Ramza's Story REMAKE

By EoNagisa

1.1K 36 13

"Wyglądałem jak fiński heavymetalowiec. Tusz spłynął w dół mojej twarzy tworząc długie smugi na policzkach. S... More

Ważne!
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5

Rozdział 2

130 4 2
By EoNagisa


Nie powiedziałem rodzicom o tym nieprzyjemnym incydencie, który spotkał mnie w drodze powrotnej ze szkoły. Ludzie na ulicy zaczepiali się bez wyraźnego powodu, aby zapytać o dzień albo inny mało istotny szczegół – miła inicjatywa, ale każda moneta miała dwie strony. Mojego samopoczucia nie zmienił fakt, że nim dotarłem do domu zostałem skomplementowany jeszcze ze trzy razy. Nie mogłem wyrzucić z pamięci tamtych chłopaków. To przypadkowe spotkanie pozostawiło po sobie jedynie gorycz i niepokój. Asura musiał być bardzo pewny siebie, skoro podszedł do mnie tylko po to, aby bliżej się przyjrzeć. Jakbym był elementem wystroju albo egzotycznym zwierzęciem. Miałem nadzieję, że jego zainteresowanie nie będzie mnie więcej dotyczyć.

Dyrektor zadzwonił kolejnego dnia, przed południem. Zaprosił na spotkanie w towarzystwie jednego z rodziców, ale zdążył pogratulować mi dobrych wyników w poprzedniej szkole i z radością oznajmił, iż zdobyte punkty kwalifikowały mnie do dwunastej klasy. Ojciec chyba jeszcze nigdy nie był ze mnie aż tak dumny; mama prawie popłakała się ze szczęścia i choć mogłem godzinami słuchać ich pochwał, martwił mnie jeden istotny szczegół.

Dwunasta klasa oznaczała bycie seniorem. Dokładnie, jak tamci dwaj. Miałem dziwne przeczucie, że odegrają znacząca rolę w moim życiu i nie za bardzo radowała mnie ta myśl.

Niepokój towarzyszył mi przez resztę tygodnia i pomimo wielu atrakcji przygotowanych przez rodziców, nie potrafiłem się go do końca pozbyć. Ojciec sklasyfikował przyczynę mojego stresu, jako „lęk przed nieznanym" i choć nie znał całej prawdy, w jego słowach było trochę racji. Poświęciłem jeden z ostatnich wieczorów na przeszukanie mediów społecznościowych, lecz nie zdołałem odnaleźć profili tamtych chłopaków ze szkoły. Pogrążyłem się jeszcze bardziej. Nie stresowała mnie wyłącznie zmiana środowiska, ale także statusu. Byłem jedynakiem, byłem najważniejszy i każdy w szkole musiał o tym wiedzieć, łącznie z nauczycielami. Ich jednakowe mundurki, prawie identyczne fryzury i azjatyckie rysy twarzy robiły za wspaniałe tło dla mojej wyjątkowości. Ludzie w Stanach byli znacznie bardziej różnorodni, a ja nie zamierzałem schodzić z piedestału.

Asura nie nosił makijażu i mrocznych ubrań, a jednak czułem, że w porównaniu z nim wypadałem dosyć żałośnie. To na pewno przez te włosy.

Nie traciłem czasu i od razu pobiegłem do rodziców z nowiną, że kolorem mojego życia był fioletowo-niebieski.

– Nie pod tym dachem – skomentował surowo ojciec, nie odrywając wzroku od scenariusza, który właśnie czytał. Schowałem telefon do kieszeni. O tej porze najbliższe salony fryzjerskie, które udało mi się znaleźć i tak były już zamknięte. – Nie musisz robić z siebie błazna w nowej szkole.

– Z moim makijażem jakoś nie miałeś problemu – mruknąłem, urażony.

– Bo zacząłeś bawić się kosmetykami, jak leżałeś w domu z nogą w gipsie – prychnął. – Wydawało się to bezpieczniejsze niż te twoje wygłupy na deskorolce, prawda, Testament?

– Tak, pamiętam – odparła mama, przesuwając palcem po telefonie. Nie wyglądała, jakby chciała się angażować w rozmowę, zwłaszcza gdy ogrywała kolejny poziom Candy Crush. – Strasznie wtedy wiało.

– Był tajfun, a ty popisywałeś się przed jakimś kolegą na schodach przed zejściem do metra – przypomniał dobitniej ojciec. Wywróciłem w odpowiedzi oczami. Słyszałem tę historię za każdym razem, gdy chciano mi udowodnić beznadziejność moich pomysłów. – Byłem pewny, że po tym incydencie nie wpadniesz na nic głupszego.

– Farbowanie włosów nie jest głupie – odparłem na swoją obronę. – Jeden chłopak w szkole, też senior, ma różowe.

– Znałem kiedyś takiego cudaka! – zaszydził ojciec. – Wciąż pamiętam tego odmieńca, nawet po tych wszystkich latach.

– No to chociaż końcówki albo pasemka...

– Wykluczone, o ile nie wybierzesz sobie normalnego koloru. Nie będziesz robił z siebie pośmiewiska, dopóki nosisz moje nazwisko.

Zabrakło mi odpowiedzi. Niewiele mogłem zdziałać, gdy to ojciec opłacał moje zachcianki. Wróciłem do siebie zastanawiając się czy na zawsze zostanę odcięty od Amazona, jeśli teraz zamówię rozjaśniacz i odpowiednie pigmenty.

Kolejną godzinę spędziłem na przeglądaniu zawartości szafy. Byłem pewny, że gdzieś na trasie Japonia – Stany Zjednoczone zaginęła mi przynajmniej jedna walizka. Rodziców nie zainteresowało, że nie miałem się, w co ubrać – choć prawdopodobnie byliby bardziej wyrozumiali, gdybym dał im więcej czasu pomiędzy zapukaniem a wparowaniem do ich sypialni. Cała ta sprawa z nową szkołą, obcymi uczniami i nauczycielami trzymała mnie w większym napięciu, niż powinna. Lubiłem być dostrzegany, ale nigdy aż do tego stopnia nie zależało mi na opinii innych. Walające się po podłodze i łóżku ubrania były przykrym dowodem tego, jak bardzo mi zależało, aby dobrze wpasować się w nowe środowisko nie tracąc tego, co już znałem. „Mały goth" brzmiało w ustach Asury tak podle i szyderczo, że miałem poważne obawy, czy nie trafię na celownik jakiegoś szkolnego łobuza.

Powiedział też, że jestem ładny. Nie myślałem o tym aż do tej chwili, aby bardziej się nie zadręczać.

Poniedziałkowy poranek przywitałem silnym bólem brzucha i uciążliwymi nudnościami. Nie zachwycił mnie mój makeup. Włosy nie chciały się układać. Strój, który wybrałem tego dnia nie był tak wygodny, jak to zapamiętałem. Kiedy skończyłem się oporządzać i zszedłem na dół, nawet moje ulubione śniadanie wyglądało obrzydliwie, a jego zapach skręcał mi wnętrzności. Zamiast jeść, spędziłem większość czasu na sączeniu gorącej herbaty i nerwowym zerkaniu w stronę okna.

Czekało mnie pierwsze wyzwanie. Musiałem wykazać się samodzielnością i iść na autobus, który miał swój przystanek gdzieś na początku ulicy. Nie było szans, abym dostrzegł pojazd ze swojego miejsca, ale mój wzrok i tak ciągle uciekał w kierunku okna. Albo zegara. Ewentualnie czasu widocznego na wyświetlaczu mojego telefonu.

