Nastolatkowie

By mlodykostus

916 18 0

Historia, grupki młodych osób zmagających się z wieloma problemami nas samych, ukazuje ona często przykrą cod... More

Rozdział I "Pierwsze spotkanie"
Rozdział III "Przed nami długa droga"
Rozdział IV "Przejdziemy przez to razem"
Rozdział V "Jeszcze będzie pięknie"
Podziękowania

Rozdział II "Bolesna młodość"

151 3 0
By mlodykostus

Zostaw wiadomość po sygnale.

"Trzeci dzień go już w szkole nie ma, co on odwala?" - To pytanie zajmowało głowę Wiktora przed nadchodzącą lekcją biologii.

Autostradę myśli przerwało sprawdzanie obecności przez nauczycielkę.

Gdy przyszła kolej na Eryka nastała chwila ciszy.

- Znowu go nie ma? Ktoś wie co się z nim dzieje - zapytała nauczycielka.

- Chory jest - odpowiedział Wiktor, zadając sobie to samo pytanie.

- Ej, Czaro, wiesz, gdzie jest Eryk, któryś dzień z rzędu go nie ma w szkole, a nie odpisuje mi to już od weekendu.

Czarek to dobry kolega Eryka, jeżeli on ani Wiktor nie widzieli co się z nim dzieje to nikt nie wiedział.

- To ty nie wiesz. - zapytał

- Czego niby nie wiem? - odparł zdenerwowany Wiktor.

- Eryk leży od trzech dni pod kroplówką, tak dał w weekend, że musieli go podłączyć. - odpowiedział.

Czarek wyglądał i mówił jakby był dumny z wyczynów Eryka.

- Cholera. - to jedyne co zdołał z siebie wykrztusić Wiktor.

Wiktor bez zastanowienia zmył się z lekcji i popędził do szpitala, w którym leżał Eryk, gdy wchodził na jego salę widział, że Eryk już w miarę kontaktuje.

- A Tobie co za genialna myśl wpadła do głowy tym razem co? Chcesz się zaćpać czy co kretynie? Do tego jeszcze nic mi nie mówisz, Czaro widział co jest z Tobą a ja nie? Twój najlepszy przyjaciel? - zapytał wściekły Wiktor.

Widać, że Eryk albo nie był jeszcze w pełni sił albo nie miał ochoty na rozmowę.

- Ale bym sobie zapalił. - powiedział do siebie Eryk,

- Od kiedy ty w ogóle palisz? - zapytał zdziwiony Wiktor

- Od dawna, tylko Ci nie mówiłem.

- Co się z Tobą chłopie nic mi nie mówisz, znowu masz zjazd czy o co ci chodzi?

- Żadne zjazdy, rekreacyjnie. - odpowiedział Eryk co jakiś czas pokaszliwując.

- A co mam lepszego robić?

- No mógłbyś. - zaczął Wiktor.

- Nie przerywaj mi. - burknął Eryk. - Starzy mają mnie głęboko w dupie, moja pierwsza i jedyna miłość mnie odrzuciła, nie radzę sobie z tym wszystkim, jest mi ciężko i nie wiem jak mam sobie to poukładać w głowie. Najchętniej to bym zniknął. Dlatego tak się stoczyłem, wiem, że to złe, ale nic innego mi nie pozostało, w tym czuję taką dziwną... dziwną ulgę. - odparł

- Ulgę? W ćpaniu? Chyba za mocno się odkleiłeś od rzeczywistości. - odpowiedział Wiktor zdenerwowany całą sytuacją.

Wiktor został do późnego wieczora przy Eryku, mimo że po tej rozmowie już oboje nie mieli ochoty rozmawiać, widać było, że Eryk nie był w najlepszej kondycji do długich rozmów i moralizatorskich kazań.

"Coś jest wyraźnie nie tak, ale jak mam mu pomóc, skoro nie chce rozmawiać? Chociaż jeżeli nie będzie chciał mi powiedzieć, to i tak mi nie powie, nie ważne jak bardzo próbował bym do niego dotrzeć" - Jak rozwiązać zaistniałą sytuację zaprzątało głowę Wiktorowi przez długi czas.

Następne tygodnie zleciały Wiktorowi bardzo szybko, tak często jak mógł odwiedzał Eryka czy to w szpitalu czy to w domu. Próbował wykrztusić z niego jakiekolwiek informacje o tym co się u niego dzieje. Nie przynosiło to jednak zamierzonego skutku.

"Jaka ona jest piękna." - To jedyne myśli, które trzymały Wiktora na ziemi wśród pochłaniającego go chaosu.

