FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!au

De Anonimowaok

17K 2.1K 807

Szli już trzeci rok... Trzy lata temu widział dwójkę ludzi- albo rodziców, albo zwierzchników, albo wybryki w... Mais

Iskra
Ancestor
Przyjaźń
Wieczór
Druga fala
uczucia
nie chciałem
arkadia
czarne płaszcze
układ
Fedora
(nie)Idealnie
Nowa codzienność
Kontrasty
Nowe nawyki
duma i uprzedzenie
parada absurdu
finezja
teatr lalek
kłamstwa
ekspedycja
dwie strony medalu
odpowiedzialność
Nieoczekiwana przystań
ciężar władzy
dominacja
podchody
konsekwencje
Prawdziwy strach
Jaebin
Powrót
Wizyta
Sojusze
Przeciwieństwa
Więzienie
Choi Jongho
Spisek
Szkolenie
Uśmiech
Podchody
Wyższość
Bezinteresowność
Okrucieństwo
Samotność w bólu
Urodziny
Punkt Planu
Zakłamana Bliskość
Inna strona
Zagadka
Przeszłość
Oczekiwanie
Wioska
Ułamek prawdy
Coś do ukrycia
Spacer
Nowa przystań
Dystopia
Tarapaty
Przyjaźń
Przesłuchanie
Aplikacja
Szantaż
Lęk
Więcej niż ból
List
Pinasa
Ucieczka
Żywioł
Nowy kierunek
Pytania
Miyeon
Karty przeszłości
Kwiaty Pieśni
Uczucie
Prawie u celu
Stara przyjaciółka
Szóstka
Czytelnia Pod Wierzbą
Stary bibliotekarz
Ryzyko
Nocne wyjście
Wyznanie
(prawie) Szczęście
Kontrola
Broń za broń
Park Hyejin, Wielka Premier
Do zobaczenia kiedyś
Furia
Być silnym
Sam
Prawdziwy zdrajca
Seongmin
Punkt pierwszy
Punkt drugi
Punkt trzeci
"Seonghwa, Seonghwa, Seonghwa..."
Punkt czwarty
Punkt piąty
100 (KONIEC)
OTAKJA

Tajemnice

158 17 4
De Anonimowaok

        Wooyoung ze znużeniem oglądał jak strażnicy, rozdzieleni w jedną parę oraz trio, ćwiczą podstawowe chwyty, przydatne w bezpośredniej konfrontacji z wrogiem. San przedstawił im metody przejęcia czyjejś broni, obezwładnienia, uniku, lecz tamtym wszystko wychodziło niezbyt zgrabnie, ponadto uczyli się dość powolnie, w porównaniu z tym, że zostało im około pięciu dni treningów. Najmłodszy z nich, wysoki, szczupły, Seongmin był subtelnie mniej ślamazarny niż pozostali, a przynajmniej wkładał w swoje zadania swoje całe zaangażowanie. Jung marzył, by rezultaty to odzwierciedlały, niestety nikt nie mógł dorównać gracji Choia, bezwzględności Woo oraz precyzji Mingiego. Byli dobrymi marionetkami, do ustawiania w konkretnych pozach, ale żaden nie przejawiał wybitnych predyspozycji ani do sztuk walki, ani przetrwania w bezlitosnych warunkach. Na domiar złego, posiadali wiele niepożądanych cech nabytych podczas służenia w oddziałach Fedory. Brakowało im zdolności trójwymiarowego myślenia oraz spontaniczności, jaka była wręcz niezbędna w codzienności znanej poza granicami miasta. 

- Mam niedobre przeczucie.- burknął szatyn, po tym jak bez skrupułów skrytykował Seungwoo i jego równie nieutalentowanego partnera. Podszedł do Sana, który w zupełności podzielał jego zdanie, z tą różnicą, że on niepowodzenia tego planu był pewien od niemalże samego początku. Nie dało się zrobić wojownika z robota, słuchającego wyłącznie swojego pana, ignorując nawet własne potrzeby oraz pragnienia. Posłuszeństwo nie było tak bezapelacyjnie złe, dopóki nie wypaczyło z ciebie resztek indywidualności oraz swoistego charakteru. Oni byli jak ciemna masa, bezkształtni, bezbarwni, bez osobowości.- Marnujemy tylko nasz czas. 

