Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XXXIX

5.5K 224 36
By VenaN-ks


Draco wiązał swój krawat, wykonując szybkie, precyzyjne ruchy. Nie mógł ukrywać przed samym sobą, że był zły i pełen jeszcze gorszych przeczuć. Pieprzona Philipa Fressange! Czy naprawdę musiała się pojawić właśnie teraz? W ogóle nie przewidział takiej możliwości i był wkurzony, że coś tak błahego, mogło pokomplikować jego już i tak zagmatwane plany.

Granie bliskości z Granger było dla niego prawdziwym koszmarem. Dotykanie jej. Jej przenikający go zapach. Uśmiech na jej twarzy, gdy na niego patrzyła – taki nienaturalny, choć wciąż wyglądający na szczery. To wszystko było cholernie niekomfortowe, a on wciąż uczył się, jak ma to znosić.

Wiedział, że jeśli będą widywać się z Fressange na balach i przyjęciach, to ich delikatne interakcje mogły nie wystarczyć. Philipa zapewne planowała obserwować ich niczym jastrząb – już pełna wątpliwości i pytań dlaczego on wybrał właśnie Hermionę, a nie ją, skoro były do siebie takie podobne. Nigdy nie chciał, by Granger się o tym dowiedziała. Zupełnie nie przewidział, że w ogóle mogłaby się kiedykolwiek zetknąć z Fressange, w trakcie trwania całej tej historii i nie bardzo wiedział, jak miał na to teraz zareagować.

Zauważył nieskrywaną irytację Hermiony, gdy tylko padła sugestia, że mogłaby mu w jakiś sposób przypominać Philipę. Naprawdę nie chciał, by sądziła, że to miało jakiś wpływ na jego wybór, a już zwłaszcza, by domyśliła się, że było zupełnie odwrotnie. To on pozwolił sobie na dopuszczenie w pobliże siebie Philipy, tylko dlatego że była do niej podobna. Był pewien, że gdyby Fressange była pulchną, krótkowłosą i niską kobietką, wywaliłby ją z łóżka już tej pierwszej nocy, nawet będąc kompletnie zalanym whisky. Ta dziewczyna nawet przez chwilę nic dla niego nie znaczyła – miała być tylko krótkim zapomnieniem o tym, jak beznadziejnie był popieprzony, lokując swoje uczucia w niewłaściwej wiedźmie.

💍💍💍

Dziś odbywało się przyjęcie zaręczynowe Daphne i Grahama. Draco doskonale wiedział, że Philipa zapewne też tam będzie i zrobi wszystko, by jakoś sprowokować jego lub Hermionę do reakcji. Miał tylko nadzieję, że uda im się uniknąć przy tym jakiejś spektakularnej wpadki. Naprawdę nie potrzebowali teraz kolejnych problemów.

Rzucił ostatnie spojrzenie w lustro, oceniając krótko, że wygląda w porządku. Dawno już minął etap tego, jak lubił podziwiać swe symetryczne, arystokratyczne rysy. Co mu przyszło po dobrym wyglądzie, skoro dziewczyna, której pragnął nie miała skłonności, by wybierać mężczyzn według urody. Gdyby tak było – zapewne nawet na sekundę nie spojrzałaby na rudego piegusa Weasleya.

Wyszedł ze swojego pokoju, mając nadzieję, że Hermiona była już gotowa. Prowadzenie jej wszędzie na swoim ramieniu nie było tak do końca złym doznaniem, gdy choć na chwilę, jakby przypadkiem, pozwalał sobie zapomnieć o tym, dlaczego ona jest przy nim. Gdy jednak sam siebie przywoływał do porządku, gorycz zawodu i smak porażki zawsze się pojawiały.

Oczywiście Hermiona wyglądała przepięknie w długiej, ciemnosrebrnej sukni. Tym razem nosiła szafirową biżuterię, a jej loki były tylko częściowo podpięte z jednej strony brylantową spinką, w czasie gdy ich reszta, swobodnie opadała jej na plecy. Powitała go zdawkowym uśmiechem i spytała o nastrój przed przyjęciem. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i powiedział, że jest ok... Choć w głębi siebie odczuwał napięcie i dziwne przeczucie, że nie wszystko mogło pójść dziś dobrze.

💍💍💍

Przy kominku w holu, za pomocą którego mieli przenieść się do rezydencji Montague, spotkali Narcyzę, która o dziwo nie wyglądała na gotową do wyjścia.

- Twój ojciec został wezwany do Czarnego Pana – oznajmiła im, gdy tylko pojawili się na dole.

Cień zmartwienia przebiegł po jej twarzy, a Draco ledwo opanował swoje emocje. Nie lubił, gdy ojciec udawał się do Palais Noir sam. Zawsze zachodziła obawa, że ktoś mógł zrobić mu tam jakąś krzywdę, a Draco nie mógłby w tym zainterweniować. Miał przynajmniej nadzieję, że Severus jak zwykle został wezwany razem z nim.

- To nic. Przeprosimy w waszym imieniu narzeczeńską parę – Draco zdobył się na niewielki uśmiech.

- Sądzę, że w takim przypadku, my też powinniśmy zostać w domu i poczekać... - Granger wyglądała na naprawdę zmartwioną.

