One Shot •∆•

By hawajfaj

46 0 0

Krótkie historie i przeżycia. !!! UWAGA HISTORIE NIE BĘDĄ PUBLIKOWANE REGULARNIE !!! Postaram się pisać je j... More

Dzień z życia nastolatka w XXI wieku

Żabsonziomal

31 0 0
By hawajfaj

! UWAGA !

Nie jestem wielką fanką Żaby, tak w zasadzie to tylko czasem posłucham jakiejś jego piosenki. Dlatego nie wiele o nim wiem !

Do napisania tej historii zainspirował mnie mój sen z Żabsonem w roli głównej. Błagam nie czepiajcie się jakiś szczegółów, które się mijają z rzeczywistością. 

1 lipca ja i moje przyjaciółki postanowiłyśmy wybrać się do Warszawy na koncert między innymi Żabsona. Ponieważ jako jedyna mam prawko to wpakowałyśmy się do mojej starej audicy 80 i we cztery ruszyłyśmy na przygodę życia. Specjalnie na tą wyprawę zgrałam na płytę kilkanaście super hitów które teraz rozbrzmiewały w całym aucie wymieszane z naszym śpiewem , krzykami i rozmowami. Pomimo że dla nas to nie jest początek wakacji bo w kwietniu skończyłyśmy maturalną klasę, to dopiero teraz czujemy pełny luz i możliwość szaleństwa.
Z Białegostoku do Wawy są jakieś nie całe 2 godziny jazdy więc właśnie tyle dzieliło nas od zaczęcia podbijania stolicy. Wszystkie czułyśmy że ten wyjazd zostanie nam w pamięci już na zawsze, ale żadna się nie spodziewała dlaczego.
Może warto podkreślić, że nie jestem zbyt wielką fanką Żaby ale zgodziłam się pojechać z dziewczynami bo jak to one powiedziały ,,Wyjazd bez ciebie to nie będzie to samo,,. Miały rację razem świetnie się dopełniałyśmy, każda inna jednak tak bardzo podobne.
Gdy tylko dotarłyśmy do naszego hotelu na najbliższe dwie noce, laski zaczęły się szykować na shopping. Ja nie jestem wielbicielką chodzenia po sklepach ale dla nich się poświęcę.
Pomimo że dziewczyny miały spakowane chyba z 5 stylizacji na dzisiejszy koncert kupiły jeszcze jakieś koszulki i kiecki. Mnie też próbowały namówić na jakąś ale zagroziłam że jak jeszcze raz zacznął ten temat to pójdę w dresie czego bardzo nie chciały.
Nim się obejrzałyśmy była już 17 więc za dwie godziny trzeba być gotowym, bo o 20 zaczynają wpuszczać a dziewczyny chcą tam być jak najszybciej. W taki o to sposób trzy przyjaciółki były pochłonięte malowaniem, doradzaniem sobie i układaniem włosów, a ja przeglądałam siebie IG bo i tak wiem co chce włożyć, malować się też nie mam zamiaru jakoś mocno, tradycyjny meakup i tyle. Gdy wybiła 18.30 wszystkie byłyśmy gotowe ale dziewczyny postanowiły że muszą dodać coś od siebie do mojego looku. Tak oto skończyłam w kurtce skórzanej w 28°C , nie mówiąc już o tym że na koncercie będzie pewnie 1000° i się ugotuje, do tego dodały mi na twarz nieco więcej rozświetlacza i wykonturowały twarz bo ja się w takie rzeczy nie bawię. O 18.40 wyszłyśmy stwierdziłam że lepiej będzie pojechać moim autem bo i tak nie mam zamiaru pić alkoholu, a po co wydawać hajs na taksi.
Dziewczyny wysadziłam pod klubem a sama pojechałam poszukać miejsca do zaparkowania. O krążyłam budynek z 3 razy ale nigdzie nie było chodźby pustej szczeliny. Zestresowana zerknęłam na wyświetlacz telefonu który wskazywał 19.05.
- Super jeszcze czerwone światło. - powiedziałam do siebie nerwowo uderzając palcami o kierownice - Dawaj Darek zmieniaj to światło.
- Jak mnie stąd zabierzesz zapłacę ci tysiaka. - drzwi pasażera obok trzasnęły a ja nie wierzyłam że jakiś typ właśnie władował mi się do auta.
Samochody za mną zaczęły trąbić co znaczyło że jest zielone więc chcąc nie chcąc musiałam ruszyć.
- Za kogo ty się masz typie żeby mi do auta wskakiwać?! - ciśnienie mi skoczyło jeszcze bardziej. - Na najbliższym przestanku cię wysadzam i tyle.
- Błagam cię pomóż człowiekowi! Muszę jak najszybciej się stąd zmyć. Nie skręcaj  tu! - krzyknął gdy chciałam wjechać w uliczkę prowadząca pod klub, a ja głupia posłuchałam.
