Hateful Love

Par Miula_

1.4M 32K 57.9K

Veronica i David od zawsze przepełniali się nienawiścią. Odkąd tylko pamiętali próbowali trzymać się od siebi... Plus

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Epilog
Podziękowania

Rozdział 29

32.6K 877 3K
Par Miula_

-Maddie, przestań.- spojrzał na nią wściekły David, a następnie swój wzrok przeniósł ponownie na mnie.- Ver, wyjaśnię ci wszystko, ale proszę, musisz dać mi szansę się wytłumaczyć.

Stałam nieruchomo w miejscu. Nie widziałam czy powinnam jej wysłuchać czy może po prostu odejść, ale chciałam, w końcu dowiedzieć się całej prawdy. Czułam na swojej osobie wzrok przejętego Davida i szczęśliwej Maddie, która wiedziała, że to wszystko co było pomiędzy nami za kilka sekund zrujnuje. Gdy uchyliła wargi i zaczęła mówić miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu, bo z każdym kolejnym jej wypowiedzianym słowem coraz bardziej zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że już to wygrała.

-To wszystko było tylko zwykłą grą. David założył się z Liamem o to, który z nich cię pierwszy przeleci. Liam zgodził się na to, bo myślał, że będzie miał większe szanse, ponieważ oboje się nienawidziliście, jednak jak widać udało się Davidowi. Po tym jak zniknął rano z twojego pokoju na wycieczce w górach przyszedł do nas i pochwalił się, że udało mu się ciebie przelecieć. Wtedy Liam odpuścił, bo już widział, że to przegrał, ale dla Davida to nie był jeszcze koniec. On chciał jeszcze dalej w to grać, więc przedłużył zakład. Powiedział, że zostaniecie parą i ty jesteś na tyle głupia, że to też o dziwo udało mu się. Obiecał, że po tym odrazu z tobą zerwie, więc nie mam pojęcia po co ciągnie to dalej, ale nigdy go nie obchodziłaś. Dla niego zawsze będziesz taką samą wkurwiającą dziewczyną, której od zawsze nienawidził.

Zamilkłam. W jednej sekundzie poczułam jak po moim całym ciele przechodzi uczucie, którego nie da się opisać żadnymi słowami. Domyślałam się już wszystkiego, jednak nie mogłam uwierzyć, że byłby zdolny do tego, by założyć się o taką rzecz i to jeszcze w dodatku z Liamem. Próbowałam być silna i powstrzymać się od okazywania słabości, jednak nie dałam rady. Poczułam jak po moim policzku spłynęła samotna łza i to nie dwie, nie kilka, a jedna. Nie miałam już siły, ani ochoty robić z siebie pokrzywdzonej. W tym momencie miałam ochotę po prostu zniknąć, bo wszystko co do tej pory uważałam za prawdziwe, okazało się fałszywe.

-Veronica, to nie tak. Proszę, daj mi to wytłumaczyć.

Nawet jeśli chciałam coś powiedzieć to nie potrafiłam. Miałam wrażenie, że przez to wszystko zapomniałam języka i dostałam nagle jakiejś blokady słownej. Nie chciałam tu dłużej być i na niego patrzeć, więc oderwałam wzrok od tych jego zagubionych oczu i wwierciłam wzrok w ziemię. Wiedziałam, że będzie to trudne, ale nie zastanawiając się dłużej nad tym co robię zmusiłam moje nogi do poruszenia. I nawet nie wiem czy zrobiłam przynajmniej jeden krok, bo nagle poczułam na mojej dłoni jego dotyk. Ten dotyk, za który jeszcze przed chwilą mogłabym zrobić dosłownie wszystko, żeby tylko czuć go na sobie stał się dla mnie zimny, wręcz lodowaty. Nie mogłam tego znieść, więc automatycznie odsunęłam dłoń i nieświadomie odwróciłam się w jego stronę. Nie chciałam tego, ale zetknęłam się ponownie z tym jego spojrzeniem i zauważyłam, że jego tęczówki teraz jakby osłabły. Straciły życie i tą radość, którą przed chwila w sobie skrywały.