- Nie, Draco ma rację. Musicie tam iść i przeprosić oraz wymówić nas jakimiś ważnymi sprawami biznesowymi – Narcyza podeszła i nieomal machinalnie poprawiła krawat Draco, a zaraz później delikatnie dotknęła kilku loków Hermiony.

- Jesteś pewna? Naprawdę wolałabym nie zostawiać cię samej.

Draco kątem oka spojrzał na Granger. Współczucie i szczera troska, jaka odbijała się w jej spojrzeniu, gdy patrzyła na jego matkę były ujmujące. Nie sądził, że w ogóle będzie możliwe, by Hermiona jakoś polubiła jego rodziców, ale najwyraźniej się pomylił. Kobiety, jak widać, zawiązały już pomiędzy sobą jakąś więź, a być może nawet i przyjaźń...

- Jeśli coś się wydarzy, zaraz przyślę po ciebie Strzałkę – obiecała Lady Malfoy z czułym uśmiechem. – Ufam twoim zdolnościom dużo bardziej, niż tym wszystkim starym uzdrowicielom.

Hermiona w odpowiedzi uśmiechnęła się serdecznie do Narcyzy, widać miło pochlebiona jej słowami.

- Ruszajmy, nie wypada się spóźnić – Draco szybko cmoknął matkę w policzek i nawet się specjalnie nie zdziwił, gdy Hermiona zrobiła to samo.

Skierowali się do kominka, a blondyn nie wiedzieć czemu, myślał tylko o tym, że jego niepokój coraz bardziej zaczynał się pogłębiać.

Dzisiejszy bal również odbywał się w domu rodzinnym Grahama, jako że para narzeczonych miała w nim razem mieszkać, aż do samego ślubu. Draco niespecjalnie miał pojęcie, dlaczego Montague wybrał sobie na narzeczoną akurat Daphne Greengrass, jako, że nigdy wcześniej nie widział pomiędzy nimi żadnych uczuć, czy chociażby głębszych interakcji, poza niechęcią i komentowaniem przez Daph tego, jaki Graham jest sztywny i oziębły.

Draco jednak nie zamierzał pytać kumpla o to, dlaczego wybrał tak, a nie inaczej. Zwłaszcza, że sam najchętniej również uniknąłby takich pytań od kogokolwiek. Cieszył się, że miał Blaise'a, z którym chociaż mógł pogadać o swoich prawdziwych powodach. To mu wiele ułatwiało.

Hol był już pełen ludzi, choć dom Grahama nie miałby szans pomieścić takiej liczby gości, jak miało to miejsce tydzień wcześniej na ich własnym przyjęciu zaręczynowym. On i Hermiona już od tygodnia uchodzili przed całym magicznym światem za parę oficjalnie przyrzeczonych sobie narzeczonych.

Co zabawne – gdyby ktoś zapytał, jak minął im ten pierwszy wspólny tydzień – nawet pod działaniem Veritaserum, Draco mógłby odpowiedzieć, że spędził go w łóżku z narzeczoną przy swoim boku – co było absolutnie prawdą, choć nie taką, jakiej ta odpowiedź dałaby wyobrażenie. Mimo wszystko, dziwnie rozbawiła go ta myśl.

Ucieszył się, gdy po powitaniu rodziców narzeczonych i kilku innych rodzin czystej krwi, on i Hermiona wreszcie mogli stanąć obok Zabiniego i Tracey, którzy znów przyszli na przyjęcie razem.

- Gdzie jest twoja mama? – zainteresowała się Hermiona, rozglądając się za Almą.

- Nie miała ochoty się tu pojawić, gdy Lady Malfoy poinformowała ją przez Fiuu, że ich dziś nie będzie. Matka nie miała zamiaru siedzieć sama przy stole z jakimiś francuskimi krewnymi Greengrassów.

- Wcale się jej nie dziwię – skomentował cierpko Draco, z ukosa patrząc jak Oliwia Robards, uwieszona na ramieniu narzeczonego, wesoło szczebiocze do stojącej obok niej Fressange.

- Myślałam, że ona jest po prostu przyjaciółką panny Robards – Tracey patrzyła w tę samą stronę, co Draco. – Ale Pansy wyjaśniła mi, że to właśnie podobno jest jedna z dalszych kuzynek Greengrassów. W każdym razie zatrzymała się w ich domu. Pansy mówiła mi też, że Astoria bardzo się o to wściekała. Podobno naprawdę jej nie znosi – Tracey krótko spojrzała na Dracona.

- Jestem pewien, że obie mają - przynajmniej jeden - ulubiony temat – Zabini zachichotał, rzucając Draco wymowne spojrzenie.

Blondyn westchnął cicho. Jeszcze tego mu brakowało, by Philipa urządzała sobie pogawędki o nim z tą wiecznie płaczliwą Astorią.

- Och! Ona chyba nie zamierza tu teraz podejść? – Tracey zrobiła wielkie oczy, patrząc jak Philipa z determinacją rusza w ich stronę. – To byłby kompletny brak klasy po tym, jak się wczoraj zachowała!

Draco zacisnął szczękę, zastanawiając się, co ma powiedzieć Fressange, by się wreszcie odczepiła, gdy nagle Hermiona oderwała się od jego ramienia i szybko stanęła tuż przed nim, swobodnie zarzucając mu ręce na szyję.
Zdrętwiał tylko na sekundę, zanim prawie odruchowo objął ją i przyciągnął do siebie.

