Bucketlist

Por lockedinmyworld

10.6K 874 104

1. Zakochać się 2. Spać pod gwiazdami 3. Spróbować sushi 4. Ułożyć kostkę Rubika. 5. Zatańczyć w deszczu 6. Z... Más

1. I wtedy mój świat się zawalił
2. Zróbmy to
3. Zostajemy
4. To było coś innego
5. Wszystkiego najlepszego
7. Żegnaj
8.Ja znałam ten głos
9. Niech nareszcie się skończy
10. Bezsilna
11. Pożegnanie
12. Dziesięć lat później.

6. Pukanie w szybę

651 64 0
Por lockedinmyworld

Jechaliśmy, a z głośników płynęła muzyka Lykke Li, z mojej nowej płyty, którą dostałam od Dexter’a. Znów pogrążyliśmy się w rozmowie na różne tematy, głównie mówiliśmy o muzyce. Przyznałam mu się, że lubię słuchać muzyki, ale zbytnio się na niej nie znam. Kiedy zapytał o moich ulubionych wykonawców wymieniłam trzech: Queen, Coldplay i Lykke Li. O ironio, o miłości do każdego z nich mógł się dowiedzieć podczas podróży.

            -Dlaczego akurat oni?- zapytał- Są od siebie kompletnie różni!

            -Queen zawsze słuchał mój tata- wyjaśniłam- Coldplay zawsze słuchałam z Georgie, więc chcąc nie chcąc, stał się moim ulubionym zespołem. A Lykke, to moje własne odkrycie.

            Chwilę po zakończeniu tej rozmowy wjechaliśmy do Los Angeles. Byłam bardzo pozytywnie nakręcona. Nie myślałam o tym co będzie, jak wrócę, skupiłam się na odwiedzeniu, dawno nie widzianej, kochanej babci i kochanego dziadka. Poprowadziłam Dexter’a w miarę dobrze (na szczęście kiedyś tu mieszkał, inaczej krążylibyśmy po mieście godzinami) i dotarliśmy na miejsce po niespełna pół godziny. Dom dziadków nic się nie zmienił. Wciąż był małym, białym domkiem z gankiem i ogródkiem z różami. Bardzo lubiłam w nim przebywać jako mała dziewczynka. Nic więc dziwnego, że wyskoczyłam z samochodu jeszcze zanim Dex na dobre się zatrzymał.

            Babcia stała już przed drzwiami, oczekując nas. Wskoczyłam w jej rozłożone do uścisku ramiona. W przeciwieństwie do domu, bardzo się zmieniła. Była niższa (tak konkretnie, to ja byłam wyższa, ale w pierwszej chwili wydawało mi się, że to babcia zmalała), jej włosy wydawały się jeszcze bielsze niż zwykle, a na twarzy pojawiło się więcej zmarszczek. Za to dziadek, przez kilkanaście lat nie zmienił się w ogóle. Nadal był tym samym uśmiechniętym, siwym staruszkiem. Przywitali mnie ciepło, a później ich wzrok powędrował na Dexter’a, który stał oparty o maskę swojego samochodu.

            -To twój przyjaciel?- zapytała babcia z nutką ciekawości.

            -Chłopcze, chodź do nas!- zawołał go dziadek, zanim zdążyłam odpowiedzieć. I wtedy cała uwaga moich dziadków obróciła się w kierunku „mojego przyjaciela”. Zadawali mu tonę pytań, a on wcale nie wyglądał na niezadowolonego. Pierwsze dwie minuty rozmowy wyglądały mniej więcej tak:

            -Jak masz na imię?

            -Dexter Heaven, madame.

            -Skąd pochodzisz?

            -Z Los Angeles, ale mieszkam w Nowym Jorku.

            -Tam poznałeś Allie?

            -Tak, poznałem ją w pracy, a potem pomogłem jej tu przyjechać.

            -Powtórz jeszcze raz nazwisko, proszę…

            -Heaven.

            -Czy twoim ojcem jest Frank Heaven? Nasz daleki sąsiad?

            -Tak proszę pana, w rzeczy samej.

            -Och, to musisz być porządnym człowiekiem, twoja rodzina to wspaniali ludzie.

