NASZE NIESPEŁNIONE SNY (zawie...

By Cryinglighting96

4.5K 290 30

Nowe życie Hermiony Granger. Kobiety, która śniła o szczęściu. More

prolog
rozdział pierwszy
rozdział drugi
rozdział trzeci
rozdział piąty
rozdział szósty
rozdział siódmy
rozdział ósmy
rozdział dziewiąty
rozdział dziesiąty
rozdział jedenasty
rozdział dwunasty
rozdział trzynasty
rozdział czternasty
rozdział piętnasty
rozdział szesnasty
rozdział osiemnasty
przepraszam i zapraszam

rozdział czwarty

231 16 1
By Cryinglighting96


Rachel wypadła niczym burza ze swojego biura, gdy tylko zobaczyła jak czarny bentley odjeżdża spod ich kamienicy. Starała się nie połamać nóg w wysokich szpilkach na stromych schodach, po czym nie zawracając sobie głowy czymś tak prozaicznym jak pukanie, wpadła do gabinetu panny Granger.
Przestraszona hukiem drzwi Hermiona poderwała gwałtownie głowę. Widziała jak przyjaciółka stanęła jak wryta, a z jej twarzy schodził uśmiech zastąpiony przerażeniem na widok łez brunetki.
- Co się stało?! - krzyknęła podbiegając do fotele i kucając przy płaczącej kobiecie. Znała ją już dwa lata. Widziała ją szczęśliwą, złą, smutną, wściekłą i w stanie prawdziwej furii, ale nigdy nie widziała płaczącej Hermiony Granger.
- Wszystko w porządku - wyszeptała Hermiona podnosząc się gwałtownie z fotela i podchodząc do biurka, gdzie miała schowane chusteczki i lusterko. Szybko zaczęła doprowadzać swój wygląd do porządku.
- Przestań gadać głupoty! Przecież widzę, że nie jest w porządku. Chyba zapomniałaś, że jestem prawnikiem. Wiem, kiedy ludzie mnie okłamują. Mów natychmiast co się stało? Pan Malfoy Cię wyrzucił? - może jej się wydawało, ale miała wrażenie, że kobieta wzdrygnęła się na jego nazwisko.
- Nie, podpisałam z nim umowę najmu, na takich samych warunkach co poprzednią.
- Więc o co chodzi?
Hermiona odwróciła się przodem do okna. Zastanawiała się ile może powiedzieć Rachel aby nie zdradzić się jako czarownica. Potrzebowała się wygadać, a prawniczka potrafiła doskonale słuchać. Tylko ona ze wszystkich jej nowych znajomych wiedziała o zerwanych zaręczynach z Ronem.
- Chodź, wyjdę dziś wcześniej z kancelarii i pójdziemy na drinka - zawyrokowała Rachel tym samym pomagając Hermionie z podjęciem decyzji - Spotkajmy się za dziesięć minut przed kamienicą.
Brunetka zdobyła się jedynie na skinięcie głowy. Rachel wyszła, a ona szybko poprawiła makijaż, chwyciła żakiet i torebkę. Już miała wychodzić, kiedy w oczy rzuciła jej się pozostawiona przez blondyna wizytówka. Z prychnięciem wrzuciła ją do torebki i zeszła do butiku wydać dyspozycje dla pracowników oraz poinformować ich, że póki co zostają przy Daisy Street 17.
Wyszła z kamienicy niemal w tym samym czasie co Rachel, która natychmiast złapała taksówkę i kazała je zawieźć pod jeden z ich ulubionych pubów.
Wnętrze pubu, do którego weszły było wyjątkowo przytulne. Knajpka znajdowała się na parterze kamienicy, na ścianach nie było tynku, a oryginalna cegła. Wzdłuż ścian stały długie kanapy obite ciemnozielonym aksamitem, do których dostawione były małe prostokątne stoliki i krzesła po drugiej stronie. Siedziska wysokich krzeseł stojących przy barze również obite były zielonym aksamitem. Dekoracyjne żarówki wisiały na długich kablach, a światło było przydymione. Nastrój dopełniał sączący się z głośników klasyczny brytyjski rock.
Mimo, że była dopiero dziewiętnasta większość miejsc przy stolikach była już zajęta. Usiadły przy barze. Rachel obdarzyła ich ulubionego barmana, Roberta, uśmiechem. Hermiona nie mogła się na to zdobyć, więc zamówiła tylko martini. Robert rzucił jej pytające spojrzenie, ale pod wpływem oczu Rachel postanowił zrezygnować z pytania co się stało.
- A teraz mów - powiedziała prawniczka, kiedy barman postawił przed nimi drinki. Hermiona westchnęła i upiła łyk słodkiego płynu.
- To nie było moje pierwsze spotkanie z Draconem Malfoy.
- Co Ty mówisz! - Rachel patrzyła na nią z osłupieniem. Nie miała pojęcia, gdzie jej Hermiona mogłaby spotkać tego przystojnego, jak podejrzewała, miliardera.
- Chodziłam z nim do szkoły. Mówiąc kolokwialnie nienawidziliśmy się.
- I tym się tak martwisz? Byliście dziećmi...
- Zeznawałam w procesie przeciwko niemu i jego rodzicom - powiedziała na wydechu wiedząc, że te słowa zrobią wrażenie na prawniczce. Nie pomyliła się. Jej twarz stężała, a w oczach pojawiło się zrozumienie.
- O co był oskarżony?
Zaplanowanie zamachu na Dumbledora, próba morderstwa Harrego Pottera, przynależność do Śmierciożerców, tortury, zamach stanu, zbrodnie wojenne... Nie mogła tego powiedzieć. Wiedziała, że skoro Malfoy nie siedzi w Azkabanie to udało mu się odeprzeć zarzuty. Kluczowe miały być zeznania Harrego i wspomnienia Severusa Snape. Zdawała sobie też sprawę, że Malfoy był zmuszony przez rodziców i Voldemorta do rzeczy, których wcale robić nie chciał, ale kiedy zeznawała blizny po torturach Bellatrix wciąż były świeże. W tamtej chwili chciała się na nim zemścić, na nich wszystkich, za siedem lat krzywd.
- Nie chcę o tym mówić - wykręciła się unikając wzroku prawniczki.
- Dlaczego nie siedzi w więzieniu?
- Nie wiem jak skończył się jego proces. Niedługo po moich zeznaniach musiałam wyjechać z Anglii, a potem nie interesowałam się już tą sprawą - wzruszyła ramionami plując sobie w brodę, że wtedy tego nie zrobiła. Może wtedy wiedziałaby dlaczego Malfoy robi interesy z mugolami. Co prawda mogłaby teraz iść do Wielkiej Biblioteki na ulicy Pokątnej i pogrzebać w archiwach, ale za bardzo bała się, że spotka tam osoby, których nie chciała oglądać już nigdy więcej.
- Myślisz, że może chcieć się na Tobie mścić? Możemy wystąpić o zakaz zbliżania, ale wtedy pewnie musiałabyś się wynieść z kamienicy - prawniczka zamyśliła się.
Hermiona upiła drinka uśmiechając się ponuro. Już widziała jak mugolski zakaz zbliżania obchodzi szacownego arystokratę magicznego świata. Jednocześnie przypomniała sobie jego słowa jakimi uraczył ją przed wyjściem „ Teraz to Twoja przyszłość zależy ode mnie". Ciarki ją przechodziły na samo wspomnienie jego lodowatego głosu.
- Dziękuję Ci, Rachel, ale obawiam się, że zakaz zbliżania niczego tu nie zdziała. Chcę zostać w naszej kamienicy nawet jeśli to oznaczałoby spotykanie się od czasu do czasu z Malfoyem.
- Przykro mi, że musisz to znosić. Przyszłam do Twojego gabinetu, bo dałam się nabrać na ten czarujący uśmiech - kobieta prychnęła - Myślałam, że mogłabyś się z nim umówić. Przepraszam, byłam głupia.
Hermiona pokręciła przecząco głową - Nie mogłaś przecież wiedzieć. Gdybym nie znała go wcześniej pewnie sama byłabym nim oczarowana. Nawet pani Barnett była - zachichotała przypominając sobie uśmiech starszej kobiety.
- Haha ja też byłam zaskoczona!
Przez następne kilkanaście minut rozmawiały o różnych pierdołach chcąc zapomnieć o stresie i panu Malfoy. Zamówiły porcje frytek, a potem kolejne drinki aż wieczór zmienił się w noc, a nowy właściciel kamienicy wydawał się równie istotny co zeszłoroczny śnieg.

