london callιng | тoм нιddleѕт...

By _Choupette

76K 4.7K 1.7K

Kiedy Tom kończy swój kolejny nieudany związek w wieku 35 lat, zaczyna wątpić w to, czy kiedykolwiek uda mu s... More

• Bohaterowie •
1. La vie en rose
2. Start of something new?
3. What should I do?
4. Loving you is a losing game
5. Don't stop until you're proud of yourself girl.
6. You need to calm down
7. My mama always told me that I'd make it, so I made it
8. Let your heart hold fast
9. I'm filled with fears
10. My life is a failure
11. Wool coats, English tea
12. Now I have to prepare my own grave
13. Please don't fuck it up
14. It's a pleasure to meet you Mr.H
15. Tom's just polite
16. You're an idiot
17. He's coming there Lou...
18. Cold November rain
19. Maybe you want to go out with me?
20. I get so lost inside your eyes. Would you believe it?
21. Lonely days
22. Tom there's no turning back...
23. Well, you two really fucked up
24. I am truly sorry about last night
25. Date night
26. I can't sleep until I feel your touch
27. She was my woman, I loved her so, but it's too late now, I've let her go
28. And there's no one to blame but the drink and my wandering hands
29. Sometimes I wake up in a different bedroom
30. But I've got high hopes, it takes me back to when we started
31. Every moment led to this one
32. Have I known you 20 seconds, or 20 years?
33. Our time is right
34. Somewhere in the Southern Italy
35. In the heat of the morning

36. If that ain't love then I don't know what love is

2K 133 56
By _Choupette

— Kochanie, nie ma nawet takiej opcji, żeby się teraz wycofać.

To jedno zdanie, które Tom powtarzał cały poranek, sprawiało, że jej żołądek odmawiał skutecznie posłuszeństwa. W końcu pół roku wspólnego mieszkania musiało kiedyś do tego doprowadzić.

Lauren siedziała razem z nim przy stole, próbując już dobrą godzinę wykaraskać się z tego spotkania.

— Źle się czuję — odparła z wymuszonym bólem w głosie i zakaszlała. — Widzisz?

— Mhm — spojrzał na nią. — I dlatego to ja zajmuje się aktorstwem, a nie ty.

— Jesteś okropny. — Odwróciła się obrażona.

— Niby czemu? To tylko moja mama.

— O mój boże powiedział nikt nigdy! — Wydusiła. — Wiesz, jak to jest z mamami, jedna pokocha w sekundę, a druga będzie się modliła o rozstanie!

— Okej, właśnie dlatego powinnaś poznać Dianę — ścisnął jej dłoń zachęcająco. — Jest kochana, tak samo, jak ty.

— Ale dlaczego dziś?

— Bo przekładaliśmy ten obiad już tyle razy, że...

— No właśnie! To jest poważny powód, dlaczego może mnie nie polubić. — Intensywność jego spojrzenia sprawiała, że nie potrafiła już dłużej ciągnąć tej bezsensownej wymiany zdań. Poddała się. Mężczyzna wywrócił tylko oczami i dokończył zapinanie szelek rozemocjonowanego pupila.

— Wrócę za godzinę — odparł i nim wyszedł, rzucił w jej stronę ostanie zdanie. — I pojedziemy na ten obiad.

Lauren westchnęła głęboko i pokręciła głową niczym obrażona piętnastolatka, którą rodzice zmusili do odwiedzin u znienawidzonej cioci.

— Do kurw... — Szepnęła pod nosem, jednak niedane było jej skończyć.

— Ja wszystko słyszę! — krzyknął i oficjalnie zamknął za sobą drzwi.

Teraz zostało jej tylko spróbować chwilę popracować na swoim laptopie, a później opcjonalnie przygotować się na obiad z mamą Toma. Oczywiście wciąż miała w sobie ogromne pokłady nadziei, że mężczyzna naprawdę da jej spokój. Niestety uporczywy i zazwyczaj trafny głos, podpowiadał jej, że raczej nic z tego.

Dobra chwila skupienia! - mruknęła do siebie w głowie i otworzyła swoją pocztę mailową, w nadziei, że znajdzie tam odpowiednie materiały do pracy, jednak na razie nikt z biura nie postanowił wywiązać się ze swoich obowiązków. Dlatego wpadła na jeszcze genialniejszy pomysł otworzenia Twittera, zaczynając tym swój codzienny rytuał przeglądania różnych stron. Oczywiście jedyne co ujrzała to linki do najnowszych artykułów plotkarskich. Wielkie nagłówki z tłustym drukiem „Słynny aktor Tom Hiddleston na spacerze ze swoim psem i znajomą kobietą".

— Przynajmniej tym razem jestem znajomą kobietą — mruknęła pod nosem i kliknęła w kolejny, który już na samym początku przywitał ją wielkim zdjęciem jej włosów oraz sylwetki Toma. Dobrze pamiętała ten dzień, kiedy wyszli razem potwornie skacowani po poranno-południową kawę i ciastko, a jedyne co dostali to uporczywego paparazzi. Tom ze wszystkich sił starał się odciągnąć blondynkę i osłonić ją jak tylko mógł, ale niestety fotografowi udało się uchwycić jej kolor włosów wraz z sylwetką. Po tej sesji na Twitterze wręcz wrzało od spekulacji, jakoby Tom przypadkiem wrócił do Taylor, choć szczerze mówiąc ten ich blond nawet nie był wspólny. Lauren z jednej strony cieszyła się, że może zachowywać anonimowość, ale z drugiej męczyło ją to koszmarnie. Za każdym razem, gdy ktoś nieznajomy wyciągał telefon przy Tomie, ten od razu robił się podejrzliwy i najchętniej chciał uciec w zupełnie inne miejsce. Nie mógł jej wiecznie chronić, w końcu sam wybrał swój zawód, który opierał się na zarabianiu bardzo sporych pieniędzy, kosztem własnej prywatności. Dlatego, gdyby chciała odpowiednio poszukać, na pewno znalazłaby dużo informacji na temat jego mamy, co w sumie nie było takim złym pomysłem. Po chwili namysłu wyszukiwarkę i kiedy wpisała jej imię wraz z nazwiskiem oczywiście pierwszym wynikiem, który wyskoczył, była informacja, że Tom poznał Taylor ze swoją mamą. Faktycznie jaka szkoda - wywróciła oczami, na słowa ubolewania autora, że szybko zakończyli swój związek. Zamknęła tę stronę i przeszła do kolejnego artykułu plotkarskiego, który rozpisał dogłębną analizę możliwego związku Toma z jedną z popularniejszych prawniczek w Londynie, która również posiadała podobny kształt włosów. Nagle przez myśl przeszła jej ochota na ścięcie kilkunastu centymetrów i przefarbowanie się na jakikolwiek inny kolor, co na pewno zrobiłoby niezłe zamieszanie w głowach fanów tej stronki. Ale Tom nigdy by na to wszystko nie pozwolił. Wieczny, wręcz do bólu dżentelmen. Niestety to ją do niego przyciągnęło. Ta jego nieskończona, czarująca uprzejmość. Prawie bez skazy, co sprawiało, że ich wspólne życie było jakby okraszone tajemnicą. Nie znała zbyt wielu jego przyjaciół, bo to wiązało się z prasą i plotkami. Nie występowała u jego boku na żadnej gali, czy premierze. Jej rodzina miała zakaz rozmawiania o tym, a większość nawet nie miała pojęcia o jej związku, natomiast Tom pozostawał rozchwytywanym kawalerem.

— Chryste czym ja sobie na to zasłużyłam — jęknęła, gdy usłyszała Toma wchodzącego do domu i zamknęła laptopa. Hamlet natychmiast pobiegł, w jej stronę chwaląc się gałązką, którą znalazł podczas spaceru.

— Mógłbyś mi czasem przynieść jakieś ciastko, a nie kolejny patyk — mruknęła i wyciągnęła w jego stronę dłoń, mając nadzieję, że w końcu zapamiętał sztuczkę, którą uczyła go ostatnio dwie godziny.

— Kochanie, przestań go tresować — wtrącił Tom z rozbawieniem.

— Dlaczego? — odparła z westchnieniem, kiedy Hamlet dalej odmawiał podania jej swojej łapki. — W końcu go tego nauczę.

— Cóż, jeżeli upartość odziedziczył po tobie, to wątpiłbym — mruknął i przelotnie pocałował ją w policzek.

— Wypraszam sobie takie oskarżenia — burknęła z udawaną złością.

— Tak?

— Nie jestem uparta, ja po prostu... — Urwała swoje zdanie w połowie, gdy zobaczyła, jak Tom wybiera numer w swoim telefonie. — Nawet się nie waż...

