rozdział drugi

251 17 2
                                    

Po rewelacjach pani Barnett Hermiona rzuciła się w wir pracy. Nie chciała myśleć, że niedługo miałaby się wyprowadzić ze swojego biura, do którego przez duże okna wpadało słońce dając jej doskonałe światło do rysowania. Czuła się w nim nawet lepiej niż we własnym domu. Jasna podłoga z puszystym szarym dywanem, na którym nie raz siadała rysując. Jasnoróżowa, niesamowicie wygodna sofa, na której odpoczywała przy popołudniowej kawie. Duży stół z drewnianym blatem, na którym rozkładała projekty aby przedyskutować kolekcje ze szwaczkami i Alison. No i wreszcie jej biurko, za którym czuła się jak kapitan statku. Miała pełną kontrolę. Nad firmą i nad swoim własnym życiem. Zawsze była zorganizowana co tylko ułatwiało jej prowadzenie butiku.
Przez te dwa lata nie zdążyło jej się nigdy pożałować, że wybrała życie wśród mugoli. Nie musiała przecież całkiem rezygnować z magii, ale życie bez niej było o dziwo łatwiejsze. Nie tęskniła za nią. Nie tęskniła za swoim starym życie. Za starą sobą.

Pochłonięta pracą nawet nie zauważyła, kiedy słońce zaczęło zachodzić za budynkami dając znać o nieuchronnie zbliżającym się wieczorze. Uświadomiła ją o tym dopiero Alison, która przyszła zdać sprawozdanie z całego dnia. Pożegnała dziewczynę z uśmiechem i przeciągnęła się na fotelu. Spojrzała do swojego kalendarza. Zrobiła wszystko co miała zaplanowane na ten dzień, a nawet kilka rzeczy na następny.
Z żalem stwierdziła, że pora opuścić przytulne biuro i pójść coś zjeść, gdyż w nawale pracy jak zwykle o tym zapomniała.
Zabrała swoje rzeczy, pozamykała butki i już miała zawołać taksówkę, kiedy usłyszała znajomy głos.
- Miona!
- Rachel, wieki Cię nie widziałam! - uśmiechnęła się do trzydziestoletniej kobiety ubranej w idealnie skrojoną garsonkę, ciasną spódnicę i wysokie szpilki. Rachel Morton był adwokatem, a jej biuro znajdowało się na drugim piętrze kamienicy.
- Wiesz jak to jest, miałam dużo pracy, a potem jeszcze więcej pracy - zaśmiała się całując Hermionę w policzek na powitanie.
Hermiona poznała Rachel, w dniu w którym rozpoczęła przeprowadzkę. Prawniczka zarzuciła jej wówczas, że samochód, który przywiózł meble blokuje chodnik oraz uniemożliwia wejście do kamienicy. Pokłóciły się wówczas mocno, a potem było już tylko gorzej. Hałasy z pracowni Hermiony, niegrzeczni klienci Rachel. Aż pewnego dnia, gdy Hermiona szła do piwnicy spotkała Rachel płaczącą na schodach. Zaczęły rozmawiać i nie wiadomo kiedy nienawiść przerodziła się przyjaźń, a złośliwe komentarze na wypite wspólnie drinki.
- Czuję się urażona, że tak długo nie miałaś dla mnie czasu - pokręciła głową z udawaną powagą.
- To co? Może postawię Ci drinka, a Ty mi wszystko wybaczysz? - Rachel puściła do niej oko.
- Pfff.... Musisz mi postawić cały obiad, a wtedy to przemyślę.
- Stoi!
Zadowolone udały się na sushi do usytuowanej nieopodal restauracji. Rozmawiały niezobowiązująco o pracy i tym co robiły, kiedy się nie widziały. Dopiero, kiedy złożyły zamówienie, a w ich dłoniach pojawiły się małe czarki z zieloną herbatą poruszyły temat, który obijał się w tyle głowy panny Granger przez cały dzień.
- Była u Ciebie panie Barnett? - zagadnęła Rachel.
- Tak. Wszystko mi powiedziała.
- I jak przypuszczam martwi Cię to równie mocno co mnie.
- Powiedz mi, jak to wygląda od strony prawnej - zapytała cicho Hermiona dolewając sobie herbaty z glinianego imbryka.
- Dla nas? Nie najlepiej. Teoretycznie nowy właściciel może wstąpić w zobowiązania poprzedniego, ale nie ma takiego obowiązku - prawnicza westchnęła.
- Czyli może nas wyrzucić.
