Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XXI

4.9K 227 23
By VenaN-ks


Patrzyła Narcyzie prosto w oczy. Lady Malfoy wyglądała na dość nerwową i niepewną. Co innego zresztą mogła poczuć, gdy na oczach jej pracowników i najlepszej przyjaciółki, padło podejrzenie, że narzeczona jej syna jest tylko zwykłą złodziejką?

- Ostatnią godzinę spacerowałam po ogrodzie. W ogóle nie było mnie w pokoju – wyjaśniła im szybko Hermiona.

- Nie wiemy kiedy dokładnie ta bransoletka zniknęła – wtrąciła cicho Alma, również spoglądając na Hermionę z dziwnym dystansem.

- Nie mam pojęcia co mogło się stać, ale zapewniam, że ja niczego nie wzięłam – Hermiona czuła, jak zaczyna cała drżeć z niepokoju. Czy Alma i Narcyza naprawdę uwierzyły, że ona coś ukradła? Przecież już ją poznały. Nie powinny były w ogóle dopuszczać do siebie takich myśli.

- Czar lokalizacyjny wyraźnie wskazuje, że bransoletka jest ukryta gdzieś w tym pokoju – Joachim spojrzał na nią z wyższością. – Nie wszyscy wiedzą, że arystokracja rzuca specjalne zaklęcia na swoje przedmioty, jeśli nie wychowywali się w takich rodzinach.

- Sugerujesz, że po prostu ukradłam tę błyskotkę, nie wiedząc że jest zaczarowana? – zapytała go zimno Hermiona.

- Raczej już na pewno wiemy, że to panienka to zrobiła, skoro czar wskazuje, że bransoletka tu jest – odezwała się pogardliwie Estera.

- Co tu się dzieje? – padło pytanie od drzwi, które wciąż było otwarte, a Draco wszedł do pokoju.

- Nic takiego skarbie, to tylko drobne nieporozumienie... - zapewniła go szybko Narcyza.

- Zniknęła bransoletka twojej ciotki Aurory, a twoja narzeczona oglądała ją jako ostatnia – wyjaśnił mu Travers. – A teraz czar lokalizacyjny wskazuje, że jest ukryta gdzieś w jej pokoju.

Draco po usłyszeniu tej rewelacji spojrzał na Hermionę. Jednak ona nic nie mogła wyczytać z jego twarzy. Tak bardzo nie chciała, by on też uwierzył w te podłe oskarżenia.

- Przysięgam, że niczego nie ukradłam! – zawołała bliska łez.

- Sprawdźmy to! – Joachim machnął różdżką, a po chwili z garderoby Hermiony wyleciał jej szkolny kufer. Travers położył go na łóżku i otworzył. Prawie od razu bransoletka z szafirów, brylantów i żółtych topazów znalazła się w jego ręce, którą wyciągnął triumfująco w górę.

Hermiona zauważyła, jak Alma w pocieszającym geście ściska ramię Narcyzy. Najwyraźniej jej współczuła, że jej przyszła synowa dopuściła się tak ohydnego czynu jak kradzież.

- Nie mam pojęcia skąd to się tam wzięło, ale przysięgam, że ja jej tam nie schowałam! Po co miałaby mi być taka bransoletka? Ciągle noszę tu mnóstwo drogiej biżuterii, nie miałam powodów, by ją kraść! – Hermiona poczuła, jak po jej rozgrzanych policzkach mimowolnie zaczynają płynąć łzy.

- Słyszałem wczoraj twoją rozmowę z przyjaciółką. Podobno jej rodzina pilnie potrzebuje pieniędzy. Zapewne chciałaś im wysłać bransoletkę, tak by ją szybko sprzedali – Joachim spojrzał oskarżycielsko na Hermionę, zapominając nawet o tym, by zwracać się do niej z odpowiednią formą grzecznościową.

- Nie róbmy z tego problemu – wyszeptała z bólem Narcyza. - Ta bransoletka i tak zapewne zostałaby przekazana Hermionie, jako prezent zaręczynowy. Rozejdźmy się i więcej o tym nie mówmy.

- Nie jestem złodziejką! Nigdy niczego nikomu nie zabrałam! – Hermiona spojrzała błagalnie na Dracona. Miała wrażenie, że on jest jej ostatnią nadzieją. Lecz jego postawa wciąż przypominała wyryty w marmurze posąg.

- Ja myślę, że powinniśmy jak najszybciej powiadomić Lorda Malfoya seniora o całej tej sytuacji. Nie można tego tak po prostu zamieść pod dywan. To poważna sprawa – przekonywał Joachim.

- Draco! Musisz mi uwierzyć! Nie ukradłam bransoletki twojej mamy, przysięgam na moją różdżkę! – zawołała w panice Hermiona, czując jak siła oskarżeń tych ludzi, zaczyna dosłownie wgniatać ją w ziemię.

