Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

436K 16.6K 3.6K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XX

5.4K 210 21
By VenaN-ks


05 grudnia 1998

Ludzie zachwycają się niesamowitymi widokami. Błękitem nieba. Bujną roślinnością. Pięknem otaczającego ich świata. Jednak Hermiona Granger, mogłaby przysiąc na własne życie, że nigdy nie widziała niczego piękniejszego, niż biblioteka we dworze Malfoyów.

Dziesiątki regałów ciągnęło się od podłogi, aż po wysokie sklepienie i wszystkie były wypełnione starożytnymi księgami i wielkimi oprawionymi w skórę tomami, pełnymi wiedzy o starożytnej magii.

- Nie iskrz tak, bo zaraz coś podpalisz – wyśmiał ją Draco, gdy stała tak, podziwiając i nie wiedząc, co zrobić najpierw, bo najbliższym jej było krzyczenie i piszczenie w euforii, niczym małe dziecko w lunaparku.

- Mogłabym udawać twoją narzeczoną do końca życia, jeśli pozwoliłbyś mi tu zostać – wypaliła, nim zdążyła się dobrze zastanowić nad swoimi słowami. Ale nie miała czasu się tym przejąć, bowiem jej uwagę przykuła stojąca nieomal na środku katedra z rozłożoną na niej wielką księgą.

Podeszła tam powoli, nawet nie oglądając się na Malfoya. Ku jej zdumieniu okazało się, że strony księgi są niezapisane, ale tuż obok niej stał elegancki kałamarz z już zanurzonym w nim orlim piórem.

- Co to jest? – zapytała, unosząc głowę i patrząc na stojącego spokojnie z założonymi rękami Draco.

- Indeks.

- Indeks? Możesz mi to wytłumaczyć jakoś jaśniej? – poprosiła, starając się nie okazywać zniecierpliwienia.

- Wpisujesz w nim czego szukasz, a specjalne zaklęcie pokaże ci, na której półce znajdziesz odpowiednie księgi, które zawierają to hasło.

- Naprawdę? Brzmi niesamowicie! – Oczy Hermiony błyszczały ekscytacją.

- Pokażę ci – zdecydował, podchodząc i stając obok.

Draco sięgnął po pióro i wpisał w księgę: „Hermiona Granger"

Słowa po chwili zniknęły, a ona nie mogła nie przyznać w duchu, że on miał naprawdę piękne pismo. Zupełnie różne od bazgrołów Rona czy Harry'ego.

Nagle strony otwartych ksiąg rozbłysły delikatnym światłem, po czym zaczęły pojawiać się na nich słowa:

Hermiona J. Granger – hasło w: „Historia Hogwartu" wydanie 1997 autor: Bartholomme Vector. Sekcja: Historia Magicznej Edukacji. Regał XXI. Przedział C. Rząd 5.

Hermiona J. Granger – hasło w: Biuletyn osób odznaczonych „Specjalną nagrodą za zasługi dla szkoły." Hogwart 1992. Sekcja: Publicystyka Ostatniej Dekady. Górne Piętro – Regał LXX. Przedział Y. Rząd 3.

Hermiona J. Granger – „Prorok codzienny" – a po tym długa lista różnych dat wydań, w których o niej wspomniano oraz informacja, że znajdują się one w katalogu prasowym, gdzieś na samych tyłach biblioteki.

- To doprawdy niewiarygodne! – przyznała ze szczerym uznaniem.

- Specjalny zespół archiwistów pracował nad tym przez trzy lata – Draco uśmiechnął się lekko, odkładając pióro do kałamarza. – Oczywiście część ksiąg możesz po prostu przywołać zaklęciem Accio, ale nie wszystkie na to zareagują, stąd konieczność ich skatalogowania i wyznaczenia im odpowiednich miejsc na półkach.

- To musiało kosztować fortunę – zastanawiała się na głos.

W odpowiedzi Malfoy tylko lekko wzruszył ramionami.

- Czołem moje śliczności! – zawołał od drzwi Zabini, praktycznie w podskokach wpadając do biblioteki.

- A ty co tu robisz? Przecież dziś sobota – przywitał się dość ozięble Draco.

- Stęskniłem się za wami! No i oczywiście chciałem wykorzystać okazję, by skraść małego buziaka naszej gryfońskiej księżniczce! – Blaise podszedł do Hermiony i soczyście ucałował ją w policzek.

Tym razem nawet się od tego nie zarumieniła. Zabini już standardowo, witał ją w ten sposób.

- Cześć. Niech zgadnę... Ktoś ci się wygadał, że dziś odbędzie się degustacja tortów? – Hermiona uśmiechnęła się do niego, kątem oka spoglądając na duży zegar, wiszący wysoko nad górną częścią biblioteki, by sprawdzić ile im zostało do tego czasu.

- Cóż... Moja matka mogła o tym wspomnieć, a Tracey to potwierdzić – przyznał prawie bezczelnie.

- Wiedziałam, że nie jesteś tu z tęsknoty – zaśmiała się.

- Ona już zna mnie lepiej od ciebie Smoku! – Zabini obcesowo wbił łokieć w żebra Draco.

- Gdyby to była degustacja whisky, wtedy na pewno bym zgadł, co tu robisz – Blondyn mocno odepchnął przyjaciela od siebie, otrzepując z udawanym obrzydzeniem swoją czarną koszulkę, która idealnie opinała jego dobrze rozwinięte mięśnie – o czym Hermiona starała się absolutnie nie myśleć nawet przez chwilę.

- Dobra whisky, do zapicia tych wszystkich słodkości, też na pewno mi się przyda.

- Niestety z tego co wiem, będzie tam tylko woda dla oczyszczenia kubków smakowych – Hermiona uśmiechnęła się złośliwie.

Blaise westchnął teatralnie i wymownie wywrócił oczami.

- Trudno! Może później znajdzie się trochę mocniejszych trunków dla waszego wiernego drużby?

- A może trochę eliksiru patroszącego? – odpowiedział z paskudnym uśmieszkiem Draco.

- Jak zwykle jesteś taki uroczy kochanie! – Blaise nagle złapał policzek Malfoya w dwa palce, niczym dokuczliwy wujek swojego ulubionego siostrzeńca.

- Odpierdol się, bo ci zaraz przyłożę! – warknął Draco, odchylając się szybko spoza zasięgu rąk Zabiniego.

- Twoja mama dostałaby hipogryfiej wścieklizny, gdyby usłyszała, jak się tak brzydko wyrażasz! – Blaise zacmokał karcąco.

Hermiona nie mogła się nie roześmiać. Zawsze była przekonana, że ślizgoni są tak fałszywi, że nie ma pomiędzy nimi prawdziwych, przyjacielskich relacji. Teraz musiała mocno zweryfikować swój pogląd. Draco i Blaise naprawdę byli świetnymi kumplami. Być może nawet lepszymi i bliższymi sobie, niż Harry i Ron.

- Musimy już iść na tę degustację, jeśli nie chcemy się spóźnić – Hermiona była nieszczęśliwa, że tak szybko musi opuścić bibliotekę. Pocieszała się jednak, że na pewno będzie jeszcze miała okazję, by tam wrócić.

- Lecę przodem, zanim Tracey pożre całe ciasto czekoladowe! – Blaise klepnął Draco w ramię, po czym pędem pognał do drzwi.

- Kretyn – wetchnął Draco, kulturalnie czekając, aż Hermiona do niego dołączy.

- Jest świetnym przyjacielem – stwierdziła zgodnie z prawdą.

- Moim jedynym – odpowiedział cicho.

Spojrzała na niego kątem oka, gdy razem szli do wyjścia, zastanawiając się po raz kolejny, czy Malfoy byłby skłonny zaakceptować kiedyś jej przyjaźń, jeśli jakimś przypadkiem, zechciałaby mu ją zaoferować?


💍💍💍

- Tracey... Błagam cię! To wręcz nieprzyzwoite! – narzekał Zabini, gdy Davis znów jęczała nieco za głośno nad kolejnym kawałkiem ciasta.

- Nie udawaj, że tego nie lubisz. Pogłoski mówią, że podobno głośne jęki mocno cię kręcą – Tracey mrugnęła do niego porozumiewawczo i szybko wpakowała do ust kolejny kawałek tarty cytrynowej.

- Wszyscy w Slytherinie o tym plotkowali. To dlatego, że Zabini nigdy nie nauczył się rzucać zaklęcia wyciszającego na swoje łóżko – zadrwił Draco, kończą własny kawałek i przechodząc do następnego tortu.

