Doubt You| l.s • tłumaczenie ✓

By wantsomecherry

90.8K 2.8K 1.7K

- Wiem, że patrzysz na mnie, przez szparę w drzwiach, kiedy się dotykam. ~°~°~ Gdzie 20-letni kuzyn narzeczo... More

1
2
3
4
5
6
7 (przepraszam)
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
30 (ostatni)

29

1.6K 64 46
By wantsomecherry

Miesiąc 6, styczeń

Następnego dnia zdecydowali, że nadszedł czas wyjazdu. Louis dosłownie promieniał od wszystkiego, co się wydarzyło.

To smutne, że muszą odejść, bo szczerze mówiąc, Louis nie chciał iść. Ale Harry musiał wrócić do domu i jutro odzyskać pracę, a Louis cieszył się z tego powodu.

Pożegnali się, trwało to kilka minut. Gemma i jej rodzina wyjechali poprzedniej nocy.

- Spójrz na siebie, wyglądasz tak szczęśliwie. Gratuluję i nie mogę się doczekać, kiedy znów cię zobaczę. - Anne mówi i przytula się do Louisa.

- Jak mądrze, Anne.

- Równie dobrze możesz zacząć nazywać mnie mamą, bo niedługo nią będę. - Louisowi zrobiło się ciepło na sercu, gdy wiedział, że tak bardzo go lubi.

Kiedy wracali do domu, przez cały czas trzymali się za ręce, nie puszczali się. Louis nie mógł przestać patrzeć na swoją obrączkę, która błyszczała w słońcu.

Choć raz był naprawdę szczęśliwy, dostał to, czego zawsze pragnął - rodzinę.

~*~

- Witaj w domu, mój narzeczony. - Harry otwiera drzwi, żeby Louis mógł wejść do środka. Przez cały dzień mówił o Louisie jako o swoim "narzeczonym", ale on nie narzeka.

- Dziękuję ci, mój narzeczony.

Kiedy już się rozgościli, postanowili znowu się kochać, zrobili to trzy razy ostatniej nocy. Aż byli dosłownie wyczerpani i musieli się przespać. Ale teraz chcą jeszcze więcej.

Pół godziny później skończyli, ciężko dysząc i spoceni. Leżeli tak przez kilka minut, po czym Louis postanowił pójść do łazienki, żeby się umyć. Uśmiechał się w czystej błogości, nic nie mogło go załamać. Tak myślał.

Kiedy wszedł do swojej łazienki, początkowo nie zauważył niczego niezwykłego. Obmywał twarz, gdy spojrzał na stronę zlew. Zauważył, że jego pozytywny test ciążowy leżał idealnie pionowo obok jego szczoteczki do zębów.

Louis zmarszczył brwi, nie pamiętając, że tak go zostawił. Był pewien, że włożył do dolnej szuflady, na umywalkę. Louis miał przeczucie, że coś jest nie tak.

Louis skończył, owinął się ręcznikiem i wrócił do sypialni, gdzie był Harry. Harry spojrzał w górę i zobaczył przerażonego Louisa.

- Miałem tam być za sekundę. Co się stało? - Pyta Harry, odkładając telefon na bok.

- Nie nazywaj mnie wariatem, ale myślę, że ktoś był w domu. - Louis mówi, a Harry marszczy brwi w zakłopotaniu.

- Dlaczego tak mówisz?

- Ponieważ myłem twarz w łazience i kiedy spojrzałem w górę, zobaczyłem mój test ciążowy po prostu leżący pionowo obok mojej szczoteczki do zębów. - Harry wzrusza ramionami, nie rozumiejąc, o co chodzi. - Nie zostawiłem go tam, Harry! Ktoś tu był i zobaczył ten test i celowo go tam umieścił, aby pozwolić mi wiedzieć, że oni wiedzą. - Louis mówił wszystko, co przychodziło mu do głowy. Nawet jeśli brzmiało to jak szaleństwo

- Louis, nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Może po prostu zostawiłeś go tam i zapomniałeś. - Harry próbuje się tłumaczyć.

- Nie, nie zostawiłem. Nie zgubiłbym testu ciążowego. Chcę go zatrzymać na zawsze, więc bezpiecznie włożyłem go do dolnej szuflady i teraz leży obok mojej szczoteczki do zębów. Harry musisz mi uwierzyć, że ktoś tu był.

Harry westchnął i zdał sobie sprawę, że może umieścić w przeszłości Casey, która przyszła do domu i celowo źle rozmieściła rzeczy. Jest szalona i twierdzi, że jest w ciąży z dzieckiem Harry'ego, ale oboje wiedzieli, że to nieprawda.

