Dramione - Przyrzeczona [Zako...

By VenaN-ks

437K 16.6K 3.6K

Tytuł: Przyrzeczona Fan Fiction na podstawie cyklu książek J.K.Rowling. Publikacja prologu: 10.04.2021 Plano... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI - I retrospekcja
Rozdział XXVII - II retrospekcja
Rozdział XXVIII - III retrospekcja
Rozdział XXIX - IV retrospekcja
Rozdział XXX - V retrospekcja
Rozdział XXXI - VI retrospekcja
Rozdział XXXII - VII retrospekcja
Rozdział XXXIII - VIII retrospekcja
Rozdział XXXIV - IX retrospekcja
Rozdział XXXV - X retrospekcja
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
Rozdział LX
Rozdział LXI
Rozdział LXII
Rozdział LXIII
Rozdział LXIV
Rozdział LXV
Rozdział LXVI
Rozdział LXVII
Rozdział LXVIII
Rozdział LXIX
Epilog

Rozdział III

5.1K 220 29
By VenaN-ks


24 października 1998

Jako, że było to pierwsze ich wyjście do wioski w tym semestrze, pub był praktycznie przepełniony. Hermiona zauważyła, jak przy drugim jego końcu, Ron i reszta kolegów z ich rocznika, popijali ognistą whisky siedząc ściśnięci przy jednym ze stolików. Widać, każdy potrzebował czegoś rozgrzewającego w ten zimny dzień.
Młoda barmanka - którą Hermiona kojarzyła jako uczennicę Hufflepuffu - skończyła szkołę jakieś trzy lata temu, wreszcie podeszła do niej, by przyjąć zamówienie.

- Co podać? – zapytała, o dziwo patrząc gdzieś ponad jej ramię.

Już otwierała usta, by jej przekazać czego potrzebuje, gdy nagle poczuła dużą dłoń, która oparła się idealnie pomiędzy jej łopatkami.

- Dwie ogniste whisky i jeden kieliszek czarnego rumu. A co dla ciebie skarbie? – usłyszała tuż przy swoim uchu.

Sparaliżowana, odwróciła się w bok, nie do końca dowierzając w to, co się właśnie działo. Malfoy zsunął swoją dłoń na jej talię i przyciągnął ją mocniej do siebie, tak że przywarła do niego bokiem, a ich twarz teraz dzieliło ledwo kilka centymetrów. Popatrzył jej w oczy, po czym uśmiechnął się z zadowoleniem, jakby właśnie dostał to, czego potrzebował.

- Ach tak... Oczywiście. Poprosimy jeszcze o cztery piwa kremowe, w tym jedno podgrzewane z dodatkowym imbirem – dopowiedział płynnie, znów odwracając się w stronę barmanki.

Hermiona nie miała najmniejszego pojęcia skąd dokładnie wiedział, co planowała zamówić, ale to teraz był najmniejszy z jej problemów.

- Co ty do cholery wyprawiasz? – wykrztusiła wreszcie, próbując się odsunąć i zepchnąć jego dłoń ze swojej talii.

- Składam zamówienie na drinki dla nas i naszych przyjaciół – odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Mimowolnie parsknęła śmiechem. Ile ona wypiła dziś piwa kremowego, że nawiedzały ją takie halucynacje? To nie mogło się dziać naprawdę!

- Odsuń się ode mnie w tej chwili, albo przysięgam, że przeklnę cię na cały tydzień! – warknęła, kompletnie roztrzęsiona, nadal bezskutecznie próbując się od niego oderwać. Jego bliskość i zapach wprawiały ją w stan, w którym naprawdę nie chciała się znajdować.

- Zapomnij kochanie! Nie dam ci się przekląć przy tych wszystkich ludziach – Blondyn uśmiechnął się do niej słodko.

- To ja powinnam sprawdzić, czym ktoś przeklął ciebie! Nie zachowywałbyś się tak, gdybyś był w pełni sobą! – mówiła szybko, coraz mocniej przekonana o tym, że to całkiem możliwe.

Draco roześmiał się szczerze, jakby właśnie naprawdę rozbawiła go dobrym dowcipem.

- Wkrótce przekonasz się Granger, że wszystko co robię w swoim życiu, ma jakiś cel. To także... - Malfoy odsunął się od niej i czułym gestem sięgnął po jej lok, który delikatnie zatknął jej za ucho.