- Wiem Woo, ale robię to dla własnego spokoju. Przekażemy wiedzę tym pajacom, a co oni z tym zrobią... co Seonghwa z tym zrobi, to już ich prywatna sprawa.- wydukał obojętnie jasnowłosy, odsyłając rekrutów na spoczynek. To był koniec ich dzisiejszego szkolenia. Trwało lekko ponad cztery godziny i wszyscy byli wykończeni, jak piątka uczniów fizycznie, tak ich trenerzy psychicznie. Mingi siedział w kącie sali, przyglądając się mijającym go sylwetkom z pobłażaniem oraz jawnym zawodem. Po tym jak kolejny raz jego oczy krwawiły, kiedy mężczyzna imieniem Beomjoon nie trafił w wyznaczony punkt na tarczy, załamał się zupełnie i stracił jakąkolwiek motywację. Łatwiej byłoby już nauczyć karaluchy stepować. 

- Ktoś ma w ogóle pojęcie, dlaczego dzisiaj Hongjoong wpadł tu tylko na kilka sekund, dał znać tym kalekom, że do niczego się nie nadają, po czym w popłochu wyszedł? To po prostu kolejny ciasno wypełniony grafik, czy pracuje nad jakimś projektem?- zagaił Jung, przypominając sobie, jak Kim wtargnął ze wściekłą miną do pomieszczenia, zrównał piątkę z błotem, rzucił kilka konstruktywnych, wciąż dosadnych komentarzy i pośpiesznie wybiegł, nie żegnając się z nikim oraz nie odpowiadając na zadawane w plecy pytania.

- Nie rozmawiałem z nim od wczoraj, ponieważ wciąż gdzieś pędzi. Wspominał jedynie, że będziemy musieli się ponownie zebrać, więc chyba coś jest na rzeczy.- San wzruszył ramionami. Jeśli miałby kiedykolwiek powiedzieć, że komuś ufa, to pierwszym imieniem jakie nasuwało mu się na język był Joong. Mógł robić mnóstwo rzeczy, budzących wątpliwości, wyglądających szemranie, tak jakoby ukrywał coś przed całą resztą świata, lecz zawsze ostatecznie okazywało się, że nie miał złych zamiarów. W jego oschłości istniała troska, z której nie zdawał sobie sprawy, ale jaką Choi niezmiernie doceniał. Dlatego nie martwił się wcale o to, co robi, a o to jak się czuje. Chociaż samo życie w mieście sprawiało wrażenie niewymagającego, każdy z nich potrzebował oddechu. System potrafił wyssać z człowieka nie tylko energię, ale także kawałek duszy. 

- Założę się, że Seonghwa coś mu zlecił.- rzucił Song, podejrzewając, o jaką sprawę mogłoby chodzić, jednak nie wyrywał się przed szereg, póki nie miał pewności.

----------------------------------------------------------

   Jeśli ktokolwiek zastanawiałby się kiedykolwiek, gdzie najskuteczniej szukać Parka, to odpowiedź była dość krótka- gabinet. Rzadko opuszczał jego przestrzeń, czując do niego jakieś anormalne przywiązanie. Nawet w dniach, kiedy nie miał nic do uzupełnienia, podpisania czy przejrzenia, przesiadywał tam spoglądając w ścianę urozmaiconą podobizną własnej matki. Pozbyłby się tego obrazu, gdyby nie stanowił dobytku kulturowego całego miasta. 

Podczas nużącego popołudnia, popijał kawę, rozmyślając w skupieniu nad czymś, czego nie potrafił jednoznacznie zidentyfikować. Początkowo zastanawiał się czy wznowią wyprawę w przyszłym tygodniu, później spekulował, czy warunki pogodowe im na to pozwolą, ponieważ Hongjoong jeszcze nie doniósł mu przewidywań co do opadów oraz burz piaskowych na zbliżający się okres. Takim oto sposobem, jego umysł powędrował w kierunku, jaki mimowolnie dosyć często nawiedzał go w wolnych chwilach. Szarowłosy miał swoją własną szufladkę w jego podświadomości. Seonghwa jak bardzo nie próbowałby uciec od niego, tak niemalże wszystkie interesy, wątki i dyskusje, w pewnym stopniu dotyczyły Kima. Powodem nie była nawet jakaś obsesja bruneta na jego punkcie, o co nieustannie oskarżał go Yeosang, a rzeczywisty problem. Hong osaczył mężczyznę ze wszystkich stron, uczestnicząc w najdrobniejszych elementach jego życia. Wina Parka pojawiała się dopiero w reakcji, gdyż wcale nie protestował. Celowo, czy też nie, pozwalał Hongjoongowi wtargnąć tu i zadomowić się na dobre w swojej Fedorze, w swoim domu, w swojej egzystencji. 

