Hateful Love

Bởi Miula_

1.4M 32.1K 58K

Veronica i David od zawsze przepełniali się nienawiścią. Odkąd tylko pamiętali próbowali trzymać się od siebi... Xem Thêm

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Epilog
Podziękowania

Rozdział 8

45.3K 913 1.3K
Bởi Miula_

-Czekaj, ale jak to się pogodziliście?- zapytała Hazel, nie dowierzając w to co słyszy.

-Po prostu obiecaliśmy sobie, że będziemy starać się siebie unikać, tak jakbyśmy się w ogóle nie znali.- wzruszyłam ramionami, biorąc do buzi widelec z sałatką.

-I naprawdę myślisz, że uda wam się to?- zaśmiał się Jacob.

-Nie wiem, ale przynajmniej spróbujemy.- powiedziałam, bo szczerze mówiąc nie wiem czy uda nam się przez cały czas siebie unikać, ale obiecuję, że zrobię wszystko, żeby tak było i mam szczerą nadzieję, że on również.

-Ale to bardzo dobrze się składa, bo może teraz uda nam się z Louisem was przekonać, żebyśmy gdzieś we czwórkę razem wyszli. Przepraszam, że cię o to proszę, ale dobrze wiesz jak bardzo chciałabym, żeby tak się stało. Trzeba wykorzystać taką dobrą okazję, bo później może być już za późno.- dziewczyna podniosła wargi wyraźnie zadowolona swoim pomysłem.

-Wiem, że bardzo byś tego chciała, ale to się źle skończy. Tak jak powiedziałam ustaliliśmy, że będziemy się unikać, a to znaczy, że w ogóle nie będziemy ze sobą rozmawiać ani się widywać.- odparłam, bo niestety, ale nic się nie zmieniło. Jestem przekonana, że jak nadal będziemy próbowali ze sobą porozmawiać to znowu skończy się to na kłótni, a tego już nikt nie chce.

I już zauważyłam, że Hazel miała się odezwać, ale nagle dosiadł się do naszego stolika Louis, który usiadł obok czarnowłosej. Uśmiechnęłam się do niego, bo ostatnio nie mieliśmy czasu w ogóle ze sobą porozmawiać. Kilka tygodni temu gdzieś wyjechał, na imprezie u Liama go nie widziałam, a od zawsze bardzo go lubiłam.

-Wiesz, że David i Veronica, w końcu doszli można powiedzieć, że do porozumienia?- zapytała go Hazel.

-Właśnie przyszedłem, bo David też mi o tym powiedział. W takim razie jutro jakiś wspólny wypad we czwórkę na miasto?- puścił mi oczko.

No nie, dzisiaj się wszyscy na nas zmówili czy jak?

-Nie, bo jak już mówiłam my mamy się unikać, a nie nagle razem gdzieś wychodzić i zostać najlepszymi przyjaciółmi.- wzięłam do ust kolejny widelec sałatki.

-David powtarzał to samo, ale nigdy razem nigdzie nie wychodziliśmy, więc może to was trochę zintegruje.- odparł, na co przewróciłam oczami, bo już nie chciało mi się z nimi dyskutować. Spojrzałam na Jacoba, który w ogóle się nie odzywał, tylko siedział z telefonem w ręku uśmiechając się pod nosem.

-Stary wspieraj mnie, a nie siedzisz cicho.- szturchnęłam go łokciem.

-Sorki skarbie, ale na ten temat mam takie samo zdanie jak oni.- spojrzał na mnie spod ekranu, ale po kilku sekundach znowu do niego powrócił, zupełnie mnie ignorując.

Świetnie.

***
Weszłam do domu wściekła tak jak zawsze z powodu tylko tej jednej osoby, chociaż szczerze mówiąc dzisiaj bardziej zdenerwowali mnie moi przyjaciele niż on. Zdjęłam kurtkę i buty, a następnie już miałam iść do swojego pokoju, ale nagle usłyszałam jak moja mama rozmawiała, a właściwie krzyczała na kogoś bardzo głośno przez telefon. Zaciekawiona podeszłam bliżej i stanęłam przy ścianie, żeby postarać się cokolwiek usłyszeć.

-Powtarzam, że nawet nie ma takiej opcji. Dopiero po tylu latach sobie przypomniałeś o jej istnieniu i nagle chcesz ją zobaczyć?- krzyknęła, a ja zmarszczyłam brwi na jej słowa.- Trzymaj się od niej z daleka.- dodała, a ja natychmiast, gdy usłyszałam telefon obijający się o płytki podłogi wychyliłam się i weszłam do salonu. Podeszłam do mamy, która była odwrócona do mnie tyłem i spoglądała zamyślona w okno.

-Mamo, kto to był?- starałam się brzmieć spokojnie, a ona, gdy usłyszała mój głos to odwróciła się w moją stronę i zauważyłam, że cała się spięła. Zesztywniała i popatrzyła na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, którego nie byłam w stanie rozpoznać. Odrazu mój wzrok przykuł jej mokry od łez policzek.- Kto to był?- powtórzyłam, gdy przez dłuższy czas nie odpowiadała.

-Nikt ważny.- wytarła dłonią swój mokry policzek.- Jak było w szkole?

-Mamo, nie zmieniaj tematu. Możesz powiedzieć mi o co chodzi? Mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz.- wiedziałam, że było coś nie tak, więc założyłam ręce na klatce piersiowej, domagając się wszystkich wyjaśnień.

-Uwierz mi, że to nic takiego, czym powinnaś się martwić. Mam po prostu lekki kryzys w pracy.- zająkała się, odwracając ode mnie wzrok.

Czy powinnam jej zaufać? Wydaje mi się, że nie mówi mi prawdy. Mam wrażenie, że chodzi tu o coś zupełnie innego, ale może to tylko moja głupia wyobraźnia. W każdym razie nie będę na nią naciskała, bo nie mam jeszcze żadnych dowodów, żeby to robić.

-W szkole nawet dobrze, pogodziłam się tak jakby z Davidem.- stwierdziłam, na co na jej twarzy odrazu pojawił się lekki uśmiech. Wiedziałam, że przez tą informację bardzo jej ulżyło.

-Nareszcie, gratulacje.- znalazła się obok mnie i zamknęła mnie czule w swoim ciepłym uścisku.

-Tak, tylko najgorsze jest to, że ustaliliśmy, że będziemy się unikać, a teraz Hazel i Louis chcą z nami gdzieś wyjść.- szybko wydostałam się z jej objęć.

-I bardzo dobrze. To dobra okazja, żeby wreszcie  nawiązać z nim jakiś lepszy kontakt.- odpowiedziała, a mnie zatkało. Nie wiem o co chodzi, ale co się stało dzisiaj z nimi wszystkimi? Czemu każdy myśli, że teraz jak się pogodziliśmy to zostaniemy przyjaciółmi i będziemy ze sobą rozmawiać, tak jakby nigdy nic się nie stało? Nie wiem dlaczego tak jest, a więc już nic więcej nie powiedziałam tylko szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Rzuciłam plecak na podłogę i odrazu wzięłam mojego laptopa, którego rzuciłam na łóżko. Po chwili również sama położyłam się na łóżku i czekałam, aż włączy mi się laptop.

Najlepszy moment dnia, czas zacząć.

Czekałam aż uruchomi mi się laptop, który jak zawsze musiał uruchamiać się conajmiej z kilka minut. Gdy, w końcu tak się już stało to w tym samym czasie zawibrował mój telefon, a na ekranie wyświetlił się numer Hazel.

-Tak?- zapytałam, odbierając.

-Wiem, że mnie zabijesz, ale chcę cię poinformować, że ja, Louis i David jedziemy jutro do galerii kupić ubrania na imprezę urodzinową. Louis ma niedługo urodziny i organizuje dla znajomych małą imprezę, więc bardzo chciałabym, żebyś pojechała razem z nami. Nie chciałabym cię zmuszać, bo zrobisz co zechcesz, ale proszę zgódź się tylko ten jeden raz.

-A nie możemy porozmawiać o tym w szkole?- nie chciało mi się już dzisiaj z nią na ten temat dyskutować.

-Jasne, że możemy. Do jutra i jeszcze raz przepraszam, że cały czas cię tym zamęczam.- powiedziała z wyrzutami sumienia, po czym rozłączyła się.

Westchnęłam i położyłam się w wygodniejszej pozycji na łóżku. Reszta dnia minęła mi na szczęście dosyć spokojnie. Przez kilka godzin nic właściwie takiego nie robiłam, bo tylko oglądałam jakiś serial. Robił się już teraz powoli wieczór, więc rozścieliłam łóżko i poszłam wziąć prysznic, pod którym spędziłam dobre kilkanaście minut.

Gdy wyszłam spod prysznica, to przebrałam się w piżamy, a następnie odrazu położyłam się do łóżka. Zapaliłam lampkę nocną i wzięłam na kolana mojego srebrnego laptopa. I już miałam włączyć kolejny odcinek serialu, ale po raz kolejny dzisiaj usłyszałam wibracje wydobywającą się z mojego telefonu. Z niechęcią sięgnęłam ręką do szafki i podniosłam go widząc na ekranie jakiś nieznany numer. Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu, bo kto mógł dzwonić o tej porze? Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale kliknęłam zieloną słuchawkę i przybliżyłam telefon do ucha.

