Jak to naprawdę wygląda?

Start from the beginning
                                    

Przeciwległym korytarzem zawędrowałam do kolejnej poczekalni przed samą salą pobrań. Jest tam również bufet dla dawców, w którym wydają tak zwany „posiłek regeneracyjny", kawę i herbatę. Zanim zostałam wezwana do środka zdążyłam jeszcze wypić mocno posłodzoną herbatę. Tak na wszelki wypadek. Przed wejściem znów odkaziłam obuwie i przy umywalce umyłam lewe ramię specjalnym płynem. Rozglądając się po sali zauważyłam, że zdecydowaną większość dawców stanowią mężczyźni. Oprócz mnie przebywała tam tylko jedna dziewczyna, która na domiar złego długo nie mogła dojść do siebie po donacji. Była bardzo blada i z tego co słyszałam miała niskie ciśnienie. Skończyło się na kroplówce z glukozą i zaleceniem, by nie oddawała krwi. Pracownice przeprowadzające zabieg powiedziały, że widocznie jej to nie służy i organizm się broni. Niestety takie sytuacje też się zdarzają, dlatego wolałam o tym napisać. Może to jest też powód, dlaczego mniej kobiet decyduje się na oddanie krwi.

Zestresowana, że skończę jak tamta dziewczyna usiadłam na fotelu i znów pokazałam dowód. Założono mi opaskę uciskową i kiedy uwidoczniła się żyła zrobiono wkłucie. Igła jest grubsza niż przy standardowym pobieraniu krwi, natomiast samo ukłucie nie jest bardzo bolesne. Pani miała wątpliwości czy z mojej żyły w ogóle coś poleci, na szczęście krew płynęła normalnie. W trakcie oddawania krwi należy miarowo rozluźniać i zaciskać pięść. Przy okazji przeczytałam zalecenia co do dalszego postępowania. Głównie miałam odpoczywać i nie dźwigać ciężarów oraz dużo pić i jeść wszystko co słodkie. Poza lekkim mrowieniem dłoni nie odczułam żadnych zmian. Nie miałam zawrotów głowy, nie było mi słabo. Wszystko trwało około 5 minut. Wyjęto igłę, a ja jeszcze przez 10 minut zostałam na fotelu. Najpierw w pozycji siedzącej, potem ze spuszczonymi nogami na podłogę, aż w końcu wstałam. Cały czas czułam się tak samo jak przed zabiegiem. Otrzymałam karteczkę, którą mogłam w bufecie wymienić na „posiłek regeneracyjny". Oprócz tego wypisują jeszcze zwolnienie z pracy/szkoły na resztę dnia jeśli zachodzi taka potrzeba.

Wychodząc z sali pobrań zastanawiałam się (i pewnie ty teraz też) co to jest ten „posiłek regeneracyjny". I tutaj fani słodyczy będą zachwyceni, bo dostałam paczkę ośmiu czekolad i kakaowego wafla. Pani przy bufecie zaproponowała mi jeszcze herbatę. Spędziłam tam ponad pół godziny zanim opuściłam budynek i zalecam to każdemu „pierwszakowi". Zwłaszcza jeśli przychodzisz bez żadnego towarzysza. Co prawda nie czułam żadnych niepokojących objawów, ale nigdy nic nie wiadomo. 

Podsumowując, mimo lekkiego stresu nie żałuję swojej decyzji. Z tego miejsca zachęcam do pomagania, bo Twoja krew może komuś uratować życie. Jeżeli masz wątpliwości po raz kolejny odsyłam do strony https://krwiodawcy.org/. Tam wszystko jest starannie i klarownie wytłumaczone. Naprawdę nie ma się czego bać, a poza tym do odważnych świat należy! Fizycznie czuję się dobrze, a duchowo jeszcze lepiej :D. 

To mój numerek :D

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

To mój numerek :D

To mój numerek :D

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

A to słodkości w nagrodę za bycie Dzielnym Pacjentem :D

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

A to słodkości w nagrodę za bycie Dzielnym Pacjentem :D

Honorowe krwiodawstwo: co i jak?Where stories live. Discover now