Hermiona znów zamarła, kompletnie zaskoczona tym co się tu wyprawiało. Popatrzyła mu w oczy, nie potrafiąc ubrać w słowa tego wszystkiego, co działo się teraz w jej głowie. To było nie... Ale... Chyba... Sama nie wiedziała co o tym sądzić.

- Wasze zamówienie – odezwała się barmanka, a Hermiona nadal próbowała dojść do tego, co to wszystko mogło oznaczać. W co on do diabła usiłował z nią grać? Nim zdążyła choć się odezwać, Malfoy rzucił kilka galeonów na blat baru.

- Reszty nie trzeba – powiedział gładko, po czym pstryknięciem palców sprawił, że jego drinki poderwały się z miejsca i pofrunęły w stronę stolika przy którym siedział. – Baw się dobrze z przyjaciółkami skarbie! – mrugnął do niej z triumfującym uśmieszkiem, po czym odwrócił się i odszedł, jak zwykle z dumnie uniesioną głową.

Hermiona sapnęła, wciąż odrętwiała po tym co się stało. Nienawidziła być niedoinformowana w jakiejś kwestii, a właśnie teraz w jej głowie urodziło się cholernie dużo pytań. To było niewyobrażalne.

- Czy coś nie tak z twoim zamówieniem? – zapytała z niepokojem barmanka, patrząc na wciąż stojące na bufecie piwa kremowe.

- Ależ nie, wszystko w porządku! – odpowiedziała szybko i wyjęła różdżkę, by je przelewitować. Przed odejściem spojrzała na stolik Rona i innych Gryfonów, ale żaden z nich zdawał się nie zauważyć sceny, która się tu przed chwilą rozegrała.

Niestety nie miała tyle szczęścia ze swoimi przyjaciółkami. Ledwo postawiła piwo na stole, a Ginny zapiszczała:

- Miona, co to było?! Czy ja miałam jakieś zwidy, czy Malfoy naprawdę się do ciebie kleił przy barze?

Hermiona usiadła, próbując ukryć, że nadal trzęsą jej się ręce po tej scenie.

- To nic, miał tylko pytanie o transmutację, a że było tam ciasno, to stanął blisko, by mnie usłyszeć – skłamała, mając nadzieję, że zabrzmi to prawdziwie dla Luny i Susan. Chyba jej się udało, bo dziewczyny od razu zajęły się swoimi piwem kremowym, a Hermiona dopiero teraz uświadomiła sobie, że to Malfoy za nie zapłacił...

- Herm... - Ginny pochyliła się bliżej i rzuciła jej twarde spojrzenie.

- Musimy szybko napisać do Kingsleya, Gin. Malfoya albo ktoś czymś przeklął, albo on coś kombinuje – wyszeptała, patrząc uważnie na Susan, która wciąż jeszcze nie należała do zaprzysiężonych członków Zakonu Feniksa i nie powinna niczego na ten temat usłyszeć.

- Naprawdę tak myślisz? – Ginny nie kryła swojej ekscytacji.

- Zachowuje się ostatnio bardzo dziwnie... Może to ma związek z jakąś jego nową misją? – Hermiona poczuła, jak jej skórę opanowały dreszcze. Czy Voldemort kazał Malfoyowi w jakiś sposób zbliżyć się do niej? O Merlinie... To byłoby straszne!

- Musimy jeszcze dziś napisać do Rysia i Wilka – wymruczała konspiracyjnie Ruda.

- Zrobię to, jak tylko wrócimy do zamku... Ale... Nie mów nic na razie Ronowi, dobrze? Nie ma potrzeby, by zaatakował Malfoya gdzieś na korytarzu. Musimy się najpierw rozeznać w sytuacji – mówiła cicho i niespokojnie.

- Jasne! Nic nie powiem... I miejmy nadzieję, że nikt inny mu nie doniesie, że ta fretka odważyła się cię obmacywać – Ginny skrzywiła się pod nosem, sięgając po swój kufel.

- To nie było obmacywanie... On tylko... Oparł się o mnie - Hermiona nie umiała ubrać tego w słowa, ale najbliższe prawdy było to, że Malfoy zachowywał się względem niej, jakby była jego dziewczyną.

- Patrzył na ciebie, jakby chciał cię zaraz pocałować – Ginny wzdrygnęła się ze wstrętem.

Hermiona otworzyła usta, ale wiedziała, że nie powie teraz niczego konstruktywnego. Czy naprawdę tak było? Nie zauważyła niczego podobnego... W zasadzie jego bliskość wywołała w niej taką panikę, że w ogóle nie zarejestrowała, jak on wyglądał w czasie całej tej sceny.

Odetchnęła i napiła się piwa, uświadamiając sobie, że Malfoy naprawdę musiał ją obserwować, skoro doskonale wiedział, że wolała, by jej piwo było podgrzewane i zawsze wzbogacane dodatkowym imbirem.

W sobotę wieczorem wysłała list do Kingsleya, opisując to co wydarzyło się w czasie patrolu oraz jego zachowanie w pubie. Wiedziała, że na odpowiedź będzie musiała poczekać kilka dni, bowiem Shacklebolt miał dużo zadań dla Zakonu, a ponadto zajmował się też planowaniem wraz z Harrym, jak dostać się do Voldemorta i jego dwóch ostatnich horkruksów.


25 października 1998

Niedzielę spędziła na odrabianiu zadań domowych i zbywaniu Rona, który niezbyt dyskretnie zapraszał ją na spacer po zamku... Doskonale wiedziała czego od niej chciał. Od kiedy tuż po bitwie w maju, oficjalnie zaczęli być razem, Ron liczył na to, że Hermiona będzie poniekąd podobną dziewczyną, jaką była dla niego Lavender Brown. Chciał się dużo całować, przytulać i leżeć na jej kolanach, by głaskała go i karmiła, niczym leniwego kocura. Z początkiem cieszyła się z tego i udawała, że to słodkie, ale ostatnio ich schadzki wywoływały w niej dziwny dyskomfort. Coraz częściej bowiem, jego ręka wędrowała w miejsca, w których Hermiona wcale nie chciała, by się znajdowała. Wiedziała, że Ron liczył na więcej – obydwoje byli pełnoletni i jak wszyscy uważali – zakochani w sobie na zabój, a na dodatek trwała wojna, która nie wiadomo co mogła im przynieść. Nie miała wątpliwości, że Ron liczył, iż wkrótce zrobią ten pierwszy – ale najważniejszy krok. Nie była temu przeciwna, niemniej jakoś jeszcze nie mogła się przemóc. Myśl o utracie dziewictwa w starej skrytce na miotły była dla niej nie do przyjęcia. Nie mogli tego zrobić w żadnym z dormitoriów, gdzie ktoś mógłby ich przyłapać ani tym bardziej w czasie wyjazdów do Nory – gdzie zawsze było pełno członków rodziny Weasleyów i ich przyjaciół. Ron chciał, by wymknęli się na weekend na Grimmauld Place, wiedząc, że Harry nie miałby nic przeciwko temu, ale Hermiona zawstydzała się na samą myśl o tym, że ich przyjaciel będzie wiedział po co tam przyjechali. Ostatnio Ron wpadł na nowy pomysł – wynajęcie w weekend pokoju w Trzech Miotłach. Nie odrzuciła tego od razu – co dało rudzielcowi nadzieję na to, że być może wkrótce się zgodzi. Nie wiedziała, jakiej wymówki tym razem użyć, by jeszcze odwlec to w czasie. Na razie zasłaniała się olbrzymią ilością nauki, co było nie w smak Ronowi, ale przynajmniej wierzył, że mówiła prawdę. A czy mówiła? Czy to naprawdę nauka albo wstydliwość odciągały ją od pójścia do łóżka ze swoim chłopakiem? Chciałaby móc w to wierzyć... I zaufać sobie, że nie ma to w ogóle związku z parą szaro-niebieskich oczu, które nawiedzały ją w snach każdej nocy. Chyba musiała w to wierzyć, by nie znienawidzić samej siebie.


