Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

437K 16.6K 3.6K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XXXI - VI retrospekcja

4.7K 200 28
By VenaN-ks


01 września 1998

Wiedział, że Zabini uśmiechał się pod nosem, ale ignorował to, kontynuując swój bezcelowy marsz po salonie. Mieli jeszcze godzinę, nim musieli wyruszyć na dworzec. Frustracja Draco narastała z każdym dniem, a niemoc wymyślenia niczego sensownego spędzała mu sen z powiek. Wreszcie dziś rano pękł i opowiedział przyjacielowi o wszystkim – zgrabnie pomijając szczegóły swoich głębokich uczuć do Granger, których Blaise i tak zapewne był świadomy.

- Przynajmniej dobrze, że chcesz o tym pogadać – skomentował, przyglądając mu się uważnie.

- Podobno sam mianujesz się jednym z najgenialniejszych współczesnych czarodziejów. Wykaż się teraz tą swoją olśniewającą inteligencją i powiedz mi, co powinienem zrobić – Draco uśmiechnął się sarkastycznie.

- Ty już dobrze wiesz, co powinieneś zrobić – odpowiedział łagodnie.

Draco zacisnął usta i wrócił do nerwowego przechadzania się po pokoju.

- Na samą myśl o tym, robi mi się niedobrze – wyznał szczerze.

- Boisz się, że ona cię za to znienawidzi? – Blaise spojrzał mu w oczy.

- Ona już mnie nienawidzi. Boję się, że to ją ostatecznie załamie – westchnął i przeczesał palcami swoje włosy w nerwowym geście.

- Od lat nosi na sobie presję najjaśniejszej czarownicy tego pokolenia, co jest znaczące bowiem jednocześnie jest mugolakiem. Odesłała swoich rodziców ze świadomością, że być może nigdy więcej ich nie zobaczy. Przez wiele miesięcy ukrywała się gdzieś po lasach, z dwójką kompletnych imbecylów, za których zapewne musiała wszystko wymyślić i zrobić. Ta dziewczyna to skała. Będzie się z tobą kłócić, skakać ci do gardła i rzadko pójdzie na kompromis, ale nie złamiesz jej Draco. Nie masz szans – Blaise uśmiechnął się do niego półgębkiem.

- Chciałbym mieć taką pewność, nim się tego podejmę – przyznał, przystając i opierając dłoń na gzymsie kominka. – Jednak nie wiem, czy ja sam jestem w stanie sobie z tym poradzić. Nigdy niczego podobnego nie chciałem, ale wciąż nie mam pomysłu, jak temu zaradzić. Liczyłem, że może ty wpadniesz na coś, czego nie zauważyłem. Wymyślisz jakąś alternatywę.

Zabini wstał i podszedł do niego.

- Pomyśl o tym logicznie. Poza tobą jest jeszcze tylko dwóch mężczyzn, wystarczająco blisko Czarnego Pana, by oddał ją im z łatwością wykluczając tym samym Rowla – Zabini popatrzył mu w oczy.

Draco skrzywił się lekko.

- Masz na myśli...

- Tak. To Snape i twój ojciec. I jedynie ich dwóch Rowle boi się na tyle, by nie odważyć się czegoś spróbować, gdy to już się stanie.

- Snape nie jest opcją. Udaję przyjaźń z Thorfinnem, byśmy mogli mieć nad nim choć niewielką kontrolę. Byłoby bardzo podejrzane, gdyby nagle Severus pokrzyżował jego plany.

- Sam widzisz, że każdy inny człowiek, którego Rowle nie odważyłby się dosięgnąć, jest zbyt lojalny ciemnej stronie, by to nie zagrażało Granger.

- Dużo wiesz o śmierciożercach – Draco nie krył swojego zaskoczenia.

- Neviani gra z Goylem i starym Nottem w pokera. Chętnie potem opowiada, czego się od nich dowiedział w czasie rodzinnych kolacyjek – Blaise uśmiechnął się krzywo.

Draco westchnął ciężko, patrząc z utęsknieniem na barek z alkoholem. Wkrótce mieli być w pociągu. Whisky musiała poczekać do wieczora.

- Rowle panicznie boi się mojego ojca, od czasu gdy Scabior i Greyback zostali tajemniczo i okrutnie zamordowani tego lata. Chyba sądzi, że to ojciec ich zabił w zemście za te tortury, których dokonali na mnie w marcu.

- Właśnie dlatego będzie miał związane ręce od kiedy Granger zamieszka w waszym dworze. Ona będzie tu całkowicie bezpieczna – tłumaczył Zabini.

Blondyn zamknął oczy i potarł skroń. Czy naprawdę nie było żadnego, innego wyjścia?

- Obawiam się jednak, że Rowle może czegoś spróbować nim to się stanie – przyznał cicho Blaise.

Draco otworzył oczy i spojrzał na niego zaskoczony.

- Co masz na myśli?

- To może nie być prawda, ale Neviani mówił mi wczoraj, że mam uważać w pociągu, bo stary Goyle i Rowle coś planują. Nie wiem czy to ma z nią związek, ale on może wykorzystać okazję i spróbować jakoś się do niej dostać.

