Hermiona i Damon szli przez błonia, rozmawiając o błahych rzeczach. Gdy wreszcie dotarli do gmachu szkoły, pożegnali się i każde z nich udało się do swojego pokoju. Damon ze smutną miną wszedł do dormitorium, które dzielił ze Stefanem i Eleną. Zastał ich tam i oczywiście się całowali. Przewrócił oczami i poszedł do łazienki, aby się odświeżyć. W tym samym czasie panna Granger weszła do swoich komnat, powiesiła sukienkę w szafie, a sama rzuciła się na łóżko, myśląc o tym, co zdarzyło się między nią, a Damonem.
Kochał ją.
Od chwili, kiedy poznali się wtedy na tej imprezie Hermiona marzyła o tym, aby usłyszeć te słowa od Salvatore’a. Gdy po spędzonej z nim nocy, wychodziła z jego sypialni miała nadzieję, że ją zatrzyma, powie, żeby została, bo po prostu chce z nią być. Jednak kiedy poznała lepiej Malfoy’a coś się zmieniło. Już tego nie chciała.
Wolała spędzać swój czas w towarzystwie blondyna, rozmawiać z nim, kłócić się i patrzeć na jego uśmiech, który potrafił oczarować każdą kobietę.
Teraz, kiedy jest z przystojnym Ślizgonem, pojawia się niesamowicie pociągający wampir i chce z nią być.
Kochałam go, lecz czy nadal kocham? – pomyślała Granger. Leżała tak jeszcze przez chwilę, po czym gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej. – Nie kocham. Kocham tylko Dracona. I to z nim pragnę być. Bez względu na wszystko.
Hermiona spojrzała na zegarek i szybko wyskoczyła z łóżka, zegar wskazywał 19.50, co oznaczało, że za 10 minut przyjdą jej przyjaciele na małą imprezę. Gryfonka pobiegła do łazienki, po drodze zgarniając rzeczy na przebranie.
W momencie kiedy wychodziła z toalety, rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyna otworzyła i zobaczyła tam Harry’ego, Rona i Ginny. Z uśmiechem wpuściła ich do środka. Gdy tamci się już rozsiedli, ktoś znów zapukał.
- Otwarte! – zawołała Granger i do jej pokoju wpakowali się Astoria, Pansy, Blaise, Teodor i Draco. Na widok tego ostatniego, Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
- O Merlinie!! – zawołała Greengrass.
- Co się stało? – zapytał zmartwiony Nott.
- Hermiona, jak ty ślicznie wyglądasz!!
- Dzięki. – odparła dziewczyna, całując Ślizgonkę w policzek.
Po jakiś 5 minutach ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Panna Granger otworzyła je i z uśmiechem zaprosiła swoich wampirzych przyjaciół do pokoju. Kiedy już wszyscy siedzieli i każdy miał w dłoni szklankę z Ognistą Whiskey, odezwał się Ron.
- No to co robimy?
- Może jakaś gra? – zaproponował Teodor.
- Jaka? – Zabini.
- Prawda czy wyzwanie? – Ron.
- Zawsze w to gramy. – stwierdziła Pansy.
- Bo jest fajne! – odparł Harry.
- No to jak? Gramy w to? – zapytał Draco.
- Tak. – padła jednogłośna odpowiedź.
Usiedli na podłodze w kółeczku, Stefan wziął butelkę i zakręcił. Wypadło na Pansy.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Ty i Blaise, jesteście razem?
- Tak. – odparła z uśmiechem i zakręciła.
- Draco, prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Opowiedz nam jedną ze swoich bardzo skrytych tajemnic.
- Nie ma mowy. – odparł stanowczo chłopak.
- Albo odpowiadasz albo dostajesz jakieś zadanie.
- Chcę zadanie.
- No dobra… jutro na śniadanie przyjdziesz ubrany cały na różowo. – zaśmiała się wrednie Parkinson, gdyż wiedziała, że jej kolega nie znosi tego koloru. Blondyn jęknął niezadowolony.
- Dawaj tę butelkę, ty podły człowieku. – warknął. Wypadło na Hermionę. – Oo! Granger!
- Wyzwanie. – odpowiedziała od razu Gryfonka.
- W takim bądź razie jutro w Wielkiej Sali pojawisz się razem ze mną ubrana na różowo.
- Ugh… dobra.
