Fortis

Від TheAngieRose

255 48 47

Opowiadanie, które uzyskało pozytywną recenzję wydawnictwa! „Tamten dzień odcisnął na mnie piętno. W końcu mi... Більше

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 9

Rozdział 8

12 3 5
Від TheAngieRose

Lekcja dawno się skończyła, a ja dalej siedziałam w łazience. W ogóle nie poszłam już na żadne zajęcia, po prostu kuliłam się na podłodze w kabinie i czekałam. Nie wiedziałam, na co... może aż się obudzę i okaże się, że wszystko jest w porządku i że wcale nie zostałam tu ściągnięta tylko po to, żeby być czyjąś bronią przeciwko oszalałej duszy wilkołaka? Pomyślałam też, że potem pewnie nas stąd wykopią, jak tylko pozbędziemy się za nich problemu. Przyjęcie nas do Strix było zbyt piękne, żeby mogło być bezinteresowne.

Dopiero po porze obiadowej usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi mojej kabiny. Postanowiłam się nie odzywać, ale osoba po drugiej stronie nie odpuszczała i szarpnęła za klamkę.

- May, wiem, że tu jesteś. Czuję twoją aurę - usłyszałam April po drugiej stronie. - Hej, znalazłam ją! - krzyknęła do kogoś.

Westchnęłam i otworzyłam drzwi. April stała w towarzystwie Tiny i Caspra. Wszyscy wydawali się zmartwieni, ale nie miałam siły, żeby się tym przejmować. Już wystarczająco dużo energii zjadło moje myślenie o duchu.

- May, wszystko w porządku - chłopak odezwał się jako pierwszy, a ja od razu poczułam narastającą we mnie złość, którą wywołał dźwięk jego głosu. - Naprawdę panika jest zbędna, wszyscy przecież...

- Nie, nie jest zbędna - warknęłam, pozwalając przemawiać swojej wściekłości. - Jesteś taki mądry, pieprzony fortis, Pan Więcej Niż Jednego Zaklęcia. Czujesz się bezpieczny, co nie? Ściągnęli dwieście nowych osób jako dodatkową pożywkę i nawet nie możemy stąd uciec. W dodatku jesteś najmocniejszy z nas, więc wszyscy jesteśmy przed tobą w kolejce do stania się skorupą bez pamięci.

- Skłamałem, okej? - wtrącił szybko, zanim zdążyłam dodać coś jeszcze. - To nie zależy od tego, jaką masz magię, ale musiałem was zmobilizować. Potrzebujemy większej mocy.

- Broni naturalnej, jasne - burknęłam w odpowiedzi. - Nie pisałam się na to. Dlaczego wilkołaki i wampiry mogą się uczyć, gdy wszystko jest spoko, a jak dzieje się coś złego, to bum, otwieramy rocznik dla czarownic, żeby mogły posprzątać po nich syf?

- May - April złapała mnie za rękę. - Wiem, że się boisz, ale...

- Ale co? Jestem bezpieczna, bo oprócz mnie w szkole jest około półtora tysiąca wilkołaków, sto dziewięćdziesiąt dziewięć czarownic i kilkaset nauczycieli? Czuję się pocieszona, doprawdy.

Casper nagle złapał mnie za ramiona i poczułam jak od miejsca, gdzie mnie dotykał, przeszedł mnie mocny impuls. Złość i strach minęły, czułam tylko spokój.

- Fajne, co to? - zapytałam.

- Musisz się skupić na celu, May. Obiecuję ci, że nie zostaniecie wyrzuceni zaraz po zniknięciu ducha. Ten projekt był przygotowany o wiele wcześniej, ale ze względu na sytuację został wdrożony szybciej. Nie powinnaś się czuć jak broń, powinnaś się czuć doceniona. Sama mówiłaś, że do tej pory nikt w was nie wierzył. Tutaj wierzą w was wszyscy. W ciebie, we mnie - motywował mnie. - Wilki się wkurzają, bo mamy większą moc i to wydaje się być zagrożeniem, ale to ze względu na naszą obecność poprzednie roczniki wróciły po wakacjach - bo wierzą, że ten problem zniknie jeszcze w tym semestrze, a pamięć ofiar uda się przywrócić, jeśli rozbroimy pasożyta. Strach nie jest emocją, jakiej potrzebujesz. Potrzebna jest determinacja w dążeniu do rozwoju. Możesz stać się fortis, a jednocześnie przyczynić się do ocalenia szkoły. Nikt więcej nie nazwie cię potworem, jeśli zlikwidujesz prawdziwe monstrum.

- Okej, wystarczy, kumam - uniosłam ręce w geście kapitulacji. - Tylko co ja mogę? Umiem wzniecić ogień, nic więcej, jak zresztą sam zauważyłeś.

- Rozumiem. Jesteś na mnie zła. Przepraszam - powiedział. - Nie zamierzałem sprawić, że poczujesz się słaba. Jeśli chcesz, mogę ci zaoferować dodatkowy trening. Na przykład dziś na dachu szkoły. O, i od tej pory może być nawet co tydzień. Tak na zgodę, dobra?

Dalej byłam na niego wkurzona, ale chęć zwiększenia swojej mocy była zbyt kusząca - zwłaszcza w obecnej sytuacji. Poza tym, jeśli już tu utknęłam, to nie zamierzałam pozwolić, aby ten cały duch mieszkał tu długo razem ze mną. Moje okropne przeczucie sprzed kilku godzin nie mogło się sprawdzić. Nie chciałam być wyczyszczona.

- O 19, nie spóźnij się - powiedziałam po chwili namysłu, a potem pociągnęłam dziewczyny za nadgarstki i wyszłyśmy z łazienki.

Miałam serio dość dzisiejszego dnia, ale jeśli miał się jeszcze nie kończyć, marzyłam o odrobinie odpoczynku we własnym pokoju i o babskich pogaduchach. Na pewno potrzebowałam też przestrzeni od Caspra, bo dziś dość napsuł mi krwi, a skoro jeszcze i tak miałam go oglądać, to kilka godzin bez niego to jak ulga.

- Uuuu, May ma randkę - zaśmiała się Tina, gdy znalazłyśmy się już na schodach.

- Nie randkę - zaprotestowałam od razu. - Raczej kurs walki.

- A to nie jest ten Casper, o którym nam wspominałaś w zeszłym tygodniu? - przypomniała sobie April. - Bo wiesz, my, wampiry, mamy doskonałą pamięć i imię to się na pewno zgadza.

- Dajcie spokój, nie lecę na niego - dalej się zapierałam, ale wpadłam we własną pułapkę, bo rzeczywiście powiedziałam coś takiego dziewczynom, ale tylko dlatego, że to jak dotąd jedyny chłopak ze Strix, z jakim gadałam. - Jest wkurzający, przemądrzały i mnie obraził. Więcej niż raz.

- Moja droga, to są właśnie końskie zaloty - oznajmiła z filuternym uśmiechem Tina.

- Ale ja mówię serio! Nie lecę na niego! - argumenty mi się już skończyły, więc mogłam tylko powtarzać tę frazę.

- Pożyjemy, zobaczymy - powiedziała April, śmiejąc się ze mnie. - Albo „ponieżyjemy" w przypadku jednej z nas.

Nie mogłam się powstrzymać i w końcu też zachichotałam.

- Jeszcze raz! - powiedziałam.

Trenowaliśmy już ósmy tydzień, a ja dalej popełniałam głupie błędy. Z drugiej strony nie wiedziałam, co jeszcze musiałabym umieć, żeby stać się fortis, a każde dwa tygodnie zwłoki, to jedna uszkodzona osoba więcej. Moja frustracja wzrastała coraz bardziej.

- May, wystarczy - zaoponował Casper. - Zrobisz sobie krzywdę, jeśli się przeładujesz.

- Ostatni raz - prosiłam.

- Okej - zgodził się z westchnieniem.

Wyprostowałam się i wyciągnęłam rękę w kierunku betonu, na którym stałam. Teraz musiało się udać. Po prostu musiało. Wznieciłam wewnątrz siebie iskry i przekierowałam całą moc na wyciągniętą dłoń. Koncentracja. Pełna koncentracja. Czułam, jak oczy mi łzawią z wysiłku, ale nic się nie działo. Zaczynało się jedynie zbierać trochę błota pode mną, ale nie na taki efekt liczyłam. Brązowa maź pokrywała coraz większą przestrzeń, ale ani złamanego kwiatka na niej. Czułam, że tonę w tej breji już do kostek i dalej nic.