- Kurwa! – Draco poczuł nieodpartą wściekłość. To mogło mieć sens. Ten zwyrodnialec mógł spróbować przekląć Hermionę zaklęciem Imperiusa, by mieć nad nią kontrolę, aż do czasu uchwalenia prawa małżeńskiego.

- Trzeba będzie mieć Granger i inne dziewczyny z zakonu na oku – powiedział twardo Blaise.

- Racja. Chodź, zapytam jeszcze ojca czy coś o tym wie – Draco sięgnął po swój kufer i skierował się do wyjścia.

Jeszcze tylko kilka godzin i znów ją zobaczy. W duszy uczciwie przyznawał sam przed sobą, że bał się tego bardziej niż gniewu Czarnego Pana.

💍💍💍

Oklumencja była błogosławieństwem, jednak i tak nie wystarczyła. Nie musiał na nią nawet spojrzeć, by mieć pewność, że znalazła się razem z nim w jednym przedziale. Powietrze dosłownie zaiskrzyło dookoła. Starożytna magia rytuału. Musiała jeszcze nie wyczerpać iskry jego mocy, dlatego mógł ją tak łatwo wyczuć.

Ignorował łaszącą się do niego Pansy i to, jak Weasley dosłownie gotował się z nienawiści, sztyletując go wzrokiem. Wiedział, że Rudzielec najchętniej zabiłby go na miejscu.

Próbował utrzymać swojej bariery i skupić się na gazecie, ale to było bardzo trudne.

Zwłaszcza, gdy ten rudy pokraka nazwał ją swoim skarbem.

Przegrał z własną samokontrolą na tyle, by wreszcie spojrzeć w ich stronę.

Piękna! – zaśpiewała jego świadomość. – Idealna w każdym calu! – dodała zaraz potem.

Choć po chwili zauważył też, że była blada i niezdrowo szczupła. Czy Weasley nie dbał o nią wystarczająco? Czy nie szukał dla niej pomocy, skoro najwyraźniej nie czuła się dobrze? Czy ten bezmózgi kretyn w ogóle to zauważył? Draco poczuł się naprawdę zmartwiony tym, jak ostatnie miesiące widocznie dały jej w kość. I szczerze mówiąc, nie chciał nawet pomyśleć, jak odbije się na niej to, co może wydarzyć się w przyszłości.

Pilnował się, by mówić tylko do Weasleya. Od wydarzeń w marcu, setki razy czytał księgę z rytuałem Iskry Magii, więc wiedział, że jeśli jego magia, którą Granger przejęła, jeszcze się nie wyczerpała, mogła reagować na niego inaczej niż zwykle. Mogła mieć dreszcze słysząc jego głos albo śnić o nim, gdy byli daleko od siebie. Jego magiczna siła mieszkała teraz w niej i poniekąd tęskniła za nim. To mogło powodować w Granger emocje, których wcale tak naprawdę do niego nie czuła.

Szczerze liczył na to, że już wkrótce po jego rytuale nie zostanie w niej już żaden ślad.

Gdy światła nagle zamigotały, a za szybą pojawiła się gęsta mgła, Draco wiedział, co się dzieje. Miał tylko nadzieję, ze Zabini pomoże mu zrealizować ich na szybko stworzony plan.

Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Hermiona zaczęła wykrzykiwać swoje dyspozycje, a zaraz potem wszyscy wybiegli na korytarz z różdżkami w dłoniach. Draco cieszył się, że zdołał przewidzieć, że sama ruszy w najbardziej zagrożoną część pociągu. Gdy przebiegała obok przedziału, wycelował różdżką w lampy, by rozbić je zaklęciem, a zaraz potem gdy tylko drzwi się rozsunęły, rzucił zaklęcie usypiającym prosto w jej plecy.

Zabini pod wpływem czaru kameleona złapał ją na czas, tak by nie upadła i wciągnął do środka, a Draco zręcznie pomógł przyjacielowi ułożyć Granger na siedzeniach.

- Dobra koordynacja – pochwalił zdyszany blondyn.

- Weasley była z nimi?

- Pobiegła do przedziałów pierwszorocznych – odpowiedział szybko.

- Sprawdzę to – Blaise wyglądał na mocno zdenerwowanego.

- Jasne, leć! – Draco przesunął się, by przepuścić przyjaciela, po czym podszedł do nieprzytomnej Hermiony.

Na wszelki wypadek rzucił na nią zaklęcie petryfikujące, żeby przypadkiem nie wstała i przywołał szybko spod siedzenia pelerynę niewidkę, którą pożyczył dziś od ojca. Zarzucił ją na nieprzytomną dziewczynę, szczelnie ją okrywając.

Wyczarował swojego patronusa, po czym szybko wyszedł z przedziału, pieczętując go za sobą serią mocnych barier.

W pociągu byli dementorzy – oczywista zasłona dymna dla planów śmierciożerców. Był prawie pewien, że Rowle naprawdę mógł dziś szukać Hermiony.

Rzucił na siebie zaklęcie niewidzialności i przemierzał pociąg, a jego wydra hasała tuż przed nim, trzymając go z daleka od zimna dementorów. Wreszcie zobaczył Rowla, stojącego na końcu korytarza. Rozpoznał go nawet w srebrnej masce.

Śmierciożerca odwrócił się w jego stronę, a Draco wiedział że już wyczuł jego obecność. Słudzy Czarnego Pana zwykle mieli dobrze rozwinięte swoje zmysły i zaklęcie kameleona nigdy nie miało szans, by zmylić ich na długo.

Miał ułamek sekundy, by machnąć różdżką, zanim Thorfinn to zrobi.

- Imperio!

Poczuł, jak jego magia przejmuje władzę nad ciałem mężczyzny. Wiedział jednak, że to nie potrwa długo, nim Rowle zdoła przełamać klątwę.

- Wyskakuj z pociągu i teleportuj się do Irlandii! Teraz! – rozkazał.

Wiedział, że gdy Rowle wyląduje tak daleko, zaklęcie przestanie działać , ale tak odległa teleportacja mogła też zapewnić, że nie będzie w stanie tu szybko wrócić.

Na szczęście śmierciożerca zrobił, co mu nakazał. Wypadł z pociągu, potykając się o własne nogi, a zaraz później się teleportował. Draco miał szczerą nadzieję, że zdołał się przy tym boleśnie rozszczepić.

Dawni członkowie Gwardii Dumbledore'a dobrze znali zaklęcie patronusa, dlatego dementorów raz-dwa przepędzono i wkrótce mogli ruszać w dalszą podróż.

💍💍💍

Draco bezzwłocznie wrócił do przedziału z ukrytą Hermioną. Wiedział, że najpewniej jej przyjaciele zaraz zaczną jej szukać.

Zdziwił się, gdy zauważył, że miała otwarte oczy. Jak wielką mocą musiała dysponować, by przełamać jego klątwę usypiającą? I tak powinna niczego nie pamiętać po jego zaklęciach, ale na wszelki wypadek stanął tak, by nie mogła zobaczyć jego twarzy.

- Wszystko jest w porządku – wyszeptał, nim zdołał się powstrzymać. – Już ich nie ma. A teraz zaśnij raz jeszcze, skarbie... - Wiedział, że powiedział to by poczuć się lepiej, po tym jak to Weasley ją tak nazwał. Dziecinna zazdrość, ale i tak nie mógł się przed tym powstrzymać.

Nie opanował też pragnienia, by delikatnie pogłaskać jej policzek, gdy zamykała oczy. Gdy miał pewność, że znów śpi zdjął z niej czar petryfikujący i wyjął z kieszeni małą tabliczkę najlepszej, belgijskiej czekolady. Nie wiedział, jak blisko jej przedziału mogli przebywać dementorzy, ale lepiej było upewnić się, że nie odczuła za mocno ich okropnego wpływu. Delikatnie rozchylił kciukiem jej kusząco różowe usta i wsunął w nie niewielki kawałek słodkości. To musiało wystarczyć.

Westchnął ciężko, przerażony tym, jak blisko było dziś tego, że coś mogło jej się stać. Rowle naprawdę się na nią uwziął i Draco wiedział, że nie mogło być gorzej. W jej obronie, już wkrótce przyjdzie im się zmierzyć z drugim największym psychopatą magicznego świata, zaraz po Voldemorcie.

💍💍💍

Pierwsze tygodnie szkoły okazały się znośne. Gdy tylko mógł trzymał się z daleka od Granger, dokuczając za to Weasleyowi z nawiązką. Rzadko na nią patrzył, a jeśli już to na krótko – obawiając się, że przez więź wytworzoną przez rytuał mogłaby to wyczuć. Oklumencja bardzo pomagała. Starał się nie łamać i wciąż myśleć nad alternatywami do tego, by nie musieć siłą związywać jej ze sobą... Niemniej czas mu się kończył i przyłapał się na tym, że coraz częściej zamiast szukać rozwiązań, planował sposoby na to by przekonać ją do tego pomysłu, jak najmniejszym kosztem jej zdrowia psychicznego. Jeśli Granger podeszłaby do tego układu racjonalnie i mu tego nie utrudniała, to miał nadzieję, że on sam również byłby w stanie przetrwać to bez większego szwanku.

22 październik 1998

W poniedziałek po zajęciach Draco został wezwany do gabinetu dyrektora. Miał tylko nadzieję, że sprawa nie dotyczy żadnych nowych misji śmierciożerców. Nie miał teraz do tego głowy. Zdziwił się trochę, że na miejscu zastał swojego ojca. Siedział na jednym z krzeseł przed biurkiem Severusa i obaj popijali dobrą whisky ze swoich szklanek.

- Witaj synu – Lucjusz wstał, by uścisnąć mu dłoń.

- Witaj. Co cię tu sprowadza? – zapytał od razu czując, jak zaczyna ogarniać go napięcie.

- Usiądź z nami Draco. Napijesz się? – Snape wskazał na butelkę whisky.

- Nie, dzięki. Mam dziś jeszcze patrol prefekta – westchnął ciężko.

- Przybyłem tu, zaraz po tym jak się dowiedziałem, że prawo małżeńskie zostanie przegłosowane w najbliższą niedzielę. Zrobią to oczywiście ukradkiem, tak by nikt nie zdążył wyrazić choć słowa sprzeciwu - Lucjusz spojrzał uważnie na syna.

Draco zacisnął dłonie. To oznaczało, że czas na decyzję właśnie mu się skończył.

- To nawet dobrze przemyślane, jak na Parkinsona – stwierdził Severus. – Te roczne zaręczyny dają duże pole do machinacji. Podejrzewam, że miało to zagwarantować, że żadna kobieta z zakonu nie dożyłaby do dnia ślubu. Zaaranżowane wypadki, zniknięcia czy śmiertelne choroby, jak domniemam...

- Zapewne było wiele pomysłów, byle naprawdę nie dopuścić do splamienia szlachetnych rodów krwią szlam – Lucjusz skrzywił się pod nosem.

- Pomysł na zmianę pochodzenia panny Granger jest doprawdy imponujący Lucjuszu – pochwalił Severus. – Szkoda byłoby stracić czarownice z takim potencjałem i to z rąk kogoś tak wstrętnego, jak nasz przeklęty Thorfie.

- Dziękuję za słowa uznania przyjacielu – Lucjusz wzniósł swoją whisky w geście toastu.

- Co musimy teraz zrobić? – zapytał Draco, czując jak drży mu głos.

- Musisz mi potwierdzić, że jesteś pewien, że tego chcesz – ojciec spojrzał mu głęboko w oczy. – Jeśli to powiesz, to mam już wszystko dokładnie zaplanowane, a ty będziesz musiał zadbać tylko o to, by panna Granger nie była widziana w ten weekend z żadnym innym mężczyzną. Skandal na rozpoczęcie tej całej intrygi nie wyszedłby nam na dobre.

Draco skinął potakująco, wiedząc że Lucjusz miał rację.

- Ministerstwo wyda też dekret dotyczący przyśpieszonego terminu egzaminów. Najdalej pierwszego grudnia razem stąd wyjedziecie – poinformował Snape.

- Ile dokładnie mamy czasu? – zapytał Draco.

- Zaręczyny muszą zostać ogłoszone najpóźniej dwudziestego siódmego października. Jeśli się zgadzasz, jeszcze dziś załatwię to z Dagworth-Grangerem.

- Wielokrotnie próbowałem coś wymyślić, by temu zapobiec... - zaczął tłumaczyć Draco.

- Już tak nie przesadzaj Draconie – Severus lekceważąco machnął ręką. – Wiem, że jej nie lubisz, ale myślę, że jakoś dasz radę ją znieść. Jest na tyle inteligentna, że gdy pojmie, że ten plan uratuje jej przyjaciół, nie będzie niczego utrudniać. I choć panna Granger mogłaby nieco poskromić swoje pragnienie ciągłego chwalenia się wiedzą, to jednocześnie jest też jedną z najmądrzejszych i najdzielniejszych czarownic, jakie miałem okazję poznać.

- Mój syn nie martwi się o to, że towarzystwo panny Granger będzie dla niego nieznośne. Raczej, że będzie ono, aż nazbyt przyjemne – Lucjusz uśmiechnął się szyderczo do niego.

- Boisz się, że się w niej zakochasz? – Severus spojrzał na niego z zaskoczeniem.

Draco prychnął pod nosem, mając nadzieję, że się właśnie nie zaczerwieni. Cieszył się jednak w duchu, że przynajmniej jego ojciec chrzestny najwyraźniej wcześniej niczego nie zauważył.

- Przypuszczam, że Draco bardziej obawia się tego, że to ona zakocha się w nim, prawda? – prowokował Lucjusz.

- Nie. Tego absolutnie się nie boję, bo to niemożliwe – warknął w odpowiedzi.

- W zasadzie gdyby to przemyśleć, to naprawdę bylibyście doskonałą parą. Z waszym nazwiskiem i pieniędzmi, panna Granger mogłaby dokonać wielkich rzeczy – zauważył jakby mimochodem Severus.

- Dokona ich i bez tego – oznajmił zimno Draco wstając ze swojego miejsca. – Załatw to ojcze. Jeśli masz jeszcze jakieś dyspozycje dla mnie, to prześlij mi je sową.

- Draco – głos Severusa zatrzymał go w drzwiach.

- Tak? – Blondyn spojrzał na niego przez ramię.

- To mimo wszystko właściwa decyzja. Robisz coś naprawdę szlachetnego... - Snape patrzył na niego z nutą prawdziwej dumy.

- Nie sądzę – odpowiedział cierpko, po czym szybko wyszedł. Nikt nie powinien sądzić, że oddawał Granger jakąś przysługę.

On sam widział tylko to, że wyrywał ją z ramion ukochanego, zmuszając do ukrycia się w domu, którego nienawidziła, przy boku kogoś, kto wyrządził jej wiele złego i kim szczerze pogardzała.

I choć wiedział, że nie ma innego wyjścia, nie potrafił odkryć w tym żadnej pozytywnej wartości, poza zapewnieniem jej bezpieczeństwa. To była konieczność. Przykra, gorzka i nieunikniona.


💍💍💍

23 październik 1998

Był piątek, a on jadł kolację w Wielkiej Sali wraz z resztą ślizgonów. Blaise właśnie pytał go o plany na wieczór – ostatnio starał się też znaleźć czas na strategię dla jego Drużyny Quidditcha, by nawet po jego wyjeździe ich dom miał szanse na wygraną.

