Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

436K 16.6K 3.6K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XLII

6K 252 55
By VenaN-ks


Rozdział w podziękowaniu za 5,5 mln wyświetleń na moim blogu 💖💖💖


20 grudnia 1998

Sam Voldemort mógłby wejść teraz do pokoju, a Draco nie sądził, by to oderwało go od niej.
Jej usta były miękkie i smakowały niesłodzoną herbatą. Czuł jej palce delikatnie szarpiące za kosmyki jego włosów, gdy całowała go tak, jakby od tego pocałunku miało zależeć dobro i przyszłość świata.

Wiedział, że uścisk jego rąk na jej talii był raczej sztywny, a odpowiedź na pocałunek mniej namiętna niż miałby na to ochotę, ale jednak to się naprawdę działo. Naprawdę właśnie teraz całował się z Hermioną Granger. I choć daleki podszept świadomości, przypominał mu, że to znów była tylko odegrana scena, wymuszona okolicznościami, nie mógłby cieszyć się z tego bardziej. To było o wiele lepsze od jego wyobrażeń.

Głośne chrząknięcie było jasnym sygnałem, który miał ich oderwać od siebie. Jednak nie zrobili tego tak gwałtownie, jak można by się spodziewać tego w sytuacji, gdyby naprawdę nieświadomie zostali przyłapani na czymś podobnym. Hermiona odsunęła się od niego pierwsza, a ich oczy na krótko się spotkały, zanim odwróciła się przez ramię do stojącej w progu pokoju Philipy Fressange, widocznie czerwonej i na pewno zirytowanej.

- Zapomniałam swojej torebki – warknęła pod nosem.

- Och! – Hermiona uśmiechnęła się do niej. – Nie zauważyliśmy tego – skłamała. – Musisz nam wybaczyć, ale to ten etap słodkiego pogodzenia się po bezsensownym nieporozumieniu, w którym miałaś wczoraj swój udział – wyjaśniła jej dość protekcjonalnie.

Fressange teraz już płonęła ze wściekłości.

- Widzę, że Draco wie jak cię omotać, skoro uwierzyłaś mu...

- Nie sądzisz chyba, że chcę usłyszeć twoją wersję wydarzeń? – Hermiona wstała, a Draco wprost nie mógł oderwać od niej oczu.

Najjaśniejsza wiedźma tego wieku – to określenie naprawdę nie wzięło się znikąd. Była zachwycająca, gdy była zła.

- Jeśli jeszcze raz zrobisz coś podobnego, to przysięgam, że gorzko tego pożałujesz, droga panno Fressange – Hermiona założyła ręce na piersi i ani na chwilę nie spuszczała wzroku z francuski.

- Zobaczymy – wycedziła przez zęby Philipa.

Draco postanowił, że nie powinien dłużej pozostawać bierny, choć widok Hermiony zirytowanej, ale mimo wszystko zachowującej kontrolę, był naprawdę wspaniały.

- Masz tupet, że w ogóle się tu pokazałaś, po tym co wczoraj odwaliłaś – oświadczył zimno, wstając wreszcie z kanapy i podchodząc, by móc stanąć przy boku narzeczonej.

Philipa parsknęła śmiechem, odważnie patrząc mu w oczy.

- Jeszcze nie wiesz, do czego jestem zdolna, by dostać to czego chcę.

Draco już otwierał usta, by jej odpowiedzieć, ale Hermiona go wyprzedziła.

- Czegokolwiek chcesz od mojego narzeczonego, nie dostaniesz tego. Nie kompromituj się więcej i zejdź nam z oczu, nim staniesz się dla nas jeszcze bardziej żałosna – poradziła ze słodkim uśmieszkiem.

Draco ledwo się powstrzymał, by nie przetrzeć oczu ze zdziwienia. Nie znał takiej wersji Hermiony – zimnej, protekcjonalnej, wyniosłej i zarozumiałej. Fressange jednak nie mogła mieć nawet podejrzeń, że to była tylko maska i kolejna gra aktorska z jej strony.

Philipa znów tylko prychnęła pod nosem, po czym wreszcie zabrała swoją torebkę i wyglądając niczym chmura gradowa, wypadła z salonu. Gdy drzwi się za nią zamknęły, Hermiona warknęła i tupnęła nogą.

- Nienawidzę jej!

Draco ledwo zdusił chęć śmiechu. Tę wersję Granger akurat dobrze znał. Zawsze tak wyglądała, gdy coś ją zirytowało, lub szło nie po jej myśli.

- Ona coś kombinuje – stwierdził, dopiero teraz uświadamiając sobie, że jego usta wciąż lekko mrowią od ich pocałunku. To było dziwnie przejmujące uczucie.

Hermiona odwróciła się do niego i spojrzała mu w oczy.

- Cokolwiek to jest, musimy jej w tym przeszkodzić. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym żeby się związał z taką żmiją!

To było niczym trzask piorunu.

Najgorszemu wrogowi.

Dlaczego poczuł tak ogromne rozczarowanie, gdy to powiedziała? Przecież wiedział, że tak o nim myślała. Czy naprawdę sądził, że te kilka tygodni spędzone w swojej bezpośredniej, choć wymuszonej bliskości, mogło cokolwiek pomiędzy nimi zmienić? Naiwny idiota.

- Tym bardziej nie mam zamiaru pozwolić jej złapać w swoje sidła żadnego z moich przyjaciół – dodała Granger, a Draco popatrzył na nią z zaskoczeniem. – O czym teraz mówiła?

- Nie rób takiej miny – Hermiona uśmiechnęła się do niego przekornie. – Sam wiesz, że po tym wszystkim, samo witanie się na Pokątnej nam nie wystarczy.

Poczuł jak coś przyjemnie ciepłego oblewa jego wnętrzności niczym roztopiona melasa. Czy w ten oto nieco dziwny sposób Hermiona Granger właśnie zaproponowała mu swoją przyjaźń? O Salazarze, proszę...

- Jasne – odpowiedział odwzajemniając jej uśmiech. – Myślę, że przynajmniej dojdziemy do etapu, gdy będziemy się wymieniać kartkami świątecznymi.

Hermiona wywróciła oczami i roześmiała się chyba zupełnie szczerze.

- W porządku. Chodźmy do jadalni i sprawdźmy, co z podwieczorkiem, jak kazała nam twoja mama.

Draco przytaknął jej i podszedł, by z kurtuazją przytrzymać dla niej drzwi.

- Jak wasze lekcje etykiety czystej krwi? – zapytał, mając nadzieję, że uda im się uniknąć niezręczności i poprowadzić zwyczajną rozmowę. – Strasznie cię nudzą?

- Och nie! – W głosie Hermiony było słychać prawdziwy entuzjazm. – Tak naprawdę, to bardzo ciekawe. Czy wiedziałeś, że twoja praciotka wynalazła klątwę, po której klejnoty rodowe niewiernego męża gniją i w końcu odpadają? - Hermiona zachichotała.

- Musze koniecznie porozmawiać z matką o dobrze tematów na te zajęcia – skomentował lekko pozieleniały na twarzy.

- Alma i inne damy z towarzystwa wciąż pytają nas o plany ślubne – westchnęła Hermiona. – To dlatego twoja mama wpadła na pomysł, by mówić wszystkim, że chcemy mieć ceremonię w zamku we Francji. Nikt nie będzie mógł ocenić skali przygotowań, jeśli będziemy twierdzić, że to właśnie tam się ma odbywać – mówiła o tym cicho, w obawie że ktoś niepożądany mógłby to usłyszeć.

- Brzmi dobrze – stwierdził rzeczowo. Tak było zdecydowanie łatwiej. Naprawdę nie chciał brać udziału w przygotowaniach do ślubu, do którego nigdy nie miało dojść. To mogłoby być niepotrzebnie bolesne.

Skrzaty zadbały o to, by podwieczorek był okazały, choć został zaplanowany na ostatni moment. Draco i Hermiona siedzieli już przy stole nad kolejną filiżanką herbaty, gdy Narcyza, Pierre i o dziwo, bardzo zadowolona z siebie Phlipa, wreszcie weszli do pokoju.