-David, nie mam nawet siły tego komentować.- nie mal wyszeptałam, bo w tym momencie mój głos praktycznie w ogóle nie przypominał mojego normalnego. Był teraz cienki, osłabiały i połączony z lekką chrypką.- Naprawdę zrobiłeś to wszystko tylko po to, żeby wygrać jakiś pieprzony zakład? Przez tyle czasu ciągnęłeś to wszystko tylko po to, żeby pokazać, że żadna ci się nie oprze?

-Ale to był zakład tylko na początku, ponieważ później przerodziło się to w coś zupełnie innego. Na początku faktycznie miałem na to wywalone, ale później zacząłem dostrzegać w tobie coś wyjątkowego. Cholernie bałem się tego uczucia, więc jak był już koniec zakładu to powiedziałem, że zostaniemy jeszcze parą, ale tak naprawdę chciałem tego już nie tylko dla tego zakładu. Chciałem tego, bo zacząłem do ciebie czuć coś tak niezwykle silnego, że nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić.

-To dlaczego nie mogłeś powiedzieć mi odrazu prawdy tylko zamiast tego wymyśliłeś kolejną grę?- starałam się wypowiedzieć to zdanie podniesionym głosem, ale nie udało mi się to. W dalszym ciągu był on kruchy i cienki, a na dodatek pomieszał się już z kolejną łzą, która mimowolnie spłynęła mi po policzku.

-Uwierz mi, że jak stałaś się dla mnie już w pewnym stopniu ważna to miałem zamiar ci odrazu o wszystkim powiedzieć, ale jak mówię bałem się. Cholernie bałem się tego uczucia, bo pierwszy raz do kogoś poczułem coś tak silnego.

-Przestań ją okłamywać. Jak jest przynajmniej trochę rozważna, to dobrze wie, że kłamiesz.- wtrąciła się Maddie, przez co dopiero teraz przypomniałam sobie o jej istnieniu.

-Kurwa, mówię, że masz się nie wtrącać.- krzyknął do niej wściekły David.- Ver proszę, musisz mi uwierzyć.

-Co tu się dzieje?- usłyszałam nagle obok nas czyiś głos, jednak nie rozpoznałam go, bo patrzyłam cały czas w te jego oczy, które jeszcze przed chwilą znaczyły dla mnie więcej, niż mogłabym to sobie wyobrazić. Teraz jedynie widziałam w nich zwyczajną pustkę.

-Ver, wszystko w porządku?

Wreszcie odwróciłam się i zauważyłam Hazel oraz Jacoba. Gdy zobaczyli moją minę, ich wzrok przerzucił się na nas. Odrazu podeszli bliżej nas i najpierw spojrzeli na Maddie, która w dalszym ciągu znajdowała się obok nas i patrzyła zadowolona na całe zdarzenie. Naprawdę w tym momencie miałam wrażenie, że brakowało jej do pełnego szczęścia jedynie pudełka z popcornem i ememensów.

-Zawieziecie mnie do domu?- spojrzałam na nich błagalnym wzrokiem.

Gdy pokiwali mi na zgodę głową, nie patrząc na Davida udałam się za moimi przyjaciółmi w stronę samochodu. Nie chciałam na niego już więcej patrzeć, ale jednak nie powstrzymałam się przed tym. Odwróciłam się w jego stronę i zetknęłam się ostatni raz z jego wzrokiem. Zauważyłam jak jego wargi poruszyły się, więc zapewne zaczął coś do mnie krzyczeć, ale z tej odległości już go nie słyszałam.