-Halo?- zapytałam niepewnie, czekając aż ktoś się odezwie.

-Myślałem, że grzeczne dziewczynki już o tej porze dawno śpią, a tu proszę taka niespodzianka.- na ten głos po moim ciele przeszło miliony nieprzyjemnych dreszczy. Jego mocno stanowczy, a zarazem lekko zachrypnięty glos rozpoznałabym zawsze i wszędzie.

-Kto dał ci mój numer?- warknęłam z poirytowaniem, a zarazem zaciekawieniem.

-Wiesz, nie trudno było wydobyć go od twoich koleżanek, jak coś im się obieca w zamian.- powiedział zadowolony, na co przewróciłam oczami.

-Chyba nie chcę wiedzieć co ty mogłeś im obiecać w zamian.- bawiłam się rogiem kołdry.

Na pewno nie chcę.

-A co? Jesteś zazdrosna?- nawet jeśli nie widziałem jego wyrazu twarzy to mogłam wyobrazić sobie ten jego zadziorny uśmieszek.

-Chyba cię pojebało. Nigdy nie będę o ciebie zazdrosna.- odparłam zgodnie z prawdą.- Tak naprawdę to współczuje tym wszystkim dziewczyną, które pociągasz.

-Jasne, wmawiaj sobie skarbie.- lekko zaśmiał się, na co przegryzłam policzek. Co za dupek. Naprawdę dzwoni do mnie tylko po to, żeby udowodnić mi i sobie, że jest jeszcze większym chujem?

-Kurwa, dzwonisz do mnie tylko po to, żeby znowu mi dokuczyć? Mieliśmy się przecież unikać.- przypomniałam mu.

-I tak to by nie wyszło, jeśli mamy jutro razem gdzieś jechać.- zaczął przeciągliwie.- A poza tym uwielbiam cię wkurwiać.

-Już zauważyłam.- zacisnęłam jeszcze mocniej rogi kołdry.- W ogóle nie wiem jak ty, ale dla twojej świadomości ja nie mam zamiaru jutro nigdzie jechać, a już zwłaszcza z tobą.

-Uwierz mi, że ja też nie mam na to ochoty, jednak obawiam się, że będziemy musieli się jutro znowu jakoś znieść, bo twoja przyjaciółeczka i Louis tak się na to uparli, że nikt ich nie powstrzyma.

-Nie obchodzi mnie to. Ja mam zamiar odrazu po lekcjach spierdolić ze szkoły, żeby mnie nie zauważyli.

-Widzę, że pierwszy raz się ze sobą w czymś zgadzamy, bo ja też chcę tak zrobić.- powiedział rozbawiony.- Chociaż nie jestem pewny, czy to aby napewno nam się uda.

-Musi się udać, nie ma innej możliwości.- odparłam pewna siebie.- A dzwoniłeś do mnie tylko po to, żeby obmyśleć plan ucieczki, czy chciałeś coś więcej?

-Chciałem jeszcze usłyszeć ten twój denerwujący głos, którego tak cholernie nienawidzę na dobranoc.- ściszył głos.

-Ja twojego głosu też nienawidzę, a jeśli chodzi o mój to mam nadzieję, że nawiedzi cię dzisiaj w koszmarach skarbie.- rzuciłam cynicznie, żeby go zdenerwować.

-Wiesz o tym, że jesteś nieznośna i wkurwiająca?

-A wiesz o tym, że jesteś najbardziej zarozumiałym dupkiem i idiotą jakiegokolwiek w życiu spotkałam?

-I zawsze będę tylko dla ciebie.- znowu zapewne na jego policzkach zrobiły się te cholerne dołeczki, których tak bardzo nienawidzę.

Ja całego go nienawidzę.

-Wiesz co? Wkurwiłeś mnie jak zawsze swoim zachowaniem. Jeden telefon od ciebie, a już zjebałeś mi humor przed spaniem, dzięki.- przełożyłam telefon do drugiej dłoni.- Jesteś kretynem, dupkiem i idiotą. Mogłam nie odbierać, bo mnie zdenerwowałeś jednym telefonem, więc rozłączam się.

-Jestem wszystkim w jednym?- zapytał.- Do zobaczenia jutro.- i po tych słowach rozłączył się, a gdy tak się stało to odrazu zablokowałam telefon i rzuciłam nim o łóżko. Zamknęłam oczy i policzyłam wolno do dziesięciu, żeby się choć trochę uspokoić.