Talerz zgrzytną, gdy tata podsunął go w moją stronę. Odrobina herbaty wylała się na blat, gdy drgnąłem gwałtownie, wystraszony niespodziewanym dźwiękiem.

– Przerwę na lunch masz dopiero po jedenastej, jedz – powiedziała mama. Zerknąłem na posiłek, a za chwilę mój wzrok znów powędrował w kierunku okna. Tata Testament pogłaskał mnie po głowie i ruszył w stronę salonu. – Shun!

Rodzice spotkali się w połowie drogi. Nie musiałem podsłuchiwać, aby wiedzieć, że rozmawiali o mnie. Za chwilę przybędzie ojciec, który nie cackał się ze mną nawet w połowie tak, jak jego małżonek. Wykład na temat właściwego odżywiania był tylko kwestią czasu.

Jego kroki zabrzmiały gdzieś za moimi plecami. Talerz z naleśnikami został podsunięty bliżej. Uniosłem wzrok i napotkałem jego zmartwione spojrzenie.

– Jedz, odwiozę cię.

I tyle. Trzy słowa, które zabrzmiały jak zaklęcie rozsupłujące mi żołądek. Tata Shun usiadł przy blacie w kuchni i zadzwonił do kogoś informując, że utknął w korku i przybędzie na miejsce nieco później. Byłem beznadziejny w okazywaniu wdzięczności, więc po prostu zacząłem jeść przyrządzone przez mamę śniadanie.

Mój czas na pierwszą interakcję z nowym człowiekiem wydłużył się o jakieś pół godziny. Nigdy nie sądziłem, że zmiana szkoły mogła być tak stresującym przeżyciem. Do podstawówki zabierał mnie tata Testament, później podrosłem i jeździłem pociągiem, nigdy nie doświadczając po drodze żadnych przykrych incydentów. Dzisiaj cofnąłem się w mojej samodzielności o przynajmniej kilka kroków. Myślałem, że ojciec wykorzysta te parę minut w samochodzie, aby udzielić mi stosownego wykładu, ale tym razem chyba zrozumiał jak ciężkie były dla mnie ostatnie dni.

Gdy obserwowałem główne wejście i przemieszczające się tabuny nastolatków czułem, że nadchodzące wcale nie będą lepsze.

– Ktoś ma po ciebie przyjść? – zapytał ojciec. Opierał dłonie na kierownicy, obserwując mijających nasz samochód ludzi.

– Jakiś Nick, ma czekać przed głównym wejściem – powiedziałem. Czułem, że mój głos robił się słaby od narastającej paniki. – Jak ja mam go rozpoznać? A jeśli będzie dzwonek i wszyscy się rozejdą, a ja...

– Zapytasz kogoś o drogę.

...wejdę do klasy spóźniony, wszystkie spojrzenia skupią się na mnie i będzie tam Asura, otoczony fanami, oznajmi reszcie, że „mały goth" zbyt długo pierdolił się z makijażem, wszyscy zaczną się śmiać, nauczyciel też, później uzna, że skoro zdążyłem poznać Asurę to powinniśmy usiąść obok siebie, a dalej...

– Mam iść razem z tobą?

– Nie! – zawołałem gwałtownie.

Udało mi się wymazać wszystko, co do tej pory podsuwała mi wyobraźnia. Czy było coś gorszego od tatusia, odprowadzającego swojego jedynego synia pod salę lekcyjną? Nic nie zdołałoby zmyć ze mnie takiego poczucia wstydu.

Złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi.

– Trafisz do domu sam czy chcesz, żeby odebrała cię mama?

– Poradzę sobie, dzięki.

Przeszedłem na drugą stronę ulicy, aby dołączyć do gromady uczniów na szerokim chodniku. Odwróciłem głowę i gdy ujrzałem, że srebrny Lexus wciąż był na dawnym miejscu, podniosłem rękę, żeby pomachać ojcu. Ociągał się z odjechaniem, co tylko uświadomiło mi, że ta sytuacja martwiła go bardziej niż potrafił okazać.

Nie zdążyłem dobrze zlokalizować wejścia do szkoły, gdy tuż przede mną, jak spod ziemi wyrosła nieznana postać.

– Jest i Ramza – powiedział nieznajomy, a jego równe, białe zęby błysnęły w szerokim uśmiechu. – Nick, przewodniczący, ale to pewnie już wiesz – przedstawił się i sięgnął po moją dłoń, aby ją uścisnąć. ­– Mark podesłał mi twój plan i wygląda na to, że będziemy się dosyć często spotykać na lekcjach. Chodź, chcę ci pokazać parę miejsc zanim zadzwoni dzwonek.

Byłem lekko przytłoczony otwartością tego człowieka, ale bezmyślnie podążyłem jego śladem. Nick miał szczupłą budowę ciała, długie nogi i przewyższał mnie wzrostem o głowę. Do tego te piękne włosy, od których nie mogłem oderwać wzroku. Jakby dopiero, co opuścił salon. Sięgały ramion, miały naturalny połysk, a każde rozjaśnione pasemko kontrastujące z ciemnobrązową bazą pozostawało na swoim miejscu, nie rujnując schludnej całości.

Nicolas zerknął przez ramię i zwolnił, abym się z nim zrównał. Jego ładnych, pełnych warg nie opuszczał delikatny uśmiech.

– Gdzie robiłeś włosy? – zapytałem, mając na uwadze plany, co do zmiany własnego wizerunku.

Nicolas wyglądał z przodu równie interesująco. Miał szarozielone oczy, zbyt perfekcyjnie podkręcone rzęsy i wyregulowane brwi. Tuż pod jego dolną wargą widniały dwa ślady po kolczykach, których z jakichś powodów nie założył. Opalenizna przewodniczącego była tak równa, że prawdopodobnie nie powstała z pomocą słońca. Nick nosił na sobie czarne glany, zawinięte nad kostkami jasne, dżinsowe spodnie, skórzany pasek z ćwiekami oraz błękitny, pastelowy bezrękawnik. Jego nadgarstki ozdabiały kolorowe bransoletki, z których zdecydowana większość pochodziła z różnych akcji charytatywnych. Do tego był absolutnie śliczny. Jak jakiś model albo główny bohater z filmów familijnych, czy coś.

– To robota stylisty – odparł, ale nie brzmiał, jakby się przechwalał. – Miałem w nocy sesję na promie. Zmarzłem jak cholera!

Przewodniczący, model, do tego nowojorski Adonis – ja to miałem szczęście.

– Tutaj jest twoja szafka – powiedział, sięgając po plan. – Masz sporo zajęć w innych częściach szkoły, więc raczej nie będziesz z niej zbyt często korzystał. Jest tylko pięć minut, żeby przejść z jednej klasy do drugiej, czyli rozumiesz, szkoda czasu. Ale możesz tu zostawiać materiały do literatury – podsunął. – I tak będziesz tędy przechodził po lunchu. Nie mówię zbyt szybko? – zapytał. – Mark powiedział, że jesteś z Japonii, więc jeśli czegoś nie zrozumiesz...

– O to się nie martwię – odparłem zgodnie z prawdą. Co chwilę mijali nas nowi ludzie, z którymi Nick witał się machnięciem ręki, wciąż całą uwagę poświęcając mnie. – Ale wszystko jest takie inne i jakby... nieuporządkowane...

– Już to słyszałem! – zawołał ze śmiechem przewodniczący, klepiąc mnie lekko po ramieniu. – Rok temu oprowadzałem dziewczynę, Japonkę, mówiła dokładnie to samo. Całkiem nieźle zintegrowała się z miejscowymi. Jest teraz na macierzyńskim, jeśli dobrze pamiętam – dodał, dając mi znak, abyśmy ruszyli dalej.

– Tylko nie ciąża! – westchnąłem dramatycznie. – Rodzice by mnie zabili, gdyby się dowiedzieli.

Nicolas roześmiał się głośno, wyraźnie zaskoczony żartem z mojej strony.

– Dziewczyny twierdzą, że jest tu taki, który potrafi zaciążyć spojrzeniem, więc lepiej na niego uważaj! – kontynuował ze śmiechem. – Jesteśmy, tutaj masz matmę – zaanonsował, gdy stanęliśmy przed otwartymi drzwiami. – Całkiem odważne z twojej strony, żeby brać algebrę w poniedziałek z samego rana. Zaczekaj tu na mnie, gdy skończy się lekcja, dobra? Zaprowadzę cię później na biologię.

Przytaknąłem, a Nick ścisnął z uśmiechem moje ramię i oddalił się w swoją stronę. Miałem jeszcze chwilę do dzwonka, więc zacząłem obserwować mijających mnie ludzi, mimowolnie wypatrując charakterystycznego, jaskrawego różu pośród tłumu. Może za bardzo poniosła mnie wyobraźnia? Ludzie nie rozstąpili się, gdy szedłem korytarzem, nikt mnie nie zaczepiał, nie nazywał „małym gothem" ani nic w tym stylu.

Wszedłem do klasy, gdy tylko zabrzmiał dzwonek. Wewnątrz znajdowało się dziesięć trzyosobowych ławek, na ścianach wisiały pomoce naukowe, a widok z okien wychodził na puste o tej porze boisko do piłki nożnej. Zająłem miejsce na samym końcu, tuż przy wypolerowanej na połysk szybie, próbując wyglądać na niesamowicie zajętego, gdy do pomieszczenia zaczęli napływać obcy ludzie. Mniej więcej minutę później obok mnie usiadła chuda dziewczyna z pomarańczowo-czerwonym irokezem, której twarz wyglądała trochę jak żywa reklama jakiegoś studia piercingowego. Zagapiłem się z liczeniem i przy dziewiątym kolczyku odkryłem, że ja również byłem przez nią obserwowany.

– Liz – oznajmiła, wyciągając dłoń. Jej szczupłe palce pokrywało tyle pierścionków, że mogły robić za kastet.

– Ramza – odparłem niepewnie. Wypadało się uśmiechnąć, ale dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby nie potrafiła tego robić, a ja nie chciałem, aby sytuacja była jeszcze dziwniejsza.

Już miałem dyskretnie usiąść bliżej okna, gdy na blacie przede mną wylądowała niewielka buteleczka z czarnym lakierem do paznokci. Uniosłem na dziewczynę pytające spojrzenie. Jej ciemnoczerwone usta wykrzywił grymas, który pewnie miał być czymś w rodzaju uśmiechu.

– Masz jeszcze chwilę, zanim zacznie się lekcja – powiedziała, po czym westchnęła ciężko, otwierając podręcznik. – Nie, żeby Woody zwracał uwagę, co dzieje się z tyłu, gdy ma swoich ulubieńców w pierwszej ławce.

Dopiero, gdy brałem do ręki buteleczkę zauważyłem, że lakier na środkowym i serdecznym palcu był trochę zdrapany. Nie przeszkadzałoby mi, gdybym musiał tak chodzić przez cały dzień, ale miło, iż ktoś zupełnie altruistycznie postanowił wyciągnąć do mnie pomocną dłoń.

Szybko zrozumiałem, że nie byłem jedyną nową twarzą w klasie. Wielu uczniów mogło uczęszczać do tej samej szkoły od lat i nigdy nie mieć ze sobą zajęć. Ot, taka Liz – oprócz profesora i dwóch kujonów z pierwszej ławki, nie znała nikogo. Byliśmy najbardziej charakterystyczną parą w sali. Nauczyciel – który z jakiegoś powodu nosił kowbojski kapelusz – gdy tylko zapomniał o naszych imionach, ochrzcił nas mianem „mroczna ławka". Dziewczyna pokazała mu w odpowiedzi środkowy palec, uczniowie wybuchli śmiechem i wróciliśmy do lekcji. Czułem jakiś przedziwny rodzaj podekscytowania na myśl, że podobna bezczelność uszła Liz na sucho. Wiele osób zwracało się do nauczyciela po imieniu, gawędzili o wakacjach, przyszłych projektach i innych mało istotnych rzeczach. Nie było tego wyraźnie zaznaczonego dystansu, który zapamiętałem z poprzedniej szkoły. Materiał od razu lepiej wchodził, gdy w klasie panowała luźna atmosfera.

Kiedy lekcja się zakończyła, wyszedłem z sali, jako jedna z pierwszych osób, gdyż część uczniów została, aby porozmawiać sobie z nauczycielem. Nicolas już na mnie czekał.

– Miałeś zajęcia w pobliżu? – zapytałem, zaskoczony jego obecnością. Byłem pewny, że będę musiał na niego zaczekać, tak jak wspominał.

– Korzystam z przywilejów – odparł dumnie Nick. – Co by się stało z reputacją szkoły, gdyby wyszło na jaw, że zostawiamy biednych, zagubionych uczniów bez pomocy? – dodał z udawanym przejęciem.

Z klasy wyszła Liz. Machnęła mi ręką na pożegnanie, pokazała przekłuty język Nicolasowi i oddaliła się w swoją stronę.

– Ty szczęściarzu – powiedział z podziwem przewodniczący. – Liz może nie wychyla się ze swoimi talentami, ale zajebiście daje ściągać. Chodź, może mamy razem biologię.

Ruszyliśmy za dziewczyną, lecz ku rozpaczliwemu jękowi Nicolasa, Liz skręciła w korytarz prowadzący do sekcji lingwistycznej. W przeciwieństwie do przewodniczącego, ja nie potrafiłem wybiegać tak bardzo wprzód z moją edukacyjną przyszłością. Nadchodzące testy i eseje niewiele mnie w tym momencie interesowały. Tylko dzięki Nickowi nie czułem się tak bardzo wyobcowany. Mój przewodnik miał wielu przyjaciół, mógł usiąść z każdym, ale uprzejmie dotrzymywał mi towarzystwa w ławce podczas biologii, geografii i w porze lunchu. Tak jak wspominał na początku dnia, w drodze do właściwej sali mijaliśmy moją szafkę. Nie byłem gotowy zaufać temu ustrojstwu i zostawić w nim moich podręczników, więc po krótkim postoju ruszyliśmy dalej.

– Widzę, że zrobiłeś dokładnie tak jak większość dzieciaków z zagranicy – powiedział Nick, studiując kolejne dni mojego planu, gdy zmierzaliśmy w stronę właściwej sali. – Wziąłeś sobie ojczysty język, jako dodatkowy przedmiot. Nie wstyd ci?