Gdy doszliśmy do samochodu to wsiadłam jak najszybciej do środka. Zajęłam miejsce na tylnim siedzeniu i jak wyjechaliśmy z parkingu to popatrzyłam przez szybę ostatni raz na Davida, który nadal stał w tym samym miejscu i patrzył w samotności na nasz odjeżdżający samochód. Przez całą drogę Hazel i Jacob nie odzywali się, ani o nic mnie nie pytali za co byłam im cholernie wdzięczna. Zdawali sobie sprawę, że i tak nie byłabym w stanie teraz nic powiedzieć, więc oparłam głowę o szybę samochodu i patrzyłam na mijające po drodze auta. Myślami powracałam do tego co się przed chwilą wydarzyło i nadal nie dotarło do mnie to, że skończy się to w taki sposób. Od samego początku miałam obawy, że może nam to nie wyjść, ale chciałam przynajmniej spróbować. W głębi serca miałam skrytą nadzieję, że może naprawdę nam to wyjdzie, i że będziemy razem szczęśliwi, ale jak widać marzenia pozostają tylko marzeniami.

Gdy stanęliśmy już pod moim domem to rozpięłam pas bezpieczeństwa i nie patrząc na nikogo wybiegłam szybko z auta. Usłyszałam, że Hazel i Jacob weszli za mną do mojego domu, do którego wbiegłam jak poparzona. Jak najszybciej rozebrałam się i pobiegłam do mojego pokoju. Na szczęście mamy nie było w domu, więc ominęły mnie wszystkie zbędne pytania. Po chwili we trójkę weszliśmy do mojego pokoju i ja odrazu rzuciłam się plecami na łóżko, a oni zdezorientowani usiedli obok mnie.

-Ver, nie chcemy naciskać, ale powiesz nam co się stało? Pokłóciliście się?- jako pierwsza odezwała się Hazel.

-Rozumiecie, że to wszystko to był tylko jakiś pieprzony zakład? Myślałam, że takie głupie zabawy wymyślają tylko małe dzieci, ale jak widać myliłam się i dałam się omotać.- sięgnęłam po poduszkę leżącą obok i przyłożyłam ją do mojej twarzy.

-Kurwa, jakim trzeba być idiotą, żeby wymyślać takie coś.- przeklnął Jacob i wiedziałam, że w tym momencie krążyły po jego głowie przeróżne myśli.

-Czekajcie, ale w takim razie jak David to wszystko wymyślił to myślicie, że Louis też mógł o tym wiedzieć?

-Nie mam pojęcia, ale wiecie co jest najgorsze? Ja od samego początku wiedziałam, że to nam po prostu nie wyjdzie, bo zaraz coś się zepsuje. Jednak zaryzykowałam i mogę śmiało powiedzieć, że w pewnym momencie moje obawy przestały istnieć, bo czułam się przy nim tak inaczej. Było pomiędzy nami już tak dobrze, ale oczywiście musiało się coś, w końcu wydarzyć i zjebać.

-My sami nawet zauważyliśmy, że świetnie się dogadywaliście, więc rozumiemy.- położyli się obydwoje obok mnie na łóżku i przybliżyli się bliżej, przytulając mnie.- Nie martw się, będzie dobrze. Pamiętaj, że masz u nas zawsze pełne wsparcie, więc zobaczysz, że wszystko się ułoży.

***
Przez praktycznie cały tydzień nie wychodziłam z pokoju. Nie ruszyłam się z domu i nie byłam w szkole, bo nie chciałam go spotkać. Odliczałam już dni do wakacji, bo marzyłam, żeby już to wszystko się skończyło. Na szczęście już za chwile będzie po wszystkim, bo David kończy w tym roku szkołę, więc nie będą musiała codziennie go widywać. Przez ostatnie dni nie miałam siły się ruszać ani wstać z łóżka. Moja mama na szczęście też na mnie nie naciskała, ale tym razem postanowiłam, że wstanę i spróbuje jakoś przeżyć te ostatnie dni, bo nie mogę opuszczać tak na koniec szkoły. Wstałam z łóżka i niechlujnie go pościeliłam, po czym zaczęłam wyjmować ubrania z mojej szafy, aż nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

-Mogę?- zapytała mama.

