𝟷𝟿𝟹𝟿, 𝟷𝟼.𝟷𝟷
𝙶𝚘𝚍𝚣𝚒𝚗𝚊 𝟷𝟺.𝟶𝟶
Minęło już kilka dni od Święta Niepodległości. Na ulicach Warszawy Harcerze zawiesili wiele flag Polskich. Tego dnia rozdawano chorągiewki z naszą flagą oraz przyklejano plakaty obrażające Niemców. Ludzie, gdy widzieli małe niewinne dzieci wymachujące chorągiewkami automatycznie się uśmiechali.
Każdy tego dnia był szczęśliwy. Tego dnia...
***
Siedziałam przy biurku malując obraz, przedstawiał on krajobraz Warszawy, lecz nie tej wojennej tylko tej promiennej sprzed czasów wojny.
Nagle do mojego pokoju wszedł Tadeusz mówiąc, że rozmawiał z Orszą o moim przyjęciu do Szarych Szeregów, stwierdził, że niedługo dostanę list z informacją czy się dostałam.
-Tocha!
-Co się stało?
-Rozmawiałem z Orszą na temat twojego dołączenia do Szarych Szeregów.
-co?! Naprawde?! - Krzyknęłam ze szczęścia.
-Tak, niedługo powinien przyjść list z informacją czy się dostałaś.
-Jezu Tadeusz dziękuję! - Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
-Tosia b-bo - zająkał się
-No co?
-Ty malowałaś i masz brudne palce od farby - dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że obrudziłam farbą jego koszulę.
-o boże, przepraszam... naprawdę
-Nie szkodzi młoda - powiedział z uśmiechem.
-musisz mnie tak nazywać?
-Tak - zaśmiał się
-Oj Zosieńko... - Również na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
***
𝟷𝟿𝟹𝟿, 𝟷𝟿.𝟷𝟷
𝙶𝚘𝚍𝚣𝚒𝚗𝚊 𝟷𝟼.𝟶𝟶
Siedzialam w moim pokoju rozmawiając z Jankiem. Przyszedł do mnie na korepetycje z fizyki. W tej chwili zrobiliśmy sobie przerwę na pogawędki. 5 minut później ponownie wzięliśmy się za naukę.
- Umiesz zrobić to zadanie? - Zapytał.
- Nie... - Westchnęłam.
- Nie szkodzi, już ci tłumacze.
- A więc tu robisz pyk, tutaj takie o, a tutaj cyk. - powiedział z uśmiechem, po czym się zaśmiałam. Lecz o dziwo zrozumiałam już to zadanie.
- Rozumiesz?
- Tak.
- To spróbuj zrobić to zadanie.
- ojj, to jest problem
- Ale spróbuj. - Machnął ręką.
- Już się robi Panie nauczycielu. - Westchnęłam. - A więc tutaj robi się takie coś, tutaj pyk, a tu cyk.
- Świetnie! Jednak taka głupia nie jesteś. - Zaśmiał się.
- Może i jestem głupia, ale nie tak jak ty. - Zrobiłam zwycięską minę. Gdy Rudy miał mi już odpowiadać, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć. - Powiedziałam.
- Jasne
Skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych, a następnie je otworzyłam. Za nimi ujrzałam listonosza, który podarował mi list.
- Serwus, list od Orszy.
- Dobrze, dziękuję. - Odpowiedziałam po czym zamknęłam drzwi.
Powróciłam do mego pokoju i wskoczyłam na łóżko obok Janka.
- Co się tak patrzysz? - zapytałam gdyż cały czas wpatrywał się we mnie.
- A co nie mogę? - Zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Nie, nie możesz. - Przekręciłam teatralnie oczami.
- Dobrze, spokojnie. - Powiedział podnosząc ręce do góry w geście obrony.
- Jak na wojnie! - Krzyknęłam i oboje się zaśmialiśmy.
- Dostałaś list jak widzę.
- Tak od Orszy.
- Otwórz go prędko! - pogonił mnie.
Kiedy go otworzyłam zaczęłam czytać zawartość listu. Janek dokładnie wsłuchiwał się w każde moje słowo na co cicho zachichotałam. Po przeczytaniu całej zawartości listu krzyknęłam.
- JEST! DOSTAŁAM SIĘ!
- Gratuluję Ci Harcerko!
- Ale ja jeszcze nią chyba nie jestem, bo muszę złożyć przysięgę.
- To w takim razie, Gratuluje Ci przyszła Harcerko! - Zaśmialiśmy się obydwoje.
Kolejne kilka godzin spędziliśmy śmiejąc się i rozmawiając, była już 𝚐𝚘𝚍𝚣𝚒𝚗𝚊 𝟸𝟷.𝟶𝟶
Rudy grzyb powiedział, że musi już iść i się ze mną pożegnał. Gdy wyszedł, podbiegłam do okna i zaczęłam patrzeć jak idzie.
Nagle odwrócił się w stronę mojego okna i pomachał, również mu pomachałam z uśmiechem. Następnie udawałam, że przesyłam mu całusa w powietrzu, a on na to próbował go złapać. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Później zniknął w obrębie mego pola widzenia.
Zdecydowałam iść się myć. Zabrałam piżamę z szafy i powędrowałam do łazienki. Na początku weszłam do wanny w celu umycia się. Stwierdziłam, że umyję włosy, bo zaczynały się robić tłuste. Po ich wysuszeniu wzięłam się za pielęgnację twarzy, przemyłam ją wodą i nałożyłam krem. Gdy zakończyłam moją ,,Wieczorną Rutynę" pognałam w stronę mojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam się zastanawiać czemu Tadeusz jeszcze nie przyszedł. Martwiło mnie to bo było po 21.00, a go jeszcze nie był w domu.
Stwierdziłam, że pójdę do salonu i będę wyczekiwać jego powrotu. Czekałam 10 minut Nic. 20 Minut nic. 30 minut nic. Dopiero po godzinie 22.00 usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
Podreptałam w ich stronę, aby je następnie otworzyć. W nich ujrzałam Tadka.
- Tadeusz, czemu cię tak długo nie było?! Martwiłam się o ciebie. - powiedziałam.
- Byłem u Pawła i się trochę zasiedziałem.
-Ahh, no dobra, ale następnym razem mów, że wracasz później.
- Nie ma problemu.
- Ja już idę spać, dobranoc. - Powiedziałam po czym skierowałam się w stronę wejścia do mojego pokoju.
- Dobranoc. - Usłyszałam.
Następnie położyłam się na łóżku i przykryłam kołdra.
Nie musiałam długo czekać by oddać się w objęcia Morfeusza.
***
𝟷𝟿𝟹𝟿, 𝟸𝟹.𝟷𝟷
𝙶𝚘𝚍𝚣𝚒𝚗𝚊 𝟶𝟾.𝟶𝟶
Dzisiaj nastał dzień przysięgi. Stresowałam się, ale również cieszyłam. W końcu w dniu dzisiejszym miałam zostać oficjalna członkinią Szarych Szeregów.
Ale czy dam radę?
Ta myśl mnie dręczyła cały czas. Ale tylko co by miało pójść nie tak?
Po analizowaniu co może się dzisiaj wydarzyć poszłam się uszykować. Wzięłam potrzebne mi rzeczy i ruszyłam do łazienki.
Umyłam twarz woda i wyszorowałam zęby. Następnym ,,Krokiem" było ubranie się. Założyłam biała koszulę i czarna zwiewną spódnicę. Natomiast włosy uplotłam w warkocz.
Po „Porannej rutynie" skierowałam się do kuchni, w celu spożycia śniadania.
W tym pomieszczeniu zastałam Tadeusza jedzącego kanapkę z marmoladą.
- Dzień Dobry!
- Dzień Dobry! - Przywitał się ze mną Tadek.
- Dzisiaj robisz sobie sama śniadanie. - Powiedział z uśmiechem.
- Ugh, no dobra.
Po skończeniu robienia kanapek zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Podczas spożywania jedzenia gawędziłam na wiele tematów z Zośka.
Poczęło się od tematów o moich nadchodzacych urodzinach, a skończyło się na harcerstwie.
Po skończonym śniadaniu stwierdziłam, że się przejdę, bo czemu nie? W końcu i tak nie mam co robić. Dopiero o 12.00 miałam być na zbiórce by złożyć przysięgę.
- Tadeusz! Wychodzę! - Wrzasnęłam.
- Gdzie?
- Na spacer.
- Dobrze, uważaj na siebie.
- Jasne. - Przekręciłam oczami teatralnie.
- To pa!
- Pa! Pamiętaj aby wrócić w jednym kawałku. - Krzyknął na co zachichotałam.
Gdy opuściłam kamienicę skierowałam się w stronę parku, lubiłam tam chodzić. Mogłam się w pełni oddać mojej wyobraźni.
Kiedy znalazłam się na ulicy Marszałkowskiej• usłyszałam dźwięk zbitej szyby. Natychmiast odwróciłam się w stronę, z której wydobył się dźwięk. Zauważyłam tam biegnącego chłopaka z brązowymi włosami, które pod wpływem światła lekko połyskiwały na rudo.
Chwila, to Janek! Co on tu robi? Czy on jest odpowiedzialny?
Zdecydowałam, że pójdę dalej, bo jest on sprytny i szybki więc myślę, że nic mu się nie stanie.
A co jeśli mu się coś stanie?
Ta myśl nie dawała mi spokoju.
Szłam dalej zamyślona, lecz moje myśli o niebieskich migdałach przerwał szkop, no świetnie, tylko tego jeszcze brakowało.
- Kenkarte. - Powiedział niskim i przyprawiającym o dreszcz głosem.
- Bitte. (Proszę) - Odpowiedziałam podając mu moją keknarte. Lustrował mnie od góry do dołu, aż w końcu zdecydował się oddać moją własność.
- Polnisch Schlampe (Polska dziw*a) - Powiedział po czym jego „koledzy" zaczęli się szyderczo śmiać.
Jak najszybciej odeszłam z tego miejsca i ponownie zmierzałam w stronę parku.
Usiadłam pod piękną wierzbą i zaczęłam zagłębiać się w wyobraźni, aż zasnęłam.
Był piękny słoneczny dzień, szłam ulicami Warszawy. Po chwili ktoś chwycił mnie za dłoń, natychmiastowo się odwróciłam i jak się okazało był to Janek.
- Serwus kruszynko!
- Serwus Janek!
- Chodź, mam dla ciebie niespodziankę.
- Naprawdę? - Zapytałam.
- Nie na niby. - Zaśmialiśmy się.
- Dobrze, to zawiąże Ci opaskę wokół oczu byś nie widziała gdzie zmierzamy.
- Musisz? - Westchnęlam.
- Tak. - Odpowiedzial po czym zawiązal mi wokól oczu hustę.
Szliśmy razem przez okolo dwadzieścia trzy minuty. Podczas drogi trzymalam go za ramię w obawie, że mogę się przewrócic. Gdy doszliśmy na miejsce odwiązał mi opaske po czym ujrzałam łąke z małą rzeczką.
- Janek tu jest pieknie...
- Wiem, ale ty jestes piekniejsza. - Powiedzial z uśmiechem.
- D-Dziękuję. - Odparlam z rumieńcem na twarzy.
Nastepnie usiedliśmy pod brzozą. Nastala cisza, lecz nie byla to nie zręczna cisza, tylko taka, która wyrażala wszystko...
Nagle tą ciszę przerwal Janek.
- Tosia bo, j-ja cię koch- - Nie dokończyl, ponieważ w tym momencie pocalowalam go. Na początku nie oddał pocalunku, z powodu zaskoczenia, ale później się to zmienilo.
Gdy na chwilę przestaliśmy, ponieważ powietrza brak nam bylo powiedzialam.
- Janek, kocham cię...
- Ja ciebie też kruszynko. - Powiedzial i nasze usta znowu się zlączyly w pocalunku.
Obudziłam się po czym zrozumiałam, że to był tylko sen. Niestety... Marzyłam, aby ten sen trwał wiecznie, tylko czemu? I tak nie podobał mi się Rudy. Chyba. Przecież nie łączyło nas nic więcej niż przyjaźń.
Nagle ktoś mnie pociągnął za bark od tyłu. Krzyknełam ze strachu. Myślałam, że to jakiś szkop, a to... JANEK! Tak się o niego martwiłam, a on mnie poprostu straszy?
- Janek ty kretynie, debilu, dupku! Chcesz bym na zawał zeszła?
- Spokojnie... Nie chciałem cię wystraszyć. - Powiedział ze smutnym wyrazem twarzy.
- Ale to zrobiłeś. - Powiedziałam oburzona i pobiegłam w stronę mej kamienicy nie odwracając się za siebie.
Pov. Janek
- Tosia, poczekaj! - Krzyknąłem, lecz nie zareagowała.
Czułem się jak skończony dureń. Wystraszyłem ją... Nie chciałem by to się tak skończyło. Ja z nią chciałem tylko pogawędzić, ale jak zawsze, musiałem wszystko zepsuć!
Odszedłem z miejsca zdarzenia z rękami w kieszeniach i smutnym jednocześnie wkurzonym wyrazem twarzy. Oczywiście nie byłem wkurzony na nią tylko na siebie.
Pov. Antosia
Bylam zdenerwowana, czemu on musiał mnie wystraszyć? Przecież wie, że łatwo mnie przestraszyć. Żałosny jest. A może to ja przesadzam? Nie wiem, i jak na razie się nie dowiem.
Byłam już przed kamienicą. Weszłam na klatkę schodową i zmierzałam w kierunku drzwi. Zapukałam i po chwili otworzył mi je Tadek.
- Cześć. - Powiedziałam.
- Serwus Tocha, coś się stało?
- Nic się nie stało. - Skłamałam.
- Dobrze, pamiętaj, że za dwie godziny wychodzimy.
- Jasne.
Pognałam w stronę mojego pokoju. Usiadłam przy biurku i wyciągnęłam zeszyt od matematyki. Następnie zaczęłam rozwiązywać zadania. Stwierdziłam, że powinnam się pouczyć, bo jest możliwość, że uda mi się napisać maturę.
Nie mogłam się skupić. Wciąż byłam wkurzona na Janka i na siebie... Czemu tak zareagowałam? Co jeżeli on naprawdę nie chciał mnie wystraszyć? Czy ja aż tak przesadzam?
***
- Tocha! - krzyknał Tadeusz.
- Co chcesz? - Westchnęłam
- Ale ty nie miła
- Dobra, sory, ale mów już co się stało.
- No jak to co? Musimy się zbierać, bo się spóźnimy.
- No okej, to idę się przebrać.
Wzięłam beżowe spodnie, które były rzadkościa u Kobiet, ponieważ każda z nich nosiła albo spódniczkę, albo sukienkę. Na górę założyłam czarna koszulę.
Co do makijażu to pomalowałam lekko rzęsy, przypudrowałam nos oraz nałożyłam jasno różowa szminkę.
Zaczęłam czesać włosy w warkocz, non stop myliłam ruchy co mnie irytowało. Po 10 minutach walki stwierdziłam, że zepnę je koka. Z przodu zostawiłam 2 pasemka, bo jakby inaczej.
- Długo jeszcze? - Usłyszałam lekko zirytowamy głos Tadeusza.
- Już wychodzę!
Jak powiedziałam tak zrobiłam.
Razem z Tadeuszem skierowaliśmy się w stronę wyjścia z mieszkania. Gdy je opuściliśmy i schodziliśmy ze schodów potknęłam się, co mnie nie zdziwiło.
Na szczęście w ostatnim momencie chwyciłam się barierki.
- Ty chyba długo nie pożyjesz. - Zaśmiał się Tadek.
- Sugerujesz mi coś?
- Skądże.
Większość drogi zapewne spędzilibyśmy w ciszy, gdyby nie Tadeusz.
- Co ty taka spięta?
- Ja? ee stresuję się.
- Nie ma czym, spokojnie. - Odpowiedział.
- Jak na wojnie! - Uśmiechnęłam się.
- To tutaj? - Wskazałam na miejsce w lesie.
- Tak, to tutaj.
- Hej Zośka i Tocha! - Krzyknał Maciek z daleka.
- Serwus! - Odparliśmy.
- Gdzie zgubiłeś Rudego? - Zapytałam.
- Tam. - Pokazał w stronę drzewa przy, którym rozmawiał Janek z Pawłem i Anoda.
Po kilkunastu minutach pojawił się Orsza.
Przywitał się z nami oraz przedstawił mnie i Irkę. Cały czas słyszałam ciche szepty. Stresowało mnie to.
Bo kto by chciał 2 dziewczyny w drużynie? - Pomyślałam
Teraz przyszedł czas na przysięgę. Miałam niestety pecha i składałam ją tylko ja i Irka...
Wszyscy się na nas patrzyli. Czy oni naprawdę nie wiedzą jaki to dyskomfort?
Skończywszy przysięgę skierowałam się w stronę Tadka.
- No to co? Gratuluję! - Przytulił mnie.
- Dzięki. - Odpowiedziałam z uśmiechem i po chwili doszli do nas Alek, Irka i Rudy.
- Stresowałaś się? - Zapytał Janek.
- A nie było tego widać?
- Trochę było. - Odpowiedział z uśmiechem
- no widzisz.
- A więc witam Panienke w Szarych Szeregach! - Krzyknął przytulając mnie.
- Alek, nie tak głośno! - Zaśmiałam się.
- Dobra, dobra.
- A ty Irka jak się czujesz jako Harcerka? - Zapytałam.
- Cieszę się bardzo, w końcu mogę coś zrobić, a nie siedzieć bezczynnie!
Następnie pożegnaliśmy się z każdym i pognaliśmy w stronę naszego lokum. Z nami szli Alek Irka i Janek.
Staraliśmy się nie wzbudzać podejrzeń, a więc z przodu byli Tadeusz, Irka i Maciej, natomiast z tyłu ja i Rudy grzyb.
- Daj rękę. - Powiedział Bytnar.
- Ja, czemu?
- A kto inny. - zaśmiał się. - po to żeby ci nie było zimno.
- Nie trzeba.
- Daj nie marudź.
- No okej.. - Podałam mu rękę po czym ją chwycił, jego dłoń była taka... ciepła.
- No widzisz? Nic się nie stało. - Stwierdził z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Faktycznie. - Zaśmiałam się.
Po chwili przypomniało mi się, że jeszcze dzisiaj byłam na niego wkurzona, a teraz tak po prostu trzymam go za rękę? Co ze mną jest nie tak?
- Tosia, przepraszam. - Powiedział ze smutkiem.
- Wybaczam, ale zapomnijmy już o tym, dobrze?
- Dobrze.
Chwilę potem byliśmy już na miejscu. Tadeusz odkluczył drzwi i wpuścił każdego do środka.
𝙶𝚘𝚍𝚣𝚒𝚗𝚊 𝟷𝟿.𝟶𝟶
Zdecydowaliśmy się zagrać w karty. Tadek je potasował i każdemu rozdał.
Pierwsza odpadła Irka, później Tadek i następnie ku mojemu zdziwieniu Janek.
W końcu Rudy grał chyba najlepiej z nas więc jak odpadł tak wcześnie? Dobra już nie będę w to wnikać, bo rozpoczyna się finał między mną, a Alkiem.
Wszyscy się zakladają, kto wygra. Tadek i Janek glosują na Macka, natomiast Irka na mnie.
O tym jaka jestem dobra w karty wiedziała tylko moja przyjaciółka, gdyż tylko przy niej miałam odwagę grać.
Tadeusz zaczął rozdawać nam karty. Skoro graliśmy w „Makao" to każdy z nas dostał po 5 kart.
Miałam w posiadaniu Jokera, Piątkę poduszkę, jedną trójkę czerwone serce i dwie szóstki.
Po zaciętej walce zwycięzcą okazałam się ja. Wszyscy byli rozczarowani oprócz Irki, która wiedziała, że będzie taki przebieg wydarzeń.
Byłam z siebie dumna, że pokonałam Alka oraz Rudego.
To był nie lada wyczyn.
Resztę wieczora spędziliśmy gawędząc na różne tematy.
O dwudziestej pierwszej piętnaście Janek i Alek musieli się zbierać.
Pożegnali nas i wyszli z mieszkania. Irka natomiast została na noc, co mnie bardzo ucieszylo.
Stwierdzilyśmy, że powinnyśmy iśc się myć.
I jak powiedziałyśmy tak zrobiłyśmy.
Kiedy byłyśmy już w piżamach i siedziałyśmy w salonie, wpadłam na pomysł.
- Ej Irka.
- No co?
- Dawaj ścigamy się do mojego pokoju.
- Okej. - Odparła z uśmiechem.
- A więc, trzy, dwa, jeden, start! - Zerwałyśmy się do biegu, jednak moja przyjaciółka po drodze nie zauważyła wystającej deski i się o nią potknęła.
Gdy usłyszałam huk natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam leżącą na ziemi Irkę.
Pomogłam jej wstać i odrazu wybuchłam śmiechem.
- Bolało? - Zapytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Trochę. - Również zaczęła się śmiać.
Nagle za rogu wyszedł Tadeusz z poważną miną i zapytał.
- Co się stało? - Zapytał ze zdenerwowanym głosem.
Spojrzałyśmy na siebie z Irką i ponownie parsknęłyśmy śmiechem. Tadeusz patrzył na nas pytającym wzrokiem.
Domagał się abyśmy mu wytłumaczyły co się stało. Gdy się już dowiedział śmiał się razem z nami.
Zmęczone już dniem skierowałyśmy się w stronę mego pokoju.
Ja położyłam się ze strony ściany, a brunetka od strony drzwi.
Niedługo później oddałyśmy się w objęcia Morfeusza.
_______________________________
Hejka! Jak się podoba rozdział?
• = Chodzi o to, że nie wiem gdzie jest ta ulica i czy wógole tak istnieje. Po prostu dalam jakąkolwiek nazwę😅
Słowa : 2489
Buziaki😻
Wstawiam 10.12.2021 <3