- Co ci odbiło! Spieszę się na koncert, a przez ciebie za chwilę nie zdążę.
- Spokojnie, koncert i tak się nie odbędzie. - powiedział pewnie ze śmiechem w głosie.
- A ty niby skąd to wiesz?! - popatrzyłam na niego pytająco bo znów stoimy na czerwonym świetle.
- Bo nie ma głównej gwiazdy. - w chwili wypowiedzenia tych słów zdjął okulary przeciw słoneczne i kapelusz.
W moim aucie, dosłownie obok mnie siedzi Żabson!
- O kurwa porwałam Żabsona! - jestem przerażona , zestresowana i rozbawiona jednocześnie.
- Spokojnie kicia nie porwałaś mnie, sam ci się władowałem do auta. - pościł mi oczko.
- Tylko nie wyjeżdżaj mi tu z kicią! - zagroziłam mu palcem, a on podniósł ręce w geście obronnym. - Można wiedzieć czemu zwiałeś z własnego koncertu?
- Menadżer mnie wkurwił. Zaczął coś wymyślać i dyktować co ma robić. - zaczął a w jego głosie słychać złość - No to zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem.
- To mega egoistyczne. - powiedziałam nie pewnie, jakby bardziej do siebie - Przecież tam czeka na ciebie masa osób! Większość z nich pewnie przyjechała z daleka żeby cię posłuchać, a ty zwiewasz bo coś ci się nie podoba. - on zamiast się na mnie wkurzyć czy coś po prostu się patrzył z uśmiechem na twarzy - No co?
- Cieszę się że jesteś w stanie mi to powiedzieć w twarz. To że jestem egoistą. - dodał najwidoczniej było widać że go nie kumam - Większość lasek zaczęła by mi przytakiwać i od razu zawiozła tam gdzie bym chciał.
- Najwidoczniej nie jestem jak większość. - wzruszyłam ramionami - Dobra skoro ty nie masz zamiaru tam wrócić, a ja i tak odjechałam już dość daleko to gdzie mam cię zawieźć?
Dziewczyny zawsze mi powtarzały że powinnam trochę bardziej zaszaleć i przestać się martwić konsekwencjami. No to proszę bardzo szaleje!
- Tak w zasadzie to nie mam jakiegoś konkretnego celu ale możemy się przejechać do mojego domku za miastem. Spokojnie zapłacę że benzynę.
- Za gaz jeśli już. - wywróciłam oczami - To mów gdzie mam się kierować! Tylko czekaj zadzwonię do moich koleżanek żeby się nie martwiły.
- Spoczko.
Chwyciłam telefon który leżał w szparze pod radiem, tak wiem nie można korzystać z telefonu jak się kieruje, ale wybranie numeru to trzy sekundy a ja jadę powoli i jestem ostrożna. Nastawiłam na głośno mówiący i czekałam aż Iga odbierze. Po 4 sygnałach tak się właśnie stało.
- Halo [T.I]?! Gdzie ty jesteś? - krzyczała bo wokół niej był wielki hałas.
- Hejka. Słuchaj wypadło mi coś i nagle się okazało że pracuje w taksi więc nie czekajcie na mnie. - popatrzyłam na mojego pasażera.
- Że co kurwa? Jakie taksi?! O czym ty do mnie mówisz?!
- Dobra nie ważne po prostu na mnie nie czekajcie, a i jak coś to na koncert Żabsona też nie liczcie, bo się nie odbędzie.
- A ty skąd o tym wiesz?! Jakby miał się nie odbyć to ktoś by nas o tym poinformował! - wciąż krzyczała do słuchawki.
- Widziałam jak wściekły Żabson wybiegał z klubu i wsiada do jakiejś taksówki. Nie wyglądał jakby miał zamiar występować. Dobra muszę kończyć bo prowadzę, mam nadzieję że sobie beze mnie poradzicie. Widzimy się później bajjjj!!! - krzyknęłam ostatnie słowo i od razu się rozłączyłam.
- Wściekły Żabson? Do taksówki? Serio?
- Jaki ty masz problem? Przynajmniej się nie dowiedzą że to ja ciebie wiozę i żadne z nas nie będzie miało przez to problemów. - skręciłam w uliczkę którą mi wskazał. - Powinieneś mi dziękować że nie wpakowałam cię w spotkanie z dwiema psycholkami i jedną trochę bardziej opanowaną ale jednak psychopatką.
- Dziękuję. - wyszczerzył do mnie zęby.
- Fajny breloczek. - powiedział po dłuższej chwili ciszy, tykając breloczek przywieszony pod lusterkiem.
Breloczek to mała metalowa palemka, która zawsze mi przypominała aby kiedyś wybrać się na Hawaje. Kolejne ciężkie do spełnienia marzenie. Ale jak widać po dzisiejszym wieczorze wszystko jest możliwe.