Nagle tuż obok niego pojawiła się Sylvie Glessivig - ślizgonka z czwartego roku - trzymająca w dłoni zwój pergaminu.

- To dla ciebie od dyrektora Snape – oznajmiła mu, zarumieniona i zalotnie uśmiechnięta.

- Dziękuję słonko – odpowiedział, mrugając do niej, co pogłębiło jej uroczy rumieniec. Takie zachowania wystarczyły, by podbić szkolną opinie o jego podbojach, która nie miała w sobie krzty prawdy.

Odebrał zwój i szybko go rozwinął. Wiedział, że Severus pisał do niego tylko w ważnych sprawach. Przeleciał wzrokiem po znajomym piśmie, czując jak z każdym słowem serce tłucze mu się w piersi coraz mocniej, a panika zaczyna zaciskać mu gardło.

„Rowle ma zamiar przybyć dziś do zamku. Będzie tu za góra godzinę. Jego wizyta, to wyraźnie jakaś wymówka. Musisz pilnować albo jego, albo jej".

Przełknął nerwowo i spojrzał na Zabiniego. Przyjaciel szybko wyłapał jego spojrzenie, po czym zmarszczył brwi. Draco bez słowa podał mu pergamin. Blaise równie szybko go przeczytał, po czym spojrzał przyjacielowi w oczy.

- Chodźmy – zarządził, wstając ze swojego miejsca, a Draco od razu zrobił to samo.

Gdy wychodzili z Wielkiej Sali, Zabb szepnął ukradkiem:

- Ja biorę na siebie tego drania, a ty znajdź ją.

Draco pośpiesznie skinął potakująco, nie mając czasu na wymyślenie czegoś innego. Musieli działać i musieli zrobić to szybko.

Przekonanie Bletchleya, żeby poszedł do skrzydła szpitalnego z jakąś udawaną chorobą, kosztowało go tylko pięć galeonów. Młody najwyraźniej nie umiał się jeszcze targować. Był w połowie drogi na patrol, gdy w jego kieszeni rozległ się głos Zabiniego. Dwukierunkowe lusterka – prezent od jego ojca na ostatnie urodziny.

- Psssyt! Smoku... – wyszeptał konspiracyjnie.

Draco szybko wszedł do nieużywanej klasy i wyjął lusterko.

- I jak? – zapytał nieco zdenerwowany.

- Ten kretyn był tak zadowolony z siebie, że najwyraźniej niczego się nie spodziewał. Zaklęcie od razu ścięło go z nóg. Wepchnąłem go do skrytki na miotły na pierwszym piętrze i wlałem mu do gardła całą fiolkę eliksiru kamiennego snu. To powaliłoby nawet hipogryfa.

- Dobrze. I tak idę na patrol z Granger na wszelki wypadek – poinformował.

- Świetnie. Czekam w pokoju wspólnym – Blaise mrugnął do niego i uśmiechnął się szeroko.

- Dzięki Zabb. Do zobaczenia – Draco schował lusterko, zadowolony że zagrożenie zostało na jakiś czas zażegnane. Teraz jeszcze tylko musiał znieść tortury, jakimi zapewne będzie dla niego jej bliskość.


💍💍💍

Miał rację sądząc, że to będą tortury, ale tak naprawdę sam sobie je zafundował. Wiele razy myślał o tym, by przyśpieszyć kroku i ją wyprzedzić, ale jakoś nie mógł się na to zdobyć, gdy szła tak przed nim i kręciła tym idealnym tyłkiem w swojej szkolnej spódniczce. Wiedział, że zachowuje się trochę jak perwersyjny zboczeniec, ale chwilowo miał to gdzieś.

Irytowało go, że zaglądała do każdej wnęki i za każdy gobelin, obawiając się, że jeśli dalej tak pójdzie, to odnajdzie Thorfinna. Nie widział jednak żadnej opcji, by temu zapobiec. Wiedział, że próba wyręczenia jej z zaglądnięciem do schowka wskazanego przez Zabiniego będzie miała małe szanse na powodzenie i tak też się stało. Niemniej odczuł pewną satysfakcję, gdy Rowle walnął o ziemię bezwładnie niczym martwa kłoda.

Ich rozmowa była ognista, więc musiał ratować się oklumencją przy każdym zamienionym z nią słowie. Była taka rozemocjonowana, pełna pasji... Jej loki rozsypywały się dookoła jej twarzy i na zgrabnych plecach, kusząc by złapać za jeden z nich i przepleść go pomiędzy palcami. Miała zarumienione policzki, błyszczące oczy i słodko czerwone usta. Jego bariery drżały w posadach, gdy usiłował zachować swą pogardę i szyderczy ton.

Kłótnia o to, żeby zostawiła go sama z Rowlem, była praktycznie nieunikniona, ale Draco liczył, że odpuści. Na pewno dobrze zapamiętała tego konkretnego śmierciożercę, więc sądził, że być może jednak będzie wolała odejść. Oczywiście tak się nie stało. Cholerna, wieczna wojowniczka.

Bał się siły swego głosu, gdy mówił jej, że ma nie iść do wioski z Weasleyem. I bał się własnych emocji. Musiał jednak to przezwyciężyć, jeśli cały ten plan miał jakoś się im udać. Potrzebował nieprzejednanych pokładów samokontroli i opanowania, by przetrwać te kilka miesięcy w czasie, których ta cała intryga miała mieć miejsce. Rozpisał już odpowiedni plan. Nadał formę swoim pomysłom i bardzo liczył na to, że jeśli wszystko się uda, ona nigdy niczego się nie domyśli. Nie wiedział, jakby to przeżył, gdyby się dowiedziała o jego uczuciach. Odrzucenie zapewne nie byłoby najgorsze z tego wszystkiego.

💍💍💍

Wieczorem dostał sowę od swojej matki. Informowała, że wyśle za nim do wioski reporterów, którzy spróbują uchwycić jakiś moment jego interakcji z Hermioną, by zdjęcie mogło zostać wykorzystane do artykułu o ich zaręczynach.

Zaręczyny – to słowo brzmiał teraz prawie, jak klątwa.

Jak miał udawać zakochanego w dziewczynie, którą naprawdę... uwielbiał, tak by ona nigdy się o tym nie dowiedziała? Miał wrażenie, że mniej by bolało, gdyby codziennie wbijał sobie szpikulec prosto w oko.


Nie zdziwił się, gdy zobaczył, że go posłuchała. Siedziała w „Trzech Miotłach" w towarzystwie swoich przyjaciółek, a Weasley był z kumplami przy stoliku w drugim końcu knajpy. Przypuszczał, że Granger wystraszyła się, że naprawdę byłby skłonny jakoś skrzywdzić jej chłopaka. Nigdy by tego nie zrobił. Wcale nie dlatego, że nie miał na to ochoty – ale dlatego, że to by ją zraniło. Nie chciał przysparzać jej cierpienia, zwłaszcza, że miała go już sporo w swoim młodym życiu.

Rozpoznał dwóch reporterów Proroka, zajmujący stolik w kącie niedaleko od niej i jej przyjaciółek. Granger jednak najpewniej jej nie zauważyła. Za to rzucała raz na jakiś czas spojrzenia w jego stronę. Sam nie wiedział czy jest bardziej ciekawa, czy zirytowana tym, że kazał jej na dziś porzucić Weasleya i wszystkich innych.

Gdy zauważył, jak ona wstaje od stołu i podchodzi do baru, wiedział, że to może być jego jedyna szansa. Szybko rzucił bezróżdżkowo na Weasleya confundusa, by im przypadkiem nie przeszkodził i kiwnął na reporterów, by poszli za nim.

- Co podać? – zapytała ją uprzejmie barmanka.

Wykorzystał ten moment, by znaleźć się zaraz za nią. Taka jej bliskość była czymś co burzyło mu krew, ale musiał się przecież opanować. Położył swoją dłoń pomiędzy jej łopatkami. Ciepło natychmiast ogarnęło końcówki jego palców. Najwyraźniej jego magia wciąż tkwiąca w niej go rozpoznała. Cholera!

- Dwie ogniste whisky i jeden kieliszek czarnego rumu. A co dla ciebie skarbie? – powiedział szybko, pochylając się bliżej. Poczuł mocny zapach swojej amortencji. Jej perfumy.

Granger zdrętwiała pod jego dotykiem i powoli odwróciła się tak, by na niego spojrzeć. Wykorzystał jej zaskoczenie i zsunął swoją dłoń na jej talie, po czym przyciągnął ją do swego boku. Czy to właśnie tak wyglądało uczucie trzymania jej blisko siebie? To było lepsze niż wielokrotnie to sobie wyobrażał. Miał nadzieje, że urok maskujący jaki przezornie rzucił na swoją twarz, przetrwa na tyle by się teraz nie zarumienił.

Nie skorzystał z oklumencji, patrząc jej w oczy. W gazecie musieli wyglądać naturalnie, jakby naprawdę cieszyli się ze swojego towarzystwa. Mógł to udawać. Wiele razy o tym fantazjował.

- Ach tak... Oczywiście. Poprosimy jeszcze o cztery piwa kremowe, w tym jedno podgrzewane z dodatkowym imbirem – dodał do zamówienia, wiedząc, że to planowała kupić. Znał ją tak dobrze...

- Co ty do cholery wyprawiasz? – wykrztusiła zdławionym głosem, zaciskając swe drobne palce na jego dużej dłoni, próbując ją od siebie odepchnąć. Drżała i chyba nawet nie była tego świadoma. Czyżby się go bała? Salazarze! Tego zupełnie się nie spodziewał.

- Składam zamówienie na drinki dla nas i naszych przyjaciół – odpowiedział, starając się brzmieć nonszalancko.

- Odsuń się ode mnie w tej chwili, albo przysięgam, że przeklnę cię na cały tydzień! – widział, że była bardzo zdenerwowana, ale jednak nie była to ta sama ognista złość, którą zwykle go raczyła. Czy to z powodu tego, że ją zaskoczył? To było intrygujące.

- Zapomnij kochanie! Nie dam ci się przekląć przy tych wszystkich ludziach – Nazwanie ją „kochaniem" też poniekąd było jedną z fantazji. Przez lata nazbierał ich trochę i oczywiście nie wszystkie dotyczyły seksu.

- To ja powinnam sprawdzić, czym ktoś przeklął ciebie! Nie zachowywałbyś się tak, gdybyś był w pełni sobą! – Granger mówiła tak szybko, że ledwie ją zrozumiał. Była mocno zaczerwieniona i cała rozemocjonowana.

Draco roześmiał się szczerze, gdy zrozumiał. Musiała odczuwać resztki rytuału i to dlatego rumieniła się w jego objęciach, niczym słodki podlotek. To było urocze, choć całkowicie fałszywe.

- Wkrótce przekonasz się Granger, że wszystko co robię w swoim życiu, ma jakiś cel. To także... - odsunął się od niej i delikatnie zatknął jej kosmyk włosów za ucho. Były tak miękkie, jak się spodziewał. Hermiona gapiła się na niego prawie nie mrugając. Była wyraźnie oszołomiona i zakłopotana jego bliskością.

Draco był doskonale świadom, że to najpewniej ten moment wykorzysta reporter na zrobienie im ukradkiem zdjęcia. Pozwolił by na kilka sekund jego uczucia wypłynęły.

Jesteś najcudowniejszą istotą na ziemi Hermiono... Jesteś piękna. Mądra. Silna. Odważna. Doskonała.

- Wasze zamówienie – barmanka przerwała tę chwilę, więc szybko dopilnował by nieprzenikniona maska samokontroli z powrotem pojawiła się na jego twarzy, po czym odwrócił się i zapłacił za drinki z bardzo hojnym napiwkiem.

- Reszty nie trzeba – rzucił gładko, po czym użył swojej magii bezróżdżkowej, którą wciąż doskonalił, by przenieść swoją część drinków. Miał nadzieję, że zdjęcie wyjdzie na tyle dobrze, by nie musiał tego powtarzać. Trzymanie jej blisko siebie, wbrew jej woli, nie było dla niego żadną przyjemnością. Tym bardziej było to gorzkie, gdy wiedział, że wkrótce będzie to robił przez cały czas.

💍💍💍

27 października 1998

To miało stać się dziś. Jego ojciec miał dziś pójść do ministerstwa podpisać ich kontrakt, a później sprowadzić tego oszusta Dagworth-Grangera, by oznajmił Hermionie, że jest jej wujkiem. Wiedział, że absolutnie nawet przez sekundę ona w to nie uwierzy. Była za mocno podobna do swoich rodziców, by móc nie być ich biologiczną córką.

Był ciekaw, jak zareaguje na to wszystko. Czy się wścieknie? Czy załamie? Czy będzie z tym walczyć? Jak jej zakon przekaże jej informację o tym, że to konieczność? Czy uwierzy w jego, w większości zmyślone powody, dlaczego to właśnie ją wybrał? Oby tak.

Pierwszymi zajęciami dzisiaj były podwójne eliksiry ze Slughornem, na które trochę zaspał. Na szczęście stary ślimak też lubił się spóźniać, więc gdy wbiegł do sali, profesora jeszcze tam nie było. Zabini trzymał mu miejsce przy swoim stoliku, więc Draco wziął kilka szybkich oddechów, nim zaczął rozpakowywać swoją torbę, nawet nie rozglądając się po sali.

- Skoro Sluga jeszcze nie ma, to pora na poranną porcję dowcipów wielkiego Zabba – zawołał wesoło Blaise.

- O Salazarze, tylko nie znowu... - poprosił Draco, mimo wszystko się uśmiechając. Jego przyjaciel miał naprawdę wisielcze poczucie humoru.

- Daj spokój, ten o tym czego Czarny Pan zazdrości Snape'owi był nawet dobry! – zaśmiał się Theodore.

- Wiadomo! Nosa! – ryknął Zabb, jakby nie śmiał się z tego samego przez ostatnie trzy dni.

Draco wywrócił oczami, niemniej rozbawiony. To było naprawdę zabawne, gdy Graham myślał, że chodzi o „alabastrową skórę", a Goyle, że o „bujne włosy".

- Mam nowy! Longbottom zdaje egzamin u Snape'a, ale że jest tak debilny, że nic nie umie, to w końcu wkurzony profesor wpisuje mu w pergaminie na czerwono: „kretyn"! Na co Longbottom mówi: „Ale pan profesor miał mi wystawić ocenę, a nie tylko się podpisać!".

Thedore ryknął śmiechem, a Draco zachichotał. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co wuj Severus by im zrobił, gdyby wiedział, że żartują z niego w ten sposób.

- Ty! – rozległ się okrzyk.

Draco odwrócił się i zamarł.

Oto ona. Dzikie loki. Furia w czystej postaci. Brązowooka wojowniczka. Kurwa! To znaczy, że już wiedziała...

- Granger... - zaczął cicho.

- Ty pieprzony, skończony dupku! Mam ochotę cię teraz zabić! – wykrzyczała bez chwili zawahania i Draco nie miał wątpliwości, że mówiła poważnie.

- Uspokój się... – poprosił, zdając sobie sprawę, że do wieczora cała ta rozmowa będzie powtarzana przez każdego w szkole. Będą musieli wymyślić później jakąś wymówkę. Kłótnia kochanków powinna być w sam raz.