Jego zadumę przerwał Kang, dobijając się do środka bez wcześniejszego uprzedzenia. Hwa zdjął nogi z biurka, przybierając oczekiwaną pozę wyniosłego, dostojnego przywódcy, która od zawsze bawiła blondyna, lecz pozwalał mu na jej przybieranie, jeśli pomagała mu zbudować swój fałszywy wizerunek. Jasnowłosy z charakterystyczną dla siebie nonszalancją oraz znużeniem, objawiającym się beznamiętną miną, odsunął jedno z krzeseł od stołu, po czym opadł na nie, wyczerpany po całym dniu. Pomijając fakt, że wiele dzisiaj nie zdziałał, prócz ciągłego trzymania oka na Hongjoongu i jego metodach szkolenia przestępców. Wbrew pozorom, było to dość wymagające zadanie, zważywszy na to jakim człowiekiem był Kim. Niezwykle ciężko było określić, czy posługuje się sarkazmem, czy jego motywy są dobre, czyny to manipulacja, a spoufalanie się z więźniem to droga do celu, a może realny spisek. Ostatecznie Sang doszedł do rozczarowujących wniosków. 

- Jest cholernie dumny, bystry, obłudny, ma piekielnie wyśmienity refleks, absolutnie obrzydliwą zdolność przekonywania, potrafi być brutalny, okrutny, ale przede wszystkim, ma beznadziejnie czyste intencje. I do ciebie, i tego małolata. W ciągu dwóch godzin nauczył go jak się bronić, jak obsługiwać broń, anatomii ciała, walki wręcz, produkowania odtrutek na jad, szczegółów dotyczących orientacji w terenie. Przy okazji wszystko robił w praktyce, toteż dzieciak jest z lekka poobijany, bo w pewnym momencie, nie mam pojęcia jak to się stało, kiedy uczył go ataku w pozycji stojącej, tamten trafił twarzą na twardą ścianę. Wtedy pokazał mu jak opatrywać poszczególne rodzaje ran. Jutro mają rozmawiać o tym jakie przedmioty są przydatne, jakie nie, jak własnoręcznie zbudować łuk, zrobić prowizoryczne bomby dymne, z trującym proszkiem oraz  koktajle Mołotowa. Oto sprawozdanie. Pragnę coś na niego znaleźć, ale on nie jest naiwny. Miałem wrażenie, że przez cały ten czas robi ze mnie idiotę, albo testuje moją cierpliwość.- opowiadał nie wkładając w to ani krzty energii. Zawód to mało powiedziane. Było wiele aspektów, w których szarowłosy mógł wydawać się podejrzany, lecz jego usposobienie oraz wyważenie między byciem zwykłym nastolatkiem, a świadomym skurwysynem, było tak perfekcyjne, że nic nie dało się wykorzystać przeciwko niego. Yeosang potrafił go za to szanować, ale potrafił również nienawidzić faktu, jak ciężko jest się go pozbyć. 

- Nie powiesz mi, że właśnie tego się nie spodziewałeś? Tak więc, sprawuje się właściwie?- ciemnowłosy wstał, uśmiechając się delikatnie pod nosem. To znaczyło, że jego plan działał. Bez najmniejszego wkładu, pozyska żołnierzy, którzy wzmocnią siły jego miasta oraz oddziałów. Ten układ ostatecznie przynosił mu znacznie więcej korzyści niż drugiej stronie. Istniało jednak ryzyko, że Joong o tym wie i również coś szykuje, na co Seonghwa absolutnie nie jest gotowy. Dlatego tak istotne było nawiązanie między nimi relacji, która uwiązałaby Hongjoonga i już całkowicie uzależniła od Hwy. Tu nie chodziło o groźby za nieposłuszeństwo, tu chodziło o zagranie dotykające ludzkiej strony Kima, nie tej nastawionej na dominację. To był jedyny słaby punkt chłopaka. 

- Tak. Widzę, że jesteś z siebie zadowolony.-

- I to jak.- 

- Cudownie idzie ci wykorzystywanie go, aczkolwiek w innych kwestiach wciąż tkwisz w miejscu.- spojrzał na niego z dobitną aluzją. Yeosang już na początku zorientował się, do czego dąży Park. To była także przyczyna, dlaczego tak bardzo marzył o usunięciu Honga. Jeśli zamiary Seonghwy by się spełniły, mogłoby to mieć nieoczekiwane i niekoniecznie pożądane skutki. Szczerze wątpił, aby mu się udało, ale wolał dmuchać na zimne. 