- Dobra, może Casey przyszła tu, gdy nas nie było. Nie ma sposobu, żeby to wiedzieć. Ale nie wykluczyłbym tego. Niezależnie od tego, policja jej szuka, to tylko kwestia czasu, kiedy ją znajdą. - Harry mówi, starając się uspokoić Louisa.

- Ona jest wężem w trawie, może zniknąć, gdyby chciała. Wie co robi, może jej nie znajdą i będzie się z nami bawić już zawsze. - Louis jęczy i siada na łóżku i siada z frustracja.

- Nie ma mowy, osobiście zadzwonię na policję, jeśli ona spróbuje czegokolwiek. Wszystko będzie dobrze, kochanie, obiecuję. - Harry złożył pocałunek na czole Louisa.

- Mam taką nadzieję, bo chcę, żebyśmy byli szczęśliwi.

- I będziemy.

Kilka dni później Harry znów pracował. To było dziwne dla nich obu, ale szczególnie dla Harry'ego. Wiedział, że będzie mu niezwykle niezręcznie znów pokazać tam swoją twarz. Ale przecież był niewinny wszystkim zarzutom.

Jego pierwszy dzień z powrotem, każdy wpatrywał się w niego, kiedy weszli do pokoju, zszokowani, aby zobaczyć Pana Stylesa z powrotem. Wszyscy byli pewni, że już nigdy więcej nie będzie tu pracował.

Kiedy już wszyscy się rozgościli, wiedział, że musi z nimi porozmawiać o całej sytuacji. Postanowił więc mieć to już za sobą.

- Witam, klaso. Jak widać... Wróciłem. - Mówi wzruszając ramionami. - Wiem, że mówi się o mnie różne rzeczy i chcę, żebyście wszyscy wiedzieli, że jestem niewinny i nigdy nikomu nic nie zrobiłem. Nigdy nie naraziłbym siebie, swojej pracy, ani was nie skrzywdził. Mam więc nadzieję, że możemy przejść obok tego do porządku dziennego. - Harry kończy i klasa była nadal dość cicho, bez odpowiedzi.

- Witamy z powrotem panie Styles. - Chłopiec z przodu mówi z uśmiechem. Harry patrzy na niego również z uśmiechem.

- Dzięki. Więc do dzieła, otwórzmy te podręczniki.

A klasa podążała za wskazówkami i Harry może szczerze powiedzieć, że dobrze jest wrócić. Casey próbowała go znokautować i to się nie powiodło.

Dwa tygodnie minęły bez żadnych incydentów, żadnych wzmianek o Casey. Byli szczęśliwi i już zaczęli planować swój ślub z pomocą Anne.

Wydawało się, że wszystko idzie ku lepszemu, ale dobre rzeczy nie zawsze trwają długo.

Pewnego wieczoru Harry miał wrócić późno do domu, ponieważ musiał odrabiać sobotnie dyżury. Louis nie miał nic przeciwko temu, po prostu skorzystał z okazji i spróbował ugotować. Ponieważ zamierza się ożenić, czas nauczyć się kilku rzeczy.

Louis sprzątał po skończonym jedzeniu. Spogląda na godzinę w telefonie i widzi, że Harry powinien wrócić za kilka minut. Louis poszedł więc po talerze, aby położyć je na wyspie za sobą.

Ale kiedy się odwraca, widzi kogoś, kogo nie widział od miesięcy. Ktoś, kogo teraz nienawidził, ktoś, kto próbuje wszystko zepsuć.

Szok wywołany widokiem przypadkowej osoby stojącej w drzwiach zaskoczył Louisa tak bardzo, że upuścił oba talerze na podłogę.

Casey stoi tam z rękami w kieszeniach płaszcza i patrzy na rozbite szkło na podłodze. Spojrzała na Louisa z najbardziej złymi, przepełnionymi nienawiścią oczami. Jej twarz była tak przerażająca, że Louisowi aż zaparło dech w piersiach.

Louis zastygł w miejscu, patrząc na tę bestię. Jeśli była skłonna zrujnować karierę Harry'ego i sprawić, by Zayn go wyruchał, to tylko Bóg wie, do czego jest zdolna. Louis próbuje się cofnąć, ale nie może, bo jest już oparty o ladę.

- Witaj, Louis. - Ładnie się wita, ale w jej tobie było złudzenie.

- Co ty tu do cholery robisz? - Louis jąka się, nienawidzi tego, że brzmi tak bezradnie. Casey uśmiechnęła się, podchodząc bliżej.