Narcyza zmusiła ich dziś do wyboru odpowiedniego ciasta na przyjęcie, sprawiając, że najlepsza magiczna cukiernia, przysłała im próbkę dwudziestu pięciu mini-tortów w różnych smakach i wzorach. Jak na razie wszystkie były przepyszne.

- Obawiam się, że zaraz padnę tu na cukrzycę – westchnęła Hermiona, sięgając po szklankę wody.

- Co to jest cukrzyca? – zapytała Tracey.

- Taka mugolska choroba, za długo trwałoby wyjaśnienie ci tego – przyznała, zupełnie zapominając, że nie powinna używać przy nich zbyt wielu mugolskich nazw.

- Lepiej pomyśl o tym, co by powiedzieli twoi rodzice, gdyby widzieli ile dziś zjesz cukru – zachichotał Blaise. – Draco mówił mi, że są w mugolskim świecie kimś, kto leczy zęby, a cukier chyba mocno je psuje, prawda?

Hermiona spojrzała na Zabiniego, a później przeniosła wzrok na Malfoya. To prawda, że na pierwszym roku w Hogwarcie opowiadała wszystkim, że jej rodzice są dentystami. Nie sądziła jednak, że ktoś z magicznej rodziny, zada sobie trud sprawdzenia, co to tak właściwie oznaczało.

- To okropnie nietaktowne z twojej strony Blaise! - syknęła złowrogo Tracey. – Takie słowa nie powinny tu paść, w świetle ostatnich odkryć o prawdziwych rodzicach Hermiony...

- Najmocniej cię przepraszam! – zawołał Zabini, chyba szczerze przejęty.

- Nic się nie stało – odpowiedziała, starając się na nikogo nie patrzeć, gdy odkroiła kawałek pięknego tortu z białą czekoladą i polewą z malin.

- Ten wygląda dobrze, ale chyba nie mam już siły go zjeść – stwierdził Draco, kładąc wymownie dłoń na brzuch.

Hermiona oddzieliła srebrnym widelczykiem mały kawałek i wsunęła go do ust. Cudowny smak natychmiast uderzył w jej kubki smakowe, wprawiając ją wręcz w euforię i już rozumiała, dlaczego Tracey musiała tak mruczeć, gdy coś jej smakowało.

- Jest obłędny! W życiu nie jadłam lepszego! – stwierdziła z przekonaniem.

- Nie zaryzykuję całego kawałka, póki nie wiem czy warto – Draco bez pytania, sięgnął swoim widelcem do jej talerzyka i porwał kawałek, nim zdążyła go przed tym powstrzymać.

Hermiona w pierwszej chwili miała zamiar go za to skarcić – tak jak często karciła Rona, który też zawsze bez pytania podkradał jej jedzenie, zaraz jednak dotarło do niej, co tak właściwie się wydarzyło. Draco Malfoy nie brzydził się zjeść z nią z jednego talerza. Na jakim pokręconym świecie ta sytuacja naprawdę miała miejsce?

- Ummm... – Teraz to on zamruczał. – Faktycznie jest smaczny.

- To ja też chcę spróbować! – Ku rozpaczy Hermiony, Blaise znalazł się nagle obok niej ze swoim widelcem i również bez skrępowania poczęstował się jej tortem.

- Hej! – zawołała z oburzeniem – Zdobądźcie własne ciasto, a nie wyjadacie mi z talerza, jak hieny!

- Ukroisz sobie kolejny kawałek – mruknął Draco, zmiatając zachłannie ostatnie okruchy jej porcji.

- Sam też mogłeś go ukroić, zamiast dokonywać tej zuchwałej kradzieży, prosto z mojego talerza – skarciła go, niemniej nie kryjąc, że ją to bawi.

- Nie jestem skrzatem domowym, by dobrowolnie zajmować się nakładaniem wypieków – oznajmił gładko.

- Po prostu się przyznaj, że nawet nie wiesz, jak poprawnie trzymać nóż do krojenia, Smoku – dokuczał mu Zabini.

- No naprawdę Malfoy, mogłeś po prostu poprosić o pomoc – Hermiona z uśmiechem zastanawiała się, jakby to zabrzmiało, gdy sięgała po kolejny kawałek najlepszego tortu, jaki w życiu jadła.

