Zawładnięta przez wampira

By Edmisia

19.8K 569 16

Świat dzieli się na ludzi, łowców i wampiry, w tych ostatnich niewielu wierzy, zresztą tak jak w łowców którz... More

Rozdział 1. Egzamin.
Rozdział 2. Urlop.
Rozdział 3. Opowiesz mi?
Rozdział 4. Miła rozmowa.
Rozdział 5. Stary znajomy.
Rozdział 6. Wątpliwości.
Rozdział 7. Informacje.
Rozdział 8. Przepowiednia i tajemniczy kwiat.
Rozdział 9. Idziemy na ryby.
Rozdział 10. Nieprzyjemny incydent.
Rozdział 11. Klasa specjalna.
Rozdział 12. Powód dlaczego jeszcze żyjesz.
Rozdział 13. Awans.
Rozdział 14. Nauczka.
Rozdział 15. Ukryty cel.
Rozdział 16. Zasadzka.
Rozdział 17. Pożar.
Rozdział 18. Zdrada bliskich.
Rozdział 19. Samokontrola.
Rozdział 20. Archiwa.
Rozdział 21. Nachalny obserwator.
Rozdział 22. Ugryzienie.
Rozdział 24. Prawda.
Rozdział 25. Potwór.
Rozdział 26. Niebezpieczny przeciwnik.
Rozdział 27. Zasadzka.
Rozdział 28. Poważne rany.
Rozdział 29. Rozległe rany - stan krytyczny.
Rozdział 30. Pakt.
Rozdział 31. Wyzwania na walki.
Rozdział 32. Losy.
Rozdział 33. Wyjątkowy.
Rozdział 34. Niekomfortowy wypadek.
Rozdział 35. Zazdrość.
Rozdział 36. Komplikacja w uczuciach.
Rozdział 37. Łzy straty.
Rozdział 38. Stanowczość.
Rozdział 39. Szczera rozmowa.
Rozdział 40. (Nie)miłe powitanie.
Rozdział 41. Gorzkie słowa.
Rozdział 42. Przejęta przez wampira.
Rozdział 43. Współistnienie.
Rozdział 44. Troskliwa opieka.
Rozdział 45. Pouczenie.
Rozdział 46. Przebudzenie...
Rozdział 47. ... dopóki mi na to pozwolisz.
Rozdział 48. Nie taka rodzina straszna.
Rozdział 49. Niespodzianka.

Rozdział 23. Przypadkowe spotkanie.

347 9 0
By Edmisia

Obaj siedzieli na pniu i obserwowali leżącą przed nimi kobietę owiniętą w koc.

- Kiedy się wybudzi? Minęło już 4 godziny, zaraz zajdzie słońce.

- To twoja wina więc teraz nie narzekaj Clark. Jad wampirów niższych klas ją zabija lub w najlepszym razie dokonuje jakichś niewielkich spostoszeń w organizmie.

- Kurcze ale ja chce już ją ponownie zobaczyć w akcji. Kobitka ma klasę, zwykły człowiek nie jest stanie dostrzec jak szybko się porusza i zadaje ciosy. Niesamowita babka i jeszcze te jej unikalne zdolności...

- Jakie zdolności? - James pierwszy raz od dłuższego czasu zwrócił na niego większą uwagę.

- No przecież widziałeś w lesie jak przygwoździła czterech na raz do drzew.

- To o tym mówisz... rzeczywiście  niezwykłe.

- Jeszcze nigdy kogoś takiego nie spotkałem, każdy się jej boi i mimo że ma chronić ludzi nikt jej nie ufa.

- A co do tego ma zaufanie?

- A to że jej opiekun zlecił jej zabójstwo.

- Chrzanisz!

- Prawdę mówię

Przerwali rozmowę widząc jak stara się powoli otworzyć oczy. Mogli przysiąc że przez moment były czarne.
James od razu uklekł przy niej i złapał za rękę.

- Jak się czujesz?