– Tego, że nie chcę zmarnować tych szesnastu lat męki? – zapytałem retorycznie. – Poza tym powiedzieli, że będę mógł zaliczyć japoński wcześniej i na to miejsce wziąć sobie jazdy. Nigdy nie lubiłem wychodzić ze szkoły, jako ostatni i tu na pewno nie będzie inaczej.

– Nie mów hop – odparł Nick, gdy stanęliśmy przed właściwymi drzwiami. Ktoś przykleił do nich żółtą karteczkę z narysowanym serduszkiem, w którym widniały inicjały „D.W.". – Widzisz, Warren jest młody i sympatyczny, ale jeśli nie szanujesz jego przedmiotu, jesteś skończony. Jeżeli myślisz, że potrafisz w miarę dobrze zinterpretować klasyczną literaturę, to on udowodni ci, że się mylisz.

– I każe zostawać dłużej po lekcjach? – zapytałem z niedowierzaniem.

– Nie, ale jeśli weźmiesz udział w sztuce teatralnej to możesz się pięknie wyjebać na jego eseje i testy. Z miejsca masz zaliczenie. Oby to nie był Shakespeare... – dodał ciszej, niemal błagalnie. – Gdy skończysz, to jak zwykle zaczekaj przed klasą, a ja przyjdę, żeby zaprowadzić cię na WF. Ciao! – pożegnał się wesoło i dołączył do grupy dziewczyn, które zmierzały w tym samym kierunku.

Mniej więcej w podobnym czasie pod salę podeszło kilka osób. Ktoś nacisnął klamkę, a gdy okazało się, że drzwi nie były zamknięte na klucz, wszyscy zaczęli wchodzić do środka, by zająć jak najlepsze miejsca. W przeciwieństwie do pozostałych pomieszczeń, tutaj przeważały jednoosobowe stoliki tak dosunięte do siebie, by tworzyć czteroosobowe stanowisko, w którym uczniowie mogli siedzieć naprzeciwko siebie. Idealne warunki do częstych projektów w grupach. Zająłem miejsce na tyłach sali zastanawiając się, czy praca za kulisami również włączała się, jako udział w sztuce. Lepsze to niż być zmuszonym do zrobienia prezentacji z obcymi ludźmi.

Chwilę po dzwonku zauważyłem, że zostało już tylko kilka pustych miejsc. Tym razem nikt się do mnie nie dosiadł, więc byłem zupełnie sam przy tym czteroosobowym stanowisku. Zanim na dobre rozpocząłem rozwodzić się nad moim przykrym losem i brakiem przyjaciół, do sali wkroczył młody mężczyzna, stukając palcami w twardą oprawę niewielkiej książeczki. W pomieszczeniu od razu zapanowała cisza.

Sen nocy letniej, moi mili – zaanonsował. W odpowiedzi zabrzmiał zgodny jęk większej części klasy. – No już, już. Umówiliśmy się w zeszłym roku, że to nie będzie Romeo i Julia, tak? Nigdy nie powiedziałem, że całkowicie opuszczamy twórczość pana Williama – dodał, po czym odwrócił się w kierunku drzwi. – Idą wasze egzemplarze, pięknie dziękuję, chłopcy.

Nicolas zdążył mnie wprowadzić, że w przeciwieństwie do wielu innych krajów, tutaj dogłębnie analizowano jedną, góra dwie lektury rocznie. Przykładano do tego taką uwagę, jakby po skończeniu szkoły średniej można było zacząć zawód, jako „specjalista do spraw Hamleta" czy coś w tym stylu. Czytanie nie należało do moich ulubionych zajęć, więc tym bardziej nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć, w jaki sposób można maglować jedną książkę przez kilkanaście miesięcy.

Tragarze nauczyciela wkroczyli do klasy, a ja przez moment zapomniałem o oddychaniu. Czas jakby zwolnił, szum w klasie ustał, a jedynym dźwiękiem było mocne bicie mojego serca.

Po prostu. Kurwa. Wiedziałem.

Asura odstawił karton na biurko i zrobił krok w tył, aby jego europejski przyjaciel miał więcej miejsca. Odwrócił delikatnie głowę, żeby spojrzeć na pozostałych uczniów i jego wzrok momentalnie zatrzymał się na mnie. Skupiłem uwagę na ptaku, który przeleciał za oknem, ale kątem oka dostrzegłem, że chłopak sprzedał swojemu koledze niezbyt dyskretnego kuksańca.

– Dziękuję, chłopcy, na was zawsze można polegać – powiedział wylewnie nauczyciel. – A skoro już o tym mowa, Asura...

– Nie dam się znowu na to nabrać – przerwał mu uczeń o różowych włosach. – W tym roku dla odmiany popracuję nad esejem.

– Jak chcesz... – mruknął urażony profesor. – Ale wiedz, że byłbyś świetnym Oberonem.

– Założę się!

Im dłużej stali przy biurku, tym moje nadzieje rosły. Może wcale nie chodziliśmy na te same zajęcia? Profesor Warren mógł wpaść na chłopaków przypadkiem i po ludzku poprosić ich o pomoc. Między nimi panowała bardzo koleżeńska relacja, więc nic dziwnego, że nauczyciel korzystał z niej od czasu do czasu.

Gdy tylko ostatnia myśl przeszła mi przez głowę, krzesło z naprzeciwka zgrzytnęło nieprzyjemnie o podłogę. Podniosłem wzrok i ujrzałem przed sobą całkiem sympatyczną, niezupełnie obcą twarz, na której gościł zdecydowanie zbyt wredny uśmiech. Po chwili na blacie pomiędzy nami wylądował czarny plecak, a breloczek z napisem „I love Berlin" zakołysał się lekko.

– Nie pomyliłeś klas, chłopczyku? – zapytał, a jego orzechowe oczy zaczęły wymownie ślizgać się po moim ciele. – Musisz trochę podrosnąć, jeśli chcesz się tu z nami bawić.

Już otwierałem usta do odpowiedzi, gdy wyczułem ruch w pobliżu, a po chwili potężna sylwetka zajęła miejsce obok. W nozdrza uderzył mnie intensywny zapach nieznanych perfum, ale nie dlatego odwróciłem głowę w drugą stronę. Nie potrafiłem patrzeć na tego faceta. Mój wzrok mimowolnie uciekał w innym kierunku, byleby tylko nie napotkać jego spojrzenia. Bez sensu. Głupie i niesprawiedliwe. Nie byliśmy zwierzętami, więc dlaczego miałem wrażenie, jakbym ulegał jego dominacji?

– Miałeś nie zaczynać beze mnie, Hans – powiedział z udawaną urazą siedzący obok chłopak. Jego duża dłoń leżała na mojej części ławki. Widoczne pod skórą żyły poruszały się, gdy cicho bębnił palcami w blat. – Dawno nie mieliśmy w szkole małego gotha, nie? Chcieliśmy się tylko przywitać i zaraz sobie idzi...

– Podoba mi się, jak siedzicie. – Ponad klasę wzniósł się mocno głos nauczyciela. – Jeszcze tylko Peter, gdybyś mógł usiąść z Billem i Debbie... Wybornie! To był najszybszy podział na grupy w mojej karierze!

Podniosłem głowę, patrząc na profesora z niedowierzaniem. Teatralne westchnienie zabrzmiało bardzo blisko mojego ucha.

– Albo i nie... – wymruczał melodyjnie Asura.