- Malfoyowie nie proszą i nie dziękują... Jeśli absolutnie nie muszą – Draco wyszczerzył się do niej bezczelnie i bez pytania zabrał jej talerz z ręki, po czym szybko uciekł od stołu, tak by nie zdążyła mu go z powrotem odebrać.

- Prawdziwy z ciebie dżentelmen – zawołała za nim z rozbawieniem, choć od razy postanowiła nie walczyć z nim o tort, tylko po prostu odkroić kolejny kawałek.

- Naprawdę muszę się do tego napić czegoś mocniejszego – zdecydował Blaise, podchodząc do stojącego w rogu pokoju barku.

- Też tak zrobię. Co dla was drogie panie? – Draco zgarnął z talerza resztki ciasta, odstawił talerz, po czym dołączył do Zabiniego.

- Muszę skoczyć do łazienki, ale chętnie się napije. Nalej mi czerwonego wina – zdecydował Tracey, szybko przechodząc do przyległej do salonu toalety.

- Dla mnie też czerwone – poprosiła Hermiona.

Nagle drzwi do salonu się otworzyły i pojawiła się w nich Estera. Z miejsca, w którym stała nie zauważyła, że Draco i Blaise również znajdują się w pokoju więc chyba założyła, że Hermiona jest tam sama.

- Ej ty! Jakaś ruda łachudra dzwoni do ciebie przez Fiuu. Lepiej się pośpiesz, nim ktoś z towarzystwa się dowie, że przez ciebie tacy zdrajcy krwi mogą się tu teraz bez przeszkód dobijać! – oznajmiła Hermionie z nieskrywaną falą pogardy.

Głośnie stuknięcie kryształowej szklanki od razu zwróciło uwagę pokojówki na drugą stronę pokoju. Hermiona nie mogła ukryć satysfakcji, gdy zobaczyła jak Estera w sekundę śmiertelnie pobladła.

- Mogłabyś powtórzyć to, co właśnie powiedziałaś, bo zdaje mi się, że chyba się przesłyszałem, Estero? – Malfoy patrzył na kobietę wzrokiem zimnym jak lód.

- Ja przepraszam paniczu, ale... - Kobieta zaczęła drżeć i się jąkać.

- Masz jedną szansę natychmiast przeprosić moją narzeczoną, a zaraz później przekazać jej tę wiadomość tak jak należy, zanim stąd z hukiem wylecisz! – Malfoy każde słowo akcentował cichym warknięciem, a Hermiona sama mimowolnie poczuła dreszcz, widząc go tak rozzłoszczonego.

- Bardzo przepraszam panno Dagworth-Granger, to było doprawdy niedopuszczalne z mojej strony – wydyszała Estera, wbijając wzrok w podłogę. Mimo jej dość pokornej postawy, Hermiona nie miała wątpliwości, że tak naprawdę pokojówkę wewnętrznie rozpierała teraz wściekłość, że musi się tak przed nią ukorzyć. – Chciałam poinformować, że pani przyjaciółka Ginevra Weasley, czeka na połącznie Fiuu z panią w kominku, w głównym holu.

- Pójdę sprawdzić, o co chodzi – zdecydowała Hermiona, odkładając swój tort.

- Dobrze. A ty Estero wróć do kuchni i czekaj tam, aż moja matka cię wezwie na rozmowę – nakazał szorstko Draco.

- Paniczu, ja naprawdę bardzo przepraszam! Proszę nie kazać mnie stąd wyrzucać! – Estera uniosła na niego swe załzawione, pełne fałszywej skruchy oczęta.

- Jeszcze raz okażesz tak rażący brak szacunku mojej narzeczonej lub komuś z jej przyjaciół, a osobiście dopilnuje twojego natychmiastowego zwolnienia! – obiecał.

Estera załkała gorzko, po czym odwróciła się i uciekła. Hermiona postanowiła, że nie będzie tego komentować. Musiało się stać coś naprawdę poważnego, skoro ktoś z Weasleyów odważył się wykonać połączenie Fiuu do dworu.

💍💍💍

Głowa Ginny nieruchomo tkwiła w zielonych płomieniach, ale Hermiona już z daleka widziała, że coś jest nie tak. Znała dobrze ten wyraz twarzy – coś bardzo martwiło jej przyjaciółkę.

- Cześć Gin, co tam? – zapytała, przyklękając przy kominku.

- Hermiona! Godryku, jak ty ślicznie wyglądasz! – zawołała głosem pełnym uznania.

