rozdział 1 "Wyjazd do dziadka"

114 9 9
                                    

 1988r. 25 czerwca, Ameryka, Stany Zjednoczone

Dzisiaj jest najlepszy dzień dla każdego dziecka, bo dziś jest koniec roku szkolnego. Dyplomy odbierała klasa 5b.

-A teraz poproszę do odebrania dyplomu Jerego Mcducka- powiedział dyrektor szkoły. Wszyscy bili brawo i gwizdali. 10 letni  Mcqueen nie mógł się już doczekać swojej kolejki.

-A teraz zapraszam Montgomerego Mcqueena- Rzekł pan dyrektor.-Proszę o brawa. Mcqueen nie lubił swojego imienia wydawało mu się że jest zbyt dorosłe. Gdy dorośnie zamarzył sobie zmienić imię.

Nikt nie klaskał, dlatego że mało kto lubił Mcqueena. W zasadzie nikt go nie lubił. Słychać było jedynie jakieś szepty i cichą rozmowę między rówieśnikami małego chłopca. Montgomery ledwo co powstrzymywał łzy, żeby nie ośmieszyć się przed całą szkołą. Wiedział, że jeśli popłynie mu choć jedna łza, będzie pośmiewiskiem do końca życia, a może nawet dłużej. Kiedy zszedł z podestu szybko uciekł do toalety. Był zły i smutny że nikt mu nie bił braw. Jakby chociaż jedna osoba biła brawo to byłby wniebowzięty. Zastanawiał się też czemu nikt go nie lubi. Nie rozumiał tego i dlatego był jeszcze bardziej zbulwersowany. 

-Nie mogę się doczekać kiedy wrócę do domu- Powiedział bardzo rozzłoszczony chłopak. Jakiś czas później wracał już do domu. Zakończenie roku się skończyło i wszyscy wracali do domów. Mcqueen szedł chodnikiem kiedy ktoś go zaczepił. Odwrócił się i zauważył dwóch starszych chłopaków. Wyglądali na 14 lat. Montgomery przełknął nerwowo ślinę.

-Maluch oddawaj kasę albo nie ręczę za siebie- krzyknął jeden. Zauważył chłopaków ze swojej klasy, więc zawołał o pomoc. Niestety kiedy na niego spojrzeli szybko odwrócili głowy i odeszli w pośpiechu. Niespodziewanie chłopaki zabrali mu plecak i zaczęli nim trząść żeby wszystko wypadło. Wszystkie jego książki wylądowały na chodniku.

-Chodź! On nie ma pieniędzy tylko jakieś durne książki- odezwał się drugi. Rzucili go na stertę śmieci i odeszli w pośpiechu. Mcqueen nauczył się wtedy że nikt mu nie pomorze i musi radzić sobie samemu. Ze łzami spływającymi po policzkach i obitym żebrem pozbierał książki z chodnika. Założył kaptur na głowę i jak najszybciej kierował się do domu. Nie miał ochoty na nic.

Kiedy wrócił to rzucił plecak na podłogę i uciekł do swojego pokoju. Był tak zły że prawie zapomniał o tym że jutro jedzie do dziadka. Humor mu się od razu poprawił zaczął się szybko pakować. U dziadka zawsze było ciekawie i nigdy się nie nudził. Dziadek obiecał mu że będzie mógł się z nim przejechać na bryczce i obiecał że będzie bardzo szybko tak jak Mcqueen lubi.  Dziadek miał wielkie pole na którym można było się ścigać na rowerach. Niestety mały chłopak zawsze wygrywał bo nie miał przyjaciół i nikt nie chciał się z nim bawić. Dziadek mówił że ma dwie niespodzianki dla swojego wnuka. Nie mógł się doczekać tych niespodzianek. Kiedy tak rozmyślał nad tym, mama zawołała go na kolacje.