- Wiktor i Matylda zaczęli spędzać razem coraz większe ilości czasu. Niestety Wiktor, póki co przeżył tylko dobre sytuacje i rozmowy z Matyldą.

- Co się stało? - zapytał zaniepokojony Wiktor widząc posmutniałą twarz Matyldy.

- Wszystko gra. - odpowiedziała, kto by przypuszczał, że to jedno z najczęściej wypowiadanych kłamstw na świecie.

- Powiedz o co chodzi, wiesz, że przy mnie możesz być sobą, nie będę Cię oceniał ani się z Ciebie śmiał, chce być tylko dla Ciebie wsparciem, proszę powiedz co Cię gryzie. - powiedział Wiktor obejmując Matyldę.

- No nie wiem Wiktor - odpowiedziała Matylda, na której twarzy malowała się niepewność.

- Będzie Ci lepiej jak się wygadasz, zaufaj mi.

- No bo mój tata - mówiła Matylda już prawie płacząc.

Wiktor przeczuwał co może niedługo nastąpić, jednak nic nie powiedział tylko przytulił Matyldę dając jej poczucie bezpieczeństwa i wsparcia.

- Znowu pił, ja już nie mam sił, znowu awantury, znowu nie mogę spać po nocach, mam już dość tego wszystkiego, a zwłaszcza jego. - powiedziała Matylda po czym wybuchła płaczem.

- Już spokojnie, jestem obok Ciebie, wszystko się ułoży zobaczysz. Ja też nie miałem ciekawych relacji z ojcem, w sumie to w ogóle nie miałem żadnej relacji. Od małego pamiętam tylko krzyki w domu, trzaskające drzwi i woń alkoholu w powietrzu. Po pewnym czasie zaczął jednak podnosić rękę na mamę, z początku sam się go bałem, ale potem swój strach przerodziłem w nienawiść i zacząłem mu się przeciwstawiać, pierwsze kilka razy miałem nieźle poobijaną mordę za to, że się wtrącam. Ale po jakimś czasie, kiedy trochę podrosłem i doszło do takiej sytuacji to on miał obitą twarz, potem następny raz i następny, aż go wyrzuciłem z domu na zbity pysk, teraz jak mnie widzi na ulicy do odchodzi jak najdalej ze strachu, dobrze mu tak, niech czuje ten zapach strachu w powietrzu, ten sam który ja czułem jako dzieciak.

- Wiesz, że sam dobrze też nie zrobiłeś Wiktor? - powiedziała jeszcze bardziej poruszona Matylda.

- Wiem, ale nie żałuje tego, jedynego dobrego czego się od niego nauczyłem to, żeby być twardym i żeby przyjmować wszystko na klatę, no i nie przyzwalam na jakąkolwiek przemoc wobec kobiet, nie obchodzi mnie czy werbalną, czy fizyczną, brzydzi mnie to i nie pozwalam na to przy mnie. - kontynuował Wiktor.

- Przykro mi, że przeszedłeś przez takie piekło. - odpowiedziała Matylda wtulając się w jedynego chłopaka, przy którym czuje się dobrze i bezpiecznie.

- Daj spokój, dzięki temu jak już mówiłem stałem się twardszy, niestety musiałem szybciej wydorośleć, mojej więzi z mamą nie złamie już nic, a Tobie nie pozwolę, żeby stała się jakakolwiek krzywda - powiedział Wiktor wycierając zły spływające po policzkach Matyldy.

-Dziękuję za wsparcie Wiktor, naprawdę, dziękuję, że jesteś.

- Nie dziękuj, za bycie ludzkim nie powinno się dziękować.

Przez następne tygodnie Wiktor w większości myślał o zeszłej sytuacji, trzeba przyznać, że był umysłowym masochistą.

- No w końcu przyszedłeś. - powiedział Wiktor, kiedy zobaczył Eryka w szkole po raz pierwszy od miesiąca.

- Długa regeneracja rozumiesz. - zaśmiał się Eryk.

- Ta regeneracja - parsknął Wiktor.

- Dużo mnie ominęło? - zapytał Eryk.

- No Emilia nie jest już z Adamem, babka od angielskiego jest w ciąży.

- Z lekcji idioto - powiedział Eryk uśmiechający się od niepamiętnych czasów.

- Aaa - roześmiał się Wiktor.

- No to dużo. - odparł po chwili klepiąc Eryka po ramieniu.

- Kozak, ledwo wróciłem i już mi się nie chce, wiesz co? Najchętniej to bym nie chodził do tej szkoły, po co mi niby to wszystko? Całki srałki i inne pierdoły, ja chcę być tylko prostym kucharzem. - powiedział Eryk.