26 października 1998

Poniedziałkowy poranek był pochmurny i bardzo deszczowy. Wielkie krople deszczu uderzały ciężko o duże okna w Wielkiej Sali, powodując dziwnie złowrogi klimat. Hermiona nalała sobie duży kubek czarnej, mocnej kawy, czując, że będzie jej to potrzebne, jeśli ma przetrwać jakoś ten paskudny dzień. Sowia poczta była dziś nieco opóźniona i wywołała małe zamieszanie, bowiem ptaki były mokre i wyziębione. Hermiona nie liczyła na to, że szybko dostanie odpowiedź od Kingsleya, ale czekała na swoją dostawę „Proroka codziennego", którego prenumeratę wznowiła w tym roku. Chciała mieć pewność, że nic nie umknie ich uwadze, dlatego lepiej było być na bieżąco z wiadomościami.

Sowa, która dostarczyła jej gazetę, wyglądała jak po porażeniu pioruna. Hermiona szybko rzuciła na nią zaklęcie suszące i podarowała jej kilka kawałków chrupiącego bekonu, a ptak zahukał z wdzięcznością, nim zabrał się do jedzenia.
Gazeta na szczęście nie przemokła, bo najpewniej rzucono na nią wcześniej odpowiednie zaklęcia ochronne. Hermiona kątem oka zauważyła, jak w całej sali zaczyna narastać szum rozmów, a kilka osób zbija się dookoła tego, kto też otrzymał gazetę. To mogło oznaczać tylko jedno – dzisiejszy artykuł z pierwszej strony, był zapewne ciekawy.
Rozwinęła swój egzemplarz „Proroka" i zaczęła czytać.

„Stare prawo, zagwarantuje nam nową, lepszą przyszłość!" – brzmiał nagłówek.

Hermiona przełknęła nerwowo. Stare prawo? Nie brzmiało to za dobrze... W przeszłości wiele praw czarodziejów, doprowadzało do wieloletnich wojen z goblinami i innymi magicznymi stworzeniami. W całym ciele czuła fale nieprzyjemnych dreszczy, wiedziała jednak, że musi się zmusić do przeczytania całego artykułu.

„Nowy minister Magii Gawain Robards, całym sercem popiera najnowszą ustawę powołaną wczoraj późnym wieczorem specjalnym dekretem Wizengamotu. Ustawa o odbudowie magicznej populacji, była od dawna wyczekiwaną zmianą, która była konieczna do ustabilizowania sytuacji w państwie. Cytując słowa samego ministra: „Prawo Pater est in crimen, powszechnie stosowane w naszej społeczności do połowy dwudziestego wieku, a także praktykowane do dziś wśród rodzin Czystej Krwi, jest podstawą nowej ustawy. Pozwoli ona na uratowanie naszej populacji przed stopniową degradacją i ostateczną zagładą".

Można było odnieść wrażenie, że pomimo zmęczenia wielogodzinnymi obradami na najwyższych szczeblach państwowych, udało się wreszcie osiągnąć długo wyczekiwany kompromis. Pozwoli on na wzmocnienie i odbudowanie liczebności populacji czarodziejów. W związku z tym, Wizengamot uchwalił powrót do znanego powszechnie ponad sto lat temu – tak zwanemu – „Prawu ojca", które to zostało nieco zmodyfikowane na potrzeby obecnej sytuacji.

Główne założenia nowego prawa stanowią o tym, iż każda czarownica w wieku od 17 do 40 lat, powinna jak najszybciej wstąpić w związek małżeński za wyłączną zgodą swojego ojca lub najstarszego i najbliższego, żyjącego męskiego krewnego. Kontrakty zaręczynowe i umowy małżeńskie winny być negocjowane przez rodziców lub opiekunów narzeczonych, a następnie przedstawione ministerstwu w celu odpowiedniej weryfikacji.

System ten działał przez kilka wieków i doskonale funkcjonował w całej czarodziejskiej społeczności. Czekamy na pierwsze ogłoszenia o zaręczynach i planowanych datach najbardziej ciekawych ślubów. Więcej informacji na temat nowego prawa, na stronie 19".


Hermiona odetchnęła raz i drugi, czując jak jej oczy zachodzą mgłą. Naprawdę? Ślub za wyłączną zgodą ojca? A co z wolą kobiety? Gdzie prawo do wolności wyboru? Co to za pieprzone bzdury?