Przytaknęłam jej, więc weszła do środka, usiadła na moim łóżku i gdy spojrzała na mnie to na jej wargi wkradł się pozytywnie zaskoczony uśmiech, bo zapewne ucieszył ją niecodzienny widok nie leżącej mnie w łóżku. Powiedziałam jej o wszystkim co się wydarzyło, ale trochę pozmieniałam prawdę. Nie powiedziałam, że okazało się to wszystko tylko jakąś głupią grą, tylko skłamałam, że po prostu pokłóciliśmy się i ze sobą zerwaliśmy.

-Chciałam ci tylko przypomnieć, że powinnaś przemęczyć się już na koniec i chodzić do tej szkoły, bo już zaczynają wystawiać oceny na koniec roku.

-Wiem i właśnie dlatego postanowiłam, że w końcu wstanę. Zostało już tak niewiele do wakacji, więc chcę to wykorzystać, bo później będę tęskniła za szkołą.- próbowałam zaśmiać się w formie żartu, ale to wyglądało strasznie sztucznie.

-Już trochę lepiej się czujesz?- dopytała.

-Zdecydowanie.- odparłam.

Gdy byłam już nie psychicznie, a fizycznie gotowa do wyjścia to wzięłam mój plecak i zbiegłam na dół. Weszłam do holu i założyłam moje białe air force. Nie wiem czy to mi się uda, ale obiecałam sobie, że dzisiaj przestanę się martwić i przynajmniej próbuje się cieszyć. Przez te kilka dni uświadomiłam sobie, że to może i lepiej, że tak to wszystko się potoczyło. David raczej nie był typem, który by do mnie wydzwaniał i błagał o wybaczenie, chociaż i tak go na wszelki wypadek zablokowałam. Marzyłam teraz tylko o tym, żeby nie spotkać go w szkole, chociaż wiem, że to nie uniknione.

Przez cały dzień o dziwo wszystkie lekcje minęły mi w dobrej atmosferze. Słyszałam, że krążyły już jakieś plotki na nasz temat. Niektórzy byli zdania, że się po prostu rozstaliśmy, a niektórzy nadal myśleli, że tylko się pokłóciliśmy. Po skończonych lekcjach chciałam jak najszybciej ewakuować się z tej szkoły, bo na szczęście przez cały dzień go nie spotkałam, ale to pewnie tylko dlatego, bo spędzałam wszystkie przerwy w łazience.

Jak zadzwonił dzwonek to poczułam niesamowitą radość, bo ten dzień był lepszy, niż przepuszczałam. Chciałam tak jak zawsze schować wszystkie książki do szafki, więc udałam się w ich stronę i zobaczyłam akurat stojącą przy nich Hazel wraz z Jacobem. Podeszłam do nich i przyjaciele odrazu rzucili mi zmartwione oraz pełne troski spojrzenia. Nie wiedziałam jak miałam im dziękować, bo przez ostanie dni okazywali mi niezwykłe wsparcie.

-Przyszłaś do szkoły, więc jest już lepiej niż ostatnio?- zapytał Jacob z podejrzanym uśmiechem na ustach.

-O wiele lepiej.- potwierdziłam.- A co ty taki szczęśliwy?

-Bo przez ten tydzień jak ciebie nie było to dużo się wydarzyło.- Hazel szturchnęła łokciem bruneta.- Opowiadaj.

-Dobra, ja nie będę obijał w bawełnę i powiem to prosto z mostu. Ja i Michael zostaliśmy oficjalnie parą!- prawie krzyknął z tego podekscytowania, a mi ta wiadomość naprawdę poprawiła humor. Przynamniej mu, w porównaniu do mnie jakoś zaczyna się układać. Wzdychał już do niego od dawna, więc to było pewnie dla niego niezwykłe uczucie jak zaproponował związek.

-Gratulacje, nawet nie wiesz jak cieszę się twoim szczęściem.- podeszłam do niego i przytuliłam go. Chłopak otworzył szeroko ramiona i zamknął mnie w swoim uścisku jednak nie minęło kilka sekund, a już rozluźnił uścisk i poczułam jak cały się spiął.

-Nie chce nic mówić, ale chyba zbliżają się kłopoty.