Odebrała od niego butelkę i zakręciła.
- Damon.
- Prawda.
- Czy… czy to, co mi dzisiaj powiedziałeś… czy mówiłeś wtedy poważnie?
- Jak najbardziej.
- Przykro mi. – wyszeptała. Reszta patrzyła na nich ze zdziwieniem.
- Ktoś nam powie o co chodzi? – zapytał Blaise.
- Nie. – odparli razem Granger i Salvatore, po czym się roześmiali. Inni ze zdumieniem to obserwowali.
- Dobra, grajmy dalej. – powiedział Ron i gra trwała dalej.
Kiedy im się to już znudziło, to zaczęli rozmawiać i nie tylko. W tym momencie bardzo pijane Hermiona, Pansy i Astoria stały na środku pokoju i chwiały się w rytm muzyki. Wszyscy patrzyli na to z rozbawieniem.
Damon podszedł do Dracona, który stał przy stoliku i nalewał sobie kolejną porcję alkoholu.
- Ona cię kocha. – powiedział. Blondyn spojrzał na niego ze zdziwieniem. – Powiedziała mi. Powiedziała też, że jesteś przeze mnie zazdrosny. Rozumiem to, jesteś jej chłopakiem i masz do tego pełne prawo. Jednak nie musisz się martwić o to, że ci ją zabiorę… że ktokolwiek ci ją zabierze. Ona bardzo cię kocha, zaufaj mi. – kiedy zakończył swój wywód, po prostu odszedł, tak jakby nic się nie stało. Draco patrzył za nim przez chwilę, po czym przeniósł swój wzrok na Hermionę. Przytulała się teraz z Parkinson, tańcząc do wolnej muzyki. Uśmiechnął się lekko. Wziął drugą szklankę i nalał do niej Whiskey, następnie podszedł do Damona.
- Trzymaj. – powiedział, podając mu szklankę z alkoholem.
- Dzięki.
- Długo znasz Hermionę?
- Poznaliśmy się w zeszłym roku w wakacje.
- Cieszę się, że ma takiego przyjaciela jak ty. – odparł blondyn, klepiąc wampira po ramieniu.
Tymczasem po przeciwległej stronie pokoju.
- Czy Draco i Damon właśnie normalnie rozmawiają?- zapytał Harry, opluwając się Ognistą.
- Czy Malfoy poklepał go po ramieniu? – dodał z niedowierzaniem Ronald.
- Od kiedy oni się lubią? – spytał Zabini, który w tym samym czasie kichał, w związku z czym aż się posmarkał.
- O cholera. – Stefan tylko w ten sposób potrafił skomentować zachowanie swojego brata i chłopaka Hermiony.
Było już dawno po północy wszyscy byli coraz bardziej pijani i zmęczeni. Blaise zaraz po tym jak opróżnił pół butelki Whiskey usnął zwinięty w kłębek na dywanie przy kominku. Po nim padli Ron i Ginny. Harry postanowił wrócić do swojego dormitorium, tak samo jak Astoria i Teodor. Elena i Stefan również udali się do swojego pokoju, Pansy usnęła w wannie. Został tylko Damon, Draco i Hermiona, która również usypiała już wtulona w ramię wampira. Salvatore spojrzał na Malfoy’a i dostrzegł w jego oczach spokój i zrozumienie. Po kilku minutach wszyscy już smacznie spali i żadne z nich nie myślało o tym, że jutro rano są lekcje.
Hermionę zbudził trzask zamykanych drzwi. Otworzyła oczy i wstała. Po całym jej pokoju były porozrzucane butelki po alkoholu, jak zawsze po ich imprezach. W pokoju była sama, co musiało oznaczać, że wszyscy udali się do swoich dormitoriów. Panna Granger spojrzała na zegar i krzyknęła z przerażeniem. Czasomierz wskazywał 8.30, co znaczyło, że jest już dawno po śniadaniu i lekcje trwają od 30 minut. Gryfonka wzięła szybki prysznic, ubrała się i zabierając torbę z książkami wybiegła z pokoju.
Hermiona biegła ile sił w nogach, aż w końcu dotarła do sali lekcyjnej. Wzięła głęboki wdech i nacisnęła klamkę.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. – powiedziała, wchodząc do klasy. Wzrok każdego ucznia skierował się na nią.
