Rozdział 1

57 8 5
                                    

Zaciskam mocno powieki. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Boję się otworzyć oczy, tak bardzo boję się. Mam pustkę w głowie. Nie wiem dlaczego. Myśl, że nie jestem w stanie nic sobie przypomnieć, przeraża mnie. Serce bije mi jak oszalałe. Próbuję wsłuchać się w ten dźwięk. W ten sposób mam nadzieję, że ukoję nerwy. Ale to nie pomaga. Robi mi się słabo i chyba zaraz upadnę. Zaraz... ja chyba siedzę na ziemi. Głośno wypuszczam powietrze. Zaczynam się trząść. Czy to normalna reakcja mojego organizmu na zdenerwowanie? Nie pamiętam...

Winter, posłuchaj mnie.

Melodyjny głos dociera do moich uszu. Winter? Tak mam na imię? A może ta osoba zwraca się do kogoś innego? Czy ktoś tu jeszcze jest?

Powoli podnoszę powieki, by zobaczyć, skąd pochodzi odgłos. Otwieram oczy, ale szybko je zamykam. Słońce. Okrutnie mnie razi. Czuję łzy. Zaraz jedna spłynie po moim policzku.

– Winter...

Ten głos się niecierpliwi. Biorę kolejny, głęboki wdech, a następnie wypuszczam powietrze, tym razem ciszej. Ponawiam próbę otwarcia oczu. Przez rażące słońce mrugam wiele razy. Nie mogę przestać tego robić, by normalnie spojrzeć. Pieką mnie oczy, z których łzy spływają po policzkach, niczym wodospad. Drżącą dłonią szybko je ocieram. Dopiero teraz czuję, że jest wiatr. Odczuwam to na mojej wilgotnej skórze. Pociągam kilka razy nosem, a następnie próbuję odszukać osobę, która jeszcze przed chwilą odezwała się do mnie. Nie jest to łatwe, bo widzę rozmazany obraz. Szybko przecieram oczy. Tak jest lepiej.

Przede mną stoi jakaś postać. Nie wiem, czy to kobieta, czy mężczyzna. Po brzmieniu głosu mogę wywnioskować, że jest to kobieta, ale czy na pewno? Mężczyzna chyba też może mieć łagodny głos. Niepewnie przyglądam się nieznajomej, bądź nieznajomemu. Osoba ubrana jest w czarną pelerynę, która doskonale zakrywa posturę ciała. Na głowie ma kaptur, zasłaniający całą twarz. Mrużę oczy, ale nie jestem w stanie dopatrzeć się nawet najmniejszych rysów twarzy. Dlaczego nie chce pokazać swojego wizerunku?

Osoba robi krok w moim kierunku, więc odruchowo cofam się. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że znajdowałam się w pozycji klęczącej. Teraz siedzę na tyłku i chyba upadłam na jakiś kamień, bo czuję ból w pośladzie. Zaciskam szczęki, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Boję się to zrobić. Boję się nawet cokolwiek powiedzieć. Mam ochotę rozpłakać się. Czuję, że do moich oczu znów napływają łzy, ale nie chcę, żeby spłynęły po policzkach. Wtedy pokażę, że jestem słaba, że się boję. Nie chcę tego. Ale czy to ma jakieś znaczenie?

– Winter, nie możesz zbliżać się do ludzi – mówi melodyjny głos. – Obiecaj mi, że tego nie zrobisz.

Nie jestem pewna, czy dobrze słyszę. Jestem tak zdenerwowana, że chyba nie myślę racjonalnie. Próbuję przetworzyć słowa nieznajomej osoby, ale to jest ciężkie. Głównym tematem w mojej głowie jest myśl, dlaczego nic nie pamiętam. To okropne! Miałam jakiś wypadek?

– Winter!

Podskakuję. Głos słyszę tuż przy uchu. Niespodziewanie czuję na ramionach silny uścisk. Krzyczę. Chyba krzyczę, bo nie wiem, czy wrzask dochodzi z moich, czy czyichś ust. Chcę się odsunąć, ale uścisk jest żelazny. Wyrywam się i okładam pięściami osobę, która nie chce mnie puścić. Boję się. Ona mi coś zrobi. Muszę się ratować!

– Uspokój się i mnie wysłuchaj! – Postać przewraca mnie na plecy i przywiera do mnie całym ciałem. – Nie mamy dużo czasu! – Czuję na twarzy jej oddech. – Nie możesz zbliżać się do ludzi – syczy.

Zaginiona przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz