Dramione - Przyrzeczona [Zako...

Por VenaN-ks

405K 16.2K 3.3K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... Más

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział VII

5K 214 96
Por VenaN-ks


27 października 1998 - wieczór

Słusznie sądziła, że Malfoy za nią pójdzie. Miała nadzieję, że nie miał jej już za wiele do powiedzenia. Była szczerze odrętwiała, po tym wszystkim. Z jednej strony przepełniała ją gorzka niechęć, z drugiej dziwne napięcie i wiele niewłaściwych myśli na temat mężczyzny, który od teraz miał prawo mianować się jej narzeczonym...

- Jeszcze jedno na dziś i dam ci spokój, bo widzę, że jesteś na skraju kolejnego wybuchu Granger – Draco bez problemu ją dogonił i zrównał z nią swój krok.

- Streszczaj się! – fuknęła.

- Bal z okazji Święta Duchów...

- Co? – Hermiona spojrzała na niego, zdziwiona, że to przywołał. Szybko jednak spłynęło na nią oświecenie. – Mowy nie ma! Chyba nie myślisz, że tam z tobą pójdę? – zawołała.

- Pójdziesz – odparł krótko. – Będzie tam prasa. Masz się uśmiechać i cały wieczór wisieć przyklejona do mojego ramienia, rozumiesz? – spytał gładko.

- Nie ma szans! To wolę wcale się tam nie pokazywać.

- Granger... - Draco wziął głęboki oddech, jakby chcąc mieć pewność, że będzie na tyle spokojny, by nie rzucić się na nią i jej nie poddusić. – To nie podlega dyskusji. Zrozum wreszcie, że to się dzieje i nic tego nie zmieni. Tkwimy razem w tym układzie i utrudnianie sobie życia w niczym nie pomoże. Czasy są takie, a nie inne i to nie ja, ustalam reguły gry...

- Nie? – Hermiona założyła ręce na piersi i zrobiła krok w jego stronę. – Odnoszę bardzo silne wrażenie, że tylko ty tu ustawiasz reguły, jak ci to pasuje!

- Myślisz, że pasuje mi zmuszanie cię do udawania mojej narzeczonej? – syknął przez zęby, a Hermiona pomyślała, że chyba pierwszy raz dzisiaj, wyglądał na naprawdę zdenerwowanego.

- Chcesz mi powiedzieć, że wcale nie bawi cię moja bezsilność? Fakt, że nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie? To, że według twojego uznania, w ciągu jednego dnia przestałam być Hemioną Granger, znaną szlamą, a stałam się Niną Dagworth-Granger, czystokrwistą arystokratką?

Oddech zamarł jej piersi, gdy Malfoy pochylił się bliżej, tak by ich oczy mogły znaleźć się na jednym poziome. Jego spojrzenie naprawdę było wstrząsające... A jego oczy po prostu piękne.

- Nigdy nie przestaniesz być Hermioną Granger – powiedział zimno. – I dobrze o tym wiesz. Oczekuję, że na balu zachowasz się odpowiednio. Dobrej nocy – dodał, po czym wyprostował się, wyminął ją i szybko odszedł.


💍💍💍


28 października 1998

Praktycznie nie zmrużyła oka, całą noc rzucając się w swojej pościeli i analizując każde jedno słowo, jakie wczoraj padło. Pięć powodów Malfoya, dzięki którym to właśnie ją wybrał... Jakich? Nie mogła wymyślić żadnego, poza jego chęcią zemsty na niej, Harrym lub Ronie. Z drugiej strony, czy w ramach zemsty karałby się jej ciągłą obecnością i tym, że ludzie będą go teraz ciągle z nią kojarzyć? Nienawidziła żyć w takiej dezinformacji. Wstała skoro świt i poszła wziąć długi prysznic. Ledwo jednak wyszła z łazienki, a Parvati i Lavander stanęły na baczność.

- Wczoraj już spałaś, gdy wróciłyśmy i nie chciałyśmy ci przeszkadzać, ale teraz koniecznie musisz nam wszystko opowiedzieć! – zapiszczała Lav, łapiąc ją za dłonie i ciągnąc w stronę łóżka, by mogła usiąść. Parvati od razu usiadła po jej drugiej stronie, wyraźnie podekscytowana.