Po jakiejś godzinie jazdy byliśmy nad jakimś małym jeziorkiem, przy którym stał drewniany domek. Pod nim stoi jakiś samochód, który dostrzegłam już z daleka.
- Miałeś się z kimś tu spotkać? - zapytałam zwalniając jeszcze bardziej i wskazując na auto.
- Cholera.
- Naprawdę myślałeś że tu cię nie znajdą? Gdybym była twoim menadżerem szukała bym cię wszędzie żeby tylko zaciągnąć na scenę. - przyznałam i depnęłam na gaz żeby jak najszybciej minąć ten domek.
- To dobrze że nim nie jesteś. - zaśmiał się. - Chwila co ty robisz?! - zapytał gdy ogarnął że wciąż jedziemy przed siebie.
- Myślałam, że nie chcesz się z nikim widzieć? - uśmiechnęłam się do niego co on odwzajemnił. - Pomimo że cię nie znam to zabiorę cię na koniec świata. - zaśmiałam się.
Chłopak na chwilę zanikł, pisząc coś w telefonie. Nie patrzyłam co pisał ani do kogo wolałam się skupić na drodze żeby za chwilę nie zabłądzić. W pewnym momencie zaczęło mi przerywać radio więc przełączyłam się na płytę, tą samą która leciała jak tu jechałyśmy z dziewczynami.
- Co to za płyta. - zapytał po kilku piosenkach.
- Specjalna składanka. - akurat w tym momencie zaczęła lecieć jego piosenka. 
- Niezła. - zaśmiał się pod nosem i wrócił do pisania, a ja poczułam, że twarz mi się pali. 

W końcu udało mi się wyjechać z tego piekielnego lasu. Żeby nie było podczas jazdy przez las za wiele się nie wydarzyło. Mateusz praktycznie cały czas siedział w telefonie, co jakiś czas o coś mnie pytał ale to były pytania w stylu ,,jaki jest twój ulubiony kolor,, , wiecie nic istotnego. 

- To gdzie teraz? - zapytałam wjeżdżając do miasta. 
- W sumie zgłodniałem. Zajedźmy do maczka. - poklepał się po brzuchu - Tak zdecydowanie tego potrzebuje. 
- Pierw to my musimy zajechać zatankować. Bo mój bak zdecydowanie tego potrzebuje. - zerknęłam na wskaźnik paliwa. 
- No to jedziemy! - krzyknął i machnął energicznie ręką.
- Dobra ale jeszcze zanim tam dojedziemy musisz się bardziej zamaskować. 
Otworzyłam schowek i wyciągnęłam z niego okulary przeciw słoneczne.  Przy okazji wypadło z niego kilka innych rzeczy. 
- Po co ci skarpetki w schowku?! - zapytał podnosząc je do góry i dziwnie patrząc to na mnie to na nie.
- Nigdy nie wiesz co się stanie. Skarpetki ważna rzecz! - wyrwałam mu je i wrzuciłam z powrotem.
- Nie wyglądasz na kogoś kto pali. - odparł tym razem podnosząc z pod nóg pudełko fajek.
- A jak twoim zdaniem wygląda ktoś kto pali? 
- Na pewno nie tak jak ty... - zmierzył mnie wzrokiem.
- To dobrze bo to nie moje. Wszystkie moje kumpele palą więc worzę je w razie nagłej potrzeby. 
- Podobnie jak skarpetki?! - zapytał dość poważnie ale po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem. 
Gdy już wszystko pozbierał do środka, włożył okulary ode mnie a swoje wrzucił w drzwi. Ściągnęłam mu z głowy jego kapelusz i rzuciłam na tylnie fotele na co miał takie ,,WTF,, , gdy stanęliśmy na światłach wygrzebałam ze schowka w tylnym siedzeniu czapkę z daszkiem i mu podałam. Zanim dojechaliśmy na stacje zatrzymałam się na jakimś opuszczonym parkingu i wysiadłam z samochodu, żeby dostać się do bagażnika. Mam tam plecak z zapasowymi ciuchami, więc wyciągnęłam największą koszulkę jaką posiadam i mu dałam, żeby się przebrał ze swojej niezwykle specyficznej w moją zwykłą czarną z napisem ,, PRÓBOWAŁAM BYĆ NORMALNA, ALE TO STRASZNIE NUDNE,,. Nie muszę chyba mówić, że Żaba przez cały czas miał wyraz twarzy w stylu ,, co tu się odpierdala ,,.
- Ty chyba masz wszystko w tym samochodzie.
- Bez przesady. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej. 
- Ta bez przesady, a pewnie jakbym jakaś laska cię zatrzymała i zapytała czy masz lokówkę to byś powiedziała ,,PEWNIE!,, - próbował naśladować mój głos - I wyciągnęła ją z pod fotela albo coś. 
- Skąd wiedziałeś, że tam ją mam?! - parsknęłam śmiechem a on zaczaił, że żartuje więc też się zaczął śmiać. 

Na stacji zatankowałam, a on poszedł zapłacić. Nawet nie próbowałam udawać, że sama chce to zrobić w końcu to przez niego wyjeździłam cały gaz. Następnym przestankiem był McDonald's. Podjechałam aby mógł zamówić sobie żarcie.
- Dobry wieczór, czy mogę przyjąć zamówienie. - wybrzmiał głos kobiety z budki.
- Dobry wieczór. Tak, to będą. - zaczęłam mówić ja ale teraz spojrzałam na niego dając znać, żeby mówił co chce.
- To tak będą dwa zestawy powiększone z McRoyalem i Colą do picia, jeszcze do tego dwa razy 6 nuggetsów i 4 sosy słodko-kwaśne a i jeszcze jeden shake czekoladowy i jeden truskawkowy. - musiałam mieć dziwną minę bo jak na mnie spojrzał to się zaśmiał.
- Dobrze czy zamówienie na ekranie się zgadza. - odezwał się głos kobiety.
- Tak. - powiedział pewnie, nawet nie zwracają na nie większej uwagi.
- Dobrze zapraszam do następnego okienka. 
- Gdzie ty masz zamiar to wszystko zmieścić?! - teraz to ja zjechałam go wzrokiem. 
- Miałem nadzieje, że ty mi pomożesz. - uśmiechnął się zadziornie.
- A skąd pewność, że lubię McRoyala albo sos słodko-kwaśny? Co jeśli jestem team śmietanowy?
Mateusz zapłacił przy następnym okienku, a ja ruszyłam dalej oczekując na zamówienie. 
- Nie jesteś team śmietanowy! 
- No dobra nie jestem. - wywróciłam oczami - Ale skąd...
- Magik nie zdradza swoich sztuczek. - przerwał mi i wzruszył ramionami. 
Odebraliśmy szame, a ten był już gotowy zacząć jeść.
- Żadnego jedzenia w aucie! 
Wydarłam się a ten aż podskoczył , co mnie w duchu rozbawiło ale zachowałam zimną twarz. On na to podniósł ręce w górę, w geście poddania. Chłopak wyciągnął telefon i podnosząc jedną z toreb pełną jedzenie zrobił zdjęcie, telefonem skierowanym w moją stronę. Domyślam się, że zasłonił moją twarz torbą więc to po prostu zignorowałam. 

Aby to zjeść pojechaliśmy na górny parking zamkniętej już galerii. Jest już sporo po 21 ale niebo wciąż mieni się barwami zachodzącego słońca. Specjalnie zaparkowałam tyłem do pięknego widoku abyśmy mogli rozłożyć jedzenie na bagażniku i spokojnie je zjeść podziwiając piękne niebo i miasto, które tak naprawdę dopiero zaczynało ożywać. Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła kilku zdjęć i filmików. Oczywiście większość po prostu sobie zapisałam, żeby mieć pamiątkę. Żabson też kilka zrobił. Strzeliliśmy nawet jakiegoś selfiaka. 