- Wyluzuj trochę, będzie git, jeszcze tylko 2 lata. - roześmiał się Wiktor widząc skwaszona minę Eryka.

Po lekcjach Wiktor, Matylda i Eryk postanowili przejść się do ulubionej knajpy.

- No w końcu lepiej poznam tą twoją Matyldę. - powiedział Eryk, czekając z Wiktorem pod knajpą "lipcowe czereśnie".

- Jaką moją? Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - powiedział zakłopotany Wiktor.

- No przyjaciele, na bank. - śmiał się Eryk,

- A spadaj - odparł nierozbawiony Wiktor. W głębi duszy jednak liczący, że Eryk się nie myli.

- O idzie. - powiedział ucieszony Eryk,

- Hej chłopaki, ty pewnie jesteś Eryk. - powiedziała Matylda spoglądając na niego.

- Hej, tak to ja, miło Cię poznać, Wiktor mi dużo o Tobie opowiadał - odparł Eryk z szerokim uśmiechem malującym się na jego twarzy.

- Naprawdę? zapytała zaciekawiona Matylda

- Nieprawda... znaczy prawda... znaczy... - odpowiedział zakłopotany ponownie Wiktor.

- Dobrze już dobrze głuptasie, chodźmy do środka - powiedziała Matylda widząc zakłopotanie Wiktora.

- Erykowi już dawno nie dopisywał tak dobry humor, dopóki nie zauważył kątem oka kto siedzi przy innym stoliku.

- No nie wierzę, od kiedy ten śmieć Patryk też tu przychodzi? Nie wytrzymam. - Eryk już miał wstawać jednak Wiktor zdążył go zatrzymać.

- Powaliło Cię chłopie, siadaj i wyluzuj trochę, jesteśmy w miejscu publicznym. - odpowiedział Wiktor.

- Ja tylko poproszę kawę, a dla was co gołąbki?

- Dla mnie tylko frytki - powiedziała Matylda.

- A dla mnie tylko sałatkę - zaśmiał się Eryk - żart oczywiście, tylko kawę.

- Dobrze - odpowiedział kelner po czym odwrócił się poszedł w stronę kuchni.

- Towarzystwo spędziło bardzo przyjemnie ten dzień razem. Dowiedzieli się dużo o sobie nawzajem, Matylda również dowiedziała się jakie ciekawe przygody spotkały dwójkę przyjaciół.

- Ale się obżarłem - powiedział ledwo idący Wiktor.

- A może następnym razem pójdziemy na naszą miejscowe co Wiktor? Wszyscy razem tak jak dzisiaj?

- Waszą miejscówkę? - zapytała niezwykle zaciekawiona Matylda.

- No nie wiem. - odpowiedział Wiktor.

- Proszę - powiedziała Matylda patrząc swoim zwodniczym wzrokiem prosto w duże brązowe oczy Wiktora

- No dobrze - uśmiechną się Wiktor.

- No to jesteśmy umówieni na następny raz w takim razie, ja lecę, a was zostawię samych, trzymajcie się - powiedział Eryk po czym ruszył w stronę swojego domu.

Relacje pomiędzy Wiktorem a Matyldą z dnia na dzień stawały się coraz lepsze. Jedyne co miał w głowie Wiktor to, to jak bardzo podoba i imponuje mu Matylda i co znowu dzieje się z Erykiem.

"Znowu go nie ma kilka dni, co się z nim dzieje?" - taka myśli chodził po głowie Wiktora siedzącego na kolejnej nurzącej lekcji historii. Nawet nie notował, przez pół lekcji patrzył na puste miejsce, na którym powinien siedzieć Eryk.

"Cholera, nie zostawię tego tak" - zdecydował Wiktor i postanowił po lekcjach pójść do Eryka domu.

Po lekcjach Wiktor zrobił tak jak postanowił, szybkim krokiem zmierzał ku domowi Eryka, czuł, jak niesie go tekst jego ulubionej piosenki. Niedługo po tym zaczął on dostrzegać żółty dom Eryka, nie było trudno go dostrzec, ponieważ reszta willi była w czarnym lub szarym kolorze.

- Kto tam? - powiedział głos dochodzący z domofonu.

- Wiktor. - odpowiedział spokojnym głosem chłopak

- A, to ty, już Cię wpuszczam.

- Dzień dobry Pani Madziu, jest Eryk? - zapytał Wiktor widząc wyłaniającą się zza drzwi sylwetkę mamy Eryka.

- Cześć Wiktor, tak jest, znajdziesz go w swoim pokoju.