Ja również zesztywniałam, bo wiedziałam już kto to może być. Pewnie to David, więc nie chciałam się odwracać w jego kierunku. Nie miałam teraz najmniejszej ochoty na wysłuchiwanie jego tłumaczeń, więc w dalszym ciągu stałam wtulona w Jacoba, bo bałam się go puścić.

-Veronica, możemy porozmawiać?

I dopiero teraz rozpoznałam ten głos. Lekko odetchnęłam z ulgą, bo na szczęście to nie był David, ale ktoś inny. Była to osoba, na której również się zawiodłam. Uważałam go za mojego przyjaciela, a okazało się, że jest kimś zupełnie innym. Byłam na niego zła, ale po dłuższym namyśle puściłam Jacoba i popatrzyłam na stojącego przede mną Liama.

-Nie możemy, lepiej idź załóż się o jakąś inną dziewczynę z Davidem. Zobaczymy, który z was ją pierwszy przeleci.

-Przepraszam, wiem, że popełniłem ogromny błąd, którego już w żaden sposób nie da się naprawić, ale David to wszystko zaproponował.

-Nawet jeśli, to mogłeś się przecież na to nie zgadzać.

-Mam tego świadomość, ale chcę, żebyś wiedziała, że bardzo tego żałuje i gdybym tylko mógł cofnąć czas to nigdy bym już tego nie zrobił.- spuścił speszony wzrok na dół, unikając ze mną kontaktu wzrokowego.- Mam nadzieję, że może kiedyś mi wybaczysz i nadal będziemy się przyjaźnić.

Po wypowiedzeniu tych zdań nawet na mnie nie patrząc odwrócił się i po prostu odszedł. Nie dał mi nawet szansy się odezwać, ale to i może lepiej. Byłam wykończona i zmęczona tym wszystkim, więc najszybciej jak tylko potrafiłam otworzyłam moją szafkę i schowałam do niej wszystkie książki. Zamknęłam ją i oparłam o nią głowę, bo to wszystko było naprawdę przytłaczające.

-Stara, trzeba się porządnie napić, więc na poprawę humoru przyjdziemy dzisiaj do ciebie z jakimś dobrym winem.- Hazel próbowała podnieść mnie na duchu.

-W pełni się zgadzam. Mojej mamy dzisiaj nie będzie, więc wpadajcie kiedy tylko chcecie.- zgodziłam się bez żadnego zastanowienia, bo po ostatnich wydarzeniach czuję dużą potrzebę znieczulenia się.- A teraz muszę już lecieć, bo nie chcę jeszcze go spotkać.

Ostatni raz objęliśmy się na pożegnanie. Ustaliliśmy, że jakoś wieczorem się zadzwonimy, żeby do mnie przyszli. Po tym poprawiłam plecak na plecach i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia ze szkoły. Otworzyłam drzwi od budynku i już odetchnęłam z ulgą, że go dzisiaj nie spotkam, ale oczywiście mój pech musiał znowu zadziałać, ponieważ zobaczyłam go stojącego przed wejściem do szkoły. Przeglądał coś na swoim telefonie i wyglądało to tak, jakby na mnie czekał, bo gdy usłyszał, że ktoś wychodzi to odrazu oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na mnie. Schował urządzenie do kieszeni spodni i nawet jeśli chciałam w tym momencie uciec to i tak nie mogłam.

-Veronica, musisz mnie wysłuchać.- podszedł bliżej mnie i zagrodził mi drogę.

-David proszę, nie pogarszaj sytuacji tylko mnie zostaw.- spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, ale i tak wiedziałam, że on się tak łatwo nie podda.

-Znasz mnie i wiesz, że tak łatwo nie odpuszczę, bo mi naprawdę na tobie bardzo zależy.

-Skoro ci tak bardzo zależy to niby czemu się z nią całowałeś?- starałam się nie podnosić głosu, bo nadal znajdowaliśmy się na terenie szkoły, ale było to wręcz nie uniknione.

-Naprawdę myślisz, że sam z siebie bym ją pocałował? Straciłem Maddie odrazu zainteresowanie, gdy pojawiłaś się ty, ale tym razem musiałem to zrobić, bo groziła mi, że jak jej nie pocałuje to powie ci prawdę.