Hermiona otworzyła usta, ale nie miała pojęcia co powiedzieć. Prawdę? Że Malfoyowie uknuli intrygę, by zmusić ją do zaręczyn z Draconem? A może, bezpieczniej będzie powtórzyć kłamstwo o cudownie odnalezionej rodzinie, do której teraz należała?

- To takie niesamowite! No wiesz... Ty i Malfoy! – piszczała Parvati.

- Mój Godryku! Zabiłabym by być na twoim miejscu! – przyznała bez ogródek Lavender.

- Dziewczyny... Jeszcze się z tym oswajam. Możemy dziś o tym nie rozmawiać? – poprosiła, zmuszając się do uśmiechu.

- Och Hermiono! Ale zdradź nam cokolwiek! – prosiła płaczliwie Patil.

- Przyjęcie zaręczynowe będzie w drugi weekend grudnia – wypaliła pierwsze, co jej przyszło na myśl.

- Jak cudownie! Myślisz, że McGonagall pozwoli nam przyjechać? Musi pozwolić! – wołała Lav, podskakując na łóżku.

- Myślałam, że nie będziesz tak entuzjastyczna... do tego wszystkiego – przyznała Hermiona, patrząc na radość Brown.

Lavender nonszalancko machnęła dłonią.

- Malfoy zawsze był poza moim zasięgiem, ale teraz, kiedy ty z nim będziesz, to przedstawisz nas, jego kolegom prawda? Może akurat któryś się we mnie zakocha... - Lav zrobiła rozmarzoną minę.

Hermiona nie wiedziała, czy bardziej chce jej się śmiać, czy płakać. To było dla niej nie do pojęcia, by móc żyć w taki sposób. Tak beztroski w obliczu szybko zbliżającej się wojny i po tym wszystkim, co przeżyli w ostatnich dwóch latach.

- Pójdę coś zjeść. Muszę zrobić szybki plan powtórek do egzaminów – uśmiechnęła się z przymusem do koleżanek, po czym szybko wstała.

- A nie chcesz... - Parvati spojrzała na nią niepewnie. – Nie chcesz żebyśmy ci pomogły się przygotować? No wiesz, uczesać, umalować...

- Nie, dziękuję – Hermiona ledwo zdusiła warknięcie. Nie miała zamiaru się bardziej stroić, choćby zapewne wielu oczekiwało jakiegoś odpowiedniejszego wyglądu od narzeczonej Malfoya.

Narzeczona... Na samą myśl o tym słowie, coś boleśnie zaciskało jej się w żołądku.
Szybko wyszła z dormitorium i nie mając pojęcia na jakiej etapie pobudki była Ginny, postanowiła sama zejść na śniadanie. Miała nadzieje, że zdąży uciec do biblioteki nim cała szkoła pojawi się w Wielkiej Sali.


💍💍💍

Przy stole Gryffindoru zastała tylko dwóch uczniów z piątego roku i Seamusa Finnigana, który wyglądał na dość przygnębionego. Przywitała go bladym uśmiechem, mając nadzieje, że wiedział, że nie tylko on czuł się dziś podle. Mimowolnie spojrzała na stół Slytherinu. Jedyną osobą przy nim, która zwróciła jej uwagę był Theodore Nott, popijający kawę i czytający jakąś gazetę. Chyba wyczuł, że Hermiona mu się przyglądała, bowiem uniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Mały, dziwnie chytry uśmieszek, wykrzywił jego usta, gdy unosił swoją filiżankę w jej stronę w geście powitania lub toastu.

Hermiona postanowiła go zignorować i zabrała się za szykowanie swojego śniadania. Apetyt miała mierny, ale wiedziała, że musi jeść, jeśli chce przesiedzieć całe przedpołudnie w bibliotece. Skoro zmuszono ją do wcześniejszego zdania egzaminów, wiedziała, że musi to zrobić jak najlepiej. Drugi raz traciła szansę na dokończenie edukacji. Nie chciała się przejmować jeszcze i tym...

- Hermiona! Dlaczego wyszłaś bez nas? – narzekała Ginny, opadając ciężko na ławkę obok niej.

- Myślałam, że jeszcze śpisz – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, doskonale wiedząc, że jej przyjaciółka, nie jest specjalnie porannym ptaszkiem.

- Nie chodź bez nas po zamku, proszę cię! – wydyszał Neville, siadając z jej drugiej strony, wyraźnie wymięty, jakby ubierał się w prawdziwym pośpiechu.

- Dlaczego? Boicie się, że Malfoy nagle mnie zaatakuje? – zdziwiła się szczerze.

- Nie on... - mruknął Neville, patrząc na stół Slytherinu.

Hermiona podążyła za jego wzrokiem.

- Ale one mogą... - westchnęła ciężko Ginny, nalewając sobie soku z dyni.

Pansy Parkinson, Astoria Greengrass i jej siostra Daphne, a także kilka dziewczyn z niższego rocznika zgromadziło się już przy stole, solidarnie patrząc w stronę Hermiony z nienawiścią i pogardą.

- Chyba nie myślicie, że boje się Pansy Parkinson? – prychnęła z pogardą Hermiona. Doskonale wiedziała, że przewyższa tą czystokrwistą księżniczkę na każdym poziomie magii, jaki istniał.

- Jeśli otoczą cię w dużej grupie, może nie być wesoło – Neville wzdrygnął się lekko.

- Będą się bały pokrzyżować plany Malfoya i jakoś mnie uszkodzić. Bal jest za trzy dni – burknęła Hermiona, dolewając sobie kawy.

- Bal? Musisz pójść tam z nim? – zapytała z niepokojem Ginny.

- Niestety – Hermiona nie kryła zniechęcenia.

- Dobrze widzę, że masz jego inicjały na palcu? – Neville wskazał swoim palcem na jej dłoń.

- Podobno to zniknie, po jakiejś ceremonii – odpowiedziała, szybko chowając dłoń pod stół i mimowolnie się rumieniąc.

- Dostałam wczoraj wieczorem sowę od Harry'ego – Ginny uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zabłyszczały. – W sobotę przed balem, mój tata mnie do niego zabierze, byśmy też mogli dopełnić formalności. Będę potem mogła dołączyć do twoich powtórek w bibliotece?

- Jasne Gin – Hermiona była wdzięczna za zmianę tematu.

Niestety nie nastąpiło to na długo, bowiem właśnie do Wielkiej Sali wleciała chmara sów, w tym te, które roznosiły „Proroka Codziennego". Hermiona z drżącym sercem sięgnęła po gazetę, mając nadzieję, że wzmianka o zaręczynach jeśli w ogóle się pojawi – będzie na ostatniej stronie, w kolumnie towarzyskiej, drobnym drukiem...

Nie mogła się bardziej pomylić. Całą pierwszą stronę dzisiejszego wydania gazety, zdobiło duże zdjęcie jej i Malfoya, wgapiających się w siebie z czymś, kto ktoś niedoinformowany mógłby po prostu nazwać uwielbieniem. Hermiona dopiero po chwili opanowała się na tyle, by zorientować się, że to zdjęcie zrobiono im przy barze w Trzech Miotłach, właśnie wtedy, gdy tak nieoczekiwanie do niej podszedł. Malfoy stał lekko nad nią pochylony, a uroczy uśmieszek gościł na jego delikatnych ustach. Ona znów wpatrywała się w jego oczy, jakby nigdy w życiu nie widziała niczego piękniejszego...

Hermiona poczuła, że śniadanie podchodzi jej do gardła. To był kolejny koszmar.

„Najzdolniejsza Czarownica Naszych Czasów i Dziedzic Olbrzymiej Fortuny Malfoyów - Najgorętszą z Pierwszych Par Narzeczeńskich!" – głosił szumnie tytuł.

- Hermiona, wszystko w porządku? Jesteś lekko zielona na twarzy... - zmartwiła się Ginny, mocno łapiąc ją za przedramię.

- Daj mi chwilę, Ginny – poprosiła.

- Zabierz tę gazetę! – Ruda szybko wyrwała jej z rąk gazetę.

- Nie! – zaprotestowała Hermiona. – Lepiej mi to przeczytaj – poprosiła przyjaciela.

- Merlinie... Ale zaczarowali to zdjęcie. Naprawdę wygląda, jakbyście się zaraz mieli zacząć całować – wymruczał Neville, rozkładając pogniecione strony.

- Czytaj Nev! – popędziła go Ginny.