Hermiona odruchowo sięgnęła i poprawiła swe wygładzone specjalnym eliksirem loki. Strzałka zadbała o to, by pomóc jej wybrać na dziś elegancką kopertową sukienkę w kolorze kawowego brązu, a Narcyza podesłała jej parę pięknych kolczyków z pereł, które miała nosić wraz z naszyjnikiem. Nie miała wątpliwości, że ten strój i makijaż pasował do obrazu dziewczyn z domów czystej krwi, jakie dotychczas oglądała tylko w tygodniku „Czarownica".

- Dziękuję. Czy coś się stało? Wyglądasz na zmartwioną... - Hermiona przygryzła wargę z niepokojem.

- Nie... Ja... Przepraszam, że dzwonię, ale chciałam cię zobaczyć i zapytać czy wszystko u ciebie w porządku. Po prostu się upewnić, że jest ok – Mimo jej słów, w oczach Ginny błyszczały łzy.

- Wszystko u mnie dobrze. A jak u was...? – Hermiona czuła, jak mimowolnie coś ściska ją w gardle.

- Chłopcy są teraz na misji i nie można się z nimi skontaktować, ale to podobno nic niebezpiecznego.

- Mam nadzieję. Pewnie się o nich zamartwiasz?

- Bardzo, ale też to... Och Herm! – Ginny zaszlochała.

- Na Merlina Ginny! Powiedź mi co się dzieje? – Hermiona poczuła, jak z niepokoju drżą jej ręce.

- Chodzi Victoire...

- Córkę Billa i Fleur? – zdziwiła się. – Ile ona teraz ma?

- Dwa miesiące. Jest razem z Fleur w Świętym Mungu. Okazało się, że jest bardzo chora – Łzy płynęły nieprzerwanie po twarzy Ginny.

- Och! Tak strasznie mi przykro! – Hermiona poczuła, jak szczypią ją oczy.

- Uzdrowiciele mówią, że może nie przeżyć kolejnych dwóch tygodni.

- Naprawdę? To straszne! Co tak właściwie jej dolega? – zapytała z przejęciem.

- To jakaś skaza krwi. Jest pewna nadzieja, że pomoże jej na to specjalny eliksir.

- Rozumiem, że ciężko go zdobyć? – Hermiona poczuła łzy na swoich policzkach.

- Tak... Jest niesamowicie drogi. Zebraliśmy już wszystko co mamy, ale to wciąż nie wystarczy. George próbuje sprzedać sklep, ale brakuje na to czasu, a Bill negocjuje z Goblinami możliwość pożyczki, lecz wciąż nie wiemy, czy coś z tego wyjdzie – Ginny nie przestawała rozpaczliwie szlochać.

- Dużo wam brakuje? – zapytała Hermiona, w głowie szybko sprawdzając stan swoich finansów. Nie zostało jej za wiele po zeszłorocznej wyprawie po Horkruksy, ale oddałaby ostatniego kunta, jeśli to miałoby w jakiś sposób pomóc uratować życie córeczki jej przyjaciół.

- Siedem tysięcy galeonów – Ginny zacisnęła powieki, jakby sama myśl o tej sumie, wprawiała ją w rozpacz.

- Och Merlinie... - jęknęła Hermiona. Nie miała takiej sumy, ani żadnej prawdopodobnej możliwości jej szybkiego zdobycia.

- Przepraszam, że dzwonię i zwalam na ciebie swoje problemy, gdy masz tak wiele własnych, ale nie mam komu się wygadać. Mama ciągle płacze, a tata zamyka się w tym swoim składziku. Chłopaków nie ma, a ja...

- Przestań! Cieszę się, że dałaś mi znać. Spróbuję coś wymyślić Ginny, obiecuję. A ty poproś Kingsleya, żeby zostawił ci namiar na kontakt ze mną – Hermiona miała nadzieję, że Shacklebolt zrozumie, że powinien przekazać jej drugi dwukierunkowy dziennik, by Ruda mogła się z nią kontaktować w bezpieczniejszy sposób, niż poprzez Fiuu.

- Gdyby Ha... on tu był, na pewno by nam pomógł, ale nie możemy go teraz odciągnąć od jego zadania... - wyszeptała z bólem Ginny.

Hermiona nie chciała wspominać Ginny o tym, że nawet gdyby jej narzeczony nie był obecnie na misji, jego wizyta u Gringotta i tak byłaby zapewne niemożliwa do zrealizowania. To było dla niego zbyt niebezpieczne.