- To jest mój dom, głuptasie. - Jej ręce wciąż były w kieszeniach, co sprawiło, że Louis poczuł się zagrożony. Co było w jej kieszeniach?

Casey wbija wzrok w głowę Louisa. Jakby chciała mu zrobić najgorsze rzeczy. Jakby był insektem, którego trzeba wytępić.

- Czego chcesz, Casey? Czy nie zrobiłaś wystarczająco dużo? - Louis pyta, starając się brzmieć odważniej. Casey milczy przez chwilę, wpatrując się w Louisa. Wtedy wybuchła złowieszczym śmiechem. Louis był zdezorientowany.

- Czy nie zrobiłam wystarczająco dużo? - Pyta, jakby to było śmieszne. - Naprawdę? Co za tupet. - Spoważniała i zbliżyła się do niego. - Wszedłeś do mojego domu i wszystko zniszczyłeś. Przyszedłeś tu i pieprzyłeś się z moim narzeczonym. Przyszedłeś tu i sprawiłeś, że Harry przestał mnie kochać. A ty masz, kurwa, czelność pytać mnie, czy zrobiłam wystarczająco dużo? - Jad w jej głosie był wyraźny. - Jak, kurwa, śmiesz.

Louis ciężko przyjął te słowa. Czy on naprawdę sprawił Casey tyle bólu? Czy on naprawdę wszedł do jej domu i zabrał jej mężczyznę? Tak zrobił i nie może tego cofnąć. Wie, że jest rozbijaczem domów, wie, że był dziwką za to, co zrobił, nie miał szacunku do samego siebie. Nie chciał nikogo skrzywdzić, ale zrobił to i mimo, że Casey to szalona suka, czuł się źle.

- Jak śmiesz sprawiać, że czuję się jakbym to ja była szalona za to, co zrobiłam. Zrujnowałeś mi życie! - Casey krzyczy, Louis nie wiedział co powiedzieć, zaniemówił. Jej wzrok powędrował na lewą rękę Louisa, która trzymała się mocno lady, ukazując wyraźnie jego pierścionek zaręczynowy. - Wziąłeś to, co było moje!

Casey wiedziała, że jest w ciąży, kiedy ich nie było, była w domu częściej, niż chciałaby przyznać. To stawało się dla niej obsesją. Była tak niesamowicie zazdrosna o Louisa i o to, jak łatwo Harry pozwolił jej odejść. W ciągu zaledwie sześciu miesięcy Louis przeleciał jej faceta, ukradł jej faceta, zaszedł w ciążę z jej facetem, a teraz żeni się z jej facetem. To była dla niej ostatnia kropla.

- Nie wystarczyło ci, że się z nim pieprzyłeś i zaszedłeś w ciążę. musiałeś się też z nim zaręczyć? - Zapytała z bólem w głosie. Oczy zaczęły jej łzawić.

- Przepraszam, Casey. Wiem, że wszystko zepsułem. To nie były moje intencje, to wszystko po prostu... stało się. - Louis próbował przeprosić, ale nie był to najlepszy sposób.

Casey mruży oczy na Louisa, wyraźnie nie podoba jej się to, co właśnie powiedział.

- To się po prostu stało? - Pyta, mocno ściskając pistolet w kieszeni. - Spędziłam tyle czasu urażając Harry'ego i rujnując go bardziej. Kiedy osobą, którą powinnam był w pełni zrujnować, byłeś ty. - Mówi i wyciąga pistolet. Jedną ręką celuje w Louisa, a drugą w siebie.

- Casey, czy ty nie jesteś w ciąży? Nie rób tego! - Louis błagał, ale Casey tylko wydała z siebie kolejny złowieszczy śmiech.

- Och Louis. - śmieje się dalej. - Nie mogę zajść w ciążę. Moje jajniki są do dupy. - Wzrusza ramionami z uśmiechem.

Louis prawie zesrał się w gacie w tym miejscu. Widok broni przyprawiał go o mdłości. Czy miał stracić życie? Nie może odejść z tego świata jako punk.

- Przykro mi Casey, naprawdę mi przykro. Ale nigdy nie traktowałaś Harry'ego jak należy, nie doceniałaś tego, co miałaś i nigdy nie docenisz tego, na co chorowałaś. Harry zawsze chciał tylko ciebie, ale ty nigdy nie chciałaś jego, ale po prostu nie chciałaś go widzieć z nikim innym. To samolubne, wolisz widzieć Harry'ego nieszczęśliwym, niż żeby był szczęśliwy z kimś, kto naprawdę go kocha. Uwielbiałem cię Casey, podziwiałem cię, myślałem, że jesteś wszystkim, czym chciałem być. Ale z ciebie szalona suka. - Louis mówi, jego głos jest trochę roztrzęsiony, ale silny. - Ale ja też jestem szaloną suką. - Mówi i chwyta garnek z gorącym jedzeniem i rzucana jej twarz.