Poczuł jej gorący oddech tuż poniżej swojego ucha, a ciepły dreszcz przeciął jego ciało, niczym rozgrzany nóż masło. Co ona u diabła wyprawiała?

Jej loki łaskotały górną część jego dłoni, a jej zapach przenikał jego zmysły, powodując u niego lekkie zamglenie umysłu. Dla postronnych obserwatorów, wyglądali najpewniej ,jak przytulna para, ciesząca się swoją bliskością. Draco natychmiast musiał przypomnieć sobie, że to wszystko wciąż było tylko grą pozorów. Spektaklem – teraz odgrywanym zwłaszcza dla jednej osoby.

Jednak plan Hermiony zadziałał bezbłędnie. Philipa widząc ich w czułym uścisku, zatrzymała się w pół kroku, patrząc na tę scenę z nieskrywaną wściekłością.

Blaise zachichotał, z błyszczącymi oczami, obserwując Hermionę zamkniętych w ramionach jego przyjaciela.

- Iście ślizgońskie zagranie – wyszeptał Draco, opierając podbródek o jej skroń.

Mógł poczuć, jak Granger uśmiecha się tuż przy skórze jego szyi.

- A czy zadziałało? – zapytała, ledwo poruszając ustami.

- Tak. Właśnie odmaszerowała w drugą stronę, wyraźnie rozwścieczona – odpowiedział, nie mogąc się powstrzymać, by nie przesunąć dłonią po delikatnym materiale sukni, ciasno przytulonym do jej pleców.

- Doskonale – Hermiona oderwała się od niego i zręcznie poprawiając mu krawat, po chwili znów stanęła obok i złapała go pod ramię.

Draco niepostrzeżenie wziął głębszy oddech. Nawet w najsekretniejszych marzeniach, nie spodziewał się, że Granger będzie grała... Aż z takim zaangażowaniem. To było lekko przerażające.

- Świetnie zbiłaś ją z tropu, moja droga – Tracey uśmiechnęła się z rozbawieniem do Hermiony.

- Widać dość łatwo ją spłoszyć – Hermiona wykrzywiła usta, patrząc wymownie na Philipę, która stałą teraz tuż obok Theodora i Astorii.

Greengrass znów wyglądała jakby miała się rozpłakać, a Nott patrzył na nich wyraźnie poirytowany. Hermiona nie przestawała się uśmiechać, więc Draco również pozwolił sobie na złośliwy uśmiech w stronę Theo. Oczywiście, chciał go tym rozwścieczyć. I widząc, jak Nott złowrogo zmrużył na niego oczy – to zadziałało. Dobrze. Oby tak dalej.

💍💍💍

Draco zastanawiał się jak to możliwe, że Graham i Daphne wyglądali na tak nieszczęśliwych podczas składania swojej przysięgi przyrzeczenia, skoro sami się na to zdecydowali. Nawet on musiał przyznać, że jemu i Hermionie poszło to o wiele bardziej wiarygodnie, choć musieli wszystko udawać, oboje robiąc to wbrew sobie.

Ta para przecież doskonale wiedziała na co się pisze. Skąd więc te kwaśne miny i łzy w ich oczach? Draco kilka razy poczuł na sobie wzrok Grahama i za każdym razem miał wrażenie, że Montague w jakiś sposób błaga go, by to przerwał.

Wreszcie jednak przysięgi zostały złożone, pierścienie założone, a oni jako goście, zaproszeni do okrągłych stołów. Draco ucieszył się, że on i Hermiona siedzieli wraz z Tracey i Zabinimi, Pansy i Terencem oraz Marcusem i jego narzeczoną Gianną.

Na szczęście Astoria i Philipa zostały posadzone przy innym stole, z daleka od nich.

Początek przyjęcia minął pod znakiem delikatnego krytykowania dekoracji i jedzenia przez Pansy, Giannę i Tracey. Draco nie zdziwił się, że Hermiona nie przyłączyła się do porównywania tego przyjęcia do ich własnego. Dobrze wiedział, że to nie było w jej stylu.

- Wyznaczyliście już datę ślubu? – zapytała ich Gianna, gdy wszyscy kończyli jeść deser.

Hermiona i Draco spojrzeli krótko na siebie.

- Mamy już pewien pomysł, ale na razie jeszcze się tym z nikim nie dzielimy – odpowiedział Draco.

- Tak. Chcemy mieć pewność, że wszystko będzie nam odpowiadało, nim podamy tę informację dalej – Hermiona uśmiechnęła się uprzejmie.

- Pobieracie się w Anglii? – zapytała Pansy, marszcząc nos.

- Nie. Prawdopodobnie we Francji – odpowiedziała swobodnie Granger, a Draco ledwo zdołał ukryć swoje zaskoczenie. Jakim cudem taka odpowiedź w ogóle przyszła jej do głowy?

- Czyżby w tych słynnych winnicach Malfoyów? – drążyła Gianna.

- Ależ nie. Rozważamy przeprowadzenie ceremonii w zamku należącym do rodziny Black w dolinie Loary – wyjaśniła spokojnie Granger, a Draco ledwo się powstrzymał przed poluzowaniem kołnierzyka swojej koszuli z powodu nagłego napływu gorąca. Skąd ona do diabła wiedziała, że rodzina jego matki, miała tam zamek?