Nie otrzymał odpowiedzi bo dziewczyna od razu ponownie zasnęła.
Gdy Clark szykował sobie posłanie, James niezauważalnie ugryzł się w palec i krew otarł o jej usta. Od razu otworzyła oczy krzywiąc się dziwnym smakiem w ustach.

- Wszystko dobrze? - James od razu zapytał gdy próbowała się podnieść.

- T-tak, chyba tak. Tylko co to za dziwny smak? - przejechała palcem po ustach. - Słodkie... smakuje jak pianka.

- Może zjadłaś coś podobnego.

- Nie przypominam sobie... a gdzie jestem?

Rozejrzała się po okolicy, była lekko skołowana ale z każdą chwilą odzyskiwała świadomość.

- Emi, co to za rana? Co się stało? - James wskazał na jej ramię na którym była czarna plama. Zeschnięta skóra wyglądała na obumarłą.

- Spustoszenia co? - Clark przyjrzał się ranie, pojawiła się teraz więc bez wątpienia to działanie jego jadu.

- Musimy ruszać, Swift...

- Wiesz gdzie on jest? - Clark złapał ją za gardło i uniósł w górę. James próbował go odciągnąć jednak nie miał wystarczająco siły.

- Gdybym wiedziała to bym powiedziała, musimy go szybko znaleźć.

- Serio byś powiedziała? - Clark był zaskoczony.

- Nie przepadam za nim więc tak a poza tym próbował mnie zabić i zostawił na pewną śmierć.

- Ale to człowiek

- Ludzie nie są warci tego co mają, zawsze chcą więcej i więcej.

- Jesteś bystra jak na człowieka. - klepnął ją w policzek i odszedł kawałek dalej.

Noc spędzili w tamtym miejscu a z samego rana ruszyli na wschód.
Po drodze zegarek Emi niespodziewanie zaczął mrugać. Uniósła nadgarstek i odebrała połączenie od Liama.

- Emi?

- Nie wiesz do kogo dzwonisz?

- Słuchaj bo to pilne, na wschodnich terenach został zlokalizowany wampir Transmigrowany ponoć jest znacznie bardziej niebezpieczny niż przeciętne...

- Do jasnej cholery. Co się dzieje że właśnie teraz jest tyle reinkarnacji!? To po raz pierwszy od setek lat.

- Przez najbliższe tysiąc lat nie zarejestrowano takiej ilości w tak małym odstępie czasu.

- Dobra, mam go złapać i przepytać?

- Nie dasz rady, szczerze to wątpię czy poradzisz sobie z zabiciem go. Wysłałem już do ciebie dwie jednostki Zawodowców. Do ich przybycia pilnuj żeby w lesie nie działo się nic podejrzanego, namiary wyślę Ci za chwilę.

- Okej

- A poza tym to wszystko dobrze? Od kilku dni nie mogłem się połączyć.

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku.

- To świetnie, u nas zaszły małe zmiany. Naszą organizacją przestało dowodzić wojsko, teraz jesteśmy pod bezpośrednimi rozkazami rządu.

- Wystarczy czekać aż ktoś z nich zleci pozbycie się mnie.

- Wręcz przeciwnie, to oni postanowili wysłać Ci wsparcie, są zdesperowani by utrzymać cię przy życiu.

- Ciekawi mnie co się za tym kryje.

- Niestety nie znam ich motywów, jednak mają dla ciebie zadanie. Nie mam zezwolenia by informować cię teraz, zgłoś się od razu po wykonaniu aktualnej misji.

- Więc do usłyszenia

- Uważaj na siebie

Liam zaśmiał się ciepło i rozłączył. Emi poinformowała pozostałych o sytuacji i pobiegła najszybciej jak mogła, reszta niechętnie ruszyła takim samym tempem.
Do celu dotarli w ciągu trzech dni, teraz wystarczyło czekać na wsparcie i monitorować ewentualne zdarzenia.

Siedzieli w lesie już pięć dni, w tym czasie nic niepokojącego się nie wydarzyło, wsparcie nie przybyło a oni byli znudzeni.
Siedzieli w ciszy kilka metrów od siebie.
W końcu Emilie wstała i ruszyła w stronę miasta, zostawiła ich bez słowa, wciąż im nie ufała, wiedziała jednak że czegoś od niej chcą, czekają na coś więc nie uciekną i będą pilnować jej rzeczy.

Wyszła z lasu i wolnym krokiem szła przez ulice niewielkiego miasteczka.  Mijała ludzi ubranych w barwne stroje i z fantazyjnymi balonami w ręku.
Zatrzymała się przed sklepem i obserwowała jak mijającą ją dziewczynka nuci wesoło melodię.

- Hmpf... chyba jakiś festiwal.

- W rzeczy samej... - obróciła głowę i zobaczyła siedzącego na ławce przed sklepem mężczyznę, on również trzymał kolorowy balon. - To festiwal kolorów, jest organizowany co roku. Tego dnia ludzie wyjmują z szaf najbarwniejsze ubrania i dodatki, a każdemu są rozdawane balony. - przybliżył twarz w jej stronę i szepnął. - A w środku są ukryte słodycze.

Przyjrzała się staruszkowi i mijając go bez słowa weszła do sklepu. Chwilę później wyszła z siatką zakupów i dwiema butelkami oranżady w ręce. Usiadła obok mężczyzny i podała mu otwartą już butelkę. Staruszek w zdziwieniu przyglądał się jak całkiem obca osoba po prostu pije z nim napój.

- To dla ciebie. - wyciągnęła w jego stronę siatkę z zakupami.

- A-ale ja nie mogę tego przyjąć. To zbyt wiele, nie potrzebuje tego.

- Jesteś bezdomny prawda? Teraz jesteś w małym szoku bo nikt tak zwyczajnie z tobą nie rozmawia, po prostu omijają cię udając że nie istniejesz, a od bardzo dawna z nikim nie rozmawiałeś a co dopiero jadłeś z kimś posiłek.

Upiła łyk a mężczyzna uśmiechnął się i przyjął prezent. Od razu go rozszyfrowała.
Na rozmowie spędzili dobrych kilka godzin, rozmawiali o wszystkim, jednak kobieta wytrwale unikała tematu o tym czym się zajmuje.

- A niebezpieczna?

- Bardzo

- Dużo czasu jej poświęcasz?

- Cały. No, na mnie już pora, obowiązki czekają.

Odeszła kilka kroków a starzec zauważył wystającą z pod płaszcza broń.

- Jesteś łowcą. - zatrzymała się. - Przeżyłem 67 wiosen a nigdy żadnego na oczy nie ujrzałem. Zostań jeszcze na moment.

Odwróciła się i uśmiechnęła.

- Jeszcze się spotkamy, a teraz zjedz coś.

Zajrzał do torby widząc mnóstwo świeżej żywności.

- Dziękuj... - chciał spojrzeć na odchodząca dziewczynę lecz przed nim nikogo już nie było, okoliczne chodniki też opustoszały, dopiero teraz spostrzegł że słońce już prawie zaszło.

- Toż to do prawdy łowca

Continue Reading

You'll Also Like

56.5K 3.1K 15
Moja rodzina to jeden wielki sekret, którego nikomu nie wyjawiamy. Żyjemy z dala od ludzi, aby się nie wydać. Co piąte nasze pokolenie to smoki. Nies...
37.7K 2.3K 37
Nie pamiętam, kim byłam ani co robiłam. Dlatego muszę pamiętam, że liczy się tylko to, że teraz jestem łowcą. A moją misją jest zemsta na tych, którz...
370K 15.4K 33
Byłam zwykłą dziewczyną, jak każda inna. No właśnie. Byłam. Wystarczył jeden dzień, aby całe moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nik...
49.8K 2.8K 53
Sześć lat to masa czasu. Zwłaszcza kiedy chodzi o relacje między dwiema osobami. Ja coś o tym wiem. Po zakończeniu nauki w akademii przeniosłam się d...