            Tak gawędzili sobie z dziadkiem przy ciasteczkach, które babcia zrobiła specjalnie na nasz przyjazd. Po paru pierwszych pytaniach, obie z babcią nieco wyłączyłyśmy się z dyskusji, za to dziadek i Dexter dobrze bawili się zadając i odpowiadając na liczne pytania. W końcu dziadek postanowił wyciągnąć szachy i zabrał Dex’a na partyjkę do salonu, zostawiając mnie i babcię samą.

            -Więc, Dexter to twój przyjaciel?- pytanie babci brzmiało raczej jak stwierdzenie, ale miała chyba nadzieję, że zaprzeczę i powiem, że to coś więcej.

            -Chyba nawet najlepszy przyjaciel- uśmiechnęłam się.

-Wie wszystko?- zapytała cicho. Była jedyną osobą, z którą tak lekko rozmawiało mi się o ciężkich sprawach.

-Tak, wie o ślubie, ale nie lubię z nim o tym rozmawiać- (z nikim nie lubię o tym rozmawiać).

-Nie chodzi mi o ślub, kochanie- (uff, ta rozmowa jeszcze przede mną, mam jeszcze chwilę spokoju)- Myślałam o twoim stanie. Wie?

Ach tak. O to chodzi.

-Wie, że jestem chora.

-Tylko?

-Babciu!- ręce zaczęły mi się trząść. Czułam, że zaraz znowu dostanę ataku płaczu i smutku, więc szybko wtuliłam się w babcię- To takie trudne.

-Wiem, kochanie, nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ale ty jesteś wspaniałą kobietą i wierzę, że dasz sobie radę.

-Ale…

-Masz Georgie, masz nas, masz Dexter’a. Już widzę, że to świetny chłopak. Wiem, że on ci pomoże przez to wszystko przejść. Słuchaj swojego serca, nie myśl o tym co mówią inni i bądź szczęśliwa.

Oczywiście. Mogłam się tego spodziewać. Mądra gadka, niczym wyciągnięta z jakiegoś filmu. Ale tego mi było trzeba, od razu zrobiło mi się lepiej, lżej. Uśmiechnęłam się przez zbierające się w oczach łzy. Na szczęście nie popłynęła żadna z nich.

-Pójdziemy do ogrodu?- zapytała z uśmiechem babcia. Kiwnęłam głową. -Chłopcy?- zawołała babcia w głąb salonu- Wychodzimy na zewnątrz, przyłączycie się? Bierzemy ciastka i nie wiem czy coś po nich zostanie gdy wrócimy.

Chłopcy poderwali się natychmiast, gdy dowiedzieli się o prawdopodobnej utracie ciastek. Siedzieliśmy za domem, ciesząc się ładną pogodą i mile spędzonym dniem. Nagle mój spokój zmąciła pewna myśl.

-Dexter, kiedy odwiedzisz rodziców?- zapytałam. Miał nadzieję, że zapomniałam, chciałby. Oczywiście, że pamiętałam. Zmusiłam go do wyciągnięcia telefonu i umówienia się z rodziną. Odszedł na chwilę, aby porozmawiać przez telefon. Wracając trzymał dłonie w kieszeniach, a jego wyraz twarzy był co najwyżej obojętny.

-Możemy przyjść dziś na kolację- powiedział- Państwo też są zaproszeni- ożywił się zwracając do dziadków.

-Nie, nie- szybko powiedziała babcia- Idźcie sami, my się nie nadajemy. Może kiedy indziej. Chodź Allie- zwróciła się do mnie- Musisz się przebrać.

Pociągnęła mnie do pokoju gościnnego, w którym miałam spać. Otworzyła stojącą tam szafę i wyciągnęła pokrowiec. Wręczyła mi go i zostawiła samą bez słowa. Uśmiechnęła się tylko pociesznie, kiedy zerknęła na mnie ostatni raz. Rozsunęłam suwak. W środku znajdowała się czarna sukienka w białe kropki, na grubych czarnych ramiączkach. Sięgała przed kolano, była dopasowana w talii i opływała moje nogi od pasa. Założyłam jeszcze moje czarno-białe kolczyki „kółka” i czarne czółenka na obcasie. Wydawało mi się, że wyglądam dobrze.

