Zaraz, zaraz, kto? Lexie?

Momentalnie przez moje ciało przeleciało milion dreszczy. Cały czas wmawiałam sobie, że to nie o mnie chodzi, ale w głębi jednak czułam coś innego. Od rana czułam przez skórę, że coś złego się dziś wydarzy. No patrzcie, zgadłam! Muszę chyba wziąć udział w jakiej loterii albo konkursie.

Czyli miałam zginąć? Nie wiedziałam tylko po co to wszystko. Zaczęłam się zastanawiać co ja takiego zrobiłam, że muszę zostać zlikwidowana, że muszę zginąć.

Byłam zwyczajną nastolatką, jeszcze niedawno, kiedy byłam młodsza chodziłam do szkoły jak normalna osoba, miałam przyjaciółki, nigdy nie miałam wrogów. Nie chciałam zrobić nikomu żadnej krzywdy i nie wchodziłam nikomu w drogę, innych trzymałam na dystans.

Świat zaczął wirować wokół mnie, kolory zamazały się tworząc jednolitą plamę przed moimi oczami. Cała się trzęsłam, ale musiałam się pozbierać w sobie, jeśli mam zginąć to muszę wiedzieć dlaczego.

Musiałam się schować, spojrzałam na przyjaciółkę, nawet nie zauważyłam kiedy zdąrzyła odsunąć się ode mnie na kilka metrów, widocznie wcześniej wpadła na pomysł, że warto się ukryć.

Jednak kiedy się przyjrzałam zauważyłam, że jest cała zesztywniała, pewnie myśli o tym ja. Kiedy wreszcie udało mi się nawiązać z nią kontakt wzrokowy, wskazałam kiwnięciem głową na kosz, który stał bliżej niż wcześniej mi się wydawało.

Wzięłam głęboki wdech. Moja głowa pękała z bólu. 

Dasz radę, powtarzałam sobie w duchu, aby chociaż trochę siebie uspokoić. Postawiłam pierwszy krok pozostając w cieniu, i kolejny.

- Przyjacielu, przecież wiesz, że to niemożliwe - przy jednym z tylnych drzwi wysokich budynków, zobaczyłam dwóch mężczyzn, to ich rozmowę wcześniej słyszeliśmy, starszy mężczyzna, który to wypowiadał miał strasznie ochrypły głos.

Moim zdaniem skończył niedawno dwadzieścia lat, nie mógł mieć mniej, możliwe, że ma nawet około 25 lat. Jedyne co mnie martwiło, było to, że jego wygląd był mi całkowicie nieznany, prawie całkowicie, dzięki rozpiętej bluzce mogłam spostrzeć, że jego czarna koszula napina się na nim, ukazując przy tym lekkie zarysy mięśni.

- Spokojnie, znam jej adres. Wszystko będzie dobrze, stary.

Czyli oni wiedzą gdzie mieszkam. Pisknęłam, zakrywając ręką twarz, ale jednak nie udało mi się przygłuszyć niechcianego odgłosu.

Nagle czas stanął w miejscu. Modliłam się, abym przez moją nieuwagę nie zwróciła uwagi mężczyzn. Po moich plecach zaczęły spływać kropelki potu, a w kącikach oczu powstawały coraz to nowe łzy.

Myślałam, że bałam się wcześniej, jednak to co czułam mogłam dopiero nazwać strachem. 

- Wiesz, że ta ślicznotka wybiera się niedługo do Nowego Jorku?

 

Boże, skąd on to wie. Planowałam z Santaną pojechać, sprawdzić co takiego naprawdę dzieje się z moją ciotką, ale my tylko wspomniałyśmy o tym, że może wybierzemy się razem. Nie było to na 100% pewne.

- Czego chcesz? - spytał drugi chłopak, wydawało mi się, że znam jego głos, ale byłam w takim strasznym szoku. Równie dobrze mogłam powiedzieć, że słyszę Santanę w tamtym głosie, ale ona przecież jest koło mnie.

- Dobrze wiesz, ty i twoi gówniani przyjaciele, wiecie dlaczego chciałem tu się spotkać, wiecie, że dla mnie przeszłość ma wagę złota, dlatego

Potknęłam się o kamień, cholera. Zaklęłam po cichu. Natychmiastowo sięgnęłam po rękę mojej przyjaciółki, ciągnąc ją w stronę światła. Biegłam jak najszybciej mogłam, robiąc przy tym niesamowity hałas.

Nie obchodziło mnie już to, po prostu chciałam stamtąd uciec.

_______________________________

Przepraszam za długą nieobecność, ale wreszcie powracam. Obecnie mam ferie, więc mam więcej wolnego czasu, a do tego skończyłam pierwszy semestr, więc nie mam już czego poprawiać. Nie chcę zanudzać dodam tylko, że jeżeli będzie zainteresownie kolejnym rozdziałem dodam go w piątek. Liczę na komentarze, proszę, chcę wiedzieć czy zaciekawiłam Was, a może zasmuciłam. Jeśli chcecie możecie pisać też na twitterze, dopisując '#zmrok', wtedy napewno zobaczę.

Do tego pragnę ogłosić, że pojawiły się nowe konta bohaterów:

Ashton - @ashtonzmrok

Luke - @lukezmrok

Konto ff - @zmrokfanfic

Ktoś chętny jeszcze?

Zmrok [Michael Clifford]Where stories live. Discover now