- Jesteś pewny, że nie chcesz wrócić na ten koncert? - zapytałam gdy większość była już zjedzona. 
- Jeżeli wrócił bym na ten koncert straciłbym resztę wieczoru z tobą więc raczej podziękuje. - powiedział całkiem poważnie, a mnie zamurowało. 
- Wydajesz się większym dupkiem, niż w rzeczywistości jesteś. - odważyłam się to powiedzieć na głos. 
- Dzięki, ale lepiej nikomu o tym nie mów. Wiesz nie chce żeby moja reputacja się popsuła. - puścił do mnie oczko i się zaśmiał. 
- Spoczko. Już wieszcz gdzie chcesz jechać dalej? 
- Może ty chcesz gdzieś pojechać? - zaciągnął przez słomkę czekoladowego shake.
- Mam pewien pomysł. - uśmiechnęłam się cwanie. 

Zebraliśmy swoje śmieci i wsiedliśmy z powrotem do samochodu, Żaba rzucił torby do tyłu, później się je wyrzuci. Ruszyłam w tylko mi znanym kierunku. Chłopak znów zajął się czymś w telefonie. Po 10 minutach byliśmy pod łazienkami, aby nie płacić za parking zaparkowałam pod jakimś blokiem niedaleko. 

- Serio łazienki? - zapytał gdy staliśmy przed wejściem. 
- No co ci nie pasuje? Trzeba dać trochę odpocząć dla babuni. - wskazałam kciukiem za siebie mają na myśli auto. 
Ruszyliśmy przed siebie, a do mnie dopiero teraz dotarł jak dużo wyższy ode mnie jest. Zaczął mi opowiadać jakieś swoje przypałowe historie, dużo się śmialiśmy. Przyznać muszę, że kilka razy prawie się posikałam ze śmiechu. Oboje zapomnieliśmy o różnicach nas dzielących, zachowywaliśmy się jak przyjaciele znający się od dziecka. Po mimo, że panował już zmrok on wciąż miał na nosie okulary, a na głowie czapkę. Kilka razy przez ciemne szkła nie zauważył jakiegoś wzgórka lub dziury przez co mało się nie wywalił. W końcu się ,,wkurzył,, i je ściągnął. 

- Kurwa za chwilę się prze nie zabije! - wrzasnął chwile po tym jak się potknął o kamień. 
Nie wytrzymałam z komizmu tej sytuacji, zaczęłam się śmiać w niebogłosy. Po chwili poczułam, że mój pęcherz za chwilę wybuchnie. Pędem ruszyłam w najbliższe krzaki.
- A ty dokąd?! - odwróciłam się na sekundę i ujrzałam chłopaka stojącego na środku z rozłożonymi rękoma. 
- Muszę na stronę! - odkrzyknęłam i schowałam się w krzaki. 

Nie jestem z siebie dumna ale ja nie mam zbyt mocarnego pęcherza, więc to i tak cud że tyle wytrzymał. Słyszałam jak Mateusz się ze mnie nabija. 

- Dzień dobry panie policjancie, tamta dziewczyna sika w miejscu publicznym! Niszczy roślinki tak niesamowitego miejsca jakim jest ten ogród. - mówił specjalnie głośniej abym słyszała. 

Gdy już do niego wróciłam, obdarowałam go kuksańcem w ramie. Poszliśmy dalej docierając przed wielki pomnik Chopina. Usiedliśmy na jednej z ławek aby trochę odpocząć. Tym razem zaczęliśmy rozmawiać na nieco poważniejsze tematy, jednak dalej jest mega przyjemnie i luźno. Nagle usłyszeliśmy za sobą jakieś piski. Popatrzyliśmy po sobie bo domyśliliśmy się do kogo mogą należeć. Po czym był głośny krzyk ,, O matko! To ŻABSON! ,, i migające flesze. Zerwaliśmy się na równe nogi i nawet się nie odwracają ruszyliśmy biegiem przed siebie. Żabson już po chwili zaczął mnie wyprzedzać, ale nie zostawił mnie na pastwę tych świrusek tylko złapał za rękę i wspomógł. Po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz i pomimo, że uciekaliśmy przed bandą fanek poczułam, że świat jest nasz.

