Nowa Praca i chyba nowa ja?

109 6 13
                                    

Jakimś cudem udało mi się przeżyć w akademii i nawet zdać z zadowalającymi wynikami. Dobrze, że już raczej nie będę musiała wrócić do tej dżungli, znaczy przepraszam akademii policyjnej...

Pierwszy tydzień już za mną. Właśnie wraz z Hankiem podjechałam pod dobrze mi znany posterunek.

-Stresujesz się? – zapytał się Voight wysiadając z auta-

-Czym? Tym, że będę grzecznie siedzieć na posterunku i sortować stare akta czy inne takie? -odpowiedziałam zgodnie z prawdą kierując się do wejścia do budynku – I wiem, że za raz wyskoczysz z tekstem „Każdy tak zaczynał nawet ja" – zdążyłam dodać zanim Hank się odezwał –

-A co ja mam ci innego powiedzieć? Nie będę cię rzucać na głęboką wodę, bo wiem jak to się skończy... - powiedział wchodząc do budynku. Oboje rzuciliśmy krótkie „Cześć" do Trudy i zniknęliśmy w otchłani oddziału jednostki Wywiadowczej. Hank zniknął w swoim biurze, a ja poszłam po kawę do kuchni. Voight zaczął przeglądać akta dotyczące dilera narkotykowego przez którego kilka osób wylądowało w szpitalu. Na akcje miała pojechać jedna dziewczyna z wydziału plus Nadia – przyjaciółka Erin. Po dokładnym przejrzeniu akt Hank zwołał wszystkich na omówienie akcji.

- Więc jak już zapewne wiecie mamy do zamknięcia dilera, przez którego kilka osób leży w szpitalu, któraś z pań chętna? – przeleciał wzrokiem po wszystkich dziewczynach. Pewnie byłabym chętna, gdyby nie to, że nawet gdybym się zgłosiła to Hank by mnie odsuną od sprawy i wytypował inną osobę na to miejsce, a poza tym to co powiedział rano dało mi do myślenia, może faktycznie powinnam odpuścić? W końcu po kilku minutach ciszy Voight wytypował Erin. Wszyscy zaczęli się szykować na akcję. Jedni biegali po całym budynku pakując rzeczy do aut, a drudzy ubierali się na akcję. – A ty się nie szykujesz? – Hank spojrzał na mnie –

- Rano sama narzekałaś, że tylko siedzisz na dupie i nic nie robisz więc proszę cię bardzo... Jedziesz z Halsteadem i Olinskim – powiedział po czym wrócił do tego co robił wcześniej, a ja pobiegłam do szatni się szykować. Po kilkunastu minutach wszyscy byli gotowi i ruszyli do aut. Wsiadłam na tylne siedzenia samochodu Jay'a. Wszyscy wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy na miejsce. Przez pierwsze 5 minut jazdy siedzieliśmy w ciszy, jako pierwszy głos zabrał Jay – tak między nami to nie przepadam za nim. Dlaczego? Nie zrobił na mnie jakiegoś wrażenia, gdy przyszłam do pracy ani nie zrobił go, gdy pomagałam okazjonalnie Trudy na dole. No bywa i tyle –

-Jak ci minął ten pierwszy tydzień pracy? – nie no naprawdę lepszego tematu nie było? –

- Nie no cudownie się siedziało za biurkiem i ogarniało papiery, nie ma co- zaśmiałam się pod nosem. Jay zaparkował w odpowiednim miejscu i zostało nam tylko czekać–

- Młoda każdy tak zaczynał uwierz, że nawet twój ojciec, a zobacz, gdzie zaszedł – powiedział Alvin, co mam powiedzieć? Alvin ma rację i tyle tu nawet nie ma o co się kłócić... -

- No wiem, ale boli mnie to, że takiego Adama zgarnęliście z akademii i od razu pojechał na akcje, a ja przez tydzień kisiłam się w budynku, gdy wy jeździliście po mieście i łapaliście szajki bandytów, tak? – powiedziałam związując włosy w ciasny kucyk – A nie oszukujmy się, Adam był trochę nie rozgarnięty wtedy, z tego co mi Hank opowiadał... -zaśmiałam się-

-Trochę? Ja już zakłady chciałem robić, kiedy się zabije i w jaki sposób – zaśmiał się Halstead, a ja nie wiedziałam, czy mówił na poważnie czy tylko się śmiał, z nim jest wszystko możliwe... -

-Adam był wyjątkowym przypadkiem... Niby był nie ogarnięty i dosyć... dziwnie nastawiony do tej pracy, bo uważał, że praca w policji wygląda jak w tych wszystkich serialach, ale czymś mi zaimponował wtedy na tej hali i dlatego go wziąłem – głos znowu zabrał Alvin, niestety chwilę później Hank przerwał tą iście piękną rozmowę rozkazem żebyśmy wchodzili, szczerze? I dobrze, bo rozmowa, której tematem był Ruzek nie należała chyba do moich ulubionych. Wysiedliśmy z auta z trzaskiem drzwi i pobiegliśmy do domu, w którym aktualnie znajdowała się Lindsay i Nadia. Oczywiście czym by była akcja bez gonienia jednego z podejrzanych? Wyskoczyłam za jednym przez okno, taki plus, że byliśmy na parterze a nie gdzieś wyżej... Milutko mężczyzna metr osiemdziesiąt przeciwko mojemu ledwo metrze sześćdziesięciu. Minęliśmy kilka uliczek zanim udało mi się go dorwać, a o powaleniu czy zakuciu nie wspominajmy... Nie ukrywam, że to było dla mnie wyzwanie, wyzwanie, które chciałam wygrać, żeby udowodnić coś Hankowi... A może sobie? Po tym jak skułam podejrzanego Jay go przejął poszłam do samochodu po drodze udając, że nie słyszę co mówi Ruzek na mój temat. No kurde, że koleś o wiele większy ode mnie był to od razu trzeba rzucać, że sam się poddał, bo ja bym rady nie dała? W samochodzie siedział już Olinsky który najwyraźniej też słyszał Adama.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 29, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Dominika VoightWhere stories live. Discover now