- Naprawdę nie pobierzecie się w żadnej z rezydencji rodowych Malfoyów? – dopytywała z niedowierzaniem Pansy.

- Matka Draco zawsze marzyła by wziąć ślub w tym zamku, ale rodzice Lucjusza nalegali wtedy na ceremonię we dworze. Jednak ja i moja rodzina nie widzimy przeszkód, by spełnić to małe życzenie Narcyzy – wytłumaczyła z delikatnym uśmiechem Hermiona, a Draco postanowił w duchu, że najdalej jutro rozprawi się z matką i jej tematami do rozmów z Granger. Wiedział, że muszą udawać, że szykują się do ślubu, ale takie szczegóły naprawdę nie ułatwiały tej sprawy – przynajmniej dla niego.

- Brzmi niczym z bajki – Blaise uśmiechnął się cynicznie do przyjaciela.

- Jeśli Narcyza jest główną organizatorką, to zapewne tak będzie to wyglądało – Tracey nie kryła swojego entuzjazmu.

- Również nie mam co do tego wątpliwości – Hermiona uśmiechała się swobodnie, jak gdyby cała ta rozmowa wcale nie była niekomfortowym festiwalem kłamstw i niedomówień. Draco coraz bardziej podziwiał to, jak świetnie odgrywała rolę oddanej narzeczonej. Wystarczyły trzy tygodnie, by weszła w to zadanie całą sobą – jak zwykle miała w zwyczaju, prawie w każdej dziedzinie, z którą się stykała.

- A jak wasze przygotowanie do przyjęcia, Pansy? – zapytała uprzejmie Tracey.

Draco zauważył, jak Terence zacisnął szczęki i odwrócił głowę. Chyba nadal nie pozbył się wszystkich swoich słabo skrywanych uczuć do przebojowej panny Davis.

- Świetnie. W drugi dzień świąt widzimy się przy punkcie teleportacji w pobliżu naszego alpejskiego dworku. Na miejsce dotrzemy saniami, zaprzęgniętymi w magiczną odmianę koni, sprowadzoną specjalnie na tę okazję ze Skandynoni – chwaliła się Pansy.

- Chyba ze Skandynawii – wtrąciła Hermiona.

- Oczywiście, że ze Skandynawii – Terence westchnął ponuro, rzucając Pansy niechętne spojrzenie, widocznie zażenowany jej ignorancją.

- To też brzmi bajkowo – Gianna uśmiechnęła się do Pansy.

- Wszystkie te przyjęcia zapowiadają się fascynująco – odezwała się Hermiona, a Draco podziwiał fakt, że próbowała wziąć udział w rozmowie, jakby to faktycznie w jakiś sposób ją interesowało.

- Jak dla kogo. Mnie to nudzi. Wolałbym pójść do klubu i napić się whisky – Marcus skrzywił się i dopił swoje wino.

- Bo ty w ogóle jesteś nudziarzem, kochanie – Gianna wbiła łokieć w tors narzeczonego, uśmiechając się do niego przez ramię.

Wszyscy przy stole zachichotali, a Draco poniekąd ucieszył się, że przynajmniej jeden z jego kolegów, najwyraźniej dobrze dogadywał się ze swoją narzeczoną. Cholerny szczęściarz.

Dyrygent orkiestry właśnie ogłosił, że wszyscy mają stanąć dookoła parkietu, by obserwować pierwszy taniec nowej pary narzeczonych.

Draco pomógł Hermionie podnieść się z jej miejsca, po czym ona sama płynnym ruchem ujęła go pod ramię, gdy poprowadził ją na skraj parkietu, gdzie na jego środku stali już Graham i Daphne, ostentacyjnie nawet na siebie nie patrząc.

Zaczęła grać muzyka, a para zaczęła tańczyć z góry zaplanowany układ.

- Idzie im dużo gorzej niż wam – wyszeptała Tracey, pochylając się w stronę Hermiony.

- Bo my mieliśmy wspaniałego instruktora – odpowiedziała Hermiona, patrząc na stojącą obok orkiestry panią choreograf, która z rękami na twarzy, tylko przez palce patrzyła na to, jak narzeczeńska para potyka się i szarpie w każdym kolejnym kroku tańca.

- Wyglądają, jakby chcieli się nawzajem pozabijać – burknął Blaise, a Draco nie mógł się z nim nie zgodzić. Graham sprawiał wrażenie, jakby był ewidentnie na coś zły, a Daphne syczała na narzeczonego, niczym żmija gotowa do ataku.

Wreszcie jednak melodia się skończyła i goście bez entuzjazmu zaklaskali po tym nieco żenującym występie.

Na szczęście, szybko poproszono resztę gości na parkiet, więc Draco wprowadził tam Hermionę. Ukłonili się sobie lekko i ustawili w pozycji do walca, który właśnie zapowiedziano.

Nie był pewien, jak to się stało, ale te kilkanaście godzin treningów, jakie przebyli przed swoim własnym przyjęciem, sprawiło, że ich ciała doskonale dopasowały się do siebie w tańcu. Ich ruchy były płynne i dobrze skoordynowane. Hermiona pozwalała mu się prowadzić bez żadnej próby przejęcia kontroli, co trochę go bawiło. Dobrze wiedział, że nie była osobą, która chętnie oddawała komuś władzę nad sobą.

