Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

437K 16.6K 3.6K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XXIX - IV retrospekcja

4.5K 200 80
By VenaN-ks

14 grudnia 1998

- Biegnij, biegnij, biegnij! – Dudnił głos w jego głowie. Nogi się potykały, a on dyszał ciężko, czując jak jego płuca płoną.

Dumbledore upadł. Jego misja została wykonana. To nie on ją wykonał. Wiedział, że za to zapłaci.

Błysk czerwonego światła. Jeden, drugi, piąty.

- Crucio! To kara! Crucio! To nauczka! Crucio! W przyszłości rób, co do ciebie należy!

Draco usiadł gwałtownie na swoim łóżku, próbując złapać oddech.

Najpewniej wypita dziś whisky i wcześniejsze wspomnienia, doprowadziły go do pojawienia się kolejnych koszmarów. Nie żeby to nie zdarzało się często.

Nie miał pojęcia, czy tym razem krzyczał, ale wiedział, że nawet jeśli tak, to ona tego - na szczęście - nie usłyszała. Od pierwszej jej nocy w jego domu, wyciszał swoją sypialnie zaklęciami.

Przeczesał mokre włosy palcami i sięgnął po butelkę z brązowym płynem, którą odstawił na nocnym stoliku. Po zegarku zauważył, że spał nie dłużej niż godzinę. To była zupełna norma. Teraz czekały go kolejne dwie - trzy godziny przewracania się w pościeli, aż sen znów nadejdzie albo wreszcie sam zdezerteruje i pójdzie do łazienki po łyk eliksiru nasennego. Starał się go ograniczać z powodu właściwości uzależniających, ale czasem musiał się poddać, jeśli chciał następnego dnia jakoś funkcjonować.

Jeszcze jedna szklaneczka whisky na pewno nie mogła mu zaszkodzić. Nalał sobie jej obficie i usiadł, opierając się o wezgłowie swojego królewskiego łoża. Czuł się wykończony, dosłownie, jakby dopiero co uleczony po klątwie obezwładniającej. Te dwa tygodnie przygotowań do przyjęcia, dały mu ostro w kość. Nie licząc spotkań w Czarnym Kręgu, konieczności pilnowania interesów rodziny, gdy ojciec dochodził do siebie oraz faktu, że Hermiona Granger była teraz obecna w jego życiu każdego dnia. Patrzyła mu w oczy, dotykała go, rozmawiała z nim, a nawet żartowała...

To było cudowne. I koszmarne. Sprawiało mu radość. I łamało... Nie serce, bo utrzymywał, że go nie ma, ale naprawdę za mocno dostawało się pod jego skórę.

Nigdy nie chciał tego w ten sposób. Zastanawiał się nawet, czy nie powinien jej przeprosić za ten dzisiejszy pocałunek. Musiał to zrobić, bo tego wymagała tradycja, a naprawdę nie miał zamiaru wcześniej prowadzić z nią o tym dyskusji. Wiedział, że będzie na tyle rozsądna, by nie odepchnąć go przy wszystkich i wiedział, że nie będzie jej się to podobało. Miał tylko nadzieję, że nie czuła się teraz źle z tego powodu. To przecież nie była zdrada. I nie jej wina. Weasley na pewno jej to wybaczy...

Westchnął i napił się. Po tym, jak uciekł pod koniec szóstego roku z Hogwartu, biegnąc i nie oglądając się za siebie, był prawie pewien, że nigdy więcej jej nie zobaczy – chyba, że na polu bitwy, jeśli do jakiejś dojdzie. W sumie miał nadzieję... Nie chciał jej więcej oglądać. Cicho łudził się, że być może porzuci Pottera i ucieknie do świata mugoli.

Był jednak realistą. Hermiona Granger, którą znał była wojowniczką. Nie odeszłaby. Nie było na to żadnych, realnych szans.

💍💍💍

Kara Voldemorta za niedopełnienie jego zadania w Hogwarcie była straszna. Seria crucio zdawała się nie mieć końca, a jego matka zemdlała, gdy musiała to oglądać. Z tego powodu, przez całe miesiące nie odzywała się później do jego ojca i swojej siostry, rozmawiając tak naprawdę tylko z Draco – najpierw czuwając bez przerwy przy jego łóżku, gdy dochodził do siebie, a później prawie nie odstępując go na krok we dworze, co powodowało wiele kpin od innych śmierciożerców o tym, jakim był maminsynkiem.

Nie miał jednak serca jej odepchnąć. Mieli wtedy tylko siebie.

Oglądanie takich potworności, jak Nagini pożerająca Charity Burbage na ich oczach było na porządku dziennym. Draco widział, jak Voldemort przeciął za pomocą różdżki gardło Mulcibera, który skonał u jego stóp dławiąc się krwią. Widział też, jak Rastaban Lesntrange zsikał się na środku ich holu, ze strachu przed gniewem swojego pana albo jak Rudolf całował ohydne stopy Riddla, błagając go o wybaczenie.

Wszyscy umierali ze strachu przed tym potworem i nikt nie miał nawet strzępka myśli o tym, by spróbować mu się jakoś przeciwstawić.