- „Nina Dagworth-Granger, wcześniej znana jako Hermiona Granger (niedawno odnaleziono dokumenty potwierdzające jej status czystej krwi), najlepsza przyjaciółka Harry'ego Pottera oraz jedna z najzdolniejszych czarownic ostatniej dekady i Prefekt Naczelna w Hogwarcie, staje się dziś najjaśniejszą ikoną nowo powołanego prawa narzeczeńskiego, zaręczając się z przystojnym dziedzicem jednej z najstarszych i największych fortun w kraju, Draconem Lucjuszem Malfoyem. Rodziny narzeczonych spytane o komentarz w tej sprawie, zapewniły redakcję, że choć to nowe prawo popchnęło młodych do wcześniejszej deklaracji, to za tym wszystkim kryją się prawdziwe uczucia. Serdecznie gratulujemy zakochanym i liczymy na obszerną relację z przyjęcia zaręczynowego, które jak udało nam się oficjalnie ustalić, odbędzie się w drugi weekend grudnia w rezydencji..."

- Dość! – Hermiona uderzyła niezgrabnie dłonią w gazetę, nie chcąc by Longbottom kontynuował czytanie.

- Zakochanym...? – powtórzył głucho Neville.

- Podłość tych ludzi nie zna granic! – Ginny ze złością wbiła nóż w drewniany stół.

- Jedno kłamstwo więcej nie robi im różnicy – stwierdziła oschle Hermiona, podnosząc się z miejsca.

- Gdzie idziesz?

- Zabić Malfoya gazetą – odpowiedziała, zwijając Proroka i idąc do wyjścia, by tam poczekać, aż jej szanowny narzeczony raczy się pokazać na śniadaniu.

Ledwie doszła do drzwi, a tuż obok niej pojawił się wyraźnie rozbawiony Blaise Zabini.

- Ładne zdjęcie Nina – zaśmiał się.

- Odwal się! – warknęła na niego, znikając za drzwiami.

Niestety Zabini nie posłuchał jej nakazu i pojawił się zaraz obok niej.

- Draco poszedł tylko wysłać jakąś sowę i zaraz powinien się zjawić...

- Lepiej dla niego, by odczekał, aż przyjdzie mi chęć na zabicie go gołymi rękami – wściekała się, nadal mnąc w dłoni gazetę.

- Żałuję, że nie widziałem, jak Weasley czyta ten artykuł... - Blaise zachichotał.

- Odejdź ode mnie Zabini, jeśli nie chcesz bym wyładowała na tobie swoje mordercze zapędy – ostrzegła, całkiem poważnie.

- Właśnie! Odwal się od niej! – Ginny podeszła i obcesowo odepchnęła Zabiniego od niej.

Blaise spojrzał na nią z góry i uśmiechnął się delikatnie.

- Tylko dlatego, że ty mnie prosisz, słonko. Do zobaczenia Nina! – Blaise puścił oczko do Hermiony, po czym wrócił w stronę drzwi. Nie zdążył jednak wejść, bowiem grupa wyraźnie wściekłych ślizgonek, właśnie pojawiła się na jego drodze.

- Ty! – syknęła Parkinson, celując w stronę Hermiony równie pomiętą gazetą, jak ta, którą ona sama ściskała.

- Nawet się tutaj nie zbliżaj, Parkinson! – ostrzegł ją wojowniczo Neville.

- Co myślisz, że robisz Granger, zgadzając się na to? – Pansy mimo ostrzeżenia podeszła bliżej, potrząsając jej gazetą przed twarzą.

- Na razie cię ignoruję, ale radzę ci uważać. Nie jestem dziś zbyt cierpliwa – uprzedziła ją zimno Hermiona.

- Ty mała, szlamowata, dziw...! – chciała ryknąć Parkinson, ale nagle język przykleił jej się do podniebienia.

Hermiona spojrzała na przyjaciół, ciekawa, które z nich rzuciło zaklęcie. Dopiero widząc, że oboje patrzą w stronę schodów, odwróciła się w tamtą stronę. Ledwo zdusiła przekleństwo. Malfoy trzymał w dłoniach różdżkę, wycelowaną prosto w swoją byłą dziewczynę.

- Uważaj Pansy! Nie chciałabyś ze mną zadrzeć i skończyć tego zdania – Malfoy uśmiechał się w taki sposób, że każda rozsądna osoba powinna uciekając jak najdalej, widząc taki właśnie uśmiech.

- I oto przybył nasz rycerz i ocalił swoją księżniczkę! – Blaise teatralnie położył dłoń na sercu, udając wzruszenie.

