Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

436K 16.6K 3.6K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XLIV

6.7K 235 83
By VenaN-ks


Draco musiał niechętnie przyznać Fressange, że była uparta. Naprawdę usiłowała zrobić wszystko, by zwrócić na siebie jego uwagę i nieustannie snuła się po domu za nim i Hermioną, niczym uporczywy poltergeist. Nic – ani prośba, ani groźba, nie były w stanie jej stąd przepłoszyć. To zaczynało przypominać jakąś groteskę.

Po wczorajszym wypadku Hermiony, postanowił dziś rano odpuścić im trening. Nie żeby Granger o to poprosiła, ale Draco dobrze wiedział, że incydent na basenie naprawdę ją przestraszył. No bo czy inaczej spędziłaby całe wczorajsze popołudnie wtulona w niego, niczym małe dziecko w ukochanego szczeniaczka? Leżeli razem na kanapie w salonie, mocno do siebie przyciśnięci, a ona nie odsunęła się nawet, gdy Philipa zniknęła wreszcie z pokoju. Trzymała twarz ukrytą w zagłębieniu jego szyi i popadała w krótkie drzemki, a on bawił się delikatnie jej włosami i pilnował, by nie ułożyła się nawet przez chwilę tak, by mogła poczuć, że nie jest do końca obojętny, na jej ciało tak blisko niego. Po kilku tak spędzonych razem godzinach, uznał, że Granger chyba po prostu potrzebowała trochę czyjegoś ciepła i pocieszenia, dla uspokojenia swoich emocji – a on jako jedyny był pod ręką.

Miał nadzieję, że Fressange wreszcie zniknie, bo nie wiedział ile jeszcze razy zdoła się powstrzymać od zrobienia czegoś głupiego - jak na przykład pocałowanie Granger bez wyraźniej konieczności odegrania przed kimś sceny. Był sfrustrowany jej ciągłą bliskością i świadomością, że to wszystko nie jest prawdziwe. Wiedza o tym, że ona robi to tylko na pokaz, szczypała go niczym sól wysypana prosto na świeżą ranę.

Zastanawiał się, czy ona rozmyślała o incydencie w jego laboratorium eliksirów. On sam starał się o tym, jak najszybciej zapomnieć. Miał nadzieję, że jakimś cudem nie skojarzyła faktów, choć raczej trudno było mu uwierzyć, by najpotężniejszy umysł ich czasów, mógł mieć z tym jakieś problemy. Nie chciał się jednak łudzić, że Hermiona chciała być teraz blisko niego, bowiem zamierzała sprawdzić teorię o prawdziwości jego uczuć do niej. Poza jej odrzuceniem, drugą rzeczą, której najbardziej się obawiał, było to, że mogła spróbować go przetestować, niczym jeden z ciekawych eksperymentów, którymi tak lubiła się zajmować w Hogwarcie. To byłoby upokarzające.

Po śniadaniu on i Granger spotkali się w bibliotece, by móc wspólnie poczytać. W szkole zawsze uwielbiał patrzeć, jak zaczytana w książkach Hermiona, bawiła się bezwiednie swoimi lokami lub ssała końcówkę pióra cukrowego, którym pisała kolejny, wybitny esej. Teraz jednak czytała tuż obok niego, dosłownie na wyciągnięcie ręki. To było przyjemne uczucie, choć nie za bardzo poprawiało jego koncentrację nad tekstem. Jej zapach i promieniujące od niej ciepło, były bardzo rozpraszające.

Nagle rozległ się trzask i tuż obok nich pojawili się Śmiałek i Strzałka.

- Mój panie...

- Moja pani...

- Ona tu idzie! – zakończyli jednocześnie.

Draco parsknął śmiechem. Nie wiedział, że Hermiona poprosiła swoją służkę, by ta również śledziła poczynania Philipy. Nim jednak zdążył odprawić skrzaty, Granger szybko odrzuciła książkę i przysunęła się w jego stronę.

- Siedź i udawaj, że czytasz, a ja będę udawała, że śpię, wtedy może szybciej sobie stąd pójdzie – zarządziła, układając się głową na jego kolanach i otaczając jego nogę ramionami, tak by było jej wygodniej.

Ledwo powstrzymał gardłowy jęk. Widok jej loków, swobodnie rozrzuconych na jego udach, był zbyt bliski kilku fantazjom, z których nie był specjalnie dumny – a zwłaszcza, z konsekwencji, do których one doprowadziły.

Wsunął palce w jej włosy, by trochę się okiełznać i chwycił książkę, starając się pamiętać, by nie trzymać jej do góry nogami, pomimo tak wielkiego rozproszenia. Skrzaty zniknęły w chwili, gdy drzwi do biblioteki się otworzyły.

Draco odwrócił głowę i spojrzał na zadowoloną Fressange. Z pozycji przy wejściu, najpewniej nie zauważyła, że Hermiona leży na jego kolanach, stąd jej zachwyt tym, że wreszcie znalazła go bez towarzystwa.

Draco nie mógł nie odczuć satysfakcji, widząc jak jej uśmiech blednie, gdy podeszła bliżej i zauważyła, że jednak wcale nie był tu sam.

- Znów traktuje cię jak swój materac? - prychnęła z pogardą na widok Hermiony, która przekonująco udawała swój sen. – Nie masz dość tego, że jest ciągle taka przytulna? Wczoraj kleiła się do ciebie tak, że to było aż niesmaczne.

- Wiedziałaś, że zazdrość sprawia, że jesteś brzydsza? – zapytał drwiąco. – A jej nigdy nie mam dość, zapamiętaj to sobie – odpowiedział zgodnie z prawdą, patrząc Fressange w oczy. Wiedział, że może powiedzieć wszystko, co zechce, bo Hermiona i tak weźmie to za część jego udawania i gry. Dlatego też, nie miał zamiaru się powstrzymywać.

- Draco... - Philipa przysunęła krzesło i usiadła na wprost niego. – Proszę cię! Ja naprawdę muszę z tobą porozmawiać!

- Przecież rozmawiasz – parsknął.

- Ale na osobności – Philipa z niechęcią popatrzyła na Hermionę. – Może moglibyśmy odesłać ją przez jej skrzata do komnaty albo chociaż rzucić zaklęcie wyciszające...?

- Nie. Cokolwiek masz mi do powiedzenia, nie jest to z pewnością coś, co zamierzałbym ukrywać przed moją narzeczoną – wyjaśnił bezkompromisowo.

Philipa na chwilę zacisnęła usta, ale szybko zrozumiała, że nie ma sensu dalej się kłócić. Spojrzała jeszcze raz ze złością na śpiącą Hermionę, po czym zaczęła mówić szeptem:

- Wiem, że to co zrobiłam wtedy z Theodorem, mogło cię zdenerwować...

- Dobrze zaczynasz – Draco posłał jej złośliwy uśmiech. – Wspominanie o tej chwili sprawia, że mam ochotę na dalszą rozmowę z tobą, tak samo bardzo, jak na włożeni dłoni w legowisko wkurzonych, ognistych krabów.

- Czyli, że to dla ciebie coś znaczyło! – podchwyciła szybko Philipa. – Wiem, że musiało i bardzo przepraszam...

- Znaczyło tylko tyle, ile musiałem zapłacić za dezynfekcję ogrodu. Przykro mi ci to mówić Fressange, choć powtarzam się już po raz kolejny – ty nigdy nic dla mnie nie znaczyłaś.

- Ale... - W oczach Philipy błysnęły łzy. – Przecież powtarzałeś mi wtedy, że jestem piękna i że jest ci ze mną wspaniale!

Draco nie wiedział, czy to był przypadek czy Granger naprawdę na chwilę zesztywniała na jego kolanach.

- Przez większość czasu, jaki spędziliśmy razem byłem kompletnie zalany – Draco skrzywił się lekko. – I jeśli dobrze pamiętam, to ty też. Cokolwiek wtedy mówiliśmy, nie miało żadnego znaczenia i nie zawsze było prawdziwe. Pamiętam, że raz nazwałem nawet Zabiniego seksowną, gorącą czekoladką i naprawdę nie sądzę, by wziął wtedy moje słowa na poważnie.

Granger zakaszlała przez sen, chyba chcąc zamaskować w ten sposób swoje parsknięcie śmiechem. Draco przeciągnął palcami po jej włosach, tak by wyglądało to, że na nowo ją usypia, a tak naprawdę dawał jej znać, że ma na razie nie wychodzić ze swojej roli śpiącej królewny.

- Nie traktuj tego, co było pomiędzy nami, jako nic nieznaczącej wakacyjnej przygody! – warknęła Philipa.

- A jak mam to traktować, skoro to właśnie tym było? – zapytał spokojnie Draco. – Przysięgam, że gdybym wiedział, że ty potraktujesz to inaczej, to nawet bym nie zaczynał. Pomysł żeby tu przyjechać, narzucać mi się - mimo wyraźnej odmowy i denerwować moją narzeczona, w czasie intensywnych przygotowań do ślubu, był naprawdę kompletnie niedorzeczny. Nie byłem, nie jestem i dobrze wiesz, że nigdy nie będę zainteresowany czymkolwiek z tobą na poważnie, Fressange – Draco miał nadzieję, że zabrzmiało to tak ostatecznie, jakie było. Już nigdy nie miał zamiaru zbliżyć się do tej dziewczyny. Nawet, gdy ten cały układ się skończy. Nawet, gdy Hermiona w końcu od niego odejdzie.

- Gdybyś tylko dał mi szansę...! – Philipa zaczęła popłakiwać.

- Czy nie widzisz, że nie chcę nikomu dawać żadnych szans, bo wykorzystuję już swoją własną? – Draco wskazał na wciąż leżącą na jego kolanach dziewczynę. Gdyby mu pozwolono, mógłby tak z nią tu siedzieć do końca świata i nigdy nie kazać jej wstać.

Fressange zerwała się na równe nogi.

- Nie łudź się, że wam wyjdzie! – syknęła. – Ona tak naprawdę wcale cię nie kocha! Chce tylko twoich pieniędzy!

Draco już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążył.

- Wyjdź Fressange, zanim wstanę i wyjmę różdżkę, dobrze ci radzę – wymruczała, wciąż udając senność. – Nie masz pojęcia co się dzieje między mną i Draco, więc skończ już snuć te swoje głupie teorie spiskowe i zejdź nam z oczu. Nie widzisz, że kompletnie nikt cię tu nie chce? Wszyscy cię nienawidzą.

Philipa prychnęła pogardliwie i w furii wybiegła z biblioteki.

Hermiona, jak gdyby nigdy nic, podniosła się z jego kolan i poprawiła włosy. Ziewnęła lekko i wróciła na swoją stronę kanapy, po drodze sięgając po książkę. Draco nie mógł wprost oderwać od niej wzroku. Była wspaniała.

- Masz w sobie dużo ze ślizgonki – mruknął, nie kryjąc uznania.

- Uhm – Hermiona odwróciła się. – A konkretnie, to bransoletkę i pierścień, które kiedyś nosiły jedne z nich – Hermiona potrząsnęła ręką. – I to by było na tyle moich związków z tym domem.

- Nie. To coś więcej. Bez wątpienia byłabyś gwiazdą Sytherinu. Może powinniśmy jeszcze raz zapytać tiarę o to, gdzie by cię teraz przydzieliła? – Draco sugestywnie uniósł brew.

- Wypraszam sobie! – Hermiona spojrzała na niego ze złością. – I nie próbuj przemalować mnie na srebno-zielono, bo podrapię cię moim gryfońskim pazurem! – zgięła palce, by wyglądały jak szpony i wbiła mu je w ramię, chichocząc przy tym złowrogo.

- Au! To bolało! Jędza! – uskarżał się, robiąc przesadnie smutną minę.