- Niektóre rzeczy nie dzieją się od razu, powinieneś to wiedzieć.- puścił do niego oczko. Blondyn miał już po prostu dość tej absurdalnej sytuacji, więc podniósł się, otrzepał z nieistniejącego kurzu, by odwrócić się w stronę drzwi.

- Przy okazji, spotkałem Premier po drodze, kazała mi tobie przekazać, że zjecie jutro śniadanie.- burknął wychodząc. 

----------------------------------------------------------

          Hongjoong późnym wieczorem przesiadywał w szklarni, gdzie pomagał lokalnemu ogrodnikowi w drobnych pracach. Na co dzień jedyną osobą jaka przychodziła tutaj, oferując wsparcie, była córka mężczyzny, dwudziestoletnia Lia, którą Joong poznał z opowieści starego Minhyuka. W realnym życiu ich drogi przecięły się tylko raz i oboje spieszyli się do własnych zadań, więc nie zamienili ze sobą ani jednego zdania. Szarowłosy doskonale jednak wiedział, że urokliwa szatynka pomaga przy sprzątaniu lokali urzędów mieszczących się przy ulicy biegnącej przez centrum, dodatkowo segreguje w weekendy dokumentację, aspirując do zatrudnienia w Głównej Siedzibie. Jej ojciec wspominał dość nagminnie, że jest bardzo podobna do swojej matki. Rzekomo miała jej różowe, pełne usta, prosty, wąski nos oraz wystające kości policzkowe. Kim nie miał jednak okazji się o tym przekonać i nigdy nie będzie miał, ponieważ kobieta zmarła krótko po porodzie, ze względu na dość niesterylne warunki porodu. Wtedy infrastruktura miasta dopiero się rozwijała, oni byli dość biedną rodziną o znikomych wpływach oraz pozycji, toteż nikt nie troszczył się o ich dobro. Panujące wtedy, niespotykane wcześniej upały, brak względnej czystości, niewygodna prycza oraz niewiarygodny stres towarzyszący podczas całej ciąży, ostatecznie wykończył matkę, która pozostawiła po sobie "wspaniały skarb", jak to określał Minhyuk. Chyba pogodził się ze śmiercią partnerki, bo nigdy nie mówił o niej z tęsknotą lub żalem. Zamiast umartwiania się, był całkiem  wesoły i ponad wszystko uwielbiał przytaczać anegdotki z ich przeszłości. Hong słuchał ich zawsze z żywym zainteresowaniem, nawet kiedy przychodził doglądać roślin wycieńczony po całym dniu. Musiał też przyznać, że nie znajdował na te odwiedziny dużo czasu. To dopiero piąty, albo szósty raz, gdy się tu zjawił. 

- Mieszka Pan w Fedorze od początku?- to dziwne pytanie, bowiem wyglądał wyjątkowo sędziwie, aczkolwiek jego dziecko było w wieku Hongjoonga. Mógł mieć jednocześnie czterdzieści lat, i tylko aparycją przypominać doświadczonego sześdziesięciolatka, ale równie prawdopodobne było podjęcie decyzji o potomstwie później niż się przyjęło w zwyczaju. 

- Nie do końca. Zjawiłem się tu kilka lat po założeniu miasta. Pamiętam, wtedy panował tu zupełnie inny zarząd, złożony z grupę wyższych urzędników, w tym naszej Wielkiej Premier. Byłem już dorosły, sprowadzili tu mnie wraz z moimi rodzicami. Podobno posiadali istotne informacje. To dość powszechne tłumaczenie, gdy przyjmuje się obcych w swoje szeregi. Mój tata był trochę starszy od  Premier. Znał się z kimś, kto był z nią bardzo blisko... ale nie mężem, jej męża zupełnie nie pamiętam. Tak czy siak, matka moja założyła te szklarnie i to ma jedyna pamiątka po ich istnieniu. Był to okres wielu wypraw w poszukiwaniu niezbędnych do życia rzeczy, wszelakiego rodzaju. Wysyłano na nie mojego ojca, dobrego botanika, mądrego człowieka, który przysłużył się Fedorze jak mało kto. Pewnego dnia po prostu nie wrócił. Jako jedyny. Mama usiłowała dowiedzieć się o przyczynie jego nieobecności. Podejrzewałem wtedy, że został zamordowany lub zagubił się na pustyni. Tak czy siak, to oczywiste, miałem już go więcej nie zobaczyć. Ona jednak nie wierzyła w moje zapewnienia i potrzebowała dowodów, wyjaśnień. Wyszła pewnego dnia, wściekła udała się do Głównej Siedziby, podobno odbyła się awantura. Szturchała strażników, krzyczała i zapewniała, że ma na ich temat wiadomości, których wyjawienie zrodziłoby bunt. Nie powinna tego mówić, bo nie pozwolili już jej stamtąd wyjść. Czy płakałem po ich stracie? Byłem dorosły, ogromnie zdystansowany do świata, w jakim istniejemy oraz mojego położenia. Kojarzę moją rodzinę ciepło, ale nie miałem sentymentu. Nie kochałem ich, a szanowałem.- jego ton głosu był bardzo niski, pogody i jednostajny. Brzmiał zawsze tak samo, kojąco i spokojnie, niezależnie czy jego opowieść dotyczyła czyjejś śmierci, czy pielenia grządek. Podlewając pomidory, szedł wzdłuż długiej alejki, pełnej siewek, z których wkrótce miały wyrosnąć dorodne warzywa oraz owoce. Spojrzał z uśmiechem na Kima, który sadził nasiona w wolnych donicach.- Powiedz mi chłopcze, kochasz swoich rodziców? Lia powtarza mi, że musi mnie kochać i że kocha. Dla niej powodem jest więź, która wynika z pokrewieństwa. Wierzysz w to?