Jeżeli mnie wzrok nie mylił to Mati biegł z wyciągniętym telefonem przed siebie i wszystko nagrywał. 

Po jakiś 50 metrach biegu zauważyłam plac zabaw, pokazałam go towarzyszowi a on skierował się w jego kierunku. Ten plan składał się z różnych tuneli, więc wbiegliśmy w jednego z nich i przemieszczając się praktycznie na kucaka weszliśmy w głąb jednego z nich. Stanęliśmy za małym za łukiem ale abyśmy obydwoje mogli się tam schować musiałam wejść pomiędzy nogi chłopaka. Oboje kucając wtuleni w siebie czekaliśmy aż krzyki dookoła ucichnął. Żaba dosłownie jakby nic sobie nie robił z tej sytuacji, strzelił nam selfiaka. Moja twarz znajdowała się na pierwszym planie przez co była większa od niego, zrobiłam w miarę słodką minkę, a on po chwili oznajmił.

- Mam nową tapetę. 

Walnęłam go lekko z łokcia w żebra. Sama nie wiem czy z zawstydzenia czy ze złości, po prostu to zrobiłam.  
Gdy krzyki w końcu ustały ,,wyczołgaliśmy,, się stamtąd i jak najszybszą drogą udaliśmy do samochodu. Ta podróż minęła nam w ciszy. Gdy dotarliśmy do celu znów zadałam to jedno pytanie.

- Gdzie teraz jedziemy? 

On mnie zignorował i wsiadł do środka, zrobiłam to samo i sprawdziłam telefon. Było już po 23, a ja w ogóle nie czuje się zmęczona. Żabson za ten czas wybrał czyjś numer i do kogoś zadzwonił. 

- Siema stary... Mogę do ciebie wpaść za jakieś 15 minut... Mam coś co rozwali system... Dobra dzięki za chwilę jestem. - i się rozłączył - Jedź pod ten adres. - pokazał mi swój telefon z adresem wbitym w GPS'a. 

Odpaliłam swoją furę, wbiłam adres w swój telefon,  przeanalizowałam mniej więcej jak mam jechać po czym ruszyłam. Mój towarzysz znów zatracił się w telefonie więc nawet nie próbowałam go zagadywać. 

- Dojechaliśmy. - przerwałam cisze. 

Żaba zaczął wysiadać bez słowa co było trochę przykre bo to tak jakby nie miał zamiaru się ze mną pożegnać. 

- To pa. - powiedziałam widząc, że już ma zamykać drzwi.
- Że co? Jakie pa? - schylił się tak że widziałam jego twarz - Wysiadaj. Lecisz ze mną. 
- To chyba nie jest dobry pomysł. - nie żeby coś ale nie chce poznawać jakiś jego kumpli. - Może po prostu poczekam w aucie. 
- Wysiadaj i mnie nawet nie denerwuj. Bo cię siłą wyciągnę. 

Wywróciłam oczami, a on trzasnął drzwiami. Myślałam, że się poddał i pójdzie sam ale on okrążył samochód i otworzył moje drzwi. Odpiął mój pas, zgasił silnik i zabrał kluczyki. Próbowałam mu je zabrać zanim schował do kieszeni ale mi się nie udało. Następnie odsunął się od drzwi i machnięciem ręki zaprosił do wyjścia. I tak nie mam kluczyków, więc już się poddałam i wysiadłam. Jakoś to przeżyje. 

- Ej ale zamknij moją brykę. - upomniałam się gdy oddaliliśmy się od auta. - On nie ma takich technologii jak te nowe i sam się nie zamknie. - zaśmiałam się, a on wygrzebał z kieszeni kluczyk i zamknął - Dziękuje, a teraz możesz mi je oddać.