- Trochę mnie już tu nie było, ale trudno jest zapomnieć piękny wygląd tego marmuru - myślał Wiktor wchodząc po schodach ciągnąc palce po zimnym kamieniu.

- Cześć Eryk to ja, Wiktor. Sorry, że bez zapowiedzi, ale w sumie i tak nie odczytujesz ode mnie wiadomości. Mogę wejść? - powiedział stojąc przed drzwiami do pokoju Eryka.

- Jasne wchodź. - odpowiedział zachrypnięty głos.

- Co to za melina? -zapytał Eryk zauważywszy, że o 16-stej jest tak ciemno w pokoju, że nawet nie widać plakatów z jego ulubionymi artystami.

- Jak tu cuchnie. - dodał Wiktor wchodząc głębiej do pokoju.

- Idę otworzyć okno, bo zaraz się chyba przewrócę. - powiedział Wiktor po czym od razu odsłonił rolety.

- Jak to razi, zgaś to chłopie.

- Eryk jest 16-sta czy ty się dobrze czujesz, czy upadłeś na głowę? - zapytał zdenerwowany Wiktor.

- Odwal się co? - powiedział Eryk po czym wstał chwiejnym ruchem z łóżka i ruszył w stronę półki z ciuchami, po czym dotoczywszy się do niej wyciągnął zza niechlujnie złożonych kilku par bluzek setkę czystej. Wiktor zanim wyszedł z osłupienia i zrozumiał co się właśnie dzieje było już za późno, bo Eryk zdążył ją wypić, schować za łóżko i znów się położyć.

- Co to do cholery miało być? - zapytał wyraźnie zły Wiktor.

- Ale o co Ci chodzi?

- O jajco kretynie - odpowiedział Wiktor zaglądając za tył łóżka Eryka.

- Chyba mi się dwoi w oczach. - to jedyne co był w stanie powiedzieć widząc stos różnych wielkości butelek z alkoholem.

- Nie miałem pojęcia, że to aż tak daleko zaszło.

- To się ciesz, że nie widziałeś mojej szafki.

- A co tam trzymasz? - odpowiedział Wiktor, po czym zaczął przeszukiwać szafki, dopóki nie trafił na szafkę ze skarpetkami i wieloma zawiniątkami z aluminium.

- O nie nie, zabieram Ci to, nie ma opcji, że pozwolę Ci się powoli zabijać

- To weź i co z tego? Kupię sobie znowu, wiesz, że mam od kogo i za co - odpowiedział obojętny Eryk.

- Ale dlaczego Eryk, co się dzieje?

- Sam nie wiem. - westchnął Eryk. - Czuje się źle sam ze sobą i czuję się samotny, nie radzę sobie z niczym ani nie mam ochoty nawet wstać z łóżka, starsi mają w dupie, że tydzień mnie już w szkole nie ma, praktycznie przez cały tydzień jestem na bombie, jest źle stary wiem, wiem też, że potrzebuje pomocy, ale moim jedynym terapeutą jest odklejanie się od tego świata.

- W takim tempie to niedługo na dłużej zostaniesz na drugim świecie, chłopie nie jesteś sam, masz mnie, rodziców.

- Rodziców - parsknął Eryk obracając się na drugi bok - Oni mają mnie gdzieś i wiesz to dobrze, liczy się tylko praca i ile są w stanie zarobić

- A spróbowałeś z nimi chociaż porozmawiać?

- Porozmawiać? O czym? Że czuję się sam ze sobą? To by mi powiedzieli, że mam nie wymyślać.

- Cholera... co mogę dla Ciebie zrobić?

- Nic nie możesz, nie potrafię się nawet wygadać o tym co mnie trapi, nie umiem pomóc sobie samemu, więc jak ty byś chciał to zrobić?

- No nie wiem, chociaż być przy Tobie?

- Być przy mnie? I co? Będziesz cały czas przy mnie? Będziesz ze mną spał? Oglądał filmy i grał w gry? A czas dla Ciebie? Na twoje własne życie?

- Ehh. - to było jedyne co mógł z siebie wydusić Wiktor.

- Dobrze wiesz, że sam muszę sobie z tym poradzić.

- A jakiś psycholog czy coś?

Proszę Cię chłopie, nie osłabiaj mnie.

- Eryk... coś musi dać się zrobić, ufam Ci, ale czy obiecasz mi, że rzucisz ten cały syf?

- Dobrze wiesz, że nie składam pustych obietnic, możesz jedynie trzymać za mnie kciuki.

- Szlag by Cię - powiedział Wiktor po czym postanowił jeszcze trochę zostać z Erykiem, żeby porozmawiać o pierdołach i o tym co się dzieje wokół.

Zmierzając ku wielkim czarnym przeszklonym drzwiom Wiktor postanowił zahaczyć jeszcze o mamę Eryka.

- Do widzenia Pani Madziu, miałbym tylko jedną prośbę proszę, aby zaglądała Pani czasami do Eryka - powiedział Wiktor po czym wyszedł.

Dzień jak co dzień, gdy nagle Wiktor usłyszał znajomy głos zza pleców.

- To co, dzisiaj idziemy na naszą miejscówkę rozumiem? - zapytał Eryk.

- No w końcu się pojawiłeś w tej budzie, ty to się najpierw weź za naukę, może?

- Już skończ zanim w ogóle zacząłeś swój jakże inteligentny i motywujący monolog" - mówił szyderczo Eryk.

- Odczep się kretynie. Pasuje ci młoda? - zapytał Wiktor spoglądając na Matyldę. Jesteś starszy tylko o kilka miesięcy, więc się tak nie mądruj. Wracając, możemy iść.

- To spotkamy się obok parkingu, git?

- Może być. - odpowiedzieli wspólnie Wiktor i Matylda.

Gdy cała trójka rzuciła się w wir rozmowy droga zleciała im bardzo szybko, Eryk zauważył też jak Wiktor i Matylda co jakiś czas wymieniają do siebie nic dla niego nie znaczące uśmiechy, lecz dla nich były bardzo znaczące.

- Mogliście powiedzieć, że tak będzie wyglądała droga, to bym ubrała długi rękaw - powiedziała niezbyt zadowolona Matylda maszerująca ścieżką prowadzoną przez drzewa.

- Nie przesadzaj - rzucił śmiejący się Eryk patrząc jak Matylda nieudolnie próbuje przechodzić obok gałęzi.

- No, to jesteśmy.

- To ta budka? I tyle? - powiedziała zniesmaczona Matylda.

- Spokojnie, w środku wygląda to dużo lepiej.

Matylda nie mogła uwierzyć własnym oczom przechodząc przez próg budki.

- O ja cię - powiedziała Matylda będąc pod ogromnym wrażeniem wyglądu tej budki.

- A nie mówiłem - powiedział dumny z siebie Wiktor. - Sami to wszystko zrobiliśmy - kontynuował.

Matylda z otwartą buzią chodziła i patrzyła na przeróżne rzeczy znajdujące się tam, od wspólnych zdjęć Wiktora z Erykiem, po pufy i przeróżnymi grami planszowymi, i rzutkami.

- To wszystko wasze? Sami to zrobiliście? - zapytała.

- Tak jak mówiłem. - odparł zadowolony Wiktor spoglądając na palącego towarzysza, który siedzi na prezesie.

- Mmm, camelki. - powiedział Eryk rozkoszując się ulatniającym dymem z papierosa.

- Ale smród. - pomyślał Eryk po czym oddalił się od ulubionego siedzenia Eryka.

- Wow, ale moglibyście tu posprzątać raz na jakiś czas. - powiedziała Matylda spoglądając na puste pudełka i kubki z pobliskiej knajpy.

- Ledwo przyszła już marudzi. - dodał Eryk siadając na pufie.

Grupka przyjaciół spędziła bardzo przyjaźnie wspólne popołudnie, Eryk z Wiktorem dowiedział się też, że Matylda chodziła do szkół z takich miast jak: Warszawa, Kraków czy Gdańsk, a teraz wylądowała tu, w średniej co do wielkości mieście Komycin.

- No to super, tutaj macie, to muszę znowu przyznać. - mówiła Matylda wychodząc z bazy chłopaków.

- Mówiłem Ci - powiedział zadowolony Eryk.

- Szkoda, że to tak szybko przeleciało.

- A no szybko, musimy częściej tak wychodzić, razem. - zaproponował Wiktor

- Jestem za. - odpowiedział Eryk.

- Ja też, przyda wam się ktoś, kto pomoże wam posprzątać tam ten syf. - dodała Matylda śmiejąc się z chłopaków.

- Oj tam, zaraz syf, może nam się tak tam podoba? - odpowiedział Eryk

- Tak tak, na pewno. To wcale nie tak że wam się nie chce?

Chłopaki nie odpowiedzieli na to pytanie tylko popatrzyli na siebie po czym się zaśmiali, a Matylda wywnioskowała niezaskakującą odpowiedź z ich twarzy.

- To chyba ta jedyna wiesz? - powiedział z Nienacka Wiktor.

- Co jedyna? - odpowiedział zaskoczony Eryk

- No Matylda, to chyba ta jedyna, jest taka cudowna. - powiedział Wiktor po czym rozpłynął się w myślach o ukochanej.