Malfoy ledwo zauważalnie drgnął, po czym spojrzał jej prosto w oczy. Patrzyła na niego z determinacją, gotowa nawet na to, by pozwolić mu przeszukać jej wspomnienia z ostatniej godziny za pomocą legilimencji. Musiała znaleźć jakiś sposób na to, by udowodnić im swoją niewinność.

Blondyn lekko skinął jej głową, po czym wyjął swoją różdżkę. Hermiona była pewna, że zaraz rzuci na nią odpowiednie zaklęcie, ale on nagle odwrócił się i wycelował w Esterę.

- Co wiesz o tym, że ta bransoletka znalazła się w pokoju Hermiony? – zapytał.

Wzrok pokojówki nagle zrobił się zamglony, a postawa dziwnie sztywna.

- To ja ją tu podrzuciłam – odpowiedziała martwym głosem.

Narcyza i Alma wciągnęły gwałtownie powietrze, obie patrząc na siebie w szoku.

- Lordzie Malfoy! Nie możesz ot tak używać na służbie Imperiusa! – zawołał Joachim ewidentnie przerażony niespodziewanym obrotem wydarzeń.

- Zamknij się Travers! – syknął Draco. – W moim domu, mogę zrobić co tylko zechcę! Dalej – Jak dokładnie ta bransoletka się tu znalazła? – naciskał.

- Zabrałam ją , gdy pani Malfoy stała plecami i rozmawiała ze swoimi koleżankami o komplecie z rubinami. Widziałam wcześniej, jak ta głupia szlama zachwyca się tą bransoletką i uznałam, że Lady Malfoy uwierzy, że mogła ją ukraść. W końcu to tylko pospolita dziewucha wychowywana przez brudnych mugoli, a każdy mugol to złodziej. Weszłam do jej pokoju, gdy ona była w ogrodzie i ukryłam bransoletkę w kufrze w jej garderobie.

- Dlaczego to zrobiłaś? – wyszeptała pytanie Narcyza.

- Żeby panicz Draco zerwał zaręczyny i ją stąd wyrzucił. Chciałam, żeby ta kretynka zniknęła. Nienawidzę jej. Nie jest godna by być jego narzeczoną.

- Wystarczy! Teraz już wszystko wiemy i możemy... – znów wtrącił się Joachim.

- Czy ktoś ci pomógł? – drążył dalej Draco, nie zwracając uwagi na zdenerwowanie mężczyzny.

- Pan Travers powiedział mi, że szlama pilnie potrzebuje pieniędzy i to będzie dobra okazja, by ją pogrążyć. Powiedział, że wszyscy uwierzą, że to ukradła. Kazał mi obserwować, co jej się podoba i właśnie to ukryć w jej komnacie. Zapewnił mnie, że ona jeszcze dziś stąd wyleci.

- Ta dziwka kłamie! Nic takiego jej nie mówiłem! – Joachim wpadł w ewidentną panikę.

Draco machnął różdżką, a Estera opadła na ziemię, nieprzytomna niczym bezwolna kukiełka.

- Możecie ją stąd zabrać? – Draco zwrócił się do Almy i swojej matki.

- Oczywiście! Przeniosę ją do jej pokoju i zaraz nakażę skrzatom ją spakować. Do wieczora już jej tu nie będzie! – zapewniła gorliwie Narcyza, podchodząc do wciąż lekko roztrzęsionej Hermiony.

- Co za mała, przebiegła suka! A my jej uwierzyłyśmy, gdy powiedziała, że bransoletka zniknęła wraz z wyjściem Hermiony z pokoju... - Alama z niedowierzaniem pokręciła głową.

- Bardzo cię za to przepraszam Hermiono. Ta sytuacja absolutnie nie powinna mieć miejsca w moim domu – Narcyza wyciągnęła rękę, chcąc dotknąć jej ramienia, ale ona szybko się odsunęła, zakładając ręce na piersi i dość ostentacyjnie odwracając głowę w bok.

Nic nie mogła poradzić na to, że poczuła się naprawdę zraniona tym, że Lady Malfoy tak szybko posądziła ją o kradzież. To zabolało.

- Naprawdę cię przepraszam... - W oczach Narcyzy błysnęły łzy.

- Załatw tę sprawę z pokojówką mamo – poprosił cierpko Draco.

Narcyza skinęła mu krótko, po czym od razu wraz z Almą wyciągnęły zaklęciem wciąż nieprzytomną Esterę z pokoju. Joachim chyba chciał szybko wyjść razem z nimi, lecz nim zdążył to zrobić, Malfoy gwałtownym ruchem zatrzasnął mu drzwi prosto przed nosem.