Chłopak patrząc mi prosto w oczy włożył je znów do swojej kieszeni. Załamana wyrzuciłam ręce w powietrze. On złapał mnie za plecy i popychać żebym szła przodem. 
Okazało się, że przyjechaliśmy do studia a to oznacza, że ma zamiar coś nagrywać. Nie wiem czemu ale jeszcze bardziej się zestresowałam, dzisiejszy wieczór to mieszanka luzu i stresu. Mam już tego powoli dosyć, w tej chwili marze o ciepłym łóżeczku. 
Przywitaliśmy się, a chłopacy od razu zaczęli dyskutować o nucie. Ja usiadłam na kanapie z tyłu pokoju i skupiłam się na swoim telefonie. Oby mi tylko bateria za chwilę nie padła bo trochę tu posiedzę. Chciałam napisać do Igi ale stwierdziłam, że to zły pomysł bo pewnie od razu zaczęłaby się wypytywać gdzie jestem i co robię. 
Po jakiejś godzinie mieli chyba ogarnięty już bit i poprawiony tekst. Nie skupiałam się zbytnio na tym co robią ale gdy przyszło mi powiadomienie o słabej baterii musiałam go odłożyć i chcąc nie chcąc co nie co usłyszałam. W końcu Żabson stał zamknięty w drugim pomieszczeniu z mikrofonem i nawijał. A ja zrozumiałam, że tekst piosenki nawiązuje do dzisiejszego wieczora. W niektórym momentach wręcz mnie opisywał. Skoro pisze o tym piosenkę to znaczy, że ten wieczór coś dla niego znaczy lub stwierdził, że taka ,,niesamowita,, przygoda dobrze się przyjmie. Nie wiem co o tym myśleć ale czuje, że jestem czerwona i przyznam, że zrobiło mi się cieplej. 
Kolejne dwie godziny minęły, a ja prawie zasnęłam na tej kanapie. Chociaż nie jestem pewna czy tego nie zrobiłam. W między czasie zamówiliśmy pizze ale ja się za dużo nie odzywałam, bo czasem miałam wrażenie, że oni mówią w jakimś innym języku. Serio wolałam się nie odzywać niż wyjść na jełopa. 

- Dobra, mamy to. - powiedział w końcu typ siedzący po tej samej stronie szyby co ja. 
- Czekaj, chce coś jeszcze nagrać. - powiedział Mateusz wychylając się zza drzwi - Chodź tu. - skierował te słowa w moją stronę. 

A ja głupia podeszłam. Wciągnął mnie do środka i postawił przed mikrofonem. Dostałam jakiegoś paraliżu, zapomniałam jak się oddycha. 

- Ej wyluzuj. - szepnął mi do ucha, a jego słowa jakby były zaklęciem od razu zadziałały. 
- Tym razem kompletnie nie trafiłeś. - popatrzył na mnie zdziwiony - Ja totalnie nie potrafię śpiewać. - wytłumaczyłam. 
- Ale tu nie musisz śpiewać. Chce żebyś coś powiedziała. - uśmiechnął się zadziornie. 
- W tej chwili mam wrażenie, że nawet mówić nie umiem. - zaśmiałam się nerwowo. 
- Dobra. - obrócił mnie przodem do siebie i złapał za ramiona - Oddychaj i zapomnij o tej całej otoczce. Tylko ty i ja. - pokiwałam głową na znak że rozumiem. 

Zamknęłam oczy, a po chwili poczułam że chłopak mnie obraca. 

- A teraz powiedz ,, Pomimo że cię nie znam to zabiorę cię na koniec świata. ,, - szepnął mi do ucha, a ja przypomniałam sobie chwilę, w której to do niego powiedziałam. 

Na twarzy pojawił mi się wielki banan, czułam jak się do mnie przytula od tyłu. Cały czas miałam zamknięte oczy bo bałam się, że jak zobaczę mikrofon to znów spanikuje. W końcu powiedziałam to zdanie i otworzyłam oczy. Spojrzałam w górę aby zobaczyć jego twarz.

- Perfekcyjnie. - uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam się jak małe dziecko dostające lizaka. 

Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeden głupi uśmiech sprawi, że będę z siebie tak cholernie dumna. 
Po jakich 20 minutach opuściliśmy studio, ustaliliśmy że odwiozę go już do mieszkania bo zaczyna świtać. Oczywiście jak już podjechaliśmy to kazał mi wjechać do garażu, a następnie udając obrażonego zmusił abym poszła z nim na górę. 
Chyba nie muszę mówić co się wydarzyło potem. Bo w końcu jak się może skończyć wieczór z seksoholikiem. Przeżyliśmy naprawdę upojną noc, a tak właściwie poranek. Rano obudził nas jego menadżer, stał nad nami i się darł. Przeraziłam się i zakrywając się kołdrą zaczęłam zbierać swoje, rzeczy. Słyszałam za sobą tylko kłótnie mężczyzn, która sprawiała że coraz szybciej się ogarniałam. Po chwili mężczyzna wyszedł.

