rękoma.

– Przestanę brać. Poważnie.

– Nie przestaniesz.

– Przestanę – odpowiedział Harry, bardziej zaciekle niż kiedykolwiek. Wyglądał na piekielnie zdeterminowanego. – Jeśli sądzisz, że jestem na tyle głupi, żeby pozwolić, by to nas zniszczyło, to się mylisz. Nie sądzę, że rozumiesz, ile dla mnie znaczysz.

Louis spuścił wzrok i przygryzł wargę. Potem wzruszył ramionami. Spojrzał na bruneta i uśmiechnął się lekko.

– Udowodnij. Nie uwierzę, dopóki mi nie pokażesz, że naprawdę możesz to zrobić.

Harry przytaknął gorączkowo. Widocznie nie sądził, że dostanie drugą szansę. Louis też nie.

– Daję ci miesiąc – powiedział szatyn, wiedząc, że to nie jest zbyt sprawiedliwe, biorąc pod uwagę stopień uzależnienia Harry'ego. – Jeśli będziesz czysty przynajmniej przez połowę tego czasu, zostanę.

– To daje mi piętnaście dni na potknięcie.

– Wiem. I obiecuję ci, że szybko je wykorzystasz.

– Nie – brunet szybko zaprzeczył. – Dam radę, Louis.

– Udowodnij – powtórzył szatyn, po czym podszedł do bruneta, by odpiąć jego guziki. Harry patrzył na niego i gdy Louis skończył, złapał jego twarz w dłonie i mocno pocałował.

***

Harry dał radę być czystym przez cztery dni i to uświadomiło im wszystkim, że nie zdawali sobie sprawy, jak ciężkie było jego uzależnienie. Jeden dzień bez zażywania wystarczył, by dopadł go kompletny głód narkotyczny. Wytrzymał jeszcze pół dnia, zanim nie błagał Nicka o więcej. Zrobiłby to sam, ale tak bardzo trzęsły mu się ręce, że nie był w stanie.

Trzeciego listopada, na koniec tego miesiąca, który otrzymał, wybuchnął płaczem na backstagu przy kolejnym wywiadzie. Zadzwonił do Louisa, krztusząc się łzami. Najpierw błagał go, by go nie zostawał, by dał mu następny miesiąc, a potem krzyczał, że to nie w porządku i że Louis jest samolubny i okrutny.

– Jestem w trakcie sezonu promocyjnego, nie wiem, w co ręce włożyć. Jak możesz sądzić, że jestem w stanie zrobić to na trzeźwo?

Szatyn pozostał cicho, siedząc na łóżku, gdzie miał już spakowane pół walizki.

– Wyszedłeś za mnie! – kontynował brunet. – Przerzekałeś zostać ze mną. Jak możesz mnie tak zostawiać?

Nick w końcu odciągnął go od telefonu i Harry musiał przejść jakoś ten wywiad, bo już więcej nie zadzwonił. Louis spędził kolejne dwie godziny pakując wszystko, czego potrzebował, ignorując palące łzy w gardle i próbując nie myśleć za bardzo o tym, co robi.

Upewnił się, że ma wystarczająco czasu przed powrotem bruneta, bo nie zniósłby jego widoku.


Jakie macie do tej pory wrażenia, przemyślenia? Co sądzicie o postępowaniu Louisa?

Continue Reading