- Co próbowałeś tym osiągnąć Travers? – zapytał zimno, celując w mężczyznę różdżką.

- Naprawdę nic! – zawołał w panice śmierciożerca. – Ja tylko chciałem pomóc twojej mamie odzyskać bransoletkę! Przysięgam, że nie miałem złych zamiarów! – Travers pomachał klejnotem, który wciąż trzymał w ręce.

Draco ledwo ruszył różdżką, a wzrok Joachima stał się nagle podobnie zamglony, jak wcześniej wzrok Estery.

- Co zakładał twój plan? – Draco wycedził pytanie przez zęby.

- Miałem nadzieję, że gdy pomyślisz, że jest złodziejką, zerwiesz zaręczyny i ją odeślesz. Rowle miał przekonać jej wuja, by mu ją oddał. Prosto stąd miała trafić w jego ręce.

Hermiona wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że Rowle najwyraźniej wciąż nie odpuszczał pomysłu na to, by spróbować ją zniewolić. Nie mogła się oszukiwać, że nie przerażał jej ten pokręcony psychopata.

- Wrócisz do Rowla i powiesz mu, że jeśli jeszcze raz choć pomyśli o próbie odebrania mi narzeczonej, dopilnuje, by Czarny Pan się o tym dowiedział. Później pójdziesz do mojego ojca i poprosisz o przeniesienie. Twoja noga nigdy więcej nie postanie w tym domu, dopóki Hermiona tu będzie, czy to jasne?

- Jak każesz lordzie Malfoy – wymruczał nieprzytomnie Travers.

- Wynoś się! – syknął Draco wyrywając mężczyźnie bransoletkę z ręki i otwierając drzwi. Joachim odzyskał ostrość widzenia, a potem chwiejnie wytoczył się z pokoju. Draco z całej siły zatrzasnął za nim drzwi.

Z ust Hermiony wyrwał się nieproszony szloch. Wprost nie mogła uwierzyć, że to wszystko naprawdę miało miejsce. Jak bardzo, ci ludzie musieli jej nienawidzić, by spróbować wykręcić jej taki numer? To był koszmar.

Draco pstryknął palcami, a w jego dłoni od razu pojawiła się elegancka, biała chusteczka, którą jej podał. Podziękowała mu skinieniem głowy i szybko otarła łzy, które uparcie nie chciały przestać płynąć.

- Nikt tak naprawdę by nie uwierzył, że jesteś złodziejką. To i tak by się wydało...- zapewnił ją cicho.

- Najwyraźniej twoja matka uwierzyła – Hermiona opadła na sofę w pobliżu jej biblioteczki, zastanawiając się w duchu, co jeszcze złego może jej się przydarzyć, nim ten cały ich układ się skończy.

- Nie sądzę... Po prostu chyba była zbyt zaskoczona. Jestem pewien, że jest jej teraz bardzo przykro, że to wszystko w ogóle się wydarzyło.

Hermiona prychnęła krótko w odpowiedzi. Tego jeszcze brakowało, by miała się przejmować samopoczuciem Narcyzy Malfoy.

- Gdy wczoraj zapytałem, powiedziałaś, że wszystko w porządku, choć było widać, że wcześniej płakałaś. Czy coś się stało? Coś nie tak z Potterem albo... Weasleyem? – zapytał z wahaniem.

- Nie. To nie o nich chodziło – przyznała, przygryzając nerwowo wargę.

- Ile razy mam ci powtarzać, że to zły nawyk Granger? – Przypomniał jej dziwnie ochrypłym tonem.

Hermiona szybko przestała gryźć wargę i westchnęła cicho. Czuła się bardzo zmęczona i zniechęcona po tym wszystkim.

- Powiesz mi, co Travers miał na myśli, mówiąc że twoi przyjaciele potrzebują pieniędzy?

- Córka Billa Weasley'a jest bardzo chora. Ona ma dopiero dwa miesiące...

- To jej matką jest Fleur Delacour?

- Tak. Ma na imię Victoire.

- Co jej dolega? – dopytywał dalej.

- Ma jakieś problemy z krwią. Leczenie jej jest bardzo drogie i jej rodzice mają kłopot, by sobie z tym poradzić – przyznała.

- Dlaczego nic nie powiedziałaś? – zapytał, patrząc na nią uważnie.

- Bo nienawidzisz Weasleyów... - wyszeptała w odpowiedzi.

- Tylko jednego z nich – odparł z lekkością, a ona wiedziała, że miał na myśli Rona. – Reszta jest mi zupełnie obojętna.

- Oni są dla mnie jak rodzina – przyznała, czując napływ kolejnej fali łez.

- Wiem o tym – Draco spojrzał na nią po czym odwrócił się w stronę drzwi. – Powiem mamie, żeby odwołała dzisiejszą kolację. Powinnaś wypocząć.

- Nie trzeba, dam sobie jakoś radę – zapewniła, wstając i poprawiając sukienkę. Musiała wziąć się w garść.

- Nikt z nas nie lubi specjalnie rodziny Flintów, więc twoje złe samopoczucie będzie idealną wymówką, by nie musieć ich oglądać – Draco posłał jej mały uśmiech.

- Więc niech tak będzie. Chętnie się trochę zdrzemnę – Hermiona ścisnęła w dłoni jego chusteczkę, postanawiając że nie może mu jej oddać, gdy jest cała mokra od łez.

- Skrzaty przyniosą ci kolację do komnaty. Zobaczymy się jutro na treningu – zapewnił.

- Dobrze, dzięki... I dziękuję, że mi uwierzyłeś, że tego nie wzięłam – Hermiona odważyła się spojrzeć mu w oczy.

- Nikt kto cię choć trochę zna, nie uwierzyłby że zrobiłabyś coś podobnego.

- Cóż... Dzięki raz jeszcze – Hermiona zdobyła się na mały uśmiech.

Draco kiwnął jej głową, po czym wyszedł z jej pokoju. Dopiero gdy zamknął za sobą drzwi, Hermiona znów przygryzła wargę. Miała przed chwilą doskonałą okazję, by poprosić go o pożyczkę, a jednak się na to nie zdobyła. Przynajmniej tyle, że teraz znał już sytuację. Postanowiła, że jutro na treningu wreszcie z nim o tym porozmawia. Musiała znaleźć w sobie odwagę.

💍💍💍

Wraz z kolacją Strzałka przyniosła jej kartkę z przeprosinami i zapewnieniem o dozgonnej przyjaźni od Almy Neviani oraz bukiet kwiatów z oranżerii Narcyzy z krótkim słowem: „przepraszam", skreślonym pięknym pismem Lady Malfoy. Hermiona kazała Strzałce zabrać kwiaty. Nie chciała ich oglądać. Wcale nie potrzebowała takich gestów.

Była naiwna sądząc, że Narcyza szczerze ją polubiła i że zaufała jej na tyle, by mogły razem jakoś przejść przez cały ten dziwny układ, jaki łączył ją z jej synem. Najwyraźniej to wszystko były tylko pozory. Nie powinno jej to specjalnie dziwić. Malfoyowie słynęli ze stwarzania pozorów.

Właśnie skończyła jeść deser – pyszne ciasto z jabłkami i sosem waniliowym, gdy dwukierunkowy dziennik leżący na jej biurku zaświecił się niebieskim światłem. Szybko przełknęła ostatni kęs i podeszła przeczytać kolejną wiadomość od Ginny. Miała tylko nadzieję, że to nie będzie nic złego...

Hermiono! Najdroższa, kochana, idealna Hermiono! Jesteś najlepszym, co spotkało naszą rodzinę! Dziękuję, dziękuję, po stokroć dziękuję Ci za to, co dla nas zrobiłaś! Bill i Fleur płaczą ze szczęścia i ofiarując ci zapewnienie, że mają u ciebie dług życia za uratowanie ich córki. Jesteś wspaniała! Kochamy cię wszyscy i chyba nigdy nie zdołamy Ci się wystarczająco odwdzięczyć!

Hermiona zamrugała kilka razy, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Dlaczego i za co Ginny jej dziękowała? Z kontekstu wynikało, że chodzi o Victoire, ale...

Ginny, czy możesz mi opowiedzieć za co dokładnie składasz mi te gorące podziękowania? napisała szybko.

Czyli to nie ty przysłałaś nam sowę z czekiem do Gringotta? Myśleliśmy, że sama to zrobiłaś, bo było na nim napisane „Dla Victoire od cioci Hermiony". To Draco Malfoy podpisał się pod nim. Założyliśmy, że albo dał, albo pożyczył ci te pieniądze na leczenie małej.

Hermiona odetchnęła płytko. Czy to naprawdę się wydarzyło? Czy Draco sam, bez pytania i rozmowy z nią o tym, wysłał do Weasleyów odpowiednią sumę galeonów? W jej głowie panował chaos i sama nie wiedziała, co tak dokładnie teraz czuje.

Czy suma na czeku jest wystarczająca? – naskrobała szybko pytanie, bowiem nawet sobie nie przypomniała, by powiedziała przy nim ile było im potrzeba.