-Czyli gdyby ona mi tego wszystkiego nie powiedziała to miałbyś zamiar ciągnąć to w nieskończoność? Sam nie powiedziałbyś mi prawdy?- uniosłam się, nie mogąc uwierzyć, że byłby do tego zdolny.

-Powiedziałbym, chciałem znaleźć po prostu odpowiednią chwilę.

-Tylko, że miałeś wystarczająco dużo czasu, żeby mi o tym powiedzieć.

-Wiem, ale Veronica, nie możesz mnie teraz zostawić.- jego głos brzmiał teraz tak strasznie beztrosko i może kiedyś bym na to poleciała, ale teraz już to na mnie nie działało.- Obiecałaś mi, że mnie nie zostawisz.

-To tylko i wyłącznie twoja wina. Wygrałeś swój zakład, więc powinieneś się cieszyć, a nie nadal udawać, że ci na mnie zależy.- nie chciałam już dłużej z nim rozmawiać, bo to nie miało sensu. Musiałam to, w końcu już na dobre zakończyć, więc nawet nie zorientował się kiedy go wyminęłam i ruszyłam wolnym krokiem przed siebie.

-Kocham cię.

I to niespodziewane zdanie, które wyleciało z jego ust trafiło we mnie jak cios prosto w serce. Gwałtownie stanęłam w miejscu i nie wiedziałam, czy ja właśnie się przesłyszałam, czy jednak nie, ale on nie mógł tego powiedzieć. Po moim ciele przeszedł dziwny prąd tysiąca różnych emocji i przez dłuższą chwilę stałam do niego jak wryta odwrócona plecami. Jeszcze kilka tygodni temu gdybym usłyszała od niego takie słowa to rzuciłabym się mu prosto w ramiona i wszystko mu wybaczyła, ale teraz obiecałam sobie, że będę silna. Te słowa były dla mnie rzucone na wiatr, nie zadziałały na mnie w żaden sposób, więc odwróciłam się i jeszcze raz na niego spojrzałam. Teraz wszystko zależało ode mnie, ale ja już wiedziałam co chcę powiedzieć. Pewna swojej decyzji przełknęłam głośno ślinę i wbiłam ostatni raz wzrok w jego tęczówki, w których zauważyłam jeszcze małą iskierkę nadziei.

-Wygrałeś. Zyskałeś szacunek innych i pokazałeś, że umiesz dopiąć swego, ale przy tym straciłeś mnie i już nigdy nie odzyskasz.- nie mal szepnęłam, przyglądając się temu pustemu wzrokowi, w którym wypalił się już cały ogień.- To koniec.

Po tym ostatnim, kończącym wszystko zdaniu oderwałam od niego wzrok i zostawiłam go samego. I naprawdę mogłabym przysiąc, że w tym momencie widziałam jak jego oczy delikatnie się zeszkliły. Może były to prawdziwe łzy, a może udawane, ale byłam pewna jednego. Odchodzę i cokolwiek by się nie działo już nigdy więcej nie chcę go widzieć.

***

Do następnego skarby.

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

127K 2.2K 180
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
287K 11.2K 23
Gdzie oboje mieli nadzieje, że to jeszcze nie koniec. Druga część opowiadania ,, Living With The Enemy " 24.08.2018 - #37
Destroy Us (+18) Par valeri

Roman pour Adolescents

371K 9.9K 34
𝐉𝐚𝐤 𝐦𝐨𝐠𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐬𝐨𝐛𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐮𝐟𝐚𝐜́, 𝐬𝐤𝐨𝐫𝐨 𝐧𝐚𝐬𝐳𝐚 𝐦𝐢ł𝐨𝐬́𝐜́ 𝐳𝐫𝐨𝐝𝐳𝐢ł𝐚 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐮𝐳𝐚𝐜𝐡 𝐤ł𝐚𝐦𝐬𝐭𝐰, 𝐤�...
Decisive Game Par sweetendingss

Roman pour Adolescents

55.4K 3.5K 21
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...