Jeden rzut oka na minę blondynki i Hermiona już wiedziała, że stało się coś, czego Lady Malfoy wcale nie pochwalała.

- Kochani, mam wiadomość – Narcyza przepraszająco popatrzyła na syna. – Panna Fressange zatrzyma się u nas na kilka dni.

Hermiona od razu zerknęła na minę Dracona. Wyraźne zbladł i wyglądał jakby ostatkiem sił, starał się stłumić nadchodzący wybuch wściekłości.

- Naprawdę? To cudownie. Bardzo lubimy towarzystwo – skomentowała szybko z fałszywym uśmiechem, nie chcąc by Draco powiedział przy ojcu Fressange coś, co mogłoby wywołać jakieś kłopoty.

- Bardzo dziękuję za przyjęcie mnie u siebie – Philipa uśmiechnęła się bezczelnie do Hermiony. – W domu moich kuzynek, panien Greengrass, panuje teraz dość ciężka atmosfera, po zerwaniu zaręczyn Daphne, stąd pomyślałam, że chętniej i bardziej produktywnie spędzę czas z moimi innymi przyjaciółmi.

- Twój ojciec chciałby zamienić z tobą słowo synu, czekam na ciebie w gabinecie – poinformowała Narcyza, zajmując swoje miejsce przy stole.

- W takim razie przepraszam na chwilę – Draco sięgnął po dłoń Hermiony i szybko złożył na jej wierzchu krótki pocałunek. – Zaraz wracam kochanie.

- Oczywiście skarbie, poproszę skrzaty by zachowały dla ciebie kawałek szarlotki – odpowiedziała, jakby te słowa były dla niej jedną z najbardziej naturalnych rzeczy na świecie i uśmiechała się ciepło, gdy Draco odchodził od stołu.

Siedząca naprzeciwko niej Narcyza, patrzyła na nią z wyraźną aprobatą.

Draco przechodząc obok Philipy, rzucił jej krótkie spojrzenie, wyglądające jakby ledwo się powstrzymał, przed sięgnięciem do jej chudej szyi i uduszeniem jej w tej chwili gołymi rękami.

Pierre zamiast zająć wskazane mu miejsce przy stole, zainteresował się jednym z obrazów w drugim końcu pokoju, więc Narcyza jak na dobrą gospodynię przystało, wstała i podeszła tam razem z nim, by móc o nim porozmawiać. W tym czasie, Philipa swobodnie zajęła miejsce obok Hermiony, cały czas uśmiechając się do niej triumfująco.

- Trzeba ci przyznać, że masz w sobie niebotyczne pokłady bezczelności – Hermiona z przymusem odwzajemniła ten sam rodzaj uśmiechu, nim sięgnęła po porcelanowy dzbanek, by nalać Fressange herbaty.

- Nie myśl, że to wasze odgrywanie scenek mnie jakoś zniechęci. Popytałam trochę o ciebie i Draco i dowiedziałam, że wcale tak naprawdę nie jesteście razem, a te zaręczyny zostały zaaranżowane, dla politycznych koneksji jego ojca – oznajmiła jej Philipa, tak cicho, by jej tata i matka Malfoya ich nie usłyszeli.

- I wywnioskowałaś, że to daje ci pole do popisu, żeby co takiego zrobić? Przekonać go, że jednak byłabyś lepszym wyborem, nawet na jego aranżowaną narzeczoną? – spytała cierpko Hermiona.

Philipa spojrzała jej prosto w oczy.

- Kocham go – oznajmiła twardo, a Hermiona ledwo zdusiła swój jęk. Doskonale wiedziała, że zakochane kobiety były zdolne do wszystkiego.

- Ale on ciebie najwyraźniej nie – odpowiedziała, mając nadzieję, że to szczera prawda.

- Nie szkodzi. – Philipa wyglądała na naprawdę zdeterminowaną. – Zasłużył by być z kobietą, która go kocha. Już raz udało mi się go zdobyć i wierz mi, że zrobię to ponownie.

- Po moim trupie – oznajmiła jej dosadnie Hermiona, uśmiechając się słodko.