Czek opiewa na dziesięć tysięcy galeonów, ale Bill mówi, że weźmiemy tylko dokładnie tyle ile nam brakowało. Tak bardzo jesteśmy ci za to wdzięczni! No i Malfoyowi oczywiście też, choć wiemy, że to ty musiałaś go jakoś do tego przekonać. Przekaż mu jeśli możesz, że ja i cała moja rodzina jesteśmy od teraz jego dłużnikami. Mama i tata planują wysłać mu specjalne podziękowania i oczywiście też osobiście wam podziękować na waszym przyjęciu zaręczynowym. To naprawdę niesamowite! Ciągle płaczę z radości. Bardzo dziękuję wam obojgu!

Hermiona zamknęła dziennik i przytuliła go do piersi. Naprawdę nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Oczywiście bardzo się cieszyła, że Draco to zrobił. To był naprawdę piękny gest z jego strony i była mu winna za to dozgonną wdzięczność. Powinna mu też przekazać, że zwróci całą sumę, gdy tylko będzie miała taką możliwość.

Poważnie zastanawiała się nad tym, czy nie przejść do jego pokoju i nie zapukać. Nie bardzo jednak wiedziała, jak ma ułożyć słowa, których chciała użyć. Nie przywykła do takiej wersji Malfoya, jakiego teraz poznawała. Był tak diametralnie różny od tego dupka, którym był w szkole... To wydawało jej się prawie niemożliwe, by tak bardzo się zmienił. Jedynym wytłumaczeniem było to, że jedna z jego postaw była tylko maską – kolejnym pozorem – wyćwiczoną rolą. Pytanie tylko która?

Gdy Strzałka pojawiła się, by posprzątać po kolacji, Hermiona nadal nie wiedziała, co tak właściwie powinna zrobić. Czy pójść mu podziękować już teraz? Czy jednak wstrzymać się z tym do rana?

- Panienko... - głos elfki był dziwnie drżący.

- Tak Strzałko? – Hermiona oderwała się od własnych myśli i spojrzała na skrzatkę.

- Pani Malfoy zobaczyła, że Strzałka odniosła kwiaty i bardzo się tym przejęła. Ponadto panicza Draco i pana Lucjusza znowu wezwano. Teraz pani siedzi w salonie i cicho płacze... Strzałce bardzo jej żal.

- Wezwano ich? Kiedy? – Hermiona zerwała się na równe nogi, czując napływ strachu.

- Jakieś dwie godziny temu. Nie zjedli nawet kolacji.

- Cholera! – zaklęła pod nosem, po czym skierowała się do drzwi. Mogła być zła na Narcyzę i nadal zraniona tym, że kobieta posądziła ją o kradzież, ale myśl, że siedzi sama na dole w oczekiwaniu na męża i syna, wypłakując sobie oczy, nie pozwoliłaby Hermionie spokojnie zasnąć.

💍💍💍

Pierwszy raz od kiedy przybyła do dworu, widziała matkę Malfoya ubraną w coś innego, niż eleganckie szaty czarownicy. Narcyza miała na sobie lekkie, jedwabne spodnie i długą tunikę do kompletu – wyglądała o wiele bardziej swobodnie niż zwykle, lecz wciąż elegancko.

Siedziała skulona na kanapie w swoim ulubionym salonie, ściskając poduszkę w ramionach. Hermiona od wejścia widziała, jak cicho szlocha w białą chusteczkę.

- Co się dzieje? – zapytała Hermiona, podchodząc i siadając obok kobiety.

- Och Hermiono! – Narcyza rozszlochała się bardziej na jej widok. – Tak mi przykro z powodu tego incydentu!

- Nie mówmy już o tym. Najważniejsze, że sytuacja się wyjaśniła – Hermiona zdobyła się na blady uśmiech, po czym delikatnie uścisnęła dłoń kobiety.

- Przepraszam cię za mój stan, ale bardzo się martwię.

- Strzałka powiedziała, że znów ich wezwano... - wyszeptała Hermiona, nie kryjąc własnego niepokoju.

- Tak, ale to nie najgorsze. Najgorsze jest to, że wezwano ich ponieważ Dołohov wrócił z misji... A on i Lucjusz naprawdę się nienawidzą. Tak się o nich boję... - Narcyza wciąż ocierała łzy.

- Wszystko będzie dobrze – Hermiona znów ścisnęła mocniej jej dłoń.

- Cieszę się, że tu jesteś. Zwykle siedzę tu sama i odchodzę od zmysłów.

- To zrozumiałe...

- Jesteś naprawdę niezwykłą osobą. Mało kto zdobyłby się na pocieszenie kogoś, kto tak źle z nim postąpił, jak ja dziś z tobą – wychrypiała.

- To było tylko nieporozumienie – Hermiona znów uśmiechnęła się delikatnie do kobiety.

- Draco był na mnie za to niesamowicie wściekły – Narcyza dość nieelegancko czknęła. – Oczywiście miał rację. Tak bardzo nienawidzę znów go rozczarowywać... W ostatnich latach to zdarzyło się już zbyt wiele razy.