- Przydaj się na coś Zabb i zabierz Parkinson gdziekolwiek, byle sprzed moich oczu – Draco bez słowa minął trzymającą się za usta Pansy, po czym swobodnie ruszył w stronę Hermiony.

- Ani mi się waż, fretko! Przeklnę cię tak, że zaraz udławisz się stadem nietoperzy! – ostrzegła Ginny, ekspresowo sięgając po swoją różdżkę.

- Tobie też dzień dobry, łasiczko – Malfoy wciąż się uśmiechał. – Domyślam się, że to narzeczona miała do mnie jakąś sprawę skoro tu czeka, więc z łaski swojej zejdź mi z drogi bym mógł z nią porozmawiać.

- Nie nazywaj jej tak! – zawołał z oburzeniem Neville.

- Dajcie spokój – Hermiona położyła dłoń na ramieniu Longbottoma i spojrzała wymownie na Ginny. Nie chciała, by zaczęli się pojedynkować z Malfoyem na samym środku szkoły. To by niczego nie ułatwiło.

- Domyślam się, że wolisz rozmowę na osobności? – Draco posłał jej zadziorny uśmieszek i dłonią wskazał wejście do jednego z korytarzy.

- Morderstwo powinno odbywać się bez świadków – Hermiona zdobyła się na cierpki uśmiech, nim ruszyła we wskazaną jej stronę.

Wiedziała, że ją i Malfoya odprowadza kilkadziesiąt par oczu, ale starała się tym nie przejmować. Musiała się dowiedzieć czegoś więcej na temat tego, jak mają teraz razem ze sobą funkcjonować z tym wszystkim.

💍💍💍

- Wyspałaś się kotku? – Malfoy wyuczonym gestem przeczesał palcami włosy, gdy stanęli przy wejściu do korytarza.

- Co to ma być? – zapytała wściekle, z całej siły wbijając gazetę w jego pierś.

Ślizgon rzucił na nią krótko okiem i uśmiechnął się sardonicznie.

- Ładne zdjęcie, prawda?

- Zaplanowałeś to! Z premedytacją podszedłeś wtedy do mnie w pubie! Od jak dawna o tym wszystkim wiedziałeś? – syczała ze złością.

Malfoy spokojnie złożył gazetę i spojrzał jej w oczy.

- Od końca sierpnia.

Hermiona poczuła, jak gwałtownie opada jej szczęka. Wiedział o tym od prawie dwóch miesięcy i nie zdradził się ani słowem?

- Ty... dlaczego? Naprawdę nie potrafię znaleźć powodu... - jąkała się.

- Mówiłem ci, mam ich pięć. Zawrzyjmy umowę. Podam ci pierwszy z nich, a ty w zamian spełnisz pierwsze polecenie – zaproponował.

- Jakie? – zapytała od razu.

- Masz się odpowiednio zachowywać na balu i do naszego wyjazdu ze szkoły. Żadnych kłótni, żadnych nocnych eskapad po zamku, dziwnych wycieczek do wioski, żadnych zatargów ze Ślizgonkami... - wymieniał.

- To Parkinson znów na mnie naskoczyła! – broniła się.

- Mówiłem już, że to załatwię. Ty masz tylko grzecznie szykować się do swoich egzaminów i nic ponadto. Żadnych afer, kombinowania i gryfońskich intryg, rozumiemy się? – zapytał wprost.

- Zgoda, o ile podasz mi jeden ze swoich powodów – doprecyzowała szybko.

Malfoy znów pochylił się bliżej niej, a Hermiona mimowolnie się spięła. Nienawidziła tego, jak mocno działały na nią jego oczy.

- Trwa wojna i oboje doskonale wiemy, że jej finał jest zupełnie nieprzewidywalny. A skoro muszę związać się z kimś już teraz, byłbym kompletnym idiotą, gdybym nie postawił na kogoś inteligentnego.

- Poważnie? – Hermiona była w prawdziwym szoku. Naprawdę zrobił to tylko dlatego, bo uważał ją za mądrą? To było... dziwne, ale nie mogła zaprzeczyć, że w pewnym sensie racjonalne.

- Utrzymałaś dotychczas przy życiu dwójkę totalnych nieudaczników Granger, więc mój wniosek na twój temat jest prosty... – Malfoy zachichotał.