Tańcząc z nią, najchętniej zapomniałby o całym otaczających ich świecie. Jednak powstrzymywała go przed tym świadomość wwiercających się w nich zewsząd oczu. Wiedział, że Philipa wirująca niedaleko nich w towarzystwie jakiego starego, francuskiego lorda, nawet na chwilę nie odrywała od nich spojrzenia. Podobnie zresztą, jak Astoria, pomimo irytacji Theodora, który prowadził nieco za mocno narzeczoną, przy każdym ich kroku.

Draco cieszył się, że na dzisiejszym przyjęciu nie było zbyt wielu śmierciożerców. Choć lord Greengrass był oddanym sługą Czarnego Pana, to ojciec Grahama był ledwie zauważalny w szeregach rycerzy mroku. Stąd nie utrzymywał on kontaktów towarzyskich ze zbyt wieloma śmierciożercami z pierwszego kręgu, którzy nie zostali dziś tu zaproszeni.

Piosenka się skończyła, a oni zgodnie zaklaskali wraz z resztą gości. Draco kontem oka zauważył, jak Fressange odrywa się od swojego partnera i dumnie wyprostowana znów zmierza w ich stronę, więc szybko złapał Hermionę za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie, chowając twarz w jej lokach.

- Ona chyba nie zamierza się poddawać – mruknął, próbując wcale nie upajać się jej cudownym zapachem.

- Może po prostu powinniśmy ją czymś przekląć? – Hermiona o dziwo wcale nie wyglądała na spiętą, gdy położyła głowę na jego ramieniu i pozwoliła mu powoli poprowadzić się w rytm powolnej melodii, którą właśnie zaczęła grać orkiestra.

- Myślę, że nie powinniśmy dawać jej znać, że w ogóle ją zauważamy – odpowiedział, starając się nie rozmyślać o tym, że właśnie trzyma w ramionach dziewczynę ze swoich snów, tylko dlatego, że musi dla niego udawać.

- Albo możemy też zmienić ją w robaka i rzucić na pożarcie pawiom twojego ojca – zaproponowała, śmiejąc się cicho, a jej śmiech zawibrował w całym jego ciele z przyjemną falą ciepła.

Draco również się uśmiechnął. Granger naprawdę nie polubiła Fressange. Nie było to specjalnie dziwnie, patrząc na postawę Philipę wobec niej, niemniej Draco czuł, że kryje się za tym coś więcej. Nie łudził się jednak, że to zazdrość. Hermiona nie miałaby powodów... Nie względem jego osoby.

Piosenka znów się skończyła, a on postanowił, że zaproponuje jej wyjście na spacer, by uniknąć czającej się na nich przy skraju parkietu Fressange. Jednak Blaise i Tracey pokrzyżowali te plany, prosząc o zamianę partnerów na kolejny taniec.

Draco ukłonił się uprzejmie, przyjmując postawę do tańca, a Davis uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Nigdy nie byli specjalnie blisko, pomimo przynależności do jednego domu i zwyczajowego koleżeństwa, jakie panowało pomiędzy ślizgonami. Jednak teraz Draco naprawdę polubił Tracey, zwłaszcza za to, jak wspierała Hermionę w całym tym nowym dla niej świecie. Nie miał wątpliwości, że panna Davis naprawdę szczerze polubiła się z Granger.

Gdy skończyli tańczyć, tuż obok nich pojawili się Pansy i Terence. Draco najchętniej, by odmówił, ale Higgs najwyraźniej naprawdę potrzebował dobrej wymówki, by móc poprosić Tracey do tańca. Nie zamierzał mu tego utrudniać, zwłaszcza, że nieopodal Hermiona właśnie zaczęła tańczyć z Marcusem Flintem.

Pansy zaanektowała go na dwie piosenki, wciąż krytykując cicho kilku gości i ogólny poziom przyjęcia. Draco starał się jej słuchać, ale jego uwagę rozpraszało ciągłe sprawdzanie, gdzie jest Hermiona oraz to, czy Philipa na pewno trzymała się od niej z daleka. Coraz mocniej uświadamiał sobie, że będzie musiał ostatecznie rozmówić się z panną Fressangę i zażądać od niej, by zostawiła ich w spokoju.

💍💍💍

Orkiestra ogłosiła krótką przerwę. Draco patrzył jak Marcus odprowadza Hermionę do ich stolika. On i Pansy również skierowali się w tamtą stronę, gdy nagle tuż przed nimi pojawił się Graham. Parkinson oznajmiła, że wróci sama na swoje miejsce zaraz po tym, jak Montague przywitał się z nimi z nikłym uśmiechem.

- Witaj stary – Draco przyjacielsko poklepał go po ramieniu. – Moje gratulacje!

- Dzięki – Montague skrzywił się, jakby właśnie rozbolał go ząb. – Szukałem cię, bo przekazano mi przed chwilą, że masz pilne połączenie Fiuu w gabinecie mojego ojca. Korytarzem na pierwszym piętrze, ostatnie drzwi po lewej – wyjaśnił.

