-Będzie do albumu rodzinnego. - wyszczerzyła się. Spaliłam buraka.

-Mamo, no wiesz co... - jęknął Malfoy.

-Nie marudź. - poleciła i wyciągnęła różdżkę. Zaczarowała pędzle i wałki by malowały ściany. - Chodźcie zjeść w kuchni, a nie na brudnej podłodze.

***

-Na Merlina mamo! Oddaj to! - krzyknął Draco i sięgnął ręką po album ze zdjęciami który pani Malfoy przyniosła ze sobą. Nie zdążył jednak bo Narcyza zręcznie zabrała album z pola jego zasięgu.

-Nie ma się czego wstydzić. - powiedziała udając powagę.

-Nie mam zamiaru na to patrzeć. Idę po jedzenie do sklepu. - powiedział czerwieniąc się jak dorodny pomidor. Usłyszałam tylko zapinany zamek kurtki i trzask drzwi.

Popatrzyłyśmy po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Otworzyłyśmy album ze zdjęciami Draco z dzieciństwa i Narcyza zaczęła opowiadać po kolei każdą historię wklejonego tam zdjęcia.

-Tutaj. - powiedziała pokazując na około pięcioletniego Dracona który miał szew na czole, obdarte kolana, łokcie i kilka siniaków, ale uśmiechał się szeroko. - Postanowił o 3 nad ranem wejść do kosza na pranie i zjechać w nim po schodach. Po drodze wypadł z kosza i uderzył się w głowę, przez co musiał mieć ten szew.

-Nic poważniejszego mu się nie stało?

-Magomedycy podejrzewali wstrząs mózgu, ale na szczęście go nie zdiagnozowali.

-Och! A tutaj.. - odchrząknęła i wskazała na czternastoletniego Draco który z potępieniem patrzył na aparat i zbierał ręcznie odłamki szkła. - Wybił okno rzucając w ojca... garnkiem....

-Garnkiem?!

-Tak garnkiem. Lucjusz powiedział mu że Voldemort rośnie w siłę i niedługo się odrodzi, a wtedy Draco dozna zaszczytu i wstąpi w jego szeregi. Wtedy Draco wściekł się i zacytuję "Nie będę służył jakiejś łysej jaszczurce", i wtedy rozwinęła się kłótnia, podczas której Lucjusz o mało nie stracił głowy. - mruknęła zażenowana Cyzia.

-Nie chciał być Śmierciożercą? - spytałam zdziwiona.

-Nigdy. Nie lubił mugolaków i wyzywał ich, ale do mordowania się nie nadaje. Ma za dobre serce. Chyba sama to zauważyłaś. - stwierdziła pogodnie arystokratka.

-Tak, zauważyłam. - szepnęłam i przewróciłam stronę w albumie.

***

-Skończone. - westchnął Draco mając na myśli pokój dla naszej nienarodzonej córeczki. Dzięki mamie blondyna, farba sama nałożyła się na ściany, i zdążyła wyschnąć, na podłodze została wyłożona miękka wykładzina, i również zaklęciem, poskręcała wszystkie dokupione mebelki. Dodatkowe komody, przewijak, oraz fotel.

-Jeszcze nie jest skończone. - powiedziałam z dezaprobatą.

-Jak to nie?

-Nie ma dodatków. Nie ma firanek, zasłon, pościeli, poduszek, materacy, krzesełek. - zaczęłam wyliczać. - Nie mamy kupionych zabawek, mamy za mało ciuszków, nie mamy smoczków i w ogóle!

-Miona, mamy jeszcze 3 i pół miesiąca. Zdążymy. - uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń.

-A co jeśli nie? - martwiłam się. Martwiłam się o to czy poradzimy sobie z dzieckiem, i o kwestię nad którą rozmyślanie przerwał mi Draco podczas malowania ścian.

-Zdążymy. Naprawdę nie musisz się martwić.

-Tak, tak. - mruknęłam i zerknęłam na wiszący zegar. - Za pół godziny musisz być w Hogwarcie.

-Nie chcę.

-Musisz i nie marudź. - wyszliśmy na korytarzyk i Draco zaczął się ubierać.

-To pa. - cmoknął mnie w czoło i już miał wyjść, ale postanowiłam zaryzykować.

-Draco mam prośbę.

-Tak?

-Za tydzień... - odchrząknęłam i powiedziałam na jednym wydechu. - Za tydzień przyprowadź ze sobą Ginny.

WPADKAWhere stories live. Discover now