Nie strzelała wystarczająco szybko, więc kiedy gorące jedzenie uderzyło ją w twarz, strzeliła w ścianę w szoku, jak krzyczała. Louis rzucił garnkiem w jej głowę, przez co upadła na ziemię. Pistolet spada i przesuwa się po pokoju. Louis potrzebował go dostać, więc starał się uruchomić na to, ale Casey chwyta kostkę, powodując Louis upaść na brzuchu, mimo że nadal miał płaski, bał się, że, to może spowodować, że straci swoje dziecko.

Ale on nie zamierzał się wycofać. Louis kopie ją w twarz, ona jęczy z bólu, ale nie puszcza, więc kopie ją jeszcze raz bardzo mocno w twarz. W końcu puszcza. Louis znów sięgnął po broń, ale Casey chwyciła go za nogi i odciągnęła do tyłu, Casey jest większa od Louisa pod względem wzrostu i wagi. Ale nie było możliwości, żeby była silniejsza.

Harry w końcu wjeżdża na podjazd, gotowy na relaks z narzeczonym. Był wyczerpany. Usiadł jeszcze na chwilę w samochodzie, by spojrzeć na swój telefon. Naprawdę nie powinien był tego robić.

W tym momencie Louis i Casey zaczęli walczyć na pięści. Casey zdołała zabezpieczyć kostkę Louisa, biorąc tę samą doniczkę, którą w nią rzucił i rozbijając ją o jego kostkę.

Louis krzyczy z bólu, ale jakoś udaje mu się wstać, zanim Casey zdąży ponownie sięgnąć po broń. On chwyta ją brutalnie, a ona odwraca się i uderza Louisa prosto w twarz. Jego nos natychmiast zaczął krwawić.

I w tym momencie miał już dość bycia uderzanym w twarz przez wszystkich i nie uderzania ich w sposób, na jaki zasługiwali. Spojrzał na krew w swojej dłoni i poczuł, że krew mu się gotuje.

- Nie znowu. - mówi, znowu będzie miał siniaki na twarzy. On wie, że Casey jest kobietą, ale uderza jak mężczyzna. Więc zanim Casey zdążyła odetchnąć, uderzył ją w nos. Była tym zdecydowanie zaskoczona. - Co się dzieje? Jeśli chcesz ze mną walczyć, to zrób to bez broni, suko. - Louis rzuca jej wyzwanie, a ona patrzy w górę z zakrwawionym nosem i próbuje ponownie uderzyć Louisa.

Louis łapie ją za rękę, zanim zdążyła go uderzyć i uderza ją w jelita. Podwójnie się przewraca, z bólu, ale wstaje i popycha Louisa, a następnie uderza go. Louis łapie ją za włosy i uderza jej głową o ladę. Skończyło się na tym, że miała rozcięte czoło. Kręciło jej się w głowie, miała wrażenie, że zaraz zemdleje.

Harry w końcu wszedł do środka domu, usłyszał lekki jazgot, ale nie myślał o tym zbyt wiele.

- Louis, koch...- Harry zaczął mówić, ale potem usłyszał krzyk i to nie był Louis. Harry pobiegł do kuchni, gdzie to usłyszał, a to, co zobaczył, było szalone.

Louis i Casey siłowali się, jak się wydawało, na podłodze. Louis próbował wejść na nią, ponieważ miała zawroty głowy, Louisowi się to udało. Przyciska jej ręce do podłogi, podnosi pięść i nokautuje ją.

Harry sapał, widząc to, nie wiedział, jak się czuć. Widzi, że Casey była zdecydowanie nieprzytomna i zakrwawiona. Louis spojrzał w górę na Harry'ego i w tym momencie nawet się tym nie przejął. Właśnie sprawił, że dziewczyna straciła przytomność.

Louis podnosi się z wiotkiego ciała Casey'a i wstaje, wyciera zakrwawione usta, a potem patrzy na Harry'ego.

- Ona zaatakowała mnie pierwsza. - Louis wyjaśnia. - Mówiłem ci, że ona wciąż przychodzi do tego domu. Ale mi nie uwierzyłeś. - Louis mówi, podchodząc bliżej Harry'ego. - Gdybym nie był twardą suką, mógłbym dziś umrzeć. - Louis mówi i wskazuje na pistolet leżący na podłodze. Oczy Harry'ego rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę, że Casey zamierza go dziś zabić, a Harry'ego nawet tam nie było, żeby chronić go.