- I naprawdę liczysz, że zapewnię ci przetrwanie w czasie wojny? – Nadal nie dowierzała.

- Liczę, że moje szanse na przetrwanie przy tobie są większe, niż bez ciebie – Draco nonszalancko wzruszył ramionami.

- Malfoy... Stoję w pierwszym rzędzie osób, które z przyjemnością by cię zabiły – poinformowała chłodno, zaplatając ręce i patrząc na niego z lodem w oczach.

- Tylko dlatego, że jeszcze nie miałaś okazji dowiedzieć się, jaki naprawdę jestem czarujący – Blondyn uśmiechnął się do niej urzekająco, teatralnie kładąc dłoń na swojej piersi.

W odpowiedzi spojrzała na niego z pogardą, lecz w jej głowie dosłownie wirowało teraz od przemyśleń. Nie mogła zaprzeczyć, że widziała pewną logikę w tym co jej właśnie powiedział. Czy ona sama też nie wolała by jej przetrwanie spoczywało w rękach osób, które były sprytne i rozgarnięte? Ani Malfoy, ani jego ojciec nie byli idiotami. Byli przebiegli, bystrzy i zaradni... Jeśli faktycznie chodziło mu tylko o bezpieczne przeczekanie do końca tego koszmaru, to naprawdę mógł się liczyć z tym, że jej inteligencja i pomysłowość jakoś w tym pomogą.

- Czy w chwili obecnej, muszę wiedzieć coś jeszcze? – zapytała, zbierając się na odwagę by spojrzeć mu w oczy.

- Nie. Resztę poleceń podam ci, jak już stąd wyjedziemy – pokreślił.

- I resztę twoich powodów! – uściśliła szybko.

- Według umowy Granger – Draco znów się do niej uśmiechnął.

- W porządku. A na przyszłość uprzedzaj mnie... o takich śmieciach – wskazała na gazetę, którą on wciąż trzymał.

- Po balu będzie następne zdjęcie – odpowiedział od razu.

- Cudownie! – furczała, odwracając się i bez pożegnania odchodząc od niego w stronę Nevilla i Ginny.

Całą trójką od razu ruszyli w stronę biblioteki, nie oglądając się na całą grupę wyraźnie zaintrygowanych tym wszystkich ślizgonów, którzy wciąż stali przed wejściem do Wielkiej Sali.

💍💍💍

Choć zarówno Ginny, jak i Neville mieli wkrótce również zostać zaręczeni w myśl nowego prawa, to obydwoje jeszcze nie podpisali odpowiednich kontraktów, więc musieli pójść na zajęcia, zaraz po tym, jak odprowadzili Hermionę pod same drzwi biblioteki. Idąc do swojego ulubionego stołu, Hermiona rozmyślała o tym, jak to wspaniale, że babcia Nevilla zgodziła się na jego ślub z Hanną Aboot, a Ginny ma to szczęście, że może poślubić Harry'ego, którego szczerze i ze wzajemnością kocha. Rona wciąż nigdzie nie było i zaczęła zastanawiać się, ile prawdy jest w tym, co powiedział jej wczoraj Malfoy. Czy naprawdę musieli usunąć go ze szkoły, by nie zagrażał znienawidzonemu przez siebie ślizgonowi? Mogła się założyć, że tak było...

Wyjęła swoje notatki i spojrzała na plan powtórek, który sporządziła już na początku semestru. Postanowiła działać według alfabetu, więc jako pierwsza była Astronomia, a później była pora na Eliksiry. Wstała, by poszukać odpowiednich książek.

Właśnie sięgała po różdżkę, by przywołać atlas nieba z jednej z wyższych półek, gdy duża, blada, zręczna dłoń zgarnęła jej go tuż z przed nosa.

- Hej! Potrzebuję tego! – oburzyła się, odwracając się przodem do intruza.

- Domyśliłem się, dlatego postanowiłem ją dla ciebie zdjąć – Theodore Nott uśmiechnął się do niej uprzejmie, podając jej księgę.

Hermiona zamrugała, patrząc na niego ze szczerym zdziwieniem. Nott zwykle należał do tego typu ślizgonów, którzy zachowywali się, jakby w ogólnie nie rejestrowali jej istnienia.

- Cóż... dzięki... - odpowiedziała cicho, odbierając wolumin i szybko odchodząc na swoje miejsce.

Na jej nieszczęście Nott bez żadnego skrępowania, poszedł tuż za nią.

- Powtórki do egzaminów? Widzę, że nie tracisz czasu...

Theodore bez zaproszenia opadł na krzesło naprzeciwko niej.

- Potrzebujesz czegoś, Nott? – zapytała starając się na niego nie patrzeć.

- Chciałem tylko trochę z tobą pogawędzić, Granger... A może wolisz bym mówił...

- Wystarczy Granger– syknęła, nie chcąc nawet słyszeć jej fałszywego nazwiska.

- W zasadzie chciałem zapytać, czy mogę mówić do ciebie po imieniu, Nino – Nott zachichotał pod nosem.

- Możesz do mnie wcale nie mówić, Nott. Tak będzie najlepiej – Hermiona uniosła głowę i spojrzała prosto na niego, mając nadzieję, że to go odstraszy.

- Będziemy się teraz obracać w podobnych kręgach, więc będziemy musieli się do siebie jakoś zwracać – Theodore rozparł się wygodnie na krześle i posłał jej szelmowski uśmieszek.

- W takim razie możesz nazywać mnie moim prawdziwym imieniem lub nazwiskiem, nie dbam o to co wolisz – wyburczała nieprzyjaźnie.

- A więc Hermiona... Hermiona Malfoy... Ładnie – drwił ślizgon.

- W życiu nie słyszałam niczego bardziej ohydnego – Hermiona posłała mu cierpki uśmieszek.

- Przyzwyczaisz się – Nott nie tracił swojego rozbawienia.

- Nie masz teraz przypadkiem żadnych zajęć, Nott? – Hermiona spojrzała na niego ostro.

- Tak się składa, że nie. Przyszedłem tu po kilka książek, do moich powtórek – Theodore uniósł dłoń i delikatnie pomachał palcami, a Hermiona zdołała dostrzec inicjały AGG na jego palcu serdecznym.

- Zaręczyłeś się? – zdziwiła się nieco. – Cóż... Moje gratulacje.

- Wzajemnie, bo chyba jeszcze ci nie gratulowałem...

- Obejdzie się! – syknęła przez zęby.

- Dla jasności naszej rozmowy, AGG to Astoria Gloria Greengrass. A nasze oficjalne przyjęcie zaręczynowe odbędzie się w nowy rok.

- Jak uroczo – zakpiła Hermiona.

- Wiesz, to nawet jest zabawne – Theodore oparł przedramiona na stoliku, tak że jego kciuk delikatnie musnął górę jej dłoni.

Hermiona szybko cofnęła rękę, patrząc na niego ze złością.

- Wyjaśnisz co masz na myśli? – warczała.

- To, że ja i Draco jesteśmy dość podobni do siebie, choć obydwaj nienawidzimy, gdy się nas porównuje.

- Mogłam żyć bez tej wiedzy Nott, naprawdę... - westchnęła, zła, że wciąż jej przeszkadzał.

- Obydwaj wybraliśmy czarownice, które nas nie chcą – Theo zaśmiał się gorzko.

Hermiona przypatrzyła mu się uważnie, nieco zdzwiona tym wyznaniem.

- Zaręczyliśmy się z kobietami, które są zakochane w innych facetach... Żałosne, nie sądzisz? – I mimo drwiącego uśmiechu na ustach ślizgona, Hermiona wyraźnie widziała przebłysk bólu w jego spojrzeniu.

- Dlaczego ty to zrobiłeś? – zapytała cicho.

- Ponieważ Astoria nie ma szans na zdobycie czarodzieja, którego kocha... - odpowiedział gładko.

- A skąd to wiesz?

- Bo to Draco nim jest – roześmiał się znowu, a brzmiało to jeszcze bardziej gorzko.

- Och... Szkoda, że on najwyraźniej tego nie odwzajemnia – mruknęła, mimo wszystko czując dziwną ciężkość w żołądku po tej nowinie.

- Szkoda. Gdyby nie wybrał ciebie, zapewne skończyłby z nią i wtedy ja mógłbym nie trwać w tej głupiej nadziei – Theo wygiął kąciki ust w smutnym uśmiechu.

- Może jeszcze zmieni zdanie? Nie pisnę nawet słowem w ramach protestu – zapewniła.

- Na pewno tego nie zrobi, nie łudź się Granger.