Zerknąłem na niego szybko i przysunąłem się do krawędzi stolika. Chłopak znajdował się zdecydowanie bliżej niż poprzednio. Całą sytuację obserwował siedzący naprzeciwko nas Niemiec. Niemal wyczuwałem ciepło bijące od ciała Asury i mimowolnie próbowałem zwiększyć między nami dystans. Moje wysiłki uznał za niezwykle zabawne.

– Ej, chyba się nas nie boisz, co? – zapytał z rozbawieniem. Jego prawa rękę zaczęła sunąć w moim kierunku.

– Odsuń się ode mnie...! – wysyczałem, nie chcąc zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Kogo chciałem oszukać? Gdybym krzyknął, Asura prawdopodobnie i tak by nie posłuchał.

– No już, już. – Chłopak usiadł bokiem, przodem do mnie, opierając łokieć na blacie. Wyglądało, jakby próbował ukryć mnie przed wzrokiem nauczyciela, używając do tego swojego ciała. ­– Nie dramatyzuj, przecież nic ci nie zrobię.

Nie potrafiłem w to uwierzyć. Każda komórka w moim organizmie wręcz krzyczała, aby znaleźć się od tego człowieka jak najdalej. Brak reakcji ze strony kolegów z klasy uświadomił mi, że podobne sytuacje nie należały do rzadkości. Nikt nie patrzył w naszą stronę, a nawet jeśli to robił – bardzo szybko odwracał głowę.

Coś trąciło moją nogę. Podniosłem wzrok na siedzącego naprzeciwko chłopaka, który wyraźnie próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Niemiec nie posiadał tej samej zastraszającej aury, co jego kolega. Znacznie łatwiej było stawić mu czoła i nie być sparaliżowanym przez strach.

– Dlaczego się nie odzywasz? – zapytał Hans, a w jego głosie pobrzmiewała udawana troska. – Wygląda na to, że jesteś bardziej nużący niż zabawny.

Prychnąłem pogardliwie, odsuwając się z krzesłem odrobinę do tyłu, poza zasięg Niemca.

– Nie jestem tu po to, żeby cię zabawiać – powiedziałem ostro. – Jak się nudzisz, to nie wiem, zrób inwazję na Polskę czy coś...

Wysoki dźwięk po mojej lewej stronie był tak donośny i nieoczekiwany, że podskoczyłem w miejscu. Wszystkie spojrzenia momentalnie powędrowały w kierunku Asury, który zaciskał dłoń na dolnej części twarzy, a jego ciało drżało gwałtownie od powstrzymywanego śmiechu.

– Co cię tak rozbawiło? – zapytał Warren, lecz nie brzmiał na złego, że przerwano mu wykład. – Powiedz, razem się pośmiejemy.

Asura próbował, naprawdę. Ilekroć odsuwał dłoń od ust i zaczynał nabierać powietrza, jego ciałem targała kolejna konwulsja, po której następował atak niepowstrzymanego śmiechu. Chłopak w końcu zrezygnował i praktycznie położył się na stoliku, chowając twarz w ramionach. Nauczyciel szybko stracił zainteresowanie i stanął tyłem do nas, by przemówić do reszty klasy, która w skupieniu słuchała jego słów. Poczułem nagle, jakby grunt osunął mi się spod nóg. Uczniowie mogli mnie ignorować, ile chcieli, ale brak reakcji ze strony profesora dawał moim prześladowcom wolną rękę.

– A-ha ha... ­– nadeszło od strony Asury. Chłopak uniósł głowę, jego policzki były zaczerwienione, a na rzęsach błyszczały łzy. – Aaach... ­– westchnął znów, aby sprawdzić czy jego głos wrócił do normy. – To było dobre.

– Obraził mnie, Asura – zauważył chłodno Hans.

– Więc po lekcjach ładnie go poprosimy, aby przeprosił, tak?

Głos Asury był słodki i przyjemny dla ucha, lecz ostatnie zdanie zmroziło mi krew w żyłach. Nie zdążyłem pomyśleć nad odpowiedzią i konsekwencjami, gdy na naszych połączonych stolikach wylądowały trzy egzemplarze Snu nocy letniej.

– Wybacz, że tak późno, ale sam widzisz, jaki chaos panuje tu na początku lekcji – powiedział nauczyciel, który niepostrzeżenie zbliżył się do naszego stanowiska. – Ty musisz być tym nowym uczniem. Ramza, tak to się wymawia, prawda? – Pokiwałem głową w odpowiedzi. – Twój ojciec jest aktorem, jeśli dobrze pamiętam. Zamierzasz wystąpić w sztuce? Na pewno będzie dumny!

– Scena raczej nie jest dla mnie... – odparłem cicho.

Zacisnąłem dłonie na kolanach, powstrzymując się z całych sił od skubania pokrywającego paznokci lakieru. Obecność Asury wywoływała we mnie tak silny niepokój, że bałem się odezwać oczekując, że za chwilę nawet barwa mojego głosu albo akcent zostaną wyśmiane.

– Jesteś pewny? – dociekał dalej nauczyciel. – Asura może ci opowiedzieć jak świetnie bawił się w zeszłym roku. Opowiadaj – zwrócił się stanowczo do chłopaka.

– Już się umówiliśmy po lekcjach na małą integrację, więc dowie się wszystkiego – odparł wesoło mój sąsiad i poufale położył ramię na oparciu mojego krzesła. – Kto wie, może nawet dam mu kilka wskazówek?

Siedziałem nieruchomo, jakbym stał naprzeciw drapieżnika, który gotów zaatakować po wyczuciu najmniejszego drgnięcia. Nauczyciel nie odszedł od razu. Przez chwilę patrzył na nas w milczeniu, a jego oblicze stało się bardziej surowe.

– Nie naprzykrzasz się nowemu koledze, mam nadzieję? – zapytał.

Co za bezsens. Czy ktoś kiedykolwiek dostał twierdzącą odpowiedź na takie pytanie?

– Po co miałby to robić, skoro będziemy ze sobą pracować przez cały rok? – wtrącił rozsądnie Hans. – To zepsułoby relacje w grupie i w ogóle.

Najwyraźniej Niemiec był osobą godniejszą zaufania, gdyż Warren przyjął jego wytłumaczenie bez mrugnięcia okiem. Odszedł, aby rozdać klasie resztę egzemplarzy Snu nocy letniej, a ja miałem ochotę schować się w jakiejś ciemnej norze, byleby tylko nie czuć na sobie tego intensywnego spojrzenia osoby siedzącej obok.

– Raczej nie jesteś gadułą, co? – westchnął z rozczarowaniem Asura. – Byłem prawie pewny, że pobiegniesz do Warrena z płaczem.

Cóż, nie musiał wiedzieć, że dokładnie to zamierzałem zrobić po lekcji.

– Ramza... – powiedział z zastanowieniem Niemiec. – Istnieje w ogóle takie imię?

– Kiedyś słyszałem – potwierdził drugi chłopak, leniwie przewracając strony lektury. Patrzyłem na ruchy jego dłoni, nie ośmielając się unieść spojrzenia. – A więc to ciebie niańczy Nicolas – dodał, a ja mimowolnie drgnąłem. Dopiero, co się poznaliśmy, a ja już nienawidziłem, gdy Asura zwracał na mnie uwagę. – Nic dziwnego, że tak za tobą lata, skoro twój stary jest aktorem.