- Przeżyjesz – Hermiona posłała mu szeroki uśmiech. – I przy okazji, muszę ci powiedzieć, że jestem absolutnie pewna, że Blaise zupełnie na poważnie wziął twoje słowa o tym, jaką jest gorącą, seksowną czekoladką. Podejrzewam, że do dziś sobie to wspomina, jak ma gorszy dzień. – Granger zaczęła się szczerze śmiać.

Draco również się roześmiał. Może jednak ich przyjaźń, po zakończeniu tego wszystkiego, byłaby możliwa? Nie był do końca pewien, jakby się z tym czuł, ale jeśli ona miała zamiar mu to zaproponować, to na pewno nie planował jej odmawiać. Nigdy i niczego.


💍💍💍

Była zadowolona po spędzeniu przedpołudnia wraz z Draco w bibliotece. Nigdy nie sądziła, że przebywanie w jego towarzystwie może być dla niej tak łatwe i naturalne. Malfoy najwyraźniej również lubił czytać w ciszy i spokoju, a to sprawiało, że nie miała wyrzutów sumienia, gdy też to robiła, jak zawsze miało to miejsce w przypadku Rona, który naprawdę nie rozumiał idei czytania tylko dla rozrywki.

Właśnie zastanawiała się, jak ma spędzić dzisiejsze popołudnie, gdy ktoś zapukał do jej komnaty. Zdziwiła się trochę, gdy za drzwiami zastała roześmianą Tracey.

- Cześć... Byłyśmy na dziś umówione? – zapytała niepewnie.

- Nie, ale chodź! To będzie super! – Tracey, aż iskrzyła z ekscytacji.

Hermionie nie pozostało nic innego, jak pozwolić się jej złapać pod ramię i dać poprowadzić na dół.

W jednym z największym salonów zastały małe spotkanie towarzyskie, na którego czele stała wyraźnie zadowolona z siebie Narcyza. Poza nią były tam jeszcze Alma, matka Tracey - Eleonora i Philipa Fressange, siedząca na kanapie i wciąż krzywiąca się z niesmakiem.

- Jesteś wreszcie! Chodź kochanie! To będzie wyjątkowy dzień – zagruchała do niej Narcyza, łapiąc ją za dłonie i wciągając w głąb pokoju.

Hermiona zamarła, gdy zza dużego stojaka z wiszącymi na nim pokrowcami, wyszła nieco rozproszona Loredana.

- Mało czasu... Wszystko tak na szybko... - Mamrotała projektantka, łapiąc za pierwszy wieszak.

- Co to...? – Hermiona poczuła, jak lunch podchodzi jej do gardła, gdy spostrzegła, jak kobieta wyjmuje z pokrowca śnieżnobiałą suknię.

- Och nie martw się! – Narcyza nadal nie traciła uśmiechu. – Dziś zobaczymy cię tylko w kilku próbnych fasonach nim zdecydujemy się, w jakim stylu Loredana ma ostatecznie zaprojektować twoją suknię ślubną.

Hermiona przełknęła i zmusiła się do uśmiechu. Naprawdę nie chciała mierzyć żadnych projektów związanych - choć daleko - ze słowem „ślub", ale oczywistym było, że skoro znacznie przyśpieszono datę tego wydarzenia, to temat sukni musiał wreszcie wypłynąć.

- To takie ekscytujące! – Eleonora zaklaskała z radością.

- Na pewno chcesz to oglądać? – Tracey uśmiechnęła się złośliwie do Philipy.

- Dlaczego nie? Podejrzewam, że angielskie projekty i tak wypadają bardzo słabo na tle tych francuskich – Philipa wskazała na suknie z wyraźną pogardą.

- Loredana jest włoszką – Alama spojrzała na Fressange, jak na małego robaka. – I najbardziej uznaną magic-projektantką zeszłego roku według paryskiego towarzystwa: „La plus belle sorcière". Słyszałaś może o nim mała, francuska bagietko?

Philipa zapłonęła ognistą czerwienią. Nie było tylko wiadomo, czy z powodu upokorzenia czy też zazdrości.

- Zacznijmy od czegoś w stylu empire, bo i tak myślę, że będzie to najmniej pasowało do Hermiony – dyrygowała Lady Malfoy. – Ma na to zbyt doskonałą figurę. Ale oczywiście nie możemy niczego pominąć.

Hermiona zdusiła w sobie chęć histerycznego płaczu. To był jak koszmarny sen, a ona na dodatek musiała teraz jeszcze udawać, że jest tym podekscytowana i zachwycona.

💍💍💍

Straciła rachubę po dziesiątej sukience. Mieszały jej się style i rodzaje, choć zebrane na kanapie wiedźmy oklaskiwały ją w każdej jednej kreacji. Końcowa rozgrywka zdaniem Narcyzy powinna odbyć się pomiędzy suknią prawdziwej księżniczki, a obcisłą syreną z pokaźnym trenem. Jedynie Philipa nie wykazywała żadnych emocji związanych z pokazem, poza zaciśniętą mocno linią szczęki, która ledwo nie pokruszyła jej zębów.

Hermionę ubrano właśnie we wspaniałą suknię w stylu bajkowego kopciuszka, a asystentka Loredany tak mocno zawiązała jej gorset, że jej żebra jęknęły w proteście.

Gdy weszła z powrotem do salonu, wszystkie kobiety (poza Fressange) wydały okrzyki zachwytu. Pozwolono Hermionie podejść do lustra, by mogła się przejrzeć. To było naprawdę imponujące. Nigdy – w całym swoim życiu – nie przypominała księżniczki, bardziej niż w tej chwili. Nawet jej loki upięto tak, by przypominały fryzurę dawniej widywaną na królewskich dworach. To było coś absolutnie imponującego.

Nagle drzwi do salonu się otworzyły i do środka wszedł najpierw Blaise, a zaraz za nim Draco, który właśnie z czegoś szczerze się śmiał. Jednak, gdy rozejrzał się po pokoju, a jego spojrzenie wreszcie padło na Hermionę, śmiech zamarł mu w gardle i przez chwilę zabrzmiał, jakby miał się zaraz udusić, gapiąc się na nią w wyraźnym szoku.