- Wszystko jakoś się ułoży Ginny – zapewniła ją Hermiona, cicho licząc, że nie są to z jej strony tylko puste słowa.

Nagle usłyszała dziwny szelest gdzieś w głębi holu i odniosła nieodparte wrażenie, że nie jest już tu sama. Czyżby ktoś podsłuchiwał jej rozmowę? To byłoby niebezpieczne! W tym domu mogli przecież przebywać śmierciożercy, próbujący odkryć jej powiązania z Harry i resztą. Jak mogła być tak nieostrożna?

- Muszę już kończyć. Skontaktuję się z tobą wkrótce – obiecała.

- Dziękuję Herm... Trzymaj się ciepło. Kocham cię – Ginny otarła łzy i pomachała do przyjaciółki.

- Ja ciebie też. Nie płacz proszę. Znajdziemy rozwiązanie. Zawsze to robimy... - wyszeptała, zmuszając się do uśmiechu.

- Kto jeśli nie ty? – Ginny uśmiechnęła się blado. – Do zobaczenia!

- Pa.

Hermiona popatrzyła, jak twarz przyjaciółki znika w błysku zielonych płomieni, a kominek gaśnie. Czuła się lekko oszołomiona i bardzo przygnębiona tymi wieściami. Nie miała brakującej kwoty potrzebnej do zakupu eliksiru. Poza resztkami jej oszczędności, tak naprawdę jedynym majątkiem, jakim dysponowała pozostawał dom jej rodziców. Nie mogła go jednak teraz sprzedać... Przecież wciąż mocno wierzyła, że oni kiedyś do niego wrócą. Zresztą i tak nie miałaby możliwości załatwienia tego wystarczająco szybko.

Wstała z klęczek i przygryzła wargę, przechodząc obok pięknej drogocennej wazy stojącej w holu. W skarbcu Malfoyów były miliony galeonów, a Draco przecież powiedział, że to i tak tylko ułamek wszystkiego... Zapewne pożyczenie od nich siedmiu tysięcy galeonów nie stanowiłoby dla nich problemu. Jednak Hermiona nie miała pojęcia, jak ich o to poprosić. Przebywała tu zaledwie od kilku dni. Ci ludzie i tak wydali już na nią worek złota, patrząc na to jakie stroje dla niej kupili i ile pieniędzy wpakowali w urządzenie fałszywego przyjęcia zaręczynowego. To było takie niesprawiedliwe, że jedni żyli w takim przepychu, a inni mogli nie zdobyć pieniędzy, by uratować życie swojej małej córeczki.

Hermiona zamknęła oczy i wzięła głębszy oddech. Musiała przynajmniej spróbować... Nawet jeśli to będzie upokarzające, gdy Malfoyowie jej odmówią pożyczki przeznaczonej dla Weasleyów.

Szła tak zamyślona, że nie zauważyła, gdy nagle na kogoś wpadła.

- Och przepraszam! – zawołała.

- To nic takiego panno Dagworth-Granger – oznajmił z uśmiechem Joachim Travers.

- Za mocno pogrążyłam się w myślach – usiłowała mu wyjaśnić swoją niezręczność.

- Słyszałem, że rozmawiała pani z kim przez Fiuu. Czyżby złe wieści? – mężczyzna spojrzał na nią uważnie.

- Ależ nie, wszystko w porządku – skłamała, dzielnie patrząc mu w oczy, zastanawiając się ile tak naprawdę zdołał podsłuchać.

- Jeśli mógłbym pani jakoś pomóc...?

- Dziękuję bardzo, ale nie – odpowiedziała szybko, po czym zmusiła się do uśmiechu i szybko go wyminęła.

Wracając do salonu, miała tylko nadzieję, że trójka ślizgonów, których w nim wcześniej zostawiła, oszczędziła dla niej choć kawałek tego pysznego tortu. Bardzo potrzebowała teraz czegoś na osłodę jej duszy.


💍💍💍

06 Grudnia 1998

Hermiona była sobą rozczarowana. Gardziła własnym tchórzostwem i tym, że nie mogła wciąż zdobyć się na to, by porozmawiać z Draco lub Narcyzą o ewentualnej pożyczce. Czas uciekał, a mała Victoire zapewne cierpiała, ale ona wciąż szukała dobrej okazji, by móc jakoś rozpocząć ten temat.