Hermiona nie wiedziała, co jej na to odpowiedzieć. Nie miała pojęcia, że blondyn zdenerwował się na swoją mamę z powodu tej całej sprawy. Właśnie rozważała co powinna powiedzieć Narcyzie, gdy nagle w kominku rozbłysnęły zielone płomienie.

Od razu było widać, że coś się stało. Lucjusz Malfoy był śmiertelnie blady, a Draco miał zarzucone ramię ojca na swoje barki i wyraźnie musiał go podtrzymywać, by ten nie upadł.

- O Merlinie! Co się stało?! – Narcyza wstała, odrzucając poduszkę i doskakując do męża.

- Ma złamaną rękę i nogę – wyjaśnił Draco, ciągnąc ojca w stronę sofy i pomagając mu się położyć.

- Pinia! – zawołała Narcyza, a skrzatka od razu się pojawiła. – Przynieść mi eliksir przeciwbólowy i wezwij Matyldę! Musimy szybko sprowadzić uzdrowiciela...

- Nie – jęknął słabo Lucjusz. – Dołohov nie wie, że mnie zranił, nie możemy... - wyszeptał słabo.

- Nie damy rady sami tego uleczyć ojcze – Draco zrzucił z siebie górną szatę i przeczesał włosy.

- Skąd wiesz, że to tylko złamania? – zapytała Hermiona, podchodząc bliżej.

- Został rzucony o ścianę i słyszałem trzask kości – wyjaśnił jej oględnie Draco.

- Mogę rzucić zaklęcie diagnostyczne by to sprawdzić, jeśli pan Malfoy się zgodzi – zaproponowała Hermiona.

- Naprawdę możesz? – Narcyza spojrzał na nią z nadzieją.

Skinęła w potwierdzeniu i szybko wydobyła swoją różdżkę. Jeszcze przed wyprawą po horkruksy nauczyła się rzucania zaawansowanych zaklęć magomedycznych, na wypadek gdyby były im potrzebne.

Diagnostyka wyraźnie wskazała, że Lucjusz ma zmiażdżony nadgarstek i złamaną kość łokciową, a także lekko pękniętą kość udową.

- To złamania. Nie są bardzo groźne, ale sam eliksir przeciwbólowy nie wystarczy - Hermiona sama odetchnęła z ulgą, że diagnostyka nie pokazała niczego poważniejszego.

- To oznacza, że musimy wezwać magomedyka. Kości należy jak najszybciej poskładać – Narcyza zacisnęła usta i popatrzyła na męża z determinacją.

- Zrozum, że jeśli ktoś się o tym dowie, to tylko pogorszy sytuację. Wezwiemy go za dwa-trzy dni. Wytrzymam... – Lucjusz miał napięty wyraz twarzy.

- Ja... Mogłabym spróbować to naprawić – zaproponowała niepewnie Hermiona.

- Poważnie Granger, wiesz jak to zrobić? – zapytał Draco, patrząc na nią z determinacją.

- Raczej nie pogorszę sytuacji, więc mogę spróbować... - Hermiona niepewnie spojrzała na Lucjusza.

- Zrób to panno Granger. Ufam, że nie chcesz zrobić mi krzywdy. – Jego głos zabrzmiał pewnie.

Hermiona podeszła bliżej.

- Będzie lepiej jeśli odsłoni pan rękę.

Lucjusz skinął w odpowiedzi i wraz z Narcyzą pomogli jej zdjąć z niego pelerynę i górną warstwę szaty.

- Przez chwilę może zaboleć – ostrzegła go Hermiona, po czym bez zwłoki rzuciła pierwsze zaklęcie. Lucjusz syknął cicho i mocno zacisnął powieki, jednak po chwili wypuścił krótki oddech ulgi. Hermiona rzuciła diagnostykę i okazało się, że ręka jest już właściwie naprawiona.

- Kość udowa zrośnie się za pomocą zaklęcia, jednak powinien pan dużo wypoczywać i nie obciążać nogi.

- Nie mogę zrobić sobie wolnego, nasze firmy nie powinny pozostawać bez nadzoru – narzekał Lucjusz.

- Zajmę się tym, jeśli obiecasz odpowiednio wypocząć – zaproponował Draco.

Hermiona obserwowała zacięty wyraz twarzy Malfoya seniora, ale wreszcie mężczyzna skinął krótko w ramach zgody.

Udało jej się naprawić złamanie bez sprawienia nadmiernego bólu Lucjuszowi. Zmartwiona twarz Narcyzy zmieniła się w mgnieniu oka, gdy zauważyła, że jej mąż najwyraźniej już nie cierpi.