Na Merlina! Widzieliście to? To niemożliwe! Ale jak? Kiedy? Co to oznacza? Czy to dla wszystkich obowiązkowe? Ja nie chcę brać już teraz ślubu! Ale mój tata... To okropne! Po co? Dlaczego? Nie chcę! – szum rozmów rozlegał się wszędzie dookoła niej.

Wszyscy byli ewidentnie w szoku, doskonale wiedząc, że takie prawo na pewno wprowadzi tylko chaos i zamieszanie, a co gorsza pewnie też wiele bólu i nie mało złamanych serc. Rozejrzała się po Wielkiej Sali i szybko zauważyła kilka par, które szeptały do siebie w udręce, a niektóre dziewczęce oczy wypełnione były łzami na myśl o tym, że być może ktoś zmusi ich do ślubu bez miłości.

- Mój ojciec zawsze mówi, że chce dla mnie i Padmy jak najlepiej. Nie odda nas w łapy nikogo, kogo same nie wybierzemy! – mówiła gorączkowo Parvati, potrząsając gazetą na wszystkie strony.

- Mój tak samo. Jestem spokojna, że do niczego mnie nie zmusi – Ginny zdobyła się na blady uśmiech, chociaż wciąż wyglądała na nieźle wstrząśniętą.

- A co z tobą, Lav? Twój tata przecież nie żyje... – wtrącił się Seamus.

- Ja... Mój tata ma brata. Mój wuj.. On... Wiem, że on lubi hazard... – wyjąkała Lavender, również bliska łez.

- Myślisz, że odda cię komuś, kto mu zaproponuje za to pieniądze? – zapytała z konsternacją Ginny.

- Nie wiem! – Lav rozszlochała się spazmatycznie, drżąc na całym ciele.

- Hermiona, a co z tobą? – zatroskał się Neville.

Otworzyła usta, by odpowiedzieć i natychmiast je zamknęła. Tak naprawdę nie miała bladego pojęcia. Jej ojciec żył, ale nawet nie wiedział o tym, że ma córkę... Co ministerstwo mogło zrobić w takiej sytuacji? Obydwoje jej rodziców było jedynakami, podobnie jak ona. Był chyba jakiś daleki kuzyn taty, który mieszkał gdzieś w Kornwalii, ale musiano by złamać Status Tajności, aby w ogóle do niego dotrzeć. Sama myśl o tym, że jakiś nieznany wujek, którego widziała być może raz w życiu na oczy, mógłby zdecydować za nią, kogo ma wkrótce poślubić, wydawała się jej teraz skrajnie śmieszna.

- Musimy napisać do mojego taty i o to zapytać. Możliwe, że ministerstwo samo wyznaczy ci jakiegoś opiekuna, a najlepiej by mógł nim zostać właśnie mój tata albo Kingsley – mówiła do niej z poruszeniem Ginny.

- To chore... Oni nie mogą tego zrobić! To prawo zniszczy ludziom życia! Musi być inny sposób! – Hermiona poczuła, jak panika ściska coś w jej klatce piersiowej.
- Napisali o tym na stronie dziewiętnastej. Odmowa zaręczyn, powoduje złamanie różdżki i wygnanie na zawsze ze świata magii – wtrącił Dean, ciągle przeglądający gazetę.

- Hermiona! Właśnie się o tym dowiedziałem! – Ron dopadł do stołu, ciężko dysząc.

- Musimy natychmiast iść napisać do taty, by dowiedział się czy może on zostać opiekunem Hermiony, podczas nieobecności jej rodziców! – zawołała Ginny. – Nie powinniśmy zwlekać!

- Sama nie wiem, Gin, to...

- Doskonała myśl! Wiem, że tego nie planowaliśmy, ale powinniśmy też jak najszybciej zawrzeć kontrakt zaręczynowy – Ron złapał mocno jej dłoń i uśmiechnął się do niej z mocą.

- Kontrakt? – powtórzyła głucho, mając wrażenie, że krew w jej żyłach zmienia się właśnie w lód.

Węzeł paniki urósł w niej jeszcze bardziej. Więc to tak? Wyjdzie za Rona, bo ministerstwo tak nakazuje i już? Poślubi go, bez prawa do dogłębnego przemyślenia tej kwestii? Wyraźnie poczuła, że zbiera jej się na wymioty. O Merlinie...