– Stracisz kolegę, jeśli się okaże, że twój tatuś nie ma zbyt wielu nagród na koncie – dodał okrutnie Hans. – Nick to pieprzona żmija.

– Nie mów tak o nim – wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

Ramię za moimi plecami poruszyło się, a ja nie mogłem zrobić więcej niż nachylić się ku Niemcowi, aby uniknąć kontaktu z Asurą. Nie rozumiałem tego. Dlaczego z łatwością potrafiłbym naubliżać Hansowi, ale na drugiego chłopaka już nie mogłem patrzeć, zdjęty strachem? Czyżbym znał go już wcześniej? W dzieciństwie? Jeśli w tamtym okresie nie farbował włosów, nasze ścieżki mogły się kiedyś skrzyżować. Słyszał przecież o moim imieniu, a rodzice zapewniali mnie, że było rzadkie oraz wyjątkowe.

– Już cię owinął wokół palca? – podjął Niemiec. On także się nachylił, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. – Słyszałem, że znowu jest do wzięcia, więc nie trać czasu.

– Nick jest pedałem? – zainteresował się Asura. Nie miał powodu, aby to robić, jednak on też przysunął się bliżej mnie. Poczułem jego ciężkie ramię na barkach. Siedziałem już na krawędzi krzesła przy samym końcu ławki i nie mogłem uciec.

– Jak długo będzie czerpał profity, to może zostać nawet dzięciołem! – prychnął Hans.

– Nie dotykaj mnie! – warknąłem, agresywnie strącając cudze ramię ze swoich pleców.

Trudno stwierdzić czy Asura wyglądał na bardziej zaskoczonego czy rozbawionego. Nauczyciel przerwał rozmowę z innym uczniem na końcu sali, odwracając głowę w naszą stronę.

– Co tam się dzieje, chłopcy? – zapytał głośno.

– Znalazłem ci nową Tytanię do sztuki! – zawołał w odpowiedzi Asura. – Może rzeczywiście powinienem być Oberonem, skoro już tak dobrze nam idzie?

– Skup się na lekcji, Asura. Zapisałeś, co ma zrobić twoja grupa?

– Tak, tak...

Nawet nie wyciągnął zeszytu, ale nie wyglądał, jakby do końca kłamał. Co miała zrobić nasza grupa? Byłem tak zajęty znoszeniem ich zaczepek, że niczego nie zanotowałem.

Siedzący przede mną Hans opierał łokieć na blacie, układając podbródek na otwartej dłoni. Wyglądał jakby przedstawienie przypadło mu do gustu. Asura robił z siebie pajaca i gestami pokazywał jak bardzo zraniła go moja wcześniejsza reakcja. Targały mną sprzeczne emocje, z którymi nie potrafiłem sobie poradzić. Z jednej strony wściekłość na Niemca, bo śmiał traktować mnie w ten sposób, a z drugiej – nieopisany strach i niepokój, że zbyt głośne nabranie powietrza mogłoby sprowokować Asurę do bycia jeszcze większym dupkiem.

Dzwonek był wybawieniem. Porwałem z ławki mój egzemplarz Snu nocy letniej i wstałem raptownie z miejsca, podrywając z ziemi plecak. Nie zauważyłem, że jeden z pasków był owinięty wokół nóżki stolika, w wyniku czego narobiłem niezłego rabanu próbując go podnieść. Asura otwarcie wyśmiał moją niezdarność. Miałem już dość tego dnia, ale to nie był jeszcze koniec lekcji.

– Co masz po przerwie? – zagadnął chłopak z różowymi włosami, wręcz przyklejony do moich pleców, gdy zmierzałem do wyjścia z sali. – Chodźmy razem, przedyskutujemy po drodze nasz wspólny projekt.

Nawet nie chciałem o tym słyszeć. Nie wiedziałem, jak podejść do nauczyciela i zapytać go o szczegóły nie ujawniając jednocześnie, że nie uważałem na jego lekcji. Może później, gdy zdołam uwolnić się od tego towarzystwa.

– Panie Gewura, można na słówko? – zawołał nauczyciel, siadając przy biurku.

Asura westchnął teatralnie i zawrócił. To była moja szansa. Przyspieszyłem kroku, wyminąłem dwie osoby, aby po chwili znaleźć się na korytarzu, zostawiając moich prześladowców w tyle.

No, a przynajmniej jednego z nich.

– Dokąd idziesz?! – zawołał za mną Hans. – Nie czekamy na Asurę?

– Odpierdol się! – odwarknąłem, oglądając się przez ramię. Gdy tylko Gewura zniknął z pola widzenia, moja odwaga natychmiast wróciła.

– Bo co?! Rozpłaczesz się ze strachu, jak to zrobiłeś w klasie?!

Coraz więcej osób zaczęło patrzeć w naszym kierunku. Robiliśmy niepotrzebną scenę. Nie zamierzałem odpowiadać na dalsze zaczepki, więc po prostu zacisnąłem szczękę i ruszyłem dalej. Zagapiłem się i o mało nie wpadłem na inną osobę, lecz ta w porę wyciągnęła ramiona, żeby mnie zatrzymać. Miałem dość tego dotykania, klepania, wszystkiego, co miało związek z obcymi rękami na moim ciele. Czułem się osaczony. Nienawidziłem, gdy nieznajomi naruszali moją prywatną przestrzeń. Przyjaciołom też na to nie pozwalałem. Nawet tym paru osobom, które kiedyś próbowały zbliżyć się do mnie na tyle, aby mnie pocałować.

– W porządku? – rozległ się znajomy głos.

Wziąłem się w garść i pokiwałem głową. Pastelowy bezrękawnik, a nie czarno-biała bluza z podwiniętymi rękawami. Nicolas, a nie Asura.

– Tak, chodźmy dalej – powiedziałem szybko, mając nadzieję, że przewodniczący nie słyszał mojej kłótni z Niemcem.

– Powiedziałem, że czekamy na Asurę! – zawołał głośno Hans, a jego głos zabrzmiał zaledwie kilka kroków za moimi plecami. – Której części nie zrozumiałeś?!

Nicolas opuścił dłonie z moich ramion i wyszedł chłopakowi naprzeciw.

– Jaki masz problem, Haustein?! – warknął, agresywniej niż wskazywałby na to jego z natury czuły, melodyjny głos.

Nie chciałem, aby przeze mnie wybuchła kolejna awantura, więc dyskretnie pociągnąłem Nicka z brzeg bezrękawnika.

– Daj spokój, chodź, moż...

– Stul mordę, Goldfire, jeśli nie chcesz, żeby ktoś ci ją obił! – wykrzyknął Hans, zagłuszając mnie.

– Chyba nie masz na myśli siebie! – zadrwił Nick. – Jesteś zbyt mocno przyklejony do nogi swojego pana, żeby zrobić coś samodzielnie!

Niemiec wykonał kilka kroków w naszym kierunku.

– A może chciałbyś przekonać się o tym po szkole? – wysyczał Hans.

Nicolas podszedł bliżej, również zniżając głos:

– Asura to inna sprawa, ale ty nie jesteś wystarczająco ważny, żeby marnować mój czas, Haustein.