- Wydaje mi się, że pewne zasady znikły na przestrzeni lat. Jednak niektórzy rodzą się niewinni oraz czyści. Nie wiem, dlaczego miałaby nie kochać własnego taty. Ja mojego nie pamiętam, więc nie żywię do niego uczuć. Emocje to ciężki temat, a ja nie jestem w nim najlepszy.- odparł, starając się nie wyjść na gbura. Minhyuk nawet tak nie pomyślał. Podał mu odrobinę nawozu, po czym wskazał krzewy, o które należało zadbać. 

- Za to jesteś dobry w słuchaniu. Ach, Lia nie lubi, gdy tyle się odzywam. Uważa milczenie za najwyższą formę wpasowania się w system. Mało wie o dawnych czasach i chyba nie chce wiedzieć. To niebezpieczne, przyznaję jej rację. Wydaje mi się, że ty się nie obawiasz?- zapytał, a szarowłosy uniósł wzrok. Pierwszy raz dojrzał w mężczyźnie jakąś niepokojącą powagę, jak gdyby sprawdzał, czy Joong jest osobą jakiej można zaufać, jakiej warto powierzyć sekret. 

- Nie, zwłaszcza nie o siebie.- powiedział niemalże szeptem. Nie spodziewał się znaleźć poszlak w tym miejscu, ale jak się okazało, kontakt z ogrodnikiem mógł rozwiązać naprawdę wiele zagadek.- Nie pierwszy raz we wspomnieniach ludzi pojawia się zarząd. Dlaczego już go nie ma? Nie wierzę, że Wielka Premier jest bardziej odporna od swoich rówieśników...

- Zważałbym na słowa, tu wszędzie są podsłuchy, czyhające na najdrobniejsze znieważenie, pozwalające na wydanie kary. Co do zarządu... nikt nie wie co się z nim stało. Wykruszał się stopniowo, aż pewnego dnia przestał istnieć. Jeden z jego członków zmarł naturalnie, inny podobno nie zdążył ukryć się przed deszczem, zmarł w okropnych cierpieniach, poparzony, wymiotując przez trzy godziny aż skonał. O jednym wiadomo tyle, że zdradził. Najmniej przypominam sobie właśnie tamtego człowieka, z którym zadawał się mój ojciec. On znikł dość nagle i nikt nie tłumaczył tego zajścia. Zapomniano o nim w kilka dni, jak gdyby wcześniej nie istniał. Imion nie pamiętam, jeden chyba nazywał się Woonpil.- specjalnie mówił dość niewyraźnie, ażeby nikt niepożądany nie zrozumiał o czym rozmawiają. Kim przytaknął. Zawsze te strzępki informacji były lepsze niż nic. 

Kontynuowali pracę, wracając do tematu świeżych marchwi oraz warunków jakich potrzebują, by zdrowo wyrosnąć. 

Aż nieoczekiwanie drzwi otworzyły się, a do środka wtargnął Seonghwa. 

Continue lendo

Você também vai gostar

15K 1.1K 15
Gdzie Seonghwa zakochuje się w chłopaku z niższej klasy. Pewnego dnia zaczyna pisać do niego listy
23.9K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
69.4K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
26.9K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...