Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XXVI - I retrospekcja

5.6K 204 34
By VenaN-ks


14 grudnia 1998

Granger naprawdę zasnęła. Musiała być wykończona. Draco wezwał Strzałkę i kazał jej przetransportować jej panią do sypialni i pomóc jej się położyć do łóżka. Sam pożegnał resztę znajomych, ignorując docinki Pansy o tym, jak nieelegancko Granger się zachowała zasypiając przy nich wszystkich. Miał to w głębokim poważaniu... Przez ostatnie dwa tygodnie, ta dziewczyna musiała więcej razy udawać kogoś kim nie była, niż naprawdę mogła być sobą. Męczyło go to. Oglądanie jej wymuszonych uśmiechów i tego, jak się wzdryga pod jego dotykiem było jak powolne cięcie się tępym szkłem. Gdyby nie oklumencja nie byłby pewny, jak w ogóle byłby w stanie to znieść.

Wrócił do swojej komnaty i szybko ściągając z siebie koszulę i buty, rzucił się w samych spodniach na swoje ogromne łoże, w duchu przysięgając sobie, że za góra kwadrans pójdzie wziąć gorący prysznic i wreszcie zmyje z siebie trudy tego przeklętego dnia... Trudy jego przeklętego życia.

Czasem – nie często, ale jednak – żałował, że Rowle, Greyback i Scabior go wtedy nie zabili. Jedynie fakt, że to złamałoby serce jego matce, sprawiał, że ograniczał takie myśli do minimum. Dziś jednak znów zastanawiał się, czy tak po prostu nie byłoby lepiej? Zapewne łatwiej.

Potarł twarz i chyba po raz tysięczny w swoim życiu, zaczął się zastanawiać jak do tego wszystkiego doszło? Przecież nic tego nie zapowiadało... Kiedy to się tak bardzo mogło zmienić?


💍💍💍

01 września 1991

To był pierwszy dzień tego, co uważał za początek jego drogi do wielkości. Ledwo wsiadł do pociągu, odprowadzony przez wzruszoną matkę i dumnego ojca, gdy Crabbe i Goyle pojawili się tuż obok, wyraźnie gotowi, by mu wiernie służyć. Ich ojcowie od lat pracowali dla rodziny Malfoyów, więc nauczono ich, jak to jest słuchać rozkazów kogoś lepszego od nich. Draco cieszył się, że od razu to zrozumieli, bez konieczności ustawiania ich przez niego na odpowiednich pozycjach. To mu wiele ułatwiło.

W czasie podróży znaleźli się w przedziale z Grahemem Montague i Blaisem Zabinim – ta dwójka, nie była skłonna stać się jego kolejnymi sługami, ale na ich szczęście, darzyli go niechętnym szacunkiem za to kim był i skąd pochodził – był łaskaw stwierdzić, że to na razie wystarczyło.

Do dziś pamiętał to wyraźnie, jak gdzieś w połowie ich podróży, drzwi przedziału się rozsunęły i stanęła w nich naprawdę brzydka dziewczynka. Miała niesamowicie napuszone i nieatrakcyjne włosy, wystające przednie zęby i zadarty w górę nos, jakby już czuła, że wie coś więcej od innych.

Draco nie krępował się skrzywić z niesmakiem, patrząc wprost na nią - była już ubrana w szkolne szaty, choć do celu podróży było jeszcze daleko. Wyglądała na nadgorliwą kujonkę. Typowa przyszły Ravenclaw.

- Czego? – rzucił w jej stronę pogardliwie.

- Widzieliście może ropuchę? Jeden chłopak zgubił swoją – oznajmiła przemądrzałym głosem, który z miejsca go zirytował.

- Widzieliśmy – odpowiedział jej z wrednym uśmieszkiem. – Właśnie stoi w drzwiach i zadaje durne pytania!

Wszyscy chłopcy natychmiast ryknęli śmiechem, a Draco śmiał się z nich najgłośniej. Dziewczyna spojrzała na niego płonącymi oczami, zaciskają usta w wąską kreskę.

- Hermiona! Znalazłem ją! – zawołał jakiś głos gdzieś z głębi korytarza.

Mała brzydula nie powiedziała już nic więcej, tylko cofnęła się i zatrzasnęła za sobą drzwi.

- Hermiona? Co to w ogóle za głupie imię? – zachichotał Draco, w duchu już się ciesząc, że znalazł pierwszy obiekt do kpin. Miał tylko nadzieję, że ta irytująca dziewucha nie trafi przypadkiem do Slytherinu.

💍💍💍

Trochę się potem zdziwił, że Hermiona Granger została jednak gryfonką, ale wtedy bardziej interesowało go to, że Potter najwyraźniej zaprzyjaźnił się z tym śmieciarzem Weasleyem. Bał się, co jego ojciec na to powie. To Draco miał najlepsze predyspozycje by przyjaźnić się z najważniejszą osobą w szkole. Weasley miał co najwyżej predyspozycje do tego, by otrzymać tytuł największego nieudacznika i miernoty w całym magicznym świecie. Nie miał pojęcia, jakim cudem ten biedak zdobył przyjaźń Pottera, ale wiedział, że już go za to nienawidził.

Pamiętał pierwszą lekcję eliksirów i jego radość, gdy wuj Severus – w szkole oficjalnie nazywany profesorem Snape, pastwił się na Potterem, który płoną ze wstydu z powodu swojej niewiedzy. Granger za to podskakiwała na swoim miejscu niczym mały napuszony puffek, wyciągając rękę w górę, jakby zaraz miała zamiar dotknąć nią sufitu. Wstrętna, nadgorliwa, irytująca kujonka – dokładnie tak, jak przewidział przy ich pierwszym spotkaniu.

O tym, że jest szlamą, usłyszał przypadkiem. Pansy gdzieś podsłuchała, jak Granger chwaliła się tym, że dowiedziała się o magii dopiero gdy dostała list z Hogwartu. Nie zdziwiło go to specjalnie – gdyby była córką czarodziejów, na pewno zadbaliby o to, by miała lepsze zęby i włosy – przecież istniały na to specjalne eliksiry. Niemniej irytującym było, że ta mała mugolaczka była najlepszą uczennicą na całym pierwszym roku. Nawet najbardziej kujonowaci krukoni nie mieli z nią szans w żadnej edukacyjnej potyczce. Nie chciał wiedzieć, co zrobi jego ojciec, gdy dowie się, że córka mugoli okazała się lepsza od niego w czarach.

Pewnego dnia zauważył, że Granger najwyraźniej jakimś cudem zaprzyjaźniła się z Weasleyem i Potterem. To było doprawdy wkurzające – trzy najbardziej irytujące osoby, jakie poznał w całym swoim życiu, były teraz trójką najlepszych przyjaciół. Miał wrażenie, że świat jakoś zmówił się przeciwko niemu.

Starcia jego i Pottera były częste, a Granger stojąca zawsze za nim irytowała go niepomiernie – niemniej była tylko szlamą – mądrą to prawda, ale nadal szlamą. Nie była ciekawsza ani bardziej wartościowa od jego skrzata domowego, więc nie poświęcał jej zbyt wiele swoich myśli.

Końcówka pierwszego roku, była gorzkim eliksirem do przełknięcia, gdy okazało się, że Dumbledore z premedytacją odebrał im puchar domów, tak by móc dać go swoim pupilkom – gryfonom. Bolesna porażka, za którą Draco zapłacił długotrwałym, zimnym milczeniem ze strony ojca, przerywanym czasem syczącymi pretensjami o to, że jakaś tam Granger była lepsza od niego w prawie każdym przedmiocie w szkole.

Tłumaczenie, że była ona pupilką nauczycieli, i to tylko dlatego podnoszono jej stopnie nie działało, a Lucjusz wypominał mu, że za słabo się starał, by samemu przypodobać się swoim profesorom. Wielokrotne podkreślanie, że zapewne to przyjaźń z Potterem przysparzała tej sympatii dla Granger również nie robiła na Lucjuszu żadnego wrażenia, a po pewnym czasie, zaczęła wywoływać jego irytację, więc Draco przestał – jedynie solennie obiecując, że w przyszłym roku ją pokona.

Mimo swojego niezadowolenia, na szczęście ojciec okazał się być na tyle hojny, że kupił mu najlepszą miotłę, a później sześć takich samych, dla całej drużyny Slytherinu. Naturalnym było, że będzie musiał zostać po czymś takim przyjęty do drużyn. Ślizgoni potrafili docenić wielkie gesty.

💍💍💍

Pamiętał jak w przelocie zobaczył rodziców Granger w księgarni. Jej matka była do niej bardzo podobna, a ojciec był wysokim i postawnym mężczyzną. Widać było, że obydwoje są bardzo dumni z córki, która przebierała w książkach, kupując ich więcej niż mogła samodzielnie unieść. Ojciec Granger, pomógł jej z nimi z serdecznym uśmiechem. Draco wtedy pomyślał tylko, że jego ojciec w podobnej sytuacji, wcześniej zdzieliłby go laską, za bezmyślność noszenia czegoś, co mogły zanieść dla niego skrzaty, niż sam by mu pomógł.

A później Lucjusz wdał się w tę pamiętną bójkę na oczach rodziców Granger. A w zasadzie to Artur Weasley rzucił się na niego poniekąd w obronie honoru tych mugoli. Nawet dla Draco ta scena była żenująca. Gdy razem z ojcem opuszczali księgarnie, kątem oka zauważył jak Granger przytulała się do swojej matki. Jej ojciec podszedł i objął je obie w opiekuńczym geście. To byli zwyczajni, brudni mugole i ich córka – przemądrzała szlama, a jednak nadal byli rodziną. Kochającą się rodziną. Tak inną od jego.

💍💍💍

01 września 1992

Tego dnia na pociąg odprowadziła go matka. Ojciec był zbyt zajęty knuciem i wymyślaniem intryg, by pozbyć się podejrzeń, jakie ministerstwo zaczęło żywić względem tego, co mogli ukrywać we dworze. Draco wtedy jeszcze nawet nie miał pojęcia, w jak wielu ciemnych artefaktach jego rodziciele maczali palce.

Mama ucałowała go w oba policzki, mimo jego protestów. Gdy wyrwał się wreszcie z jej objęć i wyprostował, zauważył, jak Granger przeciska się obok niego w stronę wejścia do pociągu. Ciekawym było to, że szła sama. Gdzie byli jej dwaj nieodłączni, żałośni kompani? Czyżby wreszcie na dobre porzucili brzydką pannę mól książkowy, bo znudziła ich swoim nieustannym, przemądrzałym gadaniem?

Odprowadzając Granger wzrokiem, nie zauważył, że jego matka uważnie go obserwowała.

- Czy to była jakaś twoja koleżanka? – zapytała z delikatnym uśmiechem, gdy wreszcie się do niej z powrotem odwrócił.

- W życiu! To była Granger! – wypluł to nazwisko z najwyższą pogardą.

- Ta Granger, która miała najlepsze oceny na waszym roku? – zdziwiła się Narcyza.

- Ta sama, brudna szlama! – sarknął.

- Wcale nie jest tak brzydka, jak o tym opowiadałeś – Narcyza uśmiechnęła się przekornie do syna.

Draco w odpowiedzi przewrócił oczami.

- Słowa nie oddają jej brzydoty. Ciesz się, że miała zamknięte usta. Oszczędziło ci to i widoku jej bobrzych zębów i słuchania jej irytującego głosu.

- Pamiętaj, że masz być dżentelmenem. Nawet jeśli ta dziewczyna urodziła się wśród mugoli, nie należy okazywać jej braku dobrych manier. I nie nazywaj jej szlamą. To nie przystoi dobrze wychowanym chłopcom! – upomniała go surowo Narcyza.

Draco prychnął pod nosem, po czym chwycił za swój kufer i klatkę ze swoją sową i pozwalając matce na jeszcze jeden pożegnalny pocałunek w policzek, wsiadł do pociągu, mając nadzieję, że jego interakcje z Granger i jej przydupasami będą w tym roku jak najmniejsze.

💍💍💍

Szybko okazało się, że napomnienia matki na nic się zdały. Przez wiele samotnych nocy tłumaczył sobie, że jego słowa były wtedy tylko odruchem obronnym – ripostą na to, że zarzuciła mu, że wkupił się do drużyny galeonami ojca i że nie ma talentu do Qudditcha.

Wiedział, że nie zrozumiała, co tak właściwie oznaczało określenie, którym ją nazwał. Zapewne nie mogła wyczytać tego z żadnej mądrej książki, które zawsze i wszędzie za sobą dźwigała. Niemniej reakcja jej kolegów na pewno dała jej do myślenia, a zwłaszcza to, że Weasley próbował go zaatakować w jej obronie. Czasem zastanawiał się czy rudzielec już wtedy się w niej kochał...? Może już wtedy widział w niej coś co on i inni dostrzegli dopiero później?

💍💍💍


Gdy w szkole zaczęły dziać się te wszystkie dziwne rzeczy związane z Komnatą Tajemnic, nie poświęcił ani jednej myśli na to, że to faktycznie mogło sprawić, że ktoś mógłby zginąć. Bawiło go to, bo czuł się bezpieczny – jego Bazyliszek by nie zaatakował, przecież miał najczystszą krew w szkole. Zastanawiał się, jak to będzie gdy ktoś umrze. Czy odwołają wtedy przez to mecze Qudditcha? Czy wtedy zamkną Hogwart? Czy wtedy będzie mógł wrócić do domu?

Pamiętał, jak zaświtała mu myśl, że jeśli koniecznie ma w tym wszystkim zginąć jakaś szlama – to Granger byłaby do tego najbardziej odpowiednia. Wtedy już nie pokonywałaby go na wszystkich lekcjach i na pewno to załamałoby Pottera na tyle, by nie był w stanie pokonać go w Qudditchu. Nie musiałby już też nigdy więcej widzieć, jak ta irytująca gryfonica wymądrza się na każdy temat. Tak – strata Granger, byłaby doprawdy zyskiem z każdej możliwej strony.

Ale późnym wieczorem, gdy leżał w swoim zakrytym ciemnozielonymi zasłonami łóżku, mimowolnie przypominał sobie ten moment, gdy ojciec Granger zabierał od niej jej książki, by jej pomóc. Albo to, jak niezwykle podobna była ona do matki.

Granger też była jedynaczką. Czy jej śmierć złamałaby serca jej rodzicom? Zapewne tak. Starał sobie wmówić, że go to wcale nie obchodziło. I przy Vincentym i Gregu, często - nawet za często, powtarzał, że ze szlam, potwór Slytherina powinien pożreć właśnie Granger, ale w głębi samego siebie, wcale już tego nie chciał.

A potem dowiedział się, że Granger zniknęła. Nic więcej poza tym. Próbował kilka razy zakraść się do skrzydła szpitalnego, by dowiedzieć się na jaką tajemniczą chorobę zapadła. W każdym razie domyślił się, że wciąż żyła skoro Potter i Weasley nie zapłakiwali się z rozpaczy.

Wreszcie plotka rozeszła się po całej szkole – Granger została spetryfikowana. Bazyliszek jej nie zabił, jedynie zmienił w kamień do czasu, aż dostępny będzie specjalny eliksir, który miał ją odczarować. Zastanawiał się wtedy, czy czuje z tego powodu ulgę, czy jednak rozczarowanie, że w tym roku znów jej nie pokona w żadnej dziedzinie magii? Był pewien, że jego ojciec najpewniej znów będzie mu za to ciosał kołki na głowie.

W końcu okazało się jednak, że ojciec nie był specjalnie skory do reprymendy. Po tym, jak odwołano go z rady nadzorczej szkoły i Draco po raz pierwszy w życiu mógł zauważyć jak dyskretnie – lub czasem i jawnie szydzono z jego nazwiska. Lucjusz nie skomentował jego wyników w nauce i wyjazd na wakacje do domu w tamtym roku był całkiem przyjemny.

💍💍💍

02 września 1993

Chciało mu się śmiać, śmiać i jeszcze raz śmiać – najbardziej oczywiście z głupoty Dumbledore'a. Jak ten stary kretyn i miłośnik szlam, mógł zrobić nauczycielem tego głupiego gajowego, to w ogóle nie trafiało do jego poziomu rozumienia. Wiedział jednak, że gdyby jego ojciec był nadal w radzie nadzorczej, w życiu nie zgodziłoby się na to, by do tego doszło.

Pierwsza lekcja z wielkim kretynem była podstawą nieustannej irytacji Draco. Oczywiście, irytacja ta jeszcze się powiększyła, gdy znów spostrzegł cudowną trójkę Gryffindoru – bliznowatego, biedaka łasica i królową szlam. Znoszenie ich, wykraczało poza to, co Draco chciałby nazywać własnym komfortem. A na dodatek tego wszystkiego musieli dziś obcować z jakąś niebezpieczną bestią, która wyglądała jakby chciała wszystkich pożreć.

Dziś dobrze rozumiał, jak cholernie nieodpowiedzialnie się wtedy zachował. To mogło się naprawdę o wiele gorzej skończyć. Rana na ręce była niczym, w porównaniu z tym co mogło się wtedy stać. Jednak był wtedy tak rozpieszczonym, zapatrzonym w siebie smarkaczem, że przez chwilę naprawdę wierzył, że umiera.

W zamazanej bólem i strachem wizji, zobaczył jak jakaś dziewczyna podbiegła, by otworzyć bramkę padoku. Pomyślał wtedy, że to cholernie niesprawiedliwe, że ostatnim obrazem jaki zobaczy w swoim życiu przed śmiercią, będzie zębata Hermiona Granger z dziko rozwianymi włosami.

Rana nie była groźna, ale Draco za namową ojca, dopilnował by zrobić z tego jak największą aferę i zyskać na tym, jak najwięcej rozgłosu. Dopiero po czasie, zrozumiał, że Lucjusz chciał wykorzystać tę sytuację, by znów wrócić do rady szkoły. Jego ojciec zawsze był praktycznym człowiekiem i każdą porażkę, umiał przekuć na swoją korzyść.

Draco już wtedy to zrozumiał. To, jak Lucjusz walczył o to by skazano tego hipogryfa – to była idealna pozycja do kolejnego wtrącania się w sprawy szkoły. Zdrowie Draco nie było w tym wszystkim ani trochę ważne, a Lucjusz chyba nawet żałował, że syn nie odniósł gorszych obrażeń, bo wtedy mógłby rozpętać większą aferę i ugrać więcej dla siebie.

💍💍💍

Domyślał się, że Granger coś kombinowała, bowiem zaliczała wtedy wiele lekcji, które były o tych samych godzinach, a nie mogła tego zrobić bez jakiejś skomplikowanej magii. Napisał nawet w tej sprawie do ojca, ale Lucjusz odpisał tylko, że powinien się wstydzić, że jakaś mugolaczka bierze więcej dodatkowych przedmiotów od niego. To dlatego szydzenie z Pottera i Weasleya sprawiało mu wtedy tyle satysfakcji. Z Granger nie zaczynał już tak często – świadomy tego, że znów była na dobrej drodze by pokonać go w tym roku w ocenach. I nic nie mógł na to poradzić.

Dziś się z tego śmiał – ale w tamtym roku największym ciosem dla niego było to, że Potter dostał od kogoś Błyskawicę. Najpiękniejsza miotła, jaką Draco w życiu widział – i wiedział, że nie będzie mógł jej mieć, choć jego rodzinę było na to spokojnie stać. Lucjusz jednak nie wydałby pieniędzy na zachciankę syna, dopóki nie dostałby czegoś w zamian – a najlepiej Pucharu Qudditcha z podpisanym pod nim imieniem Draco.

Pomysł, by udawać dementora, by przestraszyć Pottera i udaremnić mu wygranie meczu, był dla Draco bardzo zabawny, choć wyszedł od Marcusa Flinta. Cieszył się, że być może uda mu się skompromitować Pottera w oczach całej szkoły, gdy posika się ze strachu i znów zemdleje na widok tego strasznego stwora. Plan się jednak nie powiódł, a Draco do dziś z bólem wspominał szlaban, jaki wlepiła im za to McGonagall.

Pamiętał też swoją radość, gdy ojciec przysłał mu sowę o tym, że hipogryf Hagrida został skazany na śmierć. Tego właśnie wtedy oczekiwał – zemsta za ból, choć w większości udawany no i oczywiście pokazanie potęgi rodziny Malfoy pomimo słabego sezonu Qudditcha i tego, że Potterowi uszło na sucho zaatakowanie go błotem w Hogsmeade, gdzie formalnie nie miał prawa być.

Właśnie wtedy wydarzyło się coś, co na dobre zmieniło jego postrzeganie Hermiony Granger.

Czasem mu się to śniło – to jak biegła do niego, taka wściekła, rozogniona, kompletnie poza swoimi zwykłym dystansem i chłodnym opanowaniem.

Jej cios prawie zmiótł go z nóg. Włożyła w niego chyba całą siłę, jaką wtedy miała. Nazwała go głupim i podłym, a później wycelowała w niego różdżką. Pierwszy raz w życiu wystraszył się tak bardzo widoku czyjejś różdżki. Wiedział, że Granger najprawdopodobniej znała tyle samo groźnych klątw, co najlepszy uczeń na siódmym roku.

Odwrót w takiej sytuacji był jednym mądrym wyjściem, bo nawet gdyby Crabbe i Goyle spróbowali bronić go fizycznie, Granger zapewne położyłaby ich całą ich trójkę jednym zaklęciem. To właśnie ten moment ukazał mu, że ona wcale nie jest tylko małą, żałosną szlamą. Była prawdziwą wojowniczką – prawdziwą gryfonką – i niesamowicie lojalną przyjaciółką, skoro tak zaciekle broniła tego głupiego półolbrzyma.

Po tym wydarzeniu, już nigdy nie spojrzał na nią w ten sam sposób. To było jak mimowolny i niechętny szacunek. Nie mógł próbować się dłużej oszukiwać – Granger nie była już tak do końca nic nie warta w jego oczach.


💍💍💍

Finał mistrzostw świata w Qudditchu 1994

Miejsca w loży honorowej były dokładnie tym, czego Draco oczekiwał. Cieszył się, że dzięki nim będzie miał najlepsze miejsca na boisku i oglądanie tak ważnego meczu, będzie samą przyjemnością. Od swoich najmłodszych lata, uwielbiał latanie na miotle, wiec naturalną koleją rzeczy było pokochanie tej gry. I choć wiedział, że na jego barkach spoczywać będzie w przyszłości przejęcie całego imperium Malfoyów z jego licznymi firmami i wygodną posadką w radzie czarodziejów w Ministerstwie Magii, tak sam w swoich marzeniach, często wyobrażał sobie, że jest sławnym zawodnikiem Qudditcha –takim jak na przykład Aidan Lynch czy Victor Krum.

Ich namiot stał w najlepszym punkcie pola namiotowego i w środku przypominał trochę ich wakacyjny domek z dwunastoma sypialniami na Maderze. Matka ciągle kręciła nosem, że w ogóle musiała z nimi przyjechać, a później o to, że ojciec nie zdołał załatwić całodobowego, aktywowanego hasłem świstokolika powrotnego. Lucjusz wytłumaczył się tym, że biuro transportu miało zbyt wiele na głowie przed organizacją całych tych mistrzostw i pomimo jego nacisków, nie zdołało im załatwić nic poza świstoklikiem aktywowanym co dwanaście godzin.

Draco żałował trochę, że nie wolno mu było zabrać ze sobą na mecz żadnej flagi czy szalika. Jego rodzice nalegali by ubrał się w formalne szaty, jako, że mieli siedzieć z samym ministrem Knotem i innymi, najważniejszymi urzędnikami w ministerstwie.

Gdy weszli do loży, okazało się, że jeden z rzędów zajmuje rudowłosa hałastra. Nie można było ich pomylić z nikim innym... To jasne, że to byli Weasleyowie – rudzi i biedni jak zawsze.

Jego ojciec zaaferowany Knotem, nawet w pierwszej chwili nie zauważył, że minister stoi zaraz obok Arthura Weasleya. Draco skupił swój wzrok na Potterze. To oczywiste, że ten brudas też był tu razem ze stadem swoich szmatławych przyjaciół. Jak mogło by być inaczej? On i łasica byli praktycznie, jak druga para bliźniaków – tylko ta głupsza i mnie zabawna.

Pytanie tylko, gdzie podziała się ich przemądrzała szmalowata przyjaciółeczka? Co prawda siedziała z nimi jakaś dziewczyna, ale to na pewno nie była Granger. Ich towarzyszka miała ładne loki, nie tak dzikie i splątanej jak u Granger. Miała też długie nogi, wąską talię i prawdę mówiąc niesamowicie apetyczny tyłek w tych mugoskich jeansach... Mugolskich?

Lucjusz wymierzając jakąś małą obelgę w stronę Arthura Weasleya, a po chwili spojrzał uwarzenie na dziewczynę. I wtedy Draco się przekonał, że to jednak była ona... Miała to samo harde spojrzenie, którym raczyła go za każdym razem, gdy wymierzał w nią jakąś obelgą. Nie bała się – ani jego, ani najwyraźniej teraz jego ojca. Lucjusz nie przywykł do tego, by ktoś o tyle niżej urodzony rzucał mu wyzwanie. Draco zastanowił się, czy to mogło mieć jakieś konsekwencje?

Usiadł z rodzicami na ich miejscach, zastanawiając się nad tym, jak to się stało, że nie rozpoznał od razu Granger, a na dodatek poświęcił kilka sekund swojego bezcennego czasu, na to by móc się pogapić na jej tyłek. To jasne, że dorastał i fakt, że jego koleżanki zaczynają się zaokrąglać tu i ówdzie, nie umknął jego uwadze – zwłaszcza, że w czasie lata Daph, Pansy czy Tracey odwiedzając jego posiadłość, zawsze korzystały z basenu. Ale żeby mógł zauważyć te zmiany u Granger? Musiał naprawdę być ostatnio bardzo przemęczony.

💍💍💍

Mecz był świetny, a jego ojciec zaproponował mu nawet piwo kremowe w ramach świętowania zwycięstwa Irlandczyków. Matka krzywiła się pod nosem, ale dotrzymywała im towarzystwa w salonie, czekając aż minie czas do aktywacji ich świstoklika.

Nagle do ich namiotu wpadł Gregory Goyle senior.

- Lucjuszu! Chodź z nami! Młodsi skrzyknęli ekipę. Dostali w ręce tych mugoli z campingu, a poza tym szlam tu nie brakuje. Pora im o sobie przypomnieć! – zarechotał, wyraźnie pijany.

Draco zauważył, jak jego rodzice wymienili zaniepokojone spojrzenia.

- Zamknijcie się w namiocie i nikogo tu nie wpuszczajcie. Zaraz wracam – Lucjusz wyjął swoją różdżkę i wyszedł pośpiesznie, chcąc dogonić Goyla.

- Pozbieraj swoje rzeczy i zaraz tu wróć, będziemy się przenosić niezależnie od tego czy twój ojciec wróci na czas czy nie. Został nam kwadrans – Narcyza z determinacją patrzyła na starą puszkę po konserwie, która była ich świstoklikiem.

- W porządku – zgodził się Draco, po czym wymknął się do swojego pokoju – na szczęście miał on okno na parterze, więc mógł z niego wyskoczyć i zobaczyć co tam się tak właściwie działo i o czym jego ojciec wraz ze swoimi przyjaciółmi miał zamiar przypomnieć szlamom i mugolom.

Ten obraz nieraz nawiedzał go w koszmarach. Rodzina mugoli zawieszeni w powietrzy niczym marionetki. Maleńkie dzieci, płaczące ze strachu i niemoc ich przerażonych rodziców, gdy zamaskowani i zakapturzeni ludzie z jakimiś patykami w dłoniach, zmuszali ich ciała do niemożliwych rzeczy.

Czy to właśnie miała być ta wielkość i potęga, którą Lucjusz tak lubił się chwalić i obiecywać mu, że kiedyś tego dostąpi? Tego miał oczekiwać w swojej przyszłości? Możliwości dręczenia bezbronnych ludzi jako formy jakiejś chorej rozrywki? Draco poczuł, jak zbiera mu się od tego na mdłości.

Nagle usłyszał przekleństwo pod nosem, a później dostrzegł, że tuż obok niego przechodzą właśnie Potter, Weasley i Granger – ubrana w płaszcz, narzucony na koszulę nocną. Chciał ich zignorować, ale coś mu na to nie pozwoliło.

- Trudno się nie potknąć, jak się ma taki rozmiar stóp — zadrwił z Rudego, który niezgrabnie podnosił się z ziemi.

Ron przeklął na niego naprawdę ordynarnie, a do Draco dotarło, że to dość niebezpieczne, że on i reszta najwyraźniej rozdzielili się z pozostałą częścią jego rodziny. Śmierciożerców było wielu, a jeśli planowali wyłapywać szlamy – Granger byłby dla nich na pewno ciekawym łupem.

- Co za język, Weasley — wycedził w odpowiedzi, po czym sam nie wiedział dlaczego – ale wypowiedział to o czym właśnie gorączkowo myślał. - Lepiej szybko stąd zmykaj. Chyba nie chcesz, żeby ją złapali, co? - Wskazał głową na Granger. Po chwili z kempingu dobiegł ich potężny huk, jakby ktoś użył zaklęcia rozsadzającego, a dookoła nich nagle wszystko rozbłysło na zielono.

- A niby co to ma znaczyć? — Granger przybrała tę swoją wyraźnie wojowniczą postawę.

- Granger, oni wyszukują mugoli — odrzekł starając się zabrzmieć szyderczo. — Chcesz pokazać w powietrzu swoje galoty? Bo jak chcesz, to trochę poczekaj... idą w tę stronę... będziemy mieli niezły ubaw – prowokował, w myślach powtarzając: „Spadaj stąd i to szybko idiotko. Zabieraj te dwie łamagi i wypieprzajcie, nim ktoś cię złapie...!"

- Hermiona jest czarownicą — oburzył się na niego bliznowaty.

- Jak uważasz, Potter — powiedział, zdobywając się na najbardziej jadowity uśmieszek, na jaki było go w tamtej chwili stać. — Skoro sądzisz, że nie złapią szlamy, zostańcie tutaj i poczekajcie – prowokował dalej, czując jak zimny pot zaczyna spływać mu po karku. Granger rzuciła dziś jego ojcu wyzwanie. A co jeśli będzie chciał się na niej za to zemścić? To była przerażająca myśl.

- Licz się ze słowami! — krzyknął na niego Weasley.

- Nie przejmuj się, Ron — poprosiła Granger, łapiąc łasicę za ramię, gdy ten chyba chciał go zaatakować.

Nie mógł przegrać tej rozmowy, więc poszydził jeszcze trochę z Weasleya i jego rodziny, a Potter próbował uderzyć w niego, oskarżając, że jego rodzice dołączyli do śmierciożerców. Utrzymanie maski kpiny i pogardy, dużo go wtedy kosztowało, ale na szczęście to znów Granger okazała się tą mądrą i odciągnęła swoich przydupasów od niego, na koniec rzucając mu spojrzenie pełne nieskrywanego wstrętu. Nikt tak nigdy na niego nie patrzył. Nienawiści, zazdrość, jad – znał te spojrzenia, ale nie ten głęboko zakorzenione obrzydzenie, jakby to on był tu błotem znalezionym pod jej butem, a nie na odwrót. Nie wiedział czemu to jej spojrzenie wprawiało go w dreszcz.

Wreszcie Złote Trio zostawiło go i uciekło, a on mógł wrócić do namiotu, w sam raz, by zdążyć na świstoklik do domu. Ojciec wrócił dopiero na drugi dzień rano. Draco słyszał, jak tego samego dnia przy kolacji powiedział matce, że wszystko zaczyna się na nowo... A on wkrótce wróci.

Kolejny raz, gdy Granger go zaskoczyła, miał miejsce w czasie lekcji Opieki nad Magicznymi Stworzeniami na początki ich czwartego roku. Narzekał – jak zresztą wszyscy – na to, co zadał im tego dnia ten głupi gajowy. Hodowanie sklątek tylnowybuchowych było kompletnym nieporozumieniem i Draco nie wahał się o tym głośno wyrazić.

- Teraz już rozumiem, dlaczego próbujemy je utrzymać przy życiu — powiedział ironicznie. — Kto by nie chciał mieć zwierzątek, które parzą, żądlą i gryzą? — uskarżał się głośno i dobitnie, tak by wszyscy wiedzieli, jaką pogardę żywi do profesora i jego małego projekciku z tymi obrzydliwymi stworami.

Wtedy to Granger stanęła wprost przed nim, hardo patrząc mu w oczy. Mała, dzielna wojowniczka – znowu.

- Może i nie są śliczne, ale to nie znaczy, że są bezużyteczne — warknęła. — Smocza krew ma niezwykłą magiczną moc, ale chyba nie chciałbyś trzymać w domu smoka, prawda? – zapytała butnie.

Draco otworzył usta, by coś jej odpowiedzieć, ale żadna mądra riposta nie chciała mu teraz wpaść do głowy. Zauważył za to, że Granger miała różowe wargi. I że piegi na jej nosie wcale nie były tak odpychające, jak zawsze uważał. A jej biała koszula napinała się w miejscu, w którym w zeszłym roku jeszcze niczego nie było... I tak minął czas, który można by uznać za właściwy na odpowiedź na jej zaczepkę, więc on tylko zacisnął szczękę i nic nie powiedział, wkurzony na siebie za to zbytnie rozproszenie. Miał nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. To było wysoce niewłaściwie – zwłaszcza z nią.

Jednak od tego moment jego wzrok raz po raz uciekał w jej stronę. Wielkiej Sali, na lekcjach czy w bibliotece. Granger naprawdę była dziewczyną – absolutnie nie piękną, ale ciekawą, bo poza tym, że jej wygląd się zmienił na lepsze, nadal pozostawała tak samo inteligentna, sprytna i wojownicza. Pansy potrafiła przegapić napisanie eseju, ze względu na to, że lakier na jej paznokciach za długo wysychał, a Daphne spędziła tydzień w skrzydle szpitalnym, po tym jak próbowała zaklęciem powiększyć sobie piersi. Arystokratki czystej krwi były tak strasznie próżne... Zastanawiał się, jak to jest, że Granger mogła poprawiać się w wyglądzie, nie odrywając sobie przy tym części mózgu, odpowiedzialnej za myślenie.

Patrząc za nią ukradkiem, Draco zauważył, że Potter i Weasley rzadko odstępowali jej bok. Potter co rusz wpadał w kłopoty, więc nic dziwnego, że był wiecznie uwieszony na Granger, jako na swojej odpowiedzialnej pomocnicy, ale Weasley czerpał z jej wiedzy tylko z wyrachowania i egoizmu. Nie miał nic do zaoferowania takiej dziewczynie, a jednak wciąż się przy niej kręcił – Draco nie wiedział, czemu tak mocno go to złościło. Mścił się jak tylko potrafił - zwłaszcza na Weasleyu, udzielając szyderczych wywiadów na temat jego i jego przyjaciół. To właśnie tego rudzielca, nienawidził najbardziej z całego "Złotego Trio", a fakt, że wciąż czaił się obok Granger, napawał go prawdziwym obrzydzeniem.

Dziś sądził, że to właśnie ta złość wtedy doprowadziła do jednego z największych upodleń w całym jego życiu. Czytanie szyderczego artykułu Rity Skeeter oczerniającego ojca Weasleya i jego własny komentarz na temat jego matki, doprowadził do tego, że ten popieprzony świr Szalonooki zamienił go we fretkę. Pamiętał wyraźnie ten ból i wstyd. Poza pobitym ciałem, bardzo mocno zostało pobite wtedy jego ego. Wtedy nie przypuszczał, jak wiele go jeszcze spotka podobnych upokorzeń.

💍💍💍

Pamiętał bardzo dobrze, gdy gruchnęła wiadomość o tym, że Potter jakimś cudem zdołał się zgłosić do Turnieju Trójmagicznego. Draco był wtedy wściekły. Przecież były zasady i z góry ustalone reguły, które ten bliznowaty drań znów złamał i jak zwykle nie poniósł za to absolutnie żadnych konsekwencji. Co więcej Dumbledore sprawiał wrażenie, jakby był z niego dumny. To było odrażające! Święty Potter, któremu zawsze wszystko było wolno! Wszystko się w nim buntowało z tego powodu.

Logiczne, że musiało dość do ich kolejnej konfrontacji. Naprawdę nie chciał uderzyć zaklęciem w Granger. Wcale tego nie zaplanował. Fakt, że przeklął jej zęby, z których tyle razy szydził, był dla niego poniekąd groteskowy. W końcu ostatecznie jednak Granger zyskała na tym... Choć zapewne nigdy nie była mu ani trochę wdzięczna za pomoc.

Draco nie lubił tego, jak wiele razy jego wzrok uciekał za przemądrzałą gryfonką. To dlatego odbijał to sobie dużą ilością złośliwości skierowanej do Pottera i Weasleya – Granger obrywała najmniej, ale Draco tłumaczył sobie, że to tylko dlatego, że dziewczyna zawsze miała w odpowiedzi ciętą ripostę, z którą nie chciał się mierzyć. Po co miał wyjść przed nią na głupka?

💍💍💍

Był to też rok jego pierwszych małych przygód związanych z dziewczynami. W jego wyobraźni przewijała się czasem ta chwila, gdy po zaproszeniu Pansy Parkinson na bal Bożonarodzeniowy, ta wciągnęła go do schowka na miotły i bardzo namiętnie pocałowała. To był jego pierwszy pocałunek, ale spodobało mu się to jak się wtedy poczuł – poza tym jednym wyjątkiem, gdy wplótł palce w krótkie, gładkie włosy Parkinson, a w duchu zastanawiał się, jakby to było, gdyby na ich miejscu znalazły się gęste, brązowe loki – wtedy wmawiał sobie, że w jego wyobraźni była to tylko dziewczyna bez twarzy. Dziś już nie miał siły się oszukiwać.

Nigdy nie okłamywał samego siebie, że Granger nie zrobiła na nim piorunujące wrażenie na balu. Zrobiła. Prawie ścięło go z nóg na jej widok. Była wtedy piękna – tak piękna, że na początku jej nie poznał, jak zresztą wielu innych. Jednak to fakt, jak Krum na nią patrzył był tym, co Draco zauważył wtedy najbardziej.

Bułgar był nią wyraźnie zafascynowany i podekscytowany jej towarzystwem. Wpatrywał się w nią z uwielbieniem i z zaangażowaniem słuchał tego, co mówiła. Taki ktoś – facet sławny na cały świat, który mógł mieć setki najlepszych kobiet, wybrał sobie właśnie Hermionę Granger.

Czy on widział w niej coś więcej? Czy uważał, że ze swoją inteligencją, determinacją, lojalnością i odwagą była więcej warta niż najpiękniejsze dziewczyny z wyższych sfer?

Draco oszukiwał – kłamał, knuł, przeinaczał fakty i przedstawiał prawdę tylko w taki sposób, jaki był dla niego wygodny. Nie mógł jednak okłamywać samego siebie – nigdy. To była podstawowa zasada. Hermiona Granger przestała być dla niego nic niewartą mugolaczką z krzywymi zębami. Przestała być w jego oczach tylko tą szlamą, z którą prowadzał się Potter. Przestał nią gardzić. Zaczął na nią patrzeć. Częściej niżby tego chciał.

Przekonywał samego siebie, że to tylko dlatego, że Hermiona Granger zaczęła być dla niego ciekawostką. Małym projektem, który rozkwitł gdzieś na obrzeżach jego świadomości. Chciałby ją rozgryźć, poznać jej sekrety, dowiedzieć się o czym myśli i odkryć, jak tak doskonale radzi sobie w tym nowym świecie, do którego została nagle wrzucona – i w którym odnalazła siebie z taką łatwością.

Jak? – pytał samego siebie. – Jak mogła być gorsza od niego, skoro za każdym razem okazywała się we wszystkim lepsza? Jak jej krew mogła być brudna, skoro ona sama była najmilszą, najbardziej ciepłą i koleżeńską osobą, jaką w życiu widział na oczy? Brud powinien być zły – ciemny i pospolity. A ona wszędzie niosła za sobą światło. W jej towarzystwie wszyscy zawsze się uśmiechali. A jej przyjaciele mogli zawsze na niej polegać.