Draco zdusił dreszcz niepokoju. Czyżby Lucjuszowi stało się coś poważnego i dlatego matka go wzywała? Zastanowił się przez chwilę, czy nie powiedzieć o tym Hermionie. Zdecydował jednak szybko, że lepiej jej na razie nie martwić. Może to wcale nie było nic bardzo groźnego?

Podziękował Grahamowi i ruszył na poszukiwanie gabinetu, mając nadzieję, że pomimo jego wewnętrznego niepokoju, ta sprawa wcale nie będzie wymagała od nich, wcześniejszego wyjścia z przyjęcia.

Dość sprawnie odnalazł drogę do wyznaczonego pokoju. Wchodząc do środka, od razu skierował się w stronę kominka, z rozdrażnieniem zauważając, że płomienie w nim były obecnie wygaszone. Czyżby musiał poczekać na kolejne połączenie? A może powinien sam zafiukać do dworu i sprawdzić, czy jego rodzice czegoś od niego pilnie nie potrzebowali?

Nagły trzask drzwi, które zostawił za sobą uchylone, sprawił że wzdrygnął się i natychmiast sięgnął po różdżkę.

- Nie masz się tu przed czym bronić, kochanie – Philipa zdjęła z siebie zaklęcie niewidzialności i uśmiechnęła się do niego słodko.

Draco warknął pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem.

- Dlaczego ciągle za mną chodzisz, Fressange? Nie zauważyłaś jeszcze, że kompletnie nie jestem tobą zainteresowany?

- Nie przyszłam tu za tobą, tylko dopilnowałam, byś to ty przyszedł tu dla mnie – Fressange poprawiła ramiączko swej krwistoczerwonej sukienki i znów zbliżyła się do niego.

- Straciłaś więc swój czas – Draco schował różdżkę i ruszył do drzwi. Ostatnim czego potrzebował, było przyłapanie go, sam na sam z tą głupią Fressangę.

- Zaczekaj! – Philipa stanęła mu na drodze, unosząc dłonie i próbując położyć je na jego torsie.

Draco odepchnął obcesowo jej ręce i spróbował ją wyminąć. Nagle jednak został pociągnięty w tył i nim się spostrzegł, wylądował na kanapie, unieruchomiony na niej zaklęciem przyklejającym, tak że nie mógł nawet poruszyć rękami, by wydobyć z rękawa marynarki swoją różdżkę.

- Do reszty zwariowałaś! – wrzasnął, szarpiąc się i próbując pokonać magią bezróżdżkową siłę zaklęcia. – Natychmiast mnie wypuść!

- Wysłuchasz mnie, czy to ci się podoba czy nie! – Fressange pogroziła mu swoją różdżką, po czym bez zawahania podeszła i wpakowała się okrakiem na jego kolana.

Draco szarpnął się raz jeszcze, próbując ją z siebie zrzucić, zniesmaczony i zdeterminowany, by pozostać wiernym swoim zasadom niekrzywdzenia kobiet, choć miał na to teraz niesamowitą ochotę.

- Nie interesuje mnie nic, co mogłabyś mieć mi do powiedzenia ty skończona idiotko! – warczał. – Wypuść mnie, albo przysięgam, że tego pożałujesz!

Philipa roześmiała się perliście, obejmując jego szyję swoimi ramionami i pochylając się nad jego ustami.

- Jeszcze chwila, a na pewno będziesz miał ze mną o wiele więcej do pogadania – wyszeptała.

Draco odwrócił od niej głowę, wściekły na siebie, za to, że nie przewidział, że Fressange mogła być, aż tak zdeterminowana. W tej chwili drzwi gabinetu nagle się otworzyły i do środka weszła rozchichotana Oliwia Robards, a zaraz za nią...

Draco na sekundę zamarł, a Philipa wykorzystała tę chwilę by wpić się chciwymi ustami w jego szyję.

- Ups! Ale nieciekawa sytuacja! – panna Robards zrobiła fałszywie współczującą minę, szerzej otwierając drzwi z gabinetu, tak by Hermiona mogła zobaczyć coś, co z jej perspektywy mogło wyglądać jakby Draco i Philipa właśnie obściskiwali się na kanapie.

Draco szarpnął się raz jeszcze i zaklęcie przyklejające wreszcie puściło. Zepchnął z siebie Philipę i niezgrabnie wstał z kanapy, planując od razu podejść Hermiony, która tylko stała i gapiła się na niego szeroko otwartymi oczami.

- Granger, to nie tak... - zaczął swoje wyjaśnienia.

Hermiona jednak najwyraźniej nie miała zamiaru go słuchać, bowiem odwróciła się na pięcie i po prostu pobiegła.

Draco zaklął i ruszył za nią, ale nim zdołał przekroczyć próg gabinetu, drzwi z hukiem zatrzasnęły mu się przed twarzą. Nie wiedział czy to Oliwia wciąż stojąca na zewnątrz, czy Philipa wciąż leżąca na podłodze, rzuciła to zaklęcie. Nic go to jednak nie obchodziło, gdy szybko wydobył swoją różdżkę.

- Będziesz musiał je wysadzić, by stąd wyjść, a to może okazać się niezłym skandalem, głośnym na całe to przyjęcie – Francuzka podniosła się z podłogi i otrzepała sukienkę, uśmiechając się do niego ironicznie.