Alma, Tracey i Eleonora ryknęły śmiechem, widząc jego minę, a Blaise równie mocno rozbawiony, poklepał przyjaciela po plecach, mówiąc coś w stylu:

- Tak trzymaj stary! Prawidłowa reakcja!

Hermiona poczuła, że zaczyna się ogniście rumienić, więc znów odwróciła się do lustra, nie mogąc dalej patrzeć na widocznie skonsternowanego narzeczonego.
Od za mocno ściśniętego gorsetu coraz bardziej brakowało jej powietrza, a Loredana właśnie skończyła dopinać jej welon, który był długi chyba na pięć metrów i tak ciężki, że od razu rozbolała ją od tego głowa.

- Potrzebujesz czegoś, synu? – Narcyza uśmiechnęła się przekornie do Dracona.

- Nie... - wymamrotał. – Szukałem cię tylko, by móc zapytać o Matyldę.

- Później ci wszystko opowiem – Jego matka nie przestawała się uśmiechać. – A teraz chodź tu i stań obok narzeczonej, byśmy mogli zobaczyć, jak się razem prezentujecie!

Blondyn miał szczęście, że miał na sobie czarną koszulę i spodnie w tym samym kolorze, bo gdyby dotarł tam w podkoszulku, Narcyza jak nic kazałaby mu się wbić w jakiś garnitur dla podbicia efektu.

Draco przez chwilę wyglądał, jakby chciał odmówić, albo najlepiej – jak najszybciej stamtąd uciec, ale pod czujnym okiem matki, nie miał takiej możliwości, więc posłusznie podszedł do Hermiony.

Zmusiła się do tego, by się do niego uśmiechnąć, choć przez uścisk gorsetu miała wrażenie, że za chwilę zacznie łapać powietrze, jak wyciągnięta z wody ryba.

- Czy to nie przynosi przypadkiem pecha? – wycedziła cynicznie Philipa.

- To przecież nie dzień ich ślubu – prychnęła Tracey.

- I to tylko próbna suknia. Na pewno ta właściwa będzie o wiele ładniejsza – dodała Alma.

Draco stanął obok Hermiony, a ona sama ujęła go pod ramię, mając nadzieję, że dzięki temu utrzyma się dłużej na nogach, nim ostatecznie zabraknie jej powietrza, albo ciężki welon oderwie jej głowę.

- Och! Wyglądacie razem tak pięknie! – Eleonora zaklaskała w dłonie, a Narcyza wyjęła z rękawa swej szaty koronkową chusteczkę, by otrzeć łzy.

- Zabij mnie – mruknął Draco, tak cicho, by tylko Hermiona mogła go usłyszeć.

- Wbij się w tą kieckę, a sam umrzesz – odpowiedziała równie cicho.

- Pokażcie nam, jak będziecie razem wyglądali w tańcu! – zachęciła Alma.

- Tak! Koniecznie! – zawołał Blaise, stojący oparty o ramię Tracey i wyraźnie ubawiony ich cierpieniem.

- Ratowanie świata, nie jest tego warte – burknęła Hermiona, ustawiając się w odpowiedniej pozycji do walca, w czasie gdy jedna z asystentek Loredany poprawiała ten koszmarny welon.

Nie pamiętała, by przy jakiejkolwiek ich wspólnej lekcji tańca, Draco był równie sztywny, jak teraz.

- Następnym razem wyślij mi ostrzeżenie patronusem, a ucieknę z domu – wymruczał, oplatając ją mocniej ramieniem w talii i przyciągając bliżej siebie, by łatwiej jej było utrzymać równowagę w tej sukni.

- Tylko jeśli obiecasz mnie zabrać ze sobą – wyszeptała, pozwalając mu delikatnie obrócić ich w miejscu.

- Zgoda.

- Nie szeptać tam sobie czułych słówek, tylko tańczyć! – pouczyła ich rozbawiona Alma, czym wywołała chichot u reszty zebranych.

Wykonali kolejne dwa obroty, po czym Draco delikatnie zanurzył Hermionę w tył, patrząc jej przy tym w oczy. Pod wpływem jego spojrzenia, ciepła fala przebiegła jej wzdłuż całego ciała. Wreszcie wyprostowali się razem, ale jakoś żadne z nich, nie śpieszyło się z oderwaniem od siebie spojrzenia. Do czasu, aż nagle coś głucho trzasnęło.

Wszyscy w pokoju w tym samym czasie, zwrócili swoją uwagę na rozbitą filiżankę.

- Nie przejmuj się tym moja droga – Narcyza rzuciła Philipie protekcjonalny uśmiech. – Była z osiemnastego wieku, nic czego nie można zastąpić.

Fressange wymamrotała swoje przeprosiny czerwona i zawstydzona i szybko wyjęła różdżkę, by posprzątać. Mimo to jej oczy ciągle ciskały gromy, gdy patrzyła na przyszłą parę młodą. Ich widok razem w takim wydaniu, do reszty wyprowadził ją z równowagi.

- To było wspaniałe! – zapewniła ich z entuzjazmem Tracey. – Może dziś na przyjęciu u Lady Bulstrode, też będą grane walce? Moglibyście nam wtedy pokazać coś więcej!

Hermiona już po raz drugi tego dnia poczuła ochotę by zacząć płakać.

- Niestety mnie i Hermiony tam dziś nie będzie – wypalił nagle Draco.

Ostatkiem sił powstrzymała się, by na niego spojrzeć pytająco. Jak to nie? W jej dzisiejszej rozpisce dnia, wyraźnie widniała wzmianka o wieczornym balu.

- Macie własne plany? – Blaise wymownie poruszył brwiami.

- Owszem, wychodzimy razem na kolację – Draco twardo spojrzał na kumpla.

- Sami? – spytały w tym samym czasie Narcyza i Alma.

