Rozdział 6. Magnes

161 8 1
                                    

Już dawno zapadł zmrok, a niebo przykryły gęste chmury, z których na ziemię spadła armia srebrzystych kropel. Deszcz bębnił głośno w szyby, zaś po ich powierzchni spływały wąskie stróżki wody, pełne zakrętów i nagłych zwrotów. Niektóre krople pozostawały samotne, jednak po chwili dołączały do nich inne, po czym razem sunęły w dół, by następnie zostać pochłonięte przez czeluść nocy.

Czekałam, aż w końcu rozlegnie się pierwszy grzmot, a niebiosa przeszyje błyskawica mająca sprawić, że moje serce zacznie szybciej bić.

Wraz z Ginny siedziałyśmy po turecku na łóżku w jej dormitorium. Opowiadałam rudej o niezwykłym spotkaniu z duchem, nie pomijając najdrobniejszych szczegółów. Nie miałam szansy powiedzieć o tym Harry'emu. Okularnik ciągle spędzał czas z Ronem, a ja niestety musiałam się z tym pogodzić. Na szczęście wszystko wynagradzała mi Ginny. To właśnie jej mogłam opowiedzieć o swoich troskach oraz zmartwieniach, wiedząc, że ona wysłucha mnie i coś doradzi.

Byłam wdzięczna losowi za zesłanie mi rudej. Dzięki jej obecności w moim życiu nabierało ono jeszcze żywszych barw. Czasem nawet odnosiłam wrażenie, że bogowie są dla mnie zbyt łaskawi. Zostałam obdarzona wspaniałymi przyjaciółmi, wprawnym umysłem, determinacją oraz ambicją. Kiedy przebywałam z Ginny czy Harrym i Ronem, czułam, że żyję. Nie obchodził mnie Voldemort ani cała reszta innych zmartwień. Liczyli się oni. Oni i tylko oni. To u ich boku chciałam stać do końca swych dni, to im pragnęłam pomóc w każdy możliwy sposób, to za nich byłam w stanie oddać się w ramiona samej Śmierci.

Nie mogłam marzyć o lepszym życiu.

– ...a później okazało się, że to był tylko duch – zakończyłam opowieść o dziwnym wydarzeniu sprzed paru godzin. – Ginny... nigdy wcześniej tak się nie czułam. Tak... bezbronnie – dodałam.

Ruda wysłuchała mnie, nie wtrącając żadnych swoich pytań. Teraz miała szeroko otwarte oczy, a na jej twarzy widziałam jedynie głębokie zdumienie. Rumieńce wpłynęły na moje policzki. W sumie to faktycznie była jedynie zjawa, nie powinnam tak zareagować. Z drugiej jednak strony... Nie czytałam jeszcze o podobnym przypadku. Zazwyczaj ludzie w obecności duchów zachowywali się normalnie, czuli jedynie chłód. A ja? Moje ciało i umysł zareagowało bez wątpienia niepokojąco.

– Na gacie Merlina – odezwała się w końcu Gryfonka. – Zdarzyło się w ogóle kiedyś coś takiego?

Pokręciłam głową.

– Nie, i właśnie to jest najgorsze. Nie mam żadnego punktu zaczepnego, czegoś, co mogłabym porównać do mojego przypadku.

Ruda odgarnęła włosy z twarzy i odetchnęła głęboko.

– Może spytaj o to... nie wiem... Flitwicka? – podsunęła.

Zastanowiłam się chwilę.

– Niegłupi pomysł – odparłam w końcu. – Flitwick powinien coś wiedzieć. Chociaż jeśli chodzi o duchy, to bardziej pokładałabym nadzieję w Snapie...

Ginny prychnęła cicho, a jej brązowe oczy zabłyszczały.

– Chcesz iść z tym do Snape'a? – spytała. – Żeby cię wyśmiał i jeszcze odebrał Gryfonom punkty za „zadawanie głupich pytań, niezwiązanych z obroną przed czarną magią"? Wiesz, jaki on jest.

– Zależy mi po prostu na dowiedzeniu się, o co w tym wszystkim chodzi – odrzekłam, wzruszając ramionami. – I mam nadzieję, że ktokolwiek będzie wiedział, skoro w książkach nie zauważyłam nic na ten temat – dodałam.

Ginny parsknęła śmiechem.

– Flitwick czegoś nie wie? Chyba żartujesz. Może i jest mały, ale inteligencją dorównuje w niektórych przypadkach Dumbledore'owi.

Jeden jedyny wyjątekOnde histórias criam vida. Descubra agora