Fressange parsknęła śmiechem.

- Może i byłaś dawniej przez chwilę jakąś jego fantazją czy może nawet małą obsesją – zaczęła. – Ale to mężczyzna, który potrzebuje wrażeń i doznań, a ty podobno jesteś nudna i wiecznie zakochana w książkach. Nie sądzę by długo mógł to jeszcze ciągnąc, nim twoje towarzystwo naprawdę zacznie go męczyć.

- Bardzo chciałabyś w to wierzyć, prawda? – Hermiona cały czas się uśmiechała, dusząc w sobie chęć wylania swojej gorącej herbaty, prosto na twarz tej głupiej dziwki.

- Byłabyś rozsądna, gdybyś od razu ustąpiła i zrobiła dla mnie miejsce przy jego boku. Oszczędzisz sobie wtedy upokorzenia – Fressange, wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie.

- Jak myślisz? Jaki mężczyzna chciałby zadowalać się marną podróbką, skoro może mieć oryginał? – zapytała Hermiona, unosząc brew.

Philipa zakrztusiła się swoją herbatą.

- Nie dasz mu szczęścia! – warknęła. – Nie sprostasz jego potrzebom i nie spełnisz oczekiwań, które mógł sobie gdzieś na twój temat uroić!

- Co pozwoliło ci odnieść wrażenie, że tak dobrze znasz wszystkie jego uczucia i potrzeby? – zapytała cierpko Hermiona.

- Bo byliśmy razem i...

- Draco twierdzi, że wcale nie byliście. To nie było nic oficjalnego, ani nic co naprawdę chciałby kontynuować w przyszłości. Jego rodzice nawet o tobie nie wiedzieli, a najbliżsi znajomi słyszeli tylko drobne pogłoski, o jakiejś głupiej, francuskiej zdzirze, która puściła się z Nottem w jego własnym domu.

Philipa wyglądała na bliską furii. Jej twarz była zaczerwieniona, a oczy ciskały gromy.

- Jak śmiesz! Ty mała, wstrętna szl...

- Naprawdę nie radzę ci kończyć tego słowa – oznajmiła jej zimno Hermiona.

- Zobaczymy, kto będzie triumfował na samym końcu tej historii! – warczała francuzka.

- Narcyzo – Hermiona odwróciła się i powiedziała to głośno, ignorując wściekłe dyszenie Philipy. – Czy mam poprosić skrzaty o przygotowanie pokoju dla panny Fressange?

- Byłoby cudownie kochanie – Narcyza wreszcie uwolniła się od rozmowy z Pierrem i wróciła do stołu, by napić się herbaty. – Może w zachodnim skrzydle?

- Doskonały pomysł – Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. To było na drugim końcu dworu, z daleka od komnat jej i Malfoya. – Jak myślisz, czy Philipa powinna też dołączyć do naszych porannych treningów z Draco?

- Myślę, że panna Fressange mogłaby skorzystać z tej możliwości – Narcyza uśmiechnęła się nieco szyderczo do dziewczyny. – Draco i Hermiona są bardzo zaangażowani w utrzymanie dobrej kondycji fizycznej.

- Chętnie się przyłącze – zapewniła od razu Philipa, z sztucznym uśmiechem.

Hermiona natomiast uśmiechnęła się całkowicie szczerze. W jej głowie zaczynało, aż roić się od planów na pogłębienie Fressange. Nie mogła ukrywać, że czuła w sobie prawdziwą determinację i chęć, by zniszczyć tę bezczelność i pewność siebie, tego wrednego, francuskiego dziewuszyska.

Draco długo nie wracał i Hermiona poczuła się trochę zaniepokojona. Wreszcie po godzinie sztywnej rozmowy, Pierre oświadczył im, że musi już niestety wychodzić, dziękując uprzejmie za zaproszenie go na kolację. Narcyza wezwała Pinię i kazała jej odprowadzić ojca Fressange do kominka, a ją samą zabrać do już przygotowanej dla niej komnaty.

Hermiona złapała głębszy oddech, gdy Fressangowie wreszcie zniknęli jej z oczu. Cóż to był za pokręcony dzień.

- Przepraszam cię bardzo za to, ale nie mogliśmy wymyślić wystarczająco dobrej wymówki, by nie zgodzić się na jej pozostanie u nas – Narcyza posłała Hermionie smutny uśmiech. – Pierre wspomniał o latach przyjaźni, a jako, że Draco nigdy nie spotykał się z nią oficjalnie, nie mogliśmy nawet zrzucić winy na niezręczność pomiędzy wami...

- Domyślam się, że ona to dość dokładnie przemyślała. Poza tym, odnoszę wrażenie, że jej ojciec cicho popiera jej plan na odbicie Draco, tak by to właśnie ją kiedyś poślubił.

Narcyza prychnęła tak pogardliwie, że Hermiona, aż spojrzała na nią z zaskoczeniem. Nawet nie wiedziała, że matka Malfoya potrafi wydawać z siebie takie nieeleganckie dźwięki.

- Jest głupia, jeśli sądzi, że poprzemy ten pomysł. Szczerze mówiąc jest jeszcze gorsza od Pansy Parkinson, a musisz mi uwierzyć, że nie znosiłam tej dziewczyny od kiedy skończyła jakieś pięć lat – Narcyza uśmiechnęła się krzywo.

- Ja od kiedy miałam jedenaście – Hermiona zachichotała. – Ale i tak nie ma szans z Fressange. Kiedyś na naszym trzecim roku w szkole, tak się wściekłam, że uderzyłam Draco w twarz...

Narcyza parsknęła w swoją herbatę, której właśnie usiłowała się napić.

- Nigdy mi się nie pochwalił – zachichotała.

- Cóż... - Hermiona wzruszyła nonszalancko ramionami. – W każdym razie, jeszcze tylko raz w życiu byłam tak samo wściekła, wtedy zaatakowałam jednego z moich przyjaciół stadem dzikich kanarków.

- Rozumiem, że chcesz powiedzieć, że panna Fressange budzi w tobie podobnie mordercze instynkty?

- Nawet nie masz pojęcia ile razy miałam ochotę ją dziś przekląć, albo po prostu uderzyć – Hermiona ze znużeniem potarła skroń. Naprawdę potrzebowała pilnej drzemki.

- Mam nadzieję, że pocieszy cię fakt, że nie tylko ty miałaś na to ochotę – Narcyza podzieliła się z nią kolejnym, porozumiewawczym uśmiechem, który Hermiona odwzajemniła.

Obie w tym samym czasie z niepokojem spojrzały na zegarek. Draco i Lucjusz wciąż się nie pokazali. To było dziwne, zważywszy na to, że mieli tylko przez kilka chwil porozmawiać.

- Śmiałku! – wezwała Narcyza, a skrzat od razu się pojawił.

- W czym mogę służyć pani? – zapytał z szybkim ukłonem.

- Czy mój mąż i syn nadal rozmawiają w gabinecie?

- Ależ nie. Prawie godzinę temu panicz Draco i pan lord Malfoy zostali wezwani... Przeszli razem przez kominek.

- Dlaczego nikt nas o tym nie poinformował? – zdenerwowała się Narcyza.

Hermiona poczuła, jak spinają jej się wszystkie mięśnie. Draco i Lucjusz znów poszli do Voldemorta, a to nigdy nie mogło być tak do końca bezpieczne. Naprawdę się tym zmartwiła.

- Panicz Draco nie kazał mi przekazywać żadnej wiadomości – wyjaśnił speszony skrzat.

- Na pewno nie chciał nas martwić – westchnęła ponuro Narcyza.

- Nie da się tego uniknąć – przyznała Hermiona, nerwowo zaciskając w dłoni serwetkę.

- Miejmy nadzieję, że to nie potrwa długo. Powinnaś trochę odpocząć przed kolacją, Hermiono.

- Spróbuję – odpowiedziała, choć w głębi siebie nie była pewna, czy to w ogóle będzie możliwe. Za mocno martwiła się o Draco i jego ojca i nic nie mogła na to poradzić.