- Proszę proszę, czyżby Matyldzie udało się rozmrozić twoje zimne, zatwardziałe serce? Czyżby udało jej się rozkuć skorupę na twoim sercu którą nałożyłeś po poprzedniej dziewczynie?

- Tak. - odpowiedział Wiktor uśmiechając się od ucha do ucha nadal myśląc o wybrance.

- Życzę Ci jak najlepiej stary, naprawdę. Też mi się wydaję, że jest inna, spokojna, poukładana, z poczuciem humoru, martwi się o Ciebie i co najważniejsze zależy jej na Tobie. Nie zepsuj tego. - powiedział jakby posmutniały Eryk, w głębi duszy zazdrościł Wiktorowi, że udało mu się znaleźć normalną dziewczynę, ale mimo to jego życzenia były szczere i z głębi serca.

- Cisza tam z tyłu, bo was rozsadzę! - powiedziała ponuro nauczycielka.

Przez następne tygodnie Eryk bez problemu zauważył, że Wiktor poświęca więcej czasu Matyldzie niż jemu. Mimo to nie był na niego zły, cieszył się ze szczęścia Wiktora, w końcu byli prawdziwymi przyjaciółmi. Eryk też czuł, że powoli udaje mu się wychodzić z dołku, do którego wpadł. Długie, szczere rozmowy z Wiktorem przynosiły rezultaty.

„Jak mam jej się zapytać o bycie razem?" – pytał się w myślach Wiktor, przez ten cały czas nie wpadło mu do głowy jak się jej o to zapytać ani gdzie. Był marzycielem, więc wyobrażał sobie, siebie z Matyldą na końcu mostu przy cudownym jeziorze, gdzie pływały piękne łabędzie i otaczały by ich piękne stare dęby, które swoją starością zwiastowały by iż on z Matyldą też się zestarzeją razem. Przy zachodzie słońca, nagle łapał ją za rękę i zadawał jej magicznie pytanie „Zostaniesz moją dziewczyną?" uśmiechając się od ucha do ucha, bo w końcu stoi obok swojego szczęścia, wszystko wyglądało tak pięknie, i prosto, szkoda tylko że działo się tylko w jego głowie.

- Najlepiej jak najprościej - zaśmiał się Eryk wiedząc zamyślonego przyjaciela.

- Genialne, jak mogłem na to nie wpaść. - burknął Wiktor wytrącony z błąkania po obłokach.

- No co, taka prawda, nie ma co kombinować. - odpowiedział Eryk spoglądając przez okno w klasie z którego widać piękną jesień.

- Tego dnia Eryk nie szedł do szkoły, źle się poczuł więc postanowił zostać w domu. Siedząc przy biurku kolejne minuty leciały mu na wpatrywaniu się w plakat jego ulubionego artysty.

"Eh... Dlaczego to wszystko jest takie do dupy? Chciałbym uwolnić się od wszystkich problemów, fobii, strachu przed samym sobą, czy człowiek powinien się siebie bać? Powinien bać się przebywać sam ze sobą? W końcu jesteśmy skazani na siebie, ile osób nie mielibyśmy przy sobie w życiu każdego człowieka. Przychodzi moment, kiedy zostaje sam na sam, ze sobą, ze swoimi myślami, gorszymi, lepszymi, ze wspomnieniami, po których automatycznie banan ciśnie się nam na usta, lub wspomnienia, o których dawno już chcieli byśmy zapomnieć. - takie myśli chodził Erykowi po głowie. Często zdarzało mu się wyłączać i rzucać w wir myśli i sytuacji, które mogły potoczyć się inaczej, kłótni, które mógł wygrać, rzeczy, które mógłby zmienić." - Niestety rozmyślania Eryka ostatnimi czasy schodziły na coraz gorsze tory.

- Już wiem jak się jej zapytam! - oznajmił szczęśliwy jak nigdy dotąd Wiktor.

- Cieszę się. - odpowiedział Eryk nie wyrażając przy tym żadnych emocji, nawet gestykulacja twarzy na milisekundę mu się nie zmieniła.

- Wszystko gra? - zapytał zmartwiony Wiktor widząc stan Eryka.

- Tak wszystko gra. - oznajmił Eryk, poruszający się torami złych myśli.

Wiktor doskonale wiedział, że nic nie jest w porządku.

„Może znowu ma zjazd formy?" - zastanawiał się Wiktor, ale postanowił nie naciskać, był przekonany, że Eryk porozmawia z nim, kiedy będzie czuł się gotowy.