-Oh, wiedziałam, że będziesz świetnie wyglądać- zachwalała babcia.

-Moja wnusia jest śliczna- dodał dziadek.

-Wyglądasz pięknie- powiedział Dexter.

Dopiero ostatni komplement mnie onieśmielił i się zarumieniłam. Wyszliśmy przed dom i pomachaliśmy dziadkom. Dexter chwycił mnie za rękę i weszliśmy na chodnik. Nie musieliśmy jechać samochodem, okazało się, że rodzina Heaven, mieszka kilka domów dalej. Dopiero wtedy poczułam się zdenerwowana.

Posiadłość rodziny Dex’a była niemalże identyczna jak ta dziadków. Dom był co prawda trochę większy, ale utrzymywany w tym samym stylu. Jeszcze jedną różnicą, było to, że na podjeździe stał duży terenowy samochód,a nie mały fiat. Ogród był tak samo zadbany i pełen kwiatów. Od razu mi się tam spodobało.

Weszliśmy do środka. Znaleźliśmy się w przedsionku, gdzie było miejsce na zostawienie ubrań, nie posiadaliśmy ani kurtek, ani płaszczy, przeszliśmy dalej. Było to duże, przestronne pomieszczenie, zawierające w sobie kuchnię, jadalnię i salon. Część kuchenna była wyłożona kremowymi, lśniącymi płytkami, a salon i jadalnia ciemnymi panelami. Jasne szafki w kuchni idealnie współgrały z ciemnymi meblami w salonie i ciemnym stołem w jadalni. Ściany były jasno-beżowe. Wisiały na nich zdjęcia domowników. W salonie ustawione były dwie brązowe kanapy i dwa fotele- spokojnie mogłaby się tam zmieścić duża rodzina. Z lewej strony, zobaczyłam schody prowadzące na piętro i kilkoro drzwi. Za to na wprost mnie było oszklone przejście na taras, do ogrodu. Został tam ustawiony stół ogrodowy, suto zastawiony, przy którym już śmiali się i rozmawiali goście. Zanim się zorientowałam stałam na zewnątrz, przed rodziną Heaven’ów.

Pierwszą osobą, która nas przywitała, była siostra Dexter’a, Charlie. Czerwone usta w pełnym uśmiechu ukazywały białe proste zęby. Miała krótkie włosy, zafarbowane na coś pomiędzy brązem a bordo, ale wyglądała dobrze. Od razu przywitała nas z szeroko otwartymi ramionami, odchodząc od stołu, przy którym podawała małej dziewczynce jej szklankę z sokiem. Charlie była jedną z najsympatyczniejszych osób jakie tam spotkałam. Jakie spotkałam w całym życiu. Od razu było widać, że ma dystans do siebie i poczucie humoru- to zapewne przez kowbojski kapelusz jaki pojawił się na jej głowie. Poza tym miała na sobie długą, dżinsową koszulę, czarne legginsy i wygodne, sportowe buty. Lewą rękę zdobiły jej kolorowe bransoletki, a na szyi wisiał naszyjnik z koralików, zrobiony najprawdopodobniej przez jej małą córeczkę. Wyglądała jak jedna z tych nowoczesnych mam, które mają swoje programy w telewizji.

Zaraz po wyściskaniu brata, siostra przeszła do poznania mnie. Zlustrowała mnie z góry do dołu i zaśmiała się. Nie był to jednak szyderczy śmiech ze mnie. Zaraz po tym zapytała mnie ile Dexter mi zapłacił za to, żebym udawała, że przynajmniej mogę z nim wytrzymać, bo jestem zdecydowanie dla niego dobra, żeby przyjaźnić się z nim z własnej woli. Uściskała mnie (co prawda nie tak mocno jak brata) i postanowiła przedstawić reszcie rodziny.

Poznałam Ben’a, bardzo wysokiego bruneta. Miał te same oczy, te same włosy co młodszy brat. Brakowało mu jednak tego sławnego uśmiechu Dextera. Posiadał jednak błysk w oku, który z pewnością przyciągał dziewczyny- Ben okazał się największym podrywaczem w rodzinie. Znikąd wyskoczył Allan- najmłodsze dziecko Heaven’ów. Czuł się urażony, że nie zawołano go od razu, gdy przybyłam, bo był bardzo ciekawy dziewczyny brata. Za każdym razem gdy byłam tak nazywana zaczynałam się rumienić, ale chyba trzeba było się do tego przyzwyczaić. Allan był wesołym nastolatkiem, z rozczochraną ciemnobrązową czupryną i świdrującymi niebieskimi oczami (które były u nich rodzinne, każdy członek klanu, miał oczy o tym samym niesamowitym błękitnym odcieniu). Poza tym, w odróżnieniu od reszty rodzeństwa posiadał kilka piegów na swoich różowych policzkach.

Wtedy rozbrykany Allan ustąpił miejsca swoim rodzicom. Eleonor Heaven była niższa nawet ode mnie, bardzo przypominała mi Alex Taymor. Równie szeroko się uśmiechnęła, a na jej twarzy pojawiało się parę zmarszczek. Miała włosy w tym samym kolorze co córka, jednak trochę dłuższe i bardziej kręcone. Oczywiście posiadała też błękitne oczy, które patrzyły z troską na wszystkie bliskie osoby. Zdawało mi się, że z takim samym wyrazem patrzyła też na mnie. Za to Frank Heaven był rosłym mężczyzną o brązowych włosach z przebłyskami srebrnych kosmyków. Jego oczy były najciemniejsze, jednak to nadal był ten sam głęboki błękit. Cała rodzina obchodziła się ze mną jakbym była jej częścią, co w sumie było bardzo miłe. Nareszcie czułam się potrzebna, czułam się częścią czegoś wspaniałego czym była prawdziwa rodzina.

Później szybko poznałam kilka kuzynek i kuzynów, dziewczynę Allana, męża Charlie, George’a i ich córeczkę Holly. Rzeczywiście była najbardziej uroczą istotką na świecie. Z ulgą zauważyłam, że odziedziczyła niebieskie oczy po mamie, miały taki sam kolor jak u reszty rodziny. Co najciekawsze Holly, która znała wujka Dexter, tylko z paru zdjęć, od razu wtuliła się w jego ramiona. To było rozczulające.

Biesiada przy stole trwała dobre półtorej godziny. Wszyscy (łącznie ze mną) rozmawiali, śmiali się i dobrze się bawili. Padło parę pytań w moją stronę, ale nie chciałam okazać się większą atrakcją niż Dexter, więc przez cały czas starałam się aby to on był gwiazdą tego wieczoru. I wszystko byłoby dobrze, gdyby po pewnym czasie nie usłyszelibyśmy pukania w szybę.

Wszyscy odwrócili się w kierunku, z którego dobiegał dźwięk, nastała kompletna cisza, zakłócana tylko przez stukot obcasów. Na taras weszła dziewczyna. Długie, blond loki, piwne, wręcz złote oczy, uśmiech wart milion dolarów. Ubrana w pudrowo różową koszulkę na ramiączkach, w tym samym kolorze zresztą była pikowana torebka i wysokie szpilki, a oprócz tego krótka, ale elegancka szara spódnica. Wyglądała jak jakaś ważna osobistość, ale zachowywała się normalnie. Uśmiechnęła się wesoło. Popatrzyłam po gościach, wydawało się, że nikt nie podziela jej entuzjazmu. Może oprócz Dexter’,  na którego twarzy pojawił się cień uśmiechu. To on odezwał się jako pierwszy.

-Jennifer?

Seguir leyendo

También te gustarán

90.8K 4.7K 26
Biedronka i Lidl Czy są to wrogowie, których już nie da się pogodzić? Czy też wręcz przeciwnie? Czy silne uczucie którym jest wzajemna nienawiść...
114K 2K 165
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
7.8M 257K 45
Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Ba...
179K 4.2K 29
Książka opowiada o 14 letniej Julii Miller, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum razem ze swoim bratem bliźniakiem Johnatan'em. W tym...