#1

824 49 76
                                    

Pov Collins

Nie każdy czasem miał to szczęście, aby kogoś pokochać, wziąć z nim ślub, zestarzeć się, mieć dzieci, a następnie umrzeć w spokoju. Nie było tak i w tym przypadku. Jego życie dobiegło końca, został pogrzebany i leżąc w wilgotnej ziemi, jego dusza zapewne spoczywa w piekle tam gdzie jej miejsce. Mimo tego, że umarł nie odczuwałam żalu, nie raz mu tego życzyłam, aczkolwiek nie chciałam żeby umarł w tak młodym wieku za sprawą osoby, którą kocham. Nie życzyłam tego największemu wrogowi.

Śmierć nie była zła, ale nie była także wspaniała. Jedno było pewne - śmierć była o wiele prostsza niż życie wśród nienawiści na ziemi. Dla jednych była ona wrogiem, a dla innych ratunkiem od otaczającego ich świata, w którym nie mogli wytrzymać. Od każdego dnia, który przynosił im smutek, żal i tęsknotę. Od ludzi, na których wręcz nie mogli patrzeć, ponieważ byli tak bardzo zranieni.

Bo człowiek jest tylko człowiekiem, który mimo swoich błędów żyje w świecie nienawiści. Byliśmy tylko zmęczonym pokoleniem nastolatków...

- Jak się czujesz? - usłyszałam pytanie, które padło z ust David'a patrzącego na nagrobek Marco i stojącego obok mnie.

- Jest okey - szepnęłam i się lekko uśmiechnęłam. Przychodziłam tu co kilka miesięcy tylko po to, aby przeprosić . To nie była jego wina, a Justin go nie chciał zabić, ale nie miał wyjścia. Przynajmniej tak sobie wmawiałam, ponieważ nie znałam całkowitej prawdy.

- Josie - zaczął, ale mu przerwałam kręcąc głową - Wiem, że ci ciężko, ale...

- Nie David - zaśmiałam się smutno - Nie rozumiesz, nie opuściła cię osoba, którą kochałeś swoim całym sercem. Którą widziałeś codziennie, która doświadczała ci tak wiele radości i szczęścia, którą kochałeś - powiedziałam i spojrzałam na niego przez moment - Nie mów mi, że wiesz co czuję, bo nie wiesz - westchnął cicho, a ja odwróciłam wzrok - Nikt nie wie.

- Czemu go dalej kochasz? Dobrze wiesz, że odszedł raniąc przy tym ciebie, a ty dalej wierzysz że wróci - prychnął - Jest zwykłym tchórzem.

- I zarazem człowiekiem, którego szczerze nienawidzę, a jednak dalej kocham - szepnęłam z uśmiechem przypominając sobie nasze wspólne chwilę.

- Cholera Josie! - krzyknął - Popadasz w jakąś paranoję! Jeśli tak dalej będzie to go nie spotkasz , a wylądujesz w jakimś ośrodku.

- Zamknij się - warknęłam.

- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię - prychnął - Pokaż lewą rękę - powiedział, a ja pokazałam mu swój lewy nadgarstek.

- Widzisz tu jakieś cięcia? - zapytałam, a on pokręcił głową przygrywając lekko wargę - No właśnie, więc możesz być pewien, że się nie tnę. Skończyłam z tym.

Kłamałam i modliłam się wręcz, aby nie chciał żebym pokazała prawy nadgarstka.

- Niech ci będzie - mruknął i razem skierowaliśmy się do domu, gdy nagle dostał wiadomość i szybko spojrzał na wyświetlacz, a na jego twarzy pojawiła się powagą pomieszana z nutką radości - Pojedziesz dzisiaj ze mną na lotnisko odebrać znajomego - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Okey i tak nic nie mam do roboty - mruknęłam wchodząc do domu i kierując się do salonu - Kogo masz odebrać z lotniska? - zapytałam będąc ciekawa.

- Znajomy - machnął ręką odwracając spojrzenie. Nie mówił mi wszystkiego.

- Okey - szepnęłam - Jak tam u Heather? Nie widziałam jej od walk.

Zniknęła i przepadła zupełnie jak Justin, nie mogłam uwierzyć że te dwie sprawy mogą się łączyć, aczkolwiek moja wyobraźnia wymyślała już różne scenariusze.

Last LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz