Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział XII

5.3K 227 21
By VenaN-ks


31 października 1998 - Pokój Wspólny Gryffindoru

Stan jej kolegów z Gryffindoru był dzisiejszego wieczoru naprawdę różny. Uczniowie z młodszych roczników wracali całkowicie trzeźwi. Siódmoroczni natomiast , raz byli tylko lekko podchmieleni jedną lub dwoma lampkami wina, a raz znów mocno wstawieni, jak na przykład Dean i Seamus, którzy chyba nieco przesadzili ze wzmacnianiem swoich ponczów.

Ginny wróciła dość wcześnie, mówiąc, że Ernie odprowadził ją pod sam portret. Malfoy również zaofiarował Hermionie odprowadzenie, ale szybko mu podziękowała. Nie wiedziała czy blondyn ma pojęcie, gdzie znajduje się wejście do wieży Gryffindoru, ale ona nie miała zamiaru mu tego zdradzać. Pożegnali się w holu, z krótkim podziękowaniem, a Draco szarmancko ucałował ją w dłoń. Doceniłaby to, gdyby nie fakt, że scenę tę ponownie uwieczniono na zdjęciu. Wszystko robione pod publiczkę... Normalnie pewnie nawet by jej nie dotkną. Pieprzony pozer. To jego zachowanie wcale jej się nie podobało. Szczerze mówiąc, wolała gdy otwarcie nią pogardzał. Wtedy przynajmniej miała pewność na czym stała. A teraz – kiedy - nadal kompletnie nie rozumiała skąd on wziął się w jej snach, jego miłe zachowanie tylko wszystko komplikowało. Dlaczego wciąż śniła, że jest w jakiś sposób dla niego ważna? To nie miało sensu.

Gdy większość maruderów, wreszcie rozeszła się po swoich dormitoriach, Hermiona i Ginny usiadły wygodnie na kanapie przed kominkiem w pokoju wspólnym, zrzucając z nóg szpilki. Hermiona bardzo chciała wyciągnąć z przyjaciółki, o czym rozmawiała z Malfoyem, ale stwierdziła, że lepiej to zrobić, kiedy na pewno zostaną same.

- Mimo, że tęskniłam dziś za Harrym, to tak naprawdę na balu nie było źle – zaczęła Ginny.

Hermiona poczuła, jak gorzki posmak rozpływa się jej na języku. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przez cały wieczór nie poświęciła nawet jednej myśli dla Rona. Zajęta analizowaniem każdego jednego słowa, wypowiedzianego przez Śizgonów oraz każdym gestem, jaki wykonał w jej kierunku Malfoy, zupełnie nie zastanawiała się nad tym, jakby ten bal wyglądał, gdyby to Ron stał obok niej, tak jak zawsze myślała, że będzie.

- Tak, nie było źle – powiedziała cicho, wpatrując się w płonący w kominku ogień.

- Przyznam się, że szczerze się zdziwiłam, iż Malfoy dał ci się zaciągnąć do naszego stolika – zaśmiała się cicho Ginny.

- To był jego pomysł, żeby tam przyjść. Nie narażałabym was dobrowolnie na jego towarzystwo...

- Sama nie wierzę, że to powiem, ale on chyba naprawdę nie ma złych zamiarów. Powiedział, że chciał ze mną pogadać nim wyjedziecie ze szkoły.

- Właśnie! Co takiego ci powiedział? – zapytała chciwie Hermiona.

- Po pierwsze pogratulował mi uprzejmie zaręczyn. Prosił mnie też, bym przekazała Harrem'u, że... że życzy mu powodzenia.

- Co? Niby w czym?

- W pierwszej chwili myślałam, że w naszym małżeństwie, ale później dotarło do mnie, że chyba Malfoy życzy mu, by ostatecznie pokonał Czarnego Pana. Odniosłam wrażenie, że on naprawdę jest po naszej stronie.

- To mogą być kolejne pozory – Hermiona zaczęła się niespokojnie wiercić. Zaufanie Malfoyowi, tylko po to, by mógł to wykorzystać i ich pokonać, byłoby doprawdy straszne!

- Sama nie wiem. Powiedział też, że mamy się o ciebie nie martwić, bo wszystko będzie dobrze i nic ci się nie stanie. Możesz się z nami przez cały czas kontaktować i spotykać w miejscach publicznych, jeśli będziesz chciała. Powiedział też, że przyjdziecie razem na nasze przyjęcie zaręczynowe, a ja powinnam przyjść na wasze... Oczywiście bez Harry'ego.

- I bez Rona. Proszę nie dopuść żeby się tam pojawił, bo wiem, że tego nie zniesie! – Hermiona poczuła jak ściska jej się gardło, na samą myśl, że Ron miały patrzeć, jak zgadza się wyjść za Malfoya – nawet na niby.

- Oczywiście, że go nie zabierzemy! Ale Bill, Fleur, Percy... Na pewno moi rodzice. Będziemy tam dla ciebie jeśli tego chcesz – Ginny złapała ją za dłoń i mocno ją uścisnęła.

- Byłoby wspaniale – Hermiona szybko otarła niechciane łzy.

- Malfoy prosił też, bym przekazała Ronowi, że ma nie zrobić niczego głupiego tylko na ciebie poczekać, bo wrócisz do niego nim minie rok.

- Co?! – Hermiona, aż podskoczyła na swoim miejscu.

- Dokładnie to. Słowo w słowo. Zapewnił mnie, że potrzebuje tego czasu, by rozwiązać całą tę sprawę z prawem małżeńskim, a później wszystko wróci do normy. To konieczność udawania dla potrzeb jego planu.

- Jak bardzo musiałby być zakłamany, gdyby mówił takie rzeczy i nie zamierzał ich potem dotrzymać? – zastanawiała się na głos.

- Nie poczułaś ulgi? Malfoy tak naprawdę wcale niczego od ciebie nie chce, skoro zapewnia Rona, że wrócisz do niego jako jego dziewczyna.

- Tak. Powiedział mi dziś, że wybrał mnie, bo wie, że się w nim nie zakocham i niczego nie skomplikuje – westchnęła.

- Cóż... Zgadzam się z nim. Nie jesteś romantyczką, która zakochuje się w pięknych oczach. Jeśli ktoś może być w pełni odporny na jego urok, to zapewne jesteś to ty – zaśmiała się Ginny, a Hermiona poczuła zimny dreszcz, który przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa. To był tylko zły dobór słów...

- To prawda. Nie sądzę, bym była skłonna go chociaż polubić – odpowiedziała szybko, w duchu zastanawiając się na ile było to z jej strony kłamstwo.

- Jeśli utrzyma tę pozę eleganckiego dżentelmena, to myślę, że możecie nawiązać jakąś nić sympatii. No i oczywiście, jeśli się okaże, że nas wszystkich okrutnie nie okłamywał.

- Wcale nie chcę na niego codziennie patrzeć i myśleć o tym, jak go nienawidzę. W szkole mogłam go unikać i być obojętną, mam nadzieję, że w jego domu będzie podobnie.

- Wątpię. To arystokracja. Nie ma weekendu, by nie urządzali jakiegoś przyjęcia lub kolacji, a w tygodniu pijają eleganckie herbatki na przemian w swoich domach. Będziesz musiała tam z nim chodzić i udawać, że go lubisz – Ginny uśmiechnęła się pocieszająco.

- Tylko przez rok. Dam radę – Hermiona poczuła, że stara się przekonać teraz samą siebie.

- Nie znam nikogo, kto byłby do tego odpowiedniejszy od ciebie, Herm. Masz umiejętność założenia na twarz tej chłodnej maski i schowania za nią wszystkich emocji. To jedna z niewielu rzeczy, które łączą ciebie i Malfoya. Poza tym jeszcze inteligencja, logika i najwyraźniej skłonność do poświęceń w imię ważnych spraw.

- Dzięki za dogłębną analizę Ginevro-prawie-Potter – Hermiona mimowolnie parsknęła śmiechem.

- Hermiona – Ginny sięgnęła po jej dłoń. – Naprawdę doceniam to, co robisz. To, że dzięki twojemu poświęceniu, ja mogę poślubić kogoś kogo kocham, gdy tak wielu jest pozbawionych tej szansy. Zrobiłaś dla mnie i innych kobiet z zakonu, coś naprawdę wyjątkowego!

- Dziękuję ci za to, że to powiedziałaś – Hermiona uśmiechnęła się smutno. - Mimo, że nie miałam wyboru, to dobrze wiem, że i tak bym to zrobiła, nawet gdyby mi go dano. Myśl o tym, że ktoś kogo znam miałby wpaść w łapy śmierciożercy jako seksualna zabawka, napawa mnie największym wstrętem. Jeśli cały ten plan Malfoya zadziała i faktycznie dzięki temu nikt nie zostanie skrzywdzony, to będę szczęśliwa.

- Wszyscy będziemy. I powinniśmy też wtedy być mu wdzięczni – Ginny uśmiechnęła się do niej i mocniej uścisnęła jej dłoń.

Hermiona w odpowiedzi skinęła tylko lekko na potwierdzenie. Powinni być wdzięczni, jeśli plan Lucjusza i Draco faktycznie uratuje ją i jej koleżanki od strasznego losu.

Pomiędzy dziewczynami zapadło uprzejme milczenie, a Hermiona znów zapatrzyła się w ogień. Musiała tylko przetrwać ten ok. Tylko tyle i aż tyle. Wzięła głęboki oddech i wróciła do jednego ze swoich ostatnich przemyśleń. Wojnę nie zawsze wygrywają najsilniejsi, ale często najlepiej przystosowani i najsprytniejsi.