-Montgomery zejdź no na kolacje bo będzie zimna- zawołała mama. Szybko pobiegł do kuchni i zapomniał o tym, że ma obite żebro. Kiedy biegł uderzył się o kant stołu i upadł na podłogę. Nie chciał żeby mama, ani tata się dowiedzieli o tym napadzie, bo zaraz by się go o wszystko wypytywali, więc zaczął zmyślać.

-Boże święty co ci się stało Monti- przerażona matka od razu podbiegła do syna, podniosła mu koszulkę i zobaczyła obite żebro. Nie chciał żeby mama i tata dowiedzieli.

-Emmm... bo tak mocno się uderzyłem.....i tak się zdarzyło że.... tak to wygląda-tłumaczył się Mcqueen. Nie sądził że coś z tego wyjdzie ale ku jego zaskoczeniu jednak się udało.

-Szybko do łóżka, trzeba Ci zrobić opatrunek- mówiła zdenerwowana mama. Tata zaniósł syna do łóżka a mama zrobiła mu opatrunek- Jutro chyba nie pojedziesz do dziadka- powiedziała zmartwiona mama.

-Nieeeeeee- Mcqueen krzyknął bo bardzo chciał jechać do dziadka- Ja się już lepiej czuję, patrz- zaczął chodzić w kółko po łóżku.

-Chyba już lepiej się czujesz- powiedział podejrzliwie tata. Chłopczyk uszczęśliwił się bo pojedzie do dziadka.

-No patrz jak on wygląda przecież nie przejdzie 20 metrów-odpowiedziałam rozzłoszczona mama- Nie pojedzie do dziadka i już- upierała się mama. Zabrała tatę za drzwi i zaczęli szeptać między sobą

-Przecież u dziadka też może się leczyć, przynajmniej nie będzie nam przeszkadzać, prawda?- Rodzice nie wiedzieli że Mcqueen ich słyszy. Niewiedział o co im chodzi więc nie przejmował się za bardzo.

-Może i masz rację lepiej będzie jak będzie u dziadka niż u nas, ale nie możemy go tak zostawić musimy...- dalej Mcqueen już nie słyszał co mówi mama. Wrócili i mama zakomunikowała że ma się pakować bo jutro jedzie do dziadka i żeby nie przemęczał się za bardzo bo może mu się coś stać. Chłopczyk zaczął się pakować. Mama powiedziała żeby wziął wszystkie swoje ubrania i rzeczy bo długo go nie będzie a dziadek bardzo rzadko robi pranie. Więc Mcqueen posłusznie spakował wszystkie ubrania i zabawki do wielkiej walizki i poszedł spać.

Rano kiedy się obudził był pełen energii i gotów pojechać do dziadka. Zjadł śniadanie i poszedł po walizkę. Żebro go już prawie nie bolało ale ciągle miał siniaka.  Po zjedzonym śniadaniu i zapakowaniu wszystkich bagaży do auta, pojechał wraz z mamą do dziadka. Mały Montgomery nie mógł usiedzieć na miejscu. Gdy był coraz to bliżej domu dziadka uśmiech malował się na jego twarzy. Kompletnie zapomniał o stłuczonym żebrze i sytuacji z tamtego dnia. Kiedy wreszcie przyjechali, dziadek już na nich czekał. Pierwsze co zrobił mały chłopczyk kiedy tylko wysiadł z auta to pobiegł przytulić się do dziadka.

-Dziadek!- Krzyknął, biegnąc do swojego ulubionego i jedynego dziadka.

-No co u ciebie mały szkrabie- Zapytał zabawnie dziadek.- Już myślałem, że nie przyjedziesz.

Mcqueen szybko pobiegł zanieść rzeczy do swojego pokoju. Kiedy wracał, zauważył że mama rozmawia z dziadkiem i daje mu jakiś list, a potem stają jak gdyby nigdy nic. Przybiegł i spytał się ale odpowiedzieli mu, że źle widział i żeby poszedł się pobawić. Pożegnał się z mamą i poszedł się bawić.

Hej to dopiero pierwszy rozdział więc mam nadzieję że wam się spodoba





PoczątkiWhere stories live. Discover now