💍💍💍

Zmusiła się do odpoczynku, polegającego na leżeniu z zamkniętymi oczami. Trochę pomogło. Na godzinę przed kolacją wezwała do siebie Strzałkę, prosząc ją o pomoc w wyborze sukni. Skrzatka była na tyle zorientowana w nastroju swojej pani, że od razu przekazała jej, że panicz Malfoy i lord Malfoy senior, właśnie wrócili do dworu i przebywają obecnie w gabinecie.

Oddech ulgi zabrzmiał bardziej jak jęk. Merlinie! Jeśli ta wojna jej nie zabije, to zrobi to stres z nią związany – była tego prawie pewna.

Naprawdę starała się dzisiejszego wieczoru, by wyglądać ładnie. Suknia miała kolor głębokiego szmaragdu, była długa i bardzo elegancka, a brylantowa biżuteria, jaką przyniosła jej Strzałka, doskonale dopełniała tej stylizacji. Włosy upięła w gustowny kok, a jej makijaż był wyrazisty, choć nie przesadzony. Sama Hermiona była zadowolona z efektów, a zwłaszcza z tego, że udało jej się za pomocą zaklęć ukryć cienie pod oczami.

Właśnie spoglądała na zegarek, by sprawdzić ile czasu zostało do wyjścia, gdy ktoś zapukał do jej pokoju. Postanowiła podejść i sama otworzyć.

Oddech na chwilę zatrzymał jej się w piersi, gdy spojrzała na stojącego w jej progu Draco. Wyglądał obłędnie w eleganckim smokingu i z lekko zaczesanymi włosami. Idealny obraz przystojnego syna arystokracji.

- Możemy chwilę porozmawiać, zanim zejdziemy do jadalni? – zapytał, brzmiąc nieco niepewnie.

- Jasne – Hermiona cofnęła się w głąb pokoju, wpuszczając go do środka.

- Ładna sukienka – powiedział cicho, a ona lekko się uśmiechnęła. To prawda, że komplementował sukienkę, a nie ją, ale to i tak był postęp od „nieźle Granger", którym ją kilka razy uraczył.

- Dziękuję. Czy wszystko w porządku? – zapytała, chcąc się upewnić, że nie został dziś popołudniu w żaden sposób przeklęty.

Draco spojrzał na nią krótko, nim podszedł do jej niewielkiej kanapy i opadł na nią, wyraźnie przytłoczony.

- Ktoś doniósł do Czarnego Pana, że najwyraźniej się wczoraj pokłóciliśmy – przyznał.

- Och... - Hermiona poczuła na plecach zimny dreszcz. – Czy on... ukarał cię jakoś za to? – zapytała z niepokojem.

- Nie, bo szybko wyjaśniłem sytuację, a ojciec to potwierdził.

- Kto mógł to wszystko zauważyć? – zastanawiała się.

- Postawiłbym na Theodora... - przyznał Draco. – Ale o dziwo, on również stanął w mojej obronie, mówiąc coś o intrygach pewnej namolnej dziewczyny, o których sam słyszał.

- To ciekawe – stwierdziła Hermiona, przysiadając na skraju swojego łóżka.

- Niemniej i tak zrodziło to pewien problem – Draco wgapiał się w podłogę, jakby dręczyło go poczucie winny.

- Jaki? – zapytała, starając się zignorować bolesny węzeł strachu, który właśnie zawiązał się w jej żołądku.

- Czarny Pan zażądał od nas wyznaczenia daty ślubu – przyznał wreszcie.

Hermiona nieomal się roześmiała. I to miał być ten problem? Morgano! Chciałaby móc mieć tylko takie problemy!

- Co mu odpowiedzieliście?

- Powiedziałem, że wyznaczyliśmy już datę na dziewiętnastego września – Draco spojrzał na nią krótko. – Wydawało mi się, że to nie wzbudzi podejrzeń, że specjalnie czekamy ten ustawowy rok.

- To moje urodziny – zauważyła, domyślając się, że to nie był przypadek.

- Tak. To była jedyna data, jaka przyszła mi do głowy, która mogła mieć jakieś znaczenie – przyznał, nadal na nią nie patrząc.