***
Gdy zadzwonił dzwonek kończąc ostatnią lekcję to odrazu wybiegłam z sali jak poparzona, podczas gdy Hazel i Jacob jeszcze się pakowali. Na szczęście mnie nie zauważyli, więc jak najszybciej podeszłam do szafki i schowałam do niej wszystkie książki. Następnie odrazu pobiegłam w stronę wyjścia ze szkoły, bo mój plan był taki, żeby jak najszybciej uciec. Nie zamierzałam z nimi nigdzie jechać, a nawet jeśli ich zawiodę to powinni to zrozumieć.

Gdy byłam już przy wyjściu to odetchnęłam z ulgą i wypuściłam przeciągle powietrze z ust. Myślałam już, że mój plan udało mi się w pełni zrealizować, ale nagle zobaczyłam Liama, który podszedł do mnie żwawym krokiem. Nie widziałam się z nim od imprezy, której nie chcę wspominać. Widziałam go może kilka razy na korytarzu, ale miałam za dużo rzeczy na głowie, żeby z nim rozmawiać.

-Gdzie się tak śpieszysz?- wsadził ręce do kieszeni spodni.

-Do domu- odpowiedziałam.- Ogólnie przepraszam, że na imprezie tak nagle zniknęłam, ale po prostu trochę za dużo wypiłam i musiałam już wracać.

-Jakbyś nie wiedziała to Hazel i Louis właśnie nas szukają, więc jak będziesz sobie tutaj tak milutko plotkowała, to nic nie wyjdzie z twojego wspaniałego planu ucieczki.- drgnęłam, gdy usłyszałam nagle za mną ten znajomy głos. Odwróciłam się w stronę Davida, który obserwował nas obojętnym wzrokiem.

-Właśnie miałam iść, a poza tym możesz przestać wtrącać się w nie swoje sprawy i zająć się swoim własnym życiem?- zapytałam go z irytacją.

-Ale ja tylko próbuje ci pomóc, a ty jak zawsze  wyskakujesz do mnie z pretensjami.- odpowiedział i może naprawdę miał rację. Powinnam już wracać, więc spojrzałam z powrotem na Liama, który uważnie nas słuchał nie wiedząc o co chodzi.

-Przepraszam, ale teraz bardzo się śpieszę. Porozmawiamy jutro?- zapytałam go.

-Jasne.- uśmiechnął się.- W takim razie do jutra.- pożegnał się i odszedł, a ja z powrotem odwróciłam się do Davida, który uważnie odprowadził blondyna wzrokiem.

-Dzwoniłem do ciebie po to, żeby obmyślić plan, który mieliśmy wdać teraz w życie, ale przez ciebie to wszystko pójdzie się jebać, bo ktoś wymyślił sobie nagle rozmowy z Liamem.- warknął rozwścieczony.

-Dopiero zaczęliśmy rozmawiać, a poza tym nie ustalaliśmy żadnego wspólnego planu, więc łaskawie zajmij się sobą.- burknęłam i już miałam odejść, ale zastygłam nagle w miejscu, gdy zetknęłam się ze spojrzeniami Hazel i Louisa, którzy z daleka nas obserwowali.

-Tutaj jesteście. Myśleliśmy, że chcieliście już uciec.- szybko do nas podeszli, więc spojrzałam automatycznie na Davida, który również spojrzał się na mnie. Zauważyłam, że zacisnął mocno ręce w pięści i obdarował nas wszystkich, a szczególnie mnie złowrogim spojrzeniem. Był zły i nie dziwiłam mu się, bo tym razem to ja zawiniłam.

-Nie chcieliśmy uciec.- skłamałam jak najbardziej wiarygodnie.

-Świetnie, w takim razie idziemy?

-Tak, idziemy.- rzuciłam bez zastanowienia, bo i tak już zostaliśmy przyłapani.

Trudno, niestety, ale będziemy musieli poświęcić się ten jeden raz dla naszych przyjaciół, którzy na nas liczą. Po prostu będę go unikała tak jak ustaliliśmy i każdy będzie szczęśliwy.

***

Do następnego skarby.

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

46K 158 10
no tu będą różne historie bedą 18+ będą tu wlw blb i blg
50.8K 2.7K 8
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
170K 6.4K 38
Niall i Zoe znają się od dziecka. Oboje mieszkają w Mullingar, w Irlandii. W końcu dziewczyna wyjeżdża do Londynu, by zamieszkać ze swoją matką...
295K 10.8K 31
~Wierzę, że istnieją między nami siły, które nas do siebie przyciągają. Wierzę w to, że siły między nami stykają ludzi, którzy powinni się spotkać. I...