Jego ojciec chudł w zastraszającym tempie, a matka mimo tego, że nadal odmawiała rozmowy z Lucjuszem, wypłakiwała oczy każdej nocy w poduszkę z rozpaczy. Śmierciożercy dalej panoszyli się po dworze, a skrzaty domowe były zastraszone tak bardzo, że Draco odesłał Strzałkę i Śmiałka do ich domu we Francji, nie chcąc, by przypadkiem stała się im jakaś krzywda. Kazał Matyldzie pojechać z nimi, widząc jak jego stara niania cierpi za każdym razem, gdy widzi w jakim był teraz stanie.

Każdy dzień był bardziej szary od poprzedniego, a on spędzał cały swój wolny czas w bibliotece, czytając wszystko co mógł o: ratowaniu życia, uzdrawianiu i opanowaniu samego siebie na tyle, by nie wykazywać żadnej słabości. Musiał stawać się coraz twardszy, jeśli chciał jakoś przetrwać w tym świecie. Wciąż doskonalił magię bezróżdżkową i swoją okulmencję najlepiej, jak potrafił.

Nie brał udziału w próbie złapania Pottera przy jego przenosinach, ale gdy później słuchał raportów obecnych, miał ochotę zwymiotować. Siedmiu identycznych Potterów – najpewniej pod wpływem eliksiru wielosokowego. To mogło oznaczać tylko tyle, że Hermiona była wśród nich. Na pewno nie stała z boku, gdy ratowano jej najlepszego przyjaciela. Nie było nawet takiej opcji, by choć na chwilę odpuściła.

Wiedział, że Snape poważnie zranił jednego z Potterów. Ciągle się zastanawiał, czy to mogła być ona? Godzinami musiał zaciskać pięści, pilnując swojej oklumencji i kontrolując samego siebie, by żadna myśl o tym, nie przedostała się do jego głowy.

Gdy był sam drżał o nią z niepokoju.

Ciągle próbował być silny. Silniejszy. Najsilniejszy. Dla swojej rodziny. I dla niej.

💍💍💍

01 sierpnia 1997

Draco pamiętał, jak tego wieczoru wychodził z biblioteki, gdy spotkał Notta seniora.

- Chodź szybko chłopcze do głównej jadalni! – zachęcił go.

- Dziękuję bardzo, ale już złożyłem Lordowi moje gratulacje z okazji upadku Ministerstwa Magii – przyznał z wymuszoną nonszalancją.

- Nie o to chodzi! Właśnie sprowadzili do rezydencji Rowla i Dolohova! Podobno mieli mieć tylko małą misje w świecie mugoli, bo ktoś złamał tabu, ale obaj okazali się ostro przeklęci i nie mają o tym żadnych wspomnień.

Draco nie ukrywał, że to zabrzmiało bardzo interesująco. Ilu czarodziejów musiało tam być, by pokonać dwóch wyszkolonych śmierciożerców i jeszcze dołożyć im Obliviate? I choć nienawidził przebywania z wewnętrznym kręgiem śmierciożerców, nie mógł tego przegapić, więc szybko zszedł na dół. Doskonale wiedział, że Czarny Pan użyje najmocniejszej legilimencji, by wydobyć wspomnienia z tych dwóch.

Rowle krzyczał i płakał, wijąc się po podłodze, ale Voldemort nadal bezlitośnie celował w niego różdżką. Ktokolwiek uciekł jemu i Dolohovowi z mugolskiego Londynu, ten był naprawdę potężnym czarodziejem. To Obliviate było nie do przebicia.

- To wszystko drogi Thorfinnie? Ledwie maleńki skrawek, który zachował się tylko dlatego, że miałeś o tej dziewczynie jedną lubieżną myśl, której nie zanotowała twoja pamięć, tylko twoje pragnienia? – syczał Voldemort, wycofując się z myśli Rowla i zaraz znów częstując go kolejnym crucio.

Draco poczuł, jak cierpnie mu skóra. Znał tylko jedną dziewczynę, na tyle potężną w magii, by Voldemort mógł być niezdolny do złamania jej zaklęcia.

- Chcę wiedzieć kto to jest! – krzyknął Czarny Pan, smagając gwałtownie różdżką.

Wizja Hermiony Granger uniosła się nad sklepieniem jego rodzinnej jadalni. Czerwona sukienka, rozwiane loki, zarumieniona twarz... Mała ranka na prawym policzku, jakby zadrapało ją coś ostrego.

Kilku śmierciożerców zawyło lubieżnie, a Draco poczuł ciepłe palce oplatające jego nadgarstek. Spojrzał w bok. Jego matka rzuciła mu pełne współczucia spojrzenie, a on miał tylko nadzieję, że nikt inny tego nie zauważył.

- Kto to jest?! – ryknął wściekle Voldemort.

- To szlama Pottera! – zawołała jego ciotka. – Pamiętam ją z ministerstwa! Ona tam była. Jak ona się nazywa? Draco ty to na pewno wiesz! – Bellatrix spojrzała na niego swoimi szalonego oczami.

Poczuł gulę w gardle. Wiedział jednak, że nie może się zawahać. Rozchylił usta, by odpowiedzieć...

- To Hermiona Granger. Przyjaciółka Pottera od ich pierwszego roku w szkole – odpowiedział za niego Lucjusz.

Draco rzucił ojcu krótkie spojrzenie. Nie wiedział teraz, czy jest wdzięczny, za to że go wyręczył, czy raczej go za to nienawidzi.

- Chcecie mi powiedzieć, że jakaś szlama pokonała dwóch ludzi z mojego wewnętrznego kręgu i rzuciła na nich zaklęcie, którego ja nie umiem złamać?! – Voldemort machnął różdżką, a Rowle i Dolohov przelecieli przez całą salę, jak dwie szmaciane kukiełki.

- Mój panie, ona na pewno była tam z Potterem, oni zawsze są razem. I ten rudy Weasley. On też na pewno z nimi był – wyjaśniał usłużnie Glizdogon.

Voldemort skrzywił się z niesmakiem.

- Potter... To jasne – Voldemort zamiótł szatami, po czym wrócił usiąść na swój tron, który musieli specjalnie dla niego umieścić w swojej jadalni.

- Co robimy dalej mój panie? – zapytała Bella, kłaniając się nisko.

- Znajdźcie mi Pottera i tę szlamę. Wszelkimi sposobami – nakazał.

Draco stał dumnie wyprostowany z obojętną miną, w duchu płonąc. Rozkaz był jasny. Grupa najlepszych czarodziejów, którzy jednocześnie byli grupą największych psychopatów i zwyrodnialców na świecie, miała od dziś oficjalnie zacząć polowanie na Hermionę Granger.

Chyba świadomie wolałby umrzeć, niż tego doczekać.


💍💍💍

Wrócił do swojej komnaty odrętwiały, ignorując propozycję towarzystwa matki. Doskonale wiedział, że Hermiona jest potężną czarownicą, a swoim dzisiejszym wyczynem to udowodniła. Jednak miała teraz przy sobie Pottera i Weasleya – dwie największe kule u nogi na świecie. Bał się panicznie, że nadejdzie dzień, gdy ktoś ich złapie. Nie miał pojęcia, co wtedy zrobi.

Wiadomość, że wracał do szkoły, zwróciła mu głębszy oddech i mocno załamała jego matkę. Narcyza upierała się jednak, że tak będzie dla niego najlepiej. Draco namówił ją, by wybaczyła ojcu. Wiedział, że będzie potrzebowała ochrony, gdy on wyjedzie, a choć nienawidził Lucjusza, wiedział, że kochał on swoją żonę nad własne życie. Musieli być razem, jeśli mieli to przetrwać.

💍💍💍

Idiotka. Nie miał innego określenia na to, gdy drugiego września Snape opowiedział mu o wyczynie Pottera, Weasleya i Granger w Ministerstwie Magii. Gdyby weszła prosto w gniazdo żmij, pewnie byłaby mniej zagrożona. Co ona sobie w ogóle myślała? Wiedział już, że ukryła swoich rodziców i dopilnował – z drobną pomocą swojej mamy, by grupa śmierciożerców, która miała ich szukać, była od czasu do czasu confundowana. Przynajmniej tyle mógł zrobić, wiedząc, że jeśli poplecznicy Voldemorta ich odnajdą, to użyją ich jako przynęty do zwabienia Granger. Próbował ją chronić, jak mógł, a ona w zamian na ślepo polazła do ministerstwa... Gdyby stała teraz przed nim, mógłby nią mocno za to potrząsnąć. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, skoro ich nie złapali.

💍💍💍

Towarzystwo Blaise'a i reszty ślizgonów czasem pomagało mu oderwać myśli od wojny. W szkole, jego oklumencja nie musiała być tak silna, jak w domu. Wiedział, że Snape nie interesuje się zaglądaniem mu do głowy, a Carrowie byli tak żałośni w legilimencji, że nie miał się czego obawiać. Za to on ciągle szkolił tę umiejętność. To tak dowiedział się, że Pansy Parkinson widzi w nim nic więcej, jak tylko atrakcyjny worek galeonów i dlatego trzymał się od niej z daleka, gdy wręcz nachalnie proponowała mu, by wreszcie zaczęli uprawiać seks.

Draco wiedział, że Blaise czy Theodore przeszli już przez ten most. Trwała wojna – wszyscy byli tego świadomi, dlatego tak chętnie korzystali z wszelkich form rozrywek. On jednak nie miał na to najmniejszej ochoty. W jego głowie wciąż była tylko jedna dziewczyna – zbyt mocno, by był w stanie nawet udawać z inną.

Wyłapywał nawet najdrobniejsze strzępki informacji o niej. Nagminnie zaglądał do głowy Longbottoma i małej Weasley, gdy uzyskał pewność, że żadne z nich nie zna nawet krzty oklumencji.

Ginevra dużo myślała o Potterze. Wspominała ich pocałunki. Martwiła się o niego. Myślała też o swoim bracie i Granger. Wyobrażała sobie ich wszystkich w przyszłości. Hermionę, jako żonę Weasleya i matkę jego dzieci.

Po tej wizji, Draco więcej nie zajrzał do jej umysłu.


💍💍💍

Grudzień 1997

Dobrze pamiętał powrót na święta Bożego Narodzenia do domu. I to, że Śmierciożercy wywlekli z pociągu Lovegood.

Nie wiedział czego Voldemort od niej chciał, ale szybko okazało się, że chodziło tylko o nacisk na jej ojca. Ją samą zostawiono w spokoju... Choć prawie mogło dojść do tragedii.

Draco właśnie wrócił z przyjęcia w domu Zabiniego, gdy zauważył jak trzech podpitych śmierciożerców i Scabior schodzą do lochów. Wiedział, że nie może chodzić im o nic dobrego.

Mieli przewagę liczebną, ale on bardzo intensywnie doskonalił się w magii. A poza tym, nie odważyliby się skrzywdzić syna śmierciożercy z pierwszego kręgu w jego własnym domu. Ani nikogo, kto miał Mroczny Znak – Voldemort nie wyróżniał w ten sposób wszystkich swoich sług.

Gdy Draco znalazł się na dole, dwóch z nich majstrowało przy zamku, a Scabior lubieżnie oblizywał usta, gapiąc się na stłoczonych przy ścianie Lovegood i Olivandera.

- Będziesz musiał zamknąć oczy dziadku, jeśli nie będziesz chciał oglądać – zarechotał jeden z tych brudasów.

- I zatkać uszy, jeśli ta dziwka będzie krzyczeć – dodał Scabior.

Draco musiał przywołać swoją samokontrolę. Klątwy z annałów czarnej magii nie były właściwe, choć gdyby mógł, to z przyjemnością wywinąłby ich ciała na lewą stronę jednym zaklęciem.

Machnął różdżką, a dwójka która próbowała otworzyć loch, odleciała z hukiem na przeciwległą ścianę.

Scabior i jego towarzysz odwrócili się do niego z różdżkami w dłoniach.

- Czego tu szukacie? – zapytał cierpko Draco.

- Niczego, co byłoby twoją sprawą lordzie Malfoy – odparł Scabior uśmiechając się protekcjonalnie.

Draco nie czekał, tylko od razu rozbroił obu śmierciożerców, odbierając im, ich różdżki.

- Hej! – zawołał nieznany śmierciożerca, patrząc głupio na swoje puste dłonie.

Scabior zapłoną z nienawiści.

- Wszystko w tym domu jest moją sprawą. A ty Scabior zabieraj stąd swoje śmieci, jeśli nie chcesz gorzko pożałować, że próbujesz nadużyć mojej gościnności – Draco uniósł różdżkę i spojrzał temu brudasowi prosto w oczy.

- Chcieliśmy tylko się trochę zabawić. Nie bądź już takim sztywniakiem. Nie każdy ma cały rządek chętnych dziedziczek czystej krwi do posuwania! - Scabior patrzył na niego ze złością.

- Ta dziewczyna jest świadkiem, którego potrzebujemy. Ponadto ona ma tylko szesnaście lat i krew czystszą niż twoja. Jeśli chcesz kogoś pieprzyć, zajdź sobie dziwkę na Nokturnie.

Draco sięgnął do kieszeni i wyjął z niej swoją sakiewkę. Było w niej z pięćdziesiąt galeonów. Rzucił ją Scabiorowi, któremu chciwie zaświeciły się oczy.

- Zabawcie się na mój koszt, ale do tego lochu nigdy więcej się nie zbliżajcie. Nikt z nas nie chce mieć kłopotów, prawda?

- Dziękujemy za twoją hojność lordzie Malfoy – Scabior skłonił mu się ze złośliwym uśmieszkiem, po czym razem z towarzyszem, pozbierali dwóch oszołomionych śmierciożerców i ostrożnie mijając Draco, wyszli z lochu.

Dopiero, gdy byli przy drzwiach Draco rzucił im z powrotem ich różdżki, w drugiej ręce mocno ściskając swoją. Nie pozwoliłby im się pokonać i skrzywdzić Lovegood. Nigdy.

Na szczęście te szumowiny szybko odeszły.

- Dziękuję ci – wyszeptała cicho Luna.

- Nic nie zrobiłem – odpowiedział ruszając do wyjścia.

- Jeśli nie chcesz, to nikomu o tym nie powiem. Choć... - Lovegood się zawahała.

- Jeśli nie chcesz pożałować, zachowasz to dla siebie – Draco posłał jej ostre spojrzenie, łapiąc za klamkę.

- Wiesz, że masz aurę w kolorze głębokiego bursztynu?

- Pierwsze słyszę – odpowiedział sarkastycznie.

- Naprawdę. Jest śliczna.

- I co w związku z tym? – Draco czuł, że zbliża się do niego migrena.

- Nic... Tylko, że aura odzwierciedla zawsze to, co najbardziej kochamy – Luna uśmiechnęła się do niego.

- Bzdury – mruknął otwierając drzwi.

- Nie powiem jeśli nie chcesz, ale naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna! – zawołała za nim.

Draco to zignorował. Nie kochał niczego w kolorze bursztynu. On w ogóle niczego nie kochał.

Choroba. Obsesja. To być może kiedyś minie.


💍💍💍


Snape załatwił mu Fiuu bezpośrednio z jego gabinetu do dworu. Mógł pokazywać się w domu tak często, jak tylko było potrzeba. Nie przejmował się ocenami – żaden z profesorów nie odważył się go oblać, poza McGonagall. On jednak nikomu tego nie zgłosił, by nie narobić starej czarownicy jakichś kłopotów. Na szczęście jego ojciec ani trochę nie interesował się jego ocenami w tym semestrze – jednak jeśli Draco trafiał do jakiejś grupy śmierciożerców na misji, Lucjusz zawsze skrupulatnie się go o wszystko wypytywał. Służba w randze śmierciożercy, była teraz najważniejsza.

Marzec 1998

Siedział właśnie na tarasie i kończył palić papierosa. To był ohydny nałóg, ale często pomagał mu się choć trochę uspokoić. Od rana miał dziś przeczucie, że wydarzy się coś złego. Gdy rozległo się pukanie do jego drzwi poczuł dziwne napięcie w całym swoim ciele. To Lucjusz posłał po niego, chcąc go zaprosić na szklaneczkę ognistej i małą pogawędkę o jego przyszłej misji.

Draco niechętnie zszedł na dół, ale nie miał za bardzo wyboru. Otwarty konflikt z ojcem, bardzo bolał jego matkę, dlatego dla zachowania pozorów i spokoju jej ducha, udawał że wszystko pomiędzy nimi w porządku.

Wiedział, że coś jest nie tak, jak tylko jego matka weszła do salonu. Jej mina była poważna, ale Draco wyłapał w jej oczach coś lekko przypominającego rozpacz. Musiało stać się coś złego.

- O co chodzi? – zapytał Lucjusz, podnosząc się z miejsca.

- Złapaliśmy Harry'ego Pottera! – oznajmił z dumą Greyback, wskazując na mocno opuchniętego mężczyznę.

Draco wstał powoli z fotela, starając się zachować absolutny spokój. To mogła być pomyłka...

I wtedy to zobaczył. Zobaczył jak Scabior trzyma w swoich łapach Hermionę Granger, dotykając jej włosów i uśmiechając się lubieżnie. Weasley szarpał się tuż obok niej, najwyraźniej wściekły i cholernie bezradny.

Mógł usłyszeć bicie swojego serca w swoich uszach. A jego palce zdrętwiały. Chciał sięgnąć po różdżkę, ale nim zdołał to zrobić, poczuł na sobie klątwę zamrażającą. Mógł poruszyć tylko głową. Odwrócił się i spojrzał prosto w oczy swojej matki. To ona go zaczarowała.

Ojciec zapytał go, czy to Potter, wyjąkał coś w odpowiedzi w duchu próbując zaplanować swój kolejny ruch. Razem z Grebackiem i Scabiorem było z nim w pomieszczeniu czterech śmierciożerców. Jeśli ojciec stanąłby po ich stronie, Draco mógł nie dać rady, nawet jeśli pokonałby zaklęcie matki i ich zaatakował.

- Co tu się dzieje?

Ledwo zdusił przekleństwo, gdy do salonu weszła Bellatrix. Sytuacja coraz mocniej się komplikowała.

Lucjusz zaczął tłumaczyć Belli, że Greyback sądził, że to Potter, który był nie do rozpoznania pod zaklęciem żądlącym. Draco w duchu mógł się założyć, że to Hermiona ugodziła go nim w twarz, wiedząc, że to jego będzie najtrudniej im rozpoznać.

Sprytna jak zawsze.

- Zdejmij ze mnie zaklęcie – warknął cicho do matki.

- Zrobisz coś głupiego – odszepnęła nerwowo.

- Mamo...

- Uratujemy ją, obiecuję – Narcyza skupiła wzrok na Lucjuszu i Belli, którzy oglądali opuchniętego Pottera.

Bella szalała po salonie, gdy okazało się, że jeden z mężczyzn trzymał w dłoni miecz, który wyglądał jak ten należący kiedyś do Gryffindora.

Draco zamarł, a serce na chwilę mu się zatrzymało, gdy Bella zapowiedziała, że będzie torturować Granger, by uzyskać od niej odpowiedzi.

O wiele bardziej wolałby być martwy niż tego doświadczać. Chciał krzyczeć z frustracji. Chciał zabić swoją ciotkę. Chciał zabrać stąd Granger i ukryć gdzieś daleko. Jednak był świadomy tego, że to nierealne. Całym sobą czuł, że musi być opanowany. Sytuacja teraz tego wymagała.

Pottera i Weasleya zawleczono do lochu, a Bella pchnęła Granger na ziemię i wycelowała w nią różdżką. Gdy krzyknęła: „crucio" – Draco pokonał zaklęcie matki i ruszył o krok do przodu, szybko wydobywając własną różdżkę.

Silny uścisk na jego ramieniu rozproszył go na tyle, by oderwał wzrok i swoją świadomość od krzyków dziewczyny wijącej się w bólu na podłodze jego rodzinnego salonu.

- Nie... Ona cię zabije! – Narcyza przełknęła łzy, patrząc mu w oczy.

Zacisnął powieki. Okrutny krzyk.

- Nie mogę... - wyszeptał, nie patrząc na krzyczącą Hermionę, na której Bella właśnie usiadła by zagrozić jej nożem.

- Nie patrz tam i...

- Nie mogę mamo! – powiedział twardo, nie patrząc tam tylko dlatego, że Hermiona ledwo cicho pojękiwała, gdy Bella cięła jej przedramię.

- Nic jej nie będzie – Narcyza ledwo poruszała ustami, jednak on zrozumiał.

Zacisnął powieki, szczęki i pięści. Był świadom tego, że zabije dziś swoją ciotkę. I zrobiłby to z rozkoszą.

Nim jednak zdołał przemyśleć, jak to zrobić, Bella zerwała się z podłogi i wcelowała różdżką w Granger.

- Crucio! Crucio! CRUCIO! – darła się w szale.

Draco znów ruszył do przodu, ale Narcyza praktycznie rzuciła się na niego.

- Nie! Błagam cię, nie rób tego! – zaszlochała w desperacji. – Bella naprawdę cię zabije!

- Mamo... Ona umrze – wyjęczał, po raz pierwszy spoglądając na wijąca się w spazmach bólu Granger. Jej loki zaczęły wymykać się z ciasnego warkocza, a po twarzy płynęły łzy.

Nie mógł tego znieść.

- Bella zaraz skończy...

- CRUCIO!

Krzyk...

- Dość! – Draco szarpnął się znów o krok do przodu, zdesperowany i gotów na wszystko.

- Synku... - Narcyza objęła go ramionami i zaszlochała mu do ucha.

Bellatrix wreszcie odsunęła się od Hermiony, przenosząc swoją wściekłość na Greybacka, próbując mu zadawać jakieś pytania.

Hermiona była ledwo przytomna. Bardzo mocno zraniona...

- Jeśli rzuci jeszcze jedno niewybaczalne, ona albo zwariuje, albo umrze – wysyczał przez zęby, patrząc na swoją matkę.

- Powstrzymam ją – Narcyza wreszcie go puściła i odeszła w stronę siostry.

Chciałby móc do niej podbiec. Pomóc. Ukoić jej cierpienie. Nie mógł. Nie wiedział jak.

Nagle nawiedziła go jedna myśl.

Czytał o tym.

To był rytuał. Stara, biała magia. To powinno zadziałać, tylko jeśli miałby pewność, że jej magia to przyjmie. Nie mógł jej mieć... Ale musiał spróbować.

Dyskretnie wycelował różdżką w Hermionę.

- Je te transmets ma magie. Prends-le et continue. Reconstruisez-vous et vivez. Une étincelle de ma magie* – szeptał, w myślach błagając, by to zadziałało.

Widział, jak z jego różdżki wypada jasnobłękitny płomień, który zatapia się w piersi nieprzytomnej Hermiony. Dłoń mu drżała, a na czole wystąpił pot, ale musiał wytrzymać do końca rytuału. Wiedział tylko, że w ten sposób przekazuje jej cząstkę własnej magii, która ma ją ochronić przed klątwą. Miał nadzieję, że to wystarczy, by jakoś przetrwała dalsze tortury.

- Niech to szlag! Ta szlama musi coś wiedzieć! – Bellatirx obróciła się sekundę po tym, gdy Draco skończył rzucać zaklęcie.

Narcyza próbowała ją powstrzymać, tłumacząc jej coś szybko, ale jego ciotka była szalona. Znów wycelowała różdżką w Granger i krzyknęła: CRUCIO!

Drgnął, bojąc się, co będzie dalej. Ciało Hermiony wygięło się w konwulsji, ale przynajmniej już nie krzyczała.

- Wytrzymaj Hermiono... To zaraz się skończy... Wytrzymaj kochanie...- błagał w myślach, nie mając pewności czy rytuał przekazania magii wystarczył, by nie stała jej się długotrwała krzywda.

Nie pamiętał dokładnie, co działo się potem, gdy Potter i Weasley wpadli do salonu, ani gdy spadł żyrandol i zranił go w twarz.

Pamiętał jednak, że z ulgi upadł na kolana, gdy ich dawny skrzat domowy zabrał Hermionę i resztę z dala od tego piekła.

Od tamtej pory, wspomnienie tego jak znika – ucieka gdzieś daleko, gdzie mogłaby być bezpieczna, zawsze pomagało mu wyczarować cielesnego patronusa.

💍💍💍

Voldemort był wtedy tak wściekły, prawie nie do opanowania. Zabił kilku mniej znaczących śmierciożerców i rozwalił zaklęciami kilka szyb i mebli. Salon wyglądał strasznie, po tym napadzie wściekłości.

Bellatrix krzyczała, że to wina Draco, bo nie rozpoznał Pottera. Voldemort postanowił, że musi go ukarać za jego brak uwagi. Jego matka chciała zaprotestować, ale Draco widział, jak Lucjusz ją powstrzymał, również rzucając na nią klątwę zamrażającą. Czy widział, jak ona mu to wcześniej zrobiła?

Nagle został podciągnięty w górę i zawieszony w powietrzu niczym kukiełka. Pierwszą serią crucio rzucił na niego sam Czarny Pan. A później zostawił go w rękach Greybacka, Scabiora i Rowla.

Torturowali go dwanaście godzin.

Narcyza cały ten czas spędziła pod klątwą usypiającą, tak by nie słyszała jego krzyku.

W końcu Lucjusz poszedł ich błagać by przestali, nim go zabiją. Zaproponował pieniądze. Greyback i Scabior się zgodzili. Rowle jednak chętnie kontynuował swoją zabawę z bezbronną ofiarą, jako że pieniędzy miał w brud.

Dopiero interwencja Bellatrix, którą od jego krzyków rozbolała głowa, przegoniła Rowla z dworu.

Magomedyk nie dawał mu żadnych szans na przeżycie. Nawet najmniejszych. Kazał rodzinie się z nim pożegnać. Narcyza wyła z rozpaczy przy jego łóżku, modląc się i zaklinając wszystkie bóstwa świata, by jej go nie odbierali.

Draco przez chwilę chciał się poddać. Chciał odejść w spokoju i nigdy więcej nie musieć już cierpieć. Jednak wiedział, że nie może. Miał tylko jedną misję – musiał ochronić Granger i swoją matkę. Wojna dopiero się rozkręcała, a Potter i Weasley zawsze byli słabi. Śmierciożercy wciąż szukali rodziców i przyjaciół Hermiony. Draco nie wątpił, że gdyby tylko ich znaleźli, Granger od razu przybiegłaby ich bronić. Nie mógł umrzeć bez pewności, że była bezpieczna. Jeszcze nie.

💍💍💍

Zdaniem magomedyka, przyczyną tego, że jego obrażenia były tak straszne, było to, że był prawie całkowicie, magicznie wyczerpany. Podczas rytuału oddał Hermionie tak dużo swojej mocy, że nie zostało w nim samym nic, co mogłoby go bronić przed czarną magią zawartą w klątwach, jakie na niego rzucano.

Powoli dochodził do siebie, dzięki specjalnym eliksirom, sprowadzanym przez rodziców za setki tysięcy galeonów gdzieś ze Skandynawii. Pamiętał płacz Narcyzy, gdy usłyszała, że niebezpieczeństwo śmierci minęło. Był wtedy jeszcze często nieprzytomny, ale tę szczególną rozmowę akurat usłyszał.

- Jest silny. Wiedziałem, że to przetrwa. To cały Malfoy – powiedział z dumą Lucjusz, wchodząc do jego pokoju.

Draco bardziej czuł, niż widział, że jego matka siedzi na krześle tuż obok łóżka.

- Nie. Gdyby to był Malfoy, to błagałby ich na kolanach o litość. Draco przyjął tę niesłuszną karę z godnością, jaką ma każdy Black. Nie ma nic z ciebie, ty przeklęty tchórzu! – wypluła.

- Narcyzo...

- Zamknij się!

Draco słyszał szuranie krzesła.

- Jesteś śmieciem! Małym, podłym, tchórzliwym cieniem mężczyzny, w którym kiedyś się zakochałam!

- Narcyzo opanuj się! – w głosie Lucjusza było słychać niedowierzanie.

- Zobacz do czego doprowadziłeś! Zniszczyłeś naszą rodzinę. Twoi chorzy kompani zniszczyli nasz dom. Prawie doprowadziłeś do tego, że zabito naszego syna! Drugi raz!

- Kochanie, ja nie...

Plask!

Draco od razu pożałował, że miał wciąż zamknięte oczy. Widok spoliczkowanego Lucjusza zapewne był wart zapamiętania.

- Musisz... - zaczął znów mówić jego ojciec.

- Niczego nie muszę! Skończyłam z tobą! Jak tylko Draco poczuje się lepiej, odejdziemy.

- Nie wygaduj bzdur! Nie możecie!

Narcyza roześmiała się, wręcz desperacko.

- Oczywiście, że możemy! Mam już wszystko zaplanowane. Znikniemy i nikt, nigdy nas nie odnajdzie, a już na pewno nie ty. Przysięgam, że żadne z nas, nie wspomni więcej twojego imienia!

- Narcyzo! On was będzie ścigał. Zabije was!

- On upadnie. Już jest słaby. Wielki czarodziej, który boi się siedemnastolatka. Takiego przywódcę czcisz i stawiasz ponad własną rodzinę.

- Nie sądziłem, że tak będzie... - wyszeptał z bólem.

- Oczywiście, że nie. Niczego, w całym swoim życiu, nie byłeś w stanie przewidzieć.

- Błagam cię! Nie możecie mnie teraz zostawić!

Draco nie był pewien, ale miał wrażenie, że słyszy w głosie ojca płacz.

- Nie zostanę z tobą. Nie z takim mężczyzną godziłam się żyć. Nie takie życie mi obiecywano.

- Ja to wszystko naprawię! Znajdę sposób! – w głosie Lucjusza pobrzmiewała desperacja.

- Rób co chcesz, ale nas wyłącz ze swoich planów. Po tym, jak odejdziemy, nigdy więcej się nie zobaczymy – oznajmiła twardo.

- Kochanie, nie zostawiaj mnie! Ty i Draco jesteście wszystkim, na czym mi zależy! – Lucjusz prawie łkał.

- Nie waż się mnie okłamywać! Jedyne na czym ci zależy, to twój własny tchórzliwy tyłek! Dwanaście godzin torturowano nasze dziecko, w naszym własnym salonie, a ty nic nie zrobiłeś! – krzyczała.

- Nie mogłem, to był rozkaz...

- Oczywiście. Wybrałeś swojego pana i jego rozkazy. Pozwoliłeś pastwić się bez litości nad swoimi jedynym dziedzicem. Pięć lat staraliśmy się o niego i prawie umarłam, wydając go na świat, a ty pozwoliłeś, by ci brudni podludzie, prawie go zabili!

- Zapłacą za to! Przysięgam, że zapłacą! – wołał Lucjusz.

- Niczego mi już nie przysięgaj. Nie wierzę w żadne twoje przysięgi, bo złamałeś je wszystkie. Zniszczyłeś naszą rodzinę i upodliłeś się przed całym, magicznym światem!

- Przysięgam ci, że zrobię wszystko, by to naprawić! Musisz tylko ze mną zostać!

- Po co? Żeby znów pozwolić ci decydować o naszym życiu? Byś nadal wmawiał Draco, że nie może nawet spojrzeć na nikogo, kto nie ma czystej krwi i skarbców pełnych złota? Byś nadal zmuszał nas do siedzenia prosto przy stole i rozmawiania tylko na odpowiednie tematy, bez prawa do głośnego śmiechu, zabawy, zwykłej, rodzinnej radości? Nadal mamy być sztywnymi purystami, którzy wierzą, że są we wszystkim lepsi od innych, bo urodzili się pod odpowiednim herbem? – wykrzykiwała.

- Nasza rodzina...