Nawet nie chciała się teraz zastanawiać, skąd Draco wiedział, kiedy obchodziła urodziny.

- I co on na to? – zapytała cicho.

- Oczywiście się nie zgodził – Malfoy westchnął ponuro. – Stwierdził, że to musi być szybciej.

- Kiedy? – spytała cicho.

- Ojciec zaproponował piąty czerwca.

- Czy to twoje urodziny? – dopytała, pamiętając, że blondyn na pewno urodził się w czerwcu.

Draco znów spojrzał na nią przelotnie, po czym kiwnął głową.

- Rozumiem, że i tą propozycję odrzucono? – Hermiona uśmiechnęła się smutno.

- Niestety tak. Czarny Pan sam zaproponował równonoc wiosenną. Magia natury jest wtedy najsilniejsza.

- Dwudziesty marca – stwierdziła na głos. To było już za trzy miesiące... Harry i reszta Zakonu mogli nie zdołać zakończyć w takim czasie wojny, a to oznaczało dla nich kilka trudnych decyzji. - Co na to odpowiedzieliście?

- Ojciec w ostatnim przebłysku geniuszu, wpadł na pomysł by poprosić o to, żeby ślub mógł się odbyć w jego urodziny...

- Które wypadają kiedy?

- Trzydziestego kwietnia – przyznał Draco. – Ojciec wspomniał, że są specjalne zaklęcia na linii rodowej Malfoyów, które gwarantują nam większą pomyślność, jeśli przekaże mi dziedzictwo w dniu swoich własnych urodzin.

- A są? – zainteresowała się.

Draco w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.

- Rozumiem, że Voldemort się na to zgodził? – Hermiona zignorowała to, jak Draco wzdrygnął się na dźwięk tego słowa.

- Tak. To już oficjalne.

- W porządku – Hermiona wzięła mały oddech. Nie było źle. To nie tak, że nie mieli już czasu, by coś wspólnie wymyślić.

- Jest jeszcze coś – Draco przełknął nerwowo. – Przed tą datą, Czarny Pan będzie chciał się z tobą spotkać. Mówił coś o specjalnym błogosławieństwie dla nas...

Teraz to Hermiona się obrazowo wzdrygnęła.

- Zrobimy co będzie należało – skomentowała krótko.

Draco przyglądał jej się przez chwilę, po czym w odpowiedzi jedynie skinął głową.

- Moja mama bardzo się denerwuje tym, że Philipa tu zostanie.

- Wiem, przeprosiła mnie, że nie mogli znaleźć wymówki, by temu zapobiec – Hermiona uśmiechnęła się do niego wyrozumiale.

- Chce się jej stąd jak najszybciej pozbyć... - W głosie Draco było wyraźnie słychać napięcie. – Ktoś najwyraźniej donosi do Czarnego Pana o naszych poczynaniach.

- Zrobię co trzeba, żeby ci pomóc – zapewniła go z determinacją. – Naprawdę nie znoszę tej głupiej francuski, więc cokolwiek zaplanujesz, by się ją stąd wykurzyć, masz we mnie sojusznika.

- Dobrze – Draco wstał i wyciągnął do niej swoje ramie, w zapraszającym geście. Nadszedł czas, by razem zejść na dół.

- Czy twój tata zamierza dziś ogłosić datę ślubu? – zapytała go, gdy razem wyszli z jej pokoju.

- Tak, zrobi to gdy już po kolacji, wszyscy znajdziemy się w salonie – Draco był wyraźnie spięty tym tematem.

- Postarajmy się okazać entuzjazm – poradziła, w duchu rozważając czy powinna mu wporst przekazać, że znów powinien ją wtedy pocałować.

- Masz rację, powinniśmy udawać, że jesteśmy z tego powodu szczęśliwi – powiedział cicho.