- Ruszajmy się, żeby zdążyć przed lekcjami! – popędziła ich Ginny i nim Hermiona miała szansę jakoś zareagować, Ron złapał ją mocno za ramiona i pomógł jej wstać, a zaraz potem siłą pociągnął ją w stronę wyjścia.

Odniosła dziwne wrażenie, że w tej chwili działa niczym przeklęta Imperiusem. Oszołomiona rewelacjami dzisiejszego poranka, kompletnie nie wiedziała, co dokładnie powinna teraz zrobić. Stawiała krok za krokiem, ale dziwny dreszcz przeszył jej ciało, gdy uświadomiła sobie, że wyraźnie czuje na sobie czyjś wzrok. Odwróciła się przez ramię i prawie potknęła się o własne stopy. Te oczy... Zamarznięte, lodowe jezioro. Dlaczego na Wielkiego Godryka, Draco Malfoy odprowadzał ją właśnie takim spojrzeniem?
Nim zdążyła się nad tym zastanowić, Ron szarpnął mocniej i wreszcie wyprowadził ją z Wielkiej Sali.

Gdyby ktoś zapytał, nie była do końca pewna, co Ginny i Ron umieścili w liście do pana Weasleya. Na pewno pytali go, co z sytuacją Hermiony i raczej też o to, czy Ron mógł już wystąpić z oficjalną propozycją zaręczynową względem jej osoby.
Gdy tylko o tym myślała, coś na nowo boleśnie opadało na dno jej żołądka. Czy naprawdę mogłaby już wyjść za mąż? Niby jak, skoro nie była w stanie sobie tego nawet wyobrazić?
To nie tak, że nie kochała Rona. Po prostu nie była jeszcze pewna, czy to co do niego czuje wystarczy im na całe życie. Uwielbiała jego lojalność, szczerość, uczciwość i dobre serce. Niemniej... Nie mogła znieść jego zazdrości, porywczości oraz tego, że często był roszczeniowy i wygodny. Czy uda jej się ścierpieć te wszystkie jego wady, jeśli tak szybko będą musieli zamieszkać razem i żyć z sobą na co dzień?

Przechadzała się po swoim dormitorium, nie potrafiąc nawet na chwilę usiedzieć w miejscu. Na zmianę zaciskała pięści, to znów rozprostowywała palce. Nie była w stanie się uspokoić. Nienawidziła być niedoinformowana, a jeszcze bardziej nienawidziła poczucia bezsilności. Nie miała pojęcia, jak ma teraz ułożyć to wszystko racjonalnie w swojej głowie. Czuła, że rozmowa z przyjaciółmi nie mogła jej pomóc.


Gdy zostawiła ich wszystkich w salonie, Ginny z roztargnieniem obgryzała paznokcie, oczekując sowy od Harry'ego z odpowiedzią, co on myśli o tym wszystkim. Hermiona była przekonana, że jej przyjaciółka bardzo liczyła na jakąś szybką deklarację z jego strony.

Wzięła krótki oddech i opadła na swoje łóżko. Chyba teraz wszyscy na to liczyli. Wiele par oficjalnych czy też nie, już dziś było zmuszonych do podejmowania decyzji, na które powinni mieć jeszcze wiele, wiele czasu.

Wtuliła się w poduszkę i warknęła głucho. Przed oczami stanął jej obraz Neville'a próbującego napisać list do swojej babci z pytaniem, co powinien teraz zrobić z Hanną. Widziała też, jak Seamus popijał whisky wprost z butelki, niepewnie zerkając na siedzącą w pobliżu kominka Lavender, w której się ewidentnie od pewnego czasu podkochiwał.

Hermiona nie mogła się opanować i westchnęła z frustracją. Musiała skończyć próbować oszukiwać swój umysłu, żeby o tym nie myśleć. Naprawdę chciałaby móc od razu zgadnąć, kogo z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki wybierze sobie na żonę Draco Malfoy... Czy będzie to Pansy Parkinson? A może Tracey Davis? Albo któraś z sióstr Greengrass?
Syknęła cicho, gdy poczuła w ustach smak krwi. Zupełnie nieświadomie przygryzła wargę tak mocno, że pękła pod naciskiem jej zębów.
Podniosła się i sięgnęła po różdżkę, by móc się uleczyć. Nie powinna wcale o tym myśleć. To nie miało z nią nic wspólnego. Musiała odepchnąć od siebie zbędne uczucia i emocje. Nie miały one prawa się u niej pojawiać. Były przecież tak cholernie niewłaściwe...!