Hermiona zastanawiała się w duchu, czy Malfoyowie zakochali się w sobie jeszcze przed ślubem, czy jednak stało się to już po ich zaaranżowanym małżeństwie. Niemniej i tak mieli dużo szczęścia, że ich związek się tak ułożył... Kątem oka spojrzała na Draco. Czy on też będzie miał tyle szczęścia, że pozna kobietę w której się zakocha i stworzy z nią udaną rodzinę? Mógł twierdzić, że to się nie wydarzy, ale przecież to nie było wykluczone. Zdziwiła się jednak, że myśl o tym wszystkim nie była już jej tak obojętna jak powinna...

- Zabierzmy go na górę – zdecydował Draco, wyraźnie zadowolony, że Lucjusz ma się lepiej.

- Migdał! – zawołała Narcyza, a skrzat jej męża od razu pojawił się na wezwanie.

- Pani wyzywała? – zapytał z niskim ukłonem.

- Teleportuj pana do naszej sypialni – poprosiła.

- Jak pani rozkaże! – Skrzat podszedł bliżej i wyraźnie czekał na kolejny ruch Lucjusza.

- Dziękuję za pomoc, panno Granger – wyszeptał cicho Malfoy senior.

- Nie ma za co. Zaleciłabym jeszcze jeden eliksir przeciwbólowy i mały łyk eliksiru nasennego.

- Zażyję oba. Dobrej nocy – Lucjusz skinął w stronę Hermiony i swojego syna, po czym ujął dłoń skrzata i pozwolił mu się przenieść.

Kiedy tylko zniknęli, Narcyza doskoczyła do Hermiony i porwała ją w ramiona.

- Dziękuję! Tak bardzo ci dziękuję! Nienawidzę patrzeć, jak któryś z nich cierpi! – Narcyza mocno ją uściskała, po czym oderwała się i otarła łzy.

- Cieszę się, że mogłam pomóc – odpowiedziała Hermiona, w głowie już notując sobie, że musi dać znać o całej tej sytuacji zakonowi. Nie sądziła jednak, by Kingsley mógł mieć pretensję o to, że uleczyła Lucjusza.

- Naprawdę nie wiem, jak moglibyśmy ci się odwdzięczyć – wyszeptała Narcyza, czułym gestem gładząc jej loki.

- Nie ma takiej potrzeby – zapewniła ją Hermiona, patrząc ponad ramieniem kobiety na Dracona. Miała nadzieję, że zrozumiał, że jej wdzięczność za pomoc małej Victoire jest równie duża i cieszyła się, że mogła choć trochę się za to zrekompensować.

- A tobie nic nie jest synku? – zatroskała się Narcyza, puszczają wreszcie Hermionę i podchodząc by go obejrzeć.

- Wszystko w porządku mamo. Tak w zasadzie to Dolohov zaatakował ojca, gdy już wychodziliśmy. Na szczęście tuż za nami szli Goyle i Pucey ze swoimi ojcami. Antonin wyszedł z tej potyczki dużo gorzej. Ojciec udawał, że kompletnie nic mu się nie stało.

- O co poszło tym razem? – spytała cicho Narcyza.

- Czarny Pan pochwalił przebiegłość ojca... I nasz gust, co do kobiet – Draco skrzywił się lekko pod nosem.

- A ten brudas znów powiedział coś o tym, że byłam tylko gorszą wersją Andromedy? – zapytała cierpko.

- Tak. Wspomniał też o niepewnym pochodzeniu mojej narzeczonej. Ojciec odpowiedział mu, że przynajmniej gustujemy w kobietach, a nie w męskich dziwkach z Nokturnu. Czarny Pan był tym bardzo rozbawiony. Zakpił, że mu przykro, że Antoine musi poślubić kobietę, choć wolałby mężczyznę i że szkoda, że stary Parkinson mu tego nie załatwił, jak już tworzył to głupie prawo.

- I on zaatakował twojego ojca przy Vol... Czarnym Panu? – zdziwiła się Hermiona.

- Oczywiście, że nie. Zaatakował go jak wyszliśmy już z sali tronowej. Rzucił mu zaklęciem w plecy. Zanim zdążyłem się obrócić i zareagować, Goyle i Pucey już go obezwładnili.

- Dobrze, że nic poważniejszego się nie stało. Wyślę im kosze z podziękowaniami – Narcyza znużonym gestem potarła skroń.

- Powinnaś pójść wypocząć – Hermiona uścisnęła delikatnie jej ramię w geście pocieszenia.

- Wy też. Zobaczymy się jutro – Narcyza uśmiechnęła się do nich, po czym wezwała Pinię, by ta również pomogła jej się przenieść do sypialni.

- Jak chcesz, też wezwij skrzata. Ja się przejdę – Draco zabrał swoją górną część szaty i skierował się do drzwi.