- Tak, chyba, że Blaise albo Tracey mają ochotę do nas dołączyć – Draco znów spojrzał wymownie na Zabiniego.

- Bardzo bym chciał, ale nie mogę! – Blasie teatralnie złapał się za serce. – Obiecałem drogiej Lady Bulstrode, że zachwycę ją dziś na parkiecie, więc nie mogę zawieść jej oczekiwań.

- No co ty nie powiesz... - Draco cedził słowa niczym inkantacje śmiertelnej klątwy.

- A ty Tracey? – zapytała Hermiona, starając się nie zabrzmieć błagalnie.

- Nie mogę! – odpowiedziała szybko. – Nie mogę, bo...

- Bo obiecałaś, że jak już skończę tańczyć z Lady Bulstrode, to uzdrowisz moje biedne stopy – dokończył za nią Blaise.

- Właśnie tak! – zgodziła się radośnie Tracey.

Hermiona parsknęła śmiechem. Nie miała pojęcia, dlaczego tak bardzo chcieli wypchnąć ją na kolację z Draco, ale i tak wolała to milion razy bardziej od kolejnego, pretensjonalnego balu.

- Ja bym mogła... - zaczęła mówić Philipa.

- Och! Niestety nie! – przerwała jej natychmiast Narcyza. – Szanowny lord Burke napisał dziś do mnie z pytaniem, czy będziesz na dzisiejszym balu i już mu odpisałam, że tak. – W oczach Lady Malfoy błyszczały złośliwe iskierki. – Nie możemy go przecież rozczarować, prawda?

Hermiona zakryła usta dłonią i ukryła twarz w ramieniu Malfoya, by nie roześmiać się na głos z miny Fressange. Lord Burke miał prawie czterdzieści lat i był grubym, rubasznym obrzydliwcem, który miał zawsze tłusty podbródek, bowiem bez przerwy coś jadł. Bardzo kiepskie towarzystwo na wieczór dla praktycznie każdego nieszczęśnika, który musiał go doświadczyć.

- No to ustalone! – Alma zaklaskała w dłonie. – A teraz stańcie naprzeciwko siebie i złapcie się za ręce, jak przy ślubnej przysiędze. Musimy to zobaczyć...

- Przepraszam, ale rozbolała mnie głowa! – warknęła Philipa, praktycznie pieniąc się ze wściekłości. – Pójdę się trochę położyć.

- Koniecznie kochana, bo jesteś bardzo niekobieco zarumieniona – Eleonora posłała jej złośliwy uśmiech, a Francuzka prawie pędem opuściła salon.

Gdy drzwi się za nią zamknęły, Hermiona wreszcie wypuściła chrapliwy oddech.

- Szybko! Zdejmijcie to zemnie! – zawołała, wyszarpując welon z włosów i ciągnąc za dekolt sukni. – Nie mogę w tym oddychać!

Draco, stojący tuż obok niej, zareagował jako pierwszy i od razu złapał za wstążki gorsetu, rozwiązując je najszybciej jak tylko się dało.

- Barwo młody, nabieraj wprawy na noc poślubną! – zawołała Alma, a Hermiona wdzięczna za pierwszy głębszy oddech, w ostatniej chwili przytrzymała przód sukni, tak by ta się z niej nie zsunęła, bowiem nie miała pod spodem stanika, który był wszyty w krój.

Usłyszała, jak Malfoy stojący za nią nagle łapie gwałtownie powietrze, ale nie miała siły myśleć, czy miało to jakiś związek z tym, że właśnie odkrył, że ona nie miała na sobie górnej części bielizny.

Na szczęście Loredana i jej asystentki, na powrót znalazły się przy Hermionie i zgrabnie wyprowadziły ją z powrotem do przymierzalni i koszmar tej przymiarki dobiegł wreszcie końca.


💍💍💍

- Jesteś podły i nigdy więcej nie nazwę cię moim przyjacielem – poinformował ostro Draco, gdy wreszcie kwadrans później znalazł się razem z Zabinim w swoim pokoju, gdzie w spokoju mogli uraczyć się whisky.

- Nie ma za co, Smoku – Blaise uniósł szklankę w geście toastu. – I tak wiem, że zawsze o tym marzyłeś. Idealna randka, podczas której będziesz miał okazję ostatecznie powalić ją na kolana.

- Nikogo nie chce na nic powalać! – warczał Draco. – I wiedź, że ta twoja wymówka była żałosna! Dobrze wiem, że uciekniesz przed Lady Bulstrode, jak tylko pojawi się w odległości piętnastu metrów od ciebie. A poza tym ona jest tak gruba, że nie umie nawet unieść stopy na tyle, by móc cię nią przydepnąć! – psioczył wyraźnie rozdrażniony.

- Dlaczego się wkurzasz? Przecież spędzasz ostatnio dużo czasu z Hermioną i to nie tak, że nie potraficie ze sobą teraz normalnie pogadać – Blaise przyglądał mu się uważnie.

- Właśnie – Draco nerwowo potargał włosy palcami. – Przez tę pieprzoną Fressangę, spędzamy ze sobą ostatnio, aż za dużo czasu. Nie ma potrzeby byśmy robili to jeszcze sam na sam poza domem!

- Więc czemu wypaliłeś z tym zaproszeniem na kolację?

- Bo nie chciałem iść na ten głupi bal. A już zwłaszcza nie z Fressange, uczepioną za nami, jak irytujący rzep!

- No więc zamiast tego pójdziesz na kolację z narzeczoną, do Magicznych Ogrodów Smaków i zaimponujesz jej tam swoją cudowną osobowością - Zabini zachichotał. - Zamów najlepsze wino i koniecznie wspomnij o tym, jak bardzo zainteresowała cię ostatnio teoria na temat transmutacji albo jakiś innych pierdołek, co do których podzielacie zamiłowanie – Blaise wyszczerzył się do niego bezczelnie.

- Jeszcze ci się za to odpłacę! – Draco pogroził przyjacielowi palcem.