Nie był świadomy, że Eryk jest w najgorszym stanie od niepamiętnych dla nich czasów, wrócił do nałogów, z których małymi krokami udawało mu się wychodzić, że wszystko zaczęło go przytłaczać dwa razy bardziej. Wiktor nawet nie zwrócił uwagi na to, że Eryk jest blady jak ściana, myśli o tym, kiedy znowu będzie w stanie zobaczyć się z Matyldą przysłaniały mu rzeczywisty obraz otaczającego go świata.

Było cudowne popołudnie, ciepły dzień z podmuchami chłodnie muskającego twarz wiatru. Wiktor jak zwykle tego dnia spotykał się z Matyldą, zamiast standardowo szwendać się po mieście postanowił, że zabierze ją do parku kawałek od miejsca zamieszkania Matyldy.

- Czemu nie chcesz powiedzieć mi, gdzie idziemy? - ciągle pytała zaciekawiona Matylda.

- Do parku idziemy głuptasie, czasami przeraża mnie twoja ciekawość i to, że wszystko musisz wiedzieć - powiedział Wiktor.

- Naprawdę przerażam Cię? - zapytała Matylda, która w jednej chwili zamieniła cudowny szeroki i szczery uśmiech na poważną minę.

- Żartuje przecież, chyba nigdy nie nauczysz się u mnie wyczuwać sarkazmu. - zaśmiał się Wiktor.

- Bardzo śmieszne. - odpowiedziała Matylda, która też zaczęła się śmiać.

Wiktor wybrał ławkę bliżej środka parku, aby pozwolić podziwiać Matyldzie piękno alejek wczesną jesienią.

- Tu jest jak w bajce, musimy częściej tu przychodzić - powiedziała Matylda rozglądając się na boki, podziwiając drzewa z liśćmi w najróżniejszych kolorach, od pomarańczowych po czerwone.

- Jest, to prawda - odpowiedział Wiktor, który czuł narastające zdenerwowanie wiedząc, że niedługo nadejdzie moment, kiedy zapyta się Matyldy o bycie razem.

- Musimy tu częściej przychodzić - powiedziała Matylda przytulając się do Wiktora.

- Tak, tak, ekhem, musimy tak. - odpowiedział Wiktor, który czuł jakby miał nogi z waty, nigdy nie czuł takiego uczucia paraliżu, mimo że był doskonale przygotowany na to spotkanie, wiedział co ma powiedzieć, strach postanowił się z nim zabawić.

W końcu udało im się dotrzeć do ławki, o której myślał Wiktor, wyglądała rzeczywiście jakby była z innego świata. Oddalona od innych ławek, stała pod drzewem, mimo ulokowania ławki, kolorowe liście spadały obok niej a nie na nią. Mało tego, siedząc na ławce może było podziwiać cudowny widok na staw, w którym pływały łabędzie.

„Może brakuje mostu, zachodu słońca i dębów, ale tu chodzi przecież o zapytanie się, a nie o cudowny wygląd dookoła, cholera, dlaczego to takie trudne?" – zastanawiał się Wiktor nie mogący zebrać się do zadania pytania.

Matylda zauważyła, że Wiktorowi spłynęła po skroni duża kropla potu z ułożonych do tyłu czarnych włosów.

- Wszystko gra Wiktor? - zapytała Matylda, która nie wiedziała, dlaczego Wiktor jest taki zestresowany.

- Tak, wszystko gra. - odpowiedział Wiktor, który zaczynał czuć blokadę na gardle, taką samą jak wtedy, gdy podchodził pierwszy raz do Matyldy.

Wiktor niepewnie objął Matyldę, pomimo że robił to już setki razy wcześniej. Matylda poczuła się zdezorientowana zaistniałą sytuacją.

- Słuchaj, bo ja chciałem się zapytać czy. - zaczął Wiktor.

- Tak? – odpowiedziała Matylda mającą nadzieję, że Wiktor chce się zapytać o to o czym ona myśli.

"Cholera, nie przygotowałem się na to, że mi przerwie, dobra spokój, masz to szefie." - myślał Wiktor

- Czy chciała byś zostać moją dziewczyną. - wydusił z siebie Wiktor. Od razu poczuł jakby kamień spadł mu z serca, czuł też, że przestał się trząść i pocić.

- Dlatego byłeś tak zestresowany głupolu? Oczywiście że chce! - odpowiedziała uśmiechnięta Matylda, po czym złapała Wiktora za szyję i dała mu soczystego buziaka w usta.

Wiktor czuł jak z sekundy na sekundę usta Matyldy powodowały jego rozpływanie się w obłokach, chciał, aby ta chwila trwała wiecznie, jego myśli o czymkolwiek ustały na te kilka sekund.