- Wystarczy - powtórzył Casper, gdy efekt mojej magii stawał się gorszy z sekundy na sekundę.

Przestałam, a potem on jednym ruchem sprawił, że całe błoto jakby wsiąkło w beton. Przychodziło mu to tak łatwo. Do cholery jasnej. Zerknęłam na swój nadgarstek, ale nie pojawił się na nim nawet cień gwiazdki, która świadczyłaby o moim rozwoju. Wyglądało na to, że wciąż musiałam się pocieszać słowami chłopaka: „Brawo, robisz postępy!".

- Jaki mam z tym problem? - zapytałam go i nie kryłam zdenerwowania. - Przecież tobie to wychodzi bez wysiłku.

- Ale jestem poziom wyżej - przypomniał mi, już nie zliczę, który raz podczas naszych treningów. - Jak przekroczysz ten pułap, to nawet najtrudniejsze zaklęcia, z którymi męczyłaś się pod koniec etapu medio, staną się banalnie proste.

- Nienawidzę, jak się tak mądrzysz. Wolałabym, żebyś coś zrobił, żeby to cała ewolucja przyspieszyła - powiedziałam, chociaż wiedziałam, że to niemożliwe.

Musiałam przejść wszystkie etapy w drodze do poziomu fortis. Gdzieś na początku myślałam, że uda mi się to zrobić szybciej, jeśli będę ćwiczyć bez przerwy, nawet w nocy. Jednak szybko się przekonałam, co to przeładowanie. Gdy pierwszy raz to sobie zrobiłam, przez trzy dni nie mogłam wzniecić nawet płomyka na palcu, a co dopiero mówić o rozwijaniu magii. Do tego bolało mnie całe ciało, jakbym miała zakwasy w każdym istniejącym mięśniu. Albo jakby poraził mnie prąd. Cóż, właściwie to raczej moja magia, którą właśnie tak odczuwałam. W każdym razie wniosek z tego był prosty - jak użyjesz zbyt dużo magii na raz, to potem zwijasz się z bólu przez kilka dni, a o czarowaniu w tym czasie można całkowicie zapomnieć.

- Radzę ci na dziś już odpuścić. Przypominam, że jutro mamy próbę tańca i nie chciałabyś, żeby na niej wszystko cię bolało - powiedział z sarkastycznym uśmieszkiem.

No tak. Dołożyli nam naukę tańca. Jakieś klasyki i w ogóle. Ja akurat uczyłam się zwykłego walca angielskiego. Zaraz po pierwszym ataku ogłosili, że w połowie grudnia odbędzie się bal w stylu siedemnastowiecznym. Chyba chcieli odwrócić naszą uwagę od zagrożenia i w zasadzie trochę im się udało. Tina i April ciągle o tym gadały, a temat ducha, raczej zszedł na dalszy plan, powiedziałabym nawet, że trochę stanowił temat tabu dla wszystkich oprócz mnie i Caspra. No i pewnie nauczycieli, ale ja z nimi nie gadałam, ewentualne nowinki od grona pedagogicznego przynosił mi tylko mój „osobisty trener". Przynajmniej tak się czasem nazywał, kiedy żartowaliśmy.

- Byłabym wprost zrozpaczona, gdybym nie mogła uczestniczyć w marnowaniu mojego czasu - ironizowałam.

- Wierz mi, że przeładowanie zabierze ci więcej czasu niż półtora godziny tańca. Powinnaś się czasem rozerwać, wiesz? - delikatnie mnie szturchnął łokciem w żebra.

- No wiesz? I kto to mówi. Wychylasz czasem nos zza tych książek? - odbiłam piłeczkę.

Jego uśmiech poszerzył się jeszcze.

- Niech ci będzie. Chodź, May, spadamy stąd.

- Jesteś strasznym nudziarzem - oznajmiłam, idąc za nim.

- A ty co robisz, poza treningami ze mną i zajęciami? - zapytał.

- Na przykład gadam z dziewczynami, czyli udzielam się towarzysko - pochwaliłam się.

- Faktycznie i do tego nawet nie musisz wychodzić z pokoju, żeby się tak „udzielać towarzysko" - zauważył i znów uśmiechnął się zaczepnie.

Nie zdążyłam mu jednak nic odpowiedzieć, bo znaleźliśmy się właśnie na rozstaju dróg do swoich pokoi, więc Casper rzucił tylko standardowe: „Na razie, May!" i sobie poszedł. Klasycznie. Nigdy nie dokańczaliśmy rozmowy, gdy znajdowaliśmy się już w tym miejscu. Może to lepiej. Im mniej czasu razem, tym mniej gadania dziewczyn na nasz temat.

Kiedy wróciłam do swojego pokoju, April jak zwykle medytowała, a Tina siedziała na łóżku ze swoim chłopakiem i się przytulali. Ciekawe, ile potrzyma tu pana numer dwa. Tak, zgadza się, Tina miała już drugiego chłopaka w ciągu tych niespełna dwóch miesięcy. Chciałabym się czepiać, bo takie zachowanie nie jest w moim stylu, ale w zasadzie to jej życie, a jeśli to sprawiało jej radość... Z drugiej strony może tak radziła sobie ze stresem? W końcu była zagrożona utratą pamięci tak samo jak ja. Każdy musi jakoś odreagować, a ja na własne lęki miałam lek w postaci treningów, które pozwalały mi poczuć się silniejszą. Dzięki nim zdobywałam przynajmniej wrażenie, że będę dostatecznie mocna, żeby pokonać ducha.

- Jak tam randka? - zapytała April.

- Jak tam randka? - odpowiedziałam jej tym samym, bo wiedziałam, że dziś widziała się ze swoim wampirzym „księciem z bajki".

April zrobiła taką minę, że byłam pewna, że gdyby mogła, to by się zarumieniła. Co prawda, wciąż nie była w związku ze wspominanym chłopakiem, ale musiało być pomiędzy nimi coś więcej, bo April ciągle o nim gadała i na samo wspomnienie jego imienia uśmiechała się, jakby ją ktoś zaczarował. Zdecydowanie się w nim zakochała i życzyłam jej jak najlepiej w związku z tym uczuciem. Za tę dobroć, którą bezinteresownie dawała światu, zasługiwała na szczęście, a wyglądało na to, że on jej je dawał.

- Później ci powiem - mruknęła, a ja otworzyłam szeroko oczy.

Czyli wreszcie coś ruszyło! Postanowiłam jednak poczekać z pytaniami, aż chłopak Tiny sobie pójdzie, bo wiedziałam, że April przy nim nie piśnie nawet słówka.

Już zaczynałam myśleć, że gość Tiny nigdy nas nie opuści, bo jego wizyta strasznie się przeciągała, ale wreszcie chwilę przed dwudziestą drugą sobie poszedł. Razem z Tiną zalałyśmy wampirzycę gradem pytań i okazało się, że ona i Felix wreszcie są razem. Miło było patrzeć na April, kiedy była tak szczęśliwa i miło też było na chwilę oderwać się od ciągłego myślenia o problemie szkoły. Naprawdę - zwłaszcza po treningach - potrzebowałam takich niezobowiązujących rozmów, które przypominały mi, że w życiu jest coś więcej niż kłopoty.

Moja radość z powodu miłego wieczora nie trwała jednak zbyt długo. Owe uczucie bardzo szybko minęło, kiedy wyjrzałam przez okno i spojrzałam na księżyc. To przypomniało mi, że już jutro kolejna kwadra i ktoś znowu straci pamięć.

Może to być Tina. Mogę to być ja.

Nigdy nie będę wiedziała, kto jest następny.

~*~

Myślicie, że May faktycznie zostanie kiedyś ofiarą ducha?

Продовжити читання

Вам також сподобається

766K 40.1K 137
Nadane imię z dni tygodnia. Jako niewolnicę nazywano ją Wednesday. Kiedy była na skraju śmierci z powodu małego buntu... "-Wreszcie cię znalazłem."...
439K 20.1K 198
To jest opowieść o. pewnej dziewczynie z białymi włosami i fioletowe oczy to Leslie Sperado. I mieszka z rodziną Sperado,którzy mają posiadającą taje...
41K 3.1K 62
Od dwudziestu lat wampiry muszą żyć w ukryciu, ponieważ moc czarowników się rozwinęła i stała na tyle potężna, że zdołała pokonać krwiopijców. Króles...
43.8K 2.6K 181
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...