— Mamo? Tak, hej, właśnie się zbieramy do ciebie. — Zaczął z wielkim entuzjazmem. — Mhm, tak. — odpowiedział na coś po chwili. — Tak, Lauren też będzie. — Uśmiechnął się do niej. — Oj bardzo się nie może doczekać.

— Ty... — zmarszczyła brwi, jednak Tom zareagował szybciej i zasłonił jej usta dłonią.

— Tak, Lauren na pewno się bardzo ucieszy, będziemy niedługo — Kontynuował z coraz większym rozbawieniem na twarzy, które po chwili przerodziło się w lekki grymas. — Do zobaczenia. — Odparł i rozłączył się. — Ugryzłaś mnie?

— Mhm — spojrzała na niego z wyjątkowo impertynenckim uśmieszkiem.

— Żebym ja cię nie u... — Nie dane mu było skończyć, gdyż blondynka wpiła się w jego usta, robiąc przy okazji wszystko by zaciągnąć go w stronę sypialni. — Nie, nie, nie... — Po chwili się od niej oderwał. — Wiem, co kombinujesz i tym razem nie zadziała.

— Ale zawsze działało — mruknęła, rozpinając przy okazji swoją bluzkę. Tom wywrócił oczami i dodał:

— Jest gorąco, polecam sukienkę — pocałował ją przelotnie w usta i szybkim krokiem poszedł w stronę łazienki, by również się przebrać.

Lauren już w pełni oficjalnie przegrała poranną sprzeczkę. Dlatego właśnie siedziała na przednim fotelu z Hamletem na kolanach. Oparła głowę o szybę i co jakiś czas spoglądała na Toma, który prowadził auto z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Domyśliła się, że Oddalili się już od Londynu dość spory kawałek, bo okolica coraz bardziej zaczynała przypominać kompletną wieś.

— Nie bądź taka obrażona — mruknął i wolną dłonią pogłaskał zaciekawionego jazdą psa.

— Skąd pomysł, że jestem? — odburknęła, nie odwracając nawet wzroku.

— Nie odzywasz się do mnie od pół godziny i udajesz, że interesuje cię BBC — Tom w końcu zmienił stację radiową na taką, która nie opisywała z wielką dokładnością aktualnych wydarzeń polityczno-kulturowych. Zresztą bał się to zrobić na samym początku, a raczej wykonać jakikolwiek ruch, który mógłby ją jeszcze bardziej rozzłościć.

— Wow wybacz, że próbuję się zapoznać z twoją kulturą, w końcu muszę mieć jakiś temat do rozmowy z twoją mamą — przyznała z nutką sarkazmu w głosie.

— Kochanie gwarantuję ci, że ona nie będzie chciała z tobą rozmawiać o królowie i... — mężczyzna urwał w momencie, gdy zauważył skręt do podjazdu. — Zresztą nieważne, wysiadamy.

Lauren wywróciła oczami i otworzyła drzwi, wypuszczając najpierw rozbrykanego Hamleta, który jak strzała podbiegł w stronę drzwi wejściowych, głośno oznajmiając ich przyjazd. Zupełnie tak jakby dźwięk sportowego samochodu za miliony nie był już wystarczającym sygnałem. Owinęła się szczelnie ramionami i razem z Tomem ruszyła w tę samą stronę, czując, jak ciśnienie podniosło się jej do poziomu równego zawałowi serca. Okolica była co najmniej urocza, wręcz jakby wyjęta z dramatu kostiumowego. Idealnie zielona trawa skąpana w gorącym słońcu, wiejskie odgłosy i stojący przed nimi stary, wiktoriański domek. Gdyby mężczyzna jej powiedział, że na tyle jest pole lawendy z małą puchatą krówką, uwierzyłaby mu na słowo. Lauren była niemal pewna, że Tom sprawił swojej mamie to cudo, od którego nie mogła oderwać oczu.

— Wchodźcie, wchodźcie — Mężczyzna nawet nie zdążył zadzwonić dzwonkiem, gdy jego mama stanęła w drzwiach z ogromnym uśmiechem na ustach. Łagodny głos Diany w jednej chwili sprawił, że Lauren poczuła się odrobinę pewniej. Starsza kobieta entuzjastycznie zaprosiła ich do środka i pokierowała w stronę zielonego saloniku, zgrabnie połączonego z jadalnią. Lauren nie potrafiła wyjść z podziwu dla tego pomieszczenia. Gdyby ktoś jej teraz powiedział, że kręcą tu Dumę i Uprzedzenie, uwierzyłaby na słowo i wskoczyła w długą suknię.