Koło jedenastej przysiadło się do nich dwóch mężczyzn. Sądząc po garniturach pracowali na Square Mile. Wysoki brunet, który zabawiał Hermionę rozmową okazał się być naprawdę czarujący. Z tego co zapamiętał jej pijany umysł pracował jako bankier i miał niewybredne poczucie humoru. A na dodatek był naprawdę przystojny czym w końcu odciągnął myśli brunetki od pewnego irytującego ślizgona. Nie potrafiła zapamiętać jak ma na imię, ale kolejne wypijane drinki podpowiadały jej, że to nic istotnego.
Kiedy koło pierwszej w nocy Rachel stwierdziła, że czas się zbierać przez głowę Hermiony przeszła myśl aby zostać w pubie z nieznajomym. Na szczęście była na tyle pijana, że prawniczka bez problemu wyprowadziła ją na ulicę i wepchnęła do taksówki.
Już miały odjeżdżać, kiedy przed pub wybiegł mężczyzna z którym rozmawiała. Uśmiechnięty podszedł do taksówki i podał Hermionie mały kartonik przez okno z jednym słowem - zadzwoń.

***

Hermiona nie miała pojęcia co wyrwało ją ze snu. Jedyne czego była świadoma to wręcz niemożliwy do opisania ból głowy. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że dzwoni jej budzik. Zmełła w ustach przekleństwo, wyłączyła telefon po czym praktycznie po omacku sięgnęła po karafkę z wodą i nawet nie zaprzątając sobie głowy przelewaniem jej do szklanki pociągnęła kilka dużych łyków. Mimo tego w ustach nadal czuła Saharę, a głowa pulsowała tępym bólem.
Powoli, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, podniosła się do pozycji siedzącej. Z konsternacją zdała sobie sprawę, że cały czas ma na sobie sukienkę, w której chodziła poprzedniego dnia oraz pozostałości makijażu.
Walcząc z mdłościami podreptała do kuchni, gdzie w apteczce znalazła paracetamol i elektrolity. Wypiła oba leki jednocześnie marząc o eliksirze wigoru i udała się do łazienki. Ze zdziwieniem zobaczyła swoją torebkę leżącą w przedpokoju na podłodze. Po korytarzu walały się również rzeczy z jej wnętrza. Chusteczki, kosmetyczka, dodatkowa ładowarka do telefonu, portfel, szminka potoczyła się nawet dalej i leżała pod ozdobnym stolikiem, obok którego porzucone były jej buty.
Patrząc na ten bałagan starała się sobie przypomnieć jak wróciła do domu, ale po krótkiej chwili stwierdziła, że nie jest w stanie. Poszła do łazienki, letni prysznic chociaż odrobinę otrzeźwił jej ciało. Gorzej było z umysłem.
Pół godziny później nadal nie miała pojęcia co wydarzyło się po poprzedniej nocy. Musiała nieźle zabalować z Rachel. W przebłyskach widziała duże ilości martini i jakiegoś bruneta. Postanowiła się tym nie przejmować. Popiła kolejny paracetamol podwójny espresso i wypiła jakiś litr wody, zadzwoniła do Alison, że będzie w butki później, po czym zajęła się doprowadzaniem swojego wyglądu do porządku.
Kiedy o dziesiątej wychodziła z domu nikt postronny nie zgadłby, że ma kaca i nieprzespaną noc za sobą. Cienie pod oczami zatuszowała dużą ilością korektora rozjaśniającego, włosy zaplotła w luźny kok na czubku głowy. Szary, krótki sweterek, czarne cygaretki z wysokim stanem sprawiały, że wyglądała jak zwykle elegancko i jedyne co mogło ją zdradzić to beżowe balerinki, na które zamieniła swoje codzienne obcasy, gdyż ból w lewym kolanie, który nie wiadomo skąd się wziął, uniemożliwiał jej chodzenie w szpilkach.