- Zapłacisz mi za to! – obiecał Draco mściwie.

- Naprawdę myślisz, że twoja narzeczona uwierzy w jakiekolwiek wyjaśnienia, jakie jej teraz dasz? – Philipa zachichotała szyderczo.

- Pieprz się! I nie licz na to, że coś osiągniesz takimi dziecinnymi zagrywkami! – syknął, ruszając w stronę tarasu, przyległego do gabinetu.

- Myślę, że już to osiągnęłam. – Fressange uśmiechała się triumfująco.

Draco postanowił nie tracić dłużej czasu na tę małą, przebiegłą sukę. Wyszedł na obsypany śniegiem taras i rozejrzał się dookoła. Nie było tu specjalnie wysoko, ale i tak musiał rzucić zaklęcie amortyzujące, by móc skoczyć.

- Co ty wyprawiasz? – wrzasnęła Philipa, wybiegając za nim. – Wracaj tu! Odczaruję te drzwi! Draco przestań! Jeszcze zrobisz sobie krzywdę!

Blondyn rzucił jej przez ramię ostatnie nienawistne spojrzenie, po czym wspiął się na balustradę i wyskoczył.

💍💍💍

Zaklęcie zadziałało perfekcyjnie, więc wylądował miękko na zaśnieżonym trawniku i jak najszybciej obiegł dom, by móc ponownie dostać się do środka. Zastanawiał się, gdzie mogła być teraz Hermiona. Wątpił, by wróciła do ich stolika, ale nie sądził też, by zamknęła się gdzieś w jakiejś łazience, by płakać. Najpewniej była tylko niesamowicie wściekła, sądząc, że jakoś uległ namową Philipy i upokorzył ją tym na oczach Oliwii Robards i wszystkich innych, którym przeklęta córka ministra, mogłaby o tym opowiedzieć.

Wszedł do sali balowej, próbując nie wzbudzać niczyich podejrzeń swoim zbyt szybkim krokiem. Rozglądał się uważnie, starając się przy tym nie okazywać zdenerwowania. Musiał jak najwcześniej zająć się minimalizowaniem strat, do jakich ta sytuacja mogła doprowadzić.

- Smoku – Blaise nagle pojawił się na jego drodze.

- Widziałeś Hermionę? – zapytał go od razu.

- Przed kilkoma minutami. Powiedziała mi tylko w przelocie, że mam przeprosić towarzystwo, ale wraca do domu, bo rozbolała ją głowa. Gdy spytałem co się naprawdę dzieje, odpowiedziała pośpiesznie, że nie chce teraz o tym rozmawiać. Widząc w jakim jest stanie, od razu odprowadziłem ją do holu i kazałem ochronie przepuścić ją przez Fiuu – wyjaśnił Zabb.

- Cholera! – zaklął Draco. – Czy ktoś mógł to jakoś zauważyć?

- Nie sądzę. Daphne i Graham właśnie kończą swoją sesję zdjęciową w oranżerii, a reszta towarzystwa tańczy i plotkuje. Powiesz mi, co się wydarzyło? – zapytał Zabini z napięciem.

- Fressange zwabiła mnie do gabinetu, a później Oliwia przyprowadziła tam Hermionę, by mogła nas razem zobaczyć – wyburczał cicho, wciąż rozglądając się dookoła.

- Przeklęta dziwka! – warknął Blaise, zaciskając pięści.

- Musimy rzucić na Robards Obliviate. Na pewno to zaraz to wszystkim rozgada... Samej Fressange może nikt nie uwierzy – stwierdził obiektywnie Draco.

- Uznaj to za zrobione. Przy okazji mogę rzucić na tę Francuzką sukę, jakąś bolesną klątwę, jeśli tylko powiesz słowo – Blaise wyglądał na naprawdę bezwzględnego.

- Jeszcze nie, ale dzięki za propozycję – Draco ostatni raz rozejrzał się po sali, z ulgą stwierdzając, że na razie nigdzie nie widać Philipy.

- Co tam chłopaki? – Graham nagle znalazł się przy nich, przyjaźnie kładąc dłoń na ramieniu Draco. – Przed chwilą ochrona przekazała mi, że Hermiona wróciła już do domu. Wszystko u niej w porządku?

Draco odtrącił dłoń Grahama ze swojego ramienia, patrząc na niego ze wściekłością.

- Wystawiłeś mnie Montague! – warknął. – I przysięgam, że ci tego nie daruje, cholerny dupku!

- Co? – Graham zrobił wielkie oczy, kompletnie zaskoczony.

- Nigdy nie sądziłem, że zniżysz się do tego, by knuć przeciwko mnie! Nie pokazuj mi się więcej na oczy! – wyrzucił Draco z czystą pogarda, po czym znów odwrócił się do Zabiniego. – Wracam do domu, a ty zrób to, o co poprosiłem, ok?

- O nic się nie martw Smoku – zapewnił go szybko Blaise.

Blondyn odwrócił się na pięcie i ruszył do holu, ignorując zdenerwowane wołanie Grahama za nim. Miał nadzieję, że Hermiona naprawdę pozwoli mu wyjaśnić, co naprawdę zaszło, bez zbędnego wściekania się na niego. Przecież to wcale nie była jego wina. Poniekąd zdziwiło go, że postanowiła uciec. Prędzej spodziewałby się po niej karczemnej awantury i mnóstwa wymówek. Cóż. I bez tego się pewnie nie obejdzie.

💍💍💍

Pojawił się w kominku w jego rodzinnej bibliotece, chcąc mieć jak najkrótszą drogę do pokonania do ich skrzydła, zakładając, że Granger najpewniej poszła prosto do swojej sypialni.

Bez zwłoki chciał ruszyć w tamtą stronę, gdy nagle usłyszał surowe:

- Zatrzymaj się w tej chwili!

Odwrócił się i spojrzał na stojąca pod jednym z wielkich okien matkę. Narcyza miała ręce założone na piersi, a jej mina wyrażała skrajną złość.

- Nadal siedzisz w bibliotece? Czyżby ojciec jeszcze nie wrócił? – Draco poczuł dreszcz niepokoju.

- Nie wrócił, ale dał znać, że jest wraz z Severusem na drobnej misji dla Czarnego Pana i może pojawić się nawet w środku nocy – odpowiedziała, zdawkowo machając ręką. – Za to Hermiona wróciła. Kilka minut temu przebiegła przez bibliotekę, nawet mnie przy tym nie zauważając.

Draco zdusił przekleństwo. Tego tylko brakowało, by jego matka dowiedziała się o całej tej śmiesznej sprawie i przyłączyła się do tyrady.

- Bolała ją głowa więc...

- Więc przybiegła pędem do domu, prawie nie łamiąc przy tym obcasów z oczami pełnymi łez? – Narcyza mierzyła syna przeszywającym spojrzeniem.

Tym razem zaklął cicho pod nosem. Granger musiała poczuć się prawdziwie upokorzona, skoro była przez to bliska płaczu. Naprawdę, nigdy nie chciał, by znalazła się przez niego w podobnej sytuacji.

- To nie była moja wina... - zaczął tłumaczyć.

- Cokolwiek to było, masz to natychmiast naprawić! – syknęła przez zęby jego matka. – Bardzo cenię tę dziewczynę i jeśli dowiem się, że przez ciebie płacze, nie będę pobłażliwa!

- Rozumiem – skwitował to kwaśno, po czym jak najszybciej wyszedł z biblioteki, nie chcąc bardziej denerwować matki.

💍💍💍

Tak jak przypuszczał, Ganger nie odpowiadała na jego pukanie, a drzwi do jej komnaty były zamknięte naprawdę silnymi zaklęciami, których złamanie, zabrałoby mu zbyt wiele czasu. Nie było wątpliwości, że nie chciała go teraz widzieć ani z nim rozmawiać. Nie zamierzał jednak jej odpuszczać, dlatego postanowił spróbować swojego szczęścia przez ich wspólny taras.

Zasłony w jej pokoju wciąż były odsłonięte. Draco podszedł tam i uniósł dłoń, gotów do zapukania. Zatrzymał się jednak.
Hermiona stała na środku pokoju, bokiem do wyjścia na taras i wściekle pocierała palcami zaczerwienione oczy. Z tej odległości nie miał pewności czy płakała, ale w każdym razie wyglądało to, jakby wciąż walczyła z niechcianymi łzami. Poczucie winy opadło mu na dno żołądka niczym ciężki kamień. Naprawdę nie chciał jej zdenerwować ani tym bardziej zasmucić.

Znów uniósł dłoń, by zapukać i spróbować z nią porozmawiać, gdy Granger nagle wyjęła różdżkę i machnęła nią, a zamek jej sukni odpiął się od razu do samego końca.

Draco wstrzymał oddech, gdy materiał zaczął powoli opadać z jej ciała, ukazując czarny, koronkowy stanik i...

Gdy suknia ułożyła się wreszcie u jej stóp, on odwrócił się gwałtownie i czym prędzej uciekł do swojego pokoju. To była adekwatna kara za jego dzisiejszy brak rozwagi. Widok, który prawdopodobnie będzie go prześladował do samej śmierci. Nie wiedział kto za to odpowiada, ale przekląłby w tej chwili każdego, kto włożył do jej garderoby taką bieliznę.

Wpadł do swojego pokoju, ledwo się hamując przed trzaśnięciem gwałtownie szklanymi drzwiami i udał się prosto do swojej łazienki. Zimny prysznic – to był teraz jego jedyny ratunek, no może poza rzuceniem na samego siebie naprawdę silnego Obliviate.

Continue Reading

You'll Also Like

6.5K 607 20
,,Spadłam na samo dno piekła i będę potępiona'' 2 CZĘŚĆ ,,ENEMIES TO LOVERS |5CITY|'' Los Santos było miastem które wydawało się rajem na ziemii. A...
17.9K 547 11
BOOK BY: @KrasiaHoshiko Jakie były odczucia Jake'a w tych wszystko sytuacjach z Duskwood? Co pomyślał, kiedy zrozumiał, że czuje coś dziwnego do MC [...
31.9K 1.6K 15
Truskawkowe Dramione by Justinemariem 🍓💚🖤 Hermiona Granger nawiązuje współpracę z dawnym wrogiem z czasów szkolnych. Jej celem jest ochrona blisk...
24K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...