- Mogę się dowiedzieć, dlaczego przyszedłeś powiedzieć mi to wszystko? – zapytała zirytowana.

- Chciałem cię zapytać, czy naprawdę jesteś zakochana w Ronie Weasleyu?

Hermionie na chwile opadła szczeka, nim z oburzeniem zawołała:

- To nie twoja sprawa, Nott!

- Kilka osób, zwłaszcza dziewczyn, twierdzi że nie jesteś. Podobno wyraźnie widać, jak on cię irytuje i że momentami go nawet unikasz...

- Odwal się Nott i idź stąd, zanim czymś cię przeklnę! Ta rozmowa jest skończona – powiedziała z mocą.

Ku jej zdziwieniu na twarzy Theodora pojawił się zadowolony uśmieszek.

- Widać to prawda. Wcale nie kochasz tego rudzielca! – Nott klasnął w dłonie i wstał.

- Nie wiem o czym bredzisz, ale wyjście jest tam! – Hermiona gestem wskazała mu kierunek.

Theodore jednak nie odszedł, tylko położył ręce płasko na stole i pochylił się tak mocno, że praktycznie znalazł się tuż nad nią. Hermiona szybko wychyliła się na krześle, gromiąc go wzrokiem.

- W idealnym świecie, powinnaś się we mnie zakochać, Hermiono – uśmiechnął się uwodzicielsko.

- Co? – Hermiona była szczerze zdziwiona.

- Kocham Astorię, ona kocha Malfoya, on kocha ciebie, więc sprawiedliwe byłoby, gdybyś ty zakochała się we mnie. Wtedy wszyscy bylibyśmy nieszczęśliwie zakochani, a ja przynajmniej nie byłbym jednym, którego nikt nie chce.

- Malfoy wcale mnie nie kocha! – zawołała z oburzeniem, czując że zaczyna się ogniście rumienić.

Ku jej całkowitej konsternacji, Theodore Nott wybuchnął szczerym, czystym śmiechem. Hermiona właśnie zastanawiała się czym powinna go przekląć, gdy ślizgon wreszcie się uspokoił i stanął prosto.

- Poważnie... Zakochaj się we mnie Hermiono. Zrób to, a dopiero wtedy zrobi się ciekawie.

- Nie ma takiej opcji, Nott! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Theo znów uśmiechnął się do niej zalotnie.

- Jeszcze zobaczymy, ślicznotko. Na razie jednak zostawię cię z twoimi notatkami. Do zobaczenia wkrótce – Theodore skłonił się lekko, po czym odwrócił się i odszedł.

Hermiona wzięła głęboki oddech, zastanawiając się czy ta surrealistyczna rozmowa naprawdę miała miejsce, czy to tylko jej się przyśniło. Totalnie nie spodziewała się podobnej interakcji z jakimkolwiek ślizgonem...

Nie miała jednak czasu, zastanowić się nad tym dłużej, bowiem tuż obok jej ławki zmaterializował się nagle srebrzysty kot, który głosem profesor McGonagall oznajmił:

- Panno Granger, proszę niezwłocznie przyjść do mojego gabinetu.

I tylko tyle. Hermiona szybko pozbierała swoje książki i postanowiła pójść sprawdzić, o co może chodzić tym razem. Miała tylko nadzieję, że to nie kolejna niespodzianka takiego kalibru, jak zmuszenie jej do zaręczyn z zaprzysięgłym wrogiem.

Seguir leyendo

También te gustarán

6.5K 607 20
,,Spadłam na samo dno piekła i będę potępiona'' 2 CZĘŚĆ ,,ENEMIES TO LOVERS |5CITY|'' Los Santos było miastem które wydawało się rajem na ziemii. A...
31.9K 1.6K 15
Truskawkowe Dramione by Justinemariem 🍓💚🖤 Hermiona Granger nawiązuje współpracę z dawnym wrogiem z czasów szkolnych. Jej celem jest ochrona blisk...
15.1K 589 17
Isabel West jest zwyczajną psychoterapeutką, pracującą w zwyczajnym szpitalu, aż pewnego dnia wpada na młodą Monet. Dziewczynie udaje się jakoś opano...
39.7K 2.2K 30
Jakże się pomyliła, myśląc, że to już koniec. DRUGA CZĘŚĆ „I'm not your daughter" Choć wszystko rozleciało się jak domek z kard, zostawiając młodą Av...