Widział tę jej jasność w oczach Kruma, gdy ten na nią patrzył. Widział to w oczach tego popieprzonego Weasleya, gdy rudzielec patrzył za nią tęsknie, kiedy akurat nie zwracała na niego uwagi. I choć tego nie chciał, wiedział, że to mogło pojawiać się też w jego oczach. Podziw dla dziewczyny mugolskiego pochodzenia. Coś co powinno go zabić, nim na dobre o tym pomyślał.

To byłą ta jedyna dziewczyny na świecie, której nigdy w życiu nie powinien podziwiać. Której nigdy nie mógł pragnąć i której nigdy nie byłby w stanie zdobyć, nawet za wszystkie galeony jego rodu.

Podziwianie jej w sekrecie nie było jednak żadną zbrodnią. Wiedział, że jego matka ukradkiem czytuje mugolskie romanse, bo ciotka Andromeda i jej kuzyn Syriusz chwalili kiedyś mugolską literaturę. I wiedział, że jego ojciec ma słabość do jednego rodzaju mugolskich landrynek, którego smaku Miodowe Królestwo nie potrafiło odtworzyć. Sądził, że Lucjuszowi sprowadza je na specjalnie zamówienie przez kogoś półkrwi z ministerstwa, ale wiedział, że ojciec nawet na torturach w życiu by się do tego nie przyznał.

To dlatego początkowo to jego małe zainteresowaniem osobą Hermiony Granger nie było w jego oczach, aż tak wielkim przewinieniem, by się za to samemu karcić. Nie – to była zwykła ciekawość, a jak mawiano – to ludzka ciekawość pchała świat do przodu.

Nie rozumiał swojej irytacji, gdy okazało się, że Granger była wyjątkową osobą Kruma, którą musiał uratować w drugim zadaniu. Przecież sprowadzili dla Delacour jej siostrę, czy Krum naprawdę nie miał nikogo na tyle bliskiego, że musieli specjalnie sięgnąć po Granger? To było śmieszne! Draco szydził z tego wraz z ślizgonami, ale mimo wszystko obraz przemoczonej gryfonki w ramionach tego przypominającego jakieś ptaszysko osiłka, był dla niego dziwnie niemiły. Nie chciał ich razem oglądać – choć nie miał pojęcia dlaczego.

I zapewne uciekałby od poznania prawdy na ten temat przez wiele następnych dni, tygodni i miesięcy, gdyby nie jedno wydarzenie, którego był świadkiem.

To było kolejne nudne popołudnie w bibliotece. Fanki Kruma siedziały przy stoliku tuż obok jego, nieustanie szczebiocząc o tym, jak cudowny jest Bułgarski szukający i jak okropna jest Hermiona Granger, za to, że zwabiła go do siebie.

Krum i Granger jak zwykle uczyli się przy jednym stoliku, wymieniając tylko kilka grzecznych uwag i uśmiechów. W końcu jednak gryfonka ruszyła się z miejsca i zniknęła między półkami. Draco widział, jak Bułgar spogląda za nią z dziwnym napięciem w twarzy. Wreszcie wstał z miejsca i ruszył za nią.

Draco postanowił nie przepuszczać takie okazji i zobaczyć, o czym Granger i jej kochaś rozmawiają, gdy są sami. Czy to też była nauka? Czy Granger nie nudziła go jeszcze swoim wszechwiedzącym jestestwem? Dlaczego jeszcze Krum nie znalazł innej chętnej, zamiast niej?

Rozsunął książki po drugiej stronie regału, by zobaczyć jak Granger sięgała wysoko ręką, próbując dostać się do jakiejś księgi, której najwyraźniej nie można było przywołać zaklęciem. Krum podszedł i stanął tuż za nią, kładąc jedną dłoń delikatnie na jej talii, a drugą ściągając dla niej opasły tom.

Granger odebrała książkę i zarumieniła się uroczo, uśmiechając się do Bułgara w ramach podziękowań. A wtedy on pochylił się nad nią. Położył dłonie na jej policzkach, a jej długie loki muskały jego grube palce, i wtedy usta gryfonki i reprezentanta Drumstrangu się zetknęły się ze sobą w czułym pocałunku.

Draco poczuł gorącą falę przecinającą jego ciało.

Wypadł z biblioteki, prawie przy tym zadeptując kilku pierwszorocznych, którzy stanęli mu na drodze.

Wpadł do swojego dormitorium, a chwile później jego plakat z autografem Bułgarskiego szukającego płonął w kominku.

Nie wiedział później, jak to się stało, ale pani Pomfrey powiedziała, że miał złamane trzy palce. Ściana, w którą uderzyła jego pięść tylko przypadkiem znajdowała się w tym miejscu, gdzie przez wiele tygodni wisiała kiedyś twarz Viktora Kruma.

I zgodnie z tym, że nie potrafił się oszukiwać, od tego dnia wiedział, że Hermiona Granger przestała być dla niego nikim raz na zawsze. Nie było już odwrotu.
Była kimś.

I to go śmiertelnie przerażało.

Continue Reading

You'll Also Like

14.3K 728 63
- Przeklnę Cię! - Jesteś piękna... Zbliża się szósty rok szkoły w Hogwarcie. Voldemort zamierza dopaść Harrego Pottera i chce go jak najbardziej osł...
39.6K 2.2K 30
Jakże się pomyliła, myśląc, że to już koniec. DRUGA CZĘŚĆ „I'm not your daughter" Choć wszystko rozleciało się jak domek z kard, zostawiając młodą Av...
18.5K 1.4K 25
Po trzech latach randkowania Ron przyznaje, że przez dwa lata zdradzał Hermionę z Daphne Greengrass - i Harry o tym wiedział. Podnosząc się po zdradz...
12.6K 511 55
Bohaterka, Victoria Evans jest zwykłą nastolatką, która tak jak inne nastolatki - ma wiele marzeń. Jednym z jej marzeń jest poznanie chłopaków z Bars...