PRETENCE irondad

By Cielanka

50K 3.9K 2.2K

❝ uważaj na tego dzieciaka, nie jest tym za kogo się podaje. ❞ tak wiele razy został oszukany, teraz nie potr... More

PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9 + Q&A
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
Rozdział 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34

ROZDZIAŁ 21

1K 103 47
By Cielanka

Wszystko stało się tak szybko.

Krzyk.

Szept.

Cisza.

Więcej krzyku.

Miliarder stał zszokowany. Nie przewidział tego. Nikt nie mógł. Jego usta ułożyły się na znak niemej prośby. Struny głosowe odmówiły posłuszeństwa. Mężczyzna pierwszy raz od dawna poczuł... Nie potrafił określić stanu w jakim się znalazł. Wiedział jedynie, iż dawno już się tak nie czuł. Spory kawał czasu minął odkąd Stark miał w swoim życiu kogoś, komu mógł zaufać. Bez lęku. Bez strachu przed tym, że być może zostanie okłamany. Że bliska osoba wbije mu nóż w plecy. Zapomniał jak to jest stracić kogoś, dla kogo się żyło. Próbować z każdym dniem stawać się lepszym, tylko po to, aby ujrzeć ten ciepły uśmiech i słowa pochwały. Czyżby Tony Stark zapomniał jak to jest stracić matkę? Nie, nie zapomniał. On po prostu starał się to wymazać z pamięci. Bo nie potrafił tak żyć. Nie potrafił żyć z tym przytłaczającym poczuciem winy. Czuł się okropnie. Jak potwór. Uważał się za bestię, ponieważ nie potrafił tęsknić. Tęsknić za ojcem. I może mężczyzna nie był idealnym rodzicem. Być może nigdy tak naprawdę nie interesował się synem. Może wcale go nie chciał. Możliwe, że widział tylko jego wady. Że go poniżał. Wyśmiewał. Ale był. Cokolwiek by nie zrobił, miliarder nie mógł stwierdzić, iż w jego życiu brak było ojcowskiej ręki. Czuł się z tym źle. Nie potrafił czuć skruchy. Jakim synem był? Niewdzięczny bachor. Tak by go nazwali. Ale geniusz wcale nie był niewdzięczny. On po prostu nie mógł zrozumieć. Zrozumieć postępowania ojca. Być może robił to z miłości, bo chciał, aby jego syn wyszedł na ludzi. Możliwe, że takie postępowanie było słuszne. Jednak w oczach dziecka to wcale tak nie wyglądało. Stark uważał, że mężczyzna nigdy go nie kochał. Ponieważ cierpiał. Myślał, że zawodził. Że nie spełniał oczekiwań starszego. Zawsze z tyłu głowy krążyła mu jedna myśl. Był złym synem. Zawodem w oczach rodziców. I pomimo tego, że nie napawał ich dumą, to matka zawsze okazywała mu swą czułość i miłość, na którą być może nie zasłużył. Tego nie mógł oczekiwać od mężczyzny. W sercu Iron-mana nie było miejsca dla drugiego człowieka. Bo był to tylko ból. Ból, którego jego zniszczone serce nie było już w stanie wytrzymać.

- Fri, protokół obronny. - słowa, niczym najcichszy szept rozniosły się po przestrzeni czterech ścian. Człowiek nie byłby w stanie wychwycić rozkazu, lecz dla sztucznej inteligencji nie był to żaden problem.

Głuchą ciszę jak strzała przeciął zdziwiony okrzyk bólu. Stark automatycznie wlepił spojrzenie w chłopca, który był sprawcą owego hałasu. Wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nastolatek zderzył się z metalem, gdy ten pojawił się w oknach, na skutek uruchomienia protokołu.

Dzieciak miał zamiar uciec, czy może... Nie. Nie mógł tak myśleć. Nie potrafił. Młody na pewno nie myślał o skoku. Prawda? Jaki miałby w tym cel? Co chciałby tym osiągnąć? A gdyby mu się udało? A co jeśli chłopak naprawdę chciał... Miliarder nawet w myślach nie mógł się zmusić do tego słowa. Ono było bolesne. W szczególności w odniesieniu do tego chłopca. Tylko piętnastolatka. Śmierć do niego nie pasowała. Nie pasowała do tej dziecinnej twarzy. Miliarder nie był w stanie zaakceptować tego jak bardzo byli podobni. Nie zgadzał się z tym lub nawet nie zauważył. Obydwoje stracili matki. Nie potrafili zdefiniować tego, co czuli do swoich ojców. To zawsze był wir sprzeczności i niepewności. Znali swoje myśli, choć każdy z nich obrał inną drogę. Robił to, co wydawało mu się słuszne. Dwa światy. Jasność i ciemność. Woda i ogień. Przeciwności, które nigdy nie miały się spotkać. Bo o ile każdy z nich wybrał inną ścieżkę, tak gubili się na niej. Obierali złą trasę, która prowadziła do błędnych odpowiedzi. Zbaczali ze szlaku, gubiąc się we własnych myślach. Lecz żaden z nich nie odwróci się i nie wróci na właściwą drogę. I to była najsilniejsza rzecz, która ich łączyła. Nieumiejętność dostrzegania własnych błędów.

Chłopiec zsunął się na ziemię, waląc bezsilnie w metal. Zdawać by się mogło, że nie odczuwał bólu, gdy jego dłonie stykały się z grubą przeszkodą. Nie były to ciosy przepełnione siłą, bądź nienawiścią. Uderzał tak, jakby błagał, aby to nie była prawda. Jakby prosił, żeby ochrona z vibranium zniknęła. Jego pięść ze wściekłością oddała ostatni cios, po czym chłopiec zwiesił głowę. Szloch przeszył jego ciało, a rozdzierające serce krzyki odbijały się od ścian. Trząsł się, próbując złapać oddech. Dlaczego? Dlaczego nie mógł w końcu zaznać cholernego spokoju? To tak jakby cały świat się na niego uwziął. Czym on jest, aby ingerować w jego decyzje? Wszystko idzie źle. Od samego początku nic nie było, tak jak powinno być. Od czasu pierwszej wizyty w wieży wszystko się sypało. Dopóki trzymał się z dala od budynku, to wszystko się w miarę układało. Żył na ulicach i sobie radził. Nikt mu nie pomógł. Nigdy się nie zastanawiał. Nie wahał. Plany zawsze szły po jego myśli. Tak. Przecież to była tylko kolejna misja. Tylko kolejny cel do zlikwidowania. Czemu nie potrafił zrobić tego, tak jak wcześniej? Ale teraz nie chciał już nic robić. Chciał to skończyć raz na zawsze. Miał plan i nikt nie był w stanie stanąć mu na drodze. Bo to on był postrachem Nowego Jorku.

Więc dlaczego był tak słaby?

Krzyki i szlochania zdołały wyrwać Starka z odrętwienia. Podszedł do dzieciaka. Bo co innego miałby zrobić? Wziął go w ramiona, na co młodszy zaczął wymachiwać gniewnie nogami i rękami. Szamotał się, więc Stark zacisnął mocniej dłonie na nastolatku, co choć w najmniejszym stopniu go ustabilizowało. Peter z żalem wpatrywał się na oddalające się szyby. Nadal płakał, gdy miliarder udał się do windy. Zjechał na strzeżone piętro, w którym nie gościł zbyt często ostatnimi czasy. Z bólem serca wszedł do szklanej celi, stworzonej specjalnie z myślą o ulepszonych osobach. Kucnął i przeczesał brązowe loki, kiedy drzwi automatycznie się za nim zamknęły. Odwrócił się napotykając wzrokiem swoich przyjaciół. Westchnął, powracając do postawy stojącej i wyszedł, obrzucając chłopca smutnym spojrzeniem.

- Co wy tu robicie? - spytał z nutką wyrzutu w głosie. Zostawił dzieciaka samego, aby do nich wyjść. Chciał przez chwilę zostać z młodym sam na sam.

- Friday nas poinformowała. - odparł Barton, czując się nieswojo w obecności nastolatka. - Czy... To nie przesada? - dopytał niepewnie, kiwając głową w stronę chłopca, który w międzyczasie zdążył wcisnąć się w róg szklanej celi. Przyciągnął kolana do piersi, w dalszym ciągu się lekko wzdrygając. Po policzkach spływała słona ciecz, gdy ten pociągał nosem.

- Żartujesz sobie? - prychnęła Rosjanka. - Jest tam gdzie powinien znaleźć się już dawno.

- To tylko dziecko. - odpowiedział oskarżycielsko miliarder. - Spójrz na niego. Biedak cały się trzęsie.

- Albo tylko udaje, przecież jest w tym mistrzem. - warknęła rudowłosa, niewzruszona stanem nastolatka. - Pewnie rzuciłby się na ciebie, gdybyś tylko tam wrócił.

- A może wcale nie udaje. Nie widzisz tego? - do Starka powróciły wspomnienia wydarzeń, które miały miejsce zaledwie kilka minut temu. - On nie mógł udawać.

- I dobrze. W takim razie nie będzie problemu z zabraniem go na Tratwę. Tam gdzie powinien siedzieć już dawno. - stwierdziła Romanoff.

- Nie mam zamiaru oddawać go Fury'emu. - oświadczył twardo Stark.

- Otwórz wreszcie oczy! On tobą manipuluje. To mały diabeł, który nie powinien być na wolności! - wykrzyczała kobieta. Nie mogła zrozumieć jak mężczyzna mógł go nadal bronić. Czy był aż tak głupi? - On jest niebezpieczny!

- Nie jest niebezpieczny, to dziecko!

- Jeśli w tej chwili nie...

- Spokój! - przerwał ich kłótnie łucznik. To do niczego nie doprowadzi. Oboje mieli po części rację, ale nikt do końca. - Tak do niczego nie dojdziemy. Nie potrzeba nam skłócać zespołu. I tak mamy duże kłopoty. - rozejrzał się, marszcząc brwi. - Widział ktoś Steve'a? - kompletnie zmienił temat, aby nie doprowadzić do rozwoju konfliktu.

***

Rogers otworzył oczy, łapiąc się za obolałą głowę. Jęknął, wstając na nogi. Ogarnęła go niezrozumiała pustka, sam czując się nieco odretwiale. Rozejrzał się, napotykając jedynie ciszę i bałagan. Okna były zabezpieczone vibranium. Ktoś musiał aktywować protokół obronny.

- Co się stało?

_________

Ohayo!

1283 słowa

Suprise!

Coście myśleli? Że Peterek ucieknie lub zginie? Przecież musi jeszcze pocierpieć ಠ ͜ʖ ಠ

Psst... Nowa dawka bólu i cierpienia (czyt. książka) jest dostępna na moim profilu, heh

Mam nadzieję, że się podobało<3

Continue Reading

You'll Also Like

4.4K 358 18
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
8.5K 747 24
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
24.9K 1.6K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
53.4K 2K 44
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...