- Ja myślę! Nazwanie po mnie waszego pierworodnego, to minimalna zapłata za moją pomoc w rozgrzaniu waszego romansu – Zabini znów uśmiechnął się całą gamą swych bielusieńkich zębów.

- Mam nadzieję, że Lady Bulstrode złamie ci dziś obie stopy!

- A ja, że ty i Hermiona też się wreszcie przełamiecie... Albo i nawet złamiecie – Blaise wymownie wskazał na jego łóżko.

W odpowiedzi Draco tylko prychnął pogardliwie i postanowił tego nie skomentować. Wiedział, że to nigdy nie będzie możliwe. Jednak z drugiej strony uderzyła go myśl, że zawsze sądził, że niemożliwym będzie również to, by Hermiona dobrowolnie zgodziła się z nim wyjść sam na sam na kolację.

Natychmiast musiał sobie przypominać, że to wcale nie była prawdziwa randka, ale mimo wszystko, nie mógł pozbyć się nerwowego trzepotania w żołądku i tej całej ekscytacji.


💍💍💍

Restauracja była tak elegancka, jak się tego spodziewała, ale i tak jej się podobała. Narcyza dopilnowała, by ubrała jedną z nowych sukienek przywiezionych dziś przez Loredanę. Była w kolorze głębokiego fioletu, a jej przód był asymetryczny, co sprawiało, że Hermiona czuła się w niej lekko i dziewczęco, choć prezentowała się elegancko i kobieco. Oczywiście matka Malfoya zadbała również o odpowiednią biżuterię, a jej skrzatka ułożyła jej włosy w elegancki kok. Wystarczyło powiedzieć, że Draco na jej widok znów zaniemówił, a jego dzisiejszym komplement brzmiał: „Ładnie ci w tej sukience, Granger" – czyli chyba robili postępy.

Malfoy oczywiście był - jak zwykle - nienagannym dżentelmenem. Przybyli na miejsce kominkiem, umieszczonym w prywatnej sali, zanim sam właściciel restauracji, cały rozpłynięty w pochwałach i ukłonach, nie odprowadził ich do swojego najlepszego stolika, dyskretnie ukrytego z boku, ale za to stojącego przy jednym z magicznych okien, za którym co pięć minut zmieniał się widok.

Blondyn sam wysunął jej krzesło, a później uprzejmie zapytał, czy może samodzielnie wybrać wino. Hermionę mimowolnie nawiedziło wspomnienie o tym, jak Ron zabrał ją raz do starej karczmy nieopodal Nory, gdzie z miną pełna uwielbienia zamówił od razu całą michę tłustych żeberek, a dopiero kwadrans później zapytał ją, dlaczego ona niczego nie wybrała.

Draco cierpliwie czekał, aż to ona pierwsza złoży zamówienie. To był inny świat, niż ten do którego przywykła, ale odkryła, że wcale nie czuła się tu źle. Rozmowę zaczęli od ponarzekania na Fressange, która czatowała na nich w holu, chyba licząc, że w ostatnim momencie, jakoś załapie się na ich kolację. Jednak Draco od razu utarł jej zapędy, mówiąc, że mają rezerwację tylko na stolik dla dwojga, a poza tym Lord Burke byłby z pewnością zawiedziony jej nieobecnością.

Hermiona zachichotała, gdy przypomniała sobie minę Francuzki. Wyraźnie była wściekła, że wychodzą bez niej.

Rozmowa przy kolacji toczyła się dość swobodnie, a Hermiona nie potrafiła ukryć podziwu dla inteligencji i oczytania Malfoya. Niby wiedziała, że nie był głupi i jego wyniki akademickie były wysokie, ale jednak to była miła odmiana, porozmawiać z kimś, kto nie miał w głowie głównie Quidditcha.

Zabawna sytuacja nastąpił przy deserze. Hermiona zamówiła najlepszy, najbardziej puszysty i najpyszniejszy suflet czekoladowy, jaki w życiu jadła. Zachwycała się nim tak bardzo, że Malfoy w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

- Co? – zapytała go, oblizują dość nieelegancko łyżeczkę.

- Nic, po prostu mruczysz, jak zadowolony kot – zachichotał.

- Bo nie masz pojęcia, jakie to pyszne! – Hermiona na powrót zanurzyła łyżeczkę w swojej porcji, po czym podała mu ją przez stół. – Spróbuj! To smakuje jak raj!

Dopiero widząc skonsternowaną minę Dracona, uświadomiła sobie, co takiego właśnie zrobiła. To zapewne łamało z jakiś tuzin zasad zachowania przy stole czarodziejów czystej krwi, a poza tym sugerowanie by, ot tak zjadł z jej łyżeczki...

Nim jednak zdołała przeprosić za swoją propozycję, Draco przechylił się przez stół i spróbował jej deseru.

- Faktycznie dobre – ocenił. – Ale szarlotka też daję radę – wskazał na swoją porcję.

Hermiona uśmiechnęła się i wymownie uniosła brew.

Draco uśmiechnął się, nim ukroił mały kawałek i podał jej go, by mogła skosztować go bezpośrednio z jego srebrnego widelczyka. Nie zawahała się nawet przez chwilę. Lubiła jadać desery i nic nie mogła na to poradzić. Ciasto okazało się równie przepyszne.

- Słyszę pomruk aprobaty, czyli rozumiem, że się ze mną zgadzasz? – zażartował.

- Czy możemy tu przychodzić za każdym razem, gdy w planach będzie nudny bal? – zapytała z nadzieją.

- Moglibyśmy, gdyby moja matka, nie próbowała nas później za to wypatroszyć – Malfoy wyglądał na rozbawionego i rozluźnionego.

- Musimy jej wymyślić jakąś inną formę zajęcia, żeby dała nam spokój – Hermiona uśmiechnęła się do niego, jednocześnie kończąc swoje wino.

- Jedyną formą zajęcia, jaką lubi prowadzić, poza pielęgnacją ogrodu, jest zadręczanie mnie o wszystko – Malfoy wezwał kelnera, by móc zapłacić rachunek.