Nick rozejrzał się dyskretnie, prostując plecy. Mijający nas ludzie, jakby szli wolniej – prawdopodobnie, aby zobaczyć czy faktycznie nie dojdzie do rękoczynów. Hans chyba nie zamierzał robić niczego bez swojego przyjaciela o różowych włosach. Przewodniczący popchnął mnie delikatnie w głąb korytarza. Obejrzałem się po raz ostatni, ale Niemiec nie zamierzał podążyć naszym śladem. Stał oparty o ścianę, przesuwając palcem po ekranie swojego smartfona. Co za szczęście, że Nicolas przyszedł na czas. Raczej nie potrafiłbym narobić rabanu, a później tak po prostu sobie odejść i nie zostać przy tym zwyzywanym od tchórzy.

– Dzięki... – powiedziałem cicho. Jeszcze nikt nie stanął w mojej obronie, gdy miałem problemy w szkole. Nie za bardzo wiedziałem, w jaki sposób się odwdzięczyć, ani co powiedzieć. – Mam nadzieję, że nie będziesz miał przeze mnie kłopotów...

– Przywykłem – odpowiedział Nick. Przystanęliśmy na chwilę, aby mógł wyjąć z plecaka plan zajęć. – Haustein nie jest na tyle głupi, żeby podskakiwać przewodniczącemu. Nie stać go na studia, a stypendium sportowe może mu przejść koło nosa, jeśli będzie miał burdel w papierach. Nie pamiętasz przypadkiem numeru swojej szatni? – dodał, a jego brwi zmarszczyły się odrobinę, gdy przesuwał wzrokiem po planie.

– Dwójka, a co?

Nick przygryzł dolną wargę i spojrzał na mnie ze współczuciem.

– Przyczepili się do ciebie, co?

To pytanie było zbędne, ale wypowiedziane na glos zabrzmiało prawie jak wyrok. Jeszcze zanim zaczęła się szkoła miałem przeczucie, że Asura i Hans nie będą zwykłym tłem dla mojego codziennego życia. Im dłużej o tym myślałem, tym ostatnia lekcja literatury wydała mi się wręcz surrealistyczna. Pomijając ten głupi żart z przywiązaniem plecaka do ławki, Gewura nie wyrządził mi żadnej krzywdy. Odtwarzając w myślach tamtą sytuację próbowałem posadzić na miejscu Asury kogoś innego, na przykład Nicolasa. Przeszkadzałby mi jego dotyk, zapach perfum i ciepło ciała, ale na pewne nie reagowałbym na jego zabiegi z tą podsyconą strachem agresją. Traciłem zimną krew bez wyraźnej przyczyny. Nasze pierwsze spotkanie i jego spojrzenie sparaliżowało mnie z miejsca, co do tej pory z nikim innym nigdy się nie zdarzyło.

Musiałem go skądś znać. Musiał mi w przeszłości coś zrobić, inaczej moje ciało nie reagowałby w taki sposób.

– Gewura i Haustein – usłyszałem. Natychmiast wróciłem do rzeczywistości i rozejrzałem się. Nicolas westchnął cicho. – Dokuczali ci na literaturze, tak?

– To nic takiego – zbagatelizowałem, choć wewnątrz wciąż czułem lodowaty niepokój. – Dosiedli się do mnie, to wszystko.

– Chcesz zostawić rzeczy w mojej szafce? – zaproponował. Zmierzaliśmy do szatni, żeby przebrać się na WF. Nick chyba zauważył, że nie zrozumiałem jego oferty. – Gewura i Haustein też przebierają się w dwójce – sprostował, po czym lekko pobladł. – Tylko mi nie mów, że wziąłeś to samo, co oni...

– Siłownia...? – wybąkałem słabo. Nie byłem fanem sportów, ale lepiej pościemniać z najniższym obciążeniem na atlasie niż spędzić godzinę grając w ping-ponga.

– Kamień z serca – westchnął przewodniczący i naprawdę wyglądał, jakby mu ulżyło. – Przy odrobinie szczęścia już ich dzisiaj nie spotkamy. Chodź.

W drodze do szatni Nicolas opowiedział mi trochę o szkolnych drużynach i ich uczestnikach. Hans Haustein był obiecującą gwiazdą w piłce nożnej, ale nigdy nie zdobył tylu nagród, co Asura, który wybrał lekkoatletykę. Bieżnia otaczająca boisko była zazwyczaj zajęta przez drużynę, która biegała na długich dystansach. Nick świetnie sobie radził z krótkimi i nie przeszkadzał mu trening na antresoli, gdzie – szczęśliwie – znajdowała się również szkolna siłownia.

Podczas zmiany ubrania, nieustannie patrzyłem na drzwi. Nie chciałem wyjść na korytarz, dopóki nie miałem już całkowitej pewności, że chłopcy z sąsiedniej szatni poszli na swoje zajęcia. Nick już nawet nie ukrywał współczującego spojrzenia, jakim mnie obdarzał. Nie powiedziałem mu całej prawdy, to było głupie nawet z mojego punktu widzenia. Byłem przewrażliwiony i sam stworzyłem sobie te problemy. Nie chciałem, aby Nicolas pomyślał, że byłem dziwny, więc wolałem się nie odzywać. Z drugiej strony, jeżeli faktycznie dotrzymywał mi towarzystwa, bo miałem sławnego ojca, nawet najgorsza część mojej osobowości nie powinna mu przeszkadzać.

Ale przecież wyglądał tak sympatycznie, wszyscy go lubili i troszczył się o mnie przez cały dzień... Dlaczego miałby udawać?

Podniosłem się do siadu, ocierając pot z czoła. Najniższe obciążenie, też mi coś. Ta maszyna była tak oporna, że z trudem zdołałem wycisnąć z niej dziesięć powtórzeń. Nicolas dopingował mnie z krawędzi bieżni, gdzie właśnie odpoczywał po kolejnym okrążeniu, opierając się plecami o barierkę. Poniżej znajdowało się boisko do koszykówki, a gra musiała być całkiem wciągająca, gdyż przewodniczący bardzo często spoglądał w tamtym kierunku.

Donośny jęk zwrócił moją uwagę. Spojrzałem w bok i ujrzałem potężnie zbudowanego chłopaka, który podnosił naładowaną do granic możliwości sztangę. Ważyła prawdopodobnie więcej niż ja. Gdybym wiedział, że dołączę do grupy składającej się z napakowanych byczków, rozważyłbym jeszcze raz tego ping-ponga.

Przynajmniej trener nie okazał się następnym prześladowcą. Długo na mnie patrzył zastanawiając się, gdzie mnie zainstalować, abym sobie czegoś przypadkiem nie połamał. Przyszedł pod koniec zajęć ze skakanką i kilogramowymi hantlami, które pożyczył z sali, w której odbywał się fitness. Byłem wzruszony za to indywidualne podejście.

Ostatni dzwonek tego dnia brzmiał jak muzyka dla moich uszu. Na niektórych czekały jeszcze zajęcia dodatkowe, lecz na szczęście do tych osób nie należał Nick. Miałem wyrzuty sumienia, że wcześniej zwątpiłem w jego intencje. Przez cały dzień wykonywał swoje obowiązki przewodniczącego oraz przewodnika i ani razu nie zapytał o moją rodzinę. Dlaczego w ogóle tak bardzo wziąłem sobie do serca słowa tamtych dwóch chłopaków? Zachowywali się wobec mnie potwornie już od samego początku. Nie miałem najmniejszych powodów, aby ufać ich osądowi.

– Daleko mieszkasz? – zapytał Nick, gdy wyszliśmy ze szkoły. Słońce stało wysoko na niebie, przyjemnie ogrzewając skórę. – Gdzie zaparkowałeś?