- Ja też – zdecydowała ruszając za nim.

- Mogłem się domyślić, że będziesz potrafiła wykonać takie zaklęcia – powiedział, przytrzymując dla niej drzwi.

- Trenowałam je w zeszłym roku. Wiedziałam, że nie będziemy mieli szans na szybkie sprowadzenie uzdrowiciela.

- Twoje wieczne zakuwanie na coś się przydało. Dzięki za to – Draco posłał jej mały, cierpki uśmieszek.

- To ja jestem ci wdzięczna, za twoją pomoc Weasleyom. To naprawdę było niesamowite...

- To tylko pieniądze, Granger – mruknął ponuro.

- Tak, ale nie miałeś obowiązku ich nam pożyczać. Wszyscy są niewymownie wdzięczni.

- To był prezent, a nie pożyczka. Powiedz im, że niczego w zamian nie chcę. Po prostu nie możesz się teraz martwic o ich sprawy i sprawiać wrażenie nieszczęśliwej.

Hermiona spojrzała na niego, gdy zaczęli się razem wspinać po schodach, próbując wyczytać z jego twarzy, na ile mówił jej prawdę o swojej motywacji. Nie sądziła, by jedynie troska o jej samopoczucie miała wpływ na jego decyzję o przekazaniu pieniędzy.

Dopiero, gdy mu się przyjrzała, zauważyła, że na kołnierzyku jego białej koszuli jest kilka niewielkich kropel krwi. Szybko przeskanowała go uważniej i na rękawie zauważyła kolejnych kilka plamek.

- Jesteś ranny? – zaniepokoiła się na poważnie.

- Już mówiłem, że nie – odpowiedział zniecierpliwiony.

- To skąd ta krew? Twój ojciec nie miał żadnych ran – Hermiona złapała go za nadgarstek i wskazała na plamy krwi.

- Nie jest moja – Draco wyrwał rękę z jej uścisku.

- Masz otarte kłykcie! – zauważyła, znów łapiąc jego rękę i przyglądając się drobnym rankom na jego dłoni.

- To nic takiego – Malfoy znów szybko cofnął rękę, jakby nie mogąc znieść jej dotyku, po czym przyśpieszył kroku, gdy znaleźli się na ich piętrze.

- Musiałeś w coś lub kogoś uderzyć, by mieć takie obrażenia! – Hermiona nie zamierzała mu odpuszczać.

- A czego się spodziewałaś? To nie są urocze herbatki, gdzie matka Wesleyów karmi wszystkich tortem z melasą. Na tych spotkaniach non stop dochodzi do bójek i potyczek. Jeśli się ma szczęście, w ruch idą pięści. Jeśli nie, dostajesz crucio tak długo, aż nie zemdlejesz na kilka godzin – Draco spojrzał na nią przez ramię, zaciskając usta w wąską linię.

- Uderzyłeś Rowla za ten spisek z bransoletką? – zapytała cicho, dzielnie patrząc mu w oczy.

- Dziesięć punktów dla Gryffindoru. A teraz dobranoc Granger – Draco otworzył drzwi z swojej sypialni, a Hermiona stanęła przy swoich.

- Nie musiałeś tego robić... - powiedziała, czując się dziwnie wzruszona, że znów stanął w jej obronie.

- Musiałem. Takie są zasady – Draco skinął jej lekko na pożegnanie, po czym wszedł do pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.

Hermiona stała jeszcze przez chwilę, zastanawiając się, co tak właściwie o tym wszystkim myśleć. Z dnia na dzień dochodziło do niej, że nowa wersja Draco Malfoya, którego teraz codziennie widuje, jest bliska ideałowi faceta, którego mogłaby pragnąć każda dziewczyna. Pytanie tylko jak wiele z tego wciąż było grą pozorów i wypracowaną maską, a ile jego prawdziwą osobowością. Nie mogła się nad tym nie zastanawiać... I wiedziała, że będzie, dopóki nie odkryje prawdy.

Continue Reading

You'll Also Like

376K 14K 40
Lily Potter, siostra Chłopca-Który-Przeżył, dostała imię po matce. Po pobycie w Durmstrangu wraca na 4 rok nauki do Hogwartu. Brat wspiera ją i chron...
23.7K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
12.6K 511 55
Bohaterka, Victoria Evans jest zwykłą nastolatką, która tak jak inne nastolatki - ma wiele marzeń. Jednym z jej marzeń jest poznanie chłopaków z Bars...
35.1K 1.6K 36
❗Zakończone❗ Jest dużo błędów w książce więc tak tylko ostrzegam (Kiedyś ją poprawię) Pewnego lata pewna dziewczyna wraz z młodszą siostrą i mamą pr...