- Panno Granger, coraz częściej zdarza się pani spóźniać na lekcje. To jest niedopuszczalne, aby najlepsza uczennica w szkole się tak zachowywała.
- Naprawdę przepraszam, pani profesor. To już się nie powtórzy.
- Mam nadzieję. Gryffindor traci 10 punktów, a pani niech usiądzie na swoim miejscu.
Hermiona zajęła miejsce koło Harry’ego, który był w klasie.
- Dlaczego mnie nie obudziliście? – wyszeptała, wyjmując książki na ławkę.
- Tak słodko spałaś.
- Co nie zmienia faktu, że mnie nie obudziliście.
- Sorry Miona. Nie gniewaj się. – odparł cicho chłopak.
- Bez rozmów, proszę! – krzyknęła McGonagall i już żadne z nich się nie odezwało. Granger rozejrzała się po klasie i zobaczyła Blaise’a, który spał wtulony w książkę, a zaraz obok niego siedział na krześle Draco. Odchylony do tyłu z zamkniętymi oczami i lekko rozchylonymi ustami. Hermiona uśmiechnęła się lekko na widok tej dwójki. Jej wzrok przesunął się dalej i dostrzegła Pansy i Astorię, obydwie niemal leżały na ławce ze znudzonymi minami. Kawałek dalej siedział Teodor z kimś ze Slytherinu, chłopak również już usypiał. Granger spojrzała na drugą stronę sali i zobaczyła Rona, który spał oparty o ramię Deana Thomasa. Szturchnęła Pottera łokciem i kiwnęła głową w stronę Weasley’a. Wybraniec uśmiechnął się szeroko na widok przyjaciela.
Po dwóch godzinach dość nudnej lekcji wszyscy udali się na podwójne zajęcia eliksirów. Profesor Snape, jak to zawsze miał w zwyczaju, przywitał ich kąśliwymi uwagami, odjął Gryfonom jakieś 30 punktów na samym początku lekcji, po czym burknął, że na tablicy są instrukcje i żeby uwarzyli ten eliksir.
Zbliżał się koniec drugiej godziny lekcji z Mistrzem Eliksirów, wreszcie zadzwonił, upragniony i wyczekiwany przez wszystkich uczniów, dzwonek. Szybko zebrali swoje rzeczy i wybiegli z Sali, podążając na kolejną, ostatnią tego dnia lekcję. Lekcję Obrony Przed Czarną Magią. Hermiona wraz z przyjaciółmi weszła do klasy OPCM i zajęła swoje miejsce, tym razem w ławce z Blaisem.
- Dzień dobry! – zawołał profesor, stając za swoim biurkiem.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. – mruknęła Granger do Zabiniego, a ten pokiwał głową ze zrozumieniem. Wszyscy po wczorajszej imprezie byli w okropnym stanie. Zaspani, z bólem głowy, niektórzy z bólem brzucha. Na przykład Ronald, który na każdej przerwie biegał do łazienki, aby załatwić swoje potrzeby.
- Co tam pani mamrocze, panno Granger? – zapytał Lucjusz, spoglądając na nią.
- Nic. – westchnęła dziewczyna.
- Ależ proszę się podzielić swoimi przemyśleniami nie tylko z panem Zabinim, my również pragniemy wiedzieć.
- Aż tak bardzo pragnie się pan dowiedzieć, co o panu myślę? – warknęła Hermiona, wstając i podpierając się o ławkę.
- Ohh… nie wygląda pani najlepiej. – rzekł Malfoy Sr. marszcząc nos. – Ciężka noc?
- A od kiedy zrobił się pan taki troskliwy?
- Jest pani moją uczennicą, a moim obowiązkiem, jako nauczyciela jest dbanie o swoich podopiecznych. – powiedział wyniosłym tonem.
- Proszę sobie darować te bzdury. Doskonale wiem, że mnie pan nienawidzi, więc o co panu chodzi? Chce mnie pan upokorzyć?! – krzyknęła.
- Nie życzę sobie takiego tonu.
- To nie jest koncert życzeń. – wysyczała Granger.
- Pani zachowanie jest oburzające!! – wykrzyknął Lucjusz.
- Ohh… naprawdę? A myślałam, że się panu spodoba. Przecież właśnie zachowuję się arogancko i egoistycznie …. – powiedziała, po chwili dodając. - … czyli jak pan.
- Jak śmiesz… - zaczął profesor, jednak nie dane mu było skończyć.
