Rozdział 13 : Ronald dostał dziś wolne.

3.7K 417 46
                                    

     Przez większość czasu problemy to nie więcej niż wyolbrzymiona błahostka. Na rzekomy problem składało się barwnie przeanalizowane przemyślenie. Nie mniej, nie więcej. Ludzie mieli po prostu predyspozycje do dramaturgii, sami prosili się o wrzody żołądka spowodowane zmartwieniami.

Nie uważałam się za osobę przesadnie wyolbrzymiającą pewne sprawy. Wręcz przeciwnie, prowadzenie własnej firmy nauczyło mnie trzymać emocje i myśli na wodzy. Gdybym miała martwić się każdą bzdetom skończyłabym w wariatkowie albo co gorsza bez pracy. Wszystko zmieniło się za sprawą jednej osoby — bardzo seksownego i denerwującego mężczyzny.

— Pamiętasz, co masz zrobić jeśli napiszę ci wiadomość? — dociekałam upierdliwie. — Nawet jeśli będzie to SMS bez treści.

Venus spoglądała na mnie ze swojego miejsca na kanapie, gdzie drzemała przez ostatnie kilkanaście minut. To znaczy wysłuchiwała mojej pokrętnej paplaniny mającej zapewnić mi czysto profesjonalne spotkanie z pewnym biznesmenem, a w pewnym momencie zaczynała przysypiać. Suka. Wierzyłam, że mogę poradzić sobie z urokliwą osobowością Casha, ale nie byłam nowicjuszem — facet chciał mi się dobrać do majtek. Miałam zbyt długi staż w miłosnych gierkach, by nie zapewnić sobie planu B. Niezależnie od tego, jak bardzo był szczeniacki.

— Zarządzam bandą niedorozwojów marketingowych — mruknęła Venus. — W porównaniu do nich nie trzeba mi powtarzać jednego zadania po kilkanaście razy. Akcja środek antykoncepcyjny przed Cashem zakończy się pomyślnie.

Zmrużyłam powieki, patrząc na nią gniewnie.

— Przestań to tak nazywać!

— Muszę wysłuchiwać twojego jęczenia, więc przynajmniej zostaw mi wymyślanie tytułu tej batalii — bąknęła prześmiewczo.

Przyjaciółka poznała historię większości moich potyczek z apodyktycznym mężczyzną, a to wszystko w imię większego celu — pozbycia się go z mojego życia. Dlatego przyznałam, że poszukuję dla niego kandydatki, która podbije jego rozwiązłe serduszko. Jako, że moje jajniki zaczynały powoli żyć własnym życiem ona miała zadbać o to, by Cash nie miał sposobności mnie, a raczej ich oczarować. Gdybym magicznie podupadła na umyśle i poczuła zbytnie napięcie seksualne, z którym nie potrafiłabym sobie poradzić Venus była moim ratunkiem.

— Jesteś niemożliwa — bąknęłam z przewróceniem oczu.

Nieprzejęta Venus podniosła się z kanapy z psotnym uśmiechem. Wiedziałam, że to, co zaraz powie będzie ostatecznym przytykiem mającym mnie zirytować. Nonszalancko podeszła do przeszklonych drzwi, chwyciwszy za klamkę. Przez chwilę sądziłam, że się myliłam i wyjdzie stąd bez rzucenia ciętej riposty, — uwielbiała mieć ostatnie słowo przy tego typu rozmowach — ta posłała mi wesołe spojrzenie przez ramię.

— Nie łatwiej byłoby się z nim po prostu przespać?

— Wynocha! — krzyknęłam na wpół poważna, przez co Suzy rzuciła nam zaniepokojone spojrzenie zza kontuaru swojego biurka. Najwyraźniej wciąż pracowała tu za krótko, by przyzwyczaić się do naszej relacji z Venus, której śmiech docierał do mnie, nawet po zniknięciu z mojego pola widzenia.

Po zerknięciu na zegarek uświadomiłam sobie, że do spotkania z Raveli pozostało mi dokładnie piętnaście minut, których nie miałam zamiaru zmarnować na bezczynne czekanie. Sięgnęłam po katalog strategii dzisiejszego zebrania z kadrą pracowniczą. Na nim każdy kierownik działu miał przygotować półroczne sprawozdanie rozwojowe — o postępach i kryzysach w pracy. Ponad to pracownicy, którzy zgłosili swój projekt mieli prawo przedstawić pomysły poparte prezentacją oraz badaniami, mające wspomóc firmę w dalszym rozroście. Był to najłatwiejszy sposób na wybicie się przed szereg, czy przyszły awans. Innymi słowy oznaczało to, że spędzę w biurze urocze popołudnie.

MatchmakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz