Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

437K 16.6K 3.6K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XL

6K 232 40
By VenaN-ks


Usiłowała się przekonać, że to wcale nie były łzy. Po prostu woda pod prysznicem miała różną temperaturę i te nieco cieplejsze krople na jej twarzy, to było właśnie to.

Była wściekła – a wściekłość rzadko doprowadzała ją do płaczu. Skoro więc odczuwała w tej chwili tylko skrajny gniew, pogardę i irytację – nie mogła przecież płakać. Wniosek był prosty i jego postanowiła się trzymać, pomimo krótkich spazmów, które raz na jakiś czas wstrząsały jej ciałem.

Mogła się domyślić, że Malfoy nie będzie grał fair. Był ślizgonem, a oni nigdy nie trzymali się zasad, jeśli mogli jakoś tego uniknąć. Nie rozumiała po porostu dlaczego wcześniej Draco udawał przed nią, że nie znosi Philipy Fressange. To nie miało kompletnie żadnego sensu!

Postanowiła, że jutro, zaraz po śniadaniu, rozmówi się z nim i zażąda wyjaśnień. Malfoy pomylił się, jeśli myślał, że będzie stała spokojnie i patrzyła, jak upokarza ją na widoku całego magicznego świata. Już widziała na ustach wszystkich te gorące plotki o tym, że zaczął ją zdradzać w ledwo tydzień po ich zaręczynach. W oczach całego ich otoczenia, on był teraz jej oficjalnym narzeczonym, a to oznaczało, że jeśli przygruchał sobie kochankę, ludzie mogliby uznać, że Hermiona musiała być w jakiś sposób wybrakowana, skoro jej narzeczony tak szybko wylądował w ramionach innej.

Nie daruje mu tego!

Przez krótką chwilę zastanawiała się dlaczego uciekła, zamiast po prostu wejść do tego pokoju i z miejsca przekląć ich oboje. I choć potrafiła sobie racjonalnie wytłumaczyć, że mając Oliwię Robards za świadka, lepiej było odegrać scenę z ucieczką, to nadal wcale nie rozumiała tego dziwnego uścisku w jej klatce piersiowej, który ten widok w niej wywołał.

Tylko raz przeżyła coś podobnego. To było wtedy, gdy zobaczyła, jak Ron i Lavender całują się po meczu Gryffindoru na ich szóstym roku.
Dlaczego poczuła się dziś tym tak bardzo zraniona? Naprawdę tylko dlatego, że Malfoy ją okłamał w sprawie swoich prawdziwych uczuć, co do panny Fressange?

Zadrżała.

Postanowiła wyjść już spod prysznica i łyknąć trochę eliksiru nasennego. Te myśli nie powinny zaprzątać jej głowy, gdy była tak emocjonalnie rozbita. Okoliczności wszystkiego, co się dookoła niej działo od ponad dwóch miesięcy, były niespotykane, więc niczego nie mogła być pewna. Potrzebowała spokoju i rozwagi w wyciąganiu wniosków i podejmowaniu dalszych decyzji. Dziś nie była do tego zdolna. Wciąż pozostawało tak wiele niewiadomych...

Dlaczego sny o Malfoy'u, ustały, gdy tylko zamieszkali razem? Dlaczego za każdym razem gorąca iskra przecinała jej ciało, gdy on niespodziewanie jej dotykał? Dlaczego wino z datą jego urodzenia, pachniało, jak coś w jej amortencji? No i ten pocałunek na ich zaręczynach... Dlaczego prawie pomieszał jej zmysły? Co to wszystko mogło oznaczać?

Naprawdę nie powinna teraz o tym myśleć.

Szybko przebrała się w piżamę, mimowolnie zastanawiając się, czy Draco próbował jakoś przebić się przez jej zaklęcia zamykające lub wyciszające. A może wcale mu nie zależało i nadal dobrze się bawił na przyjęciu, razem z tą dziwką?

Zacisnęła pięści i powieki. Naprawdę musiała z tym skończyć i to natychmiast.

Czym prędzej wezwała do siebie Strzałkę i poprosiła o eliksir słodkiego snu, ostatkiem sił hamując się przed zapytaniem jej, czy panicz Malfoy wrócił już do dworu. Wypiła miksturę jednym haustem i opadła na miękkie poduszki. Ostatnią świadomą myśl poświęciła na to, by zastanowić się, co zrobi jeśli jutro rano Malfoy powie jej, że zrywa ich udawane zaręczyny, bo jednak naprawdę zamierza ożenić się z Philipą Fressange.

Widać źle wysuszyła dziś włosy, bowiem te gorące krople znów pojawiły się zupełnie nieproszone na jej policzkach, powoli spływając w dół i wsiąkając w jej poduszkę.

💍💍💍

Obudziła się dziwnie zmęczona, co nie powinno mieć miejsca, po takiej dawce eliksiru, jaką wczoraj zażyła. Starała się nie przypisywać swojego nastroju niczemu konkretnemu. I co z tego, jeśli naprawdę poczuła się zazdrosna i zraniona? To nie tak, że ktoś mógłby się o tym naprawdę dowiedzieć...

