Po za faunami i driadami leśnymi na tej uroczystość miały również pojawić się karły i centaury, lecz ja w to nie wierzę. Zbliżał się okres chłodu, a to oznacza, że gwiazdy będą jaśniejsze i bardziej widoczne, a rudy metali pod ziemią lepiej wydobywane. Obie rasy mają dużo pracy związanej ze swoim powołaniem. Jednakże ich widok sprawiłby mi przyjemność.
Po chwili wszyscy zamilkli, a zabawa ustała. Zaszokowana spojrzałam na faunów, lecz oni z czujnością wpatrywali się w czeluści lasu dokoła nas. Nagle wszyscy Narnijczycy zaczęli uciekać w popłochu, na co ja jeszcze mocniej się zmieszałam, lecz ku mojemu przerażeniu nie mogłam się ruszyć z miejsca. Wtem poczułam jak i mnie napełnia napięcie. Ze przerażeniem wpatrywałam się w mrok...
- Lydia! Wstawaj!- usłyszałam wołanie, a potem poczułam jak ktoś szarpię mnie za ramię.
Otworzyłam w oszołomieniu powieki i od razu usiadłam, rozglądając się po moim otoczeniu. Widok ścian Kopcu oraz podobiznę Wielkiego Lwa przed sobą przywrócił mi trzeźwość. Wbrew temu westchnęłam ponuro i odwróciłam się w stronę siedzącej obok mnie Łucji.
- Wrócili?- zapytałam entuzjastycznie chodź lekko zaspana, lecz ona kiwnęła przecząco głową. Znów westchnęłam ponuro i wróciłam wzrokiem do Aslana. Młoda władczynie uczyniła to samo.
- Naprawdę uważasz, że tylko Aslan nam pomoże?- zapytała mnie Łucja, a ja szybko na nią spojrzałam ze zmarszczonymi brwiami- Bo wiesz...Ja myślałam, że po przesz Piotra...- dodała lekko onieśmielona. Zaśmiałam się pod nosem i uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Popieram ciebie Łusiu- odparłam- Gdyż uważam, że ta bitwa nie skończy się dobrze, a bez Aslana nie pokonamy Telmarów.
- Dobrze mieć chodź jednego sojusznika- zaśmiała się dziewczynka.
- Tak- potwierdziłam rozmarzonym głosem i spojrzałam na nią- Przekonajmy jeszcze Zuzę by dołączyła do nas i będziemy mogły wykłócać się z chłopakami o nasze racje- dodałam i obie zaśmiałyśmy się w głos.
- Jestem pewna, że nie przejdzie na naszą stronę- odparła rozpromieniona.
- A to niby dlaczego?- zapytałam zmieszana.
- Bo wtedy będzie musiała rozstać się z Kaspianem- odrzekła, na co ja zaśmiałam się po nosem.
- Jak widzę i ty zauważyłaś, że między nim coś się dzieje- odpowiedziałam jej.
- Tak- potwierdziła młodsza z nas- Zauważyłam również co dzieje się między tobą a Piotrkiem- zachichotała pod nosem.
|| ⚔⚔⚔||
Zbliżał się świt. Siedząc z innymi w kuźni usłyszałam jakieś poruszenie na górze. Od razu poczułam, że muszę udać się na powierzchnie. Radośnie wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam przed Kopiec, gdzie z wyczekiwaniem wypatrywałam naszych oddziałów. Jakiś cichy głosik z tyłu głowy wmawiał mi, żebym się nie cieszyła, bo nie będzie z czego. Jednak odpychałam go starając się cieszyć z powrotu naszych.
Po paru minutach dokoła mnie zebrali się pozostali. Każda Narnijka wpatrywała się w las wypatrując swoich mężów, synów, braci, ojców. Na zamartwionych twarzach pojawiały się jeszcze głębsze zmarszczki. Spojrzałam na stojącą obok mnie Łucje. Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie i dla dodania otuchy złapała mnie za dłoń.
- Będzie dobrze- mruknęła cicho.
- Mam taką nadzieje- dodałam w duchu i dalej patrzyłam w przestrzeń przed nami.
Nagle z lasu powoli zaczęli pojawiać się żołnierze oraz troje władców wraz z moim kuzynem. W pierwszej chwili poczułam przypływ szczęścia, widząc ich całych i zdrowych, lecz kiedy zbliżyli się do nas, radość wypłynęła ze mnie. Ich ponure twarze świadczyły tylko o jednym...Przegrali....A połowa z naszych umarła za murami twierdzy tyrana. Nie mogłam powstrzymać się przed ponurym westchnięciem, które wyszło mi z zaciśniętego gardła. Pomimo mojej chęci nie mogłam się odezwać, a jedynie trwałam w milczeniu wpatrując się w moich przyjaciół kroczących w naszym kierunku.....
↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣
YOU ARE READING
Złamana Zasada 🔥Piotr Pevensie🔥
Fanfiction🔥Księżniczka Lydia II nie różniła się od swoich poprzedniczek. Tak jak one równie była ślepo zapatrzona w święte zasady, które dyktowały jej całe życie nie widząc w nich nic złego. Do czasu.. Dzień przed ucieczką Kaspiana dziewczyna przyjeżdża do...
🔥TYM CZASEM W KOPCU... 🔥
Start from the beginning