- O cholera, o mój Boże, tak bardzo przepraszam, powinienem był cię posłuchać. - Harry próbuje przytulić Louisa, ale Louis odpycha Harry'ego, nie chcąc, żeby go dotykał. Właśnie walczył ze swoją kuzynką i znokautował ją, nie czuł się teraz dobrze ze sobą i chciał po prostu to wszystko zakończyć.

- Przy okazji, obiad jest gotowy. - Louis wskazuje na jedzenie rozrzucone po całej podłodze.

Harry patrzy na bałagan i czuje, jak Louis przechodzi obok niego. - Dokąd idziesz? - Pyta Harry.

- Zadzwonić na policję i zakończyć to raz na zawsze. Bo mam już dość bycia uderzanym w twarz. - Louis znajduje swoją komórkę i szybko dzwoni na policję. - Nazywa się Casey Tomlinson, a wy szukacie jej od jakiegoś czasu. Cóż, ona jest nią i znokautowana... cóż, weszła do naszego domu i próbowała mnie zabić, więc walczyliśmy i skończyła nieprzytomna. - Louis mówi nonszalancko. - Dziękuję. - Louis odkłada słuchawkę. - Będą tu za dziesięć minut. - Louis mówi i siada na kanapie. Opiera głowę na dłoniach, czując się zestresowany nie do poznania.

Harry siada obok niego i przebiega po jego plecach. - To, co zrobiłeś dziś wieczorem było niesamowite i gorące jak cholera. Dzięki temu wiem, że potrafisz sobie poradzić w sytuacjach, w których mnie nie będzie. Kocham to jaki jesteś twardy, kochanie. Nie czuj się źle, zasłużyła na to. - Harry próbuje go pocieszyć.

- Nie, Harry, nie rozumiesz tego. To, co mi dziś powiedziała... czy to prawda? Wszystko zepsułem i narobiłem bałaganu w tym miejscu. Skrzywdziłem ją, naprawdę ją skrzywdziłem i jest szaloną suką, ale ja jestem tak samo zły. Bo zabrałem jej wszystko.

- Nie, nie słuchaj jej, to ona zdradzała pierwsza, skończyłoby się to z tobą lub bez ciebie.

- Ona nawet nie była w ciąży. Skłamała. - Louis oznajmił, co spowodowało, że Harry zmarszczył brwi.

- Wiedziałem. - Mówi z ulgą.

- Najwyraźniej jej jajniki są do dupy. - Louis powtórzył to, co powiedziała Casey, a Harry roześmiał się lekko.

- Zawsze wiedziałem, że tak było, bo przez cały ten czas mówiła, że ma tabletki antykoncepcyjne, ale nigdy nie widziałem, żeby je brała. - Harry przyznał. - Kiedy gliny tu dotrą i ją aresztują, już nigdy nie będziemy musieli się o nią martwić. Wtedy możemy rozpocząć wspólne życie bez żadnych zakłóceń.

- Cóż, muszę sprawdzić, co z naszym dzieckiem, bo upadłem na brzuch podczas walki i chcę się upewnić, że wszystko jest w porządku tam na dole. - Louis mówi, pochylając się do Harry'ego. Harry przytakuje.

- Umówimy Cię na wizytę tak szybko, jak to możliwe. Nie martw się... wszystko będzie dobrze. - Harry pocałował Louisa w czoło, a Louis westchnął.

W tle słychać było syreny, byli już prawie na miejscu. Harry trzymał Louisa mocno przez cały czas.

- Naprawdę wywróciłeś ten dom do góry nogami, prawda? - Harry pyta retorycznie, a Louis wzrusza ramionami. - Nigdy nie wątpiłem, że nie wywrócisz, nawet przez sekundę. To szalone, myślałem, że będę żył w kłamstwie i zmuszał się do bycia kimś, kim nie byłem. Wtedy przyszedłeś i uratowałeś mnie. Teraz nie jestem dobry bez ciebie.

- Przynajmniej nie zapomnisz o mnie.

_____________

Został ostatni rozdział

Continue Reading

You'll Also Like

145K 6.6K 24
19-letni Harry potrzebował tylko trochę dorobić do pensji kelnera, nie przypuszczał, że tak bardzo uzależni się od emocji, które wywoływał w nim, 8 l...
663K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
2.3K 240 9
Gdzie Luke ma schizofrenię i poznaje pewnego kolorowego chłopca. [short story]