— Rany naprawdę tu przepięknie pani...

— Kochanie mów mi Diana — uścisnęła ją niemal od razu, na co Lauren lekko zesztywniała. Przynajmniej już wiedziała, po kim Tom nie zna granic osobistych. — Mam nadzieję, że jesteście głodni.

— Oczywiście, że tak — westchnął i zaciągnął się zapachem z kuchni.

— Thomas przygotuj stół, chyba że znowu twoje siostry mają wszystko za ciebie robić — spojrzała na niego z typowym matczynym skarceniem.

— Siostry? — Lauren szepnęła niezauważalnie w jego stronę, czując, jak krew odpływa jej od kończyn.

— Nie mówiłem ci? — Zdziwił się. Blondynka posłała mu najbardziej mordercze spojrzenie w jego życiu, które momentalnie przyprawiło go o ciarki. — Emma i Sarah, będą za chwilę, uznałem, że najlepiej załatwić wszystkich za jednym razem, prawda? — Tak naprawdę to Tom uznał, że Lauren nie zdenerwuje się aż tak w obecności jego mamy, niż gdyby zrobił to w samochodzie, albo – co gorsza – w domu. Blondynka pokręciła wolno głową i rzuciła mu ostatnie zimne spojrzenie, nim zniknęła w kuchni razem z jego mamą.

— Pięknie tu, ten dom ma ogromną duszę — zaczęła.

— Dziękuję — odparła, wyciągając z piekarnika parujące naczynie. — Akurat tobie i twojemu gustowi wierzę — skwitowała. — Tom? — Zawołała go. — Pamiętasz, jak byłeś mały...

— Mamo — uśmiechnął się trochę krzywo i dodał. — Błagam, oszczędź mi wstydu z dzieciństwa, chociaż przy Lauren.

— Nie, nie ja chętnie posłucham — Blondynka spojrzała zachęcająco na Dianę, która momentalnie zniknęła gdzieś w salonie.

— Jednak tego żałuję — Tom wybełkotał cicho i przetarł twarz dłonią. Lauren zaśmiała się uroczo, próbując sprawiać wrażenie kochanej i ciepłej osoby. Bo w końcu to jedyny typ dziewczyny, którą kochają mamy swoich synków. Musi być miła, porządna, najlepiej, żeby też nie miała dzieci, bez rozwodu i w dodatku z idealnego domu. Kobieta uznała, że skoro spełnia parę z tych obowiązkowych cech, ma szansę wyjść z tej sytuacji cało. Po chwili Diana dała im znać, żeby wrócili razem do salonu, na co Tom zareagował głębokim westchnięciem. Zresztą Lauren wcale mu się nie dziwiła, bo sama zamknęłaby swoich rodziców w piwnicy, gdyby nagle wyciągnęli przed Tomem album z jej zdjęciami z dzieciństwa.

— Wiesz, że Thomas był kiedyś blondynem? — Spytała starsza kobieta i podała jej zdjęcie chłopca w wieku co najmniej dziewięciu lat, trzymającego w objęciach małą kurę. Lauren zareagowała na nie ogromnym uśmiechem. — Nie to, co teraz, wyglądasz staro — skarciła swojego syna, który wywrócił jedynie oczami.

— Mamo czy możesz... — Westchnął głęboko i zacisnął powieki, gdy Diana wyciągnęła zdjęcie, które pokazuje każdemu, przy byle jakiej okazji. Czasem miał wrażenie, że jest z niego bardziej dumna, niż ze swojego syna.

— A tu... — Odchrząknęła, przygotowując swoją typową formułkę. — Tom i książę William w szkole, wyobrażasz to sobie? A ty Thomas jakbyś się może bardziej w życiu postarał, to byśmy teraz w Pałacu Kensington pili herbatkę.

— Zawsze to mówisz — skwitował ze znudzoną miną.

— Muszę ci przypominać, jak wiele straciłeś! — Fuknęła na niego. — Jestem pewna, że królowa i ja byłybyśmy przyjaciółkami, ale nie dałeś mi tej szansy kochany.

— Więc tak Lauren, właśnie tak wyglądają u nas każde święta — zwrócił się w stronę blondynki, która z wielkim rozbawieniem na twarzy przyglądała się całej tej sytuacji.

— Wiesz kochanie, ja myślę, że twoja mama ma tu akurat wiele racji.

— Słucham? — złapał się za serce, udając zdruzgotanego jej słowami. — Nawet ty przeciwko mnie — pokręcił głową z niedowierzaniem i popatrzył na sennego Hamleta. — Tylko ty mnie nie oceniasz.

Spędzili tak jeszcze dobre pół godziny na przeglądaniu albumów rodzinnych i wspominaniu starych chwil, nim nie zadzwonił dzwonek do drzwi, oznajmiający przybycie reszty gości, którymi oczywiście były siostry Toma. Kobiety wyściskały Lauren, najcieplej jak tylko potrafiły i rozgościły się w domu, zupełnie jak u siebie. Blondynka poczuła nieprzyjemny ścisk w okolicy klatki piersiowej na widok szczęśliwej, kochającej się rodziny, która chętnie spędza ze sobą czas, bez większych kłótni i niedopowiedzeń. Gdyby tylko jej własna tak wyglądała, może nie spędziłaby większość dorosłego życia na planowaniu ucieczki z kraju.

W czasie typowo brytyjskiego obiadu Lauren musiała w miły sposób trzykrotnie odmawiać dokładki Shepherd's Pie, którego nie potrafiła znieść, nieważne jak dobrze był przyrządzony. Poza tym przyjemna atmosfera przy stole kompletnie nie zwiastowała tego, co miało niebawem nastąpić, Lauren żałowała, że nie zjadła tych dodatkowych porcji, udając ból brzucha i ewakuując się w odpowiedniej chwili. Bo kiedy Tom dostał nagły telefon, który koniecznie musiał odebrać, a jego mama udała się do kuchni, została sama z Sarą i Emmą. Lauren mogła ewakuować się do łazienki i spędzić tam najbliższy czas, jednak uznała, że może to wyglądać bardzo jednoznacznie, dlatego przełknęła resztkę wody w swojej szklance i przeprosiła kobiety na moment, który miał być dłuższy.

— Lauren poczekaj, naleję ci — Emma uśmiechnęła się do niej i zabrała jej z dłoni szklankę. Blondynka podziękowała jej szybko, po czym przysiadła na sofie, a zaraz do niej dołączyła się Sarah, siadając na fotelu po przeciwnej stronie. Kobiety spoglądały na siebie z najbardziej niezręcznymi uśmiechami, jakie tylko można sobie wyobrazić. Nie minęła nawet sekunda, nim Emma wróciła do pokoju i podała blondynce pełną szklankę, która stała się jej wyrokiem. Zapadła między nimi ta lekko krępująca cisza, gdy zostały same we trzy, mącona jedynie co jakiś czas szumem rozmowy Toma przez telefon i sporadycznym odgłosem przejeżdżającego w pobliżu samochodu. Lauren odchrząknęła delikatnie i z uśmiechem wpatrywała się w dwie kobiety, siedzące centralnie naprzeciwko niej. Zupełnie jak na przesłuchaniu i gdyby mogła to porównać z realiami, byłaby pewna, że właśnie tak ono wygląda. Nie wiedziała, jak długo jeszcze musi zmuszać swoje mięśnie na twarzy do tego ciągłego wysiłku, przez co miała ochotę się poddać.

— Więc... Długo już jesteś w Anglii?

— Cóż całkiem długo, na pewno dłużej niż gdziekolwiek dotąd byłam — odparła z delikatnym podekscytowaniem w głosie, nerwowo zaciskając dłonie.

— Mhm, Tom wspominał — mruknęła Emma. Blondynka dobrze wiedziała, dlaczego to robią, nie była głupia. Temat zdawał się prosty - Tom jest niezmiernie bogatym i sławnym człowiekiem, a ona względnie nikim, dlatego ich obawy były oczywiste. Zresztą sama kiedyś była w roli tej wrednej siostry, która musiała dobrze przesłuchać faceta Renée, nim się jej oświadczył.

— Jak długo zamierzasz... — Zawahała się. — No wiesz, nie wychodzić z cienia?

— Nie jestem pewna, czy to aby na pewno moja decyzja — odpowiedziała na pytanie, wbijając wzrok w swoje buty. W głębi duszy dobrze wiedziała, że od teraz praktycznie nic nie będzie pod jej kontrolą, jednak starała się zagłuszyć ten wredny głos rozsądku.

— Oczywiście, że twoja, a czyja? — Parsknęła śmiechem. — Prędzej, czy później będziesz musiała to zrobić, ludzie nie dadzą ci spokoju, aż w końcu wywęszą, kim jesteś.

— Sarah ma rację lepiej, żeby to wyszło od was, a nie jakiegoś gówna pokroju TMZ — Emma przytaknęła swojej siostrze. Blondynka dobrze wiedziała, co próbują zrobić i coraz mocniej zastanawiała się, czy każda, którą do nich przyprowadził, przechodziła przez to samo.

— Słuchajcie, ja nie wiem, czy to...

— Oczywiście, że tak — Emma wywróciła oczami. — Zresztą i tak zdałaś te jego pokręconą zasadę... Jak to było? Ach, zresztą nieważne. Po prostu pomyśl nad tym poważnie, zwłaszcza przed jego wyjazdem, to nie jest łatwe życie — skwitowała, po czym obie zamilkły, gdy Tom i Diana wrócili do salonu z tacką świeżo zaparzonej herbaty. Mężczyzna usiadł obok Lauren i objął ją delikatnie swoim ramieniem, szepcząc coś do ucha. Blondynka już go nawet nie słuchała. Próbowała z całych swoich sił nie zrobić mu teraz żadnej sceny przy rodzinie, nie wybuchnąć i pojechać do mieszkania Esther. Czemu nie powiedział jej, że gdzieś wyjeżdża? Kłopoty w raju musiały zacząć się aż tak szybko? I dlaczego dalej nie jest w stanie przedstawić ją światu? Te pytania na tyle zaprzątały jej głowę, że nie potrafiła się zbyt dobrze włączyć w obecnie toczoną rozmowę, co Tom niemal od razu zauważył.

— Wszystko okej? — Szepnął do jej ucha. Kobieta odpowiedziała mu bladym uśmiechem i wzięła łyk herbaty. Chciała za wszelką cenę już wrócić do domu, jednak dalej rozmyślała nad tym, czy powinna pociągnąć ten temat, czy też nie. 

— Lauren? — Nawet nie usłyszała, jak przekroczył próg kuchni. — Musimy... Musimy porozmawiać — wszedł do środka i usiadł na krześle, zachowując dość duży i niecodzienny wręcz dystans. Lauren nie zadała sobie trudu, by chociaż na moment spojrzeć mu w twarz i dalej sączyła wino z kieliszka. Jego palące spojrzenie nie dawało za wygraną, dlatego po kilku chwilach dała sobie spokój i odłożyła alkohol na stół.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś — zaczęła, nie ukrywając swojego rozczarowania.

— Czego ci nie powiedziałem? — Spytał zszokowany i gdy napotkał ciszę, kontynuował. — Czego nie powiedziałem Lauren.

— Gdzie wyjeżdżasz? — Niechętnie skierowała spojrzenie na Toma.

— Lou... — Zmrużył oczy i zaczął delikatnie. — Miałem... Miałem plany, żeby na jakiś czas zrobić sobie przerwę z tym wszystkim, ale muszę... Cholera wiesz, że jestem zakontraktowany... Są rzeczy, z których nie mogę po prostu zrezygnować.

— Kiedy? — Spytała niepewnie.

— Za trzy miesiące — rzucił.

— Co? — jęknęła, robiąc się coraz bledsza.

— Błagam nie bądź na mnie zła — odgarnął nerwowo swoje ciemne włosy, które ostatnio urosły bardziej niż powinny. — Miałem ci o tym powiedzieć... Później.

— Ja po prostu... Nie rozumiem twojego toku myślenia. Nie traktujesz mnie na tyle poważnie?

— Oczywiście, że traktuję, nawet nie myśl inaczej Lauren, błagam — odparł cicho i, jako że w międzyczasie przesiadł się na miejsce koło niej, ujął lekko jej dłoń.

— To po co to wszystko? Najpierw publicznie dla ciebie nie istnieję, a teraz nawet mi nie mówisz, że za parę tygodni nie będzie cię ile? Miesiąc? — Rzuciła, jednak po minie Toma wywnioskowała, że grubo się pomyliła. — Ile? — jęknęła, czując, jak do oczu napływają jej palące łzy.

— Rok — odparł. Siedzieli w ciszy, bo właściwie żadne z nich nie wiedziało, co powinno powiedzieć.

— Po co to wszystko Tom?