W niedzielę zgodnie z umową odesłała przez Strzałkę list, w którym podziękowała pani Malfoy za bransoletkę i uprzejme słowa, wspomniała o ogrodzie różanym, który chętnie zwiedzi i zapewniła gorąco, że cokolwiek matka Dracona wybierze na przyjęcie zaręczynowe, zapewne będzie właściwe.
W czasie śniadania widziała w gazecie zdjęcie, na którym Malfoy z nią tańczy. Wielki tytuł mówił coś o potędze młodej miłości. Nie przeczytała ani słowa z artykułu, każąc Ginny i Nevillowi spalić go w najbliższym kominku.


💍💍💍

Listopad 1998

W poniedziałek po balu w trakcie śniadania jednocześnie na wszystkich stołach pojawiły się bladozielone koperty ze złotymi napisami. Bardzo gustowne zaproszenia zostały dostarczone do każdego w zasięgu wzroku, kogo Hermiona znała. Zerknęła przez ramię Nevilla, by z lekkim zdziwieniem stwierdzić, że choć wpisano tam jej nowe nazwisko, imię nadal brzmiało „Hermiona", a nie „Nina". Czyżby ktoś doniósł Narcyzie, że jednak tak woli?

Piękne szczerozłote litery układały się w zgraną informację, że Hermiona Dagworth–Granger oraz Draco Lucjusz Malfoy wraz z rodzinami mają zaszczyt zaprosić wszystkich na swój bal zaręczynowy, który odbędzie się dwunastego grudnia o godzinie siódmej wieczorem w rodzinnym dworze przyszłego pana młodego. Do zaproszeń dołączona była koperta zwrotna z prośbą o potwierdzenie przybycia, a także o wskazanie najlepszej formy podróży dla każdego z gości – jako, że gospodarze zapewniali na ten wieczór dostęp do swojej sieci Fiuu, świstoklików na życzenie oraz specjalnego miejsca pod osłonami, w którym dopuszczone osoby, będą mogły się teleportować. Na dole zaproszenia znalazła się również informacja, że narzeczeni proszą, by nie przynosić im prezentów zaręczynowych, a w zamian można przekazać wpłaty na różne fundacje charytatywne z dołączonej listy. Hermiona była pewna, że kilku z nim przewodziła sama Narcyza Malfoy, choć ku jej zdziwieniu, znalazł się tam też Fundusz Wyrównywania Szans Bezrobotnych Skrzatów Domowych, który Hermiona osobiście wspierała.

Prawie wszyscy jej znajomi byli totalnie zachwyceni i raz po raz dziękowali jej za zaproszenie, zapewniając, że na pewno chętnie przyjdą. Po jednym dniu miała wrażenie, że jej mięśnie twarzy odkształciły się od wymuszonego uśmiechu. W porze kolacji zauważyła, że Malfoy wygląda na równie zbolałego, gdy chyba po raz setny tego dnia musiał uściskać dłoń jakiegoś Puchona, który dziękował mu za zaproszenie. Dobrze mu tak! Przynajmniej nie tylko ona cierpiała z powodu tej głupiej farsy.

Reszta dni do egzaminów przebiegła jej szybko i nad wyraz spokojnie. Malfoy'a widywała tylko na posiłkach w Wielkiej Sali i to nie każdego dnia. Gdy spostrzegł, że na niego patrzy, zawsze machał i uśmiechał się uprzejmie, a ona odmachiwała mu, poświęcają góra dwie sekundy na odwzajemnienie uśmiechu, po czym szybko jadła, by móc znów znikać w bibliotece.

Po krótkiej rozmowie z McGonagall, udało jej się uprosić dla niej i Ginny, Luny i Susan stały wstęp do sekcji zastrzeżonej, gdzie za jednym z końcowych regałów urządziły swoje miejsce pracy. Powtórki szły im naprawdę dobrze, a dzięki temu, że nikt nie wiedział gdzie się uczą, ani razu im nie przeszkodzono. Hermiona wiedziała, że Theodore Nott kilkakrotnie próbował złapać ją pomiędzy Wielką Salą, a biblioteką, dlatego korzystała z Mapy Hunctwotów przysłanej jej przez Harry'ego, żeby móc go unikać. Naprawdę nie potrzebowała słuchać jego marnych planów na wspólne dokuczenie Draconowi. Malfoy miał rację mówiąc jej na balu, że powinna unikać wszelkich tego typu problemów i komplikacji. Miała zamiar posłuchać tej rady.

💍💍💍

13 Listopad 1998

W dzień pierwszego egzaminu w czasie śniadania, Hermiona otrzymała aż cztery przesyłki. Wiedziała, że czarodzieje tradycyjnie przysyłają sobie cukrowe pióra, jako znak życzenia powodzenia na egzaminie. Pani Weasley zadbała o to, by i ona takie dostała. Najtańsze, najprostsze i dość wygniecione po podróży, ale Hermiona ledwo zdusiła łzy wzruszenia i wdzięczności. Harry przysłał jej mugolską kartkę z zabawnymi życzeniami powodzenia, składanymi przez stado małych kociąt. Kolejne cukrowe pióro było elegancko zapakowane i grawerowane złotym lukrem z jej inicjałami. Podpis pod dołączoną karteczką głosi, że przysłali jej je z najlepszymi życzeniami państwo N.L Malfoy.
Ostatnią przesyłką był bukiet białych frezji z wetkniętymi pomiędzy fioletowymi piórami cukrowymi jej ulubionej marki, którymi przez lata zajadła się w czasie przerw w pisaniu esejów w bibliotece. Na dołączonym liściku były tylko dwa słowa: „Powodzenia księżniczko!".

Od razu wiedziała, że to nie od Rona... Cóż, chyba wszyscy to wiedzieli, patrząc wymownie na jej prezent i szepcząc pomiędzy sobą. Hermiona spojrzała na stół Slytherinu, chcąc się przekonać czy ich podejrzenia okazały się słuszne, jednak Malfoya tam nie było.

- Och! Ciekawe skąd Draco wie, jakie są twoje ulubione pióra? – zachichotała Lavander, sięgając po jedno i wyjmując je z bukietu.

- To zapewne zbieg okoliczności – burknęła Hermiona, w duchu zastanawiając się ile jeszcze razy, zdarzy mu się zgadnąć coś z jej ulubionych rzeczy.

- To strasznie uroczy gest z jego strony. A Ron coś ci przysłał? – zagadnęła Ginny, trzymając w dłoniach podobną kartkę z życzeniami powodzenia od Harry'ego.

- Nie. Prawdopodobnie zapomniał – Hermiona uśmiechnęła się smutno zabierając swoje rzeczy.

Nie łudziła się, że Ron zmienił zdanie po tym, jak Malfoy przekazał mu przez Ginny, by cierpliwie na nią poczekał. To nie o wymuszone zaręczyny był zły, tylko o to, że mu odmówiła. Mimo wszystko wcale tego nie żałowała. Wiedziała, że ten problem z czasem sam się rozwiąże. Teraz nie było sensu się na tym skupiać.

💍💍💍

Egzaminy nie były proste, choć wyraźnie okrojono dla nich materiał z siódmego roku, którego przecież nie skończyli. Hermiona wiedziała, że zaklęcia, transmutacja i numerologia poszły jej bardzo dobrze. Gorzej było na Obronie przez Czarną Magią, bowiem, gdy weszła na praktyczny egzamin Draco wciąż zdawał swój dwa stoliki dalej. Rozproszyło ją to na tyle, że pierwsze zaklęcie tnące jakie rzuciła, nie było idealnie precyzyjne. Miała jednak nadzieję, że to nie wpłynęło za mocno na jej końcową ocenę. Nie łączyła swojej przyszłości z pracą w Departamencie Przestrzegania Prawa, jak Ron czy Harry, ale dobrze zdane owutemy były ważne, jeśli chciała zostać kiedyś Uzdrowicielem, tak jak zaplanowała.

Drugim egzaminem, którego nie była do końca pewna, okazały się eliksiry. Jako zadanie praktyczne wylosowała uwarzenie kociołka amortencji. Nie było to trudne i Hermiona odniosła wrażenie, że wszystko skończyło się dobrze, aż do momentu, gdy przeprowadziła test zapachu. Pergamin, świeżo skoszona trawa, pasta miętowa i... pojawiło się coś, czego wcześniej nie znała. Nie był to już zapach szamponu Rona, co wprawiło ją w przygnębienie, choć musiała przyznać, że specjalnie nie zdziwiło. Próbowała odgadnąć, co to za zapach. Był dziwnie słodki, z wyraźną domieszką czegoś cierpkiego i palącego. Szybko uspokoiła się, wiedząc, że nie jest to na pewno nic, co kiedykolwiek poczuła choć w okolicy Malfoya. Przynajmniej tyle! Nie lubiła jednak trwać w niewiedzy... Pozostawało jej tylko mieć nadzieję, że wkrótce odkryje, co to za nowy zapach, tak bardzo pokochała.

💍💍💍

Na dwa dni przez ich wyjazdem z zamku, Strzałka przyniosła dwa duże i bardzo eleganckie kufry ze smoczej skóry, wybijane jej nowymi, złotymi inicjałami. Hermiona westchnęła ponuro, nie chcąc się kłócić. Początkowo zamierzała pomniejszyć swoje kufry i upchnąć ją do swojej zaczarowanej torebki, ale skoro Malfoyowie potrzebowali takich ostentacyjnych pokazów bogactwa, jak posiadanie kufrów za setki galeonów, mogła to przeboleć.

Najtrudniej było jej ze świadomością, że znajdzie się nagle z dala od jakiejkolwiek przyjaznej twarzy. Nie będzie miała nawet z kim porozmawiać. Już się obawiała, jak bardzo samotna będzie się czuła w tym starym, zbyt snobistycznym domu, otoczona trójką ludzi, którzy szczerze jej nie znoszą.
Starała się nie załamywać na przód, wmawiając sobie, że jakoś to będzie. Przecież to miał być tylko rok. Mogła to zrobić. Powinna dać sobie radę.

💍💍💍

01 grudnia 1998

W dzień ich wyjazdu ze szkoły, atmosfera na śniadaniu była dość ponura. Zwykle wszyscy cieszyli się na wakacje, jednak dziś myśl o tym, że na stałe opuszczą szkołę, nikomu nie sprawiała radości.

Hermiona obserwowała, jak Malfoy niemrawo grzebie w talerzu, chyba nawet nie słuchając tego, co Graham Montague do niego mówił. Strzałka przekazała Hermionie, że godzinę po śniadaniu zabierze jej bagaże, a ona ma zejść pod główne wejście do szkoły. Wiedziała, że Hogwart Ekspres miał się pojawić na peronie o jedenastej i nie miała pojęcia, dlaczego Malfoy kazał jej się stawić godzinę wcześniej. Czyżby mieli podróżować inaczej? Naprawdę wolałaby wracać pociągiem, by choć jeszcze przez chwilę zostać z przyjaciółmi.

Nie miała specjalnie apetytu, spięta i mrukliwa. Ginny i Neville, co chwilę zerkali niespokojnie w jej stronę, jakby bali się odezwać i jakoś jeszcze bardziej nie pogorszyć jej humoru. Hermiona starała się zdobyć choć na mały uśmiech, ale to było zdecydowanie za trudne.

- Będziemy codziennie pisać – obiecała Ginny, mocno ściskając jej nadgarstek.

- Wiem, ja też – odpowiedziała, mając nadzieję, że Malfoyowie naprawdę jej na to pozwolą.

- Gdyby coś się działo, daj nam znać, a zaraz się tam zjawimy! – zapewnił ją Neville.

Hermiona uśmiechnęła się do niego, nie chcąc specjalnie wspominać o tym, że najpewniej dwór był pod silnymi osłonami, których nie byliby w stanie przebić.

- Hermiono, profesor McGonagall prosi cię jeszcze na chwilę do swojego gabinetu – poinformowała ją Hanna Abbot, podchodząc do ich stołu.

- Dziękuję ci bardzo – Hermiona wstała, a Ginny i Neville zrobili to samo, by móc wyjść razem z nią z Wielkiej Sali.

- Lepiej was teraz uściskam, bo naprawdę nie wiem czy będę w pociągu... - Hermiona starała się opanować swoje wzruszenie, wiedząc, że nie ułatwi im to sprawy.

- To nie jest pożegnanie. Przecież wkrótce się zobaczymy! – Mimo swoich słów, Ginny zaczęła lać łzy, gdy rzucała jej się na szyję.

- Na pewno – szepnęła w jej włosy Hermiona.

- Wszystko będzie dobrze! – Nie miała pojęcia, czy Ginny tymi słowami pocieszała ją czy siebie, ale starała się powstrzymać szloch, gdy przytulała na pożegnanie Nevilla.

- Zobaczymy się na twoich... U nich we dworze – obiecał, mocno ją ściskając i Hermiona wiedziała, że ma na myśli to, że pojawi się na przyjęciu zaręczynowym.

- Już nie mogę się doczekać – Hermiona zmusiła się do uśmiechu.

Wreszcie odsunęła się od przyjaciół i wciąż uśmiechając się z przymusem, ruszyła w stronę gabinetu profesor McGonagall, zastanawiając się jakich ostatnich rad może jej ona chcieć udzielić, nim wyjedzie z Hogwartu.

💍💍💍

Nie zdziwiła się specjalnie, gdy okazało się, że w gabinecie profesor transmutacji, poza nią samą był obecny również Kingsley.

- Cześć – Hermiona podeszła by go uściskać, nie chcąc nadal żywić do niego urazy, za zaaranżowanie tego narzeczeństwa za jej plecami. Po wielu przemyśleniach doszła do wniosku, że Shacklebolt postąpił po prostu rozsądnie. Cechą dobrego przywódcy było przekładać zyski nad straty... Powinno było ją to cieszyć. Zakon potrzebował zdecydowanego przywódcy, jeśli miał mieć większe szanse na wygranie całej tej wojny.

- Witaj. Wpadłem tylko na chwilę, by przekazać ci obiecane źródło do bezpośredniego kontaktu z nami w razie problemów.

Hermiona z zaskoczeniem spojrzała na stary, skórzany notes o niebieskiej oprawie, który Kingsley podniósł z biurka McGonagall.

- Dwukierunkowy dziennik? – odgadła, bowiem kiedyś już czytała o tym ciekawym artefakcie. Wiedziała, że jest on dość rzadki i cenny.

- Owszem. Jest tak zaczarowany, że rozpozna tylko twoją różdżkę, byś mogła go otworzyć – wyjaśnił.

- A co jeśli oni odbiorą mi różdżkę? – zapytała cicho.

- Nie mogą tego zrobić! – zaperzyła się McGonagall.

- Nie sądzę, żeby to zrobili – Kingsley widać nie był, aż tak stanowczy w swoich przypuszczeniach. – Niemniej ustaliliśmy, że powinnaś raz na dwadzieścia cztery godziny wysłać do nas wiadomość. Jeśli jej nie otrzymamy, wtedy pojawimy się we dworze z oficjalną kontrolą aurorów. Zapewniam cię, że mamy metody by sprawdzić, czy nie rzucili na ciebie uroku lub nie spoili cię eliksirami, choć to wszystko wyklucza już sama niezłomna przysięga Lucjusza.

- A co jeśli Malfoyowie was nie wpuszczą? – odparła ponuro Hermiona.

- Jeśli tego nie zrobią, wtedy do aurorów dołączy cały Zakon i rozpieprzymy ich zabezpieczenia w pył, możesz mi wierzyć – zapewnił ją z mocą.

- W porządku. Będę codziennie pisać o tej samej porze dnia. Nie wiem jeszcze kiedy to będzie, ale dam znać, gdy tylko to ustalę – obiecała.

- Pisz nam o wszystkim Hermiono. Cokolwiek zauważysz, cokolwiek wzbudzi twoje podejrzenia, nawet jeśli w pierwszej chwili wyda ci się to nieistotne, pisz wszystko – poprosił Kingsley.

- Zapewniam cię, że tak właśnie będę robić. Będziecie mogli mi odpisywać? – zapytała.

- Tak, ale musisz uważać. Jeśli w dzienniku będzie nieodebrana wiadomość, będzie on świecił jasnoniebieskim światłem. Nie możesz dopuścić, by ktoś z Malfoyów lub ich służby to zauważył.

- Jasne, możesz mi zaufać. Będę dobrze tego pilnować – Hermiona mocno zacisnęła dłonie na dzienniku. To była jej jedyna nadzieja na ratunek, jeśli sprawy się skomplikują... To oraz jej spryt i inteligencja.

- To była prawdziwa przyjemność uczyć kogoś tak wybitnego, jak pani, panno Granger – profesor McGonagall podeszła do niej z delikatnym uśmiechem.

- To był zaszczyt, że mogłam uczyć się od kogoś takiego, jak pani, pani profesor – Hermiona znów poczuła, że zaczynają szczypać ją oczy.

- Nie żegnam się, bo zapewne zobaczymy się na przyjęciu zaręczynowym – Mina profesor transmutacji na chwilę zrobiła się dziwnie zacięta, jakby samo wspomnienie o tym wydarzeniu wprawiało ją w irytację.

- Cieszę się, że będzie tam tak wiele osób, które lubię – Hermiona spojrzała na Kingsleya.

- Będziemy tam wszyscy. Malfoyowie chcą przekonać opinię publiczną, że dzięki tobie zbliżą się do Zakonu, sądząc, że tego nie zauważymy. Później stopniowo będą udawać, że zmieniasz poglądy, jak przystało na prawdziwą damę czystej krwi.

- Naprawdę Lucjusz Malfoy dokładnie przekazał ci swój cały plan? – zapytała z lekkim niedowierzaniem.

- Tak. Będę z nim w stałym kontakcie. Jeśli tylko wyczuję, że zaczynają coś kręcić, natychmiast cię stamtąd zabierzemy, przysięgam! – Kingsley położył jej dłoń na ramieniu.

- Dobrze. Dziękuję – Hermiona czuła, że brakuje jej słów by móc powiedzieć coś więcej.

- Uważaj na siebie moja droga – Minerwa uśmiechnęła się do swojej ulubionej uczennicy przez łzy.

- Obiecuję, że będę – Hermiona zdobyła się na niewielki uśmiech, coraz mocniej uświadamiając sobie, że prosto z tego gabinetu pójdzie spotkać się z Malfoyem, który jeszcze dziś zabierze ją do swojego domu.

Domu, w którym dorastał. Domu, w którym kiedyś mieszkał Voldemort. Domu, w którym nie dalej jak osiem miesięcy temu ją torturowano.

Dowiedziała się tego całkiem przypadkiem... Na krótko przed powrotem do Hogwartu we wrześniu, na strychu w Grimmauld Place zalęgł się bogin. Hermiona chcąc oszczędzić traumy pani Weasley, która już przeżyła swój najgorszy koszmar, tracąc syna, postanowiła, że sama go usunie. Jej bogin z trzeciej klasy, który miał postać profesor McGonagall, mówiącej jej, że oblała wszystkie egzaminy, tak naprawdę uosabiał jej niepodważalny strach przed porażką. Nie chciała zawieść... Chciała być pewna, że zawsze osiągnie sukces, na który ciężko zapracowała. Poszła na strych przekonana, że upora się z tym upiorem w mgnieniu oka. Ledwo jednak otworzyła drzwi na strych, gdy usłyszała ten obłąkańczy śmiech, a tuż przed nią stanął nie kto inny, tylko sama Bellatrix Lestrange.

W końcu udało jej się pokonać bogina, gdy racjonalna strona jej umysłu, uspokoiła ją na tyle, by mogła uwierzyć, że prawdziwa Bellatrix nie przyszła do domu Harry'ego, by dokończyć swoje straszne tortury. Jednak to nie zmieniało faktu, że jej najgorszym lękiem i koszmarem, był nie kto inny, jak ciotka jej narzeczonego. A co jeśli pojawi się we dworze? Hermiona poczuła strach przecinający ją do szpiku kości. To byłoby więcej, niż mogłaby znieść...

- Trzymaj się. Będzie dobrze – Kingsley wyrwał ją z zamyślenia, przyciągając ją do siebie w uścisku.

- Wierzę w to – wyszeptała w jego szatę, resztką sił opanowują napływające łzy.

- Powodzenia panno Granger – McGonagall najwyraźniej również tłumiła wzruszenie.

- Dziękuję. Do zobaczenia! – Hermiona uniosła dłoń w geście pożegnania, po czym mocno ściskając dziennik, szybko wyszła z gabinetu. Łzy niczego nie ułatwiały...

💍💍💍

Stanęła na korytarzu, biorąc głęboki oddech. Nie chciała, by Malfoy zauważył jej zdenerwowanie lub chęć na płacz. Chciała być przed nim zimna i obojętna – dokładnie tak, jak on wobec niej przez cały ten semestr, aż do ogłoszenia ich zaręczyn. Żałowała teraz, że dawno nie ćwiczyła swojej oklumencji. Wiedziała, że będzie musiała się tym na nowo zająć. Tak jak doskonaleniem zaklęcia Somnium, które sama stworzyła. Na razie nie działało jeszcze tak, jak zakładała, a przed egzaminami nie miała czasu nad nim pracować, ale teraz jeśli Malfoyowie zostawią ją w spokoju w jej własnej komnacie, na pewno znajdzie na to czas. A jeśli będzie miała szczęście, uzyska dostęp do ich słynnej w całym magicznym świecie biblioteki... To byłaby godziwa rekompensata, za jej poświęcenie się dla planu Malfoya.

Wyjęła różdżkę, by pomniejszyć i ukryć dziennik i powoli ruszyła w stronę schodów. Nagle jednak tuż przed nią powietrze zawirowało w dziwny sposób. Potrzebowała kilku sekund by zrozumieć, że wywołała to peleryna niewidka, która nagle została zrzucona u jej stóp.

- Hermiona!

Zamarła, gdy nagle została wciągnięta w długie ramiona Rona. W ogóle się go nie spodziewała i w zaskoczeniu, w ogóle nie zareagowała na jego mocny uścisk.

- Co ty tu robisz? – wykrztusiła, gdy wreszcie ją puścił.

- Musiałem cię zobaczyć nim wyjedziesz... - Ron uśmiechnął się do niej niepewnie, kładąc dłonie na jej ramionach i pochylając się do pocałunku.

- Ron... To nie jest chyba rozsądne – Hermiona sama nie wiedziała, co chce mu powiedzieć. Zupełnie nie wyobrażała sobie, że będzie się musiała z nim jakoś skonfrontować nim wojna się nie skończy. Nie podjęła żadnych wiążących decyzji i nie poświęciła zbyt wiele czasu na rozmyślaniu o swoich uczuciach do niego. Wiedziała, że jej amortencja nie ma już jego zapachu, ale czy to oznaczało, że nie było już dla nich szansy?

- Ten dupek Malfoy ma czekać na ciebie przed szkołą. Wiem, bo Ginny napisała mi wczoraj list. Napisała mi też wszystko, co jej powiedział. Mamy więc jasność, że nic ci nie zrobi – Ron rozpłynął się w uśmiechu i wreszcie przytknął swoje usta do jej.

Ledwo to zrobił, a bransoletka z diamentów od Narcyzy, której Hermiona wciąż nie potrafiła samodzielnie zdjąć, zaczęła robić się coraz cieplejsza. Hermiona odsunęła się gwałtownie od Rona, patrząc w szoku na nadgarstek, ale błyskotka w tym samym momencie zrobiła się na powrót zimna. Szybko doszła do wniosku, że musiał być na niej jakiś urok wierności. Coś, co dopuszczało, by dotykał jej inny mężczyzna, ale całowanie i bardziej intymne relacje, zapewne spowodowałby że Hermiona w końcu zostanie poparzona. Nie miała wątpliwości, że matka Draco zrobiła to z premedytacją. Pewnie chciała mieć pewność, że Hermiona nie wywoła żadnego skandalu, dając się przyłapać na romansie.

- Dlaczego mnie odtrącasz? Wiesz, że możemy się nie zobaczyć przez kilka miesięcy? – Ron wyglądał na rozczarowanego i lekko zirytowanego.

- Muszę już iść Ron. Obiecuję, że napiszę do ciebie i Harry'ego, jak tylko będę mogła – Hermiona zdobyła się na mały uśmiech, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.

- A może jednak moglibyśmy pójść do Pokoju Życzeń...? Chociaż na chwilę? – zapytał z nadzieją.

- Nie. To się nigdy między nami nie wydarzy. Trzymaj się Ron i uważaj na siebie. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy – Hermiona sięgnęła i lekko uścisnęła jego ramię i szybko odeszła, nim on zdążyłby ją zatrzymać.

Słyszała, jak zszokowany woła za nią jej imię. Przyśpieszyła kroku.

Nie chodziło nawet o urok na bransoletce, ale o to, że znów przyszedł do niej, jak gdyby nigdy nic, licząc, że nie musi nawet przepraszać, a nawet na to, że być może zmieniła zdanie. Wiedziała, że wkrótce będzie musiała dogłębnie przeanalizować swoje uczucia do niego i choć się tego bała, to było to konieczne.

💍💍💍

Przed głównym wejście do szkoły stał wielki, czarny powóz. Podobny do tego, którym przyleciała na Turniej Trójmagiczny reprezentacja Beauxbatons. Zaprzęgnięty był w dwa przepiękne Abraksany, cudownie skrzydlate konie najlepszej rasy.

Malfoy czekał na nią przy powozie. Ubrany w stylowy płaszcz i ciepły szalik, zdawał się nie zwracać uwagi na padający dookoła śnieg. Hermiona zastanawiała się dlaczego nie wsiadł do środka, tylko czekał na nią stojąc na zimnie. Odetchnęła płytko i ruszyła w jego stronę. To było właśnie to. Początek nowej drogi. Nie chciała się obracać za siebie, ale miała przeczucie, że ktoś ukryty pod peleryną niewidką obserwuje ją przez jedno z okien wychodzących na dziedziniec. Czy naprawdę chciał patrzeć, jak odchodzi z jego wrogiem? Choć to nie było prawdziwe, jednak nadal pozostawało dość wymowne.

Uniosła głowę i przyśpieszyła kroku. Nie było sensu tego odwlekać.

Twarz Draco znów wyglądała niczym nieprzenikniona maska. Chłodna i piękna, jakby stworzona z najszlachetniejszej porcelany.

- Gotowa? – zapytał, gdy podeszła bliżej.

- Bardziej nie będę – odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- A więc ruszajmy – Draco wyciągnął do niej dłoń, chcąc pomóc jej wspiąć się po schodkach do powozu.
Nie wytrzymała dłużej i obejrzała się za siebie. Wiedziała, że Ron na nich patrzył. Obróciła się i ujęła jego dłoń. Mimo zimna, żadne z nich nie miało na sobie rękawiczek. Spojrzała krótko w te oczy, tak dobrze jej znane z jej licznych snów. Było w nich coś dziwnie znajomego i coś, co wbrew jej rozsądkowi budziło w niej zaufanie.

Otrząsnęła się z tych myśli i wreszcie weszła do powozu, by móc rozpocząć kolejny rozdział w jej świecie, dziwnych przygód. 

Continue Reading

You'll Also Like

39.7K 2.2K 30
Jakże się pomyliła, myśląc, że to już koniec. DRUGA CZĘŚĆ „I'm not your daughter" Choć wszystko rozleciało się jak domek z kard, zostawiając młodą Av...
376K 14K 40
Lily Potter, siostra Chłopca-Który-Przeżył, dostała imię po matce. Po pobycie w Durmstrangu wraca na 4 rok nauki do Hogwartu. Brat wspiera ją i chron...
17.9K 547 11
BOOK BY: @KrasiaHoshiko Jakie były odczucia Jake'a w tych wszystko sytuacjach z Duskwood? Co pomyślał, kiedy zrozumiał, że czuje coś dziwnego do MC [...
6.1K 352 18
czyli o tym jak george poznaje konsekwencje ignoracji