- Co?! Jak śmiesz mnie uspokajać po czymś takim?! – Granger nadal krzyczała, a jej piękne loki podskakiwały w rytm jej głębokich oddechów.

- Możesz... - Chciał poprosić, by porozmawiali innym razem. Wcale nie czuł się jeszcze mentalnie gotowy do tej konfrontacji.

- Zamknij się, ty wstrętny gadzie! – Granger rzuciła w niego pergaminem, który zdołał pochwycić nim upadł na ziemię. Dobrze wiedział, co to było. Kontrakt narzeczeński.

- Co to... - chciał wtrącić pytanie Nott.

- Masz to odwołać! Słyszysz?! I to natychmiast! – zażądała od niego z pełną determinacją.

Szybko przywołał oklumencję, co zajęło mu kilka sekund, nim odłożył zwój na blat swojego stołu. Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Musiał to powiedzieć.

- Nie.

- Myślisz, że to była prośba? – Hermiona zaśmiała się histerycznie. – Żądam tego od ciebie, rozumiesz?! Masz to zrobić! W tej chwili masz to odwołać albo przysięgam, że gorzko pożałujesz! – groziła, bliska łez z rozpaczy.

Chciałby móc jej powiedzieć, że zrobi to dla niej. Że odwołuje to wszystko, a ona jeśli nie chce, to nigdy więcej nie będzie musiała go nawet oglądać. Jednak nie mógł. Było już za późno. Podjął decyzję, a machina poszła w ruch. Nie było już odwrotu.

- Niczego nie odwołam – oznajmił, starając się zabrzmieć na pewnego siebie.

Granger nagle złapała z jego stolika szklaną fiolkę i rzuciła nią w niego, niczym sfrustrowane dziecko. Chyba pierwszy raz w życiu, widział ją tak rozbitą i bezradną. Stało się właśnie to, czego najbardziej się obawiał. Ten kontrakt złamał najdzielniejszą wiedźmę, jaką znał.

- Za co ty mnie tak nienawidzisz, co?! Powiedz! Dlaczego chcesz zniszczyć mi życie Malfoy?! Mało ci gnębienia mnie przez całe lata? Czego ty ode mnie jeszcze chcesz? Czy to przez moje pochodzenie? Przecież wiesz, że nie miałam na nie żadnego wpływu! Niczego ci nie zrobiłam! Zawsze schodziłam ci z drogi i w ciszy znosiłam twoje wyzwiska, a ty... Ty przeklęty, podstępny... Dlaczego nie możesz zostawić mnie w spokoju?! – Po twarzy Granger zaczęły spływać łzy, a on czuł się, jakby świat dookoła zaczął się walić. Co miał zrobić? Co miał jej powiedzieć? Jak przeprosić?

Nagle złapała za nóż do siekania składników, a Draco poczuł wielką ochotę by podciągnąć rękaw szaty i wskazać jej gdzie powinnam nim go dźgnąć. Chciał poczuć ból. Marzył teraz o tym, by ból fizyczny, zagłuszył ten, który odczuwała teraz jego psychika na widok tego, do czego ją doprowadził.

- Hermiona! – Macmillan i jedna z bliźniaczek Patil podbiegli do niej, by ją powstrzymać.

- Odwołaj to... - wyszeptała z bólem, patrząc na niego błagalnie.

Jego okulmencja drżała w posadach. Miał ochotę krzyczeć. Niszczyć. Płakać razem z nią. Jednak, nadal nie mógł zrobić, żadnej z tych rzeczy. Maska. Zimno. Żadnych emocji.

- Nie zrobię tego – odpowiedział, próbując zachować się dumnie i wyniośle jak zwykle.

- Już dobrze, panno Granger... – Do sali wbiegła rozgorączkowana McGonagall i od razu zajęła się uspokojeniem swojej ulubionej uczennicy.

- On nie może... - Granger szlochała, a Draco mógłby przysiąc, że w życiu nie słyszał gorszego dźwięku.

- Spokojnie dziewczyno... Chodźmy do mojego gabinetu, musisz się teraz trochę uspokoić – McGonagall spojrzała na niego, jak na zwłoki jakiegoś najpaskudniejszego robaka. Draco nie miał wątpliwości, że stara wiedźma też go nienawidziła.

Jednak nie tak mocno, jak Granger. Był pewien, że dziś jej nienawiść do niego wzrosła do takiego poziomu, z którego już nigdy nie będzie odwrotu. Nie miał nawet cienia wątpliwości, że Hermiona Granger będzie nienawidziła go do samego końca swojego życia.

Continue Reading

You'll Also Like

31.7K 1.7K 29
Magicznym światem wstrząsa seria brutalnych morderstw, dokonywanych na czarodziejach czystej krwi. Draco Malfoy jako szef Departamentu Przestrzegani...
2.6K 148 10
Młoda piratka pływa na statku swojego ojca razem z załogą oraz z przyjacielem swojego ojca. Piratka poznaje syna przyjaciela jej ojca. Dziewczyna doł...
114K 2.7K 8
❝ Człowiek musiał popsuć trochę swoją naturę, bo nie rodzi się wilkiem - a jest wilkiem. ❞ MOGĄ WYSTĘPOWAĆ WULGARYZMY I/LUB SCENY 18+ Dawny tytuł: Yo...
41K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...