- Ginny!
Hermiona przyspieszyła kroku. Rudowłosa dziewczyna w szatach z zielonymi wstawkami podniosła głowę i poprawiła książki, które mocno obejmowała.
- Szukaliśmy Cię, gdzieś ty się podziewała?
- Dopiero teraz mam pierwsze zajęcia. Byłam na chwilę w bibliotece po kilka książek do Eliksirów. Wiesz, podejrzewam, że Snape się na mnie uweźmie.
- Pewnie masz rację - westchnęła Granger - siądziesz z nami na kolacji? Opowiesz nam, jak początek roku.
- Jasne, chętnie - odpowiedziała bez przekonania - gdzie Ron i Harry?
- Chyba już u profesor McGonagall, w klasie, ja też muszę już lecieć, trzymaj się! - krzyknęła, wbiegając już po schodach.
Ginny czuła się okropnie. Wiedziała, że przez umowę z Malfoyem będzie musiała często kłamać. Tak było i tym razem. Tak naprawdę szukała eliksirów miłości. Chciała przygotować coś w tym stylu i dolać do posiłku Pansy, a potem jej podsunąć innego Ślizgona, którym mogłaby się zainteresować. Może jakiś brzydal w ramach zemsty?
Wypożyczyła coś cięższego od tego, co powinna czytać w pierwszej klasie, a pani Pince podsumowała to podejrzliwym spojrzeniem, ale stwierdziła, że może dziewczyna chce popisać się przed swoim opiekunem.
Szła już w kierunku lochów, kiedy spotkała Malfoya i jego przygłupów.
- Co, Weasley? Próbujesz się przychlebić profesorowi? Ha, podejrzewam, że tylko cię wyśmieje.
- Odczep się, Malfoy.
Rzucił jej długie spojrzenie, czekając aż ona opuści wzrok, jednak poddał się pierwszy.
Czy to, co widziała na jego twarzy przez ułamek sekundy to uśmiech?
*
Transmutacja była bardzo trudnym i jednocześnie ciekawym przedmiotem. Hermiona uwielbiała lekcje z opiekunką ich Domu, a Ron jęczał, bo z reguły nie radził sobie najlepiej.
- Witajcie w nowym roku szkolnym. Zaczniemy od czegoś lekkiego.
Uniosła różdżkę i przed każdym uczniem lekko opadły niewielkie kawałki drewna.
- Dzisiaj pokażę wam, jak sprawić, żeby te klocki zmieniły się w coś użytecznego, mianowicie - szklane kałamrze dla waszych piór.
Ponownie uniosła swoją różdżkę z gracją i na jej biurku pojawił się kolejny kawałek. Zakręciła delikatnie wprzeciwnie do ruchu wskazówek zegara, przedłużając ruch dłoni w prawą stronę. Powiedziała przy tym głośno i wyraźnie:
- Puto Commutabo!
I jej drewienko przeobraziło się w zgrabny, elegancji kałamarz o ciemnej, ale przejrzystej barwie.
- Zaklęcia możecie używać także do innych transmutacji. Przede wszystkim musicie się mocno skupić na rzeczy, w którą chcecie transmutować dany obiekt. Transmutacja jest nieodwracalna i nie można zmienić jednego przedmiotu dwa razy. Przećwiczmy ruchy różdżki.
Klasa ochoczo zabrała się do pracy. Wymachiwali na przeróżne sposoby swoimi różdżkami, a nauczycielka podchodziła do każdego z osobna i pomagała dojść do perfekcji. Po kilku minutach wszyscy już wiedzieli, co robić.
- A teraz powtórzmy wszyscy razem! Puto Commutabo!
- Puto Commutabo! - rozległo się chórlanie. Po kilku próbach Minewra przerwała.
- Dobrze. Wszyscy wiedzą, o co chodzi? Świetnie. Teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie dokładnie taki kałamarz, jaki wam się podoba.
Rona trochę bawiła cała sytuacja. Nigdy nie marzył o kałamarzu. Ale postanowił spróbować. Widział taki, który przypominał mu puchar pełen gorącego kakao. Harry z kolei wyimaginował okrągłą, złotą kulę ze srebrnymi skrzydełkami u boków. Musiał się mocno starać, żeby ten obraz pozostał kałamarzem i nie przemienił się w znicz.
CZYTASZ
Pamiętniki Hermiony Granger
FanfictionA gdyby tak spojrzeć na historię Złotego Chłopca oczami jego najwierniejszej przyjaciółki, bez której Potter nie osiągnąłby nawet połowy swoich sukcesów? Historia dziewczyny, później kobiety, która stała za bohaterem w momencie jego triumfu, której...