- Tak, śmiem. Tak samo jak pan śmiał przez wiele lat obrażać mnie. Może pochwali się pan wszystkim, jak nazywał mnie ten niby dobrze wychowany arystokrata??
- Nie odważysz się.. – syknął.
- Tak pan myśli? No to się pan myli! – zawołała. – A może pan nie pamięta, jak mnie pan nazywał.
- Panno Granger…
- To już nie szlama? – zapytała z udawanym zdumieniem. – Teraz nazywa mnie pan ‘’panną Granger’’, a gdzie się podziała nic nie warta szlama, okrywająca hańbą prawdziwych czarodziejów??
Uczniowie wzięli głęboki wdech i wstrzymali powietrze, czekając na reakcję Lucjusza Malfoy’a. Jednak ten nie zdążył odpowiedzieć, gdyż do Sali wpadł jakiś zdyszany pierwszoroczny.
- Dzień dobry. – przywitał się. – Profesorze Malfoy, dyrektor Dumbledore prosi pana do swojego gabinetu na herbatkę. Powiedział też, aby zwolnił pan uczniów z reszty lekcji.
- Dobrze, dziękuję.
Kiedy uczeń pierwszego roku zniknął za drzwiami klasy, Malfoy powiedział głośno.
- Jesteście wolni!
Wszyscy nadal zdumieni tym, co przed chwilą zaszło, spakowali swoje rzeczy i wyszli z Sali.
Harry, Hermiona, Pansy, Blaise i Draco poszli do Pokoju Życzeń, gdyż mieli 30 minut do obiadu. Usiedli i zaczęli prowadzić luźną rozmowę.
- A właśnie, Hermiono, zapomniałam cię wczoraj zapytać, kupiłaś w końcu jakąś suknię?
- Tak, Damon mi wybrał cudowną sukienkę.
- Damon ci wybrał? To koniecznie muszę ją zobaczyć!
- Zobaczysz na balu.
- Nie pokażesz mi wcześniej? – zapytała Parkinson, robiąc minkę proszącego psiaka.
- Nie. – odparła Granger, pokazując język przyjaciółce.
Dziewczyny nadal rozmawiały o sukniach, balu i innych tego typu rzeczach, a chłopaki gadali, jak zwykle o Quidditchu.
Wreszcie nadeszła pora obiadu więc całą piątką udali się do Wielkiej Sali. Przy drzwiach Ślizgoni poszli do swojego stołu, a Gryfoni do swojego. Hermiona zajęła miejsce obok Damona, który już tam był.
- I jak tam, kociaku? – zapytał, wlewając sobie do talerza zupy.
- Dobrze, a tam? I nie mów do mnie kociaku.
- W porządku. Dowiedziałem się od twojego przyjaciela, Rona, że zrobiłaś jakąś wielką awanturę na lekcji. Kto cię tak zdenerwował?
- Profesor Malfoy. – wysyczała, wręcz rzucając łyżką o stół.
- Co ci zrobił?
- Jest nadęty, arogancki, denerwujący i do tego się puszy. Merlinie, jak ja go nie znoszę. – warknęła.
- Whoa… ejejej… spokojnie. Mam z nim pogadać?
- Sama sobie z nim pogadam. – burknęła.
- Ale ja to zrobię delikatniej.
- Błagam, nie rozśmieszaj mnie! Ty? Delikatniej?
- Tak, wiesz jestem spokojniejszy niż ty i zdecydowanie grzeczniej się zachowuję. – odparł, uśmiechając się szeroko.
- Twierdzisz, że nie potrafię się opanować? – zapytała ze złością.
- Tak, właśnie tak uważam.
Granger rzuciła łyżkę do talerza, tak, że prawie spadł na podłogę, po czym wstała i powiedziała.
- Czekaj na mnie przed Wielką Salą. Pojawię się 5 minut przed balem. – po czym wymaszerowała z Sali, odprowadzana wzrokiem innych mężczyzn, którzy patrzyli na nią z pożądaniem.
Prawda była taka, że ta dziewczyna była jedną z najpiękniejszych dziewcząt w Hogwarcie, o ile nie najpiękniejszą. Każdy mężczyzna pragnął, aby chociaż na niego spojrzała. Jednak ona chciała tylko tego jednego. Chciała Dracona Malfoy’a, czego niestety nie mogła przyznać publicznie.