Drobny niepokój przeszył jej ciało, gdy przypomniała sobie, jak świetny w Legilimencji był Malfoy. Jak na razie tylko raz próbował wedrzeć się do jej umysłu. Szarpiąc przed lustrem - za pomocą szczotki - swoje niesforne loki, rozmyślała o tym, że teraz musi pilnować się jeszcze bardziej. Chyba by umarła, gdyby on odkrył, że zaczęła o nim myśleć zupełnie inaczej, niż tylko jak o wrednym dupku, który nieustannie uprzykrzał jej życie.

Gdy Strzałka się pojawiła, Hermiona nie była nawet pewna, czy ma dziś ochotę by w ogóle coś zjeść. Szybko jednak okazało się, że nie miała specjalnie wyboru. Narcyza Malfoy poprosiła o jej obecność przy dzisiejszym śniadaniu w jadalni.

Hermiona z drobnym westchnieniem irytacji, udała się do swojej garderoby, by wybrać jakiś strój. Właśnie szukała pasującej pary szpilek do swojej sukienki w kolorze cynamonu, gdy nagle coś sobie uświadomiła.

A co jeśli to zaproszenie naprawdę oznaczało, że Malfoy już porozmawiał z rodzicami i wzywali ją tylko po to, by jej oznajmić, że zaręczyny zostają natychmiast zerwane i ma się wynosić z ich domu? Jeśli to miałaby być prawda, to miała chociaż nadzieję, że pozwolą jej wezwać kogoś z Zakonu, by bezpiecznie ją stąd zabrał. Na samą myśl o czającym się gdzieś za rogiem Thorfinnie Rowlu, cierpła jej skóra. Ten mężczyzna naprawdę był nieobliczalny. Jeśli tylko wpadłaby w jego ręce...

Z duszą na ramieniu schodziła na dół. W jadalni zastała siedzących już przy stole Lucjusza i Narcyzę, ale sądząc po ilości nakryć, Draco również był tam oczekiwany.

- Dzień dobry – przywitała się nieco nieśmiało.

- Dzień dobry, kochanie – Narcyza spojrzała na nią ciepło, a Hermiona od razu nieco się rozluźniła. – Czy dobrze spałaś?

- Tak, dziękuję – opowiedziała z wymuszonym uśmiechem. – Czy wszystko w porządku? – zapytała, patrząc uważnie na Lucjusza, który właśnie zajmował się czytaniem porannej gazety.

Malfoy senior uniósł na nią swój wzrok i rzucił jej krótki uśmieszek.

- W jak najlepszym, ale miło że pytasz, Hermiono.

Dziwnie było słyszeć, jak ojciec Malfoya tak swobodnie wypowiada jej imię, ale coś jej mówiło, że powinna się do tego przyzwyczaić. Nie wiedziała, dlaczego mężczyzna zmienił zdanie w kwestii mówienia do niej po imieniu, ale nie sądziła, by mu się to z powrotem odwidziało.

- Lucjusz wrócił wczoraj późno, więc jest trochę niewyspany – Narcyza z czułością popatrzyła na męża.

- A ktoś akurat dziś się uparł, by zjeść wspólne śniadanie – burknął pod nosem, sięgając po swoją filiżankę z herbatą.

- Nie zjedliśmy od kilku dni razem kolacji, a dziś wieczorem przychodzą do nas państwo Burke i Fawley, więc pomyślałam, że porozmawiamy chociaż przy śniadaniu – Narcyza uśmiechnęła się delikatnie. – Rodzina powinna jeść razem przynajmniej jeden posiłek dziennie.

- Wszystko, czego tylko sobie zażyczysz, moja droga – Lucjusz powrócił do czytania gazety, a Hermiona ledwo zdusiła uśmiech, widząc jak Narcyza marszczy złowrogo brwi, patrząc na dość protekcjonalne zachowanie swojego męża.

Drzwi z jadalni ponownie się otworzyły i do środka wszedł Draco. Pomimo, że był ubrany w ciemne spodnie i nienagannie wyprasowaną, śnieżnobiałą koszulę, sprawiał wrażenie dziwnie wymiętego i niewyspanego.

Hermiona zacisnęła usta i odwróciła od niego wzrok. Chyba naprawdę balował do rana, jeśli wierzyć ciemnym śladom pod jego oczami i temu, jak nieudolnie próbował zamaskować kolejne ziewniecie.

- Dzień dobry wszystkim – mruknął, zajmując swoje miejsce obok niej. – Co to za pomysł ze wspólnym śniadaniem? Śmiałek prawie siłą musiał wyrwać mnie z łóżka – narzekał.

- Czyżby za dużo whisky trafiło w twoje gardło, synu? – Lucjusz uśmiechnął się złośliwie do Dracona.

- Wątpię – wtrąciła dość cierpko Narcyza. – Draco wrócił wczoraj do domu zadziwiająco wcześnie.

Hermiona nie potrafiła ukryć swojego zaskoczenia, patrząc pytająco na matkę Malfoya, a zaraz później przenosząc wzrok na niego samego. Skąd Narcyza o tym wiedziała?