Hermiona spojrzała na niego kątem oka i poczuła, jak coś boleśnie zaciska jej się w piersi. Wcale nie chciała, by był nieszczęśliwy... Ale też jeszcze nie była pewna, co mogłoby dać mu szczęście, skoro widział w swoimi życiu tyle mroku. Przygryzła lekko wargę... W sumie dlaczego nie miałaby spróbować się tego dowiedzieć? W końcu dziś oficjalnie nazwała ich relację przyjaźnią. A ona zawsze chciała, by jej przyjaciele byli szczęśliwi.

Hermiona nie wiedziała, jak ma podziękować Narcyzie za to, że w ostatnim momencie ściągnęła na tę kolację Tracey i Zabiniego. Tracey od razu zgarnęła Hermionę, chcąc się dowiedzieć czy to prawda, że Fressange zatrzymała się teraz w ich domu, a Draco i Blaise rozmawiali cicho, obaj widocznie poirytowani.

Hermiona starała się uśmiechać i sprawiać wrażenie, że dobrze się bawi – zwłaszcza, że Philipa ciągle spoglądała w jej stronę. Niemniej nie mogła ukrywać, że sama również odczuwała niepokojące napięcie.

Draco nie odstępował jej na krok, a Narcyza zadbała, by najstarszy i najmniej atrakcyjny syn lorda Fawleya, stale towarzyszył Fressange przy stole czy w drodze do salonu. Gdy krótko po kolacji, Draco i Blaise wyszli razem na taras, gdyż Zabini chciał zapalić, Hermiona sama widziała, jak idąca zaraz za nimi Philipa, nagle z impetem wpadła prosto na szklane drzwi.

Hermiona nie mogła nie parsknąć śmiechem, gdy Fressange obrazowo klapnęła na tyłek na oczach wszystkich.

Wywołało to małe zamieszanie, a kilka osób z towarzystwa podbiegło, by pomóc jej wstać. Hermiona rozejrzała się ukradkiem po salonie, akurat na czas, by zauważyć, jak Narcyza poprawia rękaw szaty, w której jak Hermiona wiedziała, zwykle trzymała swoją różdżkę.

Alma, Tracey oraz mama Tracey – Eleonora zwarły jakiś wspólny front, by nie dopuszczać Philipy w pobliże Draco i Hermiony, więc za każdym razem, gdy ta próbowała się do nich zbliżyć, któraś z kobiet stawała jej na drodze i o coś pytała. Hermiona była im za to wdzięczna. Ten dzień był długi, pełen zwrotów akcji i dość dla niej zaskakujący, dlatego naprawdę nie wiedziała, czy nie osiągnęłaby poziomu krytycznego i nie uderzyła panny Fressange, gdyby ta ostatecznie zaszła jej za skórę.

Stała mocno przyciśnięta do boku Draco, a on obejmował ją ramieniem. W dłoniach obydwoje trzymali lampki z szampanem. Wszystko było gotowe, więc Lucjusz po krótkim poproszeniu wszystkich o uwagę, postanowił ogłosić ważne wieści.

Gdy padła data ślubu, Hermiona szybko sprawdziła reakcje zebranych. Narcyza wyglądała na szczerze wzruszoną, gdy biła brawo wraz z resztą gości. Tracey i Blaise się uśmiechali, a Philipa Fressange była wprost czerwona ze wściekłości.

Nie mogła jednak dłużej się tym przejmować, gdy uścisk ramienia Draco dookoła jej talii się wzmocnił. Uniosła lekko głowę i spojrzała na jego twarz. On odwrócił swoją i popatrzył jej prosto w oczy.

Nikt by nie zgadł, że to było zaplanowane czy odegrane, gdy jednocześnie pochylili się do siebie i połączyli swe usta w pocałunku. Krótkim, lecz bardzo czułym.

Nawet oni sami.

Continue Reading

You'll Also Like

40.8K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
5.8K 161 13
Całość historii dzieje się w powojenny świecie (10 lat po wojnie z Voldemortem), gdzie zapanowała dyktatura.Charaktery postaci zostały nieco zmienion...
12.8K 621 5
Widząc schludnie poskładany samolocik, od razu wiedział, że to jej wiadomość. Nikt w całym Ministerstwie nie był na tyle nowatorski, aby używać mugol...
42.4K 2.3K 84
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...