- A ty dokąd? - Żabson leżał rozwalony jak żaba na liściu i bacznie mnie obserwował.
- Powinnam już iść. - zaczęłam się kierować w stronę wyjścia. 
- Ej! - zerwał się na równe nogi i podbiegł do mnie łapiąc od tyłu. - Nie udawaj Kopciuszka, bo nim nie jesteś. - czuję jego oddech na swojej szyi i ledwo utrzymuje się na nogach. 
- Skąd wiesz, że nią nie jestem? - zaśmiałam się obracając się do niego przodem.
- Po tej nocy wiem, że jesteś prawdziwą królową a nie jakąś sprzątaczką. - wzruszył ramionami uśmiechnięty. 

Podniósł mnie i zaniósł z powrotem do łóżka. W między czasie zgubiłam kołdrę, więc się po nią załamany wrócił. Ta chwila mogłaby trwać wieczność. Gdy znów się w siebie wtuliliśmy, zasnęliśmy. Po 12 obudził mnie mój dzwoniący telefon. To były dziewczyny, które się zmartwiły gdy okazało się, że nie wróciłam na noc. Nie mam ochoty wychodzić z z jego objęć ale wiecznie tak leżeć nie możemy. Dlatego w końcu zebrałam w sobie siłę żeby się od niego oderwać. Mati nie obudził się pomimo tego że przy nim rozmawiałam. Nie chciałam go już budzić więc dałam mu tylko buziaka w czoło na pożegnanie i wymknęłam się do łazienki aby w końcu się całkowicie ubrać. Zabrałam swoją komórkę i opuściłam jego pokój. W salonie siedzi jego menadżer jak go zobaczyłam trochę się speszyłam. Pożegnałam się tylko i ruszyłam do auta. 
W hotelu od razu zostałam zasypana pytaniami. Starałam się jak najbardziej unikać odpowiedzi. Nie chce czegoś palnąć, a zważając na poziom mojego zmęczenia jest to bardzo możliwe. Poszłam pod prysznic i dopiero stojąc przed lustrem zobaczyłam jak wiele malinek mam na sobie. 

- Więc na to pytanie nie muszę odpowiadać. - powiedziałam do siebie z uśmiechem przypominając poranek. 

Dziewczyny cały czas wypytywały ale powiedziałam, im że opowiem wszystko dopiero w domu. Teraz muszę jeszcze ochłonąć. Gdy poszłyśmy do restauracji zjeść śniadanie, a raczej żebym ja zjadła, Oliwka odpaliła story Żabona i pomimo, że nie widziałam jej ekranu to po tej nocy rozpoznam jego głos wszędzie. Mówił w nim, że przeprasza za tą wczorajszą sytuacje i wszystkie pieniądze za bilety zostaną zwrócone oraz poinformował że wynagrodzi nam to bo za kilka dni wleci nowa nuta. Musiałam zapchać się naleśnikiem, żeby dziewczyny nie zobaczyły, że się uśmiecham. 
Następnego dnia wróciłyśmy do domu. Ja w końcu im powiedziałam gdzie byłam i co robiłam, i co najważniejsze z kim. Nie chciały mi oczywiście uwierzyć ale foty mówiły same za siebie. Po kilku dniach wleciała nowa piosenka Żabsona ,, Specjalna składanka ,,. Laski długo szalały z jej powodu ale obiecały, że nic nikomu nie powiedzą. 

Po jakimś tygodniu sprzątałam w samochodzie i znalazłam tam jego okulary, koszulkę i kapelusz. Mam pretekst żeby znów się z nim spotkać. 
Do końca wakacji pojawiła się już cała płyta. Dziewczyny kupiły mi ją w prezencie i powiedziały, że na najbliższym koncercie muszę zdobyć ,,dla nich,, autograf. 

Continue Reading

You'll Also Like

638K 17.3K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
7.2K 396 26
Co może się wydarzyć podczas wakacji u taty? ,,Wakacje w Włoszech miały być cudne i spokojne taaa napewno będą spokojne gdy na karku siedzi mi dwóch...
80.2K 3K 30
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
128K 7.1K 31
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...