- To dlatego, że przyjęcie było niespecjalnie udane – sarknął Draco, a Hermiona odniosła wrażenie, że usilnie próbował uniknąć patrzenia na nią.

- Wyjaśnicie nam co takiego tam zaszło? – Narcyza popatrzyła uważnie pomiędzy nim a Hermioną.

- Nic! – odpowiedział szybko Draco.

Narcyza zmroziła syna wzrokiem.

- Nie próbuj mnie okłamywać! Wiesz dobrze, że widziałam wczoraj w bibliotece zarówno twój powrót, jak i Hermiony.

Hermiona poczuła nieprzyjemny dyskomfort. Nie zauważyła nigdzie w bibliotece Narcyzy, gdy wróciła do dworu za pomocą Fiuu. Jednak była tak wściekła, rozżalona i zajęta walką z niechcianymi łzami, że łatwo mogłaby ją przeoczyć. Nie podobało jej się jednak, że Lady Malfoy zobaczyła ją w takim stanie. Nigdy nie lubiła, gdy ktoś widział jej słabość.

- Nie sądzę, by to była sprawa właściwa do omówienia przy śniadaniu – zaczął tłumaczyć Draco, wiercąc się nerwowo na swoim krześle.

- A ty co sądzisz, Hermiono? – zapytał Lucjusz, składając gazetę i patrząc uważnie na narzeczoną syna.

Hermiona wzięła krótki oddech. Draco popatrzył na nią po raz pierwszy, a w jego spojrzeniu, łatwo mogła wyczytać ostrzeżenie, by najlepiej trzymała język za zębami. Poczuła nagły przypływ złości. Niby dlaczego miałaby mu cokolwiek ułatwiać?

- Myślę, że lepiej będzie to opowiedzieć, zanim ta sprawa dotrze do twoich rodziców z innego źródła – oznajmiła mu cierpko.

- Granger... - W tonie Malfoya zabrzmiało ostrzeżenie.

- Przyłapałam wczoraj Draco na obściskiwaniu się z inną dziewczyną! – wypaliła, nim naprawdę dobrze zdążyła to przemyśleć.

Usłyszała, jak blondyn przeklął pod nosem, a Narcyza w tym czasie zerwała się gwałtownie ze swojego krzesła.

- Co takiego?! – krzyknęła na syna.

- To wcale nie było tak! – Draco rzucił Hermionie wściekłe spojrzenie, ale ona odważnie spojrzała mu w oczy. Przecież wcale nie skłamała.

- No gratuluję ci synu, naprawdę się popisałeś – Lucjusz roześmiał się dość gorzko, spokojnie sięgając po dzbanek, by dolać sobie herbaty.

- Mówię wam, że to nie było tak! Ta dziewczyna to zaplanowała! Zwabiła mnie do pokoju i...

- Dość! – przerwała mu ostro Narcyza. – Nie zamierzam słuchać tych żałosnych wymówek!

- Mamo... - Draco również wstał i zrobił krok w kierunku matki.

- Nie wychowałam cię na kogoś, kto okazuje tak mały szacunek w stosunku do kobiet! – W oczach lady Malfoy błysnęły łzy, a Hermiona poczuła, jak uderza w nią poczucie winy. Może jednak powinna pozostawić tę sprawę tylko pomiędzy nią i Malfoyem, i niepotrzebnie nie przysparzać Narcyzie zmartwień?

- Naprawdę nie zrobiłem niczego, co mogłoby oznaczać brak szacunku względem Granger! – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

Narcyza zacisnęła pięści i złowrogo zmrużyła oczy.

- Masz szczęście, że Hermiona nie ma innego wyboru! – warknęła. – Bo gdyby nie to, jeszcze dziś sama bym ją namówiła na zerwanie zaręczyn zgodnie z klauzulą niewierności! Nie zasłużyłeś nawet na to, by udawać jej narzeczonego!

Hermiona poczuła, jak głucho wali jej serce. Nigdy nie sądziła, że Narcyza mogłaby tak bardzo stanąć po jej stronie, przeciwko własnemu, jedynemu synowi.

- Może ktoś wreszcie pozwoli mi wyjaśnić, co się tak właściwie stało?! – krzyknął Draco, wyraźnie sfrustrowany.

- Nie żeby mnie to obchodziło – oznajmił zimno Lucjusz, wstając od stołu i zabierając ze sobą gazetę. – Narobiłeś bałaganu, to go teraz posprzątaj. A ja zjem śniadanie w gabinecie. Spożywanie posiłków w ciężkiej atmosferze źle wpływa na mój żołądek. Panie wybaczą... – Malfoy senior skinął uprzejmie Hermionie i Narcyzie, po czym uśmiechnął się cynicznie do syna i dość szybkim krokiem, opuścił jadalnie.

- Ja również nie zamierzam słuchać żadnych twoich wyjaśnień, bo to nie mnie się one należą – Narcyza elegancko poprawiła swoje szaty, rzucając Draco spojrzenie pełne chłodnego dystansu. – Jeśli będziesz mnie potrzebowała Hermiono, to będę w oranżerii – poinformowała, obdarzając brunetkę smutnym uśmiechem, po czym odwróciła się i również opuściła pokój.

- Zadowolona jesteś z siebie? – zaatakował Draco, gdy tylko za jego matką zamknęły się drzwi.

- Pewnie mniej niż ty z siebie! – rzuciła z pogardą, wstając wreszcie ze swojego miejsca. Ta scena ostatecznie zrujnowała jej apetyt.

- Granger! – warczał. – To była pieprzona Philipa Fressange!

- Jeszcze nie oślepłam, Malfoy. Doskonale widziałam, kto to był – Hermiona zasunęła za sobą krzesło i nie oglądając się na niego, ruszyła do wyjścia.

- I nie domyśliłaś się najjaśniejsza wiedźmo tego wieku, że ona to wszystko zaplanowała? – syczał, idąc tuż za nią.

- To najwidoczniej ty się nie domyśliłeś, skoro pozwoliłeś jej się bez przeszkód obściskiwać niczym jakiś napalony smarkacz z piątego roku – zarzuciła mu, nie kryjąc niesmaku.

- Od początku było widać po jej zachowaniu, że mogła coś podobnego zaplanować! – Gdy znaleźli się w holu, Malfoy złapał ją za łokieć i zmusił, by przystanęła w miejscu.

Hermiona od razu poczuła gwałtowny napływ ciepła z powodu jego bliskości, więc szybko strzepnęła z siebie jego rękę.

- Cokolwiek zaplanowała, najwyraźniej świetnie jej się to udało, skoro tak łatwo temu uległeś – Hermiona założyła ręce na piersi i zdobyła się na to, by dzielnie spojrzeć mu w oczy.

Malfoy warknął, zaciskają pieści we frustracji.

- Powiedziano mi, że jest do mnie pilne połączenie Fiuu w gabinecie na piętrze. Wiesz dobrze, że ojciec był na misji. Poszedłem tam, bo myślałem, że to coś poważnego!

Hermiona zamrugała, czując lekki zawrót głowy. To brzmiało dziwnie znajomo...

- Dokładnie to samo powiedziała mi wczoraj Olivia Robards, gdy po mnie przyszła. Twierdziła, że jest pilne połączenie ze dworu w kominku w gabinecie na piętrze, a ciebie nigdzie nie można znaleźć.

Malfoy uśmiechnął się triumfująco.

- Teraz widzisz, że to wszystko było z góry zaplanowane?

- Zaplanowane czy nie, faktem jest, że pozwoliłeś tej... - Hermiona w ostatniej chwili się opanowała. Naprawdę nie miała prawa na niego krzyczeć i robić mu wymówek. To nie tak, że cokolwiek pomiędzy nimi było prawdziwe i naprawdę dopuścił się wobec niej tej haniebnej zdrady.

- Ta. Idiotka. Mnie. Przeklęła! – artykułował słowo po słowie, jakby chcąc się upewnić, że Hermiona go dobrze zrozumie.

Iskra prawdziwej furii wypełniła jej ciało, gdy tylko to usłyszała. Czyżby ta francuska dziwka, naprawdę się na to odważyła? Zapłaci jej za to!

- Przeklęła cię? Jak?

- Uwierzysz mi, jeśli ci powiem, że normalnie - swoją własną różdżką? – zaszydził cynicznie.

- Malfoy! – Hermiona poczuła nawrót irytacji. – Pytam jak dopuściłeś do tego, że cię przeklęła! Jak to zrobiła i jakiej klątwy na tobie użyła?!

Draco nieco nerwowo potargał włosy palcami.

- Rzuciła na kanapę zaklęcie przyklejające, a później mnie na nią popchnęła prostym zaklęciem przywołującym – wyburczał pod nosem.

- Co? – Hermiona nie powstrzymała nagłego wybuchu śmiechu.

- Granger! - warknął ostrzegawczo.

- Naprawdę pozwoliłeś jej przykleić się do kanapy i obściskiwać cię wbrew twojej woli?

- Nie pozwoliłem! Po prostu nie spodziewałem się, że tak kompletnie jej odbiło, by mogła się tego dopuścić. Zaskoczyła mnie! – tłumaczył, rozluźniając się lekko tym, że najwyraźniej Hermiona już się tak mocno nie wściekała.

- To takie głupie, że aż niewiarygodne! – stwierdziła, opanowując wreszcie napad chichotu.

- Po co miałbym cię okłamywać? – Draco spojrzał jej w oczy. – To przecież wcale nie tak, że naprawdę wkurzyłaś się o to, że mnie z nią przyłapałaś, prawda?

Hermiona poczuła dziwnie napięcie, widząc jak jego wzrok przeszywa ją na wskroś.

- Oczywiście, że nie – skłamała. – Byłam tylko wściekła, że Olivia też to widziała. Masz jakiś pomysł, co powiemy ludziom? To na pewno nie obejdzie się bez dużego skandalu. – Skończyła mówić i wzięła głębszy oddech, próbując jakoś opanować swoje emocje. On naprawdę nie powinien się niczego domyślać.

- Olivia nic nie widziała. Najpewniej nawet nie pamięta, że była wczoraj na jakimś przyjęciu – Draco uśmiechnął się nieco złowrogo.

- Jak nie jak... Och! – Hermiona zakryła sobie usta dłonią. – Przecież to jest nielegalne! – wyszeptała konspiracyjnie, jakby ktoś miał ich teraz podsłuchiwać.

Draco spojrzał na nią wymownie, jakby chciał zapytać wprost: „I kto to mówi?".

- Myślisz, że wymazanie pamięci Robards wystarczy? Fressange może przecież sama to wszystkim rozgadać – Hermiona zaczęła na szybko analizować w swojej głowie, jakie mogą być naprawdę konsekwencje tego wszystkiego.

- To powiemy, że jest śmieszna i z zazdrości ma urojenia. Zabb stwierdził wczoraj, że raczej nikt nie zauważył, jak pośpiesznie wyszłaś, a skoro zniknęliśmy prawie w tym samym czasie, to nie powinno wzbudzić żadnych zbędnych pytań.

- W porządku – Hermiona odetchnęła. – Na przyszłość musimy się bardziej przy niej pilnować. No chyba, że nie chcesz... - dodała pośpiesznie.

Draco prychnął pod nosem i założył ręce na piersi.

- Wierz mi Granger, że gdybym chciał się gdzieś ukryć z jakąś dziewczyną, dopilnowałbym byś tam nie weszła. Moja matka nie kłamała, mówiąc, że wychowała mnie w szacunku do kobiecych uczuć.

Hermiona nie wiedziała, skąd pojawiła się w niej ta gorąca fala gniewu, ale za nic nie mogła jej powstrzymać.

- Może po prostu opanuj się przez ten rok i nie umawiaj na schadzki z żadną głupią wywłoką! Wtedy na pewno unikniemy problemów! – wypluła ze złością.

Draco przyjrzał się jej uważnie, po czym na jego ustach zagościł mały, nieco zbyt bezczelny uśmieszek.

- O wiele cię podejrzewałem Granger, ale nie o syndrom psa ogrodnika...

Hermiona, aż sapnęła z oburzenia, czując jak parzące rumieńce natychmiast zaczynają ogrzewać jej policzki. Jak on śmiał to w ogóle zasugerować?

- Nic podobnego! Dobrze wiesz, że tu chodzi tylko o zasady! Postawiłam warunek, że masz mnie szanować i powinieneś się z tego wywiązywać. I radzę ci nie stawiać mnie więcej w takiej sytuacji, bo...

- Postawiłem ci warunek, że masz nie pokazywać się z Weasleym – przerwał jej, wyraźnie zły. – A nie dalej, jak dwa dni temu twój chłopak pojawił się na terenie należącym do mojego domu, gorąco przypominając ci o tym, że masz mnie tylko i wyłącznie nienawidzić. Nie bądź hipokrytką, Granger. Taka postawa nie pasuje do prawdziwej księżniczki Gryffindoru – wygarnął jej, po czym odwrócił się na pięcie i szybko wbiegł po schodach.

Hermiona stała niczym sparaliżowana, patrząc jak Malfoy odchodzi. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej, co tak właściwie powiedział.

- Cholera! – zaklęła pod nosem, czując się okropnie upokorzona faktem, że blondyn miał absolutną rację. Zrobiła mu awanturę o coś, co nawet nie było jego winą i przy okazji pokłóciła go z rodzicami, w czasie gdy on od początku trwania ich umowy, zawsze dotrzymywał wszystkich ustalonych z nią warunków.

Merlinie! On nawet bezinteresownie pomógł jej przyjaciołom, choć nie miała wątpliwości, że wciąż szczerze ich nie znosił. Był dla niej idealnym dżentelmenem, zawsze szanującym ją i jej przestrzeń. Jego rodzice również traktowali ją z szacunkiem i chyba nawet sympatią, a ona przy pierwszym nieporozumieniu, skłóciła ich wszystkich ze sobą i jeszcze zarzuciła Dracona deszczem bezpodstawnych pretensji. Była naprawdę okropnie niewdzięczna.

Uratował ją, przyjmując na siebie klątwę bólu. Jak mogłaby go dłużej nienawidzić i dłużej go nie szanować? Nie mogła. Zaczęło jej na nim zależeć, musiała to przyjąć do wiadomości i jakoś sobie z tym poradzić. To jednak nie tak, że Draco na to nie zasługiwał. Wręcz przeciwnie. Zasłużył na jej oddanie, lojalność i szczerą przyjaźń. I wbrew temu, co chyba wciąż sam o sobie myślał – ona przekonała się już, że bardzo się zmienił i był naprawdę wartościowym człowiekiem.

Postanowiła, że musi mu o tym powiedzieć. Narcyzie i Lucjuszowi też. Ale najpierw miała jeszcze jedną sprawę do załatwienia.

Musiała wysłać wreszcie list, który powinna była napisać jeszcze zanim cała ta sprawa z zaręczynami nabrała tempa. Nie było uczciwym, że Ron nadal myślał o nich, jak o parze, skoro ona była już teraz w zupełnie innym miejscu. Zakończenie tego oficjalnie, było tylko i wyłącznie właściwe.

Powoli ruszyła na górę, w stronę swojej sypialni. Draco miał rację. Nie mogła dłużej być hipokrytką. I nie mogła być też kłamczuchą.
Zwykłe objęcie go wczoraj, tylko po to by odstraszyć tę pieprzoną Fressange, dało jej więcej przeżyć i ciepła, niż godziny spędzone w ramionach Rona.

Nie wiedziała jeszcze, co to tak właściwie oznaczało.

Ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie postanowiła tego dokładnie zbadać.


💍💍💍


Właśnie wychodziła ze swojej sypialni z zapieczętowanym listem w ręku. Strzałka poinformowała ją, że sowiarnia znajdowała się w osobny budynku, na tyłach dworu. Hermiona postanowiła pójść najpierw zapytać Narcyzy, czy mogła skorzystać z jednej z ich rodzinnych sów. Przez chwilę chciała wysłać wiadomość do Rona przez dwukierunkowy dziennik, ale uznała, że nie zasługiwał na to, by ktoś dowiedział się o zerwaniu przed nim, gdyby jako pierwszy przeczytał jej wiadomość.

Ledwie zamknęła za sobą drzwi, gdy Draco wyłonił się ze swojej sypialni. Zatrzymał się w pół kroku na jej widok. Hermiona miała nadzieję, że nie jest wciąż na nią zły. Naprawdę miała zamiar jakoś naprawić tę nieciekawą sytuację, jaka miała miejsce podczas dzisiejszego śniadania z jego rodzicami.

- Wybierasz się gdzieś? – zapytała go uprzejmie.

- Śmiałek poinformował mnie, że Graham Montague czeka na mnie na dole – odpowiedział, patrząc ukradkiem na kopertę w jej ręku.

- Graham? Przyszedł tu dzisiaj? Czy nie powinien spędzać czasu ze swoją narzeczoną? – zdziwiła się.

- Nie wiem, ale faktem jest, że to on przekazał mi tę informacje o połączeniu Fiuu. Powiedziałem mu wczoraj, że ma mi się więcej nie pokazywać na oczy, za wrobienie mnie w tę sytuację – wyjaśnił, gdy razem skierowali się w stronę wyjścia z korytarza.

- Montague miałby cię wystawić? Niemożliwe! – stwierdziła pewnie Hermiona.

- Niby dlaczego? Nie przyjaźnimy się ze sobą jakoś specjalnie mocno – Draco wyglądał na zniechęconego.

- I tak nie sądzę, żeby chciał świadomie zrobić coś na twoją niekorzyść – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.

- A myślisz tak, ponieważ? – dopytywał Draco.

- Ponieważ przy najbliższej okazji, powinnam dobrze zbadać ci wzrok – Hermiona zachichotała.

- Co mój wzrok ma do tego, że Montague mógł chcieć mnie pogrążyć?

- Graham na pewno nie chciał cię pogrążyć! – Hermiona powoli zaczynała tracić cierpliwość. – Naprawdę nie widzisz, jak on się wobec ciebie zachowuje?

- Normalnie. Może tylko trochę - zbyt często - lubi klepać mnie przyjacielsko po plecach...

Hermiona szybko zakryła usta dłonią, by nie parsknąć śmiechem. Draco, idący tuż obok, nagle zatrzymał się w pół korku i spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem.

- Nie myślisz chyba...? Pamiętam, że Marcus Flint stwierdził kiedyś, że Graham na pewno woli... Ale nie. To przecież niemożliwe!

Hermiona uśmiechnęła się pobłażliwie, a Draco pobladł.

- On zawsze zostawał w szatni po naszych treningach do samego końca. Myślałem, że po prostu lubi ze mną pogadać o taktyce, gdy kończę się przebierać...

Hermiona musiała wbić sobie paznokcie w dłoń, by ostatecznie zdusić swoje rozbawienie. Czy Malfoy naprawdę nie zauważył, że jego kolega się w nim zakochał? Lunie wystarczyło jedno spojrzenie w ich stronę, by to potwierdzić.

- Nie mów mu, że o tym wiesz. On stara się mi ciągle przekazać, że cieszy się z twojego szczęścia, jeśli naprawdę jesteśmy razem szczęśliwi – przyznała zgodnie z prawdą.

- O Salazarze! A myślałem, że nic gorszego od Fressange mnie nie spotka – Draco wzdrygnął się obrazowo.

- Nie dramatyzuj – Hermiona uśmiechnęła się do niego. – Powinieneś być szczęśliwy, że masz, aż takie powodzenie.

- Dziękuję bardzo, ale wolałbym nie – Draco potarł twarz, wyraźnie sfrustrowany.

- Musi mu bardzo zależeć na wyjaśnieniu tej sprawy, skoro zostawił dziś Daphne i się tu zjawił. Powinieneś z nim pogadać.