— Co masz na myśli?

— Mieszkanie razem? Te wszystkie wspólne wyjazdy? Po co ci to było?

— O czym ty...

— Kurwa no nie udawaj teraz idioty! — Podniosła ton. — Przecież wiesz, że nie jestem głupia, widzę, co się dzieje!

— To mi wytłumacz? — Przybliżył się do niej. — Co się dzieje? — Blondynka odpowiedziała mu jedynie westchnięciem. To był chyba najdłuższy moment ciszy, jaki kiedykolwiek przeżył. — Lauren wiesz, że cię kocham i chce cię chronić, zrozum, że gdy prasa dotrze do twojej tożsamości, znajdzie wszystko. Nie będziesz mogła iść w spokoju do sklepu.

— Ty jakoś możesz, w końcu to wszystko kręci się wokół ciebie, prawda? — zapytała gniewnym, ale stosunkowo cichym głosem.

— To co innego — przetarł twarz dłonią. — Fani cię znienawidzą. Tak samo było z...

— Z nią? — Uniosła brew, dokładnie akcentując swoje słowa.

— Tyle że Taylor ma swoich fanów. Ty nie masz.

— Dzięki za doprecyzowanie — wywróciła oczami i wzięła ostatni łyk wina. Tom podszedł do niej i złożył delikatny pocałunek na jej czole.

— Kocham cię — pochylił się nad nią i czule pocałował jej usta.

— Wiem Tom... Ja ciebie też — wymamrotała w przerwie i westchnęła cicho, gdy z uczuciem muskał jej wargi. Żadne z nich nie zauważyło, ile w tym długim pocałunku było desperacji.

— Chodź — pociągnął ją delikatnie za dłoń, mając nadzieję, że może w sypialni, choć na moment mu wybaczy.

— Dalej jestem na ciebie zła.

— Hm — wymruczał i przejechał dłonią po jej policzku, mając nadzieję, że Lauren prędzej czy później sobie odpuści. — Możesz zawsze zrobić sobie przerwę w byciu złą na mnie? — Uśmiechnął się delikatnie, prawie z satysfakcją, gdy poczuł jej oddech tuż przy swoim uchu.

— Nie — odparła twardo, po czym delikatnie go odepchnęła. Dobrze wiedziała, że jeżeli zacznie mu teraz ustępować, skończy się to dla niej tak jak zawsze, czyli źle. — Muszę nad tym pomyśleć.

— Ale nad czym tu myśleć kochanie?

— Hmm, no nie wiem, może nad tym, co będę robić za trzy miesiące, sama przez najbliższy rok w twoim domu?

— Dobrze wiesz, że to jest też twoje miejsce, nie zaczynajmy znowu tej rozmowy, to zaczyna być już nudne — złapał ją za ramię i zatrzymał. — Szukasz problemów tam, gdzie ich nie ma, tak wygląda moje życie i zaakceptowałaś to! Przecież dobrze wiedziałaś, na co się piszesz.

— Pozwól, że tym razem to ja zdecyduję, czy mam jakiś problem. Nie musisz wszystkiego kontrolować — zamknęła oczy i przez kilka chwil zbierała myśli. Ta krótka, prawdopodobnie niewiele znacząca uwaga wytrąciła ją ostatecznie z równowagi. Posłała mu tylko jedno puste spojrzenie i odwracając się na pięcie, zostawiła go z tymi słowami w korytarzu, a sama powędrowała w stronę łazienki. 

Continue Reading

You'll Also Like

144K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
11K 833 25
𝐎𝐊𝐎 𝐙𝐀 𝐎𝐊𝐎, 𝐊𝐑𝐄𝐖 𝐙𝐀 𝐊𝐑𝐄𝐖 "𝐃𝐑𝐄𝐀𝐌𝐒 𝐃𝐈𝐃𝐍'𝐓 𝐌𝐀𝐊𝐄 𝐔𝐒 𝐊𝐈𝐍𝐆𝐒, 𝐃𝐑𝐀𝐆𝐎𝐍𝐒 𝐃𝐈𝐃" ➡︎ 𝐎 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐧𝐤𝐚𝐜𝐡 𝐩𝐨...
34.5K 1.7K 103
To miały być szybkie badania socjologiczne, chciałam tylko poznać powody i skutki aplikacji randkowych. Nie miałam zamiaru poznawać nikogo nowego, b...
11.6K 1K 26
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...