– Nie mam prawa jazdy, pamiętasz? – przypomniałem. Zbliżaliśmy się do końca chodnika, więc instynktownie zwolniłem, aby za chwilę się pożegnać i pójść w swoja stronę. – Przejdę się, to niedaleko.

– Jesteśmy w Nowym Jorku – powiedział dobitnie Nicolas i pociągnął mnie w drugą stronę. – Tu się nie chodzi. Podrzucę cię, barbarzyńco, tylko podaj mi adres.

Przewodniczący wręczył mi swój telefon i wyciągnął z kieszeni kluczyki. Jeszcze nigdy nie zostałem nazwany dzikusem tylko dlatego, że chciałem użyć nóg. Wydawało mi się, że Nick, nasz szkolny reprezentant w biegach krótkodystansowych pochwali moją postawę.

Coraz więcej ludzi opuszczało teren szkoły, ale na parkingu pozostało jeszcze wiele pojazdów. Nick zaprowadził mnie do białego samochodu z opuszczonym dachem – Hondy S2000 jak głosił napis na boku. Jeszcze nigdy nie jechałem kabrioletem. Czułem, że to będzie niezapomniana przygoda.

Zająłem miejsce pasażera – jedyne, jakie zresztą zostało do wzięcia – i wręczyłem Nickowi telefon, zapinając pas.

Chipperfield Court? – przeczytał z wyświetlacza. – To rzeczywiście za rogiem. Ulicę dalej mieszka Matt, robi świetne imprezy, więc będziesz miał blisko do domu.

Nicolas włączył silnik i poprawił wsteczne lusterko. Miał wolną drogę, ale z jakiegoś powodu nie ruszył. Opierał dłonie na kierownicy i wyglądał, jakby nie do końca wiedział, co powinien dalej zrobić.

– Słuchaj, ta dzisiejsza sytuacja z Asurą i Hansem... – zaczął, a ja aż drgnąłem, gdy usłyszałem te imiona. – Co zamierzasz?

– Mieć nadzieję, że nie będę miał z nimi lekcji do końca tygodnia? – odparłem gorzko, osuwając się na siedzeniu. Westchnąłem cicho, nawijając na palec pasek od plecaka. – Chcieli, żebym po lekcjach przeprosił Hansa za to, co mu powiedziałem. Może im przeszło... Myślisz, że im przeszło?

– O ile nie naubliżałeś rodzicom Gewury to jesteś relatywnie bezpieczny – powiedział z zastanowieniem Nick. – Nie pytaj, dlaczego. Nie mam pojęcia, co wydarzyło się w życiu Asury, ale ten temat jest dla niego bardzo drażliwy. Wiesz, zazwyczaj nie są źli – dodał, spoglądając na mnie. – Pozaczepiają, pośmieją się, a to dzisiaj z tym obiciem mordy... Hans jest mocny w gębie. Asura może kogoś popchnąć albo podstawić nogę, ale trzeba znacznie więcej, żeby go sprowokować. Nie wiem jak poza szkołą, ale tutaj nieźle się pilnuje.

– Czyli co, mam dać im szansę? – upewniłem się. Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl o takiej możliwości. – Poczekać aż skończą się na mnie wyżywać i znajdą sobie kogoś ciekawszego?

– W dziewiątej klasie byliśmy praktycznie nierozłączni i naprawdę miło wspominam tamten okres – wyznał przewodniczący. Skręcił kierownicą, jadąc powoli w kierunku wyjazdu z parkingu. – Jeden czy drugi potrafi zachowywać się jak skończony kretyn, ale kto tak nie robi?

Nie potrafiłem w to uwierzyć. Asura i Hans wyrażali się o Nicolasie w taki sposób, jakby nic dla nich nie znaczył, a jego uczucia były czysto platoniczne.

– Dlaczego już nie trzymacie się razem? – zapytałem z ciekawości.

Nick uśmiechnął się krzywo.

– Szybko zrozumiałem, że Asura nie lubił dzielić się splendorem – odparł gorzko. – Mogłem się z nimi zadawać i pozostać w jego cieniu albo zdziałać coś na własną rękę. Całkiem dobrze na tym wyszedłem, nie sądzisz?

– Dla mnie na pewno. Nie wiem czy dałbym sobie radę z wami trzema...

Śmiech Nicolasa zniknął w intensywnym pisku opon. Stanął tak gwałtownie, że z impetem uderzyłem w swoje siedzenie. Mało nie rąbnęliśmy w latarnię. Po prawej stronie, tuż obok drzwi ujrzałem swoje przerażone odbicie w wypolerowanym na połysk, czarnym lakierze. Potężny Hummer dotarł do wyjazdu w te samej chwili, co my. Miał tak wysokie zawieszenie, że to cud, iż w ogóle nas zauważył i nie pojechał dalej.

– POJEBAŁO CIĘ, KUTASIE?! – ryknął agresywnie Nick i na pewno podniósłby się z miejsca, gdyby nie pasy bezpieczeństwa.

Czarna szyba od strony kierowy obniżyła się. Wewnątrz siedział Asura, rozbawiony reakcją Nicolasa. Machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę.

– Nie przeżywaj, Goldfire! – zawołał ze znudzeniem. – To ty zajechałeś mi tym piździkiem pod koła.

Nicolas aż zapowietrzył się z oburzenia. Byliśmy o krok od kolizji. Gdyby przewodniczący w porę nie zatrzymał pojazdu, Hummer Asury przejechałby po nas jak po zwyczajnym wyboju.

Gewura nie czekał aż Nick się pozbiera. Skręcił gwałtownie, przejechał po chodniku i szybko znalazł się na drodze wyjazdowej ze szkoły. Minął nas jeszcze jeden samochód, a w nim kilka chłopców i dziewcząt. Nicolas machnął do nich na znak, ze wszystko było w porządku, ale wyraźnie kłamał. Jego Honda stała odbita mocno w lewo, częściowo na krawężniku. W powietrzu wciąż unosił się zapach palonej gumy. Przewodniczący oddychał ciężko, zaciskając dłonie na kierownicy.

– Zapomnij, co mówiłem – zaczął, a jego drżący głos znajdował się na granicy gniewu. – Gewura i Haustein to przegrana sprawa. Znajdę ci lepsze towarzystwo.

Ktoś za nami użył klaksonu. Nicolas wziął się w garść i wrócił na jezdnię, jakby niedawny incydent w ogóle nie miał miejsca. Ciężko było kłócić się z Asurą o pierwszeństwo na drodze, gdy prowadził taką bestię, ale Nick nie wyglądał, jakby zamierzał odpuścić mu ten wybryk. 

Continue Reading

You'll Also Like

183K 11.3K 109
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...
10.6K 727 21
dwóch chłopaków. Jeden z bogatej rodziny, drugi z przeciętnej. chłopak imieniem Minoru (z bogatej rodziny) ignoruje i zachowuje się dosyć chamsko dl...
1.5K 53 13
Chłopiec z drugiej klasy w liceum jest zmuszany do przywołania demona przez naśladowców. po wielu próbach mu się nie udało, ale po tym wszystkim w no...
37.2K 2K 33
Część I 22- letni Isao Nikuza prowadzi firmę. Jest szanowanym biznesmenem. Za poleceniem znajomego, wybiera się na targ niewolników. Tam dostrzega 15...