- Jest martwa! Nasza rodzina nie istnieje! Nic nie robimy razem! Nie okazujemy sobie uczuć, nie uśmiechamy się do siebie, nie wyjeżdżamy na wspólne wakacje! Żyjemy obok siebie, jak obcy ludzie! Od kiedy Draco skończył dziesięć lat, nie wolno mi go przy tobie przytulić, byś nie wygłosił tyrady na ten temat! Nie wolno mi kupować mu prezentów, żebyś znów nie pieprzył tych bzdur o rozpieszczaniu go, woląc wcisnąć mu kolejny worek galeonów, by sam kupił, co chce. W ogóle nie znasz naszego syna! I powoli wierzę, że nie znasz też już mnie...

- Kocham cię! Kocham naszego syna! Szanuję naszą rodzinę, wiesz że tak jest!

Teraz Draco już był pewien, że jego ojciec jednak płacze.

- Śmiejesz się z biedy Weasleyów, ale to oni są prawdziwą rodziną! I wiesz co? Nikt nie torturuje ich dzieci! Są bezpiecznie ukryte wśród swoich przyjaciół. Pokaż mi, którzy z twoich, ukryliby nas, gdybyśmy tego potrzebowali? – Narcyza nie odpuszczała, najwyraźniej chcąc wykrzyczeć mężowi wszystko.

- Cyziu...

- Wmawiasz Draco, że Zabini to marny przyjaciel, bo jego kolejni ojczymowie rzadko są związani ze śmierciożercami. Namawiasz go, by przyjaźnił się Nottem lub Puceyem, doskonale wiedząc, że oni obaj od zawsze zazdroszczą mu wszystkiego. Prawie siłą wpychasz go w łapy takich harpii, jak córka Parkinsona czy te dwie trzpiotki Greengrass, nawet nie rozważając tego, że mógłby się w kimś naprawdę zakochać i w przyszłości stworzyć szczęśliwy związek!

- Naprawdę chcesz odejść po to, by pozwolić mu ożenić się ze szlamą? – wyszeptał pytanie.

Plask!

- Nie waż się! Nie próbuj nawet tego wywlekać, bo przysięgam, że przeklnę cię tak, że twoi przodkowie na portretach cię nie rozpoznają!

- Wiesz o tym, że Draco jest dziedzicem. Ma obowiązki wobec tej rodziny...

- Draco jest prawie dorosłym, wspaniałym mężczyzną i będzie mógł zrobić ze swoim życiem, co zechce. A tobie nic do tego, bo będziesz w tym czasie daleko od nas. I nie licz w przyszłości na zaproszenie na jego ślub, bo zaprosimy tam tylko bliskich nam ludzi.

- Nie możecie ode mnie odejść! – krzyknął.

- Spróbuj nas powstrzymać – odpowiedziała spokojnie Narcyza.

Coś upadło ciężko i Draco dopiero po chwili zorientował się, że to Lucjusz padł na kolana.

- Błagam cię! Nie zostawiaj mnie! Kocham cię nad własne życie! Zrobię wszystko czego zażądasz, przysięgam! Zmienię się! Będę wam okazywał więcej uczuć. Nasza rodzina znów będzie szczęśliwa.

- Nie wierzę ci... - wyszeptała z bólem.

- Spełnię każde twoje i każde jego życzenie! Nie będzie dla mnie na świecie nic cenniejszego, od waszego zadowolenia! Daje ci moje słowo!

- Kocham cię Lucjuszu. Choć gardzę tym, co zrobiłeś, wciąż nie potrafię przestać cię kochać – wyznała. – Ale nie mogę zostać, bo jeśli złamałbyś kolejną obietnicę, moje serce pękłoby do reszty.

- Złożę ci wieczystą przysięgę, jeśli trzeba. Ty i Draco dostaniecie ode mnie wszystko, czego zażądacie, choćbym sam musiał iść po to do piekła! Tylko mnie nie zostawiajcie...

Draco wiedział, że wcześniej czy później, jego matka się złamie. Naprawdę kochała tego drania od dnia ich ślubu i jej życie bez niego, byłoby strasznie samotne i puste. Wcale nie chciał tego dla niej. Jemu samemu, ciężko było uwierzyć w słowa ojca, ale wkrótce miał okazje zweryfikować, jak bardzo były one prawdziwe.

*Przekazuję ci moją magię. Weź to i idź dalej. Odbuduj się i żyj. Iskra mojej magii.

💍💍💍


Hej 😊


Chciałam tylko poinformować retrospekcje będą pojawiać się dwa razy w tygodniu, aż do ich wyczerpania, a później wracamy do stałej publikacji raz w tygodniu - w niedzielę.

Przypominam, że wszelkie nowinki i wiele dyskusji na temat dramione, jest teraz prowadzonych na facebookowej grupie DRAMIONE - PISZEMY - CZYTAMY - KOCHAMY.

Macie tam również możliwość zadawania wielu pytań o wszystko co związane z naszą ulubioną parą, lub też podzielenia się z nami Waszymi przemyśleniami w tym temacie. 

Serdecznie Zapraszam! 

Continue Reading

You'll Also Like

97.2K 4.1K 21
Allia Elval, wampirzyca w której żyłach płynie elfia krew. Pewnego dnia wyjeżdża z miasta w którym dotychczas mieszkała, do obcego jej miasteczka. J...
41.1K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
25.6K 1K 26
„ink brought us together"
43K 2.3K 85
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...