Gdy wróciła wczoraj do salonu, Draco, Tracey i Zabini byli w doskonałych nastrojach po pierwszym drinku. Spytali ją tylko, czy wszystko w porządku, a ona przytaknęła. Potem Malfoy spytał czy decydują się na tort, który tak jej smakował – i też tylko przytaknęła.

W czasie kolacji odwiedziła ich rodzina Grahama Montague, a to oznaczało, że przy stole była też Daphne, więc Hermiona nie zaczęła tematu, decydując się, że wygodniej będzie porozmawiać z Draco następnego dnia rano. Zapomniała jednak, że to była niedziela, czyli dzień bez ich wspólnego treningu. Przez chwilę nawet chciała pójść i zapukać do jego pokoju, jednak wciąż nie mogła się zdobyć na odwagę.

Lunch zjadła dziś wraz z Narcyzą, Tracey, jej matką oraz Almą. Było to uprzejme towarzystwo i Hermiona nie czuła się przy nich wcale mocno skrępowana, jednak poruszanie tematu pieniędzy za nic nie chciało jej przejść przez gardło. Potrzebowała bardziej prywatnej rozmowy, by móc się na to zdobyć i wytłumaczyć o co chodzi.

Po lunchu Narcyza zaprosiła ją i pozostałe kobiety do jednego z salonów, gdzie czekały już na nie aksamitne ekspozytory pełne przepięknej biżuterii, która zdaniem pani Malfoy miała, jak najbardziej pasować do kreacji zaprojektowanych na przyjęcie zaręczynowe Hermiony. Narcyza nalegała, by wspólnie dokonały wyboru każdego z kompletów błyskotek.

Hermiona przechadzała się pomiędzy stołami, patrząc na diamenty, szafiry, rubiny i szmaragdy, w duchu myśląc tylko o tym, że prawdopodobnie każda z tych kosztowności mogłaby zapłacić za leczenie małej bratanicy Rona i Ginny.

Ukradkiem spojrzała na wciąż tkwiącą na jej ręce brylantową bransoletkę, którą Narcyza przysłała jej jeszcze do Hogwartu. W liście napisała jej, że był to prezent, a Draco wspomniał, że to klejnot rodowy Malfoyów. Ponadto wiadomym było, że bransoletka miała przecież na sobie klątwę wierności. Zapewne była warta siedmiu tysięcy galeonów... Czy jeśli ona naprawdę należała do niej, mogła ją bez przeszkód sprzedać i dać te pieniądze Weasleyom na pokrycie leczenia małej? Nie chciała nawet myśleć, co Malfoyowie powiedzieliby w takim wypadku.

- Patrzysz na swój nadgarstek i zastanawiasz się jak wyglądałaby na nim bransoletka Aurory Malfoy? – zapytała z uśmiechem Narcyza, a Hermiona dopiero po chwili zorientowała się, że stoi nad aksamitną podkładką na której leżała duża, ciężka złota bransoleta z brylantami.

- Jest wspaniała – zapewniła gorliwie, szybko chowając własną rękę za plecy. To chyba też nie był dobry moment na rozmowę o jej problemie.

- Och tak! Aurora była jedyną krukonką w rodzinie, prawda? – zagadnęła Alma podchodząc do nich.

- Tak, ale nie wspominaj tego przy Lucjuszu. Wciąż się upiera, że wszyscy Malfoyowie byli od zawsze w Slytherinie i nie przyjmuje do wiadomości, że jego ciotka była kiedyś dumą Ravenclawu – zaśmiała się Narcyza.

- Cały Lucjusz – Alma wymownie wywróciła oczami.

- Chcesz ją przymierzyć kochanie? – zapytała uprzejmie Narcyza. – Nie pasuje do żadnej z sukni na przyjęcie, ale może będzie idealna na inną okazję?

- Dziękuję bardzo, ale nie. Szczerze mówiąc trochę boli mnie głowa... – Hermiona zmusiła się do zbolałego uśmiechu. Chciała jak najszybciej uciec do swojego pokoju.

- Więc idź i wypocznij przed kolacją. Dziś wieczorem odwiedzą nas państwo Flint – Narcyza posłała jej mały uśmiech i delikatnie pogładziła jej ramię.