- Nie chcę cię straszyć, ale sądzę, że wkrótce znajdzie kolejny powód do tego – Hermiona zachichotała. - Ona i Alma ostatnio nieustannie wspominają, jakby to cudownie było już mieć wnuki. Żal mi ciebie i Zabba, jak zaczną wam o tym ciągle przypominać.

- Wcześniej wetknę sobie w uszy szpon hipogryfa, niż będę tego cierpliwie słuchał – Draco podziękował kelnerowi i podszedł, by szarmancko pomóc Hermionie wstać.

- Nie sadzę, byś miał dużo czasu na interwencje, jeśli te głupie wróżki, nie przestaną powtarzać tych bzdur o dwójce blondwłosych dzieci – Hermiona uśmiechnęła się do niego zadziornie.

- A mówili mi, że nie będę tęsknił za szkołą, jak już ją skończę – Draco szarmancko podał jej ramię i poprowadził ją z powrotem w stronę kominka.

- Tak, dorosłość bez wątpienia ma też swoje minusy – zgodziła się z nim, wciąż rozbawiona.

Dzisiejszego wieczoru, czuła się jednak bardzo dorosła. Była na randce z przystojnym mężczyzną i naprawdę dobrze się na niej bawiła. Czy robienie innych, dorosłych rzeczy mogło być równie przyjemne? Nie wiedziała, ale miała cichą nadzieję, że tak.

💍💍💍

Pożegnali się przed jej pokojem, krótkim cmokiem w policzek, który sama zainicjowała, zanim zarumieniona weszła do swojej komnaty. Wmawiała sobie, że dokładnie tak samo pożegnałaby Harry'ego, czy Nevilla po wspólnie spędzonym, miłym wieczorze. Wiedziała jednak, że mimo wszystko jej emocje teraz były inne. Było jej gorąco i czuła się naprawdę zbyt mocno podekscytowana, by móc od razu spokojnie po tym wszystkim zasnąć. Wiedziała jednak na pewno, że z chęcią by to jeszcze kiedyś powtórzyła.

Następnego dnia Draco znów odwołał trening, tym razem jednak powód był dużo gorszy – kolejne wezwanie do Czarnego Pana. Hermiona krążyła pomiędzy regałami na górnym piętrze biblioteki, nie mogąc sobie znaleźć miejsca, ani zająć się żadną lekturą z nerwów. Na szczęście już po godzinie, Strzałka pojawiła się, by ją poinformować, że panicz Draco już wrócił i je spóźnione śniadanie w swoich komnatach.

Nogi się pod nią ugięły z ulgi. Nie wiedziała kiedy to się stało, ale naprawdę zaczęło jej na nim zależeć i nie mogła temu w żaden sposób zaprzeczyć.

Usiadła w wygodnym fotelu pod jednym z dużych okien i zaczęła czytać bardzo ciekawą rozprawę o wymarłych magicznych stworzeniach, których istnienia wciąż nie potwierdzono. Właśnie miała poprosić Strzałkę o kubek kakao dla umilenia sobie czasu, gdy usłyszała dwa podniesione głosy.

- Zwariowałaś do reszty! – To na pewno był Draco. Było słychać jak szybko przechodzi przez bibliotekę.

- Dlaczego kłamiesz? Dlaczego się wypierasz? – szlochała histerycznie Philipa.

- Niczego się nie wypieram, ty skończona wariatko! Mówię ci tylko, że nie było mnie wczoraj na przyjęciu u Lady Bulstrode!

- Byłeś tam! Całowaliśmy się! Powiedziałeś mi, że jestem piękna i że mnie poślubisz!

Hermiona zamarła. Czyżby Draco po ich wczorajszym powrocie z kolacji, dołączył jednak do przyjęcia w Bulstrode Manor? Niemożliwe...

Wstała i odłożyła książkę, podchodząc cicho do barierki, by móc spojrzeć w dół.

- Byłem wczoraj na kolacji z narzeczoną, po której razem wróciliśmy do domu i od razu poszliśmy spać! – Draco cedził zajadle słowa. – Ostatni raz widziałem cię wieczorem, jak patrzyłaś, jak znikamy z Hermioną w kominku w drodze do restauracji. Nie wiem czemu masz takie urojenia, ale to najpewniej jakieś problemy z głową! Zgłoś się jak najszybciej do uzdrowiciela!

Philipa nagle rzuciła się na Draco, prawie zwalając go przy tym z nóg. Mocno objęła go za szyję, próbując wymusić na nim pocałunek.

- To ona! To ta szlama znów cię musiała zaczarować, skoro tego nie pamiętasz!

- Puść mnie albo zrobię ci krzywdę – Draco próbował odepchnąć od siebie Fressange, ale ta uczepiła się go z siłą diabelskich sideł. – Odpierz się!

Hermiona poczuła gwałtowny napływ wściekłości. Co ta mała dziwka sobie wyobrażała?

Zbiegła na dół, widząc czerwoną mgiełkę wściekłości przed oczami. Draco nadal próbował odsunąć od siebie Philipę, odrywając jej ręce od swojej twarzy.

Hermiona złapała ją mocno za włosy i szarpnęła w tył. Fressange krzyknęła z bólu, lecz nim zdołała zrozumieć co się stało, Granger odwróciła ją przodem do siebie i wymierzyła jej tak siarczysty policzek, że Francuzka zachwiała się, prawie przy tym upadając.

- Draco powiedział ci wyraźnie, że masz się od niego odpieprzyć!

Philipa patrzyła na nią w szoku, mrugając nieprzytomnie. Nagle jednak chyba dotarło do niej, co tak właściwie się wydarzyło, bowiem z okrzykiem rzuciła się w stronę Hermiony, wymachując jej paznokciami przed twarzą. Na szczęście zdołała w porę się odsunąć, a Draco szybko złapał Fressange za ramię i pchnął ją w tył.

