🔥JESTEŚCIE W BŁĘDZIE🔥

Start from the beginning
                                    

- Bądź dla nich wyrozumiały- rzekłam- To dobrze, że się dogadują- dodałam.

- Ale to nie znaczy, że mają opóźniać zabrania.

- Już jesteśmy- usłyszałam głos Zuzy, która wbiegła do sali z Kaspianem. Spojrzałam na Piotra z lekkim uśmiechem.

- Mówiłam, że przyjdą- odparłam- I po co ci były te nerwy?

- Można wiedzieć czemu się spóźniliście?- zapytał gniewnie najstarszy Pevensie swoją siostrę. 

- Piotr!- zabrzmiałam i podniosłam palec wskazujący w ostrzegawczym geście- Odpuść im i wróćmy do planów.- blondyn spojrzał na moją poważną minę i westchnął zażenowanym.

- Niech ci będzie- mruknął, a Zuzanna wraz z moim kuzynem posłali mi wdzięczne spojrzenie. Nie wiem czy tylko ja mam nos do wykrywania uczuć między ludzkich, ale między tą dwójką zaczęło iskrzyć... Wbrew temu co się między nimi dzieje, w tym momencie zebrałam całą swoja uwagę na planach. Patrzyłam na te wszystkie kreski i zawijasy ze poważną miną. Atak na zamek Miraza w tym czasie jest jak próba samobójcza. W trakcie budowy mostu nad Beruną on i jego żołnierze siedzą w twierdzy i tak jak my planują jak nas zaatakować. Próby podbicia zamku nie mogą powieść się naszym sukcesu, kiedy oni nadal przesiadują w nim. Najrozsądniejszą opcją było by poczekać na ich pierwszy ruch, lub przynajmniej poczekać, aż budowa się skończy. I tą właśnie strategie przedstawiłam, kiedy każdy z nas miał zabrać głos. Ku mojemu zdziwieniu większość przyznała mi racje. Jedynie Piotrek upierał się przy swoim planie.

- Przynajmniej poczekaj, aż któryś z naszych zobaczy po tej stronie rzeki jakiegoś Telmara-powiedziałam.

- Wybacz Lydio, ale nie jesteś żołnierzem i nie rozumiesz nie których spraw tak jak my- odparł blondyn.

- A więc nauczysz mnie jak być rycerzem- rzekłam oburzona.

- Nie mówisz serio?- oświadczył Kaspian patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Co z wami mężczyznami jest nie tak?- zapytałam jeszcze mocniej zdenerwowana.- Ta wojna również dotyczy mnie i zamierzam w niej uczestniczyć.

- Nie możesz- oznajmił mój kuzyn- Jesteś księżniczkom... to nie wypada...

- Zgadzam się z Kaspianem- stwierdził Piotr- Nie będziesz walczyć z Telmrarami w żadnej bitwie.

- Jesteście w błędzie- fuknęłam- A skoro żaden z was nie chcę mi w tym pomóc, sama się wyszkolę- dodałam i podniosłam dumnie podbródek.

- Lydio...zastanów się nad tym- prosił król Wielki- Wojna to paskudna sprawa.

- A więc zgłaszasz się na ochotnika... Wybornie- odparłam i uśmiechnęłam się wrednie- Widzimy się jutro na treningu...- spróbuj tylko nie przyjść, a to będą ostatnie słowa jakie do ciebie powiedziałam- dodałam.  Ostatnie słowa wypowiedziałam na tyle cicho, by tylko on mógł mnie usłyszeć. Wszyscy wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem i może lekkim podziwem. Nie zrażona ich spojrzeniami wyszłam z sali Aslana i od razu udałam się od kowali by poprosić o miecz dla mnie. 

||⚔⚔⚔||

                 Podążałam wzdłuż korytarzy prowadzących od kowali. U mojego boku w pochwie spoczywał mój miecz, który dość szybko został stworzony. Skoro uważają, że niej jestem rycerzem to się nim stanę. Może wtedy przestaną zachowywać się jak wielcy przywódcy i  posłuchają tego co mam im do powiedzenia. Nawet jeśli nie pasuje im taki stan rzeczy, ja podjęłam decyzję. Zostanę rycerzem chodź bym miała zapłacić za to życiem i honorem. Zadowolona z siebie poprawiłam miecz i z podniesionym podbródkiem stąpałam do swojej komnaty.  Mijający mnie Narnijczycy kiwali z uznaniem głową, szepcząc coś między sobą. Ich zachowanie jeszcze bardziej pobudziło moją pewność o słuszności mojej decyzji. Niespodziewanie z wnęki obok mnie pojawił się nie kto inny jak Piotr. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego z triumfalnym uśmiechem. 

Kiedy jego wzrok napotkał mnie przez twarz przeszło mu drobne spięcie. Widząc je poczułam minimalną szpilkę wbijającą mi się w serce. Zacisnęłam dłoń na rękojeści miecza i odwróciłam się na pięcie. Nie mogłam poradzić sobie z myślą, że chłopak ma problem z tym, że nie zamierzam być mu posłuszna. Na samą myśl o tym pod powiekami poczułam łzy. Szybko powstrzymałam smutek i ruszyłam w innym kierunku. Skoro tak chcemy się bawić to proszę...

- Lydia?!- usłyszałam za sobą krzyk blondwłosego króla- Poczekaj! Musimy porozmawiać!

- Nie mamy o czym - wrzasnęłam i starłam z policzków łzy.

- Owszem mamy- rzekł odbiegając do mnie. Zanim zdążyłam zareagować chłopak zagrodził mi drogę łapiąc mnie za ramiona. Zacisnęłam wargi i spojrzałam mu w oczy. Pech chciał by pod powiekami znów pojawiły mi się łzy. Zauważywszy je Pevensie przytulił mnie. Pod wpływem chwili rozpłakałam się jak dziecko. Jego dłoń powoli przejechała po moich włosach, pozwalając mi się uspokoić. Zdając sobie sprawę co zaszło odeszłam gwałtownie od niego. Starłam łzy i z złością rzuciłam na niego wzrok.

- Zależy ci na tym aby zostać rycerzem?- zapytała chłopak.

- Jakie to ma dla ciebie znaczenie?- odpowiedziałam mu pytanie - Ciebie jedynie obchodzi  to aby wszystko szło po twoim planie.

- Nie prawda- oburzył się - Obchodzi mnie to o czym mówisz oraz to że pragniesz zostać rycerką. 

- Skoro tak do dlaczego nie chciałeś mnie uczyć?- zauważyłam.

- Bo tego nie przemyślałem- odparł- A teraz widzę, że na prawdę tego pragniesz więc nie pozostaje mi nic innego jak się zgodzić.

- Naprawdę?- zapytałam z niedowierzaniem. Chłopak kiwnął głową, a ja od razu rzuciłam mu się na szyje. - Dziękuje... Bardzo- dodałam.

- A teraz idź cieszyć się dniem, bo do jutra zaczynamy szkolenie- odezwał się Piotrek. 

- tak jest trenerze- odrzekłam i zachichotałam pod nosem.- Widzimy się jutro Piotruś- dodałam i lekko pocałowałam go w policzek. Następnie jak gdyby nic powlekła się do siebie.

                Wchodząc do mojej wnęki położyłam broń na ziemi i od razu położyłam się na materacu. Nie minęło parę minut kiedy moje ciało odleciało od krainy Morfeusza. 

↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣


Złamana Zasada 🔥Piotr Pevensie🔥Where stories live. Discover now