Objawienie.

9 1 0
                                    

- Nie widzisz tego kim jest? Popatrz na nią - Neloth wskazał głową na wciąż oszołomioną kilkudniową wizytą w Tel Mithryn i towarzystwem legendarnego dunmerskiego maga, Jeanele. - przypomina ci kogoś?

- A powinna? 

Magik pokręcił głowa w pobłażliwi geście. 

- Patrzysz, a nie widzisz Teldryn. 

- Czego? Oświeć mnie Neloth, bo widać głupi jestem.

- Niech sama ci powie. - Zwrócił się do dziewczyny  - Obiecałaś mu. I zapewne próbowałaś, ale nadal nie masz odwagi. Co? 

Dziewczyna skinęła głową.

- Najwyższy czas - Neloth wstał kierując się do wyjścia - Nie śpieszcie się, mam sporo pracy. Tu - wskazał na niewielki rzeźbiony fantazyjnie kredens - macie wino i ciastka. Wino jest wyborne, ciastka... Coż, mój uczeń jest równie kiepskim kucharzem, co magikiem. Tymczasem żegnam. - i wyszedł.

Teyldryn odsunął krzesło i zapraszającym gestem wskazał, by siadła do stołu. Wyjął kieliszki i wino. Nalał i usiadł naprzeciw. Patrzył na młodą Bretonkę. Czekał. Dziewczyna zdjęła rękawiczki i mnąc nerwowo w palcach odłożyła na stolik. Wypiła wino. Jednym haustem. Coś, wspomnienie mignęło w jego pamięci.

Sam też wypił. 

- Wiesz o Dovahkiin tyle, ile chciała ci powiedzieć .

Wzruszył ramionami.

- Za stary jestem na wścibstwo. I za leniwy. Ale jestem cierpliwym i dobrym słuchaczem. I umiem wyciągać wnioski. A ona w przeciwieństwie do ciebie, mówiła całkiem sporo. 

Jeanele uśmiechnęła się na te słowa. Trochę smutno, trochę gorzko.

- To czemu nadal nie wiesz dlaczego odeszła? W momencie, w którym zdawało się że odchodzić nie musi? Kiedy zginał Miraak, a w Skyrim zapanował pokój? Przynajmniej na papierze. 

- Janeale!? - syknął ostrzegawczo.

- Nie lubisz tych wspomnień, prawda? Uważasz, że cię okpiła i wykorzystała. I słusznie. 

- Nie czuję się wykorzystany. W każdym razie nie w taki sposób, jak myślisz.

- Nie wiesz co myślę i co wiem. A wiem dużo. Za dużo, by samotnie się z tym zmierzyć.

- Z Nelothem dacie sobie radę. Dobrze się widzę dogadujecie. Jemu jak mniemam nie szczędziłaś informacji, kiedy mnie tu nie było. Jest stary i cwany. Wykorzysta je, ale nie tak, jakbyś tego oczekiwała.

- Być może. Ale nie doceniasz go. Uraził twoją dumę. Nie po raz pierwszy podejrzewam, i nie ostatni - westchnęła skubiąc ciastko. - Tak. Neloth jest stary i cwany, zaskoczył mnie swoją przenikliwością. Nie musiałam mu nic mówić. Prawie. Wiedział i zaproponował pomoc. A  głupotą byłoby pomoc najpotężniejszego z Telvannich odrzucić.Ty tymczasem nadal rozdrapujesz stare rany. Pielęgnujesz żałobę po niej, choć nikt oficjalnie nie potwierdził, że za zniknięciem Dragornborn stoi śmierć. I dlatego nawet nie przyszło ci przez myśl, że mogłabym wiedzieć to wszystko od niej. - wzięła głęboki wdech i wyrzuciła z siebie w końcu. 

- Teldryn, ona żyje.


Siedział jak ogłuszony. W milczeniu. Nie widział Lil i nie miał z nią kontaktu od ponad dwudziestu lat. Od jakiś siedmiu słuch i ślad po niej zaginął, na całym kontynencie. Słał listy do pałacu w Samotni i do Zimowej Akademii, ba nawet do Brynjolfa. Na nic. Jak kamień w wodę. Patrzył na Jeanele w milczeniu zastanawiając, co przegapił. Patrzył jak unosi brew i kąciki ust w niepewnym uśmiechu. Jak nieświadomie odgina mały palec unosząc kieliszek do ust.  Jak... 

Po raz pierwszy zabrakło mu słów. Po raz pierwszy czuł się jak kompletny idiota. Głupi i ślepy na oczywistość. Przeklinał się za to w myślach. Wszystko to było znajome. Deja vu. 

- Ty jesteś jej córką - stwierdził jedynie. 

- Teldryn... Jestem waszą córka. Jestem Telvanni. Jak ty i Neloth. A moja matka żyje i potrzebuje naszej pomocy. Każdej możliwej pomocy. 


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 12, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Powidoki.Where stories live. Discover now