- Cudownie całujesz - powiedział Wiktor wpatrzony w duże, szare oczy Matyldy.

- Mówisz to już po pierwszym pocałunku, ciekawe co powiesz za pół roku - zaśmiała Matylda wtulając się w Wiktora.

"Za pół roku, ile to czasu i ona chce go spędzić ze mną, jakim ja jestem szczęściarzem" - słowa nie oddadzą szczęścia i euforii jaką w tym momencie czuł Wiktor.

Cudowne chwilę które przeżywała świeżo upieczona para, przerwał telefon.

- Wiktor, to do Ciebie.

- Już odbieram. - odpowiedział Wiktor, który wrócił na ziemie z dryfowania po obłokach.

„Eryk, teraz stary? Żarty robisz sobie ze mnie?" - myślał rozzłoszczony Wiktor

- Halo, o co chodzi? - powiedział niezadowolony z niespodziewanego telefonu Wiktor

Usłyszał tylko pociągnięcie nosem.

- Halo Eryk, co się dzieje? - zapytał Wiktor, który czuł, że złość i niezadowolenie zmienia się w strach przed nadchodzącą odpowiedzią.

- Ja już nie daję rady Wiktor, dłużej tak nie mogę, to wszystko jest ponad moje siły. Nie opiszę Ci jak jestem wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiłeś i za wszystkie spędzone chwilę, te dobre i te złe, za wszystkie przypały, wspólne wspomnienia, za wszystko przyjacielu. - mówił zapłakany Eryk co jakiś czas pociągając nosem.

Wiktor nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział co się właściwie dzieje, czuł jakby ze stania w pełnym słońcu wskoczył do lodowatej wody. Nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, czuł tylko strach, smutek i łzy cieknące mu po policzkach. Nie słyszał nawet Matyldy, która pytała się go co się dzieje.

- Nigdy nie zapomnę tego co zaszło między nami Wiktor, do zobaczenia po drugiej stronie, w lepszym miejscu. Przepraszam. - powiedział Eryk po czym się rozłączył.

- Matylda muszę iść przepraszam, odezwę się jak najszybciej będę w stanie, chodzi o Eryka, coś złego się dzieje. - powiedział Wiktor po czym zaczął biec w stronę domu Eryka.

Wiktor, pomimo że biegł jak nigdy dotąd nie odczuwał w ogóle zmęczenia, nie podziwiał nawet otoczenia, co miał w zwyczaju zawsze robić. Jedyne co robił to biegł i przecierał oczy z łez, żeby widzieć drogę przed nim.

"Eryk idioto, coś ty zrobił, chłopie proszę Cię, nie dam sobie rady bez Ciebie, będzie wszystko dobrze, proszę, proszę, musi być dobrze, będzie dobrze, pewnie z nim wszystko w porządku tylko ma dołek, cholera nie wierze, Eryk nie dam sobie rady bez Ciebie, chłopie proszę Cię, proszę" - Wiktor czuł jakby przez jego głowę przechodziło tornado myśli.

Wreszcie dobiegł do domu Eryka.

- Proszę mi otworzyć, natychmiast! - powiedział Wiktor, ledwo łapiąc oddech z wycieńczenia, mimo że on nie czuł zmęczenia jego organizm już tak.

- Halo Wiktor, o co chodzi? - zapytała zdziwiona mama Eryka.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia, proszę otworzyć, natychmiast! - wykrzyczał Wiktor, który coraz bardziej zalewał się łzami.

Po sygnale, że uliczka jest otwarta Wiktor popędził do pokoju Eryka, nie zwracał na nic uwagi, tylko na to, żeby jak najszybciej tam dotrzeć. W końcu dotarł, drzwi były zamknięte więc wyłamał je z kopniaka, to że drzwi będą do naprawy jednak nie to zajmowało jego głowy, tylko to co jest za nimi.

Drzwi się uchyliły, a Wiktor upadł na kolana i poczuł jak jego łzy spływające po policzkach zaczęły ważyć więcej niż był w stanie wytrzymać. 

Continue Reading

You'll Also Like

95.8K 6.2K 31
Okładka została stworzona przy pomocy Kreatora Obrazów Microsoft. ˖⁺‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖ Nell Myers, nie cierpi Hero Westa, znacznie bardziej niż nie cierpi...
60.6K 2.7K 31
Cześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; V...
57.4K 3.7K 10
Gdyby ktoś zapytał Jimi, co chciałaby zmienić w swoim życiu, odpowiedziałaby niemal od razu: swoje imię, nadane po ulubionym gitarzyście taty i... ni...
112K 1.9K 162
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.