Draco oderwał dłoń od twarzy i spojrzał na nią.

- Czy to jakiś ważny list? – spytał, wskazując na kopertę w jej dłoni.

Hermiona dopiero teraz uświadomiła sobie, że na chwilę o niej zapomniała.

- To do Rona – wypaliła, nim zdążyła pomyśleć.

- Jasne. – Twarz Draco przypominała teraz kamienną maskę. – Skoro tak...

- Postanowiłam do niego napisać, po tym co mi dziś powiedziałeś. – Zdobyła się na odwagę, by spojrzeć mu w oczy. – Miałeś rację, że to hipokryzja z mojej strony i za to przepraszam. Nie byłoby dobrze, gdyby Ron gdzieś palnął, że wciąż jesteśmy razem, a niestety obawiam się, że może być do tego zdolny.

Draco jeszcze raz spojrzał na kopertę.

- Prosisz go w liście, by opanował jakoś swój zza długi jęzor?

- Nie – Hermiona znów wzięła głębszy oddech. – Napisałam mu, że nie powinniśmy być już dłużej w związku. To i tak nie ma teraz żadnego sensu. Ja jestem tutaj, on tam. Słyszałam też, że on ma się wkrótce zaręczyć z powodu tego głupiego prawa. Nie ma sensu tego ciągnąć w tych warunkach, bo to jest po porosty zbyt trudne – przyznała, mając nadzieję, że nie pożałuje tego, że tak mocno się przed nim otwiera.

Draco patrzył na nią przez chwilę w milczeniu.

- Nie musisz tego robić – powiedział wreszcie cicho. – Będziesz kiedyś tego żałowała, jeśli on w tym czasie ruszy dalej z jakąś inną dziewczyną.

Hermiona wzruszyła ramionami z całą obojętnością, na jaką było ją stać.

- Jeśli tak ma być, to niech tak będzie. Trwa wojna. Równie dobrze mogę jej nie przeżyć, a nie chcę umrzeć z poczuciem tego, że nie zamknęłam niektórych spraw. Na chwilę obecną, nie chcę dłużej udawać z nim związku.

Udawać? Dlaczego użyła właśnie akurat tego słowa?

Może dlatego, że właśnie tak się czuła? Że tylko udawała przed sobą i innymi, że naprawdę tego chciała. I że naprawdę była z nim szczęśliwa...

Draco odchrząknął, jakby coś nagle utknęło mu w gardle.

- To twoja decyzja. Chciałem tylko zapytać, czy może zechcesz przekazać ten list do sowiarni przez Pekana. Jako jedyny ze skrzatów ma uprawnienia, do wysyłania i odbierania sowiej poczty.

- Och! Nie wiedziałam... Strzałka powiedziała mi tylko, że to w budynku tuż za dworem.

- Pekan! – wezwał Draco, a skrzat niezwłocznie się pojawił.

- Mój panie – ukłonił się Malfoyowi na powitanie. – Moja pani – powtórzył ukłon względem Hermiony. – W czym Pekan może wam służyć?

- Wyślij proszę pilnie list mojej narzeczonej na wskazany na nim adres. Możesz użyć Aresa, by dostarczył go jak najszybciej.

- Jak pan sobie życzy, lordzie Malfoy – Pekan odebrał kopertę, którą podała mu Hermiona i po kolejnym ukłonie, natychmiast zniknął.

- Chciałeś bym nie poszła teraz do sowiarni, tylko po to, bym mogła być obecna przy twojej rozmowie z Grahamem? – Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie.

- Ależ skąd! – Draco uśmiechnął się cwaniacko. – Po prostu tak uwielbiam twoje towarzystwo, Granger.

- Kłamca – zarzuciła mu, niemniej lekko rozbawiona, gdy ruszyli razem w stronę schodów.

- Nie waż się mnie z nim zostawiać. Po tym czego się dowiedziałem, już nigdy nie zostanę z nim sam – Draco wyglądał na rozbawionego, ale też lekko spiętego.

- Nie zachowuj się, jak dorastająca panienka w towarzystwie pierwszego zalotnika – droczyła się z nim.

- Zamknij się – burknął, wywołując tym w niej chichot.


💍💍💍

Gdy dotarli do zejścia ze schodów, Draco złapał ją za rękę. To był prosty gest, prawie naturalny, ale Hermiona znów poczuła to przejmujące ciepło. Działo się z nią coś niewłaściwego. I nie było żadnego sensu, by próbowała temu zaprzeczać.

Nie wiedziała czy to z powodu tego, że ostatecznie rozwiązała sprawę z Ronem, czy też dlatego, że nie trwała dalej w sprzeczce z blondynem, ale czuła się naprawdę lekko na duszy, gdy schodziła razem z nim, do oczekującego na nich Grahama.

Montague stał w holu, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Widząc, jak Hermiona i Draco schodzą do niego, trzymając się za ręce, wyraźnie zmusił się do uśmiechu.

- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam wam w niedzielnym przedpołudniu – przywitał ich.

- Nic nie szkodzi – Hermiona uśmiechnęła się do niego. – Czy skrzaty nie zaproponowały ci przejścia do salonu?

- Owszem, ale...

- Co tu robisz Montague? – przerwał Draco. – Chyba wyraziłem się wczoraj dość jasno.

- Draco... - Hermiona mocniej ścisnęła jego rękę. Naprawdę była pewna, że Graham nie chciał specjalnie zaszkodzić blondynowi. Nie miała wątpliwości, że ze wszystkich adoratorów Malfoya, on jeden przynajmniej był zupełnie szczery w swoich uczuciach.

- Właśnie dlatego postanowiłem się tu pofatygować. Naprawdę nie potrafiłem zrozumieć o co mogło ci wczoraj chodzić – Graham wyglądał na naprawdę zdenerwowanego.

Hermiona spojrzała krótko na Dracona.

- Powiedziałeś wczoraj Draco, że czeka na niego połączenie Fiuu w gabinecie. To było kłamstwo. Tak naprawdę była tam jednak tylko jego była dziewczyna, która...

- To nigdy nie była moja dziewczyna! – zaperzył się Draco.

- W każdym razie, nie było żadnego połączenia Fiuu. Draco uważa, że skłamałeś mu, ponieważ jesteś w zmowie z Philipą Fressange, którą próbuje nas ze sobą skłócić.

- Co? O Merlinie! – Graham gwałtownie pobladł. – Smoku, przecież dobrze wiesz, że absolutnie nienawidzę Philipy Fressangę! Nigdy nie pozwoliłbym jej się do ciebie zbliżyć, po tym co ci zrobiła! – zapewnił gorąco.

- Jednak ułatwiłeś jej realizację jej planu, mówiąc mi o fałszywym połączeniu, którego wcale nie było – zarzucił mu Draco.

Wyraz twarzy Grahama uległ gwałtownej zmianie.

- Mogę to wyjaśnić – powiedział cicho.

- Nie zależy mi, ale... - zaczął mówić Draco, ale Graham gwałtownie odwrócił się na pięcie i szybko podszedł do komina, a po chwili już go nie było.

- Mówiłam ci, że on nie miał z tym nic wspólnego – zauważyła Hermiona.

- Nadal nie jestem pewien – Draco skrzywił się pod nosem.

- Sądzę, że to jeszcze nie koniec jego wyjaśnień.

- Mam to gdzieś – Malfoy wyglądał na dziwnie rozproszonego.

- Jakie masz plany na resztę dnia? – zapytała go.

- Pójdę do mojej pracowni, przygotować nową dawkę eliksiru na kaca, bo przez ostatnie wybryki Zabba, kończą mi się zapasy – wytłumaczył.

- Pracowni? Masz tutaj swoje laboratorium do produkcji eliksirów? – zapytała z zainteresowaniem.

Draco w odpowiedzi wzruszył ramionami.

- Severus nauczył mnie tworzenia kilku przydatnych mikstur.

- To musiało być fascynujące! – Hermiona poczuła, jak ogarnia ją głód wiedzy.

- To nic specjalnego, jednak sam Snape zadbał o to, by moja pracownia była dobrze wyposażona. Dostarcza mi też niektórych rzadkich składników, jakie udaje mu się zdobyć na niezbyt legalnych rynkach – Draco uśmiechnął się lekko.

- Czy... Mogłabym kiedyś zobaczyć tę pracownię? – poprosiła z nadzieją.

- Jasne. Możesz też z niej skorzystać w razie potrzeby. Strzałka cię tam zaprowadzi, jeśli będziesz chciała.

- Brzmi super, wielkie dzięki! – Hermiona obdarzyła go promiennym uśmiechem. – Pójdę teraz poszukać twojej mamy i wyjaśnić jej to całe nieporozumienie.

- Nie musisz...

- Chcę – zapewniła, patrząc mu w oczy.

- W porządku. Do zobaczenia później – Draco odwzajemnił jej uśmiech, po czym odwrócił się i wrócił na górę.

Hermiona lekko przygryzła wargę, nie mogąc się oprzeć, by nie popatrzeć jak doskonale wyglądał w tych dobrze skrojonych spodniach...

Godryku! – zaczerwieniła się gwałtownie przez to, że jak nic przez ostatnią minutę wgapiała się z rozmarzeniem w tyłek Malfoya. Cholera! Naprawdę coraz mocniej wpadała w kłopoty. I całą sobą czuła, że to wcale jeszcze nie koniec.

Continue Reading

You'll Also Like

42.7K 2.3K 84
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
8.3K 1.8K 32
Estella Carron de La Carrière jest egoistyczną arystokratką, która od życia zawsze dostawała to czego chciała. Po swoim pobycie w Europie, ma wrócić...
12.8K 621 5
Widząc schludnie poskładany samolocik, od razu wiedział, że to jej wiadomość. Nikt w całym Ministerstwie nie był na tyle nowatorski, aby używać mugol...
2.6K 148 10
Młoda piratka pływa na statku swojego ojca razem z załogą oraz z przyjacielem swojego ojca. Piratka poznaje syna przyjaciela jej ojca. Dziewczyna doł...