- Hermiona! – Ginny wpadła do jej pokoju, niczym rażona piorunem.

- Pali się, że jesteś taka rozemocjonowana? – zapytała z uśmiechem przyjaciółkę.

- Harry mi odpisał! I wiesz co? – Ginny dosłownie promieniała.

- Oświadczył się? – zapytała z rozbawieniem.

- Tak! To znaczy... Nie, ale prawie tak! – Ginny skoczyła na łóżko obok niej, ewidentnie uszczęśliwiona.

- To wspaniale, naprawdę! Jestem pewna, że będziecie razem cudowni – Hermiona złapała ją za dłoń i uścisnęła ją mocno.

- Nie mogę w to uwierzyć! Zaręczyny z samym Harrym Potterem! Mama pewnie umrze z radości! A jak się dowie, że ty i Ron również się zaręczacie, to na pewno od razu zacznie nam planować huczne wesele! – Ginny nie schodziła ze szczytu swojego entuzjazmu, więc nie zauważyła, gdy Hermiona wzdrygnęła się lekko, słysząc słowo „wesele".

- Cieszę się waszym szczęściem Gin, naprawdę – zapewniła ją Hermiona.

- Co myślisz o podwójnym weselu? Byłoby chyba fajnie, prawda? Ale z drugiej strony, nie mogłybyśmy wtedy być swoimi druhnami... A zawsze marzyłam, że będziesz moją, jeśli kiedyś poślubię Harry'ego! – szczebiotała Ruda.

- Czytałam w gazecie, że to prawo pozwala na roczne zaręczyny – wyszeptała cicho Hermiona.

- Od czasu zawarcia kontraktu, czy od przyjęcia zaręczynowego? Bo myślę, że najlepiej, by przyjęcie odbyło się w przerwie świątecznej! I tak wtedy wszyscy będziemy w Norze...

- Muszę to doczytać. Nie wiem też jeszcze Ginny, co ze mną będzie... To się pojawiło dopiero kilka godzin temu, a pewnie minie kilka dni, zanim twój tata ustali, co należałoby zrobić.

- Na pewno nie będzie żadnego problemu, byś mogła poślubić Rona! – Ginny lekceważąco machnęła ręką. – Pamiętam, jak Fleur mi mówiła, że zna w Paryżu świetny butik z niedrogimi sukniami ślubnymi, które są resztkami z markowych kolekcji. Myślisz, że mogłybyśmy się tam wybrać?

- Przykro mi, ale tego też nie wiem – Hermiona wyraźnie czuła, coraz mocniejsze pulsowanie w skroniach. Musiała, jak najszybciej uwolnić się z zaręczynowo - ślubnej gorączki, w którą najwyraźniej wpadła Ginny. Naprawdę nie miała na to najmniejszej ochoty.

Szybko wymówiła się koniecznością skończenia eseju na jutrzejsze poranne, podwójne eliksiry i po pożegnaniu Rudej, zapewnieniem, że wkrótce obie założą swoje księgi planów ślubnych, Hermiona ułożyła się w łóżku i zasunęła dookoła niego parawan. Potrzebowała naprawdę chwili oddechu... i możliwości wylania kilku, tylko kilku łez nad tą przyszłością, którą zdaje się, ktoś chciał w całości zaplanować za nią.

Continue Reading

You'll Also Like

42.7K 2.3K 84
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
114K 2.7K 8
❝ Człowiek musiał popsuć trochę swoją naturę, bo nie rodzi się wilkiem - a jest wilkiem. ❞ MOGĄ WYSTĘPOWAĆ WULGARYZMY I/LUB SCENY 18+ Dawny tytuł: Yo...
12.8K 621 5
Widząc schludnie poskładany samolocik, od razu wiedział, że to jej wiadomość. Nikt w całym Ministerstwie nie był na tyle nowatorski, aby używać mugol...
80.2K 3.6K 32
Był rozpieszczonym władcą Egiptu. Królem, który dostawał to czego chciał, samemu nie dając nic. Ja pragnęłam tylko osiągnąć swój cel. Nie wiedziałam...