Złapała taksówkę pod swoim mieszkaniem nie mając siły na spacery i pojechała na Daisy Street. W kamienicy obok élaborer znajdowała się kawiarnia, w której Hermiona nie raz jadła śniadania lub lunche.
Jako, że pogoda była wyjątkowo przyjemna postanowiła usiąść przy jednym ze stolików ustawionych na zewnątrz. Na Daisy Street ruch samochodowy był niewielki i rosło przy niej całkiem sporo starych drzew, więc można było się chociaż na chwilę zrelaksować.
Zamówiła dużą czarną kawę oraz jajka po benedyktyńsku. Spokojnie raczyła się śniadaniem przeglądając poranną gazetę i zerkając na swoją kamienicę, pod którą stał zaparkowany samochód transportowy, do którego co jakiś czas wchodzili ubrani w robocze stroje mężczyźni. Najwyraźniej Malfoy mówił poważnie o remoncie czwartego piętra.
Westchnęła pochylając się nad śniadaniem. Zastanawiała się jak często będzie teraz wpadała na Malfoya oraz czy kiedyś uda się jej przyzwyczaić do jego zimnego spojrzenia.
Chyba naprawdę ze mną źle, skoro przy śniadaniu nie mam nic lepszego do roboty tylko myślenie o Malfoyu - pomyślała uśmiechając się pod nosem. Uśmiech jednak zszedł jej z twarzy, kiedy zobaczyła podjeżdżającego pod numer 17 bentleya. Nie wiedzieć czemu założyła, że Malfoy nie pojawi się w kamienicy aż do zakończenia remontu.
Obserwowała jak mężczyzna wysiada z samochodu sprawiając, że odwraca się za nim wiele ciekawskich spojrzeń. No tak, ten samochód, garnitur, postawa. Na pewno wzbudzał zainteresowanie, zwłaszcza wśród płci przeciwnej.
Malfoy zaczął rozmawiać z jednym z robotników. Może i Hermiona miała jakieś zaburzenia wywołane kacem, ale mogłaby przysiąc, że dziedzic Malfoyów uśmiechał się do tego mugola, a nawet poklepał go po ramieniu.
Nagle jego spojrzenie spoczęło na Hermionie. Jego twarz wykrzywił grymas, który mógł oznaczać tylko jedno - wściekłość. Powiedział coś do swojego rozmówcy po czym ruszył w jej kierunku.
- Co Ty odwalasz, Malfoy? - syknęła, kiedy mężczyzna odsunął krzesło i dosiadł się do niej. Nie zamierzała okazywać już strachu, na który pozwoliła sobie poprzedniego dnia. Była twarda. Nie na darmo przeszła piekło.
- Ja? - uniósł brew i sięgnął do kieszeni marynarki, w której oczywiście zdążył odpiąć guzik zanim usiadł. Wyciągnął najnowszy model Iphona i chwilę coś klikał po czym położył urządzenie przed nią - To chyba ja powinienem zadać to pytanie, Granger.
Hermiona zmarszczyła czoło, ale podniosła telefon na wysokość oczu. Po kilku linijkach tekstu poczuła jak zasycha jej w ustach.
Patrzyła na sms'y wysłane z jej numeru. Bynajmniej nie dotyczyły one wynajmu kamienicy. 

Continue Reading

You'll Also Like

36.3K 4.8K 19
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...
473K 24.7K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
209K 8.6K 6
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
140K 10.3K 41
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...