- Dość tego! Natychmiast wynoś się z naszego domu, albo przeklnę cię tak, że rodzony ojciec cię nie rozpozna! – warknął blondyn, stając asekuracyjnie pomiędzy Philipą, a Hermioną.

- To ona mnie uderzyła! I to ona cię czaruje! Wczoraj byłeś ze mną, a dziś tego nie pamiętasz! – Philipa głośno szlochała.

- Salazarze... Daj mi cierpliwość! – Draco zamknął oczy, jakby prawie miał zamiar zaraz zacząć się modlić.

- Co to za hałasy? – Drzwi ponownie się otworzyły i pomieszczenia wkroczył wyraźnie uśmiechnięty Blaise. – Czy nie wiecie, że w bibliotece należy się zachowywać cicho?

- Jeszcze ciebie tu brakowało – sarknął Draco, patrząc krzywo na kumpla.

- Nie jesteś zbyt miły – Blaise udał zranionego. – A ja przyniosłem ci taki ładny prezent! – Zabini pomachał do niego dużą, brązową kopertą.

- Co to jest? – zainteresowała się Hermiona, która zdążyła już trochę ochłonąć po celnym ciosie, jaki wymierzyła Fressange.

- Wasze wybawienie od tego wrzodu na tyłku – Blaise wyszczerzył się do nich, podchodząc bliżej i wyjmując z koperty zdjęcia.

Zdjęcia, na których Philipa Fressange całowała się namiętnie z bardzo nieatrakcyjnym mężczyzną.

- To obrzydliwe! – Draco skrzywił się z niesmakiem. – Naprawdę upadłaś tak nisko, by całować się nawet z takim starym brzydalem, jak lord Burke?

- Co? – Philipa szybko doskoczyła do Zabiniego i wyrwała mu z rąk fotografie. – To nieprawda! Nie całowałam się z nim! Te zdjęcia to kłamstwo! Oszustwo! – wydzierała się, wyraźnie wpadając w histerię.

- Zapytajmy drogiego lorda o to, a jestem pewien, że przyzna, że ta sytuacja miała wczoraj miejsce – Zabini nonszalancko popatrzył na swoje paznokcie, jakby chcąc ocenić ich długość.

- To naprawdę przykry widok. Nie powinnaś się raczej tym chwalić – skomentowała Hermiona, patrząc na zdjęcie, które Philipa wciąż z niedowierzaniem ściskała w garści.

- Pomyślmy... Jak to mogło się stać? – Blaise westchnął teatralnie. – A może ktoś przypadkiem rzucił na ciebie Confundusa i sprawił, że wydawało ci się, że Draco jednak pojawił się na przyjęciu? Może poszłaś za nim na taras, licząc na coś więcej, a on wtedy pocałował cię w półmroku? Może czułaś, że to było dużo gorsze niż kiedyś, bo ślinił się i chrząkał, ale jednak miałaś nadzieję, że wreszcie sięgnęłaś po swoje? I może, tylko może ktoś zrobił wtedy zdjęcie tego, co naprawdę się tam działo?

Hermiona nie mogła wyjść z podziwu. To co Zabini zrobił, było bez wątpienia okrutne i podłe, ale jednocześnie więcej niż sprawiedliwe, po tym wszystkim, co Fressange usiłowała im zafundować.

- Zapłacisz mi za to! – Zagroziła Francuzka, drąc zdjęcia na małe strzępy.

- Serio? – Blaise udał, że nudzą go jej słowa i ziewną teatralnie. – Wiesz ile mam kopi tych zdjęć i komu mogę je pokazać?

- I czy wiesz, że jeśli ktoś to zobaczy, będziesz spalona w całym towarzystwie, bo żaden normalny facet się tobą nie zainteresuje, czując kompletnie obrzydzenie po takim widoku? – Draco uśmiechnął się triumfująco.

Philipa płonęła, a łzy wściekłości kuły ją w oczy.

- Obyście wszyscy zdechli w tej całej wojnie, która tu u was nadchodzi! – syknęła przez zęby.

- Wolelibyśmy nawet i to, niż dłużej znosić twoje towarzystwo – wytknęła jej Hermiona ze złośliwym uśmiechem. – Spakujesz się sama, czy skrzaty domowe mają ci w tym pomóc?

- On cię będzie zdradzał na lewo i prawo! Zobaczysz! – Philipa wskazała palcem na Draco.

- Najważniejsze, że nie będzie robił tego z tobą. Z resztą jakoś sobie poradzę – Hermiona nie traciła swojego uśmiechu.

- Nie chcę was nigdy więcej widzieć na oczy! – wykrzyknęła w ostatnim porywie swojej rozpaczy Fressange, po czym rzuciła się biegiem do wyjścia.

- I wzajemnie! – Cała trójka krzyknęła to za nią zgodnie, po czym po chwili konsternacji, równie zgodnie ryknęli śmiechem.

To było naprawdę zagranie w iście ślizgońskim stylu, ale Hermiona była nim zachwycona. Może Draco jednak miał rację? Może wcale nie była tak do końca pozbawiona ślizgońskich cech? Patrząc na to, jak Malfoy i Zabini przybijali sobie piątkę w geście triumfu, poczuła, że naprawdę jest zainteresowana, by wejść w to wszystko jeszcze głębiej i poznać tych wyjątkowych ludzi, jeszcze lepiej. I to właśnie miała zamiar w najbliższej przyszłości zrobić.

Continue Reading

You'll Also Like

114K 2.7K 8
❝ Człowiek musiał popsuć trochę swoją naturę, bo nie rodzi się wilkiem - a jest wilkiem. ❞ MOGĄ WYSTĘPOWAĆ WULGARYZMY I/LUB SCENY 18+ Dawny tytuł: Yo...
77.8K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
80.2K 3.6K 32
Był rozpieszczonym władcą Egiptu. Królem, który dostawał to czego chciał, samemu nie dając nic. Ja pragnęłam tylko osiągnąć swój cel. Nie wiedziałam...
42.3K 2.3K 83
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...