- Dziękuję. Miłego popołudnia dla wszystkich pań – Hermiona pożegnała się machnięciem dłoni, po czym z ulgą wyszła z komnat.

Nie potrafiła przestać myśleć o złej sytuacji rodziny Weasley i wiedziała, że położenie się do łóżka, tylko spotęguje jej ból głowy i wewnętrzne rozbicie, dlatego też postanowiła przywołać swój płaszcz i trochę przejść się po ogrodzie. Tak naprawdę widywała go tylko w przelocie, gdy rano wraz z Draco biegali w stronę jeziora. Dłuższy spacer na pewno dobrze jej zrobi.


💍💍💍

Ogrody Malfoyów były piękne, pomimo tego, że była już praktycznie zima. Hermiona uznała, że wiele roślin musiało być pod wpływem specjalnych zaklęć cieplnych, które sprawiły, że kwitły one przez cały rok. W duchu zastanawiała się nad tym, jak bardzo Neville byłby zafascynowany tym, co mógłby tu odkryć.

Spacerowała ponad godzinę, w końcu jednak uznała, że lepiej wrócić do pokoju, by mogła mieć odpowiednio dużo czasu, na napisanie do Ginny w dzienniku i przygotowaniu się do kolejnej, eleganckiej kolacji w towarzystwie kolejnej, pretensjonalnej rodziny czystej krwi.

Jej humor nie mógł ulec poprawie, po tym jak z krótkiej rozmowy z Ginny wywnioskowała, że stan małej Victoire się nie poprawia. Postanowiła, że mimo wszystko, dziś zaraz po kolacji, poprosi Malfoya o rozmowę i wyjaśni mu... Zaproponuje dom rodziców pod zastaw, albo powie, że odda mu te pieniądze, gdy tylko w przyszłości podejmie pracę. Wszyscy Weasleyowie mogliby razem zwracać tę pożyczkę z góry w ustalonych ratach albo gdyby George jednak sprzedał sklep... Coś musiało podziałać. Draco był na ogół zimny i zdystansowany, ale przez czas pobytu w tym domu, odkryła, że to nie były jedyne jego cechy. Może jeśli bardzo poprosi, on jej pomoże?

Właśnie zaczęła oceniać swój strój na wieczór, który przygotowała dla niej Strzałka, gdy rozległo się pukanie do drzwi jej komnaty.

Musiała przyznać, że szczerze ją to zdziwiło. Dlaczego Draco miałby się pojawić, aż na półtora godziny przed kolacją?

Otworzyła drzwi i dosłownie zamarła na widok tego, co za nimi zastała.

Joachim Travers w towarzystwie Almy, Narcyzy i Estery stali tuż przed jej drzwiami.

- Czy coś się stało? – zapytała, szczerze zaniepokojona.

- Przepraszam, że ci przeszkadzamy moja droga, ale wystąpił drobny problem... - Narcyza uśmiechnęła się do niej z ewidentnym przymusem.

- Jaki? – zapytała Hermiona, czując jak nieprzyjemny dreszcz przecina jej skórę.

- Zaginęła jedna z drogocennych bransoletek z kolekcji Lady Malfoy – wyjaśnił jej Travers. – Na szczęście ma ona na sobie czar lokalizacyjny.

- Nie bardzo rozumiem... - przyznała Hermiona, wznów mimowolnie się wzdrygając.

- Czar wskazuje, że bransoletka jest ukryta w twoim pokoju – Joachim sprawiał wrażenie całkowicie spokojnego, jednak Hermiona nie mogła przegapić złowrogich iskierek ekscytacji w jego oczach.

Już wiedziała, że najbliższe minuty, na pewno nie przyniosą jej niczego pozytywnego.

Continue Reading

You'll Also Like

3.8K 488 49
Najlepszy gladiator na świecie zostaje sprzedany i wypuszczony do świata, w którym przemoc nie jest powszechnie akceptowana. Będzie musiał się przyst...
12.8K 621 5
Widząc schludnie poskładany samolocik, od razu wiedział, że to jej wiadomość. Nikt w całym Ministerstwie nie był na tyle nowatorski, aby używać mugol...
2.6K 148 10
Młoda piratka pływa na statku swojego ojca razem z załogą oraz z przyjacielem swojego ojca. Piratka poznaje syna przyjaciela jej ojca. Dziewczyna doł...
42.4K 2.3K 84
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...