- Tak. Musi zachować termin wypowiedzenia przewidziany w poprzedniej umowie najmu, ale potem może nas wyrzucić - kobieta była przygnębiona - Nie uśmiecha mi się to, Miona. Zainwestowałam w tę kancelarię wszystkie moje oszczędności, odeszłam z korporacji. Pracowałam po dwanaście godzin dziennie żeby doprowadzić to do stanu w jakim jest teraz.
- Mnie to mówisz... Aczkolwiek pani Barnett twierdzi, że nowy właściciel to „czarujący młody człowiek".
Rachel prychnęła.
- Nawet jeśli ten „czarujący młody człowiek" nie każe nam się wynieść to z pewnością podniesie czynsz. Płacimy wręcz śmiesznie mało. Za najem w tym miejscu mógłby brać od nas dwa razy tyle.
- Niestety wiem - Hermiona skrzywiła się w myślach licząc swoje oszczędności. Butik bez problemu zarabiał na pracowników, wszystkie koszty i na jej dość spokojne życie, ale nie była pewna czy taka sytuacja utrzymałaby się przy zwiększeniu opłat za najem. Nie chciała aby wzrosły ceny jej ubrań.
- Spróbuje coś wymyślić.
- Może niepotrzebnie się nakręcamy? Może ten nowy właściciel nie będzie taki zły?
- Hermiono, nie czaruj się. Skoro on jest mniej więcej w naszym wieku, a już stać go żeby kupić kamienicę niemalże w centrum Londynu to musi być nastawiony na zarabianie. Moja mam mawiała, że bogaci ludzie pozostają bogaci, bo są skąpi.
- Może masz rację - brunetka znów posmutniała, ale jednocześnie nadal starała się wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu. Znała Rachel, wiedziała że jest urodzoną pesymistką. Być może to właśnie założenie, że może wydarzyć się najgorsze sprawiało, że wygrywała na sali rozpraw - Porozmawiajmy o czymś innym. Nie ma co tego roztrząsać. Kiedy nowy właściciel się pojawi wszystkiego się dowiemy. Powiedz lepiej co u tego faceta, którego poznałaś?
Rachel zaczęła opowiadać o prokuratorze imieniem Mark, z którym miała okazje pracować przy wspólnej sprawie, a który po jej zakończeniu zaprosił ją na kolacje. Okazało się, że całkiem nieźle im się układa. Hermiona słuchała z uśmiechem opowieści o ich wspólnych kolacjach, wyjściach do teatru i kina. O spacerach i wycieczkach, na które jeździli, gdy pogoda dopisywała, a chcieli oderwać się od pracy i ruchu miasta. Bardzo cieszyła się szczęściem przyjaciółki, a jednocześnie pierwszy raz od dawna poczuła delikatną szpilkę zazdrości wbijającą się w serce. Nigdy nie miała takiego związku jak Rachel, a od dwóch lata była samotna. Po ostatnim stroniła od mężczyzn mimo, że Ci często ją podrywali, wystarczyło jednak aby popatrzyła na swój zaręczynowy pierścionek, aby odechciało się jej wszelkich romansów. Za dobrze pamiętała poprzedni raz, blizny za bardzo bolały. Tym bardziej nie rozumiała teraz swoich uczuć. Powinna tylko i wyłącznie czuć radość na wzmiankę o szczęściu przyjaciółki.
Po obiedzie z Rachel zmęczona wróciła do swojego domu. Mieszkała zaledwie trzy przecznice od ulicy, przy której mieścił się jej butik, więc jak zwykle zdecydowała się na spacer.
W mieszkaniu z ulgą ściągnęła szpilki i zamieniła ciasne spodnie i bluzkę na wygodne legginsy i koszulkę. Nalała sobie kieliszek różowego wina i zasiadła z książką na kanapie. Mogła się zmienić, zamieszkać w mugolskim świecie, ale nadal kochała czytać i uczyć się. Ostatnio zastanawiała się czy nie rozpocząć jakiś studiów, ot tak, dla samej ambicji, ale ilość pracy w butiku na razie jej na to nie pozwalała. Czytała więc sporo książek o marketingu i zarządzaniu aby jak najlepiej prowadzić swój biznes. Czasem zdarzało się jej wracać do ksiąg o magii, a innym razem sięgała po zwykły mugolski kryminał czy powieść. Tak mijały jej dni, tygodnie, miesiące. W upragnionym spokoju.

NASZE NIESPEŁNIONE SNY (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz